HomeHistoriaGrodzieńska Fara Witoldowa: 58. rocznica zagłady świątyni

Grodzieńska Fara Witoldowa: 58. rocznica zagłady świątyni

29 listopada mieszkańcy Grodna znów wspominają smutne wydarzenie z historii. Najstarsi – byli jego świadkami. 58 lat temu wysadzono w powietrze najstarszy kościół w mieście i jeden z najstarszych na terenie b. Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Rok 1960-1961. Fara Witoldowa jeszcze góruje nad Grodnem

Usytuowany w sercu miasta kościół pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny służył wiernym ponad 500 lat. Na stopniach przed jego zamkniętymi drzwiami modlił się niegdyś św. Kazimierz. Potem, już za rosyjskich rządów, farę postanowiono przerobić na sobór prawosławny. W latach 20. wrócił do katolików. Wtedy gotycki kościół stał się nieodłącznym symbolem Grodna – europejskiego miasta o zachodniej architekturze. Do 1961 roku.

Do tego kościoła chodziliśmy jeszcze przed wojną, ojciec nawet tam śpiewał – opowiada Zofia Zakrzewska (rocznik 1936). – Podczas wojny Niemcy mieli tam magazyny, kościół był zamknięty. Po wojnie już Sowieci mieli tam magazyny. Nie chodziliśmy tam już. Pamiętam, jak przed wybuchem cały dzień wokół kościoła kręciła się milicja, żołnierze – wszyscy. Blisko nikogo nie puszczali. W fundamencie zrobili dziury i coś wsadzili… Pewnie dynamit!

Zdjęcie na tle Fary z rodzinnego albumu Zofii Zakrzewskiej. Zdj. Wasil Małczanau/belsat.eu

Jak wspomina pani Zofia, przygotowania trwały kilka dni, a kierowała nimi kobieta-inżynier z Leningradu. Budynki znajdujące się obok, na rogu ul. Sowieckiej, wzmocniono drewnianymi konstrukcjami. Na wypadek, gdyby wskutek eksplozji fara przewróciła się na bok. Nasza rozmówczyni przypomina sobie też, że wybuch nastąpił wieczorem, a nie w nocy – jak przyjęto pisać.

– Jak wybuch był, to tylko kurz poszedł! A kościół osiadł do dołu. Nie przewrócił się w żadną stronę, ale tylko trochę się podniósł i osiadł. Ile tam pyłu było… I unosił się ten pył przez długi czas. Oczywiście, że ludzie byli przeciwko, ale przecież nikt niczego nie tłumaczył. Każdy bał się nawet kilku słów powiedzieć, nawet parę z ust puścić. Bo byli Sowieci: oni nas gnębili i wywozili na Sybir. Robili, co chcieli. Naprawdę tak było…

Zofia Zakrzewska. Zdj. Wasil Małczanau/belsat.eu

Dzisiejszy kościół farny pw. św. Franciszka Ksawerego, który stoi teraz na placu Sowieckim, znajdował się dokładnie naprzeciwko wysadzonej Fary Witoldowej. Wówczas też był zamknięty i też groziło mu wyburzenie. Wierni bardzo się tego bali – zwłaszcza po wysadzeniu fary.

– Nocami chodziliśmy pilnować, nocowaliśmy tam. Kładliśmy się krzyżem, żeby nie zabrano i tego kościoła. Było wiele strachu… Kościół był nieczynny, ludzie sami odprawiali tam nabożeństwa i czytali psalmy. Sami zbierali pieniądze, żeby zapłacić podatek państwu. Ksiądz przychodził tam tylko na Wielkanoc i Boże Narodzenie. Ciężko było, ale przeżyliśmy to wszystko.

Dziś na miejscu fary stoi obelisk upamiętniający zniszczenie świątyni. Zdj. Wasil Małczanau/belsat.eu

Na szczęście, nie całe wyposażenie fary uległo zniszczeniu. Jeszcze w 1942 roku, podczas okupacji niemieckiej, wiernym udało się przenieść organy z fary do kościoła naprzeciwko. Brzmi on tam do dziś. Udało się też ocalić część figur, kielichów i obrazów. A krzyż z fary jest przechowywany w kościele w Szczuczynie.

Ruiny fary wkrótce po wysadzeniu jej w powietrze

Ale gdzie podziały się tony czerwonej, gotyckiej cegły ze zrujnowanej świątyni? Po odpowiedź pojechaliśmy do byłej wsi Kulbaki, która dziś leży w granicach miasta. Radzieccy budowniczowie zwozili gruz właśnie tutaj.

– Wysadzili, a potem zaczęli wywozić – opowiada mieszkanka byłej wsi Elwira Tituk. – Wywozili wielkimi samochodami, przeważnie nocą. Czasem duże fragmenty murów, nawet nie rozbite na poszczególne cegły. A tu zbudowali drogę pośrodku pola. Kruszyli, rozsypali, a z góry posypali piaskiem.

„Czerwona droga” w Kulbakach zbudowana z cegieł z Fary Witoldowej. Zdj. Wasil Małczanau/belsat.eu

Gruntowa droga pośród pola, którą pokazała nam pani Elwira, rzeczywiście ma jaskrawy, czerwony kolor. Piasek w ciągu wielu lat został rozjeżdżony i dlatego pojawiła się ta barwa – od cegieł z Fary Witoldowej. A na poboczach każdy może wciąż znaleźć autentyczne fragmenty najstarszego kościoła w Grodnie i jednej z najstarszych świątyń katolickich w byłym Wielkim Księstwie Litewskim.

Znadniemna.pl za Aleś Kirkiewicz, zdj. Wasil Małczanau/belsat.eu

Najnowsze komentarze

  • Wieczna hańba marksistom ! Hańba współczesnym marksistom kulturowym. Ich cel jest ciągle ten sam – zniszczenie chrześcijaństwa.

  • LGBT to kolejna fala zabójczego makrsizmu. Zaczynają do profanacji a kończyć będą na dewastacji kościołów.

  • Byłem chrzczony w Farze w 1945 r. ,czyli w tej Witoldowej .Nie wiedziałem ,że ją ruscy wysadzili .W zeszłym roku byłem w Grodnie ,podziwiałem Farę ,ale okazało się ,że po tamtej został tylko pomnik .Mieszkam w Polsce ,naszą rodzinę wypędzili ruscy i nie wiedziałem ,że ten wspaniały kościół nie istnieje .Ale mimo wszystko ,ten nowy kościół jest piękny .Jestem dumny ,że urodziłem się w tak pięknym mieście i byłem chrzczony w farze Witoldowej .Pozdrawiam Grodnian ,może kiedyś granice znikną ,a mury runą i będziemy razem .

Skomentuj

Skip to content