HomeStandard Blog Whole Post

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na Białorusi Znadniemna.pl, zablokowali także szefowi „GP” dostęp do tweetdecka – aplikacji do zarządzania Twitterem. Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl – atak na powiązany z Telewizją Republiką serwis „Poland Daily” został dokonany z Rygi, stolicy Łotwy.

Rasa Jakilaitiene, rzeczniczka litewskiego ministra spraw zagranicznych, powiedziała, że fałszywa wiadomość została umieszczona na polskiej stronie internetowej.

Fałszywe wiadomości pojawiły się na Polanddaily.com. W zamieszczonym tam artykule znalazła się uwaga ministra Linkeviciusa, w której twierdził, że na Białoruś trzeba wysłać siły pokojowe – powiedziała rzeczniczka.

Rzeczniczka litwewskiego MSZ zwróciła uwagę, że dla podniesienia wiarygodności fake newsa w artykule pojawiała się także wzmianka na temat polskiego ministra spraw zagranicznych.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy wydało oświadczenie zaprzeczające fałszywym informacjom. Potwierdzono, że odpowiednie służby wszczęły już w tej sprawie dochodzenie.

Jest wysoce prawdopodobne, że trwa cyberatak informacyjny, który jest obecnie badany przez władze litewskie – czytamy w komunikacie.

Redaktor naczelny „Gazety Polskiej” stracił dostęp do konta (zmieniono hasło), na którym wstawiono odnośnik do artykułu zamieszczonego na portalu Znadniemna.pl, który prowadzi Związek Polaków na Białorusi. Ów artykuł to także cyberprowokacja. Dowiadujemy się z niego, że „Polska i Litwa wzywają NATO do wysłania wojsk na Białoruś”.

Podrobiony artykuł na portalu „Poland Daily” nosił tytuł „Polska i Litwa naciskają na wysłanie wojsk na Białoruś”. Napisany był w języku angielskim i podobnie jak publikacja wrzucona na Znadniemna.pl, dezinformował o rzekomych naciskach Polski, Litwy i Stanów Zjednoczonych na NATO. W tekście pojawiły się też nazwiska ministra spraw zagranicznych Polski Zbigniewa Rau oraz Swiatłany Cichanouskiej. Na zdjęciu głównym umieszczono szefa litewskiej dyplomacji Linasa Linkevičiusa.

To nie pierwszy rosyjski atak na media związane ze „Strefą Wolnego Słowa”. Przypomnijmy: w maju 2020 r. portal Niezalezna.pl dwukrotnie padł ofiarą rosyjskich hakerów, którzy zmieniali treść naszych publikacji.

Na naszą stronę (a także na portale Telewizji Republika, Radia Szczecin, olsztyn24.pl oraz stronę gminy Orzysz, gdzie znajduje się garnizon) wstawiono artykuł pt. Amerykanie „chwalą” pobyt w Drawsku. „Jedyne czym mogą strzelić to gumki od majtek”

Gdy opublikowaliśmy informację o tym ataku, Rosjanie dokonali kolejnego włamania, zmieniając ją na „newsa”, że Niezalezna.pl przyznaje się do autorstwa wcześniejszego artykułu.

To nie koniec działań Moskwy przeciwko naszym mediom. Pod koniec maja na anglojęzycznym prorosyjskim portalu „The Duran” ukazał się „wywiad”, przeprowadzony rzekomo przez Katarzynę Gójską dla „Gazety Polskiej”. Rozmówcą wicenaczelnej tygodnika miał być amerykański generał broni Christopher G. Cavoli, dowódca sił amerykańskich w Europie. Nie trzeba chyba dodawać, że rozmowa, w której Cavoli twierdzi, że Polska i kraje bałtyckie są fatalnie zorganizowane pod względem militarnym, została w całości wymyślona.

Znadniemna.pl za niezalezna.pl

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na

Pracownicy ideologiczni i księża, zarówno prawosławni, jak i katoliccy, są na Białorusi często zapraszani do dostarczania poborowym kart powołania do wojska – donosi portal Katolik.life.

Na Białorusi wyjazd do jednostek wojskowych osób powołanych do obowiązkowej służby wojskowej rozpoczyna się 23 kwietnia. W niektórych miastach w tym okresie organizowane są tzw. „Dni poborowych”, czy „Dni Rekrutacji”. Polegaja one na tym, że zbiera się młodych mężczyzn i wręcza im wezwania do wojska. Często odbywa się to z udziałem nie tylko oficerów wojskowych, ale także pracowników ideologicznych, sekretarzy rad młodzieży, a także duchownych prawosławnych i katolickich.

Najczęściej na takich uroczystościach słowa pożegnania wygłaszają duchowni prawosławni, natomiast w tych regionach, gdzie rozpowszechnione jest wyznanie katolickie, na spotkania z poborowymi zapraszani są również duchowni katoliccy.

Na przykład, w Dokszycach w obwodzie witebskim, 22 kwietnia, protojerej Leonid Streha, prawosławny dziekan okręgu kościelnego Dokszyce i ksiądz Władimir Szymkowicz, dziekan dekanatu Dokszyce i rektor parafii Najświętszego Imienia Maryi w Parafianowie, przemawiali podczas „Dnia Rekrutacji”.

W ten sposób na Białorusi kontynuowana jest próba integracji religii i instytucji państwowych – w tym przypadku wojska. Praktyka zapraszania kapłanów obu wyznań chrześcijańskich do pobłogosławienia poborowych i wręczenia im powołania do wojska została odnotowana podczas poprzednich kampanii rekrutacyjnych. Należy przypomnieć, że ostatnio na Białorusi wcielono do wojska także duchownych.

Znadniemna.pl za Katolik.life/KAI, na zdjęciu: katolicki i prawosławny ksiądz oraz oficer odpowiedzialny za rekrutację w asyście poborowych  i pracownic wydziałów ideologii na  tak zwanym „Dniu Rekrutacji”, fot.: Katolik.life 

Pracownicy ideologiczni i księża, zarówno prawosławni, jak i katoliccy, są na Białorusi często zapraszani do dostarczania poborowym kart powołania do wojska – donosi portal Katolik.life. Na Białorusi wyjazd do jednostek wojskowych osób powołanych do obowiązkowej służby wojskowej rozpoczyna się 23 kwietnia. W niektórych miastach w tym

23 kwietnia Sejm Republiki Litewskiej zatwierdził poprawki do ustawy, w których proponowano przedłużenie o kolejny rok sankcji krajowych nałożonych na obywateli Rosji i Białorusi oraz zaostrzenie kontroli Białorusinów wjeżdżających do kraju. Na etapie obrad odrzucono jednak propozycję włączenia do projektu ustawy zapisu ograniczającego liczbę wyjazdów Rosjan i Białorusinów do ojczyzny.

Za przedłużeniem restrykcji głosowało 82 posłów, przeciw było 3, a 34 parlamentarzystów wstrzymało się od głosu.

Uzgodniono, że projekt ustawy zostanie rozpatrzony w Sejmie w trybie pilnym.

W projekcie ustawy proponuje się doprecyzowanie stosowania krajowych sankcji wobec podmiotów prawnych – zaproponowano mianowicie wprowadzenie ograniczeń dla rosyjskich przedsiębiorców, niezależnie od tego, czy posiadają oni zezwolenie na pobyt czasowy, bądź stały na Litwie.

Planowane jest też ograniczenie prawa osób prawnych do nabywania nieruchomości po dokonaniu oceny, czy obywatel Rosji jest beneficjentem określonego podmiotu prawnego zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu.

W ubiegłym tygodniu Sejmowy Komitet Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony zatwierdził kompromisową propozycję, zgodnie z którą zezwolenia na pobyt przyznane obywatelom Rosji i Białorusi na Litwie powinny zostać cofnięte, jeśli wracają oni do kraju pochodzenia częściej niż raz na trzy miesiące i jeśli ich podróże stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego kraju. Sejm nie poparł jednak tej inicjatywy.

20 członków Sejmu głosowało za pozbawieniem Rosjan i Białorusinów, którzy podróżują do Rosji i na Białoruś częściej niż raz w roku, zezwoleń na pobyt czasowy na Litwie, 47 głosowało przeciw, a 45 wstrzymało się od głosu.

Za zezwoleniem na jeden wyjazd w ciągu trzech miesięcy głosowało 41 osób, przeciw – 37, a 39 posłów na Sejm wstrzymało się od głosu.

– Proponowany wariant rozwiązania na pewno nie jest adekwatny, obejmuje  bowiem tylko bardzo wąski krąg podróżnych, nie jest jasne też, dlaczego tylko Białorusini mieliby mieć zakaz powrotu na Białoruś – mówił poseł Kasparas Adomaitis, członek frakcji Wolności, argumentując, że w tym samym czasie Litwinom pozwala się jeździć na Białoruś wielokrotnie i nie wprowadza się w tym zakresie żadnych ograniczeń. – A przecież oni także mogą być werbowani i nie zależy to od obywatelstwa – dodał parlamentarzysta.

Znadniemna.pl za Lrt.lt/ELTA, fot.: Lrs.lt

23 kwietnia Sejm Republiki Litewskiej zatwierdził poprawki do ustawy, w których proponowano przedłużenie o kolejny rok sankcji krajowych nałożonych na obywateli Rosji i Białorusi oraz zaostrzenie kontroli Białorusinów wjeżdżających do kraju. Na etapie obrad odrzucono jednak propozycję włączenia do projektu ustawy zapisu ograniczającego liczbę wyjazdów

13 lat temu, 23 kwietnia 2011 roku, w Toruniu zmarł Stanisław Gorgolewski, wybitny polski astronom rodem ze Słonimia. Profesor Gorgolewski był promotorem prac doktorskich większości toruńskich astronomów i nauczycielem akademickim m.in. profesora Aleksandra Wolszczana, współodkrywcy (wraz z Kanadyjczykiem Dale’em Frailem) pierwszego układu planet poza Układem Słonecznym.

Nasz wybitny krajan Stanisław Gorgolewski urodził się 19 października 1926 roku w Słonimiu na Grodzieńszczyźnie. Jego ojciec Jan Gorgolewski w latach 1925–1928 pracował w rodzinnej firmie w Warszawie jako księgowy i kierownik filii. Na początku grudnia 1928 roku Gorgolewski senior objął stanowisko kontrolera kas miejskich w Środzie Wielkopolskiej, gdzie pracował również w czasie okupacji. Młody Stanisław już jako nastolatek w latach 1941–1944 został przez okupantów niemieckich skierowany do pracy przymusowej w okolicznych gospodarstwach rolnych. Po zakończeniu wojny, w latach 1945–1948, podjął pracę mechanika w radiowęźle. W tym czasie ukończył także Liceum Ogólnokształcące w Środzie Wielkopolskiej.

Studia wyższe na kierunku Fizyka Doświadczalna odbył w latach 1948–1952 na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Już w czasie studiów podjął pracę jako asystent w jednej z katedr macierzystej uczelni. W tym okresie (1950–1953) zajmował się fizyką jądrową, promieniowaniem kosmicznym, projektowaniem i budową aparatury elektronicznej, wykorzystywanej w datowaniu zabytków metodą węgla radioaktywnego.

Pracę na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika (UMK) w Toruniu podjął w roku 1953 wraz z rozpoczęciem roku akademickiego. W latach 1956–1958 był głównym konsultantem w zakładach radiowych Eltra w Bydgoszczy w ramach pierwszej w kraju produkcji przemysłowej przyrządów do dozymetrii promieniowania jonizującego dla potrzeb nauki i techniki. Jako stypendysta British Council w latach 1958–1959 przebywał w Cambridge Uniwersity w Wielkiej Brytanii, gdzie pracował w prestiżowym obserwatorium astronomicznym Mullard Radio Astronomy Observatory pod kierunkiem późniejszych laureatów Nagrody Nobla: prof. Martina Ryle’a i prof. Anthony’ego Hewisha.

Doświadczenie pracy w czołowym ośrodku astronomicznym na świecie oraz współpraca ze światowej sławy uczonymi, pozwoliły Stanisławowi Gorgolewskiemu na zebranie materiałów naukowych do pracy doktorskiej zatytułowanej „Badanie zewnętrznej atmosfery Słońca metodami interferometrii”, którą obronił pod promocją prof. Wilhelminy Iwanowskiej w 1960 roku.

Był to pierwszy polski doktorat z dziedziny radioastronomii. Pozostając w tym nurcie badań naukowych, w 1964 roku nasz bohater uzyskał stopień doktora habilitowanego na podstawie rozprawy „Radiowe obserwacje superkorony Słońca w latach 1961, 1962 i 1963”. Profesorem nadzwyczajnym został w 1970 roku, a tytuł naukowy profesora zwyczajnego otrzymał w roku 1992. W roku 1997 przeszedł na zasłużoną emeryturę, pozostając nadal aktywnym naukowo.

Zainteresowania naukowo-badawcze Stanisława Gorgolewskiego skupiały się na radiowych badaniach aktywności słonecznej na niskich częstotliwościach, badaniach korony Słońca metodą zakryć radioźródeł za pomocą technik interferometrycznych, radiowych obserwacjach księżyców Jowisza (Kallisto i Ganimedesa) w zakresie mikrofalowym i badaniach elektrotropizmu roślin, czyli wpływu pól elektrycznych na ich wzrost i kształt. Będąc wizjonerem urodzony słonimianin przewidywał, że wyniki tych badań mogą znaleźć zastosowanie w przyszłości do uprawy roślin w trakcie długich pobytów człowieka w przestrzeni kosmicznej.

Profesor Stanisław Gorgolewski był niestrudzonym projektantem i konstruktorem instrumentów radioastronomicznych oraz aparatury elektronicznej stanowiącej ich wyposażenie. Radioamatorskie doświadczenie wyniesione w młodości z pracy w radiowęźle oraz nabyte w trakcie studiów umiejętności prowadzenia eksperymentów fizycznych, a także kwalifikacje zdobyte pod okiem prof. Ryle’a podczas pobytu w Cambridge, okazały się bezcenne w jego pracy naukowej.

W pełni odpowiedzialnie można konstatować, że Profesor był znakomitym instrumentalistą. Zawsze uważał i wielokrotnie to podkreślał, że nieodzownym warunkiem dla rozwoju radioastronomii w Polsce jest posiadanie odpowiednich instrumentów.

Wspomniane wyżej okoliczności, determinacja uczonego i jego współpracowników w budowie nowych radioteleskopów RT-3 (15-m antena) i RT-4 (32-m antena), nieustanne wsparcie prof. Wilhelminy Iwanowskiej, doprowadziły do powstania Obserwatorium Astronomicznego UMK w Piwnicach koło Torunia. Dzięki inicjatywom profesora Gorgolewskiego ośrodek ten mógł dołączyć w 1982 roku do Europejskiej Sieci Interferometrii Długobazowej (VLBI), a w 1984 roku również do Światowej VLBI. W środowisku polskich uczonych astronomów urodzony słonimianin jest postrzegany jako ojciec toruńskiej radioastronomii.

Stanisław Gorgolewski w latach 1958–1991 kierował Zakładem, a później Katedrą Radioastronomii na UMK, a w latach 1976–1978 sprawował dodatkowo funkcję dyrektora Instytutu Astronomii UMK.

Odbył kilka wielomiesięcznych staży naukowych w renomowanych ośrodkach naukowych w USA. Wymienimy je tutaj w porządku chronologicznym: California Institute of Technology, Pasadena, 1970; National Radio Astronomy Observatory, Charlottesville, 1978/1979; California State University, Fresno, 1990/1991.

Był członkiem wielu międzynarodowych organizacji naukowych: IAU, URSI, ESF CRAF (1987–1995). Brał udział w pracach ITU, jako delegat Państwowej Agencji Radiokomunikacyjnej na konferencje w Genewie w latach 1995 i 1997.

Był promotorem prac doktorskich większości toruńskich radioastronomów.

Zmarł nasz wybitny krajan 23 kwietnia 2011 roku w Toruniu. Został pochowany na cmentarzu św. Jerzego przy ulicy Gałczyńskiego.

Znadniemna.pl za „Urania — Postępy Astronomii” nr 4/2011, fot.: Rahist.nrao.edu

13 lat temu, 23 kwietnia 2011 roku, w Toruniu zmarł Stanisław Gorgolewski, wybitny polski astronom rodem ze Słonimia. Profesor Gorgolewski był promotorem prac doktorskich większości toruńskich astronomów i nauczycielem akademickim m.in. profesora Aleksandra Wolszczana, współodkrywcy (wraz z Kanadyjczykiem Dale’em Frailem) pierwszego układu planet poza Układem

Dzisiaj, 23 kwietnia, przypada wspomnienie św. Wojciecha. Jest on jednym z trzech głównych patronów Polski. Jego misja miała charakter pokojowy i odbywała się bez jakiejkolwiek przemocy, w odróżnieniu od przyjętych wówczas obyczajów związanych z nawracaniem pogan. Jan Paweł II nazywał go „patronem odbudowy jedności europejskiej”.

Urodził się w 956 roku w czeskich Libicach. Był szóstym dzieckiem książęcej pary Sławnika i Strzyżysławy. Od dziecka przeznaczony do stanu duchownego, w wieku 27 lat został mianowany biskupem Pragi. Był świetnie wykształconym duchownym, choć początkowo miał zostać rycerzem.Do swojej biskupiej stolicy wszedł boso. W posłudze był gorliwy i bezkompromisowy. Nie troszczył się o siebie, większą część dóbr biskupich przeznaczał na ubogich, zaopatrując ich potrzeby, odwiedzając ich i pilnie słuchając. Odwiedzał też więzienia, a przede wszystkim targi niewolników. Praga leżała na szlaku ze wschodu na zachód i stąd dostarczano niewolników do krajów mahometańskich. Święty Wojciech miał mieć pewnej nocy sen, w którym usłyszał skargę Chrystusa: „Oto ja jestem znowu sprzedany, a ty śpisz?” Scenę tę przedstawia jedna z kwater Drzwi Gnieźnieńskich.

Dzieje związane z Polską

Przybył do Polski na zaproszenie księcia Bolesława Chrobrego (967 – 1025), naszego przyszłego pierwszego króla. Bardzo chciał pracować wśród pogan, dlatego też udał się w misyjną podróż do Prus. Towarzyszyli mu m.in. jego brat Radzim (późniejszy błogosławiony) oraz żołnierze Bolesława jako eskorta. Było to wczesną wiosną 997 roku. Przyszły męczennik jednak odprawił wojów. Nie chciał ich obecnością zrażać do wiary ludzi, których nawracał.

Na bezbronnych misjonarzy, być może w okolicach dzisiejszego Elbląga, rzuciła się zgraja uzbrojonych rzezimieszków. Zamordowano go 23 kwietnia (to również dzień jego liturgicznej uroczystości). Polski władca wykupił ciało męczennika od Prusów. Papież Sylwester II (945 – 1003) ogłosił go świętym jeszcze przed 999 roku (to pierwsza kanonizacja w dziejach Kościoła, której dokonał pontyfik; wcześniej czynili to biskupi danych miejsc).

Kult św. Wojciecha

Można powiedzieć, że za przyczyną św. Wojciecha w 1000 roku odbył się słynny zjazd gnieźnieński. Powstały też diecezje: krakowska, kołobrzeska i wrocławska. Podlegały one również powołanej wtedy do istnienia metropolii gnieźnieńskiej. Kult św. Wojciecha rozszerzył się na Czechy, Węgry i inne europejskie kraje.

Jego relikwie są przechowywane m.in. w Gnieźnie. To – obok Najświętszej Maryi Panny, św. Stanisława, biskupa i męczennika – główny patron Polski. Jest on też patronem m.in. archidiecezji gnieźnieńskiej czy gdańskiej, a także np.: Gniezna, Trzemeszna i Serocka.

Ku czci św. Wojciecha zostały zrobione słynne drzwi gnieźnieńskie, na których w 18 obrazach-płaskorzeźbach, wykonanych w brązie, są przedstawione sceny z jego życia.

W ikonografii Święty występuje w stroju biskupim, w paliuszu, z pastorałem. Jego atrybuty to także orzeł, wiosło oraz włócznie, od których zginął.

„Jako człowiek Kościoła św. Wojciech zawsze zachowywał niezależność w niestrudzonej obronie ludzkiej godności i podnoszeniu poziomu życia społecznego. Z duchową głębią doświadczenia monastycznego podejmował służbę ubogim. Wszystkie te przymioty osobowości św. Wojciecha sprawiają, że jest on natchnieniem dla tych, którzy dziś pracują nad zbudowaniem nowej Europy, z uwzględnieniem jej korzeni kulturowych i religijnych” – stwierdził papież Jan Paweł II przemawiając w Gnieźnie w 1997 roku z okazji 1000-lecia męczeńskiej śmierci patrona Polski.

Znadniemna.pl/niedziela.pl

Dzisiaj, 23 kwietnia, przypada wspomnienie św. Wojciecha. Jest on jednym z trzech głównych patronów Polski. Jego misja miała charakter pokojowy i odbywała się bez jakiejkolwiek przemocy, w odróżnieniu od przyjętych wówczas obyczajów związanych z nawracaniem pogan. Jan Paweł II nazywał go „patronem odbudowy jedności europejskiej”. Urodził

Biskup ordynariusz, Aleksander Kaszkiewicz wraz z biskupem koadiutorem nominatem Włodzimierzem Hulajem sprawowali w miniony weekend w bazylice Katedralnej św. Franciszka Ksawerego w Grodnie Mszę św. dziękczynną z okazji 33. rocznicy założenia diecezji grodzieńskiej.

Na początku liturgii pasterz Kościoła grodzieńskiego wezwał obecnych do wyrażenia wdzięczności Panu Bogu za dar diecezji, w której przez te 33 lata wiele się wydarzyło. Bp Kaszkiewicz odprawił Mszę św. w intencji wszystkich mieszkańców obwodu grodzieńskiego, będącego kanonicznie terytorium diecezji grodzieńskiej.

Homilię wygłosił proboszcz parafii katedralnej w Grodnie ks. kanonik Jan Kuczyński. Przypomniał historię powstania diecezji i powołania jej pierwszego ordynariusza, ks. Aleksandra Kaszkiewicza, który był wówczas proboszczem parafii Ducha Świętego w Wilnie i nadal jest pasterzem Kościoła katolickiego w Grodnie. Kaznodzieja zwrócił uwagę na wielką odwagę bp. Kaszkiewicza, z którą w 1991 roku przybył do Grodna, aby kierować nowo utworzoną diecezją. Podkreślił, że od tego czasu wiele udało się zrobić w miejscowym Kościele, utworzono różne duszpasterstwa, odrestaurowano istniejące świątynie i zbudowano nowe, a z rąk bp. Kaszkiewicza niemal 200 nowych księży otrzymało święcenia kapłańskie.

Gratulacje biskupowi w imieniu wspólnoty Kolegium Teologicznego św. Króla Kazimierza w Grodnie złożył zastępca dyrektora kolegium ds. wydziału akademickiego ks. dr Andrzej Szczupał CSsR o oraz studenci.

Na zakończenie Eicharystii bp Kaszkiewicz podziękował duchowieństwu, osobom konsekrowanym i świeckim za to, że wspólnie podążają tą samą drogą wskazaną przez Chrystusa. Wyraził życzenie, aby Kościół w Grodnie mógł się nadal rozwijać i aby nigdy nie brakowało oddanych kapłanów, gorliwych sióstr zakonnych i pobożnych wiernych świeckich.

Znadniemna.pl za KAI/fot.:catholic.by

Biskup ordynariusz, Aleksander Kaszkiewicz wraz z biskupem koadiutorem nominatem Włodzimierzem Hulajem sprawowali w miniony weekend w bazylice Katedralnej św. Franciszka Ksawerego w Grodnie Mszę św. dziękczynną z okazji 33. rocznicy założenia diecezji grodzieńskiej. Na początku liturgii pasterz Kościoła grodzieńskiego wezwał obecnych do wyrażenia wdzięczności Panu Bogu

17 kwietnia 2024 roku przypada 105. rocznica powrotu Lidy do Rzeczypospolitej. Właśnie w tym dniu 105 lat temu wojsko polskie wyzwoliło miasto od bolszewików. To się odbyło wysiłkiem nie tylko żołnierza polskiego, lecz z udziałem ludności polskiej powiatu lidzkiego, reprezentowanej przez oddziały samoobrony.

W ciągu 123 lat rosyjskiej niewoli lidzianie nie raz dawali wyraz swemu przywiązaniu do tradycji Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Burzliwe były także losy tego miejsca, a takich zamków, jak zbudowany tutaj w 1323 roku przez wielkiego księcia litewskiego Giedymina, nie powstało w średniowieczu zbyt wiele. Lidę najeżdżali i zajmowali i Krzyżacy, i Tatarzy, i Szwedzi, i Kozacy. Potęgę miasta zbudowali jednak Jagiellonowie, a ugruntował Zygmunt III Waza, przyznając miastu 17 września 1590 roku prawo magdeburskie i herb, przedstawiający lwa i dwa skrzyżowane klucze.

Na przełomie XIX i XX wieku to nie Polacy byli największą grupą narodowościową w Lidzie. Przeważali Żydzi, ale ciągoty do polskiego państwa wśród miejscowej ludności  trwały. I powrót miasta w skład Polski ostatecznie się udał. W latach 1920-1939 Lida znajdowała się w składzie województwa nowogródzkiego Rzeczypospolitej, stając się centrum powiatu lidzkiego.

Samoobrona Ziemi Lidzkiej

Bitwa z bolszewikami o polską Lidę rozegrała się w dniach 16 i 17 kwietnia 1919 roku. Zanim jednak do niej doszło, Polacy zadbali o pokazanie bolszewikom, że nic tu po nich, a  Lida musi należeć do Polski. Już na przełomie października i listopada 1918 roku powstała w mieście organizacja wojskowa, którą jej członkowie, w tym założyciel ppor. Wacław Szukiewicz, nazwali Samoobroną Ziemi Lidzkiej (SZL). Organizację Szukiewicza wspierało na przełomie 1918 i 1919 roku działające w Lidzie  w konspiracji Koło Polek. Później w II Rzeczypospolitej Polskiej Koło Polek miało już jawny status i działało na rzecz miejskich oraz społecznych inicjatyw. Szukiewicz i jego podwładni na przełomie 1918 i 1919 roku na krótko przejęli władzę w mieście, przepędzając bolszewików. Niestety, w styczniu 1919 roku oddziały SZL wyszły z miasta na odsiecz zaatakowanemu przez bolszewików Wilnu i władzę w Lidzie znowu przejęli bolszewicy.

Brutalny bój o Lidę

16 kwietnia 1919 roku o 5.00 rano zbrojne polskie oddziały przypuściły atak na miasto. Przebywający w Lidzie bolszewicy byli znakomicie ufortyfikowani. Na dodatek ludność żydowska, dominująca wśród mieszkańców miasta, wsparła Armię Czerwoną. Stosunek lidzkiej ludności żydowskiej do Polaków, szturmujących miasto został ujęty w Komunikacie Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, ogłoszonym 18 kwietnia 1919 roku, czyli  już po zdobyciu Lidy:

„(…) Wczorajsze walki o Lidę były uporczywe. Nieprzyjaciel zgromadził wielkie siły, starannie przygotował się do obrony i umocnił ważniejsze obiekty. Piechota nasza musiała kilkakrotnie łamać bagnetem opór wroga, zwłaszcza suwalski pułk piechoty, który wśród ciężkich walk ulicznych, biorąc dom za domem, oczyszczał miasto od nieprzyjaciela. Miejscowa ludność żydowska wspomagała bolszewików, strzelając do naszych żołnierzy.

Brutalny bój o Lidę toczył się na śmierć i życie. Wojsko Polskie zamknęło morderczy pierścień natarcia od północy, zachodu i południa, a od wschodu zaatakowała polska kawaleria. Walki trwały nieprzerwanie 24 godziny”.

Powyższy fragment komunikatu NDWP nie był ani przesadny, ani gołosłowny. Bezwzględna walka na bagnety w mieście trwała o każdą ulice i każdy dom. Straty w ludziach były ogromne. Bolszewicy bronili się z wielką zaciekłością. Ostatecznie opór krasnoarmiejców został złamany 17 kwietnia nad ranem. Lida została opanowana przez zgrupowania mjr. Stefana Dąba-Biernackiego i mjr. Mieczysława Mackiewicza.

Rozbite siły Armii Czerwonej podjęły ucieczkę na wschód, ale polska kawaleria z 7. Pułku Ułanów Lubelskich pod dowództwem mjr. Janusza Głuchowskiego dopadła nieprzyjaciela 24 km od Lidy w miejscowości Lipniszki i zadała mu ostateczny śmiertelny cios. Do niewoli wzięto 350 jeńców. Ogromne były też łupy militarne. Zdobyto kilka pociągów, w tym jeden pancerny, a także cały arsenał broni i amunicji.

Józef Piłsudski w Lidzie

17 kwietnia 1919 roku do wyzwolonego od bolszewików miasta przybył Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, by oddać hołd poległym i żywym bohaterom. Zwycięstwo okupione zostało wielkimi stratami w ludziach. Lidzkie pole bitewne było usłane setkami zabitych i rannych polskich żołnierzy.

Bój o Lidę przeszedł jednak do historii nie tylko z powodu dużych strat ludzkich, lecz także z powodu zdarzeń, do których doszło bezpośrednio po walkach w mieście.

Pogrom na Żydach

Po opanowaniu miasta przez siły polskie doszło do pogromu na Żydach, w którym uczestniczyła część żołnierzy polskich oddziałów. Zdaniem Lecha Wyszczelskiego był to samosąd, dokonany na Żydach, posądzanych o strzelanie do polskich żołnierzy w trakcie zakończonych już walk. Według oficjalnego wykazu, w trakcie pogromu zamordowano 39 osób (34 z nich zidentyfikowano z nazwiska, zaś tożsamości 5 nie ustalono). Pogromcy zamordowali m.in. 12 letniego chłopca za to, że ten ich zdaniem skłamał, że jego ojciec jest w Grodnie. Pogrom w Lidzie, podobnie jak inne podobne zdarzenia z udziałem żołnierzy polskich, spowodował oburzenie opinii publicznej zarówno w kraju jak i za granicą. Wydarzenia na zajętych przez Polskę ziemiach na wschodzie spotkały się z gwałtowną reakcją polskiego parlamentu i potępieniem m.in. ze strony wicepremiera Ignacego Daszyńskiego. Wskutek dużego oddźwięku lidzkich wydarzeń w społeczeństwie amerykańskim i brytyjskim, została powołana mająca je zbadać angielsko-amerykańska komisja śledcza pod przewodnictwem Henry’ego Morgenthau. Zarówno fakt powołania  komisji, jak i ustalenia jej członków, wzbudziły wiele kontrowersji i dyskusji, które trwały jeszcze wiele lat po wyzwoleniu Lidy późniejszym pogromie. Ostatecznie jednak osoby odpowiedzialne za zbrodnię, zostały oddane do dyspozycji polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Upamiętnienie wyzwolicieli Lidy

Lida. Tablica w hołdzie żołnierzom WP w kaplicy p.w. Św. Barbary

Dzisiaj w kaplicy p.w. św. Barbary w Lidzie na katolickim cmentarzu, na tablicach  wykonanych z czarnego granitu, można przeczytać nazwiska żołnierzy Wojska Polskiego, poległych w walkach o Lidę w dniach 16-17 kwietnia 1919 roku. Tych nazwisk wyryto w granicie 83. Oto tekst inskrypcji:

WYKAZ

OFICERÓW I ŻOŁNIERZY

POLEGŁYCH W WALKACH O LIDĘ

23.III. i 16-17.IV 1919R.

Poniżej dwie tablice z napisami:

N PUŁK KOMPANIA SZARŻA NAZWISKO I IMIĘ

  1. SUWALSKI PORUCZNIK ŻYLIŃSKI HENRYK
  2. RODKIEWICZ FELICJAN
  3. ZALEWSKI STANISŁAW
  4. KIEMIŃSKI JÓZEF
  5. PLUTONOWY SZYMAŃSKI SEWERYN
  6. ST. ŻOŁN. PRZEKOP JAN
  7. STRZELEC MICHAŁOWSKI LEON
  8. SZMIGIELSKI JAN
  9. I KOMP. ST. ŻOŁN. WIELGAT BRONISŁAW
  10. STRZELEC HANADUNDA JÓZEF
  11. II KOMP. „ MACIUKIEWICZ JÓZEF
  12. CHOMICZ FELIKS
  13. III KOMP „ KRULCZYK JAN
  14. DUDA FRANCISZEK
  15. WALINSKI JÓZEF
  16. BASAŁAJ WIKTOR
  17. NOWICKI BRONISŁAW
  18. ULISZ SERAFIN
  19. SZMIGIELSKI BOLESŁAW
  20. TULISZEWSKI JÓZEF
  21. BUBLEWICZ JAN
  22. PYCZ BRONISŁAW
  23. SZCZĘSNY IZYDOR
  24. TOMASZEWSKI ZYGMUNT
  25. RODZIEWICZ BRONISŁAW
  26. GUROWSKI JÓZEF
  27. SUSKI JAN
  28. 4 P.UŁAN. 3 UŁAN ZAŁUSKI STANISŁAW
  29. 4 PP LEG. SZWADRON PLUTONOW. PSZENICZNY FELIKS IX KOMP.
  30. ST. ŻOŁN. OSIKA STANISŁAW
  31. LEGIONISTA KOWALSKI JAN
  32. GOROS TEOFIL
  33. X KOMP. ST. ŻOŁN. PIECHOTA WŁADYSŁAW
  34. LEGIONISTA MAJEWSKI FRANCISZEK
  35. ZYCHOWICZ TOMASZ
  36. KRULIK ANDRZEJ
  37. ĆWIK STANISŁAW
  38. OSTROWSKI JAN

Na drugiej tablicy:

  1. BIAŁY ANTONI
  2. SAMALA JÓZEF
  3. SYKUT WŁADYSŁAW
  4. PIKULA KASSJAN
  5. KAPRAL BIAŁY ANTONI
  6. 3 P. UŁAN SZWADRON UŁAN SKARŻYŃSKI BOLESŁAW
  7. SZNAJDER FERDYNANT
  8. 3 PP. LEG. I KOMP. LEGIONISTA WĘGRZYNOWICZ JAN
  9. II KOMP. „ KUTERA MICHAŁ
  10. III KOMP. „ ULIK LEON
  11. IV KOMP. KAPRAL KŁOSOWSKI PIOTR
  12. LEGIONISTA ZIÓŁKOWSKI STANISŁAW
  13. KOPEĆ JÓZEF
  14. WYKUSZ JAN
  15. BONAR JAN
  16. BIEGANOWSKI PIOTR
  17. KALETA
  18. PAŁYSIEWICZ
  19. PATURA
  20. 7 P. I KAPRAL WYRWICZ ROMAN
  21. UŁANÓW SZWADRON ST. UŁAN LIPCZYŃSKI STEFAN
  22. MYSZKIEWICZ WŁODZIMIERZ
  23. DOBROGOWSKI JERZY
  24. KRUSZEWSKI STANISŁAW
  25. PANIECKI WACŁAW
  26. SZWADRON KAPRAL ROZKAŁ ANTONI
  27. UŁAN TRUS TOMASZ
  28. KOZŁOWSKI STANISŁAW
  29. 2 PP.LEG I KOMP LEGIONISTA CYBULA JÓZEF
  30. I KOMP BIAŁEK JÓZEF
  31. KUBIAK WAWRZYNIEC
  32. DZIUBA WŁADYSŁAW
  33. PRZEPIÓRKA STEFAN
  34. PIWOWARSKI WINCENTY
  35. PATURA PIOTR
  36. III KOMP. GZYMANOW ANTONI
  37. ALEKSANDEREK WLADYSŁAW
  38. NIKA JAN
  39. GOŁYGOWSKI ADAM
  40. KĘDZIRA STANISŁAW
  41. IV KOMP. NOWAK STANISLAW
  42. MULARCZYK WŁADYSŁAW
  43. ORSINIAK JAN
  44. BARAN STEFAN
  45. SUWALSKI II KOMP. STRZELEC CZUPER LEON

Tablice na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie z upamiętnionymi walkami o Lidę

Walki żołnierzy polskich o Lidę zarówno te z kwietnia 1919 roku, jak i późniejsze – z września 1920 roku – wieńczące zwycięstwo Polaków w wojnie polsko-bolszewickiej, zostały upamiętnione na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie napisem na jednej z tablic: „LIDA 16 IV 1919 − 28 IX 1920”.

Jak się niedługo okazało, polskie zwycięstwo w Lidzie w kwietniu 1919 roku nie przyniosło trwałych skutków. Już latem 1920 roku zmierzająca w kierunku Warszawy nawałnica bolszewicka ponownie zajęła miasto. Na szczęście trwało to krótko, gdyż 30 września 1920 roku Wojsko Polskie ostatecznie ustanowiło w Lidzie władzę niepodległej Rzeczypospolitej. Ale porządek ten obowiązywał, niestety, tylko do 17 września 1939 roku.

Znadniemna.pl/kurierostrowski.pl/wikipedia.org

 

17 kwietnia 2024 roku przypada 105. rocznica powrotu Lidy do Rzeczypospolitej. Właśnie w tym dniu 105 lat temu wojsko polskie wyzwoliło miasto od bolszewików. To się odbyło wysiłkiem nie tylko żołnierza polskiego, lecz z udziałem ludności polskiej powiatu lidzkiego, reprezentowanej przez oddziały samoobrony. W ciągu 123

Litewska Sejmowa Komisja Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony przyjęła propozycję dotyczącą ograniczenia wyjazdów Białorusinów i Rosjan do ojczyzny. Zdecydowano, że zezwolenie na tymczasowy pobyt zostanie anulowane w przypadku, jeżeli obywatele będą wracać do Rosji czy Białorusi częściej niż raz na trzy miesiące, a wyjazdy będą stanowiły zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Litwy.

Były minister ochrony kraju Arvydas Anušauskas poparł opcję kompromisową. Jego zdaniem, propozycja ta nie rozwiąże jednak problemów, jakie stwarzają obywatele państw trzecich przybywający na Litwę tranzytem przez Rosję.

– Myślę, że trzeba bardzo uważnie przyjrzeć się obecnej sytuacji. Rozumiem, że tego nie wystarczy, a przepływ jest duży,wręcz nadmierny i stwarza dodatkowe ryzyka – podkreślił.

Komisja nie poparła jednak inicjatywy konserwatysty Audroniusa Ažubalisa. Polityk zasugerował, że obywatelom Rosji i Białorusi, jeśli w ciągu ostatnich 12 miesięcy przyjeżdżali do kraju częściej niż raz na kwartał, groziłoby im odebranie zezwolenia na pobyt na Litwie.

Na odbytym w zeszłym tygodniu posiedzeniu Litewskiej Sejmowej Komisja Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony przedstawiciele Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego proponowali z kolei ograniczenie wyjazdów Białorusinów do ojczyzny do jednego w roku.

Znadniemna.pl za Lrt.lt

Litewska Sejmowa Komisja Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony przyjęła propozycję dotyczącą ograniczenia wyjazdów Białorusinów i Rosjan do ojczyzny. Zdecydowano, że zezwolenie na tymczasowy pobyt zostanie anulowane w przypadku, jeżeli obywatele będą wracać do Rosji czy Białorusi częściej niż raz na trzy miesiące, a wyjazdy będą stanowiły

Przedostatnie z dwóch, funkcjonujących jeszcze, przejść granicznych na białorusko-litewskiej granicy w Soleczniki/Bieniakonie może przestać działać już w maju tego roku. Pisze o tym rosyjski dziennik Kommiersant, powołując się na opinię dyrektora rosyjskiego przedstawicielstwa międzynarodowej firmy logistycznej FM Logistic Jarosława Biełousowa.

Ekspert wskazuje, iż obecnie samochody ciężarowe, przekraczające granicę przez białorusko-litewskie przejścia Kamienny Łog/Miedniki oraz Bieniakonie/Soleczniki czekają w kolejce do wjazdu na Białoruś przez 5-6 dni. Termin oczekiwania na przekroczenie granicy w przeciwnym kierunku wynosi z kolei nawet 20 dni.

Nie o wiele lepiej sytuacja z przekroczeniem granicy Unii Europejskiej wygląda białorusko-polskiej granicy.

Długie oczekiwanie spowodowało nawet podwójny wzrost kosztów przewozów towarów między Unią Europejską, a unią celną Związku Białorusi i Rosji (ZBiR).

Kryzys przewozów ciężarowych przez granicę między Unii Europejskiej i ZBiR pogłębia się od zawieszenia przez Polskę ruchu na przejściu Kuźnica/Bruzgi. Zostało zamknięte w listopadzie 2021 roku w związku z kryzysem migracyjnym, a konkretnie po bezpardonowej, inspirowanej przez reżim Łukaszenki, próbie siłowego sforsowania przez nielegalnych migrantów przejścia w Kuźnicy i zaatakowania przez nich funkcjonariuszy polskiej Straży Granicznej. W lutym ubiegłego roku sytuacja na granicy pogorszyła się jeszcze bardziej. Polska postanowiła bowiem zawiesić funkcjonowanie przejścia Bobrowniki/ Brzostowica. Doszło też do tymczasowego zawieszenia ruchu na przejściu towarowym Kukuryki/Kozłowicze.

Tym razem stronie polskiej zależało na uwolnieniu Andrzeja Poczobuta, działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi i korespondenta polskich mediów, skazanego w sfingowanym procesie na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Łukaszenka na wieść o tym, że Polska mogłaby odblokować przejście w Bobrownikach, w zamian za uwolnienie Poczobuta, odpowiedział, że „człowieka na kawałek granicy nie wymieni”.

Proces izolowania się krajów UE od agresywnego sojuszu białorusko-rosyjskiego postępował w kolejnych miesiącach. Jesienią ubiegłego roku jedno ze swoich przejść na granicy z Białorusią zamknęła Łotwa. Większość przejść na granicy z Rosją zamknęła także przyjęta niedawno do NATO Finlandia, a od 1 marca bieżącego roku decyzją rządu Litwy wstrzymany został ruch na przejściach Ławaryszki/Katłouka i Rajgród/Przewałka.

Znadniemna.pl, fot.: gpk.gov.by

Przedostatnie z dwóch, funkcjonujących jeszcze, przejść granicznych na białorusko-litewskiej granicy w Soleczniki/Bieniakonie może przestać działać już w maju tego roku. Pisze o tym rosyjski dziennik Kommiersant, powołując się na opinię dyrektora rosyjskiego przedstawicielstwa międzynarodowej firmy logistycznej FM Logistic Jarosława Biełousowa. Ekspert wskazuje, iż obecnie samochody ciężarowe, przekraczające

16 kwietnia 1888 roku w Krakowie zmarł profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Zygmunt Wróblewski. Był polskim fizykiem, który jako pierwszy na świecie skroplił tlen, azot i tlenek węgla, a także wyznaczenia wartości krytycznych tych gazów oraz wielu innych. Wynalazca kaskadowej metody skraplania gazów.

Nasz bohater urodził się w Grodnie 28 października 1845 roku. Pochodził z licznej rodziny o skromnym statusie materialnym. Jego ojciec – Antoni Wróblewski – był radcą prawnym, matka – Karolina z domu Mańkowska – urodziła jedenaścioro dzieci, z których ośmioro wychowała i wyprowadziła w dorosłe życie. Była ich nauczycielem, przygotowującym do nauki w gimnazjum, a także wychowawcą wpajającym dzieciom miłość do Ojczyzny, zainteresowanie sztuką i historią Polski.

Edukację na poziomie gimnazjalnym Zygmunt Wróblewski odbył w rodzinnym mieście – Grodnie i zwieńczył ten etap swojego życia srebrnym medalem oraz uzyskaniem prawa pierwszeństwa przy ubieganiu się o stanowisko w służbie państwowej. Z przywileju jednak nie skorzystał, gdyż postanowił kontynuować naukę na Wydziale Fizyczno-Matematycznym Uniwersytetu św. Włodzimierza w Kijowie.

Kilka miesięcy po rozpoczęciu przez Zygmunta studiów wybuchło powstanie styczniowe, które w Kijowie upadło w ciągu tygodnia, ale nasz bohater zdążył przyłączyć się do powstańców. Patriotyczny zryw rodaków zakończyły represje i zesłania, które nie ominęły niespełna osiemnastoletniego Wróblewskiego.

Zesłanie na Syberię

Zygmunt Wróblewski został aresztowany 23 lipca 1863 roku po czym osadzono go w więzieniu śledczym w Wilnie, skąd przeniesiono do więzienia w rodzinnym Grodnie. Młody wiek uchronił  powstańca od kary śmierci, ale sam on został zesłany na Syberię. Niewiele wiadomo o jego życiu w tym okresie. Źródła wskazują, że powrócił z zesłania w 1869 roku na mocy amnestii, ogłoszonej przez cara Aleksandra II. Siłę do przetrwania katorgi dały Zygmuntowi marzenia o pracy naukowej. Po powrocie z zsyłki, nie mógł jednak kontynuować nauki na terenie Imperium Rosyjskiego. Pozostawały mu zatem tylko uczelnie zagraniczne.

Studia w Berlinie

Zdecydował się na studia w Berlinie. Napotkał jednak na niespodziewaną przeszkodę -zdiagnozowano u niego postępująca krótkowzroczność, grożąca całkowitą utratą wzroku. Mężczyzna poddał się kilku operacjom oczu. W okresie rekonwalescencji nie chciał dłużej odkładać studiów, dlatego w charakterze wolnego słuchacza uczestniczył wykładach na Uniwersytecie Berlińskim. W tym okresie poznał takie sławy niemieckiej fizyki, jak: Heinrich Magnus (1802–1870), Heinrich Dove (1803–1879) czy Johann Poggendorf (1796–1877). Z kolei podczas pobytu zdrowotnego w Szwajcarii w 1870 roku – osobiście zetknął się z Rudolfem Clausiusem (1822–1888), profesorem uniwersytetów w Zurychu i Bonn, jednym z twórców zasad termodynamiki.

Z Rudolfem Clausuisem, a także Gustavem Kirchhoffem (1824–1887) oraz Friedrichem Humboldtem (1769–1859) młody uczony rozmawiał na temat swojej teorii wzbudzenia elektryczności. Nie spotkała się ona jednak z uznaniem doświadczonych naukowców. Zachęcony  został wszakże do jej sprawdzenia na drodze doświadczeń. Tu przeszkodę dla badacza stanowiły ograniczenia finansowe. Nie stać go było na zorganizowanie pożądanego laboratorium do prac eksperymentalnych. W związku z tym, Zygmunt zdecydował się na oryginalne rozwiązanie. Postanowił napisać listy do kierowników katedr fizyki w Niemczech, z prośbą o przyjęcie go do pracy w charakterze asystenta. Zamiast wynagrodzenia oczekiwał jedynie możliwości prowadzenia własnych prac w laboratorium. Na jego liczne zapytania odpowiedział tylko Philip von Jolly (1809–1884), następca Georga Ohma (1789–1854) na katedrze fizyki Uniwersytetu w Monachium.

Kariera w Monachium

Wróblewski skorzystał z zaproszenia prof. Jolly’ego i rozpoczął  w Monachium błyskawiczną karierę uczonego-fizyka. Przyjechał na uczelnię w 1872 roku, a już rok później przygotował w języku niemieckim dysertację doktorską pt. „Poszukiwania nad wzbudzaniem elektryczności przez środki mechaniczne”. Choć z jego pracy faktycznie nie wynikały żadne nowe prawa o charakterze ogólnym, przyniosła mu ona najwyższą pochwałę summa cum laude oraz stopień doktora Uniwersytetu Monachijskiego, który otrzymał w1874 roku. Dzięki wynikom, osiągniętym podczas studiów doktoranckich, grodnianin mógł otrzymać na monachijskiej uczelni habilitację bez kolokwium, zdecydował się jednak na opuszczenie Monachium i kontynuowanie swojego rozwoju naukowego na innych uczelniach. W ten sposób były zesłaniec i ubogi asystent naukowy zakończył najtrudniejszy okres swojego życia, podczas którego zarabiał na kawałek chleba „pisywaniem bezimiennych artykułów do gazet”.

Instytut fizyki w Strasburgu

Profesor Jolly, z uwagi na wybitne uzdolnienia, a także ambicje swojego ucznia, pragnął zapewnić mu jak najlepsze warunki do prowadzenia badań naukowych. Rekomendował go więc Augustowi Kundtowi (1839–1894), ówczesnemu kierownikowi katedry fizyki na Uniwersytecie w Strasburgu, przejętemu procesem rozbudowy Instytutu Fizyki. Wróblewski przeniósł się do Strasburga w 1784 roku. Tutaj mógł korzystać z bardzo dobrej infrastruktury laboratoryjnej, pełniąc jednocześnie zadania asystenta kierownika instytutu. Warto dodać, że wychowankiem doskonałego pedagoga Kundta i jego szkoły fizyki doświadczalnej był rówieśnik Wróblewskiego, odkrywca promieni X – Wilhelm Röntgen (1845–1923).

W okresie strasburskim umysłem polskiego naukowca zawładnął problem dyfuzji gazów przez ciała pochłaniające. Skonstruował zatem przyrząd do pomiaru dyfuzji gazów (dyfuzjometr) z wykorzystaniem membrany kauczukowej. Za pomocą tego urządzenia badał zależność pomiędzy prędkością dyfuzji oraz ciśnieniem dyfundującego dwutlenku węgla i wodoru. W toku badań stwierdził, że prędkość dyfuzji dwutlenku węgla przez błonę kauczukową jest proporcjonalna do ciśnienia gazu oraz wykazał, że prędkość dyfuzji wodoru była 3,6 razy większa niż prędkość dyfuzji dwutlenku węgla. Wyniki badań Zygmunta Wróblewskiego zostały wysoko ocenione przez niemieckie środowisko naukowe i umożliwiły uczonemu habilitację, którą uzyskał w 1876 roku  na podstawie pracy „O dyfuzji gazów przez ciała pochłaniające”.

O wartości dokonań naukowych Zygmunta Wróblewskiego świadczyła ponadto bardzo dobra recenzja autorstwa Jamesa Maxwella (1831–1879), największego fizyka teoretycznego XIX wieku, która ukazała się na łamach prestiżowego pisma naukowego „Nature”. Jako ciekawostkę warto nadmienić, że w polskim świecie naukowym pojawiły się wówczas nieprzychylne i bardzo krytyczne recenzje prac Wróblewskiego. Jedną z nich napisał Ludwik Birkenmajer (1855–1929), późniejszy wybitny historyk nauk ścisłych. Mimo surowych ocen, uznał on ostatecznie, że wyniki badań Wróblewskiego posiadają „niezaprzeczenie wysoką wartość naukową”. Między uczonymi zawiązała się nić przyjaźni, a sama polemika przyczyniła się do większej rozpoznawalności Wróblewskiego, jako fizyka na rodzimym gruncie.

Dwuletnia podróż naukowa

Po zwolnieniu przez Röntgena katedry fizyki i matematyki Akademii Rolniczej w Hohenheim pod Stuttgartem, prof. Jolly zaproponował na to miejsce kandydaturę Zygmunta Wróblewskiego. Przeszkodą okazało się jednak polskie pochodzenie naukowca. Wróblewski pragnął jednak rozwijać się w zagranicznych ośrodkach naukowych. Napisał więc podanie do Komitetu Stypendialnego Akademii Umiejętności o przyznanie mu stypendium im. Śniadeckich z funduszu Seweryna Gałęzowskiego. Stypendium otrzymał za drugim podejściem – w 1880 roku. Uzyskane środki pozwoliły uczonemu na odbycie dwuletniej podróży naukowej do cenionych centrów ówczesnego świata fizyki, z których najważniejsze znajdowały się w Paryżu i Londynie. Podczas krótkiego pobytu w Niemczech nasz krajan studiował zatem  metody fotometryczne, w paryskich laboratoriach fizycznych poznawał nowoczesne przyrządy naukowe do badań ścisłych, a w Wielkiej Brytanii zwiedził laboratoria Fredericka Guthriego (1833–1886) w Royal School of Mines w Londynie, Williama Adamsa (1836–1915) w King’s College czy Roberta Cliftona (1836–1921) w Claredon Laboratory w Oxfordzie.

Powrót do Polski

Po 13 latach emigracji Wróblewski powrócił do kraju z nominacją na profesora fizyki doświadczalnej i kierownika katedry na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Był doskonale przygotowany do objęcia tego stanowiska. Właśnie poznał aktualne kierunki rozwoju fizyki w Europie. Sprecyzował więc sobie własny temat do badań, do których posiadał potrzebną aparaturę, przywiezioną ze sobą do Krakowa.

W Krakowie Wróblewski zamieszkał w skromnym mieszkaniu przy ulicy Brackiej. Z energią zabrał się do urządzania swojego laboratorium. Już w styczniu 1883 roku gościł pracowników wydziału na posiedzeniu w swojej pracowni fizycznej, na której demonstrował sprowadzoną aparaturę i mówił o swoich zamierzeniach naukowych. Wtedy właśnie zetknął się z chemikiem Karolem Olszewskim, profesorem nadzwyczajnym w zakładzie chemii.

Sukces duetu naukowego

W lutym 1883 roku Wróblewski i Olszewski rozpoczęli wspólną pracę nad skropleniem powietrza.

Sukces przyszedł natychmiast. 29 marca 1883 roku, jako pierwszym na świecie udało im się skroplić tlen. Dwa tygodnie później panowie skroplili azot, a wkrótce potem również tlenek węgla. Sukces sprawił paradoksalnie, że najsłynniejszy polski duet naukowy rozpadł się już po dwóch miesiącach współpracy, odkąd panowie woleli pracować oddzielnie od siebie. Niezależnie od siebie próbowali skroplić wodór, kolejny gaz którego nikomu nie udało się wcześniej skroplić, ale tym razem bez powodzenia. Konflikt między uczonymi przeniósł się, niestety, w przestrzeń publiczną. Wróblewski, jako przybysz, poczuł się  w Krakowie nieco wyobcowany, gdyż nie miał tutaj zbyt wielu przyjaciół.

Nie przeszkodziło to jednak Wróblewskiemu w umacnianiu pozycji w krakowskim środowisku naukowym. Jeszcze w 1883 roku został członkiem Akademii Umiejętności, a w 1886 roku – dziekanem Wydziału Filozoficznego. Pełniąc funkcję dziekana miał zaszczyt osobiście wręczyć dyplom doktora honoris causa arcyksięciu Rudolfowi, podczas wizyty następcy cesarskiego tronu na Uniwersytecie w kwietniu 1887 roku. Zdobywał też uznanie za granicą. Akademia Wiedeńska przyznała mu nagrodę A. Baumgartnera – jak napisano w uzasadnieniu – „za prace, które w ostatnim trzechleciu najbardziej posunęły fizykę do przodu”. Uczonego powołano także do Komitetu Naukowego wielkiej Międzynarodowej Wystawy Elektryczności w Wiedniu. Ponadto został członkiem honorowym szwajcarskiego Towarzystwa Fizyczno-Przyrodniczego w Genewie.

Zginął dla nauki

Intensywną działalność naukową naszego krajana przerwało dramatyczne wydarzenie. Wróblewski miał zwyczaj długo pozostawać w swoim laboratorium. Zdarzyło się to również, późnym wieczorem, w niedzielę 25 marca 1888 roku. Prawdopodobnie, bo nie udało się ustalić szczegółów, Wróblewski zasnął, pracując przy lampie naftowej. Być może  we śnie potrącił lampę, rozlała się płonąca nafta i zapaliło się ubranie uczonego. W płonącym ubraniu zdążył jeszcze wybiec na podwórze Collegium Physicum, gdzie ugasili go dwaj przypadkowi studenci. Poparzenia okazały się jednak bardzo rozległe. Mimo leczenia i wyjątkowej opieki, Zygmunt Wróblewski, wybitny uczony-fizyk rodem z Grodna, zmarł 16 kwietnia 1888 roku, w wieku 43 lat.

Na granitowej płycie jego grobu na cmentarzu Rakowickim w Krakowie wyryto napis: „Cierpiał za Ojczyznę – Zginął dla nauki”. Nazwiskiem naszego krajana nazwany został jeden z kraterów na Księżycu.

Grób prof. Zygmunta Wróblewskiego na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Fot.: Wikimedia Commons

W listopadzie 2021 roku doczesne szczątki Zygmunta Wróblewskiego, uroczyście przeniesiono do krypty Panteonu Narodowego w kościele św. Piotra i Pawła w Krakowie.

Znadniemna.pl/Instytut Historii Nauki PAN/panteonnarodowy.org

16 kwietnia 1888 roku w Krakowie zmarł profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Zygmunt Wróblewski. Był polskim fizykiem, który jako pierwszy na świecie skroplił tlen, azot i tlenek węgla, a także wyznaczenia wartości krytycznych tych gazów oraz wielu innych. Wynalazca kaskadowej metody skraplania gazów. Nasz bohater urodził się w

 W Polsce powstanie mural, poświęcony dziennikarzowi i działaczowi polskiej mniejszości na Białorusi, Andrzejowi Poczobutowi oraz białoruskim obrońcom praw człowieka Marfie Rabkowej i Alesiowi Bielackiemu. Taką informację opublikował Zjednoczony Gabinet Przejściowy białoruskiej opozycji.

Mural stworzą polscy twórcy we współpracy z białorusko-polską społecznością artystyczną. Projekt został już omówiony na spotkaniu przedstawicielki ds. odrodzenia narodowego w Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym Aliny Kouszyk i wicedyrektorki Stowarzyszenia Amnesty International Polska, Anny Kulikowskiej.

Według Kouszyk mural powstanie w miejscu, w którym obecnie znajduje się graficzne upamiętnienieNagroda z wizerunkiem tylko jednego białoruskiego więźnia politycznego – laureata Pokojowej Nagrody Nobla i twórcy Centrum Obrony praw Człowieka „Wiasna” Alesia Bialackiego.

„Ale od momentu jego (muralu – red.) pierwszego pojawienia się, zaszło wiele zmian – Alesia wtrącono do więzienia. Dlatego stworzymy bardziej aktualny mural, poświęcony trzem wybitnym postaciom białoruskiego ruchu demokratycznego” – zaznaczyła Kouszyk.

Według niej, celem  inicjatywy jest opowiedzenie światu “o trzech Białorusinach, którzy nawet za kratami dają przykład odwagi, twardej postawy obywatelskiej i wierności wartościom demokratycznym”.

„Dzisiaj, jak nigdy ważne jest przyciąganie uwagi do sytuacji w naszym kraju (na Białorusi – red.) wykorzystując do tego wszystkie dostępne środki” – podkreśliła białoruska działaczka opozycyjna.

We wrześniu ubiegłego roku próbę upamiętnienia Andrzeja Poczobuta w muralu podejmowała już Fundacja Młode Kresy (na zdjęciu).

Znadniemna.pl za Zjednoczony Gabinet Przejściowy, fot.: Euroradio.fm

 

 W Polsce powstanie mural, poświęcony dziennikarzowi i działaczowi polskiej mniejszości na Białorusi, Andrzejowi Poczobutowi oraz białoruskim obrońcom praw człowieka Marfie Rabkowej i Alesiowi Bielackiemu. Taką informację opublikował Zjednoczony Gabinet Przejściowy białoruskiej opozycji. Mural stworzą polscy twórcy we współpracy z białorusko-polską społecznością artystyczną. Projekt został już omówiony

Skip to content