HomeStandard Blog Whole Post (Page 101)

434 lata temu, 23 maja 1588 roku,  w krypcie Katedry Wawelskiej pod kaplicą mariacką został pochowany Stefan Batory. Król zmarł w Grodnie 12 grudnia 1586 roku. Przyczyną zgonu była najprawdopodobniej przewlekła niewydolność nerek.

Nagrobek Stefana Batorego, rycina Fryderyka Dietricha, 1822–1827; Biblioteka Narodowa

Ciało królewskie, sprowadzone z Grodna w trumnie cynowej, złożono najpierw w Łobzowie, skąd kondukt ruszył w kierunku Krakowa. Naprzeciw wyszły mu z Kleparza wszystkie procesje, „każdy swoim zwyczajem i obrzędem”. Jak podawał współczesny opis funeralnej celebry, „był to dzień bardzo gorący”. Trumnę postawiono przed kościołem św. Floriana, gdzie „mszę najpierwszą odprawowali”. Następnie żałobny orszak ruszył w miasto, a „póki stawało świec, dawano każdemu”. Za duchowieństwem i ubogimi jechali chorążowie ziemscy, koronni i litewscy, za którymi niesiono 40 mar „pod rozmaitego złotogłowiu przykryciem”. Dalej masztalerze prowadzili 30 koni okrytych czarnym suknem. Po nich postępowali konno: Tereus Weselin, „miłośnik króla Stefana”, w zbroi, z obnażonym mieczem w ręku; pan Stojowski w zbroi, niosąc „drzewce czarne, magierkę pod pierzem białym”, oraz „Węgrzyn na bardzo cudnym koniu”, z tarczą. Osobę zmarłego prezentował podstoli Srzeniawa, „w szacie króla Stefana”.

Po królewskiej kapeli i muzykach, śpiewających „bardzo żałośnie psalmy łacińskie”, szedł dwór Zygmunta III Wazy, panowie koronni i litewscy oraz posłowie pruski i brandenburski. Następnie niesiono insygnia koronne, poprzedzając wóz zaprzężony w 12 koni „pod czarnym aksamitem” z ciałem królewskim, otoczonym setką dworzan, trzymających zapalone świece. Za wozem postępowali: król Zygmunt III i królowa Anna Jagiellonka, królewna szwedzka Anna Wazówna oraz kardynał Jerzy Radziwiłł, poseł papieski, trzech marszałków oraz dwóch braci Batorych – kardynał Jerzy i Baltazar. Pochód zamykali królewscy drabanci, hajducy, „panie wojewodziny krakowskie” i fraucymer. „I tak ciało na zamek krakowski zaprowadzili – czytamy  w relacji. – (…) W trumnę dębową trumnę cynową z ciałem ułożyli, która bardzo osobliwą robotą była w Gdańsku urobiona, cudnymi kunszty odlewana. Była też w tej trumnie po boku uczyniona tabliczka pod szkłem, malowana twarz króla Stefana własna jako żywa (…). Pochowano ciało za wielkim ołtarzem, na zamku w kościele w kaplicy i nowy grób, z gruntu murowany, w którym leży w tejże trumnie cynowej Batory Stefan I, król Polski”. Dwa dni następne, 24 i 25 maja, przeznaczono na obejście pięciu krakowskich kościołów, w których odprawiono egzekwie, oraz na odprawienie mszy i wygłoszenie kazania na zamku wawelskim.

Trumnę króla Stefana otworzono w 1877 r. Według relacji, zamieszczonej w „Kalendarzu Krakowskim na rok 1878”, leżąca na aksamitnej poduszce sczerniała czaszka Batorego zachowała się dość dobrze, „z wąsem i brodą brunatnego koloru”; na niej widać było zzieleniałą miedzianą („a pewniej ze srebrnej blachy”) koronę, obok berło i jabłko. „Ciała, nawet rąk, nie widać – okrywa je bowiem kapa ze złotogłowiu, snać na tle pąsowym dzianego, brzegami tak na siebie zsunięta, że nie widać będącego zapewne pod nią spodniego ubrania. Nie odsłaniano tej kapy, nie dotykając zwłok. Od kolan chmiel”. Stan królewskich szczątków niewiele zmienił się do czerwca 1930 r., gdy trumnę otwarto ponownie w celu konserwacji cynowych trumien.

31 marca 2015 roku w obecności kard. Stanisława Dziwisza i konsul Republiki Węgierskiej w Krakowie dr Adrienne Körmendy został w katedrze na Wawelu otwarty grobowiec króla Stefana Batorego. Po odmówieniu modlitw sarkofag króla został odsłonięty, by można było go zabrać do pracowni konserwatorskiej. Po dziewięciu miesiącach prac zakończyła się konserwacja sarkofagu króla Stefana Batorego.  Jeden z najpiękniejszych cynowych grobowców w Polsce był w katastrofalnym stanie. Obecnie wygląda tak, jak podczas pogrzebu władcy ponad czterysta lat temu. Na wieko wrócił po latach portret władcy.

Stefan Batory (1533-1586), książę węgierskiego Siedmiogrodu, był królem Polski w latach 1576-1586. 1 maja 1576 r. poślubił w katedrze wawelskiej Annę Jagiellonkę. Został też wówczas koronowany przez bp. Stanisława Karnkowskiego na króla Polski. Zmarł 12 grudnia 1586 r. w Grodnie. 

Opr. IT-P/Znadniemna.pl/Fot: Jacek Bednarczyk/PAP

434 lata temu, 23 maja 1588 roku,  w krypcie Katedry Wawelskiej pod kaplicą mariacką został pochowany Stefan Batory. Król zmarł w Grodnie 12 grudnia 1586 roku. Przyczyną zgonu była najprawdopodobniej przewlekła niewydolność nerek. [caption id="attachment_56523" align="alignnone" width="751"] Nagrobek Stefana Batorego, rycina Fryderyka Dietricha, 1822–1827; Biblioteka Narodowa[/caption] Ciało

Polska wspiera i będzie wspierać Ukrainę; nie spocznę, dopóki Ukraina nie stanie się członkiem UE w pełnym tego słowa znaczeniu – zadeklarował prezydent Andrzej Duda w orędziu wygłoszonym w Radzie Najwyższej Ukrainy. Podziękował Ukraińcom za obronę Europy „przed najazdem nowego rosyjskiego imperializmu”.

Prezydent Duda wystąpił w niedzielę w Radzie Najwyższej Ukrainy jako pierwszy zagraniczny przywódca od czasu wybuchu wojny. Jego przemówieniu przysłuchiwał się m.in. prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

„Jestem dziś w pięknym, dumnym Kijowie, stolicy wolnej, niepodległej, demokratycznej Ukrainy, która prawie od 90 dni stawia bohaterski opór barbarzyńskiej agresji” – rozpoczął swe wystąpienie polski prezydent i przypomniał, że w Kijowie złożył wizytę 23 lutego, dzień przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji, by wspierać ten kraj i jego naród, a także by zapewnić, że Polska nigdy nie zostawi Ukrainy samej.

Kolejną wizytę – jak wspominał – złożył w Kijowie w połowie kwietnia, by rozmawiać o pomocy dla Ukrainy. „Podczas tamtej wizyty w Kijowie byłem także w Borodziance i w Irpieniu. Na własne oczy widziałem ślady zbrodni, ogrom ludzkiego nieszczęścia, cierpienie, ból, zburzone domy, niewyobrażalną tragedię waszego narodu” – podkreślił Andrzej Duda.

„Wiem, jak strasznych czynów dopuścili się w Buczy i innych miejscach barbarzyńscy najeźdźcy. Muszą za to odpowiedzieć przed międzynarodowymi trybunałami; to rzecz konieczna, jeżeli świat ma być światem sprawiedliwym i wolnym” – dodał polski prezydent. Zaznaczył, że pomimo „wielkich zniszczeń, strasznych zbrodni, wielkiego cierpienia, którego każdego dnia doświadcza ukraiński naród, rosyjscy najeźdźcy nie złamali go. „Nie złamali was, nie udało im się to i wierzę w to głęboko, że nigdy im się to nie uda. Chcę to dziś powiedzieć z całą mocą: wolny świat ma dziś twarz Ukrainy” – oświadczył prezydent.

Podziękował za zaszczyt przemawiania w miejscu gdzie – jak mówił – „bije serce wolnej, niepodległej i demokratycznej Ukrainy”. Prezydent podkreślił, że to ogromny przywilej i wyróżnienie, które traktuje jako wielki gest przyjaźni wobec Polski i Polaków.

Andrzej Duda oddał też hołd ukraińskim żołnierzom, którzy od blisko trzech miesięcy bronią swego kraju. „Zwracam się do waszych żołnierzy, do żołnierzy ukraińskich, walczących w siłach zbrojnych Ukrainy, Gwardii Narodowej, jednostkach obrony terytorialnej, do bohaterskich obrońców Mariupola, również tych, którzy przebywają obecnie w rosyjskiej niewoli, i do tych, którzy na całej linii frontu stawiają zaciekły opór najeźdźcom – jesteście bohaterami Ukrainy, ale jesteście też bohaterami Polski, Europy i całego świata. Dziękujemy wam z całego serca” – podkreślił prezydent. „Przyjmijcie nasz wielki szacunek” – dodał.

„Z całego serca dziękuję, w imieniu narodu polskiego, dziękuję za wasz opór, za wasze poświęcenie, za waszą odwagę, za wasze umiłowanie wolności i ojczyny. To ono będzie źródłem waszego zwycięstwa. Wierzymy w to głęboko” – podkreślił.

Zwrócił zarazem uwagę, że przed wybuchem wojny wiele państw, ekspertów i światowe media przewidywały, że będzie ona szybka, a Kijów upadnie w trzy dni. „Nie mogli się bardziej pomylić. Nie upadł ani w trzy dni, ani w 33 dni, ani w 53, ani w 83 dni i nie upadnie. Nie upadnie, nie mam co do tego żadnych wątpliwości” – podkreślił Duda.

Podziękował też ambasadorowi RP w Kijowie Bartoszowi Cichockiemu, który cały czas pozostaje na placówce. „Był tu w czasie bombardowań z wami i w czasie ataku na Kijów i jest tutaj ze mną. Dziękuję, panie ambasadorze, za godne reprezentowanie Rzeczypospolitej” – powiedział prezydent.

Andrzej Duda zapewnił w swym orędziu, że Ukraińcy, którzy uciekli do Polski przed wojną, są bezpieczni i będą mogli bezpiecznie wrócić do swego kraju, po tym, jak Ukraina pokona rosyjskiego okupanta. „Drodzy ukraińscy przyjaciele, chciałbym żebyście wiedzieli, że wasi bliscy, żony, rodzice, dzieci, wnuki, te miliony ludzi, które musiały wyjechać z Ukrainy także do Polski, uciekając dziś przed tragedią wojny, nie są dziś w naszym kraju uchodźcami, są naszymi gośćmi” – oświadczył Duda.

Prezydent przypomniał także słowa prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, że razem, Polaków i Ukraińców, jest ponad 80 milionów i że razem jesteśmy silniejsi. „Nie wolno nam tej szansy zmarnować” – dodał.

Jak mówił, „wrogowie wielokrotnie próbowali nas skłócić, skierować przeciwko sobie”. „Dziś także próbują, strasząc Polaków Ukraińcami i Ukraińców Polakami. Wykorzystując do tego bolesne tematy z naszej wzajemnej przeszłości, z naszej historii, ale to im się nie uda. Zbyt dobrze poznaliśmy te metody. Wiemy, że napięcia w relacjach polsko-ukraińskich służą tylko obcym interesom, a nam – Polakom i Ukraińcom – szkodzą” – ocenił prezydent.

Dodał, że oba narody łączą „długie wieki historii – historii wspaniałej”, ale – jak przyznał – „w wielu momentach także i bardzo trudnej”. „Popełniliśmy wzajemnie wiele błędów, za które zapłaciliśmy wysoką cenę. Mówił o tym na Ukrainie, we Lwowie, papież Jan Paweł II, wielki orędownik pokoju i pojednania polsko-ukraińskiego” – przypomniał Duda.

Przywołał też słowa papieża wypowiedziane podczas pielgrzymki do Lwowa, że „dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy będą gotowi stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to co dzieli, ażeby razem budować przyszłość opartą na wzajemnym szacunku, na braterskiej wspólnocie, braterskiej współpracy i autentycznej solidarności”. „Dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, wspólnie realizujemy to przesłanie i musimy je realizować nadal w oparciu o prawdę i wzajemny szacunek” – wskazał prezydent.

Za „swoisty paradoks” uznał fakt, że „tak wielkie zło, które wyrządzają na Ukrainie najeźdźcy wyzwoliło z drugiej strony tak wielkie dobro”. „Wierzę, że to dobro, te nawiązane przyjaźnie między milionami Polaków i Ukraińców sprawią, że będziemy dobrymi sąsiadami już na zawsze. To wielka dziejowa, historyczna szansa i to wielki, dziejowy, historyczny przełom” – zaznaczył prezydent.

Powiedział też, iż staje przed Radą Najwyższą Ukrainy jako prezydent Polski, by podziękować. „Do tej pory wy dziękowaliście. Mówicie, że Polska otworzyła granice dla 3,5 mln ukraińskich uchodźców i stała się domem dla ponad 2 mln z nich. To prawda. Mówicie, że Polska dała Ukrainie ogromną liczbę czołgów, transporterów opancerzonych, wyrzutni rakiet, broń i amunicję wartą ponad 2 mld dolarów, że cały czas powtarza innym, że Ukraina musi mieć wsparcie wolnego świata. To prawda” – stwierdził Duda.

„Mówicie, że Polska niesie pomoc i nie przestraszyła się rosyjskich, moskiewskich pogróżek. To też prawda. Mówicie, że Polska otworzyła swoją granicę i dała Ukraińcom takie same prawa, jakie posiadają Polacy i przyjęła do szkół wasze dzieci. I to też jest prawdą. Jednak to nie my jesteśmy bohaterami. To wy nimi jesteście” – oświadczył.

Prezydent podkreślał, że Polska wierzy w Ukrainę. „Dziękuję Wam za to, że bronicie Europy przed najazdem barbarzyństwa i nowego rosyjskiego imperializmu, że pokazujecie tyranom ich miejsce, że udowodniliście, że duch wolnego narodu jest silniejszy. Dziękuję za to z całego serca” – podkreślił Andrzej Duda. „Pokazałaś Ukraino, że jesteś – jak mówi twój hymn – kozackiego rodu. Jesteście wielcy” – zaznaczył.

Ocenił zarazem, że to nie Ukraińcy, ale świat zachodni „zdaje egzamin wiarygodności z tego, czy jego wartości naprawdę coś znaczą”. „Jeżeli dla świętego spokoju, interesów gospodarczych czy politycznych ambicji zostanie poświęcona Ukraina, choćby centymetr jej terytorium i kawałek suwerenności, będzie to olbrzymi cios nie tylko dla ukraińskiego narodu, ale dla całej wspólnoty Zachodu, nie mam co do tego żadnych wątpliwości” – powiedział Duda.

Jego zdaniem, czas i przyszłość Ukrainy pokażą, czy wartości świata zachodniego – demokracja, prawa człowieka i solidarność rzeczywiście coś znaczą. „Nie wolno nam dopuścić, by stały się tylko pustymi słowami, nie wolno nam do tego dopuścić. To wielka odpowiedzialność Zachodu wobec Ukrainy, to wielka odpowiedzialność wspólnoty międzynarodowej wobec naszego narodu i waszego państwa” – przekonywał prezydent.

Wskazał, że po Buczy, Borodziance i Mariupolu nie może być powrotu do formuły „business as usual” z Rosją. „Szanowne panie i panowie prezydenci, państwo premierzy, szanowni państwo posłowie do parlamentów całego świata, nie może być powrotu do +business as usual+. Uczciwy świat nie może tego zrobić, przechodząc do porządku dziennego nad zbrodnią, nad agresją, nad łamaniem podstawowych zasad” – powiedział Duda.

Jak zauważył, zachodni świat „zjednoczył się wokół Ukrainy”, w czym – jak dodał – duża zasługa Stanów Zjednoczonych i prezydenta USA Joe Bidena. „W sytuacji prawdziwego zagrożenia potwierdza się, że silne amerykańskie przywództwo jest nadal potrzebne światu. Mówię to w miejscu, z którego widać, że potrzebujemy więcej Ameryki w Europie zarówno w wymiarze wojskowym, jak i w tym wymiarze gospodarczym” – dodał prezydent.

Przyznał zarazem, że w Europie w ostatnim czasie „pojawiały się i pojawiają niepokojące głosy z żądaniami, żeby Ukraina uległa żądaniom Putina”. „Chcę powiedzieć jasno. Tylko Ukraina ma prawo decydować o swojej przyszłości. Tylko Ukraina ma prawo o sobie decydować” – oświadczył prezydent. Dodał, że „świat, wspólnota międzynarodowa, powinien domagać się od Rosji całkowitego wycofania się z terytorium Ukrainy, zaprzestania naruszania prawa międzynarodowego”.

„Nie ma mowy o żadnym negocjowaniu i decydowaniu ponad głowami Ukrainy. Nic o was bez was. Absolutnie. To żelazna zasada. I niech tak pozostanie” – podkreślił Andrzej Duda.

Przypomniał, że w kwietniu minęło 14 lat od szczytu NATO w Bukareszcie, na którym – jak mówił – mogły zapaść historyczne decyzje dające Ukrainie plan do członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim. „Gdyby wtedy posłuchano prezydenta Lecha Kaczyńskiego, prawdopodobnie nie doszłoby do agresji w 2014 roku, nie byłoby obecnej wojny, nie doszłoby do ogromu zniszczeń ludzkiego cierpienia, historia potoczyłaby się inaczej” – przekonywał prezydent.

Zauważył, że władze Polski od dawna ostrzegały przed „imperialnymi zapędami Rosji i Putina, przed chęcią odbudowy wpływów Związku Sowieckiego a może i carskiej Rosji, przed uzależnianiem od rosyjskich źródeł energii”. „Nie posłuchano nas, bagatelizowano nasze ostrzeżenia, byliśmy oskarżani o rusofobię. Dziś świat po cichu przyznaje, że mieliśmy rację, ale wierzcie mi, niezwykle gorzka to satysfakcja” – zaznaczył Andrzej Duda.

Według Dudy, to „powinien być wielki wyrzut sumienia dla niektórych europejskich liderów”. „Dlatego tak ważne jest, żeby dzisiaj nie powtarzać tych samych fatalnych błędów, które prowadzą do tylu nieszczęść” – podkreślił prezydent.

Andrzej Duda zapowiedział też aktywny udział w odbudowie Ukrainy ze zniszczeń wojennych. „Potrzebne są specjalne fundusze na odbudowę. Będę o tym rozmawiał już w najbliższych dniach ze światowymi przywódcami podczas szczytu w Davos (Światowego Forum Ekonomicznego)” – dodał.

Zaznaczył przy tym, iż Ukraina musi być odbudowana przede wszystkim na koszt agresora, bo „takie są wymogi dziejowej sprawiedliwości”. „Na koszt Federacji Rosyjskiej, która na Ukrainę napadła, burzy na Ukrainie domy, niszczy ukraiński przemysł, zabiera ukraińskie plony, zabija na Ukrainie ludzi. Powinna być odbudowywana przede wszystkim z reparacji wojennych, na ten cel w pierwszej kolejności należy przeznaczyć zamrożone w zachodnich bankach rosyjskie rezerwy walutowe, a te są ogromne” – powiedział. „To Rosja zrujnowała Ukrainę i to Rosja musi za to zapłacić” – oświadczył Duda.

Zadeklarował, że „Polska wspiera i będzie wspierać Ukrainę”. „Ja osobiście nie spocznę, dopóki Ukraina nie stanie się członkiem Unii Europejskiej w pełnym tego słowa znaczeniu” – obiecał polski prezydent. Przyznał też zarazem, iż zależy mu na tym, by Ukraina dołączyła do Inicjatywy Trójmorza, dzięki czemu – w jego ocenie – gremium to będzie znacznie silniejsze.

Andrzej Duda przekonywał, że jego wielkim pragnieniem i marzeniem – „i jako prezydenta Rzeczypospolitej, i po prostu, jako człowieka” – jest, aby Polska i Ukraina mogły budować wspólną przyszłość. „To wielce ważne nie tylko dla nas, ale przede wszystkim dla następnych pokoleń, dla naszych dzieci, dla naszych wnuków (…) jaka dalej, na następne wieki będzie nasza część Europy i jak będą tutaj mogli żyć ludzie – wierzę w to, że jako wolni, szczęśliwi, samorządzący się, tacy, którzy budują przyszłość, rozwijają się, mogą realizować swoje ambicje” – podkreślił Duda.

Prezydent przypomniał, że Polska, jako pierwsze państwo, uznała niepodległość Ukrainy w 1991 roku. Dodał, że w 1992 r. „pierwsi nasi prezydenci – niepodległych wtedy w pełni krajów – podpisali traktat o dobrej współpracy, wzajemnym sąsiedztwie”. „Ale dziś, myślę, że można śmiało powiedzieć, że moment dziejowy na nowo kształtuje nasze relacje. To są fakty, o których mówiłem i którym chyba nikt nie jest w stanie zaprzeczyć. Nadszedł dzisiaj czas – w moim głębokim przekonaniu – na nowy, polsko-ukraiński traktat o dobrym sąsiedztwie” – dodał.

Jego zdaniem, traktat ten miałby uwzględnić wszystko to, „co razem zbudowaliśmy w naszych relacjach, choćby w ostatnich miesiącach”. „Obecna wojna pokazała też, jak bardzo niewystarczająca jest sieć połączeń drogowych, kolejowych, infrastrukturalnych łączących nasze państwa. Czas odrobić te zapóźnienia. Granica polsko-ukraińska ma łączyć, a nie dzielić” – podkreślił Duda.

„Niech jednym z trwałych znaków naszych relacji będzie szybka kolej, która połączy Kijów z Warszawą. Zbudujemy ją razem. Wierzę w to, że będziemy mogli to zrobić już w najbliższych latach” – zaznaczył.

Znadniemna.pl za PAP

Polska wspiera i będzie wspierać Ukrainę; nie spocznę, dopóki Ukraina nie stanie się członkiem UE w pełnym tego słowa znaczeniu - zadeklarował prezydent Andrzej Duda w orędziu wygłoszonym w Radzie Najwyższej Ukrainy. Podziękował Ukraińcom za obronę Europy "przed najazdem nowego rosyjskiego imperializmu". Prezydent Duda wystąpił w

Łukaszenka podpisał nowelizację białoruskiego kodeksu karnego, która przewiduje, że „usiłowanie przeprowadzenia aktu terrorystycznego” jest zagrożone karą śmierci. 

Nowa wersja Kodeksu Karnego RB rozszerza możliwość zastosowania kary śmierci, która na Białorusi jest wykonywana przez rozstrzelanie. Wcześniej najsurowszy wymiar kary był dopuszczany w przypadku najcięższych przestępstw, m.in. popełnienia aktu terroryzmu.

Sekretarz stanu USA Antony Blinken ocenił, że nowelizacja białoruskiego kodeksu karnego to „sianie strachu i zastraszanie” oraz „kontynuowanie represji” w kraju. Zmiana prawa zakłada, że kara śmierci będzie grozić za „usiłowanie przeprowadzenia aktu terrorystycznego”.

„To uderzenie w działaczy prodemokratycznych i tych, którzy sprzeciwiają się wojnie prowadzonej przez Rosję na Ukrainie” – napisał w oświadczeniu sekretarz stanu USA Antony Blinken i podkreślił, że USA stanowczo potępiają poprawki w białoruskim kodeksie karnym, które mają wejść w życie 29 maja.

„Są to działania autorytarnego przywódcy, który trzyma się władzy poprzez sianie strachu i zastraszanie” – stwierdził szef amerykańskiej dyplomacji, oskarżając jednocześnie przywódcę Białorusi Aleksandra Łukaszenkę o „kontynuowanie represji”.

Białoruś jest jedynym krajem w Europie i poradzieckiej Wspólnocie Niepodległych Państw, w którym nadal stosuje się karę śmierci. Nie można na nią skazać kobiet oraz mężczyzn poniżej 18. i powyżej 65. roku życia.

Znadniemna.pl/PAP

Łukaszenka podpisał nowelizację białoruskiego kodeksu karnego, która przewiduje, że "usiłowanie przeprowadzenia aktu terrorystycznego" jest zagrożone karą śmierci.  Nowa wersja Kodeksu Karnego RB rozszerza możliwość zastosowania kary śmierci, która na Białorusi jest wykonywana przez rozstrzelanie. Wcześniej najsurowszy wymiar kary był dopuszczany w przypadku najcięższych przestępstw, m.in. popełnienia

Delegacja z Polski upamiętniła wczoraj, 19 maja, we włoskiej miejscowości San Vittore del Lazio żołnierzy 2. Korpusu Polskiego poległych pod Monte Cassino. Oddano także hołd włoskim żołnierzom spoczywającym na Cmentarzu Wojennym w Mignano Monte Lungo.

W San Vittore del Lazio, przy jednym z dwóch szlaków bitewnych i komunikacyjnych nazywanych „Drogą do Piekieł”, prowadzących na pole walki o Monte Cassino, w połowie maja 1944 r. ulokowano miejsce tymczasowego pochówku poległych żołnierzy. Była to jedna z dwóch pierwszych nekropolii (druga była w miejscowości Acquafondata), gdzie chowano poległych pod Monte Cassino. W 1945 r. szczątki żołnierzy zostały przeniesione na Cmentarz Monte Cassino.

Uroczystości, które zorganizował Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz ambasador RP we Włoszech Anna Maria Anders, to część obchodów 78. rocznicy bitwy o Monte Cassino i 130. rocznicy urodzin generała Andersa.

Uczestniczyli w niej ostatni żyjący weterani 2. Korpusu Polskiego: kpt. Władysław Dąbrowski, Leon Piesowocki, ppłk Otton Hulacki oraz Marian Bajda, delegacja państwowa, w tym m.in. wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska (PiS), rzeczniczka PiS Anita Czerwińska, córka gen. Andersa, ambasador RP we Włoszech Anna Maria Anders, kombatanci innych formacji wojskowych, „tułacze dzieci”, działacze opozycji w PRL, harcerze, władze oraz mieszkańcy San Vittore del Lazio.

Burmistrz San Vittore del Lazio Nadia Bucci powiedziała: „Dziś jesteśmy tutaj, aby przypomnieć o bólu, cierpieniach, głodzie, jakie doświadczał naród polski i włoski w wyniku wybuchu II wojny światowej. Jesteśmy też tutaj, by celebrować ducha przyjaźni i by wspólnym głosem nawoływać do pokoju”.

„Dzisiaj Europa demokratyczna opowiada się jednym głosem i staje po stronie walczącej Ukrainy. Dlatego, że odrobiła lekcje historii. Wie, jak cenna jest wolność. Wie, jak cenny jest pokój i jak wysoki koszt często trzeba za te wartości zapłacić” – podkreśliła.

Wskazała, że „Polska, naznaczona jeszcze bardziej, niż inne kraje bolesnymi doświadczeniami wojny, przekuwa to na konkretną pomoc dla cierpiącego narodu ukraińskiego, przyjmując ponad 3 mln osób, które obecnie przebywają na terytorium Polski”. „Są to głównie kobiety, dzieci, osoby starsze. I nikt nie nazywa ich uchodźcami, ale gośćmi. Ten gest to wymowny dowód wielkości waszego narodu” – zaznaczyła burmistrz.

Szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk mówił podczas uroczystości, że „dzisiaj, w tym miejscu, spełnia się marzenie obecnych weteranów walk o niepodległość”. „Oni chcieli, aby pamięć o ich walce przetrwała, aby młodzi ludzie, następne pokolenia pamiętały o ich wysiłku, ich trudzie, ich poświęceniu, żeby następne pokolenia wiedziały, że wolność krzyżami grobów się mierzy” – podkreślił. Uroczystości uświetnił występ orkiestry wojskowej z Bydgoszczy, w wykonaniu której zabrzmiały m.in. słynne „Czerwone maki na Monte Cassino”.

Wskazał, że „dzisiaj to spotkanie, spotkanie dwóch pokoleń najstarszych i najmłodszych jest dowodem na to, że to marzenie walczących wtedy 78 lat temu, spełnia się – Italia i Polska są wolne, a młode pokolenie chce pamiętać”.

Polska delegacja złożyła także w popołudnie wizytę na Cmentarzu Wojennym w Mignano Monte Lungo oraz oddała hołd blisko 1000 spoczywającym na nim żołnierzom Królewskiej Armii Włoch, którzy zginęli w walce z Niemcami.

Znadniemna.pl za PAP

 

Delegacja z Polski upamiętniła wczoraj, 19 maja, we włoskiej miejscowości San Vittore del Lazio żołnierzy 2. Korpusu Polskiego poległych pod Monte Cassino. Oddano także hołd włoskim żołnierzom spoczywającym na Cmentarzu Wojennym w Mignano Monte Lungo. W San Vittore del Lazio, przy jednym z dwóch szlaków bitewnych

W dniu 16 maja Kościół katolicki w Polsce obchodzi święto św. Andrzeja Boboli, Prezbitera i Męczennika, Patrona Polski. 16 maja 2022 przypada 20. rocznica ustanowienia św. Andrzeja Boboli patronem Polski.

Jednym z głównych patronów Polski od 2002 roku jest św. Andrzej Bobola – jezuita, męczennik okresu potopu szwedzkiego i wojen kozackich XVII-wiecznej Polski, apostoł katolicyzmu na wschodnich kresach Rzeczpospolitej.

Urodził się 30 listopada 1591 r. w Strachocinie koło Sanoka. W wieku 20 lat wstąpił do zakonu jezuitów w Wilnie. W 1622 r. przyjął święcenia kapłańskie. Służył jako kaznodzieja, spowiednik oraz wychowawca młodzieży w Wilnie, Płocku, Warszawie, Łomży i Pińsku. Podejmował szczególne wysiłki na rzecz pojednania prawosławnych z katolikami. Był autorem słynnych ślubów lwowskich króla Jana Kazimierza z 1 kwietnia 1656 r., oddających Królestwo Polskie w opiekę Maryi.

Dzięki swojej działalności zyskał przydomek „apostoła Pińszczyzny”, „duszochwata” i „łowcy dusz”. Razem z kolejnymi przydomkami rosła nienawiść ze strony wyznających prawosławie Kozaków. W maju 1657 r. Kozacy napadli na Janów Poleski i dokonali rzezi wśród katolików i Żydów. Andrzeja Bobolę pochwycili w pobliskiej wiosce. Przywleczony końmi do Janowa, był torturowany, a następnie na rynku miejskim powieszony do góry za nogi i dobity szablą.

KOŚCIÓŁ PODWYŻSZENIA KRZYŻA W JANOWIE POLESKIM, W KTÓRYM OBECNIE ZNAJDUJE SIĘ FRAGMENT RELIKWII – ŻEBRO ŚW. ANDRZEJA BOBOLI

KAPLICZKA ŚW. ANDRZEJA BOBOLI PRZED KOŚCIOŁEM W JANOWIE POLESKIM

Nietknięte ciało Andrzeja Boboli

Jego ciało zostało złożone w Pińsku i zapomniane. Przyszły święty przypomniał jednak o swoim męczeństwie i w nocy z 16 na 17 kwietnia 1702 r. ukazał się rektorowi kolegium jezuickiego w Pińsku o. Marcinowi Godebskiemu. Nakazał mu odnalezienie swojego ciała w krypcie kolegium i przeniesienie do nowej trumny.

Po otwarciu okazało się, że ciało przyszłego patrona Polski pozostało nietknięte. Wieść o tym wydarzeniu rozeszła się po terenach Królestwa. Zaczęły napływać informacje o łaskach otrzymanych za pośrednictwem Andrzeja Boboli. W 1712 r. rozpoczął się w Pińsku proces informacyjny, pierwszy etap na drodze do beatyfikacji świętego. Prace te przerwała jednak kasata zakonu. Dopiero 30 października 1853 r. Pius IX wyniósł Andrzeja Bobolę do chwały ołtarzy.

Bobola w Moskwie

W 1922 r. władze radzieckie „walczące z zabobonem” przewiozły ciało świętego do Moskwy, gdzie wystawiano je w gmachu Wystawy Higienicznej Ludowego Komisariatu Zdrowia. Tam ze zdziwieniem odnotowano wzrost zainteresowania ekspozycją „osobliwości medycznych”. Po jakimś czasie zorientowano się, że wierni przychodzą do sali z ciałem błogosławionego oddawać mu cześć i modlić się prosząc o łaski, dlatego wkrótce przeniesiono jego ciało do magazynu.

Rząd Polski bezskutecznie starał się odzyskać relikwie Andrzeja Boboli. Pomogła dopiero interwencja Stolicy Apostolskiej i pomoc, jaką przekazała dotkniętej klęską głodu Rosji. Postawiony został jednak przez stronę rosyjską warunek, że podróż relikwii do Rzymu nie będzie przebiegać przez Polskę. W najgłębszej tajemnicy ciało Andrzeja Boboli zostało przez Odessę, Konstantynopol, Brindisi zawiezione do Rzymu i przekazane do kościoła jezuitów Il Gesú.

17 kwietnia 1938 r., w Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, papież Pius XI (Achilles Ratti) kanonizował Andrzeja Bobolę. Przed objęciem Stolicy Piotrowej Ratti pełnił m.in. posługę nuncjusza apostolskiego w Polsce. Jako jedyny przedstawiciel obcego korpusu dyplomatycznego pozostał w 1920 r. w zagrożonej atakiem armii bolszewickiej Warszawie (choć złośliwi mówią, że spóźnił się na ostatni pociąg). W dniu kanonizacji miał zapewne w pamięci obraz stolicy Polski i wiernych wznoszących gorące modlitwy o ocalenie kierowane do bł. Andrzeja Boboli.

Relikwie Boboli w Polsce

Przedłużeniem uroczystości kanonizacyjnych był tryumfalny przewóz relikwii św. Andrzeja z Rzymu do Polski w czerwcu 1938 r. Ciało świętego przebyło długą drogę przez Jugosławię, Węgry i Czechosłowację. Wzdłuż torów i na stacjach kolejowych tłumy wiernych klękały i witały powracającego do Polski jej przyszłego patrona. Specjalny pociąg 11 czerwca 1938 r. przekroczył granicę w Zebrzydowicach.

Trumna z relikwiami przez Kraków, Katowice, Poznań i Łódź trafiła do Warszawy, gdzie po dwóch dniach uroczystości znalazła swoje miejsce w kaplicy jezuitów przy Rakowieckiej 61. Srebrna trumna z ciałem świętego znajduje się w Warszawie po dziś dzień przed ołtarzem sanktuarium jego imienia.

Poniżej prezentujemy fotoreportaż z powrotu do Polski relikwii św. Andrzeja Boboli, który ukazał się w specjalnej jednodniówce wydanej z tej okazji w 1938 r., a także współczesne zdjęcia z warszawskiego sanktuarium.

Uroczysty akt kanonizacji w bazylice św. Piotra. Prokurator kanonizacji prosi siedzącego na tronie Piusa XI o zaliczenie bł. Andrzeja Boboli w poczet świętych

Papież Pius XI podczas uroczystości kanonizacyjnych

Trumna z relikwiami św. Andrzeja Boboli

Ojciec święty błogosławi wiernych zgromadzonych przed bazyliką św. Piotra

Relikwie św. Andrzeja Boboli w Krakowie. Na pierwszym planie widać abp. Adama Stefana Sapiehę, metropolitę krakowskiego (od 1946 r. kardynała)

Kapłan wyciąga rękę, aby dotknąć trumny z relikwiami. Wielu wiernych dotykało trumny książeczkami do nabożeństwa i innymi przedmiotami kultu

Trumna z relikwiami na dworcu w Katowicach

Prezydent Ignacy Mościcki kładzie Krzyż Niepodległości z mieczami na trumnie świętego

Procesja z relikwiami na pl. Unii Lubelskiej w Warszawie

Procesja z relikwiami na pl. Unii Lubelskiej w Warszawie

Liczne wota świadczą o ciągłej popularności i skutecznym wstawiennictwie świętego

Znadniemna.pl/pl.aleteia.org

W dniu 16 maja Kościół katolicki w Polsce obchodzi święto św. Andrzeja Boboli, Prezbitera i Męczennika, Patrona Polski. 16 maja 2022 przypada 20. rocznica ustanowienia św. Andrzeja Boboli patronem Polski. Jednym z głównych patronów Polski od 2002 roku jest św. Andrzej Bobola – jezuita, męczennik okresu

W stolicy Białorusi pojawił się pomnik Eustachego Tyszkiewicza – wybitnego polskiego i białoruskiego archeologa, historyka, kolekcjonera, badacza pradziejów ziem białoruskich i litewskich oraz działacza społecznego.

Pomnik polsko-białoruskiego uczonego wykonano w ramach projektu „Złoty pierścień białoruskiej nauki” i postawiono na terenie Narodowej Akademii Nauk. Białorusi. Wcześniej posągami upamiętniono tutaj Symeona Połockiego, Franciszka Skarynę oraz Kazimierza Siemienowicza.

Zespół apomnikowy z posągami białoruskich uczonych pt. „Złoty pierścień białoruskiej nauki”

Tablica upamiętniająca Eustachego Tyszkiewicza przy jego pomniku w Mińsku

Eustachy Tyszkiewicz hrabia herbu Leliwa (ur. 6 kwietnia 1814 w Łohojsku, zm. 27 sierpnia 1873 w Wilnie) był synem Piusa Tyszkiewicza, marszałka szlachty powiatu borysowskiego, i Augusty z Platerów. W 1855 został założycielem i dożywotnim prezesem Wileńskiej Komisji Archeologicznej. Był twórcą Muzeum Starożytności w Wilnie, członkiem honorowym Instytutu Archeologicznego w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Jego imię nosi ulica na warszawskiej Woli, w Mińsku jest ulica Tyszkiewiczów (razem z bratem Konstantym, też archeologiem i krajoznawcą).

Eustachy Tyszkiewicz

Uczył się w gimnazjum mińskim, właśnie stąd wywodzi się jego zamiłowanie do archeologii, które zaszczepił mu jego profesor Kazimierz Osmolski. W 1837 roku Tyszkiewicz zainteresował się kurhanami, przeprowadził swoje pierwsze samodzielne badania. Spotkał się z wielu przesądami i niezrozumieniem. Chłopi panicznie bali się rozkopywanych grobów, z jego dziwactw wyśmiewała się również okoliczna szlachta.

W 1840 roku hrabia został kuratorem honorowym szkół powiatu borysowskiego, a od 1844 roku marszałkiem tegoż powiatu i kuratorem gimnazjum mińskiego. E.Tyszkiewicz interesował się sprawami szkolnictwa, rozumiał jego problemy, starał się jak mógł prowadzić pracę kulturalno-oświatową wśród prostego ludu. Świadczy o tym nawet ten fakt, że podarował swój własny dom w Borysowie Zwierzchności Szkolnej. Urządzono tam szkołę początkową. Tyszkiewicz dodatkowo zapewnił jeszcze utrzymanie dla dwóch nauczycieli na okres 12 lat.

Zajmując się sprawami szkolnictwa swego powiatu, prowadził Tyszkiewicz równocześnie swoje badania archeologiczne i historyczne, w okresie od 1840 do 1850 roku zostało wydanych dziewięć jego nowych rozprawek i artykułów (Rzut oka na źródła archeologii krajowej, czyli opisanie niektórych zabytków starożytności odkrytych w zachodnich guberniach Cesarstwa Rosyjskiego (1842), Badania archeologiczne nad zabytkami przedmiotów sztuk i rzemiosł w dawnej Litwie i Rusi Litewskiej (1850))

„Kraj, w którym mieszkamy, w łonie ziemi swojej, ledwo nie na każdym miejscu, przechowuje ciekawe, mogące służyć za przedmiot tej nauce (archeologii), zabytki” – pisze E. Tyszkiewicz, chcąc zachęcić ludzi do poznawania historii swego kraju. W swej rozprawce opisuje znaleziska kurhanowe. Wiele takich niezbadanych kurhanów było w tym czasie na Litwie i historycy dopiero zaczynali nimi szerzej się interesować. Wykopaliska były bardzo często prowadzone nieudolnie i niektóre zabytki ulegały zniszczeniu. Tyszkiewicz podaje podstawowe wskazówki dla prowadzących wykopaliska archeologiczne.

W 1843 roku powstał ostateczny plan utworzenia muzeum wileńskiego. Niestety dłuższy czas nie było to możliwe. E. Tyszkiewicz był zajęty sprawami szkolnictwa w Borysowie. Również polityka rządu carskiego nie pozwalała na zakładanie organizacji polskich. Mimo to udało się założyć Muzeum Starożytności w Wilnie, przetrwać prześladowania i rusyfikację oraz zachować szczątki kultury. Założona przez Tyszkiewicza Komisja Archeologiczna była jedynym w tym czasie towarzystwem naukowym na Litwie. Do Komisji należała cała elita intelektualna, współpracowali z nią tacy słynni ludzie, jak Józef Ignacy Kraszewski, Teodor Narbutt, Adam Zawadzki, J. K. Wilczyński, Władysław Syrokomla i inni. Mimo że Komisja została nazwana „archeologiczną”, nie zajmowała się ona tylko archeologią, jej działalność rozprzestrzeniała się na inne dziedziny nauk. Była swoistym towarzystwem przyjaciół nauk.

Generał-gubernator pozwolił komisji zabierać biblioteki klasztorne, w ten sposób na jakiś czas jeszcze uchroniono je przed zagładą. Z klasztorów wywieziono około 7 tys. książek. Sam Tyszkiewicz ofiarował bibliotece około 3 tys. tomów. Później dopiął zwrotu niektórych książek, wywiezionych do Petersburga. W ten sposób do Wilna wróciła część bibliotek Załuskich i Radziwiłłów.

Oprócz zbierania pamiątek do muzeum, komisja zajmowała się działalnością wydawniczą oraz tłumaczeniem starych dokumentów, pisanych zarówno po łacinie, jak i po tatarsku, starohebrajsku, starosłowiańsku, łacińsku i litewsku. Objaśniano również wartość poszczególnych medali i monet oraz napisów na nich.

Otwarcie Muzeum Starożytności odbyło się 17 kwietnia 1856 roku. Na tę okazję Władysław Syrokomla napisał wiersz, którego egzemplarze rozdano obecnym:

„…Kiedy przeszłość litewska ze swojemi dzieje

Wiekami poczerniała, w gruzach popieleje,

Gdy stare jej zabytki czas niszczy i zmienia,

Pokrywszy bryłą ziemi lub mgłą zapomnienia.

Ten, co berło Mendogów i Witoldów trzyma,

Kazał ratować każdy tej przeszłości szczątek,

Dźwignąć w grodzie Jagiełłów świątynię pamiątek…”

W 1863 roku muzeum zostało zamknięte czasowo, a w 1865 roku na stałe. Dla naukowcy to było tragedią społeczną i osobistą.

Życie Eustachego Tyszkiewicza jest przykładem tego, jak w nawet niezwykle trudnych czasach można zostać człowiekiem, osobą dbającą o przeszłość i przyszłość. Swoja drogą jest zaskakujące, że właśnie teraz (choć bardzo cicho, bez tłumów wdzięcznych potomków) w Mińsku pojawił się pomnik wybitnego polskiego naukowca.

Grób Eustachego Tyszkiewicza na wileńskiej Rossie

Marta Tyszkiewicz

W stolicy Białorusi pojawił się pomnik Eustachego Tyszkiewicza – wybitnego polskiego i białoruskiego archeologa, historyka, kolekcjonera, badacza pradziejów ziem białoruskich i litewskich oraz działacza społecznego. Pomnik polsko-białoruskiego uczonego wykonano w ramach projektu „Złoty pierścień białoruskiej nauki” i postawiono na terenie Narodowej Akademii Nauk. Białorusi. Wcześniej posągami

121 lat temu, 13 maja 1901 r., w Ołońcu na północy Rosji urodził się Witold Pilecki, oficer ZWZ-AK, który w 1940 r. dobrowolnie poddał się aresztowaniu i wywózce do Auschwitz, aby zdobyć informacje o obozie. Po ucieczce z Auschwitz walczył w Powstaniu Warszawskim. W 1947 r. został aresztowany przez władze komunistyczne, a następnie skazany na śmierć i stracony.

Witold Pilecki pochodził z rodziny szlacheckiej o tradycjach niepodległościowych. Jego dziad Józef Pilecki został zesłany na Syberię za udział w Powstaniu Styczniowym, a majątek rodzinny na Nowogródczyźnie uległ częściowej konfiskacie.

Młody Witold wychowywał się w Wilnie. Tam, jako uczeń gimnazjum związał się z ruchem harcerskim. Pod koniec I wojny światowej wstąpił do oddziałów samoobrony, które na przełomie 1918 i 1919 r. przejęły władzę w mieście, a następnie broniły go przed bolszewikami. Następnie walczył w oddziale ułanów dowodzonym przez legendarnego „Łupaszkę”, czyli rotm. Jerzego Dąmbrowskiego. W 1920 r. podczas wojny polsko-bolszewickiej bronił Warszawy.

Po powrocie do Wilna ukończył szkołę, wstąpił do Związku Bezpieczeństwa Kraju. Zrobił kurs w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu. W Wilnie próbował ułożyć sobie cywilne życie. Rozpoczął studia plastyczne na miejscowym uniwersytecie. Jednak trudna sytuacja materialna rodziny zmusiła go do przerwania nauki. Musiał zająć się majątkiem w Sukurczach. Tam poznał przyszłą żonę Marię Ostrowską. Ślub odbył się w 1931 r. Urodziło się im dwoje dzieci.

Pilecki w Tajnej Armii Polskiej

W sierpniu 1939 r. Pilecki otrzymał powołanie do wojska. Na początku września już, jako podporucznik rezerwy, walczył z Niemcami pod Piotrkowem Trybunalskim. 22 września bijąca się na południu kraju dywizja Pileckiego została rozbita.

Witold Pilecki przedostał się do Warszawy, by podjąć działalność konspiracyjną. W okupowanej stolicy współtworzył Tajną Armię Polską (TAP). Jako jej żołnierz powziął plan zdobycia materiałów wywiadowczych z tworzonych przez hitlerowców obozów koncentracyjnych. Bezpośrednim powodem była rosnąca liczba aresztowań wśród żołnierzy TAP oraz informacje o zbrodniczych działaniach Niemców. By dostać się do obozu Pilecki wszedł w „kocioł” podczas łapanki na stołecznym Żoliborzu. Został zatrzymany w kamienicy przy ul. Wojska Polskiego 40.

Podając się za Tomasza Serafińskiego – ukrywającego się żołnierza polskiego – został wywieziony do obozu Auschwitz. Za drutami znalazł się w nocy z 20 na 21 września. Otrzymał numer 4859. Mimo nieludzkich warunków, chorób, Pilecki ps. Serafiński zbierał i przekazywał materiały wywiadowcze przez wypuszczanych na wolność więźniów. To on przygotował pierwszą tajną notę na temat ludobójstwa w Auschwitz.

Pilecki w Auschwitz

Pilecki zorganizował w Auschwitz Związek Organizacji Wojskowych (ZOW). Więźniowie, głównie byli żołnierze, tworzyli tzw. piątki. Każda taka grupa rozbudowywała swoją siatkę konspiracyjną nie wiedząc nic o istnieniu innych „piątek”. Był to oryginalny pomysł Pileckiego. Później ZOW był budowany na wzór organizacji wojskowych. Jego dowódcą został płk Kazimierz Heilman-Rawicz z ZWZ-AK. ZOW – wedle zamysłu Pileckiego – miał przygotować powstanie w obozie.

„Serafiński” nie ograniczał się tylko do działalności wywiadowczej i konspiracyjnej. Doprowadził do porozumienia organizacji politycznych działających w Auschwitz. Do symbolicznego spotkania doszło w Wigilię 1941 r. Uczestniczyli w nim m.in. działacz lewicowy, były poseł i więzień brzeski Stanisław Dubois oraz Jan Mosdorf, przywódca Obozu Radykalno-Narodowego.

Wiosną 1943 r. Niemcy zaczęli rozpracowywać organizacje konspiracyjne w obozie. W ręce oprawców wpadało coraz więcej członków obozowego ruchu oporu. Zapadła decyzja o wywiezieniu „starych” skazańców w głąb Rzeszy. Wtedy Pilecki zdecydował się na ucieczkę. W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. zdołał zbiec wraz z dwoma współwięźniami. Dotarli do Nowego Wiśnicza, gdzie Pilecki odnalazł prawdziwego Tomasza Serafińskiego.

Serafiński skontaktował go z oddziałami AK, którym przedstawił swój plan ataku na obóz w Oświęcimiu. Jego projekt nie zyskał jednak aprobaty dowództwa. Pilecki wrócił do Warszawy.

Pilecki w AK

W latach 1943-44 służył w oddziale III Kedywu KG AK (m.in., jako zastępca dowódcy Brygady Informacyjno-Wywiadowczej) i brał udział w Powstaniu Warszawskim. Początkowo walczył, jako zwykły strzelec w kompanii „Warszawianka”, później dowodził jednym z oddziałów zgrupowania Chrobry II, w tzw. Reducie Witolda.

W latach 1944-45 był w niewoli niemieckiej w oflagu VII A w Murnau. Po wyzwoleniu obozu dołączył do II Korpusu Polskiego we Włoszech. W październiku 1945 roku, na osobisty rozkaz gen. Andersa, wrócił do Polski, by prowadzić działalność wywiadowczą na rzecz II Korpusu. Jesienią 1945 roku zorganizował siatkę wywiadowczą i rozpoczął zbieranie informacji wywiadowczych o sytuacji w Polsce, w tym o żołnierzach AK i II Korpusu więzionych w obozach NKWD i deportowanych do Rosji.

Prowadził również wywiad w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego (MBP), MON i MSZ. Nie zareagował na rozkaz Andersa polecający mu opuszczenie Polski w związku z groźbą aresztowania. Rozważał skorzystanie z amnestii w 1947 roku, ostatecznie postanowił się jednak nie ujawniać.

8 maja 1947 roku został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, torturowany i oskarżony o działalność wywiadowczą na rzecz rządu RP na emigracji. 3 marca 1948 r. przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Warszawie rozpoczął się proces tzw. grupy Witolda.

Śmierć Pileckiego

Rotmistrz Pilecki został oskarżony o: nielegalne przekroczenie granicy, posługiwanie się fałszywymi dokumentami, brak rejestracji w Rejonowej Komendzie Uzupełnień, nielegalne posiadanie broni palnej, prowadzenie działalności szpiegowskiej na rzecz Andersa oraz przygotowywanie zamachu na grupę dygnitarzy MBP. Zarzut o przygotowywanie zamachu Pilecki stanowczo odrzucił, zaś działania wywiadowcze uznał za działalność informacyjną na rzecz II Korpusu, za którego oficera wciąż się uważał. Podczas procesu przyznał się do pozostałych zarzutów. Prokuratorem oskarżającym Pileckiego był mjr Czesław Łapiński, przewodniczącym składu sędziowskiego ppłk Jan Hryckowian (obaj byli dawnymi oficerami AK), sędzią kpt. Józef Brodecki. Skład sędziowski (jeden sędzia i jeden ławnik) był niezgodny z ówczesnym prawem.

15 marca 1948 roku rotmistrz został skazany na karę śmierci. Prezydent Bolesław Bierut nie zgodził się na ułaskawienie. Wyrok wykonano 25 maja w więzieniu mokotowskim przy ul. Rakowieckiej, poprzez strzał w tył głowy. Witold Pilecki pozostawił żonę, córkę i syna.

Miejsce pochówku Witolda Pileckiego nigdy nie zostało ujawnione przez komunistyczne władze, prawdopodobnie ciało rotmistrza wrzucono do dołów śmierci wraz z innymi ofiarami komunizmu na „Łączce” Cmentarza Wojskowego na Powązkach.

Wszelkie informacje o dokonaniach i losie rtm. Pileckiego podlegały w PRL cenzurze. W 1990 r. został zrehabilitowany. Później odznaczono go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i Orderem Orła Białego; w 2013 r. został awansowany do stopnia pułkownika.

 Znadniemna.pl za Dzieje.pl/PAP

121 lat temu, 13 maja 1901 r., w Ołońcu na północy Rosji urodził się Witold Pilecki, oficer ZWZ-AK, który w 1940 r. dobrowolnie poddał się aresztowaniu i wywózce do Auschwitz, aby zdobyć informacje o obozie. Po ucieczce z Auschwitz walczył w Powstaniu Warszawskim. W 1947

Władze oświatowe Białorusi likwidują ostatnie w kraju klasy z nauczaniem języka polskiego w państwowym systemie edukacji. Według informacji, przekazanych nam przez rodziców dzieci, uczących się języka polskiego w Mohylewie i w Brześciu, od roku szkolnego 2022/2023 ich pociechy przerwą pobieranie  w swoich szkołach nauki polskiego języka i literatury.

O likwidacji nauczania języka polskiego w Szkole Średniej nr 2 Mohylewa poinformowała rodziców uczniów tzw. „klas polskich” dyrekcja tej placówki edukacyjnej. Rodzice, którzy oddawali swoje dzieci do tej szkoły tylko dlatego, że od ponad dwudziestu lat była jedyną państwową placówką oświatową  w mieście, w której wykładano język polski, nie kryją rozczarowania decyzją, która, jak zapewniła dyrektor szkoły, została podjęta na szczeblu resortu edukacji Republiki Białorusi. W przypadku Mohylewa oznacza to, iż możliwości pobierania nauki języka polskiego pozbawionych zostanie od nowego roku szkolnego ponad 260 dzieci.  Ze świadectw ukończenia Szkoły Średniej nr 2 Mohylewa  od przyszłego roku ostatecznie znikną  rubryczki, potwierdzające uzyskiwanie ocen z języka polskiego i literatury polskiej, co znacznie utrudni już przyszłorocznym absolwentom szkoły dostanie się na studia w Polsce.

Perspektywa dostania się na studia w Polsce była głównym powodem, dla którego mieszkańcy Mohylewa oddawali swoje dzieci do  Szkoły Średniej nr 2. Tradycja nauczania języka polskiego w tej placówce liczy już ponad 20 lat, a polskie tradycje oświatowe w historii szkoły sięgają początków minionego stulecia, kiedy w Mohylewie w roku 1907 otwarto prywatne „gimnazjum pani Zaleskiej”, do którego tradycji odwoływała się Szkoła Średnia nr 2 Mohylewa. Tak przynajmniej było do momentu, aż język polski, na mocy decyzji władz oświatowych Białorusi, przestał być tutaj językiem mile widzianym.

Uczniowie Szkoły Średniej nr 2 w Mohylewie, uczący się języka polskiego

Z uwagi na antypolską decyzję władz Szkoła Średnia nr 2 w Mohylewie, tracąc status jedynej w regionie szkoły z nauczaniem języka polskiego, powinna będzie także utracić status szkoły, wspieranej przez Polskę i jej przedstawicielstwo dyplomatyczne na Białorusi.

Upominek wykonany przez uczniów Szkoły Średniej nr 2 w Mohylewie z wykorzystaniem pieca do wypalania ceramiki artystycznej, ufundowanego przez Polską Pomoc, fot.: gov.pl

Wyroby ceramiczne wykonane przez uczniów Szkoły Średniej nr 2 Mohylewa z wykorzystaniem pieca do wypalania ceramiki artystycznej, ufundowanego przez Polską Pomoc, fot.: gov.pl

Jak czytamy na rządowym portalu gov.pl „w 2017 roku szkoła otrzymała z funduszy programu Polska Pomoc specjalistyczny piec do wypalania ceramiki artystycznej. Dzięki niemu, uczniowie chętniej uczestniczą w konkursach artystycznych, podczas których zyskują nagrody. Aby promować młodych artystów w historycznym centrum miasta powstała galeria prezentująca prace uczniów”.

Kolejnym solidnym wsparciem dla białoruskiej państwowej placówki edukacyjnej w Mohylewie ze strony Polski stało się unowocześnienie szkolnego placu zabaw ze środków finansowych Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP, które zrealizowano w 2018 roku. Wówczas szkolny plac zabaw wyposażono w bezpieczne urządzenia sportowo-rekreacyjne dla uczniów pierwszych klas oraz moduły treningowe dla klas starszych.

Jak informują nas Polacy, mieszkający w Brześciu również tutaj od nowego roku szkolnego ma dojść do likwidacji nauczania języka polskiego w Szkole Średniej nr 9.

Szkoła Średnia nr 9 w Brześciu jest placówką, w której język polski jest wykładany od ponad dwudziestu lat, a placówka otrzymywała regularne wsparcie  z Polski na wyposażenie klas, w których odbywały się lekcje z polskiego. W każdym roczniku szkolnym, poczynając od klasy I do klasy IV, jedna z pięciu równoległych klas w szkole była klasą, w której nauczanie odbywało się w języku polskim.

Pasowanie na ucznia pierwszoklasistów polskiej klasy w Szkole Średniej nr 9 w Brześciu. 2014 rok, fot.: KGRP w Brześciu

Przypomnijmy, że likwidacja polskiego szkolnictwa na Białorusi przybrało formę totalną po tym, kiedy reżim białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki, inspirowany przez ideologów imperialnej Rosji ludobójcy Putina uznał, że Polska i Polacy są wrogami Białorusi i Białorusinów. Skutkiem takiego postrzegania sąsiedniego narodu i państwa stały się brutalne represje wobec polskiej mniejszości narodowej na Białorusi i likwidacja najpierw społecznego nauczania języka polskiego w tym kraju, a teraz także eliminowanie nauczania języka drugiej co do wielkości na Białorusi mniejszości narodowej z systemie edukacji państwowej.

O rusyfikacji od nowego roku szkolnego szkół z polskim językiem nauczania w Grodnie i Wołkowysku, wybudowanych przez Polskę dla miejscowych Polaków, administracje tych placówek poinformowały jeszcze na początku kwietnia.

Zapowiedziana obecnie likwidacja nauczania języka polskiego w Mohylewie i Brześciu oznacza natomiast zakończenie procesu depolonizacji w białoruskim państwowym systemie edukacji.

Totalna likwidacja nauczania języka polskiego nastąpiła w państwie, w którym według danych oficjalnego spisu ludności za Polaków uważa się 300 tysięcy obywateli, czyli blisko 4 proc. od ogółu mieszkańców, którzy zwarcie zamieszkują Grodzieńszczyznę, stanowiąc w niektórych rejonach obwodu grodzieńskiego nawet około 80 proc. mieszkańców (rejon werenowski).

Znadniemna.pl

Władze oświatowe Białorusi likwidują ostatnie w kraju klasy z nauczaniem języka polskiego w państwowym systemie edukacji. Według informacji, przekazanych nam przez rodziców dzieci, uczących się języka polskiego w Mohylewie i w Brześciu, od roku szkolnego 2022/2023 ich pociechy przerwą pobieranie  w swoich szkołach nauki polskiego

Finisaż wystawy pt. „Wysiedlenie” autorstwa wybitnego polskiego artysty białoruskiego pochodzenia Leona Tarasewicza odbył się pod koniec kwietnia w Galerii 66P we Wrocławiu.

Ekspozycję, na którą złożyły się umieszczone nad przewróconym do góry nogami domem ikony łemkowskie, ukraińskie, a także zdjęcia wysiedlenia na Sybir przedstawicieli różnych narodowości m.in. Polaków, artysta zadedykował tym wszystkim, kto musiał dawniej i jest zmuszany współcześnie do opuszczenia rodzinnych domów wskutek wojen oraz czystek na tle narodowościowym, etniczno-wyznaniowym, politycznym itd.

Leon Tarasewicz, tworząc swoje najnowsze dzieło inspirował się powojennymi wysiedleniami, których doświadczyły bliskie artyście Podlasie oraz Wrocław. Po 24 lutego br., czyli po tym, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę i spowodowała falę uchodźców wojennych z tego kraju do krajów sąsiednich – przede wszystkim do Polski – wystawiana w stolicy Dolnego Śląska instalacja „Wysiedlenie” nabrała wymiaru współczesnego i niezwykle mocno zaczęła przemawiać do wyobraźni i uczuć odwiedzających ją miłośników sztuki.

– Na wystawie przemawiają emocje obecnie wysiedlonych, dramat uchodźców na granicy polsko-białoruskiej, rozpacz uciekinierów wojennych z Ukrainy, politycznych, ekonomicznych oraz konfliktów i czystek na tle narodowym, etnicznym i religijnym – mówił do zgromadzonej na finisażu publiczności kurator wystawy Artur Ulrich.

Leon Tarasewicz

Leon Tarasewicz jest jednym z najbardziej intrygujących malarzy współczesnych. Urodził się i mieszka na Podlasiu. Jego prace znajdują się we wszystkich znaczących kolekcjach polskich, a także wielu zagranicznych. Wraz z Sokratem Janowiczem w 2009 roku założył Fundację Villa Sokrates. Obecnie jest jej prezesem.  Od wielu lat Fundacja organizuje imprezy kulturalne: Basowiszcza, Tutaka, Trialog, Jesień Bardów.

„Białoruś potrzebuje, żeby przetrwała inteligencja, która będzie w przyszłości niezbędna do budowania prawdziwego państwa białoruskiego” – mówi prof. Leon Tarasewicz. Debata o Białorusi przeprowadzona w ramach zeszłorocznego XXI Trialogu w Krynkach odbywała się pod hasłem „Białoruś to kobieta”.  – Co prawda, osoby, które występowały w debacie, choć pochodzą z tamtej strony, zazwyczaj już tam nie mieszkają i znalazły się na emigracji – mówił artysta, dodając, że jest to powód, dla którego w tym roku Trialog w Krynkach zostanie najprawdopodobniej poświęcony uchodźcom polityczny.

Po finisażu artysta podzielił się z nami refleksją na temat obecnej sytuacji Polaków na Białorusi, i zwalczaniu przez panujący za wschodnią granicą reżim polityczny polskiej oświaty, w tym  – likwidacji szkół polskich w Grodnie i Wołkowysku. Odnosząc się do tej kwestii represji na Białorusi Leon Tarasewicz, zaznaczył, że sam miał w życiu trudne doświadczenia. Wobec tego artysta wyraził nadzieję, że więźniowie polityczni na Białorusi wkrótce odzyskają wolność, a każda mieszkająca w tym kraju narodowość będzie miała możliwość uczenia dzieci w swoim ojczystym języku.

Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z wydarzenia:

Marta Tyszkiewicz z Wrocławia

Finisaż wystawy pt. „Wysiedlenie” autorstwa wybitnego polskiego artysty białoruskiego pochodzenia Leona Tarasewicza odbył się pod koniec kwietnia w Galerii 66P we Wrocławiu. Ekspozycję, na którą złożyły się umieszczone nad przewróconym do góry nogami domem ikony łemkowskie, ukraińskie, a także zdjęcia wysiedlenia na Sybir przedstawicieli różnych narodowości

Lilia Luboniewicz, prezes Fundacji Wolność i Demokracja, współpracującej ze Związkiem Polaków na Białorusi i będącej współwydawcą mediów ZPB  dołączyła do niezwykle prestiżowego grona Laureatów Nagrody TVP Polonia „Za zasługi dla Polski i Polaków poza granicami kraju”.

Tegorocznym Laureatom Nagrodę „Za zasługi dla Polski i Polaków poza granicami kraju” wręczono wczoraj, 8 maja, na Zamku Królewskim.

Jak poinformowała TVP Polonia, nagrody przyznawane są od 1995 roku ludziom wielce zasłużonym dla polskiej kultury, sztuki, edukacji i sportu, którzy w szczególny sposób przyczynili się do rozsławienia Polski i Polaków na całym świecie.

W laudacji wygłoszonej na cześć pani Lilii Luboniewicz, minister Jan Dziedziczak, pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą powiedział, że w pierwszych godzinach po wybuchu wojny, to pani prezes jako pierwsza zadzwoniła do niego z przemyślanym planem działania, z konkretnymi propozycjami pomocy dla potrzebujących na Ukrainie. Minister Dziedziczak wyraził za to ogromną wdzięczność, podkreślając, że wiele z tych propozycji jest teraz realizowanych na Ukrainie, a także w Polsce.

Laudację na cześć Laureatki wygłosił minister Jan Dziedziczak

„Bez takich organizacji jak Fundacja Wolność i Demokracja nie dotarlibyśmy do wielu potrzebujących rodaków”, powiedział minister Dziedziczak.

Fundacja Wolność i Demokracja od pierwszych dni rosyjskiej agresji wspiera mieszkańców Ukrainy, zarówno Polaków na Ukrainie jaki i Ukraińców. Organizacja założyła na Ukrainie 20 punktów logistycznych, z których pomoc humanitarna rozprowadzana jest na terenie całego kraju.

Obok Lilii Luboniewicz tegorocznymi laureatami Nagrody „Za zasługi dla Polski i Polaków poza granicami kraju” zostali: biskup Stanisław Szyrokoradiuk – hierarcha kościelny zasłużony dla rozwoju kultury i języka polskiego na Ukrainie; Andrzej Sapkowski – polski pisarz fantasy, twórca znanej na całym świecie postaci Wiedźmina; Maria Nowotarska – ambasadorka kultury polskiej, aktorka i założycielka Polskiego Teatru w Toronto; Iga Świątek – pierwsza rakieta świata, zwyciężczyni wielkoszlemowego turnieju French Open w 2020, liderka rankingu singlowego WTA; prof. Marek Rudnicki – prezes Związku Lekarzy Polskich w Chicago.

Uroczystą Galę wręczenia nagród TVP Polonia uświetnił koncert Piotra Cugowskiego, a poprowadzili ją Paulina Drażba-Kamińska i Przemysław Toczek.

Relacja z uroczystości na  polonia.tvp.pl (01:09:15)

Redakcja Znadniemna.pl serdecznie gratuluje Lilii Luboniewicz prestiżowego i zasłużonego Odznaczenia!

Znadniemna.pl na podst. Kresy24.pl, polonia.tvp.pl

Lilia Luboniewicz, prezes Fundacji Wolność i Demokracja, współpracującej ze Związkiem Polaków na Białorusi i będącej współwydawcą mediów ZPB  dołączyła do niezwykle prestiżowego grona Laureatów Nagrody TVP Polonia „Za zasługi dla Polski i Polaków poza granicami kraju”. Tegorocznym Laureatom Nagrodę „Za zasługi dla Polski i Polaków poza

Skip to content