HomeStandard Blog Whole Post (Page 18)

W dniach 9-11 listopada w białostockim Muzeum Pamięci Syberii odbyła się siódma edycja Międzynarodowej Konferencji „Polacy na Białorusi, Od Powstania Styczniowego do XXI wieku”. Tegoroczne forum skupiało się na zagadnieniu oświaty polskiej na terytorium obecnej Białorusi na tle sytuacji szkolnictwa polskiego na Litwie i Ukrainie.

Uczestnicy wydarzenia niejednokrotnie zwracali uwagę na to, że na Białorusi nie ma obecnie żadnej działającej polskiej szkoły publicznej.

W wyniku przeprowadzonej przez reżim Łukaszenki reformy oświatowej placówki w Grodnie i Wołkowysku ,wybudowane dla rodaków na Białorusi przez podatnika polskiego, zostały zrusyfikowane.

Z informacji, docierających do redakcji Znadniemna.pl od Czytelników wynika, że oświata polska na Białorusi została sprowadzona do poziomu językowych kursów komercyjnych, które udaje się organizować z uwagi na duże zainteresowanie nauką języka polskiego między innymi ze strony obywateli tego kraju, planujących ucieczkę z „raju” Łukaszenki do Polski. Praktycznie niemożliwe jest przy tym przyswajanie przez uczniów tych polskich kursów wzorców patriotycznych. Organizatorzy komercyjnej nauki języka polskiego świadomie unikają w swojej pracy tematów, związanych z wychowaniem w polskim duchu patriotycznym, gdyż może to stać się pretekstem do likwidacji kursów językowych przez władze, a nawet spowodować pociągnięcie organizatorów nauki języka polskiego o zabarwieniu patriotycznym do odpowiedzialności administracyjnej, a nawet karnej.

Potwierdzeniem powyższej oceny jakości i wartości dozwolonych przez reżim Łukaszenki form nauczania języka polskiego jest fakt, że do tegorocznej edycji dorocznej, organizowanej z okazji Święta Niepodległości Polski, akcji „Szkoła do Hymnu” po raz pierwszy w historii tej inicjatywy Białoruś nie została odnotowana w podsumowaniu akcji przez Ministerstwo Edukacji i Nauki RP gdyż, wedle naszej wiedzy, do udziału w akcji zgłosili się jedynie dzieci potajemnie uczący się języka polskiego w Lidzie.

W białostockiej konferencji, poświęconej oświacie polskiej za wschodnią granicą Polski uczestniczyło kilkudziesięciu naukowców, reprezentujących zarówno polskie, jak też białoruskie ośrodki akademickie. Uczeni rozmawiali o aktualnych problemach, ale też – na przykład – o tym, jak działała polska oświata w czasach ZSRR i jak wobec jej braku radzili sobie z nauczaniem języka ojczystego mieszkający w Związku Radzieckim Polacy.

Pomimo dramatycznej sytuacji polskiej oświaty na Białorusi, niektórzy uczeni wypowiadali się optymistycznie o jej przyszłości. Prof. Nikołaj Iwanow z Uniwersytetu Opolskiego, prezes Fundacji „Za Wolność Waszą i Naszą” zapewnił, na przykład:

 – Jesteśmy absolutnie świadomi tego, że za rok, za dwa polska oświata na Białorusi odrodzi się i że szkoła polska na Białorusi ma przyszłość.

To była już siódma Międzynarodowa Konferencja Naukowa poświęcona Polakom na Białorusi. Do kryzysu politycznego, spowodowanego sfałszowanymi przez Łukaszenkę wyborami prezydenckimi 2020 roku, była ona organizowana w Grodnie. Ze względu na niesprzyjającą Polakom i polskości sytuację polityczną, została przeniesiona na Litwę, a później do Polski.

Znadniemna.pl na podstawie Studium.uw.edu.pl, fot.: facebook.com/muzeumpamiecisybiru

W dniach 9-11 listopada w białostockim Muzeum Pamięci Syberii odbyła się siódma edycja Międzynarodowej Konferencji „Polacy na Białorusi, Od Powstania Styczniowego do XXI wieku”. Tegoroczne forum skupiało się na zagadnieniu oświaty polskiej na terytorium obecnej Białorusi na tle sytuacji szkolnictwa polskiego na Litwie i Ukrainie. Uczestnicy

Były więzień polityczny z Białorusi, grodnianin Kirył Kieturka, został znaleziony martwy 20 października w celi aresztu śledczego w Warszawie – poinformował portal MOST.

Wstępna wersja śledztwa wskazuje, że Białorusin popełnił samobójstwo.

Według portalu MOST w chwili śmierci Kirył miał 19 lat. W 2022 roku został on na Białorusi skazany za udział w protestach, po sfałszowanych przez reżim Łukaszenki wyborach prezydenckich. Służby białoruskiego dyktatora przyszły po niego, gdy skończył 18 lat.

Był przetrzymywany przez trzy miesiące w areszcie śledczym w Grodnie, a potem skazany na dwa i pół roku aresztu domowego. Po prawie roku Kiryłowi chciano zaostrzyć reżim odbywania kary i przenieść go do kolonii karnej, ale chłopakowi udało się zbiec z Białorusi. Po ucieczce zamieszkał w Warszawie.

Nieobecność Kiryła w sieci Internet jego znajomi zauważyli w październiku 2023 roku.

Pierwszym, który zaalarmował, że chłopak zaginął, był jego kolega, który skontaktował się z redakcją MOST.

Powołując się na relację swojego informatora MOST twierdzi, że Kirył został zatrzymany w Warszawie 10 października za oszustwa internetowe. Były więzień polityczny miał nawiązać współpracę z grupą oszustów, wyłudzających pieniądze z kont bankowych.

Białoruska opozycyjna gazeta internetowa „Nasza Niwa” podejrzewa z kolei, że przestępczy proceder, w który mógł być zamieszany grodnianin, został udaremniony przez policję jeszcze we wrześniu tego roku.

Policja zarzuciła wówczas chłopakowi udział w schemacie przestępczym, który polegał na tym, że ten, podszywając się pod pracownika banku, wyłudzał telefonicznie pieniądze od posiadaczy kont bankowych.

Zatrzymany Białorusin podczas przesłuchania na policji, fot.: otwock.policja.gov.pl

Policjanci podczas przeszukania pomieszczeń zajmowanych przez zatrzymanego zabezpieczyli gotówkę w kwocie 45 370 złotych, 210 euro, 1772 dolary, karty bankomatowe oraz telefon komórkowy.

Właśnie wtedy Kirył miał trafić do aresztu śledczego na okres trzech miesięcy. Groził mu wyrok 8 lat pozbawienia wolności.

Jak pisze portal MOST, wskazana przez śledztwo przyczyna śmierci więźnia aresztu śledczego to samobójstwo. Tak też napisano we wniosku, który został przekazany wraz z ciałem Kiryła na Białoruś.

Po przekazaniu zwłok krewnym w Grodnie, Kirył został pochowany w rodzinnym mieście 2 listopada obok swojego ojca.

Znadniemna.pl na podstawie Mostmedia.io oraz Nashaniva.com, zdjęcie: Spring96.org

Były więzień polityczny z Białorusi, grodnianin Kirył Kieturka, został znaleziony martwy 20 października w celi aresztu śledczego w Warszawie – poinformował portal MOST. Wstępna wersja śledztwa wskazuje, że Białorusin popełnił samobójstwo. Według portalu MOST w chwili śmierci Kirył miał 19 lat. W 2022 roku został on na

Męczeństwo św. Jozafata Kuncewicza wbrew zamiarom zamachowców jeszcze bardziej zmobilizowało grekokatolików do trwania przy Unii Brzeskiej, a także do zacieśniania związków Kościoła unickiego ze Stolicą Apostolską.

Papież Urban VIII 16 maja 1642 roku, w niespełna 20 lat po męczeńskiej śmierci duchownego, będącego jednym z najbardziej oddanych idei powrotu wschodniego chrześcijaństwa do jedności z Rzymem, ogłosił Jozafata Kuncewicza błogosławionym. Świętość męczennika za wiarę i wierność Stolicy Apostolskiej potwierdził papież Pius IX, dokonując 29 czerwca 1867 roku kanonizacji Jozafata Kuncewicza.

Kryzys Cerkwi i Unia Brzeska

W XVI w. Cerkiew prawosławna przechodziła głęboki kryzys. Patriarchat Konstantynopolitański oraz ważniejsze stolice biskupie pozostawały pod panowaniem tureckim. Z drugiej strony car moskiewski, pragnący uczynić swe miasto „trzecim Rzymem”, czyli stolicą prawosławia, bardziej dbał o wykorzystanie Cerkwi do własnych celów politycznych niż o wsparcie jej działalności duszpasterskiej. To wszystko odbiło się także na stanie prawosławia na terenach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Widoczna była tu ignorancja teologiczna duchowieństwa i niemoralne prowadzenie się popów.

Aby uzdrowić sytuację, hierarchowie zwrócili się o pomoc do papieża. Pod koniec 1595 r. Ojciec Święty Klemens VIII przyjął episkopat i wiernych prawosławnych do jedności z Kościołem katolickim, oczywiście po wcześniejszym odrzuceniu przez ich przedstawicieli schizmatyckich błędów. Zawarta w Rzymie unia została w roku następnym przyjęta przez synod duchowieństwa prawosławnego w Brześciu. W ten sposób powstał Kościół greckokatolicki, zwany potocznie unickim, stanowiący część Kościoła powszechnego, a czczący Boga według wschodniej tradycji liturgicznej.

Ugodzony w serce przez Jezusa

Piętnaście lat wcześniej, w 1580 r., we Włodzimierzu Wołyńskim przyszedł na świat chłopiec, który w dziejach Kościoła unickiego miał odegrać wybitną rolę. Jan Kunczyc – bo takie było pierwsze imię i nazwisko św. Jozafata Kuncewicza – urodził się w rodzinie mieszczańskiej. Według planów rodziców miał w przyszłości zostać kupcem. Dlatego po ukończeniu szkoły cerkiewnej we Włodzimierzu wyjechał do Wilna, gdzie rozpoczął naukę handlu u tamtejszego kupca.

Chłopca jednak, bardziej niż handel, pociągały sprawy duchowe. ­ Kiedyś wyznał, że jako pięciolatek przeżył dziwne zdarzenie. Gdy pewnego razu wpatrywał się w ikonę Ukrzyżowanego, od obrazu oderwała się złota iskra i ugodziła go w serce… Aż zabolało. Odtąd nabożeństwa cerkiewne były mu szczególnie miłe.

Jan zostaje Jozafatem

Jednym z ważniejszych centrów prawosławia na przełomie XVI i XVII stuleci było Wilno. Nic więc dziwnego, że stało się areną gorących sporów między unitami, a prawosławnymi, niezadowolonymi ze zjednoczenia Cerkwi z Kościołem katolickim. Jan Kunczyc nie miał jednak wątpliwości, że prawdę znajdzie jedynie w Kościele katolickim, którego częścią była jego ukochana Cerkiew unicka.

Żywo interesował się teologią. Wprawdzie nie znając łaciny nie mógł uczęszczać na wykłady akademickie. Starał się jednak nadrobić to utrzymywaniem żywych kontaktów z wybitnymi teologami i duszpasterzami katolickimi oraz lekturą dzieł z zakresu duchowości. W 1604 roku zdecydował, że jego miejsce jest w klasztorze i poprosił unickiego metropolitę Kijowa Hipacego Pocieja o habit bazyliański. Dojrzałe powołanie i szeroka wiedza religijna przyszłego świętego spowodowały, że jednego dnia nastąpiły obłóczyny i złożenie profesji zakonnej, a parę miesięcy później otrzymał święcenia diakonatu. Zgodnie z tradycją mniszą przyjął też nowe imię – Jozafat.

„Duszochwat”

Jako bazylianin przyszły święty podjął studia teologiczne. Uczył się, jakbyśmy to dziś powiedzieli, „w indywidualnym trybie”. W tym czasie powstały jego pierwsze dzieła polemiczne. Przykład, jaki bazylianin dawał swoim życiem i słowem, przyciągał do zakonu wielu nowych kandydatów. Nic więc dziwnego, że przełożeni po otrzymaniu przez Jozafata święceń kapłańskich wyznaczyli go na kierownika nowicjatu (nowicjat – miejsce w którym mieszkają odbywający okres próbny kandydaci do zakonu – red.). Brat Jozafat z wielką gorliwością umartwiał ciało: pościł, biczował się, nosił włosiennicę… Wiele godzin spędzał pielęgnując w szpitalu chorych i niedołężnych. Dał się również poznać jako świetny kaznodzieja i spowiednik. Pozyskiwał dla Unii wielu nowych wiernych. Prawosławni, przerażeni skalą dokonujących się za jego sprawą odejść wiernych z Cerkwi, nazwali go „duszochwatem”, czyli łowcą dusz.

Na duszpasterskie sukcesy zwolenników Unii Brzeskiej, jej przeciwnicy odpowiedzieli przemocą. W 1608 roku napadli na wileński klasztor św. Trójcy i używając na przemian próśb, gróźb, a gdy to nie dało rezultatu – także policzkowania, próbowali przeciągnąć Kuncewicza na swoją stronę. Rok później posunęli się dalej, nasyłając na metropolitę Hipacego Pocieja zamachowca. Na szczęście, skończyło się „tylko” na utracie przez hierarchę dwóch palców u dłoni, którą się zasłonił przed szablą napastnika zabójcy.

Świętość wyczuta przez brytanów

W 1614 roku Jozafat został archimandrytą, czyli zwierzchnikiem klasztoru św. Trójcy. Z czasem swoją opieką objął kilka innych mniszych ośrodków. Spod jego ręki wyszło całe nowe pokolenie pobożnych zakonników przedkładających służbę Bogu i Kościołowi nad wszystko inne.

Świętość Kuncewicza zdawały się dostrzegać swym instynktem nawet zwierzęta. Istnieje kilka opowieści na ten temat. Przytoczmy tu jedną z nich. Pewna kobieta rozzłoszczona zabiegami św. Jozafata, który chciał ją nawrócić, poszczuła go potężnymi brytanami (rasa psów wywodząca się z Wielkiej Brytanii – red.). Nieoczekiwanie znane ze swej agresywności psy podbiegły do mnicha i zaczęły się do niego łasić. Wtedy w kobiecie coś „pękło” i niewiasta poprosiła o spowiedź.

Ordynariusz połocki

Jesienią 1617 roku przyszły święty został biskupem pomocniczym. Miał pomagać staremu, ciężko choremu, arcybiskupowi Gedeonowi Brolnickiemu, zwierzchnikowi diecezji połockiej, witebskiej i mścisławskiej. Opory Kuncewicza pragnącego pozostać zwykłym mnichem przełamał jego zwierzchnik, a zarazem przyjaciel, metropolita kijowski Welamin Rutski. Oświadczył Jozafatowi, że nie ma innych, nadających się do tej funkcji kandydatów.

Obejmując po śmierci arcybiskupa Brolnickiego podległe mu diecezje nowy ordynariusz połocki, wziął się energicznie do pracy duszpasterskiej i administracyjnej. Zaczął wizytować poszczególne parafie. W wielu z nich najstarsi wierni nie pamiętali wizytacji biskupiej. Tam, gdzie znalazł nieporządek, pouczał proboszczów lub mianował gorliwych wikariuszy. Czynił zabiegi, by wszystkie parafie miały uposażenie pozwalające utrzymać niezależność od opiekującej się nią szlachty. Niejednokrotnie osobiście zajmował się odbieraniem majątków kościelnych zawłaszczonych przez świeckich. Nie szczędził również środków na remont cerkwi.

Wizyta Patriarchy Jerozolimy i wzrost nastrojów antyunickich

Wielkim ciosem w Unię Brzeską, a przy okazji w dzieło metropolity Kuncewicza, była podróż przez ziemie Rzeczypospolitej patriarchy Jerozolimy Teofanesa III (1570-1644). Dokonał on święceń nowych schizmatyckich biskupów prawosławnych. Wywołało to dezorientację wśród wiernych i wzmocniło siły przeciwników Unii, którzy  wskutek działań Teofanesa III zyskali naturalnych liderów.

Skutki nie dały na siebie długo czekać. Wzmógł się opór wiernych wobec legalnych hierarchów. Coraz częściej dochodziło do napadów na unitów i różnych awantur. Jozafat Kuncewicz „pozyskał” na terenie diecezji połockiej konkurenta w postaci prawosławnego abpa Melecego Smotryckiego, który rozpoczął intensywną działalność antyunijną. Wraz ze swoimi zwolennikami starał się zepchnąć Kuncewicza na margines społeczności rusińskiej. Kampania nienawiści wkrótce przyniosła tragiczny owoc – prawosławni zawiązali spisek na życie unickiego arcybiskupa Połocka.

Męczeńska śmierć

12 listopada 1623 roku zamachowcy wraz z podburzonym tłumem wtargnęli na teren domu arcybiskupiego w Witebsku. Naprzeciw niszczącej wszystko i prześladującej służbę pałacową tłuszczy wyszedł abp Kuncewicz. – Dziatki, dlaczego bijecie czeladkę moją. Nie zabijajcie ich. Jeśli macie coś przeciwko mnie, owóż jestem – powiedział metropolita, składając ręce na piersi.

Obraz Józefa Simmlera pt. „Męczeństwo Św. Jozafata Kuncewicza”, fot.: Wikipedia.org

Zapadła cisza. Gdy wydawało się, że już nikt nie odważy się podnieść ręki na pomazańca Bożego, z bocznych drzwi wypadło dwóch zamachowców. Jeden z nich uderzył męczennika w głowę pałką, a drugi rozpłatał ją ­toporem. Potem przez pewien czas siepacze pastwili się nad martwym ciałem, włócząc je po ulicach miasta, by w końcu utopić w rzece.

Masowe nawrócenia na wiarę unicką i wyniesienie na ołtarze

Mord wstrząsnął społecznością Rzeczypospolitej. I stał się cud: na katolicyzm obrządku wschodniego zaczęły przechodzić ogromne ilości prawosławnych. Unię przyjęli prawie wszyscy (20 z 21 osób) ukarani śmiercią za mord na arcybiskupie Kuncewiczu.

Szczególnie zaskakująca była jedna z postaw – abpa Smotryckiego, ponoszącego moralną odpowiedzialność za to, co wydarzyło się w Witebsku. Dotychczasowy wróg katolicyzmu zachwiał się w swoich poglądach. By uspokoić sumienie wyjechał na wschód, do Konstantynopola i Ziemi Świętej, czyli tam, gdzie spodziewał się znaleźć lekarstwo na nurtujące go wątpliwości. Zamiast tego zobaczył zafascynowanego kalwinizmem patriarchę Teofanesa III. Rozczarowany wrócił do Rzeczypospolitej, złożył unijne wyznanie wiary i przystąpił do zwalczania swych dawnych poglądów, wyrażanych wcześniej w licznych pismach i książkach.

Niemal natychmiast po pochowaniu ciała Jozafata Kuncewicza rozpoczęto zbieranie zeznań o jego życiu i cudach z myślą o przyszłej beatyfikacji. Proces zakończono w 1642 r., a papież Urban VIII ogłosił go błogosławionym. Na kanonizację – przez bł. Piusa IX – arcybiskup Połocka czekał do roku 1867.

Tułacza droga relikwii Świętego

Po wyniesieniu męczennika na ołtarze i ogłoszeniu błogosławionym, jego relikwie odbyły tułaczą i długą drogę. W związku z rozszerzającym się wpływem prawosławia na terenach wschodnich Królestwa Polskiego były one składane w miastach Białorusi, na Litwie, w Polsce. W 1667 roku powróciły do Połocka. W 1706 roku z obawy przed profanacją umieszczono je w kaplicy zamku Radziwiłłów w Białej Podlaskiej.

Relikwie św. Jozafata w bazylice św. Piotra na Watykanie, fot.: Wikipedia.org

Po kanonizacji Świętego carat zażądał, aby je ukryto w podziemiu kościoła bazylianów. W 1916 roku przewieziono je do kościoła bazylianów św. Barbary w Wiedniu. Od 1949 roku spoczywają w bazylice św. Piotra na Watykanie. Relikwie świętego znajdują się również w Przemyskiej katedrze greckokatolickiej tj. omofor (paliusz) i dłoń.

Wspomnienie św. Jozafata Kuncewicza Kościół obchodzi 12 listopada, czyli w rocznicę jego męczeńskiej śmierci.

Św. Jozafat jest jednym z patronów Polski.

Znadniemna.pl na podstawie Przymierzezmaryja.pl, Grekokatolicy.pl

Męczeństwo św. Jozafata Kuncewicza wbrew zamiarom zamachowców jeszcze bardziej zmobilizowało grekokatolików do trwania przy Unii Brzeskiej, a także do zacieśniania związków Kościoła unickiego ze Stolicą Apostolską. Papież Urban VIII 16 maja 1642 roku, w niespełna 20 lat po męczeńskiej śmierci duchownego, będącego jednym z najbardziej oddanych

Nina Andrycz, bo o niej mowa, mogła pochwalić się także nieformalnym tytułem „królowej PRL-owskiej sceny. Gdyby nie dociekliwość dziennikarzy „Polityki”, którym aktorka na rok przed śmiercią wyznała, że przez całe życie podawała, iż jest trzy lata młodsza, niż było to w rzeczywistości, do dzisiaj uważalibyśmy, że aktorka urodziła się 11 listopada 1915 roku.

Tymczasem prawdziwą datą urodzin Niny Andrycz to 11 listopada roku 1912. Na pomysł „odmłodzenia” córki wpadła jej matka. W czasie okupacji niemieckiej matka aktorki Maria Andrycz z domu Borys, mająca dobre kontakty z polskim podziemiem, wyrobiła córce kenkartę, według której Nina miała trzy lata mniej, niż w rzeczywistości. Jak wyznała sama aktorka w wywiadzie dla „Polityki” jej matka domyślała się, że okupacja może potrwać kilka lat i że jak się odejmie te trzy lata, Nina będzie miała większe szanse na zamążpójście.

Metryczka dowodowa Niny Andrycz z wymyśloną przez jej matkę datą urodzenia, fot. Archiwum Państwowe w Milanówku

„Okrutna, straszna wojna zabrała urodziwym ludziom młodość, najlepsze lata życia. A kobiety mojego pokolenia miały aż dwie światowe wojny po drodze. Płonęły domy, archiwa, dokumenty (…). W czasach zamętu ujmowały sobie lat kobiety i mężczyźni, zwykłe kobiety i największe aktorki. Od Marleny Dietrich, której to na dobre wyszło, po Ćwiklińską, która najpierw odjęła sobie 12 lat, potem dodała dziesięć. Dlaczego? Bo miały taką okazję. Nie tłumaczę się. Pokazuję, że jestem w towarzystwie doborowym” – opowiadała w 2013 roku Nina Andrycz.

Wtedy wyznała też, że jej matka była wielką przeciwniczką tego, by córka została aktorką. „Mówiła: ‘Po moim trupie’. I w tym trupie wytrwała aż do mojej matury. Ale ja pojechałam do Warszawy na egzamin i zdałam bez żadnych zastrzeżeń. Miałam tylko straszny kresowy zaśpiew” – wspominała Nina Andrycz już w innym wywiadzie – dla „Wysokich Obcasów”.

Początki aktorskiej kariery

W 1934 roku Andrycz ukończyła Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej pod kierownictwem Aleksandra Zelwerowicza. Po ukończeniu studiów wróciła na Kresy, gdzie mało komu przeszkadzał jej „kresowy zaśpiew”. Przez pierwszy sezon występowała w wileńskim Teatrze na Pohulance. Zagrała w nim m.in. Glorię w „Nigdy nie można przewidzieć” George’a Bernarda Shawa (1934) i Ofelię w „Hamlecie” Williama Szekspira (1934).

Od 1935 roku Nina Andrycz zaczęła grać na scenie Teatru Polskiego, gdzie stworzyła ponad 100 ról. Publiczność oglądała ją jako Marię Stuart w dramacie Juliusza Słowackiego i królową Małgorzatę w „Ryszardzie III” Williama Szekspira. Aktorka wcielała się także w role m.in. Świętej Joanny, Kleopatry czy pani Dulskiej.

Telewizja i kino

Nina Andrycz jest znana również z licznych kreacji w Teatrze Telewizji, gdzie pojawiała się regularnie od końca lat 50-tych, aż do początku lat 70-tych. W kinie grała sporadycznie, m.in. w „Warszawskiej premierze” w reż. Jana Rybkowskiego (1950) i „Kontrakcie” w reż. Krzysztofa Zanussiego (1980). W 2008 roku zagrała samą siebie w „Jeszcze nie wieczór” (reż. Jacek Bławut).W tym samym roku wcieliła zagrała też matkę w „Sercu na dłoni” (reż. Krzysztof Zanussi).

Artystka powtarzała niejednokrotnie w wywiadach, że role rekompensują jej brak dzieci. „Role to są moje córki – piękne, szalone, mądre, głupie, różne. Kiedy ‘urodziłam’ Marię Stuart byłam tak zmęczona, że chyba poród fizyczny tyle by mnie nie kosztował” – podkreślała.

Nina Andrycz aktorstwo stawiała wyżej niż macierzyństwo. Mówiła, że to jej role są jej dziećmi, które rodzą się w mękach nie lżejszych niż te fizyczne, fot.: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Bezdzietna z wyboru

Nina Andrycz była bezdzietna z wyboru. Twierdziła, że jest pozbawiona instynktu macierzyńskiego i nie zgodziła się urodzić dziecka nawet po tym jak jej matka zapewniła ją , że sama wychowa urodzone przez nią dziecko. Aktorka dwukrotnie dokonała aborcji.

W 1947 roku wzięła ślub kościelny z Józefem Cyrankiewiczem, ówczesnym premierem PRL, z którym rozwiodła się w 1968 roku.

Józef Cyrankiewicz i Nina Andrycz niedługo po ślubie, podczas podróży do Bułgarii, fot.: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Teatr ważniejszy od Stalina

Jozef Cyrankiewicz był premierem PRL w ostatnich latach życia sowieckiego dyktatora Józefa Stalina. Nina Andrycz nie darzyła sowieckiego przywódcę szczególną sympatią.

Pewnego dnia z mężem przybyła na przyjęcie wydawane w Moskwie przez Stalina. Nina Andrycz bez najmniejszego trudu oczarowała blisko 70-letniego Stalina, który, zachwycony jej urodą, wdziękiem i inteligencją, nie mógł oderwać od niej oczu. Niektórzy twierdzili nawet, że zakochał się w aktorce od pierwszego wejrzenia. Podczas spotkania Stalin ofiarował aktorce kosztowne futro z norek. Nina podarunek przyjęła (innego wyjścia nie miała), ale twierdziła, że nigdy go nie założyła i ostatecznie prezent stał się pożywieniem dla moli.

Incydent, który mógłby skończyć się tragicznie zdarzył się podczas kolejnej wizyty polskiej aktorki w Moskwie. Wtedy Andrycz została zaproszona na uroczystą kolację. W tym samym czasie miała się jednak odbyć w Warszawie premiera spektaklu z jej udziałem. Wtedy aktorka udowodniła, że słów o wielkiej miłości do teatru nie rzucała wcale na wiatr. Bez słowa spakowała walizki i wróciła do Warszawy, by kilka godzin później stanąć na scenie.

Aktorka nawet nie zdawała sobie sprawy, że swoim zachowaniem o mało nie doprowadziła do wybuchu wielkiego skandalu. Członkowie polskiej delegacji byli przerażeni na myśl, że to na nich skupi się gniew Stalina. Podobno Jakub Berman, członek Komisji Biura Politycznego KC PZPR ds. Bezpieczeństwa Publicznego, usłyszawszy o nieobecności Andrycz, zemdlał ze strachu.

Dorobek literacki i wspomnienia

Aktorka pozostawiła po sobie spisany i , co najważniejsze – wydany, dorobek literacki, w sporej mierze autobiograficzny. Jest autorką powieści „My rozdwojeni”, utworów poetyckich, zebranych w kilku tomikach m.in. „To teatr” i „Róża dla nikogo” oraz tomu wspomnień „Bez początku, bez końca”, w którym opowiada o rozkwicie kariery aktorskiej i małżeństwie z Józefem Cyrankiewiczem, premierem PRL w ostatnich latach życia Stalina, którego aktorka znała osobiście, choć nie darzyła komunistycznego dyktatora szczególną sympatią.

We wspomnieniach Niny Andrycz premier Cyrankiewicz jawi się jako wspaniały mężczyzna i kochający mąż. Aktorka często podkreśla jednak, że do świata polityki nie chciałaby trafić po raz drugi. „Kiedy skończyło się bywanie w salonach, poczułam się wyzwolona” – podkreślała. „Wyszłam za mąż za lidera niezależnego PPS-u. A potem zobaczyłam jak jest ukatowany przez swoich towarzyszy” – wspominała.

W 2013 roku ukazała się książka Andrycz pt. „Patrzę i wspominam”. „Pisałam zawsze, od gimnazjum. Wiersze we mnie żyły, mówiłam czasem wierszem – jak się gniewałam albo byłam rozanielona. Kiedy przestałam w czasie wojny grać, a nie grałam przez sześć lat, bez przerwy pisałam. Jak się wojna skończyła okazało się, że mam w biurku pełną szufladę napisanych rzeczy” – opowiadała Andrycz podczas spotkania z czytelnikami w Warszawie w październiku 2013 r.

Jak zaznaczyła, bała się pokazać komuś swoją twórczość, ale ostatecznie dała ją do przeczytania Jarosławowi Iwaszkiewiczowi. „On mnie poklepał po ramieniu i powiedział ‘Są mądre i piękne. Idź do ‘Czytelnika’, powołaj się na mnie i niech je wydadzą. Poradził mi też tytuł ‘Musi być w nim słowo teatr, żeby wyjaśnić dlaczego w twoim wieku występujesz jako debiutantka ze swoimi wierszami’. I dałam tytuł ‘To teatr’ ” – mówiła artystka.

Opowiadała także o wielkim sentymencie, jakim darzy Teatr Polski, w którym zaczęła grać już w połowie lat 30.

„Zawsze traktowałam ten teatr jak mój dom, szalenie byłam przywiązana do gmachu, do mojej garderoby na pięterku. Przestałam już codziennie grać, bo zdrowie nie pozwala, ale jeszcze bardzo często miewam wieczory autorskie, na których dużo mówię i mam kontakt z publicznością, więc się nie skarżę” – podsumowała artystka, nagrodzona przez zgromadzonych długimi brawami.

W 1996 roku Nina Andrycz została Damą Krzyża Komandorskiego z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Wielka dama polskiego teatru zmarła w Warszawie 31 stycznia 2014 roku.

Znadniemna.pl na podstawie Dzieje.pl, Wikipedia.org

Nina Andrycz, bo o niej mowa, mogła pochwalić się także nieformalnym tytułem „królowej PRL-owskiej sceny. Gdyby nie dociekliwość dziennikarzy „Polityki”, którym aktorka na rok przed śmiercią wyznała, że przez całe życie podawała, iż jest trzy lata młodsza, niż było to w rzeczywistości, do dzisiaj uważalibyśmy,

Polskie Święto Niepodległości, obchodzone corocznie 11 listopada, to wyjątkowy dzień upamiętniający odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 roku, po 123 latach zaborów. Choć data ta stała się symboliczna już wtedy, to oficjalnie dzień ten stał się świętem narodowym dopiero w 1937 roku. 11 listopada to data, którą kojarzą wszyscy, ale czy na pewno znajmy historię tego, co symbolizuje? Przypominamy znaczenie Dnia Niepodległości w Polsce.

Narodowy Dzień Niepodległości

Święto Niepodległości, jakie znamy obecnie, nie zawsze było integralną częścią kalendarza państwowego. Ustanowione zostało jako święto narodowe stosowną ustawą dopiero w kwietniu 1937 roku. To oznacza, że przed wojną światową mogło być celebrowane tylko dwa razy – w 1937 i 1938 roku.

Data 11 listopada 1918 roku jest niezwykle ważna w historii Polski, ponieważ symbolizuje odzyskanie niepodległości i przywrócenie granic naszego kraju po 123 latach zaborów.

Droga do wolności: powrót do historii

Odzyskanie niepodległości przez Polskę było długotrwałym i trudnym procesem. Po rozbiorach Polski w 1795 roku, kraj przestał istnieć na mapach Europy. Trzy zaborcze mocarstwa – Rosja, Prusy i Austria – podzieliły Polskę między siebie, tłumiąc wszelkie przejawy narodowej tożsamości.

Wybór daty 11 listopada jako Dnia Niepodległości jest doskonale uzasadniony. To właśnie tego dnia w 1918 roku, w wyniku zbiegu wydarzeń zakończonych rozejmem w Compiègne, ogłoszono ostateczną klęskę Niemiec. Natomiast dzień wcześniej Józef Piłsudski przybył do Warszawy. Te dwa dni – 10 i 11 listopada 1918 roku – były przełomem, w wyniku którego naród polski odzyskał niezależność i niepodległości.

Na ulicach miast Polski zapanował nastrój głębokiego wzruszenia i entuzjazmu. Jak przypominają źródła, Jędrzej Moraczewski opisał to słowami:

Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma „ich”. Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili. (…) Cztery pokolenia nadaremno na tę chwilę czekały, piąte doczekało. (…)

Niestety, w okresie po II wojnie światowej, komuniści utrudniali możliwość celebracji tego dnia, a nawet usunięto go, jako święto państwowe z kalendarza. Dopiero w 1989 roku, po transformacji systemowej, Polska odzyskała możliwość świętowania 11 listopada.

11 listopada. Obchody Święta Niepodległości

Dziś Narodowy Dzień Niepodległości jest jednym z najważniejszych świąt państwowych. To dzień, w którym Polacy celebrują swoją niepodległość i upamiętniają bohaterów, którzy walczyli o wolność kraju. Obchody obejmują wiele uroczystości, mszy świętych, parad wojskowych i wystąpień publicznych. Jest to również dzień wolny od pracy i szkoły, co pozwala rodzinom spędzić go razem i uczestniczyć w narodowych obchodach.

Nawet, gdy dzień ten przypada w weekend, w szkołach organizowane są akademie patriotyczne. W bibliotekach, kinach, teatrach czy muzeach i innych miejscach kultury w okolicach 11 listopada organizuje się często koncerty patriotyczne, spotkania z historykami, inscenizacje historyczne.

Znadniemna.pl/poranny.pl

Polskie Święto Niepodległości, obchodzone corocznie 11 listopada, to wyjątkowy dzień upamiętniający odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 roku, po 123 latach zaborów. Choć data ta stała się symboliczna już wtedy, to oficjalnie dzień ten stał się świętem narodowym dopiero w 1937 roku. 11 listopada to

O niepowodzeniu inicjatywy poinformował grodzieński portal Hrodna.life. Imię Bony Sforzy, jednej z najbardziej wpływowych monarchiń w historii Polski, inicjatorki pojawienia się w Grodnie wielu zdobyczy cywilizacji oraz teściowej zasłużonego dla miasta nad Niemnem króla Stefana Batorego, miało zostać upamiętnione w nazwie nowego grodzieńskiego kompleksu mieszkaniowego.

Realizujący inwestycję deweloper nawet zorganizował plebiscyt, którego wynikiem stało się wytypowanie przez grodnian dla nowego kompleksu mieszkaniowego nazwy „Bona”, na cześć zasłużonej dla miasta królowej.

Inicjatywa grodnian i dewelopera nie została jednak zrealizowana. Wybrana nazwa wzbudziła bowiem sprzeciw miejscowej prorosyjskiej aktywistki, która uznała upamiętnienie Bony Sforzy w nazwie bloków mieszkaniowych za „polską prowokację” i zagroziła deweloperowi nieprzyjemnościami.

Tak ma wyglądać nowy kompleks mieszkaniowy w Grodnie, który miał nosić nazwę „Bona, fot.: Hrodna.life/PObudowa.by

Firma budowlana, choć niechętnie, ale ostatecznie wycofała się z pomysłu upamiętnienia zasłużonej dla miasta monarchini w nazwie swojej inwestycji i zdecydowała, że kompleks będzie nosił nazwę neutralną pod każdym względem – „Mir” (pol. Pokój).

Królowa Bona Sforza pochodziła ze znanego włoskiego rodu – książąt Mediolanu. W 1518 roku poślubiła polskiego króla Zygmunta Starego, stając się królową Polski, wielką księżną litewską oraz księżną Rusi, Prus, Mazowsza itd.

Była jedną z najbardziej aktywnych monarchiń w historii Polski. Tworzyła własne stronnictwo i jednocześnie korzystała z wpływu, jaki miała na króla. A po jego śmierci także na kolejnych polskich monarchów, którymi zostawali jej dzieci.

Królem Polski po śmierci Zygmunta I Starego został syn Bony Sforzy Zygmunt II August, ostatni z dynastii Jagiellonów. A ostatnią polską królową z tej dynastii była jej córka Anna Jagiellonka, małżonka Stefana Batorego, za panowania którego Grodno przeżywał okres niespotykanego dotąd rozkwitu.

Ogromny wpływ na podniesienie standardu życia mieszkańców grodu nad Niemnem okazała królowa matka. To inicjatywom Bony Sforzy Grodno zawdzięcza pojawienie się wielu zdobyczy cywilizacji, m.in. murowanego szpitala, wodociągu, brukowanych ulic, wciąż funkcjonującego zegara wieżowego, uważanego za jeden z najstarszych działających zegarów wieżowych w Europie. Wreszcie to właśnie Bona Sforza zainicjowała wykorzystanie w herbie miasta podobizny Jelenia św. Huberta.

Znadniemna.pl na podstawie Hrodna.life, ilustracja: Bona Sforza, jako księżniczka mediolańska na rysunku Jana Marejki

O niepowodzeniu inicjatywy poinformował grodzieński portal Hrodna.life. Imię Bony Sforzy, jednej z najbardziej wpływowych monarchiń w historii Polski, inicjatorki pojawienia się w Grodnie wielu zdobyczy cywilizacji oraz teściowej zasłużonego dla miasta nad Niemnem króla Stefana Batorego, miało zostać upamiętnione w nazwie nowego grodzieńskiego kompleksu mieszkaniowego. Realizujący

Fundacja Wolność i Demokracja zaprasza do udziału szkoły i organizacje polonijne w lekcji żywej historii „Gloria Victis”.
22 stycznia 1863 roku rozpoczęło się Powstanie Styczniowe, największy zryw narodowowyzwoleńczy przeciwko rosyjskiemu zaborcy. W tym roku obchodzimy 160. rocznicę tych wydarzeń.
Do walki wciągnięte zostały wszystkie warstwy społeczeństwa, odcisnęło się to silnie na ówczesnych stosunkach międzynarodowych, a wreszcie spowodowało ogromny przełom społeczny oraz ideowy w dziejach narodowych, co wywarło decydujący wpływ na rozwój nowoczesnego społeczeństwa polskiego.
Pomimo klęski militarnej, umocniło ono polską świadomość narodową, miało też wpływ na dążenia niepodległościowe następnych pokoleń.
Pragniemy poszerzyć i wzmocnić wiedzę historyczną w środowiskach polonijnych oraz przybliżyć znaczenie wspomnianych wydarzeń w trakcie lekcji żywej historii pod tytułem „GLORIA VICTIS”.
Lekcje prowadzone są w formie zdalnej. Dwóch prowadzących zrealizuje 20 lekcji po 90 minut każda.
Działanie skierowane jest do uczniów szkół ponadpodstawowych, studentów oraz osób dorosłych.
Szczegóły dotyczące zapisów znajdziecie na stornie internetowej:
Osoba do kontaktu: [email protected]
Nie zwlekaj, liczba miejsc ograniczona!
Działanie jest realizowane w ramach projektu „DLA NIEPODLEGŁOŚCI – kontynuacja”.
Projekt finansowany ze środków Kancelaria Premiera w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023.
Znadniemna.pl za wid.org.pl

Fundacja Wolność i Demokracja zaprasza do udziału szkoły i organizacje polonijne w lekcji żywej historii "Gloria Victis". 22 stycznia 1863 roku rozpoczęło się Powstanie Styczniowe, największy zryw narodowowyzwoleńczy przeciwko rosyjskiemu zaborcy. W tym roku obchodzimy 160. rocznicę tych wydarzeń. Do walki wciągnięte zostały wszystkie warstwy społeczeństwa, odcisnęło

Serdecznie zapraszamy do udziału w VIII Olimpiadzie Historii Polski dla Polonii i Polaków za granicą 2023/2024.

Olimpiada Historii Polski to inicjatywa Polskiego Towarzystwa Historycznego organizowana przez Fundację Wolność i Demokracja. Celem Olimpiady jest popularyzacja wiedzy o historii Polski wśród młodzieży zamieszkałej i uczącej się poza granicami Polski, jak również rozwijanie zainteresowań, kształtowanie i umacnianie świadomości historycznej młodzieży, a poprzez to wspieranie polskiej tożsamości za granicą. W Olimpiadzie może wziąć udział każdy uczeń polskiego pochodzenia uczący się poza granicami Polski, niezależnie od rodzaju placówki oświatowej.

W ramach VIII Olimpiady Historii Polski dla Polonii i Polaków za granicą dla dzieci szkół podstawowych w wieku 10-13 lat odbędzie się II Konkurs Historii Polski dla Juniorów dla Polonii i Polaków za granicą.

Do I etapu VIII Olimpiady Historii Polski dla Polonii i Polaków za granicą 2023/2024 zgłaszać się mogą uczniowie urodzeni w roku 2009 lub wcześniej.

Do I etapu  II Konkursu Historii Polski dla Polonii i Polaków za granicą dla Juniorów mogą zgłaszać się uczniowie urodzeni w latach 2010-2013.

Egzaminy I etapu VIII Olimpiady odbędą się on-line na platformie egzaminacyjnej https://olimpiadahistoriipolski.pl/ 26 listopada 2023 roku. 

Egzaminy I etapu II Konkursu Historii Polski dla Juniorów odbędą się na platformie egzaminacyjnej https://olimpiadahistoriipolski.pl/  26 listopada 2023 roku. 

Egzaminy I etapu VIII Olimpiady i I etapu II Konkursu odbędą się w różnych godzinach.

Zapraszamy do zgłaszania się dzieci i młodzież oraz placówki na całym świecie.

Termin zapisów do I etapu VIII Olimpiady Historii Polski dla Polonii i Polaków za granicą 2023/2024  został przedłużony do 18 listopada 2023.

Szczegóły dotyczące spotkań organizacyjnych, dokonywania zgłoszeń oraz materiały do pobrania znajdziecie na naszej stronie internetowej: https://wid.org.pl/rusza-rekrutacja-do-viii-edycji…/

Serdecznie zapraszamy do udziału!

Olimpiada Historii Polski to inicjatywa Polskiego Towarzystwa Historycznego organizowana przez Fundację Wolność i Demokracja.
Celem Olimpiady jest popularyzacja wiedzy o historii Polski wśród młodzieży zamieszkałej i uczącej się poza granicami Polski, jak również rozwijanie zainteresowań, kształtowanie i umacnianie świadomości historycznej młodzieży, a poprzez to wspieranie polskiej tożsamości za granicą.
W Olimpiadzie może wziąć każdy uczeń polskiego pochodzenia uczący się poza granicami Polski, niezależnie od rodzaju placówki oświatowej.
Działanie realizowane z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Historycznego we współpracy z Fundacją Wolność i Demokracja w ramach projektu: „Olimpiada Historii Polski dla Polonii i Polaków za Granicą”.
Projekt dofinansowano przez Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. Świętego Maksymiliana Marii Kolbego ze środków Ministra Edukacji i Nauki.
Znadniemna.pl za wid.org.pl

Serdecznie zapraszamy do udziału w VIII Olimpiadzie Historii Polski dla Polonii i Polaków za granicą 2023/2024. Olimpiada Historii Polski to inicjatywa Polskiego Towarzystwa Historycznego organizowana przez Fundację Wolność i Demokracja. Celem Olimpiady jest popularyzacja wiedzy o historii Polski wśród młodzieży zamieszkałej i uczącej się poza granicami Polski,

Laureat Pokojowej Nagrody Nobla, białoruski obrońca praw człowieka Aleś Bialacki został przeniesiony do karceru – poinformowała agencja AP, powołując się na jego żonę Natallę Pinczuk.

– W gruncie rzeczy to więzienie wewnątrz więzienia – powiedziała Pinczuk. Poinformowała, że władze więzienia nie pozwoliły adwokatowi Bialackiego spotkać się z nim po przeniesieniu do karceru.

61-letni Aleś Bialacki był więziony w latach 2011-14 w kolonii karnej.  W marcu bieżącego roku został skazany przez sąd w Mińsku na 10 lat łagru o zaostrzonym rygorze. W politycznym procesie początkowo władze zarzuciły działaczom Centrum Praw Człowieka „Wiasna”, której Bialacki szefuje, „niepłacenie podatków”. Potem zarzuty zmieniono na „kontrabandę” i „finansowanie protestów”.

Bialacki odbywa karę w kolonii karnej w mieście Horki na wschodzie Białorusi.

– Więzienie w Horkach ma straszną reputację jako pas transmisyjny dręczący więźniów politycznych. Władze Białorusi kontynuują brutalne represje, pokazują, że każdego mogą przetrzymywać w warunkach równających się torturom, niezależnie od Nagrody Nobla – powiedziała Pinczuk agencji AP.

Z kolei przedstawiciel Wiasny Paweł Sapiełka powiedział AP, że przeniesienie Bialackiego do karceru może się wiązać z ograniczeniem spacerów, posiłków i przekazywania paczek żywnościowych. – Oznacza to znaczne zaostrzenie warunków odbywania kary – zaznaczył.

Bialacki założył Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna” w 1996 roku. Organizacja została zdelegalizowana przez reżim Aleksandra Łukaszenki w 2003 roku, jednak nigdy nie przerwała działalności.

Znadniemna.pl za PAP

Laureat Pokojowej Nagrody Nobla, białoruski obrońca praw człowieka Aleś Bialacki został przeniesiony do karceru – poinformowała agencja AP, powołując się na jego żonę Natallę Pinczuk. – W gruncie rzeczy to więzienie wewnątrz więzienia – powiedziała Pinczuk. Poinformowała, że władze więzienia nie pozwoliły adwokatowi Bialackiego spotkać się

W najbliższy piątek, 10 listopada, w gmachu Poczty Głównej białoruskiej stolicy oraz w placówce pocztowej nr 4 Nowogródka odbędzie się uroczystość stemplowania pieczątką z napisem „Pierwszy dzień” znaczka, bloku oraz koperty pocztowej z dedykacją Adamowi Mickiewiczowi.

Wydarzenie odbędzie się z okazji przypadającego na ten rok Jubileuszu 225. urodzin polskiego wieszcza narodowego. A organizatorami upamiętnienia Jubileuszu urodzin poety są: białoruskie Ministerstwo Łączności i Informatyzacji oraz Dom-Muzeum Adama Mickiewicza w Nowogródku.

Blok znaczkowy, wydany z okazji 225. urodzin Adama Mickiewicza, fot.: belpost.by

„Poezja Mickiewicza miała ogromne znaczenie dla polskiego i białoruskiego ruchu narodowowyzwoleńczego, dla rozwoju myśli demokratycznej, stanowienia literatury; wzbogaciła język literacki, sztukę pisania wierszy oraz gatunki poetyckie” – czytamy w informacji prasowej, rozpowszechnionej przez organizatorów uroczystości.

Wprowadzane do obiegu znaczek, blok i koperta pocztowa z dedykacją Adamowi Mickiewiczowi zostały wydrukowane w nakładzie 10 tysięcy egzemplarzy.

 Znadniemna.pl za Belpost.by

W najbliższy piątek, 10 listopada, w gmachu Poczty Głównej białoruskiej stolicy oraz w placówce pocztowej nr 4 Nowogródka odbędzie się uroczystość stemplowania pieczątką z napisem „Pierwszy dzień” znaczka, bloku oraz koperty pocztowej z dedykacją Adamowi Mickiewiczowi. Wydarzenie odbędzie się z okazji przypadającego na ten rok Jubileuszu

Skip to content