HomeStandard Blog Whole Post (Page 230)

Drugie miejsce w drużynowej klasyfikacji medalowej XIX Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych zajęła 85-osobowa reprezentacja Związku Polaków na Białorusi. Naszych sportowców zabrakło, niestety, na drużynowym podium podczas dekoracji zwycięzców. Przyczyna – błąd organizatorów.

Reprezentacja ZPB na XIX Światowych Letnich Igrzyskach Polonijnych

Nie wiemy, czy błąd organizatorów, wskutek którego podczas ceremonii dekoracji zwycięzców zamiast reprezentacji ZPB na podium znalazła się inna drużyna, wynikł z niedopatrzenia, czy też miał miejsce przypadek sportowej korupcji. Rzecz w tym, iż podczas uroczystości zakończenia Igrzysk na podium znalazła się reprezentacja Hiszpanii, która według szacunków naszych sportowców nie zdobyła wystarczającej liczby medali do zajęcia trzeciego drużynowego miejsca.

Klasyfikacja medalowa, według której organizatorzy dekorowali zwycięzców

Oficjalna klasyfikacja końcowa opublikowana dzisiaj na stronie Igrzysk

Pośrednio błąd organizatorów został potwierdzony przez nich samych w rozmowie telefonicznej przedstawiciela Komitetu Organizacyjnego z kierownikiem naszej reprezentacji wiceprezesem ZPB i prezesem Polskiego Klubu Sportowego „Sokół” przy ZPB Markiem Zaniewskim. – Organizator zadzwonił do mnie, mówiąc, że zajęliśmy drugie miejsce drużynowe, a to, że nie zaproszono nas na podium jest pomyłką – relacjonuje treść rozmowy w rozmowie ze Znadniemna.pl Marek Zaniewski i dodaje, że niesmak i rozczarowanie, które odczuli nasi sportowcy podczas zamknięcia Igrzysk nie da się opisać słowami, dopuszczalnymi w publikacji medialnej.

Na oficjalnej stronie internetowej XIX Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych dzisiaj opublikowana została informacja o końcowej klasyfikacji medalowej największych polonijnych zawodów sportowych. Według niej reprezentacja Polaków z Białorusi zajmuje drugie miejsce z dorobkiem 43 złotych, 33 srebrnych oraz 27 brązowych medali. Na pierwszym miejscu według opublikowanych danych plasuje się reprezentacja rodaków z Czech, a tuż za nami – na trzecim miejscu – znajduje się reprezentacja Polaków z Litwy, której podczas ceremonii zamknięcia Igrzysk wręczono puchar za zajęcie II miejsca. Niewiadomo, jakim cudem na III stopniu podium publicznie, w dniu zamknięcia Igrzysk, stanęła drużyna z Hiszpanii. Według opublikowanych wyników zajęła ona dopiero piąte miejsce, ustępując rodakom z Kanady.

Skandaliczny, bezprecedensowy przypadek skrzywdzenia przez organizatorów XIX Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych polskich sportowców z Białorusi, wywołał już ich wpisy oburzenia na Facebooku i w innych mediach społecznościowych.

Prezes ZPB Andżelika Borys zapowiedziała już, że znajdzie sposób publicznego podziękowania naszym reprezentantom na XIX Światowych Letnich Igrzyskach Polonijnych za ich wysiłek i doskonały drużynowy wynik, który im, niestety, „skradziono” w Gdyni.

Nie tracimy nadziei na to, że zaistniałą sytuację wytłumaczą, przynosząc naszym zawodnikom publiczne przeprosiny, także organizatorzy Igrzysk.

Znadniemna.pl

Drugie miejsce w drużynowej klasyfikacji medalowej XIX Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych zajęła 85-osobowa reprezentacja Związku Polaków na Białorusi. Naszych sportowców zabrakło, niestety, na drużynowym podium podczas dekoracji zwycięzców. Przyczyna – błąd organizatorów. [caption id="attachment_40832" align="alignnone" width="480"] Reprezentacja ZPB na XIX Światowych Letnich Igrzyskach Polonijnych[/caption] Nie wiemy, czy

Na unikalny starodruk natrafili studenci, którzy byli tam na wakacyjnych zajęciach etnograficznych.

Fot. bsu.by

Podczas praktyk studenci wydziału historii uniwersytetu w Mińsku odwiedzili m.in. okolice podgrodzieńskiej Zelwy. Jeden z tamtejszych mieszkańców, Alaksandr Kaluta, pokazał im egzemplarz Biblii, która jako domowa relikwia jest przechowywana w jego rodzinie od pięciu pokoleń. Zdaniem właściciela może ona mieć ok. 300 lat.

Oryginalna okładka starodruku nie zachowała się do naszych czasów, więc datę jego wydania spróbują teraz określić naukowcy z uniwersytetu w Mińsku. Postarają się oni też ocenić wartość historyczną znaleziska.

Już teraz podkreślają jednak, że jest ona o tyle znaczna, że tego rodzaju wydania znajdują się zazwyczaj w zbiorach muzealnych, bibliotekach, świątyniach i prywatnych kolekcjach. Przypadki odkrywania ich w takich okolicznościach, jak udało się to studentom, są wyjątkowo rzadkie.

Znadniemna.pl za belsat.eu

Na unikalny starodruk natrafili studenci, którzy byli tam na wakacyjnych zajęciach etnograficznych. [caption id="attachment_40827" align="alignnone" width="480"] Fot. bsu.by[/caption] Podczas praktyk studenci wydziału historii uniwersytetu w Mińsku odwiedzili m.in. okolice podgrodzieńskiej Zelwy. Jeden z tamtejszych mieszkańców, Alaksandr Kaluta, pokazał im egzemplarz Biblii, która jako domowa relikwia jest przechowywana

Znana wszystkim Polakom warszawska Syrenka przedstawia wizerunek Krystyny Krahelskiej – dziewczyny urodzonej w Mazurkach nad Szczarą koło Baranowicz (Białoruś). Mało kto wie, że wyboru twarzy na spiżowy pomnik dokonał sam prezydent Stefan Starzyński.

Krystyna Krahelska warszawską Syrenką „została” w latach 1936-37 pozując do pomnika artystce Ludwice Nitschowej. Kiedy zapytano ją, dlaczego na modelkę do tak ważnego dla Warszawy pomnika wybrano kresowiankę, odpowiedziała, że wyboru dokonał sam Starzyński. Odwiedzając jej pracownię zobaczył gipsowy odlew dziewczęcej głowy, powiedział; „jaka to typowa, polska uroda, pełna wdzięku, a jednocześnie słowiańskiego charakteru i siły”. Głowa z gipsu przedstawiała Krahelską, która już wcześniej pozowała artystce. Tak więc Krystyna, dziewczyna z dalekich Kresów, została twarzą symbolu polskiej stolicy.

Krystyna Krahelska urodziła się 24 marca 1914 roku w Mazurkach nad Szczarą, koło Baranowicz, w rodzinie ziemiańsko-inteligenckiej, o głębokich tradycjach patriotycznych. Była córką Jana Krahelskiego, wojewody Poleskiego, rodzoną siostrą Haliny Krahelskiej pseudonim „Myszka” – w czasie powstania powołana do pracy w biurze Wojskowej Komendy Głównej AK.

W 1926 roku po przeniesieniu się rodziny do Brześcia, rozpoczęła naukę w tamtejszym gimnazjum w klasie humanistycznej. W 1932 roku zdała maturę i rozpoczęła studia na Uniwersytecie Warszawskim.

Krystyna była znana w środowisku studenckim, pisała od 13 roku życia piękne wiersze i pięknie śpiewała. Przez lata zbierała pieśni ludowe polskie, białoruskie, rosyjskie, ukraińskie, które słyszała od dzieciństwa mieszkając w otoczeniu tych tradycji i kultur, i śpiewała je jak autentyczna wiejska dziewczyna, ale także i arie operowe. Występowała w radiu w Baranowiczach, Wilnie i Warszawie, nagrywała je w studiach fonograficznych.

Krystyna czuła niezwykłą więź z miastem, w którym studiowała, dlatego już 1 września 1939 roku postanowiła wyruszyć z oddalonych o 44o km Mazurek do Warszawy przekonana, że warszawiacy będą się bronić, a ona jest tam potrzebna.W stolicy Krystyna Krahelska zaangażowała się w działalność konspiracyjną Związku Walki Zbrojnej.

Kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie, jej pluton miał zdobyć z rąk Niemców redakcję i drukarnię „Nowego Kuriera Warszawskiego” – niemieckiego szmatławca, od strony ul. Polnej, blisko Pl. Unii Lubelskiej. W czasie ostrych walk udało się Jej opatrzyć kaprala podch. Zygmunta Gebethnera ps. „Zygmuntowskiego” i rannego w płuco por. Władysława Kocha ps. „Mistrz”, a gdy starała się dotrzeć do trzeciego rannego – niemiecki strzelec wyborowy z dachu Straży Pożarnej celnie do Niej strzelił. Dostała 3 kule w płuco. Koledzy próbowali do Niej się dostać, ale był bardzo silny ostrzał. Pospieszyli mimo to z pomocą: przyjaciółka Janka Krassowska ps. „Jagienka” i kapral Zbigniew Wrześniowski ps. „Wrzos”. Przytomna, świadoma zagrożenia, prosiła „Odejdźcie, odsuńcie się, zostawcie mnie”. Chcieli ściągnąć Ją z linii ostrzału, by móc udzielić Jej natychmiastowej pomocy i „Wrzos” wtedy stracił życie. Gdy przyszedł rozkaz wycofania się plutonu, Krystyna została wśród słoneczników, które tam rosły przy Polnej, a Jej przyjaciółka „Jagienka” przeżyła tragiczną chwilę, gdy musiała zostawić Krystynę i odejść do następnej akcji. O 21 było bezpiecznie i patrol zabrał Ją do punktu sanitarnego przy Polnej 34, powiedziała jak się nazywa i poddano ją operacji, ale mimo wysiłków lekarzy zmarła 2. sierpnia, w nocy. Tymczasowo pochowano Ją na podwórku ul. Polnej 36.

Pierwszą oficjalną informację o śmierci „Danuty” zamieszczono w powstańczym piśmie „Barykada” nr 2, w formie nekrologu 13 sierpnia 1944 roku:

Pozostały po niej wiersze i piosenki, w tym ta najbardziej znana – „Hej, chłopcy, bagnet na broń!”, którą napisała w 1943 roku dla żołnierzy „Baszty” – najpopularniejsza piosenka Powstania Warszawskiego.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/tpw.org.pl

Znana wszystkim Polakom warszawska Syrenka przedstawia wizerunek Krystyny Krahelskiej – dziewczyny urodzonej w Mazurkach nad Szczarą koło Baranowicz (Białoruś). Mało kto wie, że wyboru twarzy na spiżowy pomnik dokonał sam prezydent Stefan Starzyński. Krystyna Krahelska warszawską Syrenką „została” w latach 1936-37 pozując do pomnika artystce Ludwice

Jedenaśnie lipcowych dni spędziła w dawnej stolicy Polski – Krakowie – dziesięcioosobowa grupa uczniów Polskiej Szkoły Społecznej, działającej przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Mińsku. Młodzi Polacy z białoruskiej stolicy odpoczywali w Krakowie, zwiedzając krakowskie zabytki i ucząc się języka polskiego wspólnie z rówieśnikami z Grodna, a także ukraińskich miast – Chmielnickiego, Żytomierza i Borysławia.

Młodzież polska z Białorusi i Ukrainy na Wawelu

Pobyt polskiej młodzieży z Białorusi i Ukrainy w dawnej stolicy Polski został zorganizowany przez Stowarzyszenie Pomocy Polakom na Wschodzie „Kresy”. Działające od 1996 roku Stowarzyszenie „Kresy” jest organizacją, której głównym zadaniem jest niesienie pomocy rodakom,  żyjącym za wschodnią granicę Polski. Tę misję Stowarzyszenie „Kresy” realizuje zarówno w drodze wspierania materialnego aktywności rodaków na Wschodzie, jak również za pomocą podtrzymywania w środowiskach polskich tożsamości narodowej oraz nauki języka ojczystego.

Polska młodzież z Mińska na dziedzińcu Collegium Maius

O Polskiej Szkole Społecznej, działającej przy Oddziale ZPB w Mińsku władze Stowarzyszenia „Kresy” dowiedziały się w 2015 roku przy okazji sympozjum „Łączy nas Polska. Dziś i jutro Polaków na Wschodzie”. Na forum sympozjum omawiana była aktualna sytuacja oraz perspektywy funkcjonowania mniejszości polskiej na Kresach Wschodnich. W okresie ostatnich pięciu lat w organizowanych przez Stowarzyszenie „Kresy” koloniach edukacyjnych, stanowiących cykl „Wakacje z Krakowem” wzięło udział ponad 400 dzieci i młodzieży szkolnej polskiego pochodzenia z Białorusi, Ukrainy, Litwy, Lotwy, Estonii i Mołdawii.

W tym roku uczestnicy projektu zostali poddani testom z języka polskiego, których wyniki pozwoliły utworzyć cztery grupy o różnym poziomie zaawansowania znajomości języka. Grupy te miały codzienne zajęcia, które, stosując nowoczesne i kreatywne metody nauczania, prowadzili dla młodzieży i dzieci krakowscy nauczyciele.  Po testach końcowych każdy uczeń z Kresów otrzymał odpowiedni Dyplom, poświadczający ukończenie kursu językowego oraz otrzymał od organizatorów krakowskie upominki.

Nagrody i upominki dla najlepszych

Niezwykle bogaty i różnorodny okazał się pozalekcyjny program pobytu  w Krakowie młodych Polaków zza wschodniej granicy. W jego ramach uczniowie ze wschodu mieli okazję nie tylko zwiedzać liczne zabytki królewskiego miasta. Brali także udział m.in. w grze miejskiej pt. „Schowany w Krakowie”. Zasady gry polegały na tym, że jej uczestnicy za pomocą mapy i różnych wskazówek odnajdywali na krakowskiej Starówce miejsca, związane z polską kulturą  i historią, a także z życiem i twórczością wybitnych Polaków.

Na Rynku w Krakowie

Większość uczestników „Wakacji z Krakowem” była w Krakowie po raz pierwszy. Przyznawali, że są zafascynowanie Wawelem, Collegium Maius z jego słynnym grającym zegarem. Niezapomniane wrażenie pozostawiła na młodych Polakach ze Wschodu także Biblioteka Jagiellońska i wieczorny spacer ulicami Starego Miasta wspólnie z rówieśnikami – uczniami krakowskich szkół, którzy przygotowali dla  gości ze Wschodu opowiadania o zabytkach rodzinnego miasta. W czasie pobytu w Krakowie polska młodzież zza wschodniej granicy zwiedziła także Muzeum Narodowe, kopalnię soli w Wieliczce, zabytkowy kościół  w Sobolewie, a także uczestniczyła w wycieczce na Kopiec Kościuszki oraz po innych najciekawszych miejscach Krakowa. W niedzielę młodzież ze Wschodu wzięła udział we Mszy św. w Kościele Mariackim, podczas której zostali przywitani przez proboszcza.

Przy Bibliotece Jagiellońskiej

W okresie pobytu młodych Polaków ze Wschodu w Krakowie, w mieście odbywały się liczne festiwale i wydarzenia kulturalne, m.in. muzyki jazzowej, ludowej, teatrów ulicznych i inne. Dzięki nim polska młodzież z Białorusi i Ukrainy mogła poznać bogate życie kulturalne Małopolski.

Warsztaty plastyczne

Młodzież demonstruje prace, powstałe podczas warsztatów plastycznych

W czasie pobytu w Krakowie każdy jego uczestnik miał okazję wziąć udział  w zajęciach plastycznych  oraz wystartować w konkursie „Mam talent”. Nie zabrakło też zajęć sportowych i udziału w zawodach. Najwięcej wspomnień z pobytu nasza młodzież zabrała z pikniku integracyjnego z rówieśnikami, który zorganizowano w Cichawce koło Łapanowa z przepięknym widokiem na polski Beskid Wyspowy.

Piknik integracyjny w Cichawce z widokiem na Beskid Wyspowy

Kolacja przy ognisku

Projekt edukacyjny „Wakacje z Krakowem”  został zrealizowany ze środków zebranych przez Stowarzyszenie „Kresy” i dzięki wsparciu sponsorów z Krakowa. Członkowie Stowarzyszenia „Kresy” pracowali przy realizacji projektu jako wolontariusze.

Wracając do domu grupa młodzieży z Białorusi odwiedziła Warszawę, zwiedzając zabytki o których wcześniej słyszała tylko na zajęciach w szkole.

Polska młodzież z Białorusi przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie

Polska Szkoła Społeczna przy ZPB w Mińsku serdecznie dziękuje Stowarzyszeniu „Kresy” za zaproszenie do udziału w projekcie i świetną organizację pobytu w Krakowie.

Osobiste podziękowania kierujemy prezesowi Stowarzyszenia „Kresy” Karolowi Chudobie, który znalazł czas, żeby spotkać się z kadrą pedagogiczną oraz jego zastępcom: Piotrowi Cabanowi, Annie Biłyk, Małgorzacie Semkowicz oraz Helenie Kapri, zarządzającej pobytem polskiej młodzieży zza wschodniej granicy Polski w Krakowie.

Paulina Juckiewicz z Krakowa

Jedenaśnie lipcowych dni spędziła w dawnej stolicy Polski – Krakowie – dziesięcioosobowa grupa uczniów Polskiej Szkoły Społecznej, działającej przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Mińsku. Młodzi Polacy z białoruskiej stolicy odpoczywali w Krakowie, zwiedzając krakowskie zabytki i ucząc się języka polskiego wspólnie z rówieśnikami

Białoruś powiększy strefy bezwizowe w obwodach brzeskim i grodzieńskim, położonych przy granicy z Polską. Przewiduje to dekret podpisany przez Aleksandra Łukaszenkę. Szczegóły na razie nie są znane.

Premier Białorusi Siarhiej Rumas po piątkowej naradzie u Aleksandra Łukaszenki powiedział, że powiększenie stref bezwizowych będzie sprzyjało rozwojowi turystyki.

Dotychczas turyści mogli bez wiz wjeżdżać na 10 dni do Grodna i okolic białoruskiej części Kanału Augustowskiego oraz do Brześcia i okolic białoruskiej części Puszczy Białowieskiej.

Na Białoruś można też przybyć bez wiz na 30 dni przez lotnisko w Mińsku (wtedy można przebywać w całym kraju).

Wprowadzenie ruchu bezwizowego spowodowało napływ turystów i spore ożywienie miast. Szczególnie jest to widoczne w Grodnie, gdzie przyjeżdża wielu Polaków i Litwinów.

Jednak na razie strefy bezwizowe nie obejmowały na przykład odbudowanej siedziby rodowej Adama Mickiewicza w Zaosiu, pałacyku Tadeusza Kościuszki w Mereczowszczyźnie czy zamku w Lidzie.

Znadniemna.pl za IAR/agkm

Białoruś powiększy strefy bezwizowe w obwodach brzeskim i grodzieńskim, położonych przy granicy z Polską. Przewiduje to dekret podpisany przez Aleksandra Łukaszenkę. Szczegóły na razie nie są znane. Premier Białorusi Siarhiej Rumas po piątkowej naradzie u Aleksandra Łukaszenki powiedział, że powiększenie stref bezwizowych będzie sprzyjało rozwojowi turystyki. Dotychczas

Uroczystości z okazji 76. rocznicy męczeństwa sióstr nazaretanek, które ofiarowały swoje życie, by uratować 120 osób z rąk Niemców, odbyły się wczoraj w Nowogródku na Białorusi.

W lesie, który był świadkiem zbrodni popełnionej przez hitlerowskie Niemcy na cywilnej ludności Nowogródka i okolic, odbyła się Msza św. pod przewodnictwem biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza. Eucharystia upamiętnająca bł. Marię Stellę i 10 jej Towarzyszek, męczennic z Nowogródka, zgromadziła wielu pielgrzymów z kraju i z zagranicy.

Podczas uroczystości w miejscu męczeńskiej śmierci, fot.: Grodnensis.by

Ks. Jerzy Martinowicz – módlmy się o pokó j, by nigdy nie powtórzyła się podobna zbrodnia

Bp Kaszkiewicz zaznaczył, że w tym miejscu spotkały się dwie całkiem przeciwstawne rzeczywistości, dwa różne światy: przerażająca otchłań nienawiści i przemocy, pogardy dla Boga i człowieka, nieliczenia się z prawem Bożym, ani ludzkim z bezmiarem miłości i świętości, ofiary i poświęcenia, litości i współczucia.
Pasterz Kościoła na Grodzieńszczyźnie zaznaczył, że ta niezwykła ofiara była doskonałym uwieńczeniem i dopełnieniem tej miłości ku Bogu i ludziom, której wyraz dawały siostry w swym dotychczasowym codziennym życiu i w swej posłudze w Nowogródku.

Podczas Eucharystii pielgrzymi modlili się w intencji pokoju, aby nigdy nie powtórzyła się podobna zbrodnia, która zawsze jest wielkim bólem dla każdego narodu.

Błogosławione Męczenniczki z Nowogródka

Beatyfikacja odbyła się w Rzymie 5 marca 2000 r.

Lata II wojny światowej (1939-1945) na naszych ziemiach to czas prześladowań za polskość i wiarę. Na wschodnim krańcu Polski, w Nowogródku, Siostry ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, doświadczają ciemnej nocy okupacji. Siostry nazaretanki przybyły do Nowogródka w 1929 roku na zaproszenie bpa Zygmunta Łozińskiego, obecnie Sługi Bożego, by objąć opiekę nad kościołem i zająć się wychowaniem i nauczaniem dzieci. Siostry tworzyły dwunastoosobową wspólnotę, która służyła wielonarodowościowej społeczności miasta. Otwarte na potrzeby ludzi w czasie pokoju, tym bardziej pomagały w czasie okupacji, kiedy trzeba było pocieszać, pomagać, modlić się i współczuć rodzinom prześladowanych, więzionych, mordowanych.

Terror okupacyjny, po zajęciu tych ziem przez Niemców, rozpoczął się eksterminacją Żydów, po czym nastąpiła fala aresztowań ludności polskiej, a po niej zbiorowa egzekucja sześćdziesięciu osób, w tym dwu kapłanów. Podobna sytuacja powtórzyła się 18.07.1943r., kiedy to aresztowano ponad 120 osób z zamiarem rozstrzelania. Wówczas to siostry nazaretanki wspólnie podejmują decyzję ofiarowania swego życia za uwięzionych członków rodzin. Wobec kapelana i rektora Fary ks. Aleksandra Zienkiewicza, wypowiada ją w imieniu wszystkich, S. M. Stella, pełniąca wtedy obowiązki przełożonej: Mój Boże, jeśli potrzebna jest ofiara z życia, niech raczej nas rozstrzelają, aniżeli tych, którzy mają rodziny – modlimy się nawet o to. Na planie ludzkich działań następuje zmiana. Uwięzieni zostają wywiezieni na roboty do Rzeszy, a kilku zwolniono. Wobec zagrożenia życia jedynego w okolicy kapłana ks. Aleksandra Zienkiewicza siostry ponawiają gotowość ofiary: Ks. Kapelan jest bardziej potrzebny ludziom niż my, toteż modlimy się teraz o to, aby Bóg raczej nas zabrał niż Księdza, jeśli jest potrzebna dalsza ofiara. 

Bóg ofiarę przyjął. 31 lipca wieczorem siostry otrzymały wezwanie na komisariat. Po wieczornym nabożeństwie 11 sióstr stawiło się na wezwanie. Dwunasta siostra – Małgorzata Banaś (której proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 2003 r.) nie wróciła jeszcze z pracy w szpitalu. Jeszcze tego samego wieczoru Niemcy wywieźli siostry za miasto, szukając miejsca na egzekucję. Nie znaleźli, więc wrócili na komisariat i zamknęli siostry w piwnicach. Następnego dnia, w niedzielę 1 sierpnia 1943 roku około 5.00 rano ponownie wywieźli siostry około 5 km. od miasta. Tam w lesie rozstrzelali 11 sióstr nazaretanek.

Były to:

S. Stella – Adela Mardosewicz, lat 55, pochodząca z okolic Pińska;

S. Imelda – Jadwiga Żak, lat 51, z Oświęcimia;

S. Rajmunda – Anna Kukołowicz, Lat 51, z Wileńszczyzny;

S. Daniela – Eleonora Jóźwik, lat 48, z Podlasia;

S. Kanuta – Józefa Chrobot, lat 47, z ziemi Wieluńskiej;

S. Sergia – Julia Rapiej, lat 43, z okolic Grodna

S. Gwidona – Helena Cierpka, , lat 43, z Poznańskiego;

S. Felicyta – Paulina Borowik, lat 37, z Podlasia;

S. Heliodora – Leokadia Matuszewska, lat 37, z Pomorza;

S. Kanizja – Eugenia Mackiewicz, lat 39, z Suwałk

S. Boromea – Weronika Narmontowicz, lat 27, z okolic Grodna

Zarówno uwięzieni jak i kapłan ocaleli. To oni stali się głosicielami wiary w skuteczność pośrednictwa sióstr u Boga. S. M. Stella i 10 Towarzyszek ofiarą z życia heroicznie spełniły nazaretański charyzmat służby rodzinie.

Znadniemna.pl za Vaticannews.va oraz Nazaretanki.pl

Uroczystości z okazji 76. rocznicy męczeństwa sióstr nazaretanek, które ofiarowały swoje życie, by uratować 120 osób z rąk Niemców, odbyły się wczoraj w Nowogródku na Białorusi. W lesie, który był świadkiem zbrodni popełnionej przez hitlerowskie Niemcy na cywilnej ludności Nowogródka i okolic, odbyła się Msza św.

W dniu 31 lipca b.r. w miejscowości Popina Nowa w rejonie drohiczynskim odbyły się uroczystości z okazji odnowienia zdewastowanego w minione lata pomnika na grobach uczestników powstania styczniowego 1863 roku Jana i Stefanii Żuków.

Odnowiony pomnik powstańców styczniowych Jana i Stefanii Żuków w Popinie Nowej

W uroczystościach udział wzięli przedstawiciele brzeskiego obwodowego oddziału Związku Polaków na Białorusi i Redakcji kwartalnika „Echa Polesia” na czele z Aliną Jaroszewicz, redaktor naczelną pisma oraz prezes oddziału, wiceprezesi Elita Michajłowa i Eugeniusz Lickiewicz, prezes UTW Teresa Puńko, członkowie zespołu „Karolinka” na czele z Markiem Trzeciakiem, generalny dyrektor firmy „Energopol” w Kobryniu Stanisław Kędzierski, mieszkańcy Popiny Nowej oraz pochodzący z tej ziemi Daniłow Iwan Pietrowicz, profesor-gematolog, pisarz, autor „Zapisek zachodniego Białorusina”.Do Popiny Nowej w tym dniu przybyli także przedstawiciele władz rejonowych: Nierest Władimir Iwanowicz, zastępca przewodniczącego drohiczyńskiego komitetu wykonawczego, Bartosz Swietłana Władimirowna – przewodnicząca rejonowej rady deputowanych oraz Dyszko Swiełana Iwanowna – przewodnicząca rady w Popinie.

Pomnik Jana i Stefanii Żuków  stanowi miejsce polskiej pamięci narodowej oraz znajduje się także w rejestrze Ministerstwa Kultury RB chronionych przez państwo zabytków. Odnowienie zdewastowanego pomnika stało się możliwe przez współpracę brzeskiego obwodowego oddziału ZPB z Fundacją Pomocy Polakom na Wchodzie w Warszawie podczas realizacji kolejnej edycji projektu pt. „Strażnicy Pamięci” (koordynator projektu – Eugeniusz Lickiewicz, opiekun miejsc pamięci narodowej).

Podczas składania wieńców . Od lewej: Alina Jaroszewicz, redaktor naczelna „Echów Polesia” i prezes brzeskiego obwodowego oddziału ZPB, Teresa Puńko, prezes UTW, Elita Michajłowa, wiceprezes ZPB, Stanisław Kędzierski, generalny dyrektor firmy „Energopol” w Kobryniu, Marek Trzeciak

Uroczystości w Popinie poprzedził rok żmudnej pracy wielu osób zaangażowanych w tę sprawę, polegającą na pozyskaniu sponsorów, wykonaniu projektu renowacji oraz zatwierdzeniu projektu i uzyskaniu pozwolenia od Ministerstwa Kultury na wykonanie prac, wreszcie bezpośrednich prac przy odnowieniu pomnika i konserwacji ogrodzenia kwatery. Warto odznaczyć przy tym osobę Stanisława Kędzierskiego, Generalnego Dyrektora firmy „Energopol” w Kobryniu, który odznaczył się szczególnym zaangażowaniem.

Konsul Generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz (od lewej) opowiada zebranym o historii Żuków i losach powstańców styczniowych na Polesiu

Podczas okolicznościowego przemówienia, opowiadając zebranym o historii rodziny Żuków i losach powstańców styczniowych z Polesia, Konsul Generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz m.in. powiedział: „…na żal, w źródłach historycznych nie wiele jest informacji nt. rodziny Żuków; wiadomo natomiast, że w majątku ich była bardzo bogata biblioteka, z zasobów której korzystała także mieszkająca wówczas w sąsiednim majątku Eliza Orzeszkowa, …wyryte na bocznych stronach cokola pomnika ś.p. Stefanii zdania „Dobra Pani” oraz „Opiekunka biednych” zapewne nie są przypadkowe, świadczą zatem (jak w przypadku np. Marii Rodziewiczówny z Hruszowej czy Wyslouchów z Perkowicz), że ci ludzie będąc gorącymi patriotami polskimi, kochali i wspierali także zamieszkujący z nimi tą ziemię lud białoruski…”. Dziękując wszystkim, kto przyczynił się do ratowania pomnika – ważnego dla historii zarówno Polski, jak i Bialorusi, odznaczył dobrą wolę i współpracę każdej z zainteresowanych stron.

Znadniemna.pl za Polesie.org

W dniu 31 lipca b.r. w miejscowości Popina Nowa w rejonie drohiczynskim odbyły się uroczystości z okazji odnowienia zdewastowanego w minione lata pomnika na grobach uczestników powstania styczniowego 1863 roku Jana i Stefanii Żuków. [caption id="attachment_40787" align="alignnone" width="500"] Odnowiony pomnik powstańców styczniowych Jana i Stefanii Żuków

W 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego proponujemy Państwu niezwykle wzruszającą historię, świadczącą o tym, że nawet w warunkach całkowitego upodlenia przez totalitarną władzę, człowiek potrafi pozostać człowiekiem.

Historię swojego dziadka  Sergieja Szarowa opowiedział w języku rosyjskim na portalu Novayapolsha.pl jego wnuk Sergiej Szarow-Delone. Przetłumaczyliśmy ten tekst na język polski specjalnie dla Was Szanowni Czytelnicy:

Mój dziadek prawie niczego nie opowiadał o wojnie. Ale 30 lat po jego śmierci w naszym domu pojawił się Polak, który opowiedział o tym jak zapoznał się z moim dziadkiem w sierpniu 1944 roku.

Zdjęcia wojenne Sergieja Szarowa, fot.: Novayapolsha.pl

Mój dziadek, Sergiej Aleksandrowicz Szarow, na cześć którego nazwano mnie, przeszedł obydwie wojny światowe – pierwszą jako zwykły żołnierz, drugą jako oficer. Podobnie jak większość rzeczywiście walczących na wojnie, opowiadać o niej nie lubił i mówił bardzo niewiele. Jedyne, o czym zawsze wiedziała rodzina, to miejsca, w których się dziadek znajdował. Odchodząc na front latem 1941 roku on zebrał rodzinę – żonę i dwóch synów, chłopaków w wieku ośmiu i dwunastu lat – w pokoiku na ulicy Kalajewskiej i powiedział: „Wiadomo, żadnego listu, w którym napiszę o tym, gdzie się znajduję, NKWD nie przepuści. Ale uważam, że powinniście wiedzieć, gdzie walczę. Dlatego pierwsze litery pierwszej, szóstej, dziewiątej i tak dalej linijek moich listów, przeczytane pionowo, wskażą wam miejsce, w którym jestem”. Po tych słowach, już w drzwiach obrócił się do synów i dodał: „Chłopaki, jeśli się wygadacie, to nigdy więcej mnie nie zobaczycie”. Dziadek, na pewno, zdawał sobie sprawę, jakich synów wychował, gdyż z wojny wrócił.

Z jego listów rodzina zawsze wiedziała, gdzie walczył, również o tym, że dosyć długo jego jednostka stacjonowała na Pradze, przedmieściu Warszawy – na prawym brzegu Wisły, naprzeciwko Starego Miasta. Po śmierci dziadka w 1961 roku, oprócz tych listów, nielicznych wojennych zdjęć, odznaczeń i pamięci o jego rzadkich, nawet nie opowieściach, a raczej przypadkowo „rzuconych” zdaniach, niczego od jego udziału w wojnie nam nie pozostało.

Zdarzyło się to na początku lat 90., dokładniej sobie nie przypomnę. Wpadłem do rodziców, i w tym momencie zadzwonił telefon, stojący na korytarzu, podniosłem słuchawkę i usłyszałem niemłody głos z zauważalnym akcentem: „Dzień dobry! Mogę prosić do telefonu Sergieja Aleksandrowicza Szarowa?” – „To jestem ja, słucham pana…” Po tamtej stronie zapadła niedługa pauza, po której rozmówca zapytał: „Czy mogę rozmawiać z kimś ze starszych?” – wtedy oddałem słuchawkę ojcowi.

Następnego dnia gościliśmy w domu Polaka, który był w wieku mojego ojca. W czasie wojny on z matką i bratem mieszkał na polskiej Pradze – przedmieściu Warszawy, później włączonym w granice miasta. Ojciec naszego gościa poszedł na wojnę we wrześniu 1939 roku i rodzina o jego losie niczego nie wiedziała (już po wojnie dowiedzieli się, że zginął w jednym z pierwszych stoczonych bojów).

Kiedy front zbliżył się do Wisły, w jego domu zakwaterowano mojego dziadka Sergieja. Matka i jej synowie, żyli, rzecz jasna, w biedzie, i dziadek jakoś się nimi zaopiekował: coś naprawił w domu, który pozostał bez rąk gospodarza, zdobył opał do pieca, ale przede wszystkim – zaczął oddawać rodzinie swoją oficerską rację żywnościową, chodząc na posiłki do żołnierzy.

Trwało Powstanie Warszawskie. Sowieckie dowództwo nie tylko odmówiło wsparcia Polakom, którzy walczyli tuż obok, lecz także zakazało samolotom sojuszników -przedzierającym się przez ogień niemieckich dział przeciwlotniczych, żeby zrzucić powstańcom żywność, broń i amunicję – odlatywać za linię frontu armii sowieckiej. Sprawiało to, że  sojusznicy nie mogli tankować swoje samoloty na sowieckich lotniskach polowych i musieli lecieć po paliwo do Szwecji. Przyczyną takiego zachowywania się sowieckiego dowództwa, było to, że powstanie w Warszawie uważano za „niepoprawne”: zostało ono wzniecone przez Armię Krajową i gdyby powstańcy zwyciężyli – władze w Moskwie musiałyby się liczyć z obecnością niepodległej Polski.

A więc ten niemłody już Polak, niespodziewanie drżącym głosem opowiadał, jak dziadek Sergiej – przystojny, wielki, spokojny, już w wieku (miał wówczas 50 lat), nigdy nie przeklinający, i nie podnoszący głosu na swoich żołnierzy – siedział na ganku, szlochał, nie kryjąc łez, klął bezbożnie i przeklinał najpodlejszymi obelgami sowiecką władzę za to, że ta odmówiła pomocy ginącej Warszawie. On płakał i przeklinał od bezsilności i niemożliwości cokolwiek zmienić… W tym momencie było mu zupełnie obojętnie, że ktoś może go usłyszeć i donieść „gdzie trzeba”.

Ten Polak, jak się okazało, przyjechał do Rosji z jednym zamiarem: odnaleźć dziadka Sergieja, albo jego rodzinę, żeby opowiedzieć powyższą historię. Wszystko co miał z namiarów na nas to były koperty listów do dziadka z adresem nadawcy: Moskwa, ul. Kalajewska, 25, budynek 2. Dom, który znajdował się pod tym adresem  był stary i chwiejny, więc został zburzony jeszcze w 1960 roku, ale ten człowiek zdołał nas odnaleźć. Zrobił to tylko po to, aby powiedzieć „dziękuję” za gniew, łzy i rozpacz mojego dziadka.

Po tym jak wykonał swój zamiar mój, prawie nie pijący, ojciec wyjął butelkę wódki i my, wypijając po „setce” w milczeniu, usiedli i długo jeszcze milczeli, po czym wyjęliśmy zdjęcia i odznaczenia wojenne dziadka. A potem rozmawialiśmy o życiu, które mogłoby być zupełnie inne, gdyby Powstańcy Warszawscy zwyciężyli, a nie zostali zdradzeni przez sowieckich polityków.

Znadniemna.pl za Sergiej Szarow-Delone dla Novayapolsha.pl

W 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego proponujemy Państwu niezwykle wzruszającą historię, świadczącą o tym, że nawet w warunkach całkowitego upodlenia przez totalitarną władzę, człowiek potrafi pozostać człowiekiem. Historię swojego dziadka  Sergieja Szarowa opowiedział w języku rosyjskim na portalu Novayapolsha.pl jego wnuk Sergiej Szarow-Delone. Przetłumaczyliśmy ten tekst

Caritas Archidiecezji Białostockiej w ramach ogólnopolskiej akcji „Tornister Pełen Uśmiechów” chce wyposażyć w tornistry i wyprawki szkolne dzieci z najuboższych rodzin na Białorusi, będące pod opieką tamtejszej Caritas. Każdy może wspomóc akcję i uzupełnić plecak. 

Akcja Caritas Polska „Tornister pełen uśmiechów”. Przemyśl, 2018 r. Fot. PAP/D. Delmanowicz

Kampania „Tornister Pełen Uśmiechów” ma charakter ogólnopolski; jej organizatorem jest Caritas Polska, przy współdziałaniu Caritas diecezjalnych. Caritas Archidiecezji Białostockiej włączyła się w akcję po raz dziewiąty, po raz drugi chce pomóc dzieciom pod opieką Caritas Diecezji Grodzieńskiej na Białorusi.

W środę na konferencji prasowej ks. Roman Raczko, szef Caritas Diecezji Grodzieńskiej mówił, że Caritas działa na terenie tej diecezji od ponad 25 lat i pomaga ludziom potrzebującym, wiele uwagi poświęca pomocy dzieciom.

Pomoc niezwykle potrzebna

– Od pewnego czasu zauważyliśmy, że przed rokiem szkolnym zwraca się wiele osób z prośbą o to, aby pomóc dzieciom w wyposażeniu tych plecaków, przygotowaniu dzieci do szkoły – mówił ksiądz. Dodał, że wielodzietnym rodzinom bardzo trudno jest sprostać tym wydatkom przed rokiem szkolnym. Powiedział, że zarobki na Białorusi wynoszą ok. 1 tys. zł, a ceny za szkolne wyprawki są podobne do cen w Polsce. Mówił, że Caritas stara się pomagać, na ile może, ale te potrzeby wciąż rosną, stąd też pomysł by – jak podkreślił – zwrócić się o pomoc do najbliższego sąsiada Caritas Archidiecezji Białostockiej.

Dyrektor Caritas Archidiecezji Białostockiej ks. Adam Kozikowski powiedział, że na przestrzeni lat sytuacja rodzin, które są pod opieką jego organizacji zmieniała się i – jak zauważył – coraz mniej jest potrzebujących wielodzietnych rodzin czy matek samotnie wychowujących dzieci. Dodał, że widać to było także przy organizacji akcji z tornistrami, iż nie ma aż tak dużego zapotrzebowania. – Czemu nie pomyśleć o tych, którzy tą sytuację mają najbardziej skomplikowaną? – mówił Kozikowski.

320 tornistrów w 2018 roku

Ksiądz mówił, że Caritas Polska wyraziła zgodę na pomoc Caritas Diecezji Grodzieńskiej, która się z taką prośbą zwróciła. Jak zauważył Kozikowski, efekt ubiegłorocznej akcji był bardzo dobry, białostoczanie mocno się zaangażowali. W sumie uzupełniono i przekazano 320 plecaków.

W tym roku potrzebnych jest więcej i białostocka Caritas chciałaby przekazać do Grodna 550 plecaków. Ks. Raczko mówił, że tylu podopiecznych w wieku szkolnym jest na terenie działania grodzieńskiej Caritas.

Tornister potrzebnymi artykułami szkolnymi może wypełnić każdy – zachęcała podczas konferencji Agata Papierz z białostockiej Caritas. Mówiła, że plecaki są dostępne w kilku parafiach i w siedzibie organizacji w Białymstoku. Wystarczy przyjść, odebrać plecak i do końca sierpnia zwrócić uzupełniony. Papierz zachęcała też firmy i zakłady pracy do wspólnego uzupełnienia plecaka przyborami.

 Znadniemna.pl za polskieradio.pl/PAP

Caritas Archidiecezji Białostockiej w ramach ogólnopolskiej akcji "Tornister Pełen Uśmiechów" chce wyposażyć w tornistry i wyprawki szkolne dzieci z najuboższych rodzin na Białorusi, będące pod opieką tamtejszej Caritas. Każdy może wspomóc akcję i uzupełnić plecak.  [caption id="attachment_40778" align="alignnone" width="500"] Akcja Caritas Polska „Tornister pełen uśmiechów”. Przemyśl,

Aleksander Bieły, białoruski historyk i meloman, stworzył w Internecie petycję do kierownictwa Białoruskiego Narodowego Akademicznego Wielkiego Teatru Opery i Baletu, w której wyraża protest przeciwko polityce repertuarowej jednej z najważniejszych instytucji kultury na Białorusi.

Scena z opery Stanisława Moniuszki Verbum Nobile w wykonaniu teatru „Galeria” 2013 rok, fot.: Siarhiej Hudzilin/Nasza Niwa

W petycji, którą podpisało już blisko 120 osób, Aleksander Bieły pisze, że z ogromnym smutkiem zauważył, iż w rozpoczynającym się sezonie teatralnym, mimo tego, że wciąż mamy jubileuszowy rok 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki, w repertuarze Teatru Wielkiego „brakuje jakiegokolwiek utworu wybitnego kompozytora – naszego krajana oraz utworów innych ojczystych twórców”.

„Utworów Moniuszki zabraknie nawet w koncercie, inaugurującym sezon teatralny pt. „Arcydzieła światowej opery”, który jest zaplanowany na 18 września” – pisze białoruski historyk i meloman.

„Taką sytuację postrzegamy jako absolutnie niedopuszczalną. Koncerty jubileuszowe z programem, opartym o utwory Moniuszki, które odbyły się w maju 2019 roku, odniosły duży sukces zarówno na małej, jak i na głównej scenach Teatru Wielkiego.  Przynajmniej w koncercie, inaugurującym sezon teatru, który mianuje się „narodowym”, utwory ojczystych kompozytorów powinny się znaleźć obowiązkowo. W pierwszej kolejności dotyczy to utworów Moniuszki, którego życie i twórczość, były ściśle związane z naszym miastem (Mińskiem – przyp. red.) i stanowiły podwaliny do zarodzenia się nowej profesjonalnej białoruskiej kultury” – czytamy w petycji.

Dalej jej autor zwraca uwagę adresatów protestu, że chodzi o sprawę honoru narodowego i zawodowej kompetencji autorów repertuaru Teatru Narodowego. „W pewnym sensie jest to nawet kwestia informacyjnego i kulturalnego bezpieczeństwa kraju, który będzie szanowany przez sąsiadów tylko wówczas, kiedy ten kraj sam do siebie będzie się odnosił z szacunkiem. Przywróćcie nam Moniuszkę! Chcemy, żeby jego utwory brzmiały w teatrze nie tylko z powodów jubileuszowo-biurokratycznych, lecz zawsze. Zacznijcie to robić od koncertów, inaugurujących sezon teatralny” – tymi słowami kończy swoją petycję Aleksander Bieły.

Podpisać się pod apelem historyka i melomana Aleksandra Biełego, można TUTAJ.

Znadniemna.pl za Change.org

Aleksander Bieły, białoruski historyk i meloman, stworzył w Internecie petycję do kierownictwa Białoruskiego Narodowego Akademicznego Wielkiego Teatru Opery i Baletu, w której wyraża protest przeciwko polityce repertuarowej jednej z najważniejszych instytucji kultury na Białorusi. [caption id="attachment_40774" align="alignnone" width="500"] Scena z opery Stanisława Moniuszki Verbum Nobile w

Skip to content