HomeStandard Blog Whole Post (Page 274)

Wydarzenie literacko-muzyczno-teatralne pt. „Mickiewicz łączy” odbyło się 22 września, z okazji obchodzonej w tym roku 220. rocznicy urodzin Adama Mickiewicza, w Domu Przyjaźni w Mińsku.

Tomasz Adamski, dyrektor Instytutu Polskiego w Mińsku

Spotkanie z okazji jubileuszu urodzin polskiego Wieszcza narodowego, polegało na czytaniu fragmentów sztandarowego dzieła Poety – poematu „Pan Tadeusz” przez literatów, tłumaczy, ludzi kultury i sztuki, dyplomatów, studentów polonistyki oraz osoby, uczące się języka polskiego w różnych ośrodkach edukacyjnych. Czytanie odbywało się w trzech językach – polskim, białoruskim i litewskim.

Zainaugurowało czytania „Pana Tadeusza” przemówienie Tomasza Adamskiego, dyrektora Instytutu Polskiego w Mińsku, będącego współorganizatorem wydarzenia obok Białoruskiej Fundacji Kultury. Tomasz Adamski podziękował zgromadzonym za liczne przybycie i chęć spędzenia sobotniego popołudnia wspólnie z najwybitniejszym dziełem polskiego Wieszcza narodowego, którego twórczość, jak mało która, łączy narody Polski, Białorusi i Litwy.

Czytanie „Pana Tadeusza” rozpoczęto od wspólnego recytowania inwokacji do poematu. Słowa „Litwo! Ojczyzno moja!…” zabrzmiały jednocześnie w trzech językach. Każdy z uczestników spotkania otrzymał bowiem zawczasu kartki z tekstem inwokacji w języku oryginału oraz w tłumaczeniach na języki białoruski i litewski.

Brzmiące w trzech językach czytanie inwokacji do „Pana Tadeusza” było pomysłem reżysera czytań Andreja Sauczanki. Osiągnięty efekt okazał się niezwykle ciekawy, gdyż czytanie nie przypominało występu chóralnego, tylko rozmowy, prowadzonej przez każdego z uczestników czytań z Wieszczem i samym sobą, rozmowy bardzo osobistej i wzruszającej. Po odczytaniu przez publiczność inwokacji inicjatywę przejął zespół aktorski w składzie: Paweł Harłanczuk, Swietłana Anikiej oraz ich koledzy z ekipy „Tutejszego Teatru”.

Andrej Sauczanka

Swietłana Anikiej

W dalszej odsłonie czytań najwybitniejsze dzieło Adama Mickiewicza czytali również: Marcin Wojciechowski, I Radca Ambasady RP w Mińsku, Tadeusz Strużecki, przewodniczący Białoruskiej Fundacji Kultury, ambasador Republiki Litewskiej w Republice Białorusi Andrius Pulokas, attaché ds. kultury litewskiej ambasady w Mińsku Mindaugas Gabrenas, Przewodniczący Białoruskiego Związku Malarzy Ryhor Sitnica, nauczyciele języka polskiego, działacze oświatowi, studenci i uczniowie ośrodków edukacyjnych, w których jest wykładany język polski.

I Radca Ambasady RP w Mińsku Marcin Wojciechowski

Ksiądz dziekan Władysław Zawalniuk

Tadeusz Strużecki, przewodniczący Białoruskiej Fundacji Kultury

Attaché ds. kultury litewskiej ambasady w Mińsku Mindaugas Gabrenas

Pod koniec spotkania białoruscy literaci i działacze społeczni Włodzimierz Giler i przybliżyli zgromadzonym sylwetkę jednego z tłumaczy „Pana Tadeusza” na język białoruski – Piotra Bitela, który znał tekst poematu na pamięć i przetłumaczył go, odsiadując wyrok w łagrach stalinowskich, i zapisując tekst tłumaczenia na workach od cementu.

Włodzimierz Giler

Jazep Januszkiewicz

Czytaniom „Pana Tadeusza” w Mińsku towarzyszyło tło muzyczne zapewnione przez muzyków: Kanstancina Jaśkowa, Siarżuka Douguszawa oraz zespół „VuRaj”.

Paulina Juckiewicz z Mińska

Wydarzenie literacko-muzyczno-teatralne pt. „Mickiewicz łączy” odbyło się 22 września, z okazji obchodzonej w tym roku 220. rocznicy urodzin Adama Mickiewicza, w Domu Przyjaźni w Mińsku. [caption id="attachment_33496" align="alignnone" width="480"] Tomasz Adamski, dyrektor Instytutu Polskiego w Mińsku[/caption] Spotkanie z okazji jubileuszu urodzin polskiego Wieszcza narodowego, polegało na czytaniu

Swoją nową książkę pt. „Zapomniany Korpus”, opisującą historię I Korpusu Polskiego w Rosji, zaprezentował 21 września w siedzibie Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Mińsku autor książki znany białoruski badacz okresu międzywojennego, dr Igor Mielnikow.

Przemawia dr Igor Mielnikow

Przybliżając zgromadzonym na prezentacji okoliczności formowania I korpusu Polskiego historyk opowiedział o złożonej sytuacji geopolitycznej i wewnątrz rosyjskiej, towarzyszącej powstaniu tej formacji wojskowej. Przypomniał, że I Korpus Polski został sformowany 24 lipca 1917 roku na terenie Białorusi z żołnierzy polskiego pochodzenia, odbywających służbę w armii Imperium Rosyjskiego. W 1918 roku Korpus liczył 29 tysięcy żołnierzy, nazywanych „Dowborczykami” – od nazwiska dowódcy formacji generała Józefa Dowbor-Muśnickiego. De facto Korpus stał się kolebką kadry oficerskiej odradzającej się Rzeczypospolitej Polskiej. W formacji tej służył, biorąc czynny udział w jej powstaniu m.in. przyszły legendarny dowódca wojskowy i generał Władysław Anders. Żołnierzami Korpusu byli też m.in. przyszły polski polityk, dyplomata i publicysta Ignacy Matuszewski, a także generał Tadeusz Jastrzębski.

Sformowany, jako związek taktyczny, przeznaczony do walki z Niemcami, I Korpus Polski pod wpływem zmieniającej się sytuacji geopolitycznej i dojścia do władzy w Rosji bolszewików z woli swojego dowódcy stal się formacją zbrojną, przejawiającą coraz większą lojalność względem odradzającej się Polski. Nie przyjmując warunków stawianych polskim żołnierzom przez władzę bolszewicką, I Korpus podjął zbrojną walkę z oddziałami Gwardii Czerwonej, odnosząc na początku 1918 roku kilka spektakularnych zwycięstw, zdobywając 29 stycznia 1918 roku twierdzę w Bobrujsku, obsadzoną przez siedmiotysięczną załogę bolszewicką, a 19 lutego tegoż roku zajmując Mińsk Litewski.

Plan twierdzy Bobrujsk

Elementy umundurowania saperów polskich przy szczątkach znalezionych w twierdzy Bobrujsk

Korpus posiadał najbardziej współczesną technikę i broń pancerną

Igor Mielnikow, opowiadając o dziejach I Korpusu Polskiego, dużo uwagi poświęcił historii zdobytej przez „Dowborczyków” twierdzy w Bobrujsku, która de facto jest wielkim cmentarzem wojskowym. Historyk też o Polakach w wojsku carskim i o zakładanych przez służących w nim oficerów i żołnierzy polskiego pochodzenia legalnych i tajnych organizacjach. Niezwykle interesujące były także opowiadane przez Igora Mielnikowa losy ludzi, których biografie były powiązane z I Korpusem, jak chociażby los córki generała Dowbor-Muśnickiego Janiny Lewandowskiej, wojskowej lotniczki i jedynej kobiety – oficera, zamordowanej przez NKWD w Katyniu.

Książka Igora Mielnikowa pt. „Zapomniany Korpus”

Kopiec Dowborczyków w Bobrujsku

Historia twierdzy Bobrujsk

Cmentarz Dowborczyków w Warszawie

Dr Mielnikow chętnie odpowiadał na pytania publiczności, również te, związane z jego biografią i prowadzoną przez autora „Zapomnianego Korpusu” działalnością badawczą i inną. Okazało się, że swoje zamiłowanie do polskiej historii Igor Mielnikow zawdzięcza m.in. temu, że studiował historię na Uniwersytecie Warszawskim. Ważnym epizodem jego kariery stał się udział w produkcji filmu Jerzego Hoffmana pt. „Bitwa Warszawska” w charakterze konsultanta. Igor Mielnikow opowiedział także o swoim nowym projekcie, dotyczącym okresu kampanii wrześniowej 1939 roku i II wojny światowej na terenie współczesnej Białorusi. Autor „Zapomnianego Korpusu” nie ukrywał, że wiele realizowanych przez niego projektów jest mocno wspieranych przez środowiska mieszkających na Białorusi Polaków oraz polskie instytucje i organizacje. W znacznej mierze dzięki polskiemu wsparciu okazało się możliwe m.in. wydanie książki, która stała się tematem spotkania.

Rozmowa o historii I Korpusu Polskiego w Rosji, która odbyła się przy okazji prezentacji książki Igora Mielnikowa pt. „Zapomniany Korpus”, stała się doskonałym wstępem do planowanej na 29 września w siedzibie Oddziału ZPB w Mińsku (Kalwaryjska, 1) konferencji naukowej pt. „Gen. Józef Dowbor-Muśnicki i I Korpus Polski. Rola i znaczenie w historii Polski i Białorusi”. Rozpoczęcie konferencji jest planowane na godzinę 10.00. Zapraszamy!

Paulina Juckiewicz z Mińska

Swoją nową książkę pt. „Zapomniany Korpus”, opisującą historię I Korpusu Polskiego w Rosji, zaprezentował 21 września w siedzibie Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Mińsku autor książki znany białoruski badacz okresu międzywojennego, dr Igor Mielnikow. [caption id="attachment_33479" align="alignnone" width="480"] Przemawia dr Igor Mielnikow[/caption] Przybliżając zgromadzonym na prezentacji

Polonijna Rada Konsultacyjna przy marszałku Senatu obradowała 24 września 2018 r. w Senacie już po raz czwarty. Rozmawiano o stanie nauczania języka polskiego na świecie i sposobach na jego poprawę, angażowaniu młodych w działalność polonijną oraz podsumowano V Światowy Zjazd Polonii i Polaków z Zagranicy.

Na posiedzeniu Polonijnej Rady Konsultacyjnej obecni byli także przewodnicząca Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą senator Janina Sagatowska, wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Papierz oraz minister Adam Kwiatkowski z Kancelarii Prezydenta.

Podsumowano V Światowy Zjazd Polonii i Polaków z Zagranicy, który odbył się w Warszawie w dniach 20 – 23 września 2018 r. Marszałek Senatu podkreślił, że było to wydarzenie o szczególnej randze, gdyż zostało zorganizowane w roku setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Zwrócił także uwagę na skalę Zjazdu. Wzięło w nim udział około 600 przedstawicieli Polonii z 40 krajów. Zdaniem Stanisława Karczewskiego wśród uczestników było stosunkowo mało młodzieży. Zaznaczył, że obok edukacji, potrzeba angażowania młodych rodaków mieszkających za granicą w sprawy Polonii jest najważniejszym wyzwaniem. „Zorganizujemy zjazd młodej Polonii, która będzie współpracowała z nami i z naszymi następcami w przyszłości” – zapowiedział marszałek.

Prof. Jolanta Tambor z Uniwersytetu Śląskiego przedstawiła wyniki badań dotyczących nauczania i promocji języka polskiego w świecie. Celem rocznych badań, prowadzonych wspólnie z prof. Władysławem Miodunką, było przygotowanie kompleksowej oceny nauczania języka polskiego za granicą na wszystkich poziomach edukacji, promocja języka polskiego i wskazanie kierunków działań oraz ich koordynacja. Autorzy opracowania wskazali główne problemy i sposoby ich rozwiązania. „Niektóre kwestie wymagają systemowych zmian, ale są także inne, do których wystarczą doraźne środki. Rekomendacje daliśmy dla jednych i drugich” – powiedziała prof. Tambor. „Nikogo na tej sali nie trzeba przekonywać o znaczeniu nauczania języka polskiego dla Polaków mieszkających poza granicami” – oceniła. Wskazała, że „język jest widoczny w przestrzeni publicznej” nie można o nim myśleć w oderwaniu od kultury i historii. Dlatego na poziomie nauczania akademickiego należy zabiegać o powstawanie lektoratów języka polskiego i przede wszystkim rozwój katedr filologii polskiej na światowych uczelniach.

Maria Szonert Binienda, wiceprezes Kongresu Polonii Amerykańskiej do Spraw Polskich przyznała, że na uczelniach w Stanach Zjednoczonych, język polski jest często marginalizowany. Jest on najczęściej wykładany jako element slawistyki. A istniejące katedry polonistyczne, nie są rozwijane i powoli przestają funkcjonować.

Od lewej: mec. Maria Szonert-Binienda, konsul honorowa RP w Ohio (USA), prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys i Tadeusz Adam Pilat, prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych

Z przytoczonych badań wynika, że w szokłach poniżej poziomu akademickiego język polski jest obecny w systemach edukacji niektórych tylko krajów. Najczęściej jest nauczany w tzw. szkolnych punktach konsultacyjnych działających przy ambasadach. Zdaniem prof. Jolanty Tambor potrzebna jest zmiana nazwy tych placówek i zrównanie ich statutu ze szkołami, co jest planowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych na początek 2019 r. Podkreśliła, że kluczowym elementem usprawniania polonijnej oświaty jest dokształcanie nauczycieli, odpowiednie ich wynagradzanie. Obok potrzeby podnoszenia ich kompetencji wymieniła także tworzenie materiałów edukacyjnych i podręczników dostosowanych do poziomu uczniów i miejsca ich zamieszkania, a także wyposażenia pomieszczeń do nauki.

Halina Csúcs Lászlóné, rzeczniczka narodowości polskiej w Zgromadzeniu Narodowym Węgier oceniła, że nauczanie języka polskiego na poziomie szkoły podstawowej dobrze funkcjonuje. Jednak „nasza oświata się kończy na podstawowej” – przyznała. Jej zdaniem największym problemem jest brak nauczycieli, szczególnie zbyt mała liczba nauczycieli delegowanych do pracy za granicą. Podobnego zdania był ksiądz Zdzisław Malczewski – rektor Polskiej Misji Katolickiej w Brazylii. Zaznaczył, że dostrzega taką potrzebę szczególnie poza dużymi ośrodkami, gdzie znajomość języka przekazywana jest dzieciom dzięki rodzicom i dziadkom.

O nauce języka polskiego, jako ojczystego, w szkołach mówił Tadeusz Pilat, prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych, ze Szwecji. Mówił, że ten rodzaj edukacji uwzględnia również naukę polskiej geografii, historii czy kultury. W Szwecji koszty nauczania pokrywane są przez państwo z pieniędzy podatników. „Należy tę idee propagować i rozszerzać na inne kraje” – podkreślił. Wspomniał, że podobne rozwiązania funkcjonują już m. in w Norwegii czy niektórych niemieckich landach.

Skład Polonijnej Rady Konsultacyjnej został uzupełniony o prof. Marka Rudnickiego, przedstawiciela Polonii amerykańskiej, wywodzącego się z chicagowskiego, najliczniejszego na świecie, środowiska polonijnego. Prof. Rudnicki zastąpił Adama Bąka, prezesa Adam M. Bak Foundation ze Stanów Zjednoczonych.

Polonijna Rada Konsultacyjna przy obecnym marszałku Senatu została powołana uchwałą Senatu na początku lipca 2015 r. Jej zadaniem jest m.in. wyrażanie opinii na temat projektów ustaw i uchwał związanych z Polonią. Członków Rady powołuje i odwołuje marszałek Senatu spośród osób reprezentujących organizacje polonijne i polskie z zagranicy; pełnią oni swoją funkcję honorowo. Kadencja Rady trwa jedną kadencję Senatu. Marszałek zwołuje posiedzenie Rady przynajmniej raz w roku i sam przewodniczy jej obradom. Marszałek może zasięgać opinii członków Rady w trybie obiegowym, bez zwoływania posiedzenia.

Znadniemna.pl za senat.gov.pl

Polonijna Rada Konsultacyjna przy marszałku Senatu obradowała 24 września 2018 r. w Senacie już po raz czwarty. Rozmawiano o stanie nauczania języka polskiego na świecie i sposobach na jego poprawę, angażowaniu młodych w działalność polonijną oraz podsumowano V Światowy Zjazd Polonii i Polaków z Zagranicy. Na

Działacze Związku Polaków na Białorusi wspólnie z pracownikami Konsulatu Generalnego RP w Grodnie w piątek, 21 września, uczcili pamięć obrońców grodu nad Niemnem, którzy przez trzy dni, 20 -22 września 1939 roku, odpierali atak sowieckiego najeźdźcy na miasto.

W ramach uroczystości, upamiętniających 79. rocznicę obrony Grodna przed Sowietami, grodzieńscy Polacy i dyplomaci złożyli kwiaty, zapalili znicze oraz pomodlili się na Cmentarzu Wojskowym w Grodnie przy Krzyżu Katyńskim i znajdującej się obok zbiorowej mogile obrońców miasta z 1939 roku.

Przemawia Andrzej Poczobut, członek Zarządu Głównego ZPB

W imieniu władz ZPB podczas uroczystości głos zabrał członek Zarządu Głównego organizacji Andrzej Poczobut. Przypomniał zgromadzonym o bohaterstwie mieszkańców grodu nad Niemnem, którzy w obliczu przewyższających sił wroga zachowali się jako prawdziwi patrioci i ludzie honoru, dla których poddanie się bez walki oznaczało hańbę.

Konsulowie RP w Grodnie Anna Pustuł i Andrzej Raczkowski

Konsulat Generalny RP w Grodnie na uroczystościach rocznicowych obrony Grodna przed Sowietami we wrześniu 1939 roku reprezentowali konsul Anna Pustuł oraz konsul Andrzej Raczkowski, który podziękował działaczom ZPB za pielęgnowanie pamięci o bohaterach, dzięki których ofierze Polacy Grodna mają powody do dumy.

Po uroczystości na Cmentarzu Wojskowym Polacy Grodna modlili się za dusze obrońców miasta we wrześniu 1939 roku podczas zamówionej w tej intencji Mszy św. w Kościele Znalezienia Krzyża Świętego (Pobernardyńskim).

Znadniemna.pl

Działacze Związku Polaków na Białorusi wspólnie z pracownikami Konsulatu Generalnego RP w Grodnie w piątek, 21 września, uczcili pamięć obrońców grodu nad Niemnem, którzy przez trzy dni, 20 -22 września 1939 roku, odpierali atak sowieckiego najeźdźcy na miasto. W ramach uroczystości, upamiętniających 79. rocznicę obrony Grodna

Władze Smorgoni, które skierowały do komitetu parafialnego parafii Matki Bożej Różańcowej w Sołach pismo z żądaniem usunięcia z ich kościoła tablicy, upamiętniającej żołnierzy 9. Oszmiańskiej Brygady Armii Krajowej, oświadczyły, że jedynie „rekomendowały” usunięcie upamiętnienia.

Tablica ku czci żołnierzy 9. Oszmiańskiej Brygady AK w kościele w Sołach

O tym, że tablica ku czci żołnierzy AK z kościoła w Sołach nie zostanie usunięta poinformował na facebooku Andrzej Poczobut, członek działającego przy Związku Polaków na Białorusi Komitetu Ochrony Zabytków i Miejsc Pamięci Narodowej. Poczobut napisał, że rozmawiał z szefową działu ideologii Smorgońskiego Rejonowego Komitetu Wykonawczego, która oznajmiła, że publikowane przez nas pismo do komitetu parafialnego, zawierało jedynie „rekomendację”, a nie żądanie.

Według Poczobuta zażegnanie zagrożenia usunięcia tablicy jest skutkiem właściwej postawy „księdza proboszcza parafii w Sołach, komitetu parafialnego, a także polskiej dyplomacji”.

Jak poinformował portal Kresy24.pl, w sprawie pozostawienia na miejscu tablicy ku czci żołnierzy AK interweniował wiceszef polskiego MSZ Andrzej Papierz. „Według naszych informacji, interwencja wiceszefa polskiej dyplomacji ostudziła zapędy smorgońskich władz” – napisały Kresy24.pl, przypominając, że komitet parafialny i tak nie miał zamiaru się podporządkować „rekomendacji” ideologów ze Smorgoni.

„Mam nadzieję, że na jakiś czas mamy więc spokój. Ale czy na długo?” – podsumowuje na facebooku zaistniałą sytuację Andrzej Poczobut.

Znadniemna.pl

Władze Smorgoni, które skierowały do komitetu parafialnego parafii Matki Bożej Różańcowej w Sołach pismo z żądaniem usunięcia z ich kościoła tablicy, upamiętniającej żołnierzy 9. Oszmiańskiej Brygady Armii Krajowej, oświadczyły, że jedynie „rekomendowały” usunięcie upamiętnienia. [caption id="attachment_33350" align="alignnone" width="500"] Tablica ku czci żołnierzy 9. Oszmiańskiej Brygady AK

Wasyl Gerasimczyk, grodzieński historyk i badacz powstania styczniowego, napisał do nas polemikę z prof. Zdzisławem Julianem Winnickim, który na naszym portalu wypowiedział się krytycznie o metodach upamiętniania przez aktywistów białoruskich powstańców styczniowych na Grodzieńszczyźnie. Proponujemy Państwu tekst Wasyla Gerasimczyka, w którym autor dowodzi, że w miejscach pamięci powstania styczniowego na Grodzieńszczyźnie potrzebne są wspólne białorusko-polskie upamiętnienia.

Wasyl Gerasimczyk

„Za wolność naszą i waszą!” Mianowicie pod takim wezwaniem rozpoczynało się powstanie styczniowe (1863-1864) na terenie byłej Rzeczypospolitej, gdzie w szeregach powstańców walczyło około 200 tysięcy ludzi. Przy tym tylko na terenie współczesnej Białorusi i Litwy działało około 220 oddziałów, liczących ogółem 67957 osób, z czego jedna trzecią składu osobowego stanowili chłopi. Jednak w celach ideologicznych z inicjatywy dusiciela powstania na terenie Białorusi i Litwy Michaiła Murawjowa-Wieszatiela tym wydarzeniom nadano określenie „polskiej księdzowsko-szlacheckiej rebelii”.

Powstańcza chorągiew

Robiło się to, przede wszystkim, w celu uzasadnienia represji i podjęcia zdecydowanych działań uniemożliwiających w przyszłości wszelki opór, wynikający z pojawiania się sprzeczności międzyetnicznych i międzywyznaniowych. Narzucony przez rosyjskie władze wizerunek powstania podtrzymywali w swoich wspomnieniach także byli powstańcy, należący do stronnictwa „białych”, tacy jak Jakub Gieysztor, którzy próbowali przełożyć winę za klęskę powstania na „czerwonych” na czele z Konstantym Kalinowskim i dopatrywali się przyczyn porażki w braku szerokiego poparcia działań powstańców ze strony chłopów, przede wszystkim prawosławnych.

Powyższe myślenie, korzystne dla tzw. „ruskiego świata” jest obecne także dzisiaj w pracach tzw. „zachodniorusistów”, którzy kwestionują Białoruś, jako samoistne zjawisko historyczne.  Wobec tego głoszenie podobnych tez przez historyków polskich wywołuje autentyczne zdziwienie. W danym przypadku mam na myśli profesora Zdzisława Juliana Winnickiego, który wypowiedział się kategorycznie w związku z ustawieniem na Grodzieńszczyźnie obok polskich pomników kilku stel z napisem po białorusku „Aйчына абаронцам сваім. Беларусь перадусім” („Ojczyzna obrońcom swoim. Białoruś przede wszystkim” – tłum. red.) w miejscach bitew z czasów powstania.

Argumentując przekonanie, że są to wyłącznie polskie miejsca pamięci narodowej, którym grozi „białoruska depolonizacja”, profesor Winnicki pisze: „Pomijając fakt, że polskie powstanie narodowe 1863–64 roku nie miało nic wspólnego z „walką o wolność Białorusi” lecz, jak świadczą powszechnie dostępne źródła, tutejsi prawosławni chłopi nie tylko nie mieli wówczas białoruskiej świadomości narodowej, ale też masowo zwalczali polskie powstanie, donosząc władzom carskim o ruchach powstańczych partii, wyłapując powstańców i tworząc przeciwpowstańcze tzw. „straże chłopskie”.

Z całym szacunkiem do pana profesora muszę zaznaczyć, że cytowana wypowiedź jest nie tylko błędna, lecz także (ze względu na to, że należy do polskiego naukowca) może doprowadzić do napięć tam, gdzie nie są one potrzebne, ani Polakom, ani Białorusinom. Tym bardziej, że wypowiedź ta została opublikowana niedługo przed kolejną rocznicą wydarzeń 17 września – wydarzeń bardzo niejednoznacznych w naszej wspólnej historii. Spróbujmy jednak przeanalizować tezy polskiego profesora odzwierciedlające jego osobisty stosunek i rozumienie wydarzeń z czasów powstania styczniowego na terenie Grodzieńszczyzny.

  1. Pan Winnicki nie ma racji, kiedy mówi, że „Polskie powstanie narodowe 1863-1864 nie miało niczego wspólnego z walką narodowowyzwoleńczą Białorusinów”.

Manifest Komitetu Centralnego Narodowego jako Tymczasowego  Rządu Narodowego z dnia 22 stycznia 1863 roku

„…tradycyjnym hasłem naszym jest wolność i braterstwo Ludów…”- zaświadczał Manifest Komitetu Centralnego Narodowego jako Tymczasowego  Rządu Narodowego z dnia 22 stycznia 1863 roku, nawołujący do rozpoczęcia walki. Było w nim podkreślone: „W pierwszym zaraz dniu jawnego wystąpienia, Komitet ogłasza wszystkich synów Polski, bez różnicy wiary i rodu, pochodzenia i stanu, wolnymi i równymi obywatelami kraju. Z kontekstu treści Manifestu wynika niezbicie, że wyraz „Polska” był używany przez autorów Manifestu jako synonim dawnej Rzeczypospolitej, wzywającej „Narody Polski, Litwy i Rusi do broni”.

Nieprzypadkowo Manifest został wydany i rozpowszechniony w „Północno-Zachodnim Kraju” Imperium Rosyjskiego w imieniu Litewskiego Komitetu jako Tymczasowego Rządu Prowincjonalnego na Litwe i Białorusi.

Wzmianka o „Białorusi” w Manifeście Rządu Narodowego

Powstanie zostało wywołane  w celu wyzwolenia nie tylko narodów byłej Rzeczypospolitej. Pozostawiało ono szansę także na wyzwolenie „narodu moskiewskiego”. Co się zaś tyczy nazwy „Białoruś”, to pojawia się ona w dokumentach powstańczych, na przykład w „PRYKAZIE AD RĄDU POLSKAHO NAD CEŁYM KRAJEM LITOUSKIM I BIEŁORUSKIM DA Narodu ziemli Litouskoj i Biełoruskoj”.

PRYKAZ AD RĄDU POLSKAHO NAD CEŁYM KRAJEM LITOUSKIM I BIEŁORUSKIM DA Narodu ziemli Litouskoj i Biełoruskoj

„Białoruś” została utrwalona także w zeznaniach zdrajcy Parfianowicza, który wydał Konstantego Kalinowskiego i pozostawił wzmiankę o haśle: „Kogo lubisz? – Lubię Białoruś! – To wzajemnie!”

Fragment zeznań zdrajcy Witolda Parfianowicza ze wzmianką o powstańczym haśle

  1. „Tutejsi prawosławni chłopi nie mieli wówczas białoruskiej świadomości narodowej” – pisze Julian Winnicki. W tym stwierdzeniu profesor Winnicki ma rację, nie wspomina tylko o tym, że: Polscy chłopi, niezależnie od wyznania, także nie mieli „świadomości narodowej”. „Świadomość narodowa” w tamtym czasie dopiero zaczynała się kształtować, i znaczenie powstania z lat 1863-1864 dla historii Białorusi polega na tym właśnie, że po nim wyrosło „pokolenie 1863 roku” (F. Bohuszewicz, A. Obuchowicz, Z. Czechowicz, K. Kostrowicki i inni), pokolenie które tę świadomość kształtowało i przyczyniło się do powstania białoruskiego modernowego narodu.

Powstańczy krzyżyk z wizerunkiem prawosławnego krzyża

Przeczucie tego jest obecne już w „Listach spod szubienicy” Konstantego Kalinowskiego, który zwracał się do „chłopów Białorusinów” i ufał w sumienie polskiego rządu w przypadku zwycięstwa powstania w kwestiach pomocy bratnim narodom, przede wszystkim, w uzyskaniu autonomii i otrzymywaniu edukacji w swoim języku: „Kiedy polski rząd wszystkim bratnim narodom daje samorządność, Moskal mało tego, że tak nie robi, ale jeszcze tam gdzie mieszkali Polacy, Litwini i Białorusini, zakłada moskiewskie szkoły, a w szkołach tych uczą po moskiewsku, gdzie nigdy nie usłyszysz nawet jednego słowa po polsku, po litewsku i również po białorusku, jak lud tego chce, a do tych szkół jedynie z drugiego końca świata Moskali przysyłają, którzy umieją tylko kraść, ludzi babować i służyć za pieniądze wstrętnej sprawie znęcania się nad ludem”.

List spod szubienicy Konstantego Kalinowskiego

  1. Wśród białoruskich prawosławnych chłopów na Grodzieńszczyźnie było wielu takich, którzy pomagali powstaniu.

Pułkownik Aleksander Gejns, który walczył przeciwko powstańcom w bojach pod Kockiem, pod Kaliszem i Siemiatyczami, w liście prywatnym do swojego przyjaciela Konstantina von Kaufmana, jednego z następców Michaiła Murawjowa na posadzie generał-gubernatora „Zachodnio-Północnego Kraju” Imperium Rosyjskiego, pisał, że w doniesieniach oficjalnych przemilczane są fakty „upartej obojętności wobec nas chłopów przez cały okres prowadzonej przez nas walki” i że „to niedowierzanie zaszło tak daleko, że z całym szacunkiem do oficjalnych doniesień, wielu ruskich chłopów brało udział w powstaniu”. A w maju 1863 roku, przed bitwą pod Mołowidami w powiecie słonimskim „chłopi całymi stanami składali prawosławną przysięgę na wierność rebelii”.

Prawosławni chłopi od samego początku powstania w styczniu 1863 roku byli szeroko reprezentowani w oddziałach powiatów białostockiego, bielskiego i sokólskiego, brali udział w zajęciu miasta Suraż (23 stycznia) i w bitwie pod Siemiatyczami (6-7 lutego). Na przykład w oddziale naczelnika wojskowego Województwa Mazowieckiego Kajetana Wiktora Starżyńskiego walczył 18-letni Szymon Jakubowicz (syn Jakuba –red.) Kozłowski ze wsi Żółtki powiatu białostockiego. Kosynierem w oddziale Świetlińskiego (Pioruna) był 25-letni Seweryn Augustinowicz (syn Augustyna – red.) Tołoczko ze wsi Czechy, w oddziale Dzikowskiego przez dwa miesiące walczył 17-letni Marcel Iljicz (syn Ilji – red.) Dziemiańczyk ze wsi Łysy (obaj z powiatu bielskiego). Ze wsi Studniaki powiatu sokólskiego od razu kilku prawosławnych chłopów zaciągnęło się do oddziału Onufrego Duchińskiego, wśród nich był 18-letni Wasyl Matwiejewicz (syn Matwieja, czyli Mateusza – red.) Sinkiewicz, który walczył także pod dowództwem Feliksa Włodka i Walerego Wróblewskiego.

Kilkudziesięciu prawosławnych walczyło w oddziale podpułkownika Aleksandra Lenkiewicza (Landera), który dokonał skutecznego napadu na kwaterę leśnictwa w miasteczku Jeziory powiatu grodzieńskiego. Wśród nich – 17-letni pański parobek  Michał Aleksiejewicz (syn Aleksego – red.) Kuczyński ze wsi Tołoczki. W swoich zeznaniach, po prawie pięciu miesiącach walk, zaznaczył on: „Celem mojego przystąpienia do oddziału było tylko to, że obiecano dawać pieniądze i wolność”. Trzon oddziału Lenkiewicza składał się z prawie samych młodych ludzi w wieku 16-30 lat, niezadowolonych ze swojego stanu społecznego, jak, na przykład, prawosławni 16-letni Adam Osipowicz (syn Osipa, czyli Józefa – red.) Kaszatuk ze wsi Gliniany i 17-letni Michaił Augustinowicz (syn Augustyna – red.) Awsiejnikow ze wsi Hołowacze.

Ponad sto prawosławnych powstańców z okolic Monasteru Żyrowickiego walczyło w słonimskim oddziale rotmistrza Jundziłły w bitwie pod Mołowidami w dniu 3 czerwca 1863 roku. Czterech przedstawicieli kleru, m.in. 19-letni Iwan Szyszko ze wsi Dobra Wola powiatu wołkowyskiego, który służył u żyrowickiego archimandryty. Ogółem za wspieranie powstania na terytorium Białorusi zostało zesłanych 14 prawosławnych duchownych. Oczywiście, nie można tego porównać z liczbą zesłanych katolickich księży, ale  nie zmienia to faktu, że o nich także trzeba pamiętać.

Trzeba pamiętać i o tym, że wśród katolików byli również tacy, którzy pomagali władzy carskiej. Przykładem służy chłop Jan Rabiczka ze wsi Wojnowce powiatu sokólskiego, na podstawie  donosów którego na Syberię zesłanych zostało kilkudziesięciu innych chłopów, w tym i prawosławnych, a 6 (18) czerwca 1863 roku w Sokółce został skazany na karę śmierci chłop Maciej Ciuchno. Rabiczka groźbą politycznych donosów i wymuszeniem pieniędzy zastraszał całą okolicę.

Takich przypadków podczas powstania 1863-1864 nie brakowało, świadczą o tym materiały Narodowego Historycznego Archiwum Białorusi w Grodnie.

Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie religijny aspekt był dla mieszkańców Grodzieńszczyzny decydujący przy wyborze: po jakiej stronie walczyć. Wszystko było znacznie bardziej złożone. Podobnie jak tzw. „straże chłopskie” inicjowane przez Michaiła Murawjowa i które na Grodzieńszczyźnie nie otrzymały oczekiwanego wsparcia ze strony chłopów. Materiały archiwalne świadczą o tym, że chłopi odmawiali się od służby wskutek czego„straże chłopskie” zaczęto tworzyć głównie z kozaków, którzy stacjonowali się we wsiach Grodzieńszczyzny. W wymiarze ideologicznym zjawisko „straże chłopskie” miało wpływać jedynie na tworzenie  obrazu powstania jako sprawy, na której zależy wyłącznie szlachcie.

Pieśń powstańców grodzieńskich

Pomniki, które zostały postawione obok miejsc, w których w 1863 roku odbywały się boje powstańców, są przypomnieniem potomkom o ich poległych przodkach. Byli wśród nich przedstawiciele różnych stanów społecznych i grup wyznaniowych. Te miejsca są naszym wspólnych dziedzictwem o „ostatnim powstaniu idei Rzeczpospolitej” i pierwszym zrywie, który ujawnił aspiracje narodowo-wyzwoleńcze  Białorusinów. Nie na próżno w środowisku powstańców na Grodzieńszczyźnie popularne były pieśni śpiewane w języku białoruskim, co potwierdza Ignacy Aramowicz w swoich „Marach” (Giller A. Historia powstania narodu polskiego w 1861-1864 r. 4 t. Paryż, 1867 r. s.194). I w tych pieśniach powstańcy wierzą w „Polskę”, albo, jak podawane jest w źródłach białoruskich, po prostu „Polsz” – jako pojęcie, oznaczające wspólne dziedzictwo byłej Rzeczypospolitej Obojga Narodów – zidealizowany obraz, z odrodzeniem którego wiązano nadejście prawdziwej wolności i podjęcia decyzji o losach Białorusi i Litwy.

Przykre jest, że w sytuacji, jaka zaistniała wokół upamiętnień powstańców i stawiania przez białoruskich aktywistów swoich pomników ku ich czci, okazało się, iż  te miejsca nas dzisiaj nie jednoczą, lecz dzielą.

Mam jednak nadzieję na to, że kompromis w tej sprawie zostanie znaleziony i polska strona zrozumie, że Białorusini mają prawo na stawianie swoich pomników obok polskich we wszystkich znanych miejscach. Żadna „depolonizacja” w ten sposób się nie odbywa, gdyż pomniki stoją obok, a nie zamiast.

Dlatego apeluję o przyłożenie wszelkich starań, aby w innych miejscach, związanych z tragicznymi wydarzeniami powstania styczniowego na terytorium Grodzieńszczyzny, pojawiały się wspólne białorusko-polskie upamiętnienia. W przeciwnym przypadku wcześniej bądź później sprawa upamiętnień powstańców styczniowych może stać się wielkim problemem.

Wasyl Gerasimczyk dla Znadniemna.pl, illustracje zostały udostępnione przez autora

Wasyl Gerasimczyk, grodzieński historyk i badacz powstania styczniowego, napisał do nas polemikę z prof. Zdzisławem Julianem Winnickim, który na naszym portalu wypowiedział się krytycznie o metodach upamiętniania przez aktywistów białoruskich powstańców styczniowych na Grodzieńszczyźnie. Proponujemy Państwu tekst Wasyla Gerasimczyka, w którym autor dowodzi, że w

Kultowy polski zespół rockowy „Lady Pank” zagrał w sobotę, 22 września, na Rynku Kościuszki w Białymstoku koncert „Solidarni z Polakami na Białorusi”. W ten sposób muzycy uczcili 30-lecie działalności Związku Polaków na Białorusi, a przy okazji, także – 30. rocznicę pierwszego i, jak dotąd niestety jedynego, swojego pobytu w Grodnie.

Na koncert, który zebrał kilkutysięczną (może nawet kilkunastotysięczną – Rynek Kościuszki był wypełniony po brzegi) widownię w stolicy Podlasia, przybyło około 500 Polaków z Grodna i Grodzieńszczyzny. Przyjechali do Białegostoku autokarami, które wynajął ZPB, oraz samodzielnie, gdyż koncert „Lady Pank” w Białymstoku stał się dla grodzieńskich fanów zespołu jedyną od 30 lat okazją na posłuchanie na żywo przebojów, doskonale znanych grodnianom jeszcze z lat 80. minionego stulecia.

Informowaliśmy już, że ZPB chciał zrobić prezent grodnianom w postaci koncertu „Lady Pank” w samym Grodnie. W tym celu koncert legend polskiego rocka był zaplanowany na 28 lipca, kiedy ZPB obchodził 30-lecie swojej działalności. Na anonsowany oficjalnie koncert w Grodnie zostały wyprzedane bilety, ale w ostatniej chwili władze miasta postanowiły odwołać wydarzenie kulturalne.

W podobny sposób władze Grodna postąpiły trzy lata temu, kiedy na zaproszenie ZPB w Grodnie miał wystąpić inny legendarny polski zespół rockowy „Lombard”. Wówczas, w porozumieniu z muzykami „Lombardu” odwołany koncert grodzieński także zorganizowano w Białymstoku.

Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku

Jak powiedział w rozmowie z portalem Znadniemna.pl prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski: „Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której bym odmówił jakiejkolwiek mieszkającej w Białymstoku mniejszości narodowej organizacji wydarzenia kulturalnego. A na Podlasiu i w samym Białymstoku obok Polaków mieszkają Białorusini, Litwini, Ukraińcy, Tatarzy i inne narodowości”. Prezydent Truskolaski zaznaczył, że na wiadomość o tym, że władze Grodna odmówiły mieszkającym tam Polakom organizacji koncertu, Białystok i władze województwa podlaskiego zrozumiały, że muszą wyciągnąć do rodaków zza wschodniej granicy pomocną dłoń i zorganizować dla nich koncert „Lady Pank” u siebie.

Prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys

Przed wyjściem na scenę muzyków „Lady Pank” do wielotysięcznej publiczności zwrócili się organizatorzy koncertu. Prezes ZPB Andżelika Borys przypomniała, że koncert solidarności z Polakami na Białorusi miał odbyć się w Grodnie, ale odbywa się w Białymstoku. – Jesteśmy w Grodnie w Białymstoku! – oznajmiła Andżelika Borys, dziękując władzom miasta i województwa podlaskiego za organizację i sfinansowanie koncertu „Lady Pank”.

Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski wręcza biało-czerwoną wiązankę róż Andżelice Borys, prezes ZPB

Prezydent Białegostoku, przemawiając ze sceny, dziękował z kolei Polakom na Białorusi za to, że pielęgnują polskość w kraju swojego zamieszkania, za to, że walczą o polskie szkoły, za to, że „biją tam polskie serca”. – Pamiętajcie, że Białystok zawsze jest z Wami i możecie na nas zawsze liczyć – zapewnił Tadeusz Truskolaski.

Przemawia Jarosław Ksiażek , konsul generalny RP w Grodnie

Obecny na koncercie konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek podziękował wszystkim, którzy włączyli się w organizację koncertu, bo – jak mówił: – Jest potrzebne, żeby to poczucie, że jesteśmy razem na tej jednej, wspólnej historycznie, ziemi – przetrwało.

Maciej Żywno, wicemarszałek województwa podlaskiego

Wicemarszałek województwa podlaskiego Maciej Żywno zapewnił z kolei, że jeśli Związek Polaków na Białorusi znowu będzie miał problem z organizacją wydarzenia kulturalnego na Białorusi, to województwo podlaskie jest gotowe, aby przyjść z pomocą.

Po przemówieniach organizatorów na scenę wyszli muzycy „Lady Pank”. Po wykonaniu pierwszego utworu, lider zespołu Jan Borysewicz oznajmił, że wspólnie z kolegami bardzo się cieszy, iż może zagrać na znak solidarności z Polakami na Białorusi.

Janusz Panasewicz

Koncert na Rynku Kościuszki trwał półtorej godziny. Zespół „Lady Pank” zagrał swoje największe przeboje, a wypełniony po brzegi centralny plac stolicy Podlasia zamienił się w wielotysięczny chór, który śpiewał razem z artystami.

Krzysztof Kieliszkiewicz – gitara basowa

Lider zespołu „Lady Pank” Jan Borysewicz

Michał Sitarski, Kszysztof Kieliszkiewicz i Janusz Panasewicz

Po koncercie refleksją o występie przed publicznością, składającą się z białostocczan, grodnian, a także mieszkańców Lidy, Wołkowyska, Nowogródka i innych miejscowości leżących na Grodzieńszczyźnie, oraz wspomnieniem z grodzieńskiego koncertu „Lady Pank” sprzed 30 lat, podzielił się z portalem Znadniemna.pl frontman i wokalista „Lady Pank” Janusz Panasewicz:

Na zdjęciu pamiątkowym po koncercie: Elżbieta Książek, małżonka konsula generalnego RP w Grodnie, Jan Borysewicz, lider zespołu „Lady Pank”, Jarosław Książek, konsul generalny RP w Grodnie, Janusz Panasewicz, frontman i wokalista zespołu „Lady Pank” oraz Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi

– Oczywiście wolałbym spotkać się z mieszkającymi na Białorusi rodakami w Grodnie, ale cóż, takie życie… Było nam bardzo przyjemnie, że tylu Was przyjechało na koncert, a również z tego powodu, że Białystok zachował się super, bo dał nam i Wam bardzo prestiżowe miejsce w tym mieście – Rynek Kościuszki. Czuliśmy się świetnie i mam nadzieję, graniczącą z pewnością, że jednak zagramy dla Was w Grodnie! Mam jak najbardziej dobre wspomnienia z naszego tam pobytu w 1988 roku. Tyle już lat minęło, ale świetnie pamiętam cudowne przyjmowanie nas przez grodzieńską publiczność! Do zobaczenia w Grodnie! Trzymam kciuki za lepsze czasy dla Polaków na Białorusi!

Zdjęcia przed i po koncercie:

Znadniemna.pl

Kultowy polski zespół rockowy „Lady Pank” zagrał w sobotę, 22 września, na Rynku Kościuszki w Białymstoku koncert „Solidarni z Polakami na Białorusi”. W ten sposób muzycy uczcili 30-lecie działalności Związku Polaków na Białorusi, a przy okazji, także – 30. rocznicę pierwszego i, jak dotąd niestety

Minister edukacji narodowej RP Anna Zalewska 19 września przewodniczyła posiedzeniu Rady Oświaty Polonijnej, towarzyczącej V Światowemu Zjazdowi Polonii i Polaków za Granicą, w którym bierze udział prezes ZPB Andżelika Borys. Podczas posiedzenia Rady prezes ZPB złożyła relację o niepokojącej sytuacji oświaty polskiej na Białorusi. Po wystąpieniu Andżeliki Borys przedstawiciele środowisk oświatowych z całego świata zaapelowali do ministra edukacji RB Igora Karpienki o zaprzestanie dyskryminacji polskich dzieci podczas rekrutacji uczniów do szkół polskich na Białorusi.

Członkowie Rady Oświaty Polonijnej z minister edukacji RP Anną Zalewską

Jak informowaliśmy wcześniej, władze Białorusi nie spełniły obietnicy, danej 28 lipca Marszałkowi Senatu RP Stanisławowi Karczewskiemu podczas jego wizyty na Białorusi z okazji 30-lecia ZPB. Obiecały wówczas, że do pierwszych klas szkół polskich w Grodnie i Wołkowysku, w nadchodzącym roku szkolnym zostaną przyjęte wszystkie dzieciaki chętne do podjęcia nauki w tych placówkach.

Tymczasem obietnicy dotrzymały tylko w przypadku Polskiej Szkoły w Grodnie, bo w Wołkowysku na 31 złożonych w szkole podań odmowę przyjęcia do niej otrzymało 13 kandydatów.

Apel członków Rady Oświaty Polonijnej do ministra edukacji RB Igora Karpienki

Członkowie Rady dyskutowali również m.in. o wyzwaniach oświaty polskiej za granicą, wspomaganiu nauczania języka polskiego wśród Polonii i Polaków za granicą, a także omówili sytuację polskiej oświaty w poszczególnych krajach.

Minister Edukacji Narodowej RP Anna Zalewska poinformowała, że w 2019 roku planowane jest uruchomienie projektu dotyczącego przygotowania specjalnych podręczników dla uczniów polonijnych.

– Będą one dostosowane do potrzeb uczniów w poszczególnych państwach – wskazała minister Zalewska. Bo, jak dodała, „nasze dzieci na całym świecie, to dzieci dwujęzyczne” i w każdym kraju, gdzie pobierają naukę polscy uczniowie, jest inne metodologia, metodyka i dydaktyka nauczania.

– Chcemy wychodzić naprzeciw oczekiwaniom zarówno nauczycieli, jak i rodziców – zaznaczyła szefowa MEN.

Minister edukacji przypomniała, że młodzi członkowie Polonii uczą się języka ojczystego w różnych typach szkół na całym świecie: 17 tys. polskich uczniów uczy się Szkolnych Punktach Konsultacyjnych (w najbliższym czasie ma nastąpić zmiana nazwy na „szkoły polskie”), 180 tys. w szkołach społecznych.

Dyskusja dotyczyła również umożliwienia nauczycielom szkół polonijnych ubiegania się o kolejne stopnie awansu zawodowego, podejmowania działań na rzecz wspomagania nauczania języka polskiego za granicą, w tym m.in. udziału w programie „Rodzina Polonijna”, organizowaniu obozów edukacyjnych dla dzieci i młodzieży oraz wyposażaniu szkół w podręczniki.

Niezwykle ważne jest także wspieranie uczniów powracających do Polski poprzez zapewnienie dzieciom polskich pracowników migrujących możliwości uczenia się języka polskiego, historii, geografii, kultury polskiej i innych przedmiotów.

Rada Oświaty Polonijnej została powołana w 2010 roku. Do jej głównych zadań należy przygotowywanie opinii dla Ministra Edukacji Narodowej na temat kierunków zmian w obszarze oświaty polskiej za granicą, przedstawianie propozycji rozwiązań w obszarze oświaty polskiej za granicą, a także konsultowanie projektów aktów prawnych i opracowań zawierających propozycje systemowych zmian w obszarze oświaty polskiej za granicą.

Członkowie Rady reprezentują największe środowiska oświatowe na świecie (18 krajów, w tym Litwa). W ich skład wchodzą wszystkie formy nauczania języka polskiego i w języku polskim, tj. szkoły organizacji Polaków, szkoły w systemach oświaty krajów zamieszkania Polonii i Polaków za granicą oraz szkolne punkty konsultacyjne, prowadzone przez MEN.

Znadniemna.pl za men.gov.pl

Minister edukacji narodowej RP Anna Zalewska 19 września przewodniczyła posiedzeniu Rady Oświaty Polonijnej, towarzyczącej V Światowemu Zjazdowi Polonii i Polaków za Granicą, w którym bierze udział prezes ZPB Andżelika Borys. Podczas posiedzenia Rady prezes ZPB złożyła relację o niepokojącej sytuacji oświaty polskiej na Białorusi. Po wystąpieniu

Marszałek Senatu Stanisław Karczewski 20 września 2018 r. w polskim parlamencie otworzył V Światowy Zjazd Polonii i Polaków poza Granicami, który odbywa się w roku obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Marszałek powiedział, że odzyskanie niepodległości to wielkie wspólne osiągnięcie wszystkich Polaków – żyjących w kraju i poza granicami.

Przemawia Marszałek Senatu Stanisław Karczewski

„Polonia i Polacy za granicą współdefiniują polskie doświadczenie dziejowe, współtworzą polską tożsamość. Bez Was my tu, w kraju nie bylibyśmy sobą” – mówił marszałek. Przypomniał losy polskiej emigracji od czasów upadku Powstania Listopadowego do emigracji po II wojnie światowej. Zaznaczył, że także Polacy, którzy wyemigrowali nie byliby sobą bez tego, co się zdarzyło w Polsce – od odzyskania niepodległości w 1918 r, poprzez Bitwę Warszawską, potem II wojnę światową, a wreszcie w czasach komunistycznej dyktatury, gdy Polacy buntowali się przeciwko systemowi w czasie polskich miesięcy – Października ’56 r., Marca ’68 r., Grudnia ’70 r., Czerwca ’76 r. wreszcie Sierpnia ’80 r. i upadku komunizmu.

„Szczególne miejsce w naszej tożsamości i sercach mają ci Polacy, którzy musieli emigrować, byli za Polskę deportowani oraz Ci, którzy nigdy nie opuścili Polski. Tylko na skutek wojennej zawieruchy przesunięte zostały granice, a oni znaleźli się we wrogim państwie” – mówił marszałek. Podkreślił, że choć dawno tam Polski nie ma oni trwają przy mowie i polskich obyczajach. To, zdaniem marszałka, wiele mówi o sile i atrakcyjności polskiej kultury. „To nasza duma, ale i odpowiedzialność” – dodał.

„Aby Polonia i Polacy trwali przy polskości, Polska musi być dla nich punktem odniesienia i wartością” – podkreślił marszałek. Jego zdaniem, żeby tak się stało trzeba umacniać pozycję Polski w Europie. Podkreślił, że w zasięgu naszych możliwości jest Polska dobrze rządzona, solidarna, szybko odrabiająca dystans rozwojowy do tych państw europejskich, z którymi lubimy się porównywać.

„Chcemy uchylać drzwi Zachodu naszym sąsiadom ze Wschodu. Polska ma w tym interes, bo zbliżając te kraje do Zachodu wspieramy również zamieszkałych w tych krajach Polaków” – mówił marszałek Karczewski. Zdaniem marszałka powinno się działać na rzecz podniesienia statusu społecznego Polaków żyjących na Wschodzie.

Marszałek wskazywał, że jeśli nie ma tam dostępu do polskich kanałów telewizyjnych to jest to problem Polski, jeśli nie ma dostępu do polskich szkół, to jest to problem Polski, jeśli polskie zabytki i polskie cmentarze niszczeją na Wschodzie to jest to problem Polski. „musimy znajdować pieniądze na ich konserwację i odbudowę – nie tylko po to, by pielęgnować narodową nostalgię, ale dlatego, że to jest dziedzictwo Rzeczypospolitej.

Marszałek mówił także o potrzebach Polonii na Zachodzie. O tym, że w Austrii i Niemczech Polacy nie są uznawani za mniejszość narodową, i że będą prowadzone rozmowy, by rozwiązać te problemy. Mówił o Polonii w Ameryce Południowej, gdzie Polska musi zainwestować w naukę języka polskiego i ośrodki kultury polskiej, bo „stara” emigracja odchodzi, a młodzi przestają mówić po polsku. Poinformował, że Senat będzie miał dla nich ofertę.

Marszałek powiedział, że w Polsce powstaje wielka koalicja partnerów, którzy będą wspierać polski rząd i Senat, by polskie dzieci z zagranicy mogły spędzać wakacje w Polsce. Zdaniem marszałka zetknięcie z żywym, polskim językiem, kontakt z rówieśnikami z Polski, dotknięcie naszej wspólnej historii – to unikalna szansa na pozyskanie tych młodych ludzi dla polskości i tę szansę Polska chce im stworzyć. Zaznaczył, że już w tej chwili wakacje na koloniach w Polsce spędza około dziesięciu tysięcy. „Chcemy, aby to było kilkadziesiąt tysięcy” – powiedział. Marszałek poinformował także, że trwają prace nad tym, by Polonia i Polacy za granicą mieli swojego przedstawiciela w Senacie.

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński podkreślił, że dzisiaj polityka Polski zmierza w kierunku ułatwiania powrotu rodaków z emigracji. Mówił, że „w każdym pokoleniu, Polacy za granicą, na emigracji walczyli wytrwale o zachowanie duchowego dziedzictwa naszego narodu”.

Przypomniał, że Sejm ogłosił 2018 r. rokiem jubileuszu 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. „W tej ważnej uchwale zapisaliśmy, że odzyskanie niepodległości dokonało się poprzez walkę pełną poświęcenia i bohaterstwa, nie tylko na polach bitew, ale i w codziennych zmaganiach o zachowanie duchowej i materialnej substancji narodowej”.

„Cieszy nas, że Polacy chcą wracać do ojczyzny; rząd wspiera i będzie wspierał powroty rodaków z emigracji zarobkowej” – napisał premier Mateusz Morawiecki w liście skierowanym do uczestników V Światowego Zjazdu Polonii. Jak podkreślił, działania na rzecz Polonii są jednym z priorytetów rządu.

List w imieniu premiera odczytał szef jego gabinetu politycznego Marek Suski. Morawiecki podkreślił w nim, że Zjazd jest ważnym dla wszystkich wydarzeniem, które potwierdza „potrzebę umacniania wspólnoty narodowej, zrzeszania się rodaków żyjących poza macierzą oraz podtrzymywania więzi z ojczyzną”.

Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Dariusz Piotr Bonisławski zwracał uwagę, że Polacy są jednym z najbardziej rozproszonych narodów europejskich. Wskazał, że jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy była utrata niepodległości, która „położyła się cieniem na dziejach Polski na ponad 100 lat”. Dodał, że Zjazdy Polonii są „piękną manifestacją wspólnoty narodowej, a także troski o losy ojczyzny”. Jest to też „piękna i ważna” tradycja, która łączy Polaków, żyjących poza granicami ojczyzny – zauważył.

Prezydent Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych Tadeusz Pilat wskazał, że „w uczuciach emigrantów do ojczyzny niewiele się zmieniło od epoki romantycznych narodowych wieszczów”. „Kochamy Polskę, cieszymy się wolną, nowoczesną i rozwijającą się ojczyzną. Przyjeżdżamy tu często, przyjeżdżają nasze dzieci, przyjeżdżać będą nasze wnuki, bo łączy nas Polska” – podkreślił. „Jesteśmy tu. Przybyliśmy dzisiaj do polskiego Sejmu, do świątyni demokratycznej Polski, bo łączy nas Niepodległa” – oświadczył.

Przemawia prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys

Prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys podkreśliła, że język polski na Wschodzie przetrwał dzięki Kościołowi. To Związek – nie zważając na możliwe represje – prowadzi 130 ośrodków nauczania języka polskiego – dodała. „Bardzo dużo zależy od nas, od naszej postawy, naszej wiary, naszej determinacji. To my, każdy w swoim kraju, jesteśmy dla Polski i przez nasz pryzmat jest odbierana Polska – dobrze, lub źle. Więc niech Polska będzie odbierana zawsze, jako potęga, jako kraj z ogromną historią, kraj niezłomny, jako kraj solidarności.

Pierwszy Dzień Zjazdu zakończył koncert galowy w Teatrze Wielkim pt. „Nasza Niepodległa 1918 – 2018”. Do wagi pieśni patriotycznych w polskiej historii nawiązał, otwierając galę, marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który przypomniał, że pieśni te towarzyszyły Polakom „we wszystkich chwilach tragicznych, ale i podniosłych”. Pieśni te – jak mówił – „dawały nadzieję, podnosiły na duchu, łączyły i sprawiały, że czuliśmy się wspólnotą niezależnie od tego, w jakiej byliśmy sytuacji, na jakim żyliśmy kontynencie”.

„Spójrzmy dziś w to minione stulecie, wsłuchajmy się raz jeszcze w nasze dzieje opowiedziane słowami pieśni patriotycznych, poczujmy się dumni z tego, że jesteśmy Polakami, że nie przegapiliśmy żadnej szansy, by być narodem wolnym i niezależnym, który bez kompleksów i bez fałszywej skromności może patrzeć w swoją przyszłość dziś, w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości” – mówił marszałek. Podczas gali premier Mateusz Morawiecki otrzymał z rąk prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” nagrodę im. prof. Andrzeja Stelmachowskiego, która przyznano po raz pierwszy za łączenie Polonii i Polaków z zagranicy z rodakami w kraju w jedną wspólnotę. Marszałek Karczewski za swoją działalność na rzecz rodaków poza granicami otrzymał od Rady Polonii Świata obraz przedstawiający Ignacego Jana Paderewskiego.

Otwarcie Zjazdu w parlamencie poprzedziła msza św. w intencji ojczyzny w Archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie. „W wierze i Ewangelii dostrzegajmy nadal skuteczne środki umacniania naszej miłości do Ojczyzny. W żaden inny sposób nie możemy służyć naszej Ojczyźnie i jej niepodległości, jak żyjąc zgodnie z Ewangelią” – powiedział w homilii bp Wiesław Lechowicz, delegat Komisji Episkopatu Polski ds. Emigracji Polskiej do Polonii.

Następnie przedstawiciele Polonii złożyli wieńce przy Grobie Nieznanego Żołnierza i wiązanki w parlamencie pod tablicami ku czci Ojca św. Jana Pawła II, prezydenta Lecha Kaczyńskiego, marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego, posłów poległych w czasie II wojny światowej, ofiar katastrofy smoleńskiej i senatorów II RP poległych w czasie II wojny światowej.

Później uczestnicy V Światowego Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy spotkali się z Parą Prezydencką.

– Bardzo Państwu dziękuję, że cały czas trwacie przy polskości i przy Polsce, że nigdy o niej nie zapomnieliście – mówił Prezydent Andrzej Duda do uczestników V Światowego Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy. W spotkaniu wzięła udział również Małżonka Prezydenta Agata Kornhauser-Duda.

Członkowie delegacji Związku Polaków na Białorusi z Parą Prezydencką

Delegacja ZPB w Pałacu Prezydenckim

V Światowy Zjazd Polonii i Polaków z Zagranicy będzie trwał do 23 września 2018 r.

W kolejnych dniach ponad 600 przedstawicieli Polonii z całego świata będzie debatowało w ramach siedmiu forów tematycznych: o problemach i wyzwaniach stojących przed strukturami polonijnymi w ramach forum organizacji, o polonijnej kulturze, edukacji, nauce, sporcie i turystyce, polonijnym duszpasterstwie oraz mediach. Wydarzenie zostało dofinansowane przez Senat w ramach środków na opiekę nad Polonią i Polakami za granicą. Jego współorganizatorem jest Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”.

Znadniemna.pl za senat.gov.pl

Marszałek Senatu Stanisław Karczewski 20 września 2018 r. w polskim parlamencie otworzył V Światowy Zjazd Polonii i Polaków poza Granicami, który odbywa się w roku obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Marszałek powiedział, że odzyskanie niepodległości to wielkie wspólne osiągnięcie wszystkich Polaków – żyjących w

Grodno to jedyne polskie miasto kresów Rzeczypospolitej, które stawiło silny opór Sowietom w 1939 roku. Polacy dzielnie walczyli, pomimo zdecydowanej przewagi sił wroga. Podjęli walkę, która trwała przez trzy doby. Do boju stanęła głównie młodzież. Tak narodziła się legenda orląt grodzieńskich.

17 września 1939 roku. Sowieckie oddziały w drodze na Grodno, fot.: EAST NEWS

Wrzesień to dla nas miesiąc pełen symbolicznych dat. Jedną z nich jest 17 września. To właśnie wtedy nastąpiła zbrojna napaść na Polskę ze wschodu. Sowieckie wojska przekroczyły polską granicę na mocy tajnego protokołu umowy Ribbentrop-Mołotow.

Nastąpił „wyzwoleńczy marsz Armii Czerwonej” do Polski. O tym, jakie to było wyzwolenie bardzo szybko dowiedzieli się Polacy wielu miast na kresach Rzeczypospolitej. Grodno było jedynym miastem, które stawiło tak silny opór najeźdźcy.

Przedwojenne Grodno

Przedwojenne Grodno

Grodno było ważnym ośrodkiem kultury II Rzeczypospolitej. Dzięki dobrze funkcjonującym licznym szkołom oraz bibliotekom podnosił się poziom świadomości społeczeństwa. Miasto było odwiedzane przez najwyższe polskie władze państwowe z marszałkiem Józefem Piłsudskim i prezydentem Ignacym Mościckim na czele.Mieszkańcy mieli możliwość oglądać spektakle w dwóch teatrach, a przybyli goście mogli odwiedzić Muzeum Historyczne na zamku, Muzeum Przyrodnicze czy ogród zoologiczny.

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku znacząco rozwinęła się gospodarka. W tamtym czasie powstały m.in. Kresowa Fabryka Rowerów i Motocykli, Zakłady Graficzne czy Państwowa Fabryka Wyrobów Tytoniowych. Kwitł przemysł budowlany, a w 1932 roku powstał nowoczesny gmach Banku Polskiego.

Grodno w okresie międzywojnia było miastem powiatowym w województwie białostockim. Wśród 60 tysięcy mieszkańców 60% stanowili Polacy, 37% Żydzi, a 3% m.in. Białorusini i Litwini. Zdarzało się, że dochodziło do napięć na tle narodowościowym.

Agresja Sowietów i opór Polaków

Tablica na zbiorowej mogile obrońców Grodna na Cmentarzu Wojskowym

Miasto rozwijało się w dobrym tempie, ale nadszedł czas II wojny światowej. Polacy początkowo nie spodziewali się ataku ze wschodu. Dlatego część żołnierzy, którzy stacjonowali w Grodnie została przeniesiona do walk na zachodzie oraz w obronie Lwowa. Marszałek Śmigły-Rydz 17 września wydał rozkaz:

Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów.

Słowa Śmigłego-Rydza wprowadziły sporo zamieszania, ponieważ były różnie interpretowane. Jedni podjęli walkę, a inni nie. Żołnierze i mieszkańcy Grodna stanęli do walki o Polskę i o swoje miasto.

Do nierównej walki z Rosjanami stanęły dwa niepełne bataliony piechoty, batalion wartowniczy, policjanci, żandarmeria i przede wszystkim ludność cywilna, w tym dzieci i młodzież. Łączna liczba obrońców Grodna wynosiła ponad 2 tysiące osób. Pierwsze strzały padły z samego rana 20 września.

Agresorzy byli uzbrojeni w czołgi, broń artyleryjską i samochody pancerne, a także wielokrotnie większą liczbę żołnierzy. Początkowo ofensywa Sowietów była skutecznie odpierana, pomimo nierównowagi wyposażenia. Polacy niszczyli rosyjskie czołgi używając do tego… butelek z benzyną.

Następnego dnia atak na Grodno został wzmocniony przez jeszcze większą ilość czołgów (łącznie ponad 80 opancerzonych pojazdów) w różnych częściach miasta. Strona polska pomału wycofywała się, a część uciekała w stronę Litwy. W dniu 22 września Rosjanie spotkali się z oporem tylko w niektórych częściach miasta. Przewaga liczebna oraz lepsze wyposażenie doprowadziło ostatecznie do utraty kontroli w mieście i ostatecznej porażki Polaków.

Tadzik Jasiński

Symboliczny grób najmłodszego obrońcy Grodna 13-letniego Tadzika Jasińskiego na cmentarzu pobernardyńskim

W obronę Grodna bardzo zaangażowana była młodzież oraz dzieci, a w szczególności harcerze. Symbolem poświęcenia stał się Tadzik Jasiński. Ten ledwie trzynastoletni młodzieniec został  schwytany przez czerwonoarmistów, a ci nie po raz pierwszy ukazali swoje barbarzyństwo, które zostało opisane przez Grażynę Lipińską, uczestniczącą w obronie Grodna.

Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie strużkami po żelazie. Zaczynamy z Danką uwalniać rozkrzyżowane, skrępowane gałganami ramiona chłopca. Nie zdaję sobie sprawy, co się wokół dzieje. (…) Dla mnie oni nie istnieją, widzę tylko oczy dziecka pełne strachu i męki. I widzę, jak uwolnione z więzów ramionka wyciągają się do nas z bezgraniczną ufnością. Wysoka Danka jednym ruchem unosi dziecko z czołgu i składa na nosze. (…) W szpitalu otaczają go siostry, doktorzy, chorzy. – Chcę mamy – prosi dziecko. (…) Poszedł na bój, rzucił butelkę z benzyną na czołg, ale nie zapalił, nie umiał… Wyskoczyli z czołgu, bili, chcieli zabić, a potem skrępowali na froncie czołgu. Danka sprowadza matkę. („Jeśli zapomnę o nich…”)

Chłopiec kona w ramionach matki, która mówi do niego: „Tadzik, ciesz się! Polska armia wraca! Ułani z chorągwiami! Śpiewają!”.

Współczesne Grodno

Współcześnie zwiedzając Grodno można spotkać wiele miejsc, związanych z polskością

Grodno bardzo się zmieniło przez minione kilkadziesiąt lat. Na ulicach wciąż słychać język polski, który często jest rozumiany przez lokalnych mieszkańców. Według spisu powszechnego z 2009 roku w obwodzie grodzieńskim Polacy stanowią ok. 21% mieszkańców (ponad 230 tysięcy).

Zwiedzając miasto nadal spotkamy wiele miejsc związanych z polskością. Władze jednak systematycznie utrudniają funkcjonowanie polskiej mniejszości. Jeżeli chcemy poczuć, czym był PRL, to warto wybrać się na Białoruś. Znamienne jest to, że dwa najważniejsze place Grodna to pl. Sowiecki oraz Lenina.

W bazylice katedralnej św. Franciszka Ksawerego widnieją tablice upamiętniające polskich harcerzy, którzy w 1939 roku bronili Grodna. Niedaleko na moście znajdują się miejsca pamięci walczących Sowietów.

Będąc w Grodnie warto wybrać się na mszę świętą, także po to, aby usłyszeć charakterystyczny dla tamtych stron język polski, który wciąż jest żywy. Ściska gardło, a łzy same napływają do oczu.

 Znadniemna.pl za Mateusz Nagórski/pl.aleteia.org

Grodno to jedyne polskie miasto kresów Rzeczypospolitej, które stawiło silny opór Sowietom w 1939 roku. Polacy dzielnie walczyli, pomimo zdecydowanej przewagi sił wroga. Podjęli walkę, która trwała przez trzy doby. Do boju stanęła głównie młodzież. Tak narodziła się legenda orląt grodzieńskich. [caption id="attachment_33361" align="alignnone" width="500"] 17

Skip to content