HomeStandard Blog Whole Post (Page 283)

Trzydziestopięcioosobowa grupa uczniów działającej przy Oddziale ZPB osiedla Mołodiożny w Lidzie Szkoły Społecznej oraz dzieci, uczących się języka polskiego w Werenowie, w dniach 1-13 lipca przebywała z wizytą edukacyjno-krajoznawczą na Dolnym Śląsku i Pomorzu.

Uczestnicy pobytu edukacyjnego podczas wycieczki po Wrocławiu

Pobyt dzieci i młodzieży z Grodzieńszczyzny w Polsce został zorganizowany przez Stowarzyszenie Komitet Obywatelski Ziemi Kłodzkiej i jego wiceprezesa Juliana Golaka.

Organizatorzy zaplanowali pobyt w taki sposób, aby jego uczestnicy jak najwięcej dowiedzieli się o Polsce oraz poznali historię i kulturę Dolnego Śląska, będącego jednym z najciekawszych polskich regionów, zamieszkiwanych w dużej mierze przez potomków masowo przesiedlających się tutaj po II wojnie światowej Polaków z Kresów Wschodnich.

W pierwszych dniach pobytu na ziemi dolnośląskiej polskie dzieci z Białorusi zwiedzały stolicę regionu – miasto Wrocław. Odwiedziły m.in. Ostrów Tumski, Rynek, Plac Solny, Archikatedrę św. Jana Chrzciciela, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, zwany Ossolineum. Grupa młodych Polaków z Grodzieńszczyzny zawitała też do Muzeum Pana Tadeusza, Muzeum Archidiecezji Wrocławskiej oraz obejrzała Panoramę Racławicką.

W czasie pobytu młodzi Polacy z Grodzieńszczyzny mieli okazję uczestniczyć w wydarzeniu historycznym, a mianowicie w otwarciu dwóch stacji dolnośląskiego odcinka Międzynarodowego Szlaku Św. Wojciecha – „Stacji Wołów” i „Stacji Milicz”.

Mapa Międzynarodowego Szlaku Świętego Wojciecha, którego odcinek przebiega przez Dolny Śląsk

Dla najmłodszych największą atrakcją stało się wszakże zwiedzanie Wrocławskiego ZOO i funkcjonującego w nim Afrykarium. Niezapomniane okazało się także zwiedzanie stadionu Miejskiego we Wrocławiu, wybudowanego na Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2012 roku, przyjmowane przez Polskę i Ukrainę. Polskie dzieci z Białorusi odwiedziły też wrocławską Halę Stulecia.

Każdego dnia organizatorzy pobytu zaskakiwali gości czymś nowym. Dla szkolnej młodzieży niezwykle poznawcza stała się wizyta na Uniwersytecie Wrocławskim, po którym oprowadził gości osobiście rektor uczelni – dr Adam Jezierski. Podczas wycieczki rektor dużo opowiadał o historii Uniwersytetu Wrocławskiego i jego dzisiejszej działalności. Zaprowadził młodych rodaków z Białorusi m.in. na Wieżę Matematyczną, zwaną też Wieżą Astronomiczną ze względu na mieszczące się w niej niegdyś obserwatorium astronomiczne. Zwiedzanie Uniwersytetu Wrocławskiego zakończyło się wizytą w sali muzycznej „Oratorium Marianum”, gdzie goście mieli okazję posłuchać brzmienie zabytkowych organów.

Uczestnicy pobytu edukacyjno-krajoznawczego na Dolnym Śląsku mieli okazję spotkać się także z władzami Wrocławia i regionu w sali posiedzeń Rady Miejskiej i Sejmiku Województwa Dolnośląskiego.

W sali posiedzeń Rady Miejskiej Wrocławia i Sejmiku Województwa Dolnośląskiego

Nasycony program pobytu zaowocował tym, że jego uczestnicy zabrali ze sobą do domu ogromną ilość wrażeń i wiedzy o polskiej kulturze i historii. Przyswajaniu wiedzy sprzyjało to, że organizatorzy zadbali o niezwykle atrakcyjne formy jej przekazywania młodym rodakom zza wschodniej granicy Polski. Jedną z takich form był udział w zabawie terenowej pt. „Poszukiwanie krasnali na wrocławskim rynku”.

Utrwaleniu wrażeń od pobytu sprzyjało to, że na samym jego początku każdy z uczestników otrzymał specjalny zeszyt, w którym mógł notować to co zobaczył, bądź czego się nowego dowiedział w każdym ze spędzonych na Dolnym Śląsku dni. Za prowadzenie pamiętników na zakończenie pobytu jego uczestnicy otrzymali od organizatorów pamiątkowe nagrody.

Nie tylko Wrocław, lecz także inne dolnośląskie miejscowości były celem wycieczek grupy z Grodzieńszczyzny. Odbył się m.in. wyjazd do Lubiążu, gdzie goście z Białorusi poznali historię cystersów, zwiedzając wzniesiony tutaj przez ten zakon zabytkowy klasztor.

Niezapomnianą atrakcją pobytu stał się wyjazd nad Jeziora Mietkowskie, gdzie młodzi Polacy z Grodzieńszczyzny mieli zajęcia sportowo-rekreacyjne, ćwicząc m.in. żeglowanie oraz pływanie na rowerach wodnych i motorówkach. Pod koniec pobytu nad wodą jego uczestnicy mieli spotkanie integracyjne z mieszkańcami Gminy Żarów, na której terenie odbywały się zajęcia. W spotkaniu brał udział m.in. burmistrz gminy, którego gościnności młodzi Polacy z Białorusi mieli okazję, aby aktywnie odpocząć nad wodą.

Pobyt na Dolnym Śląsku został wzbogacony udziałem jego uczestników w „letniej szkole”, która polegała na udziale w odbywających się po kolacji warsztatach muzycznych oraz wykładach, czytanych przez wykładowców Uniwersytetu Wrocławskiego, Politechniki Wrocławskiej a także członków Polsko-Czeskiego Towarzystwa Naukowego. Tematy wykładów w tegorocznej „letniej szkole” były poświęcone jednemu z najważniejszych wydarzeń bieżącego roku – 100-leciu Niepodległości Polski. Ponadto, młodzież szkolna z Grodzieńszczyzny miała okazję zapoznać się z ofertą edukacyjną wrocławskich uczelni, dowiedzieć się o kierunkach studiów oraz o możliwości studiowania w oparciu o programy Unii Europejskiej ERASMUS.

W ostatnim dniu pobytu na Dolnym Śląsku grupa z Grodzieńszczyzny miała okazję odwiedzić miejscowość Nachod, leżącą na terenie Republiki Czeskiej. Organizując wyjazd za granicę Polski organizatorzy chieli pokazać gościom z Białoirusi, jak działa strefa Schengen, po której można poruszać się bez wiz i kontroli paszportowej na granicach wchodzących do strefy państw.

Po opuszczeniu gościnnego Dolnego Śląska grupa dzieci i młodzieży z Grodzieńszczyzny w drodze powrotnej do domu zawitała jeszcze do województwa pomorskiego, gdzie odwiedziła kaszubską wioskę Szymbark, podziwiając jej atrakcje, m.in. „Dom do góry nogami”, najdłuższy stół świata i największy na świecie fortepian.

Będąc na północy Polski nie sposób było nie odwiedzić Trójmiasto, nie wstąpić do Muzeum II Wojny Światowej, Europejskiego Centrum Solidarności oraz nie odwiedzić Westerplatte.

Tuż przed odjazdem w kierunku wschodniej granicy Polski młodzi Polacy z Grodzieńszczyzny zawitali do wsi Będomin, w której mieści się Muzeum Hymnu Narodowego, będące oddziałem Muzeum Narodowego w Gdańsku. Tutaj uczestnicy pobytu edukacyjno-krajoznawczego uroczyście odśpiewali Mazurek Dąbrowskiego, symbolicznie żegnając się w ten sposób z ojczyzną przodków i w podniosłym nastroju wyruszając do domu – na dawne Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej.

Swietłana Worono z Lidy

Trzydziestopięcioosobowa grupa uczniów działającej przy Oddziale ZPB osiedla Mołodiożny w Lidzie Szkoły Społecznej oraz dzieci, uczących się języka polskiego w Werenowie, w dniach 1-13 lipca przebywała z wizytą edukacyjno-krajoznawczą na Dolnym Śląsku i Pomorzu. [caption id="attachment_32096" align="alignnone" width="500"] Uczestnicy pobytu edukacyjnego podczas wycieczki po Wrocławiu[/caption] Pobyt dzieci

Siedem chórów z Białorusi, Ukrainy i Czech wystąpi przed publicznością w Koszalinie i gminach regionu na XVI Światowym Festiwalu Chórów Polonijnych, organizowanym w ramach Polonijnej Akademii Chóralnej. Pierwsze koncerty odbędą się w środę, koncert galowy – w sobotę.

Spotkania polonijne w Koszalinie odbywają się od 48 lat. Ich organizatorem jest Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”. Dotację na to wydarzenie przyznaje Senat RP. Co trzy lata, w ramach Polonijnej Akademii Chóralnej, w Koszalinie ma miejsce Światowy Festiwal Chórów Polonijnych. Tegoroczny jest szesnastą edycją imprezy.

Jak poinformowała w poniedziałek podczas briefingu prasowego dyrektor biura organizacyjnego festiwalu Bożena Kaczmarek, w festiwalu weźmie udział siedem chórów z Czech, Białorusi i Ukrainy. Chór „Malebor” z Doniecka i chór „A TO MY” z Pragi przyjechały do Koszalina po raz pierwszy, pozostałe: „Kraj Rodzinny” z Baranowicz, „Społem” z Mińska, „Zgoda” z Brześcia, „Cantica Anima” z Baru oraz Chór im. Juliusza Zarębskiego z Żytomierza były już uczestnikami wcześniejszych edycji festiwalu.

W poniedziałek rozpoczęły się zajęcia i próby, podczas których chóry, pod opieką dyrektora artystycznego festiwalu prof. Przemysława Pałki, przygotowują się do występów przed publicznością. Te pierwsze zaplanowano na środę w kościele w nadmorskim Sarbinowie, w Ośrodku Kultury w Świdwinie oraz w kościele pw. św. Wojciecha w Koszalinie.

W czwartek wszystkie chóry spotkają się na placu Polonii w Koszalinie przy pomniku Więzi Polonii z Macierzą, by złożyć kwiaty i zaśpiewać „Gaude Mater Polonia”. Następnie planowany jest koncert w kościele pw. NSPJ w Białogardzie. Na piątek zaplanowano występy w kościołach w Dobrzycy i Koszalinie oraz w ośrodkach kultury w Bobolicach i Świeszynie.

W sobotę odbędzie się koncert galowy w Filharmonii Koszalińskiej. „Chcemy świętować 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości razem z rodakami, którzy mieszkają zagranicą. Repertuar będzie polski, jak zwykle, ale bardzo patriotyczny. Wykonamy poloneza „Cześć ci Polsko” Karola Kurpińskiego, fragmenty z opery „Krakowiacy i Górale”, pieśni legionowe w opracowaniu prof. Józefa Świdra, a także tradycyjnie „Gaude Mater Polonia” i „Rotę” – poinformował prof. Pałka.

Wszystkie chóry na zakończenie swojego pobytu w Koszalinie zaśpiewają podczas mszy św. w intencji Polonii, którą w kościele pw. Ducha Świętego celebrować będzie bp diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej Edward Dajczak.

„Tych chórów nie jest mało, ale wciąż za mało. Z 13, które się zgłosiły, mogliśmy przyjąć tylko siedem ze względów finansowych” – dodał dyrektor artystyczny festiwalu prof. Przemysław Pałka.

Prezes koła terenowego „Wspólnoty Polskiej” w Koszalinie senator Piotr Zientarski, podkreślił, że tegoroczna dotacja Senatu dla stowarzyszenia na organizację PACH to blisko 100 tys. zł, podczas gdy w przeszłości sięgała ona 600 tys. zł. To względy finansowe były głównym powodem tego, że w tym roku w ramach festiwalu nie ma letniego kursu dla dyrygentów. Wpływ na tę decyzję miała też mała liczba zgłoszeń na warsztaty – chętnych było 10 osób. „Woleliśmy zaprosić chóry” – dodał Piotr Zientarski.

Pierwszy Festiwal Chórów Polonijnych w Koszalinie odbył się w 1970 roku. Co trzy lata organizowana jest jego kolejna światowa edycja. W ramach PACH ciągu minionych lat odbyło się szereg polonijnych warsztatów chóralnych i studium dyrygenckich.

Znadniemna.pl za PAP

Siedem chórów z Białorusi, Ukrainy i Czech wystąpi przed publicznością w Koszalinie i gminach regionu na XVI Światowym Festiwalu Chórów Polonijnych, organizowanym w ramach Polonijnej Akademii Chóralnej. Pierwsze koncerty odbędą się w środę, koncert galowy - w sobotę. Spotkania polonijne w Koszalinie odbywają się od 48

Inicjatywie Obywatelskiej „Kobylaki. Rozstrzelani w Orszy” udało się prześledzić los jednej z ofiar wielkiego terroru, zgładzonej przez NKWD pod koniec lat 30. minionego stulecia na Kobylackiej Górze koło Orszy – katolickiego księdza narodowości polskiej Adolfa Kaszica.

Śp. ks. Adolf Kaszic

Igor Stankiewicz, jeden z działaczy Inicjatywy Obywatelskiej „Kobylaki. Rozstrzelani w Orszy”, walczącej o nadanie powstającym na Kobylackiej Górze upamiętnieniom ofiar komunistycznego terroru statusu memoriału, udostępnił nam opis życia śp. księdza Adolfa Kaszica, który z wdzięcznością publikujemy:

Adolf Kaszic, syn Kajetana, urodził się w polskiej rodzinie w 1888 roku we wsi Koziany, leżącej niedaleko Oszmian, wchodzących w skład ówczesnej guberni wileńskiej.
W wieku 26 lat ukończył Seminarium Duchowne w Żytomierzu, po którym w roku 1914 otrzymał święcenia kapłańskie. Niedługo po otrzymaniu święceń młody ksiądz został skierowany jako administrator do parafii Klewań, należącej do dekanatu rówieńskiego łuckiej diecezji. Od roku 1920 pełnił posługę w parafii Różyn, należącej do dekanatu skwirskiego diecezji żytomierskiej.

Ziemie, na których pełnił posługę ks. Adolf Kaszic, po wojnie polsko-bolszewickiej znalazły się w składzie ZSRR, który prowadził politykę totalnego prześladowania religii i duchowieństwa. Ksiądz Adolf Kaszic był niejednokrotnie aresztowany i więziony przez Sowietów. Po raz pierwszy został schwytany w 1927 roku we wsi Białogródka (dekanat Zasławski w diecezji żytomierskiej), w której był proboszczem. Przez komunistów został oskarżony o „marnotrawienie mienia publicznego i publicznych pieniędzy”, czyli – datek, zbieranych podczas nabożeństw od parafian. Wyrokiem bolszewickiego sądu proboszcz został skazany na trzy miesiące pracy przymusowej. Do kolejne aresztowania katolickiego duchownego doszło w roku 1931. Ksiądz Kaszic został osadzony w więzieniu w Berdyczowie. Tym razem został oskarżony o „prowadzenie systematycznej agitacji kontrrewolucyjnej przeciwko władzy sowieckiej wśród obywateli narodowości polskiej”, a także o to, że „wykorzystując uczucia religijne, przygotowywał się do przekroczenia granicy”. W „akcie oskarżenia” śledczy zaproponował przekazać „sprawę księdza Kaszica do rozpatrzenia przez trójkę przy Kolegium GPU USRR z sugestią, aby wobec oskarżonego zastosowany został specjalny środek – osadzenie w kolonii karnej na okres ośmiu lat”.

Przez dłuższy okres czasu o dalszym losie katolickiego kapłana nie było wiadomo nic. Niedawno jednak podczas badań spisu rozstrzelanych w Orszy, udostępnionego przez projekt „Otwarta lista”, publikujący listy ofiar komunistycznego terroru, udało się odtworzyć dalszy los prześladowanego księdza. Okazało się, że w roku 1937 ks. Adolf Kaszic pełnił posługę w kościele w Orszy i mieszkał tutaj na ulicy Kirowa, 25.

26 września 1937 roku, w okresie największego nasilenia terroru stalinowskiego, duchowny został aresztowany przez miejscowe organa NKWD. 22 października Komisja NKWD ZSRR i Prokuratura ZSRR oskarżyła księdza Kaszica o współpracę z polskim wywiadem i na mocy artykułu 68 kodeksu karnego BSRR katolicki duchowny został skazany na karę śmierci poprzez rozstrzelanie. W kazamatach komunistycznych skazany spędził jeszcze 113 dni. Wyrok na nim został wykonany 17 stycznia 1938 roku. Sprawa karna księdza Adolfa Kaszica jest przechowywana w archiwum KGB obwodu witebskiego.

Na podstawie baz danych projektu „Otwarta lista” udało się ustalić imiona jeszcze 17 duchownych, rozstrzelanych w Orszy. Ogółem w bazach „Otwartej listy” znajdują się imiona około 1750 obywateli radzieckich, rozstrzelanych przez orszańskie organa NKWD w okresie wielkiego terroru z lat 1937-1938. Według przynależności narodowej jest wśród nich: 1100 Białorusinów, ponad 500 Polaków, około 40 Żydów, trafiają się także Łotysze, Litwini, Ukraińcy, Rosjanie. Jest oczywiste, że ta lista rozstrzelanych na ziemi orszańskiej nie jest kompletna.

W samej Orszy znanych jest co najmniej sześć miejsc, w których dokonywano rozstrzeliwań. Najbardziej masowe pochówki ofiar tych egzekucji znajdują się na Kobylackiej Górze i przy mohylewskiej szosie koło wsi Ponizowie. W roku 1982, podczas budowy toru kolejowego przez wieś Kobylaki odnalezione zostały szczątki 50 ludzi. Oficjalna komisja państwowa ustaliła wówczas, że są to szczątki ludzi, rozstrzeliwanych tutaj przez NKWD w okresie lat 1937-1940. W latach 90. miejscowe władze ustanowiły w miejscu kaźni tablicę, upamiętniającą niewinne ofiary komunistycznego terroru.

W chwili obecnej upamiętnianiem zabitych w okolicach Orszy ofiar stalinowskiego terroru zajmuje się Inicjatywa Obywatelska „Kobylaki. Rozstrzelani w Orszy”. Inicjatywa domaga się od miejscowej władzy przydzielenia na terenie miasta miejsca, w którym można by było umieścić tablicę, bądź inny znak, upamiętniający niewinne ofiary. Zajmuje się też koordynacją oddolnie powstającegoi memoriału w miejscu masowych egzekucji na Kobylackiej Górze. Działaczom Inicjatywy Obywatelskiej „Kobylaki. Rozstrzelani w Orszy” udało się nawiązać kontakt z ponad dwudziestoma potomkami rozstrzelanych w Orszy. Wielu z nich ustanowiło na Kobylackiej Górze tabliczki pamiątkowe oraz krzyże. Z ich inicjatywy powstał też pomnik z imionami ich, rozstrzelanych przez NKWD, przodków.

Dla Znadniemna.pl Igor Stankliewicz, działacz Inicjatywy Obywatelskiej „Kobylaki. Rozstrzelani w Orszy”.

Inicjatywie Obywatelskiej „Kobylaki. Rozstrzelani w Orszy” udało się prześledzić los jednej z ofiar wielkiego terroru, zgładzonej przez NKWD pod koniec lat 30. minionego stulecia na Kobylackiej Górze koło Orszy – katolickiego księdza narodowości polskiej Adolfa Kaszica. [caption id="attachment_32088" align="alignnone" width="500"] Śp. ks. Adolf Kaszic[/caption] Igor Stankiewicz, jeden

Wpis o odwołaniu koncertu polskiego zespołu „Lady Pank” pojawił się na Facebooku prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys.

Dwa lata temu w Grodnie miał się zagrać „Lombard”. Wspominając odwołanie tego koncertu, Andżelika Borys napisała:

– Tak było dwa lata temu, i znowu mamy powtórkę, tylko z innym zespołem.

28 lipca w na dziedzińcu grodzieńskiego Nowego Zamku ma zagrać obchodzący jubileusz zespołu „Lady Pank”. Oficjalnych wiadomości o odwołaniu koncertu jeszcze nie ma, dlatego o wyjaśnienia poprosiliśmy Grodzieńską Filharmonię Obwodową, która zajmuje się miejskimi scenami.

– W związku z tym, że prowadzone są tam wykopaliska, znaleźli świątynię, przekopano cały Nowy Zamek. Stoi przed nami kwestia przeniesienia koncertu – powiedziała wicedyrektor ds. działalności koncertowej i pracy ideologicznej Hanna Łyczkouskaja.

Według urzędniczki, w tym terminie wszystkie miejskie sceny są już zajęte, dlatego nie można zmienić lokalizacji koncertu. Władze rozpatruja wariant przeniesienia go w czasie – na wrzesień.

– Także w Nowym Zamku, dlatego że były to warunki zespołu, bo zamek też jest polski. I jest to znane miejsce Grodna, a koncert będzie wielki, dlatego chcieliśmy przeprowadzić go bezpośrednio w Nowym Zamku – zaznaczyła wicedyrektor filharmonii.

Władze Grodna próbują obecnie dodzwonić się do zespołu, by przedyskutować możliwość przesunięcia występu na inny dzień. Jeśli nie uda się dogadać z „Lady Pank”, koncert zostanie odwołany. Filharmonia zapewnia, że jeśli imprezy nie będzie, to pieniądze za bilety zostaną zwrócone. To samo dotyczy osób, którym nie będzie odpowiadać nowa data. Według Hanny Łyczkouskiej informacja pojawi się na stronie filharmonii w ciągu kilku dni.

Znadniemna.pl za belsat.eu

Wpis o odwołaniu koncertu polskiego zespołu "Lady Pank" pojawił się na Facebooku prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys. Dwa lata temu w Grodnie miał się zagrać "Lombard". Wspominając odwołanie tego koncertu, Andżelika Borys napisała: – Tak było dwa lata temu, i znowu mamy powtórkę, tylko z

Na wzgórzu w Gibach, gdzie stoją dębowe krzyże symbolizujące ofiary obławy augustowskiej, obchodzono w niedzielę 73. rocznicę największej zbrodni dokonanej na Polakach po II wojnie światowej. Obława nazywana jest także małym Katyniem. Szczątki ofiar mogą być pogrzebane na terytorium współczesnej Białorusi, ale Białoruś odmawia Polsce pomocy prawnej w sprawie odnalezienia grobów ofiar obławy.

Główne obchody 73. rocznicy obławy augustowskiej na Górze Krzyży w miejscowości Giby. Fot.: PAP/A. Reszko

73 lata temu, 12 lipca 1945 r., oddziały NKWD i Smiersz rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło co najmniej 592 działaczy podziemia niepodległościowego. Operacja zwana była Obławą Augustowską.

Od ponad 20 lat w Gibach podczas rocznicowych uroczystości wspomina się tamte wydarzenia i poległych Polaków. Na początku lat 90. XX wieku na miejscu symbolizującym pochówek zaginionych postawiono 10-metrowy krzyż z napisem: „Zginęli, bo byli Polakami”. Na kamiennych tablicach wyryto nazwiska 592 osób. Na wzgórzu stoi też 460 dębowych krzyży. Ma ich być w sumie 592.

„Spotykamy się od wielu lat na tym wzgórzu, zwanym ostatnio Wzgórzem Krzyży, i myślę, że to jest dobra nazwa. Kiedyś sądzono, że tutaj mogą spoczywać szczątki pomordowanych w obławie augustowskiej, ale okazało się, że nie. Miejsca faktycznego spoczynku wciąż nie znamy” – mówił w niedzielę podczas uroczystości wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński.

Przypomniał, że ta zbrodnia ludobójstwa została dokonana po wojnie, w czasach pokoju, po kapitulacji Niemiec. „Ta zbrodnia była dokonana przez siły sowieckie, ale także przez polskich konfidentów” – dodał Zieliński.

Ks. Stanisław Wysocki, naoczny świadek, od lat działacz Związku Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, który stracił w obławie ojca i dwie siostry, powiedział, że wszyscy pomordowani byli do końca wierni ojczyźnie. „Dziękujemy Bogu za ich niezłomność, za wierność Bogu i naszej ojczyźnie” – dodał.

Biskup ełcki ks. Jerzy Mazur mówił podczas mszy, że dobre intencje upamiętnienia bohaterów Obławy Augustowskiej nie mogą dzielić, nie powinny wprowadzać atmosfery wrogości i podziału. „Oni (bohaterowie) zapewne pragną, by wszyscy pamiętali i dążyli do prawdy” – powiedział biskup.

Wiceminister Zieliński przypomniał, że 17 czerwca stanął w Suwałkach jedyny Pomnik Ofiar Obławy Augustowskiej. Z granitowego postumentu wyłaniają się dwie skrępowane drutem kolczastym dłonie, w geście błagalnym trzymają znak Polski Walczącej.

„Bardzo się cieszymy z tego pomnika. W całej Polsce jest dużo dobrych skojarzeń, że ten pomnik jest wymowny, pokazujący tragizm tych, którzy zostali zamordowani za to, że byli Polakami i nie pogodzili się z nową okupacją. To byli żołnierze niezłomni. To byli żołnierze wyklęci. To byli żołnierze Armii Krajowej” – mówił wiceminister.

Białostocki oddział Instytutu Pamięci Narodowej od lat prowadzi śledztwo w sprawie obławy. Dotyczy ono zbrodni komunistycznej przeciwko ludzkości. Przyjęto w nim, że w lipcu 1945 r. w nieustalonym dotychczas miejscu zginęło około 600 osób, zatrzymanych w powiatach augustowskim, suwalskim i sokólskim. Zatrzymali je żołnierze sowieckiego Kontrwywiadu Wojskowego Smiersz III Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej przy współudziale funkcjonariuszy polskich organów Bezpieczeństwa Publicznego, MO oraz żołnierzy I Armii Wojska Polskiego.

Od kilkudziesięciu lat o wyjaśnienie zbrodni zabiegają również Obywatelski Komitet Poszukiwań Ofiar Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w lipcu 1945 r. oraz Związek Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, a także wielu historyków.

Wciąż nie wiadomo, gdzie są groby ofiar. W ramach śledztwa IPN biegli z zakresu kartografii, którzy analizowali powojenne zdjęcia lotnicze, wskazali ponad 60 miejsc na Białorusi – większość w okolicach miejscowości Kalety, które mogą być jamami grobowymi. Białoruś odmówiła pomocy prawnej w tej sprawie. Prace sondażowe we wskazanych miejscach po stronie polskiej stronie granicy nie dały odpowiedzi w sprawie miejsc pochówku. Znaleziono pojedyncze szczątki ludzkie, ale nie wiadomo, czy mają związek z obławą.

Znadniemna.pl za PAP/Jacek Buraczewski

Na wzgórzu w Gibach, gdzie stoją dębowe krzyże symbolizujące ofiary obławy augustowskiej, obchodzono w niedzielę 73. rocznicę największej zbrodni dokonanej na Polakach po II wojnie światowej. Obława nazywana jest także małym Katyniem. Szczątki ofiar mogą być pogrzebane na terytorium współczesnej Białorusi, ale Białoruś odmawia Polsce pomocy

Potomkowie bohatera naszej akcji „Dziadek w polskim mundurze” , szeregowego Michała Gobieca, walczącego w składzie Armii Andersa m.in. w bitwie o Monte Cassino, otrzymali 11 lipca w Ambasadzie Wielkiej Brytanii w Mińsku odznaczenia , którymi uhonorowany został ich bohaterski przodek za udział w II wojnie światowej.

Bohater akcji „Dziadek w polskim mundurze” Michał Gobiec

W ceremonii przekazania odznaczeń udział wzięli ambasadorowie Wielkiej Brytanii i Rzeczypospolitej Polskiej na Białorusi – Fionna Gibb oraz Artur Michalski.

Odznaczenia dla nieżyjących już żołnierzy II Korpusu Polskiego

Ambasador Fionna Gibb podkreśliła znaczenie Armii Andersa w walkach o wyzwolenie Włoch. Przypomniała także los jej żołnierzy, których większość brała udział w kampanii wrześniowej 1939 roku, trafiła do sowieckich łagrów, a dopiero stamtąd do polskich jednostek tworzonych w byłym ZSRR, które następnie walczyły pod dowództwem brytyjskim na Bliskim Wschodzie i we Włoszech.

Odznaczenia wręcza Artur Michalski, ambasador RP na Białorusi

Ambasador Artur Michalski powiedział zgromadzonym krewnym nieżyjących już żołnierzy, że mogą być dumni ze swych przodków, a Armia Andersa i Bitwa o Monte Cassino przeszły do legendy nie tylko w Polsce i są symbolem bohaterstwa. – Przez lata pamięć o tych żołnierzach wymazywano, a nawet podlegali oni represjom. Bardzo się cieszę, że możemy ich uczcić po latach – mówił ambasador Michalski.

Krewni żołnierzy nie kryli wzruszenia, że mogli uczestniczyć w uroczystości i po latach uczcić już nieżyjących bliskich. Odznaczenia otrzymali: szeregowy Michał Gobiec, kapral Mikołaj Sawoniewicz, sierżant Jan Kułak i szeregowy Anatol Żak.

O losach szeregowego Michała Gobieca pisaliśmy w ramach prowadzonej przez nas akcji „Dziadek w polskim mundurze” na podstawie wspomnień i dokumentów, udostępnionych przez córki bohatera Ludmiłę Wiazicką i Wierę Siruczewską.

Znadniemna.pl na podstawie minsk.msz.gov.pl

Potomkowie bohatera naszej akcji „Dziadek w polskim mundurze” , szeregowego Michała Gobieca, walczącego w składzie Armii Andersa m.in. w bitwie o Monte Cassino, otrzymali 11 lipca w Ambasadzie Wielkiej Brytanii w Mińsku odznaczenia , którymi uhonorowany został ich bohaterski przodek za udział w II wojnie

Od wczesnego rana do późnego wieczora trwał zorganizowany 11 lipca przez Związek Polaków na Białorusi objazd rozsianych po Ziemi Grodzieńskiej gróbów żołnierzy Armii Krajowej, biorących 74 lata temu udział w realizowanej w ramach akcji „Burza” operacji „Ostra Brama”, bądź poległych z rąk okupantów niemieckich albo sowieckich w walkach o wolną Polskę.

W organizowanych przez ZPB od blisko 30 lat obchodach rocznicy operacji „Ostra Brama” tradycyjnie brała udział delegacja Konsulatu Generalnego RP w Grodnie na czele z szefem placówki Jarosławem Książkiem, któremu w podróży towarzyszyła jego małżonka Elżbieta Książek. Do objazdu po rozsianych na Ziemi Grodzieńskiej żołnierskich grobach dołączył także konsul generalny RP w Brześciu Piotr Kozakiewicz z małżonką, a z Ambasady RP w Mińsku przybył na grodzieńskie obchody 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” attache obrony RP na Białorusi płk Arkadiusz Szwec.

W wyprawie po miejscach pamięci, licząca kilkanaście osób połączona reprezentacja polskich dyplomatów i działaczy ZPB, na czele z prezes organizacji Andżeliką Borys oraz prezes działającego przy ZPB Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej płk Weroniką Sebastianowicz, w każdej z miejscowości, odwiedzanych na trasie objazdu, spotykała Polaków, należących do miejscowych oddziałów ZPB i opiekujących się na co dzień grobami żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego z czasów II wojny światowej.

W niektórych miejscowościach przy grobach żołnierzy AK na wspólnej modlitwie w intencji poległych gromadziło się do stu osób. Często można było zauważyć wśród nich rodaków z Polski, przybywających na Białoruś jako ochotnicy, aby porządkować polskie cmentarze na Ziemi Lidzkiej, jak licząca 16 osób reprezentacja Ochotniczych Hufców Pracy (OHP) na czele z Piotrem Gawryszczakiem, komendantem Wojewódzkiej Komendy OHP w Lublinie, czy przedsiębiorca i podróżnik Piotr Karwecki, rodzinnie związany z Ziemią Smorgońską.

Zapraszamy Państwa do zapoznania się z naszą fotorelacją z obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” na Grodzieńszczyźnie, zorganizowanych wspólnie przez Związek Polaków na Białorusi i Konsulat Generalny RP w Grodnie.

Stryjówka

Pierwsze miejsce pamięci na trasie objazdu – zbiorowa mogiła i pomnik, upamiętniający żołnierzy polskiego zbrojnego podziemia z VIII Uderzeniowego Batalionu Kadrowego, dowodzonego przez porucznika Zbigniewa Czarnockiego „Czarnego”.

To oni niedaleko wioski Stryjówka, zdradzeni przez miejscowego mieszkańca, stoczyli nierówną walkę z oddziałami niemieckiego wojska i żandarmerii jesienią 1943 roku.
Umieszczona na pomniku tablica metalowa informuje po polsku o poległych w boju żołnierzach:

Żołnierzom Armii Krajowej VIII Uderzeniowego Batalionu Kadrowego por. Zbigniewa Czarnockiego „Czarnego” poległym w boju pod Stryjówką 20 IX 1943 r.

Sierżant podchorąży Czesław Kasowski „Czech”

Kapral podchorąży Władysław Krasucki „Gromnicki”

Kapral podchorąży Zbigniew Makowski „Kowalski”

Kapral podchorąży Józef Muklewicz „Zbyszek”

Podchorąży Andrzej Myszkowski „Andrzejewski”

Podchorąży Bohdan Smolarski „Krzysztof”

Podchorąży Zbigniew Szczepanik „Kula”

Kapral Ignacy Powichrowski „Dyrektor”

Strzelec Zygmunt Bakun „Skowronek”

Strzelec Henryk Dąbrowski „Filus”

Strzelec Bolesław Deszkowski „Przygodny”

Strzelec Henryk Fedorowicz „Warta”

Strzelec Stanisław Kuklicz „Sokół”

Strzelec Konstanty Maksymiuk „Sosna”

Strzelec Edward Powichrowski „Wiedźma”

Strzelec Feliks Szuszyński

Porucznik „Ryszard”

Kapral „Błyskawica”

Kapral „Wilk”

Strzelec „Bojanin”

Strzelec „Chart”

Strzelec „King”

Strzelec „Odważny”

Strzelec „Sęp”.

Przy pomniku w Stryjówce uczestników objazdu miejsc pochówku żołnierzy AK, przywitała kilkunastoosobowa grupa członków miejscowego Oddziału ZPB.

Surkonty

Jedyny na Białorusi wzorowo urządzony cmentarz żołnierzy Armii Krajowej, którzy polegli z rąk Sowietów. Zginęli 21 sierpnia 1944 roku w bitwie z oddziałami NKWD. Na tym cmentarzu razem z towarzyszami broni jest pochowany ppłk Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”, który był pomysłodawcą i współautorem operacji „Ostra Brama”.

Na cmentarzu Surkontach do przybywającej z Grodna delegacji ZPB i polskich dyplomatów dołączyli działacze ZPB z Lidy i Radunia oraz harcerze z założonej niedawno przy Oddziale ZPB w Lidzie drużyny harcerskiej. Przybyła też reprezentacja Ochotniczych Hufców Pracy województwa lubelskiego na czele z komendantem Piotrem Gawryszczakiem.

Do zgromadzonych na cmentarzu w Surkontach przemówił m.in. konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek. – Czcząc ich pamięć wypełniamy testament, który zapisali swoim życiem, swoją krwią. Ich losy były wyjątkowo tragiczne, bo walczyli nie tylko bezpośrednio z wrogiem, ale też z gotowością światowych decydentów do oddania tych ziem ZSRR – mówił dyplomata podkreślając, że żołnierze Armii Krajowej, polegli w walkach z Sowietami, „odstępować nie mieli gdzie, bo tu były ich domy, rodziny”.

Aby uczcić pamięć poległych i oddać cześć ich legendarnemu dowódcy ppłk Maciewiowi Kalenkiewiczowi „Kotwiczowi” zgromadzeni na cmentarzu Polacy wspólnie odśpiewali Hymn Polski i odmówili modlitwę w intencji poległych za wolną Polskę bohaterów.

Raduń

Na cmentarzu w Raduniu znajduje się zbiorowa mogiła żołnierzy Armii Krajowej z oddziału Franciszka Weramowicza „Kuny”.

Franciszek Weramowicz „Kuna” oraz żołnierze jego oddziału zostali podstępnie wymordowani 12-13 marca 1945 roku we wsi Piaskowce przez Grupę Operacyjną NKWD, pozorującą tzw. „leśnych braci” (określenie partyzantów litewskiego, łotewskiego i estońskiego antykomunistycznego podziemia – red.).

Ciała 22 zabitych polskich żołnierzy przywieziono do Radunia, gdzie 2 dni przeleżały na ulicy, rozłożone przy chodniku do rozpoznania. Potem zabrano je i zakopano na terenie byłej strzelnicy.

Dopiero w latach 1999-2001 po kilku ekshumacjach władze białoruskie po kryjomu przeniosły część szczątków na cmentarz w Raduniu.

Staraniami działaczy miejscowego oddziału ZPB i jego prezes Haliny Żegzdryń miejsce pochówku zostało objęte stałą opieką, a na zbiorowej mogile wkrótce został postawiony pomnik z tablicą zawierającą inskrypcję ze spisem poległych żołnierzy i wskazaniem ich rodzinnych miejscowości:

MOGIŁA ZBIOROWA ŻOŁNIERZY
ARMII KRAJOWEJ
Z ODDZIAŁU
FRANCISZKA WERAMOWICZA „KUNY”

S.P. FRANCISZEK WERAMOWICZ „KUNA” WIEŚ KUKLE
S.P. ALEKSANDER BOGDZIEWICZ – WIEŚ PRUDZIANIE
S.P. JÓZEF BOGDZIEWICZ – WIEŚ PRUDZIANIE
S.P. JAN BOGDZIEWICZ – WIEŚ TANIEWICZE
S.P. WACŁAW CHWAL – WIEŚ PRUDZIANE
S.P. KAZIMIERZ DZIESZKIEWICZ – WIEŚ KOZAKI
S.P. STANISŁAW DZIESZKIEWICZ – WIEŚ KOZAKI
S.P. JÓZEF GŁAWNICKI – WIEŚ SOSNOBÓR
S.P. STANISŁAW GŁAWNICKI – WIEŚ SOSNOBÓR
S.P. WALERIAN JERMAK – WIEŚ TANIEWICZE
S.P. JÓZEF KISZKO – WIEŚ TANIEWICZE
S.P. HELENA KONARSKA „OLA” – WIEŚ ZABŁOCIE
S.P. JÓZEF KRAUNIS „MOTYL” – WIEŚ NOWOSADY
S.P. KONSTANTY LUTKIEWICZ – WIEŚ LEŃCISZKI
S.P. JAN MIECIELICA – WIEŚ TANIEWICZE
S.P. STANISŁAW MIECIELICA – WIEŚ TANIEWICZE
S.P. BOLESŁAW MIETKOWSKI – WIEŚ SZKIERY
S.P. ANTONI NAKŁADOWICZ „BURACZEK” – WIEŚ ŁODYGA
S.P. ZENON PIOTRKOWSKI – WIEŚ KURPI
S.P. ANTONI PŁAWSKI „JASTRZĄB” – WIEŚ MALUKI
S.P. STANISŁAW PŁAWSKI „JASKÓŁKA” – WIEŚ MALUKI
S.P. JÓZEF PYSZYŃSKI „GÓRNACZ” – WIEŚ KATOWICZE
S.P. ADAM SKORB – WIEŚ PRUDZIANIE
S.P. PIOTR TUNKIEL – WIEŚ PIELASA
S.P. BRONISŁAW WILCZEWSKI – WIEŚ NOWOSADY
S.P. MACIEJ – DRUSKIENINKI
ZAMORDOWANYCH PRZEZ NKWD
W PIASKOWCACH
12 – 13 MARCA 1945 R.

Osowo

Nieduża miejscowość w rejonie werenowskim, w której, na posesji kościoła pw. św Jerzego, znajduje się grób kapelana oddziałów Armii Krajowej, działających na tych terenach, ks. majora Antoniego Bańkowskiego „Eliasza”.

Dla uczestników obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” nawiedzenie tego miejsca pamięci miało znaczenie szczególne ze względu na biorącą udział w obchodach płk Weronikę Sebastianowicz, w której losie ks. mjr Antoni Bańkowski „Eliasz” odegrał decydującą rolę. – To dzięki niemu mam prawo do noszenia munduru wojskowego – wytłumaczyła zgromadzonym pani pułkownik, opowiadając, że akowski kapelan przekonał dowództwo oddziału, któremu pomagała kilkunastoletnia wówczas Weronika, do zaprzysiężenia jej, jako łączniczki Armii Krajowej i nadania jej pseudonimu „Różyczka”.

Przemawiając do uczestników obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” płk Weronika Sebastianowicz mówiła o znaczeniu przekazywania prawdziwej historii Armii Krajowej i wartości, o które walczyli żołnierze AK, młodemu pokoleniu mieszkających na Białorusi Polaków. – Cieszę się, że dzisiaj odwiedzamy miejsca spoczynku żołnierzy, poległych za Polskę, w towarzystwie młodzieży i dzieci – mówiła płk Sebastianowicz.

Lida

Na lidzkim cmentarzu komunalnym staraniami działaczy miejscowego oddziału ZPB postawiony został pomnik na grobie Edwarda Sapieżki, działacza Związku Polaków, żołnierza Armii Krajowej, jednego ze współzałożycieli Stowarzyszenia Żołnierzy AK przy ZPB.

O Edwardzie Sapieżce opowiedział przy jego pomniku członek Zarządu Głównego ZPB Andrzej Poczobut. Mówił, że Edward Sapieżko był jednym z ostatnich schwytanych przez Sowietów działaczy polskiego podziemia niepodległościowego na Ziemi Lidzkiej. – Skazany na długoletni wyrok więzienia, przebywał w łagrach do lat 70. minionego stulecia. Po odzyskaniu wolności nigdy nie zdradził ideałom, którym przysięgał jako żołnierz AK, a po powstaniu Związku Polaków, włączył się aktywnie w odradzanie polskości na Ziemi Lidzkiej i był jednym z inicjatorów założenia Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB – opowiadał Poczobut.

 

Dyndyliszki

Przy drodze, prowadzącej do Iwia, znajduje się zbiorowa mogiła żołnierzy I batalionu 77. Pułku Piechoty Armii Krajowej.

Historia tego pochówku jest związana z postacią legendarnego akowskiego dowódcy ppłk Macieja Kalenkiewicza „Kotwicza”. Tuż przed rozpoczęciem operacji „Ostra Brama” „Kotwicz ” poprowadził z terenów nadniemeńskich zgrupowanie „Bagatelka” na wschód. Chciał dotrzeć do Puszczy Nalibockiej i połączyć zgrupowanie ze Zgrupowaniem Stołpeckim AK. Pod Dyndyliszkami, na skutek donosu, żołnierze „Kotwicza” zostali zaatakowani przez żandarmerię z Iwia. „Kotwicz” atak odparł, ale poległo ośmiu żołnierzy. Spowodowało to, że batalion AK zawrócił. Sam „Kotwicz” pod Dyndyliszkami został ranny w rękę, która później została amputowana do łokcia.

W Dyndyliszkach, w partyzanckiej mogile spoczywa 4 żołnierzy zgrupowania „Bagatelka” – pozostałych czterech ich bliscy pochowali na cmentarzach w rodzinnych miejscowościach.

Graużyszki

Kwatera żołnierzy AK na cmentarzu w Graużyszkach jest miejscem spoczynku żołnierzy III Zgrupowania Oszmiańskiego Armii Krajowej, dowodzonego przez majora Czesława Dędickiego „Jaremę”. Żołnierze „Jaremy” polegli w 1944 roku pod Graużyszkami, Tołminowem i Murowaną Oszmianką w walkach z Niemcami.

Oddając hołd pamięci obrońcom Ziemi Oszmiańskiej uczestnicy obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” wysłuchali wiązankę strof poetyckich o żołnierzach Armii Krajowej, broniących ojczystą ziemię, w wykonaniu miejscowej młodzieży, a o historii walk żołnierzy AK, dowodzonych przez majora Czesława Dędickiego „Jaremę” opowiedziała zgromadzonym urodzona w Graużyszkach działaczka Oddziału ZPB w Smorgoniach i autorka naszego portalu Tatiana Kleszczonok.

Więsławienięta

Na cmentarzu w Więsławieniętach do uczestników obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” dołączył kolejny rodak z Polski przedsiębiorca i podróżnik Piotr Karwecki. Tutaj Polacy oddali hołd żołnierzom AK, spoczywającym w pojedynczych grobach:

Kapitanowi Marianowi Pogorzelskiemu „Hubertowi”, który, według relacji śp. Jana Szaćko pochodził z Wilna, był zarządcą majątku we wsi Rudziszki. Został zastrzelony przez Niemców koło Sół w 1944roku, po znalezieniu przez nich przewożonej w furmance broni ukrytej w słomie.

Janowi Szaćko, mieszkańcowi Więsławienięt, byłemu żołnierzowi AK, biorącemu udział w operacji „Ostra Brama”. O Janie Szaćko, który po wojnie przez dziesięciolecia, aż do śmierci, doglądał groby towarzyszy broni, znajdujące się na cmentarzu w Więsławieniętach i zawsze uczestniczył w obchodach rocznicowych operacji „Ostra Brama”, organizowanych przez ZPB, ze wzruszeniem opowiadała prezes Oddziału ZPB w Smorgoniach Teresa Pietrowa.

Leonowi Żukowi, pochowanemu przez brata obok członków rodziny z błędną datą śmierci – 1942 rok na pomniku. Błędna data śmierci tłumaczy się tym, że rodzina żołnierza, chciała ukryć przed Sowietami, iż ten zginął jako żołnierz AK już po wkroczeniu w 1944 roku Armii Czerwonej na Ziemię Smorgońską.

Edwardowi Sulżyckiemu „Hansowi”, poległemu w obronie Ojczyzny w maju 1944 roku.

Aleksandrze Bohdziewicz „Ali”, łączniczki AK, towarzyszącej kapitanowi Marianowi Pogorzelskiemu „Hubertowi” w przewożeniu furmanką ukrytej słomą broni i zastrzelonej przez Niemców razem z kapitanem.

Opowiadane przez Teresę Pietrową historie śmierci oraz bohaterstwa żołnierzy, pochowanych na cmentarzu w Więsławieniętrach uzupełniał szczegółami, towarzyszący uczestnikom obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” polski przedsiębiorca, podróżnik i pasionat historii Kresów Piotr Karwecki. Gość z Polski, już współpracujący z Oddziałem ZPB w Smorgoniach w działalności na rzecz upamiętniania śladów polskości na Ziemi Smorgońskiej zobowiązał się do dalej współpracy w tym zakresie z miejscową społecznością polską.

Soły

Również na cmentarzu w Sołach uczestnicy obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” nawiedzili pojedyncze groby żołnierzy Armii Krajowej:

Szeregowego Tadeusza Bohdanowa „Mewy”, żołnierza 6 Brygady AK poległ w Wornianach 21 kwietnia 1944 roku w walce z Niemcami i Litwinami.

Franciszka Czurłowskiego „Lwa”, żołnierza 9. Brygady AK, zamordowanyego w okrutny sposób przez partyzantów sowieckich w Jakobeliszkach 8 czerwca 1944 r.

Iwaszkowce

Końcowy punkt objazdu grobów żołnierzy Armii Krajowej w ramach obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama”. Na miejscowym cmentarzu spoczywa ppor. Edward Franczak „Mieczysław”, komendant Ośrodka Armii Krajowej „Soły”.

„Mieczysław” poległ śmiercią żołnierza 5 lipca 1944 roku, szykując swoich podkomęndnych do wymarszu w kierunku Wilna, aby zasilić szeregi żołnierzy, biorących udział w operacji „Ostra Brama” . Przed wojną Edward Franczak pracował jako nauczyciel w Sołach. Przy jego grobie prezes Oddziału ZPB w Smorgoniach Teresa Pietrowa opowiedziała, że były szkolny nauczyciel, który w czasach śmiertelnego zagrożenia dla Ojczyzny musiał chwycić za broń został zamordowany przez funkcjonariuszy NKWD koło wsi Osipany. W momencie wkraczania pierwszych oddziałów Armii Czerwonej na Smorgońszczyznę.

Przy grobie Edwarda Franczaka „Mieczysława”, konsul generalny RP w Grodnie Jarosław Książek dziękował mejscowej ludności i Związkowi Polaków na Białorusi za pielęgnowanie pamięci o polskich bohaterach, których propaganda białoruska wciąż często woli nazywać „bandytami”. – Dzięki wam prawdziwy obraz tych ludzi, wiedza o złożonej przez nich ofiary życia za Ojczyznę przetrwał dziesięciolecia i zostanie przekazany kolejnym pokoleniom. Przecież ginęli za Ojczyznę taką, jaką znali, ginęli za swoje wioski i rodziny i należy im się za to nasza pamięć i wdzięczność – mówił konsul generalny RP w Grodnie.

 

Obchody 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” na Grodzieńszczyźnie zakończyły się Mszą św., odprawioną w kościele NMP w Sołach w intencji żołnierzy Armii Krajowej.

Znadniemna.pl

Od wczesnego rana do późnego wieczora trwał zorganizowany 11 lipca przez Związek Polaków na Białorusi objazd rozsianych po Ziemi Grodzieńskiej gróbów żołnierzy Armii Krajowej, biorących 74 lata temu udział w realizowanej w ramach akcji „Burza” operacji „Ostra Brama”, bądź poległych z rąk okupantów niemieckich albo

Prawnik z Warszawy Łukasz Malczewski korzystając z trybu bezwizowego pojechał na Białoruś. Bardzo mu się spodobało, jednak to co dzieje się z byłą królewską rezydencją w Grodnie, po prostu nim wstrząsnęło. Opowiedział o tym Polakom, a Biełsat porozmawiał z nim samym.

Łukasz Malczewski, Fot.: z prywatnego archiwum.

Kiedy po raz pierwszy przyjechałeś do Grodna?

– Kilkanaście dni po umożliwieniu wjazdu na teren Białorusi na zasadach ruchu bezwizowego pojechałem tam z czwórką znajomych. Wszyscy w naszej grupie interesujemy się architekturą i w trakcie pobytu stwierdziliśmy, że miasto wymaga większej uwagi niż krótki weekendowy wyjazd. Dlatego po kilku miesiącach wróciliśmy do Grodna.

W tym czasie, od moich kolegów z Mińska – Mikałaja Wołkawa i Zmiciera Sawieliewa – dowiedziałem się, że Stary Zamek ma być poddany częściowej rozbiórce i na jego miejscu ma powstać obiekt udający zamek z XVI wieku. Pomimo tego, że poza jednym niewyraźnym wizerunkiem, bardzo niewiele wiadomo na temat jego wyglądu.

Tak się przejąłeś sytuacją, że napisałeś artykuł „Stary Zamek w Grodnie – odbudowa poprzez wyburzenie”, który opublikowano w czasopiśmie Spotkania z Zabytkami.

– W sytuacji, gdy obiekt znajduje się na terytorium innego kraju, trudno oczekiwać, żeby polskie Ministerstwo Kultury podejmowało działania interwencyjne, ponieważ mogłyby to być odebrane jako nieuprawniona ingerencja w sprawy innego kraju. Ale na pewno ważne jest to, żeby interesować się obiektami związanymi z naszym wspólnym dziedzictwem i prezentować swoje stanowisko w tego typu sytuacjach.

To założenie architektoniczne jest tak cenne, ponieważ między Wilnem a Warszawą, a nawet na obszarze całej Białorusi nie ma innego tak ważnego obiektu, w którym w przeszłości odbywałyby się wydarzenia istotne dla historii co najmniej trzech krajów.

Z tą wyjątkowością i oryginalnością wiąże się nie tylko warta ochrony pamięć o związanych z tym miejscem wydarzeniach historycznych, takich jak np. pełnienie funkcji rezydencji królewskiej lub trzy sejmy Rzeczypospolitej, ale też ochrona wartości artystycznych i naukowych.

Wartości te mają znaczenie dla tożsamości, ciągłości kulturowej i kultywowania pamięci historycznej, której pełna, a nie wybiórcza ochrona, powinna być fundamentem naszej wspólnoty. Niezależnie od tego, w jakim kraju żyjemy.

Nie można zaakceptować stanowiska, że z kilkusetletniej historii dokonuje się wyboru jedynie jednej epoki i po to, by ją uczytelnić, dokonuje się manipulacji formą danego obiektu, usuwając poprzez wyburzanie tego wszystkiego, co nie jest zgodne z góry przyjętą tezą. Takie działanie jest po prostu oszustwem i na to nie można się zgodzić.

Rozumiem, że Stary Zamek nie wyglądał atrakcyjnie i należało go odnowić, ale uznałem, że nie można zaakceptować planu wyburzenia autentycznych murów z XVII wieku, po to by pokazywać wyimaginowany przez projektanta domniemany kształt, którego ten obiekt z pewnością nigdy w przeszłości nie posiadał.

Podobne rzeczy działy się podczas renowacji zamku w Nieświeżu. Śledziłeś tę sprawę?

– O tym co się dzieje w Nieświeżu dowiedziałem się, gdy upubliczniono informację, że zamiast remontować jedno ze skrzydeł zamkowych, dokonano rozbiórki, a następnie zaczęto je odbudowywać w kształcie zbliżonym do poprzedniego. Ze względu na zły stan obiektu, zamiast badań i pieczołowitego, uważnego remontu, postanowiono pozbyć się problemu, niszcząc wszystkie oryginalne warstwy budowlane, ślady przebudów, remontów i być może wielu nieznanych nam informacji o przemianach artystycznych głównej siedziby najpotężniejszego rodu Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Zamiast tego wstawiono w tym miejscu atrapę. Taką samą stawia się w teatrze, żeby przenieść widzów w wyimaginowany świat przedstawiany na scenie. Mam wrażenie, że osoby, które o tym zdecydowały, są przekonane, że zabytki to scenografia, a społeczeństwo to widzowie, którym można wmawiać, że sceniczne drzewa wcale nie są z papieru i plastiku.

Projektanci mają swoją wizję i ją prezentują, a jeśli w scenografii coś się nie zgadza z góry założoną ideą albo może spowodować kosztowne problemy, to się dokonuje przekształceń nie zważając, że chodzi o budynki, które mają kilkaset lat. Jest to zupełnie obcy mi sposób postrzegania obiektów zabytkowych, w których niezwykle istotnym elementem powinien być jego autentyzm.

Jeżeli zabytek jest dokumentem czasów, w których powstał, to autentyczność jest miarą prawdziwości tego dokumentu.

Mam wrażenie, że dla niektórych osób odpowiedzialnych na Białorusi za konserwację zabytków ochrona ich autentyczności nie ma większego znaczenia, a przecież jedynie autentyczny zabytek jest wartościowy historycznie i naukowo.

Niestety, pierwszego etapu przebudowy zamku w Grodnie już się nie da cofnąć. Co jeszcze można uratować?

– Najważniejszym obiektem na terenie Starego Zamku jest budynek, w którym mieści się muzeum, czyli tzw. Pałac Batorego. W tej chwili nie prezentuje się on atrakcyjnie i dlatego podjęto decyzję o tym, żeby zmienić jego kształt i przywrócić domniemaną wcześniejszą formę. Przypuszczalnie pod tynkiem zachowały się znaczne partie murów z czasów, gdy była to rezydencja Stefana Batorego, a oprócz tego wiadomo też z poprzednich sondażowych badań, że są tam sgraffita.

Ten budynek ma być przebudowany w następnym etapie i dlatego należy zrobić wszystko, żeby najpierw go dokładnie przebadać, najlepiej w międzynarodowym zespole, i dopiero potem podjąć decyzję jak go zakonserwować, a nie zaczynać prace, tak jak przy okazji bramy, a potem zastanawiać się czy przypadkiem nie niszczy się murów z XVII wieku.

Czy byłeś zaangażowany w podobną sprawę ratowania zabytków w Polsce?

– Kilkanaście lat temu szczególnie interesowałem się architekturą z lat 30. XX wieku. W tamtych czasach budynki modernistyczne były przez służby konserwatorskie często ignorowane i z tego powodu dochodziło do niepotrzebnych dewastacji, wynikających zazwyczaj nie ze złej woli, ale ze zwykłej ignorancji osób remontujących te obiekty, które nie doceniały ich walorów artystycznych, czego przykładem było usuniecie art-decowskiej figury z elewacji banku w Katowicach.

Dzięki nagłośnieniu tej sprawy w prasie, udało się w tym i kilku przypadkach przywrócić usunięte detale albo zobowiązać właścicieli do ich zrekonstruowania przy kolejnych modernizacjach.

Oprócz tego składałem wnioski o objęcie ochroną poprzez wpis do rejestru zabytków mniej znane budynki powstałe w 20-leciu międzywojennym. Ale też zdarzyło mi się złożyć wniosek o wpis stanowiska archeologicznego po zamku w Żelechowie zlokalizowanym przez mojego kolegę za pomocą mapy satelitarnej.

Napisałem w tej sprawie do konserwatora, pod którego opieką znajduje się ten teren – sprawa nabrała rozpędu, wszczęto postępowanie i w ubiegłym roku przeprowadzono wykopaliska archeologiczne, które potwierdziły, że znajdowała się tam rezydencja z XV wieku.

Na Białorusi nie byłoby to takie proste.

– Dowiedziałem się od osób w Mińsku, zainteresowanych pracami prowadzonymi w Grodnie, że podjęto działania zmierzające do ustalenia terminu wizyty na Białorusi polskich historyków sztuki. Jest szansa, że do takiego spotkania dojdzie w ciągu kilku tygodni i wezmą w nim udział osoby, które na Białorusi decydują o zakresie i kształcie prowadzonej przebudowy.

Mam nadzieję, że propozycja spotkania z polskimi naukowcami została odebrana pozytywnie i w efekcie zostanie podjęta decyzja o wspólnych białorusko-polskich badaniach w Grodnie.

Czy ze spotkania wyniknie coś dobrego, trudno dzisiaj wyrokować, ale na pewno byłby to dobry początek i szansa żeby po uwzględnieniu wzajemnych stanowisk wypracować zadowalający wszystkich kompromis.

Rozmawiała Inha Astraucowa

Rekonstrukcja Starego Zamku w Grodnie. Fot.: Wasyl Malczanau/belsat.eu

Fot.: Wasyl Malczanau/belsat.eu

Fot.: Wasyl Malczanau/belsat.eu

Fot.: Wasyl Malczanau/belsat.eu

Znadniemna.pl za belsat.eu

Prawnik z Warszawy Łukasz Malczewski korzystając z trybu bezwizowego pojechał na Białoruś. Bardzo mu się spodobało, jednak to co dzieje się z byłą królewską rezydencją w Grodnie, po prostu nim wstrząsnęło. Opowiedział o tym Polakom, a Biełsat porozmawiał z nim samym. [caption id="attachment_31974" align="alignnone" width="480"] Łukasz

Na początku lipca w siedzibie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego w Poznaniu odbyło się spotkanie w związku z wizytą 45 – osobowej grupy nauczycieli, działaczy środowisk polonijnych oraz 45-osobowej grupy dzieci i młodzieży polskiej mieszkających na stałe na terenie Białorusi. Delegacji przewodniczyła Irena Denisiewicz z ramienia Związku Polaków na Białorusi.

Przemawia Marzena Wodzińska, członek Zarządu Województwa Wielkopolskiego

W spotkaniu udział wzięli m.in. hm. Tomasz Kujaczyński, Komendant Chorągwi Wielkopolskiej Związku Harcerstwa Polskiego, Radni Samorządu Województwa, Dorota Kinal, dyrektor Departamentu Edukacji i Nauki UMWW oraz przedstawiciele jednostek edukacyjnych Samorządu Województwa Wielkopolskiego.

Hm. Tomasz Kujaczyński, Marzena Wodzińska i Irena Denisiewicz

– Bardzo się cieszę, że dostrzegam wśród Was tyle młodych uśmiechniętych twarzy! Jestem przekonana, że Wasze spotkanie, młodych Polaków z Wielkopolski i tych mieszkających po drugiej stronie naszej wschodniej granicy, w szczególny sposób przyczyni się do wzajemnego przezwyciężania barier językowych, nawiązania bliższych kontaktów, a także kształtowania świadomości różnorodności narodowej i regionalnej. Chciałabym, aby czas spędzony w Wielkopolsce umożliwił Wam zdobywanie nowych doświadczeń i pozwolił rozwinąć swoją wiedzę na temat naszej Ojczyzny i jej miejsca w zmieniającej się Europie – mówiła pełniąca honory gospodarza Marzena Wodzińska, członek Zarządu Województwa Wielkopolskiego.

Wizyta gości z Białorusi w dniach od 1 do 8 lipca br., jest elementem programu „To co nas łączy – Polska”, którego celem jest integracja i wymiana międzykulturowa nauczycieli i młodzieży polskiej poprzez zaprezentowanie historii, tradycji i kultury Rzeczypospolitej jako kraju wielu narodów oraz przedstawienie zasad funkcjonowania instytucji państwa i samorządu terytorialnego, jak też roli Polski w Europie.

Irena Denisiewicz ze Związku Polaków na Białorusi

Goście odwiedzający Wielkopolskę, pochodzą z takich miejscowości, jak m.in.: Grodno, Lida, Nowogródek, Słonim, Szczuczyn, Wołkowysk i Repla. W programie ich pobytu przewidziano m.in. zajęcia integracyjne połączone z warsztatami i nauką języka polskiego, zajęcia muzyczno-taneczne, warsztaty z zakresu terapii zajęciowej, wspólne występy wokalne i koncerty. Ponadto goście zwiedzą atrakcje turystyczne i rekreacyjne Gniezna oraz Poznania, odwiedzą Lednicę, skansen w Dziekanowicach, Bazylikę w Licheniu oraz pojadą do uzdrowiska w Inowrocławiu.

Nieco inny charakter ma pobyt 45 – osobowej grupy dzieci i młodzieży (w wieku 9 – 18 lat), która przebywa na terenie Ośrodka Szkoleniowo-Żeglarskiego Chorągwi Wielkopolskiej ZHP w Kiekrzu. W programie przygotowano wspólne zajęcia mające charakter rekreacyjno-edukacyjny, w tym wycieczki, ognisko, festiwale piosenek, gry terenowe oraz żeglowanie.

Znadniemna.pl za umww.pl

Na początku lipca w siedzibie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego w Poznaniu odbyło się spotkanie w związku z wizytą 45 - osobowej grupy nauczycieli, działaczy środowisk polonijnych oraz 45-osobowej grupy dzieci i młodzieży polskiej mieszkających na stałe na terenie Białorusi. Delegacji przewodniczyła Irena Denisiewicz z ramienia

W Wilnie i na Wileńszczyźnie trwają obchody 74. rocznicy operacji Ostra Brama, w których biorą udział m.in. działacze Związku Polaków na Białorusi oraz kombatanci Armii Krajowej z Białorusi na czele z płk Weroniką Sebastianowicz, prezes działającego przy ZPB Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej.

Mjr Stanisława Kociełowicz, wiceprezes Zarządu Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej z siedzibą w Warszawie i płk Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej przy ZPB

Wczoraj, 9 lipca, złożeniem kwiatów i zapaleniem zniczy uczczona została pamięć ofiar masowych mordów w lesie ponarskim, gdzie w czasie wojny zostało zamordowanych około 100 tys. osób, najwięcej Żydów – około 70 tysięcy. Szacuje się, że zginęło tam ok. 20 tysięcy Polaków.

Jutro, 11 lipca, rozsiane po Grodzieńszczyźnie groby żołnierzy Armii Krajowej oraz miejsca pamięci, przypominające o przebiegu operacji „Ostra Brama” na terenie współczesnej Białorusi, nawiedzą działacze Związku Polaków na Białorusi, którym będą towarzyszyli dyplomaci z Konsulatu Generalnego RP w Grodnie.

Na obchodach 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” przemawia płk Weronika Sebastianowicz

Obchody 74. rocznicy operacji „Ostra Brama”, będącej próbą wyzwolenia Wilna przez Armię Krajową spod niemieckiej okupacji przed wkroczeniem wojsk radzieckich w 1944 roku, na Wileńszczyźnie trwają od soboty, 7 lipca, i zakończą się w piątek 13 lipca.

W ramach rozłożonych na siedem dni obchodów złożono już kwiaty na grobach żołnierzy AK, m.in. w kwaterze wojskowej na Cmentarzu na Rossie przy mauzoleum marszałka Józefa Piłsudskiego, gdzie pochowani są żołnierze, którzy zginęli w 1944 roku podczas wyzwalania Wilna. Została odprawiona Msza św. w intencji poległych żołnierzy i żyjących kombatantów, a w Domu Polskim w Wilnie odbyła się uroczysta akademia.

Zaszczytu asystowania chorążemu w poczcie honorowym sztandaru dostąpiła podczas wileńskich obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” Irena Biernacka, prezes Oddziału ZPB w Lidzie i członkini Zarządu Głównego ZPB

W programie obchodów przewidziana jest jeszcze gra miejska dla młodzieży „Burza w Wilnie”, wycieczka autokarowa po miejscach pamięci narodowej związanej z operacją „Ostra Brama”, projekcja filmu „Wyklęty” Konrada Łęckiego, nawiązującego do historii ostatniego żołnierza niezłomnego – Józefa Franczaka, ps. „Lalek”.

13 lipca obchody wileńskie zakończy uroczystość w podwileńskiej miejscowości Krawczuny, w miejscu, gdzie została stoczona ostatnia bitwa żołnierzy AK z oddziałami Wehrmachtu o Wilno.

Operacja „Ostra Brama” stanowiła część akcji „Burza”, zakładającej samodzielne wyzwalanie przez Armię Krajową okupowanych ziem polskich przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Rozpoczęła się w nocy z 6 na 7 lipca 1944 roku. Oprócz piechoty i artylerii w sile około 17 tys. żołnierzy Niemcy wyprowadzili tam do walki broń pancerną i siły lotnicze. Okręgi wileński i nowogródzki AK przeciwstawiły im około 10 tys. żołnierzy, wyłącznie piechoty i kawalerii.

Zdjęcie pamiątkowe uczestników wileńskich obchodów 74. rocznicy operacji „Ostra Brama”

Mimo dużej przewagi wroga Polakom udało się wyzwolić znaczną część Wilna. Do 13 lipca, już we współdziałaniu z wojskami radzieckimi, całe miasto zostało oczyszczone z Niemców. Na Górze Zamkowej żołnierze AK wywiesili biało-czerwoną flagę, jednak już po kilku godzinach została ona zerwana przez żołnierzy radzieckich, którzy wywiesili czerwony sztandar. Później dowództwo i żołnierze AK zostali rozbrojeni; większość z nich trafiła do więzień lub została zesłana na Syberię.

Ze szczegółówą relacją o obchodach 74. rocznicy operacji „Ostra Brama” na Ziemi Grodzieńskiej będziecie Państwo mogli zapoznać się na naszym portalu.

Znadniemna.pl na podstawie Zw.lt/Belsat.eu/Wilnoteka.lt, zdjęcia: Eryk Iwaszko/Wilnoteka.lt

W Wilnie i na Wileńszczyźnie trwają obchody 74. rocznicy operacji Ostra Brama, w których biorą udział m.in. działacze Związku Polaków na Białorusi oraz kombatanci Armii Krajowej z Białorusi na czele z płk Weroniką Sebastianowicz, prezes działającego przy ZPB Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej. [caption id="attachment_31955" align="alignnone" width="500"]

Skip to content