HomeStandard Blog Whole Post (Page 32)

Na dzisiaj przypada 110. Jubileusz urodzin Witolda Karpyzy, wybitnego syna Ziemi Wołkowyskiej i Świsłockiej, historyka amatora i krajoznawcy, pedagoga i organizatora harcerstwa, rysownika, który uwiecznił piękno swojej małej ojczyzny na ponad 300 grafikach.

Pragnąc uczcić Jubileusz urodzin naszego krajana publikujemy jego życiorys:

Witold Karpyza urodził się 28 sierpnia 1913 roku we wsi Zieniowce, niedaleko Krasnego Grodu w powiecie wołkowyskim. Został ochrzczony przez księdza proboszcza Kazimierza Stanionisa w starym szydłowickim kościele. Ojciec naszego bohatera Piotr Karpyza, syn Jana, pochodził z Zancewicz w gminie Werejki. Z zawodu był oficerem carskim, i mieszkał w Grodnie.  Matka Witolda, Bronisława z domu Roszczewska, była córką Bronisława i Michaliny z Bołtrukiewiczów. Pochodziła ze wsi Zieniowce.

W wieku dwóch lat, nasz bohater wraz z rodziną uciekał przed działaniami I wojny światowej, wskutek czego znalazł się w Orenburgu na Uralu. Z Uralu rodzina Karpyzów przeniosła się do Rostowa nad Donem.

W 1923 roku Witold powrócił w strony rodzinne. Zamieszkał w Rosi. Skończył najpierw szkołę powszechną w Szydłowicach, której dyrektorem była Emilia Sarosiekówna, a nauczycielkami Karolina Sarosiekówna, Wanda Pajerska. Potem, w 1930 roku, Witold trafił do Seminarium Nauczycielskiego w Świsłoczy. Zamieszkał u rodziny stryja Jana Roszczewskiego, który był tam sekretarzem gminy. Po likwidacji swisłockiego seminarium  nasz bohater kończył edukację w seminarium w Grodnie. Po jego ukończeniu w 1936 roku otrzymał dyplom nauczyciela szkoły powszechnej. Zaraz po seminarium zaczął pracę w szkole im. Józefa Piłsudskiego w Rosi.

Od samego początku pracy w szkole Witold Karpyza kultywował swoją wielką pasję, jaką był rysunek i malarstwo. Na płótnie i papierze artysta amator utrwalał głównie kresowe krajobrazy. Pragnąc doskonalić zdolności plastyczne młody nauczyciel studiował przez dwa lata kierunek malarski w Trzyletnim Korespondencyjnym Ognisku Wakacyjnym w Krzemieńcu na Wołyniu.

Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu Rosi przez Sowietów Witold Karpyza nadal pracował w szkole, w której językami wykładowymi stały się już białoruski i rosyjski. Po okupacji miasteczka w 1941 roku przez Niemców nasz bohater pracował jako księgowy w miejscowej mleczarni.

Żołnierz AK i harcerz

Witold Karpyza od początku wojny działał w polskich podziemnych strukturach wojskowych. Po powstaniu Armii Krajowej znalazł się w jej szeregach. Był akowskim komendantem Rosi. Skończył nawet Szkołę Podchorążych. Ludzie, którzy go pamiętali z tamtych czasów, podkreślali, że był bardzo odważnym żołnierzem i świetnym organizatorem. Pod koniec wojny, decyzją kierownictwa Polskich Sił Zbrojnych w Londynie, Witold Karpyza został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami i otrzymał wojskowy stopień podporucznika. Równocześnie działał jako harcerz, pokonując wszystkie szczeble harcerskiej drabiny od zwykłego skauta, aż do instruktorskich insygniów.

Po zakończeniu II wojny światowej Witold Kapryza z matką i stryjeczną siostrą Ireną Roszczewską jak wielu Polaków z Kresów Wschodnich musieli opuścić rodzinne strony. Zostawili grób pochowanego w Werejkach ojca Witolda, który zmarł w 1930 roku. 28 października 1945 roku losy przywiodły repatriantów do Gorzowa Wielkopolskiego. Zamieszkali przy ul. Matejki 33. Witold dostał pracę w Miejskim Gimnazjum i Liceum oraz w Małym Seminarium Duchownym. I tu od pierwszych chwil wziął się energicznie do pracy. Aktywnie  włączył się w ruch, tworzący polską szkołę, a także i harcerstwo.

Nauczyciel, krajoznawca i publicysta

Najpierw nauczyciel Karpyza uczył plastyki, a po ukończeniu wydziału matematyki na Uniwersytecie w Gdańsku zaczął wykładać w szkole właśnie ten przedmiot. Poza pracą zawodową pedagog zajmował się aktywnie działalnością harcerską. W latach 1948-1949 był komendantem Gorzowskiego Hufca ZHP. Będąc miłośnikiem podróży założył  w Gorzowie Oddział Polskiego Towarzystwa Turystycznego, zostając jego pierwszym prezesem. Był także jednym z założycieli Gorzowskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego. Dzięki dwom pasjom – podróżniczej i krajoznawczej nasz bohater zwiedził prawie każdy zakątek Polski, przeżywając często  przy tym niebezpieczne przygody. Odwiedził też: Czechosłowację, Niemcy, Bułgarię, Węgry, Jugosławię, Rumunię, Litwę, Szwecję, Finlandię, Grecję, Turcję, Cypr, Syrię, Egipt, Włochy, Watykan, Francję.

Jako człowiek o szerokich zainteresowaniach i zdolnościach Witold Karpyza przez rok był kierownikiem gorzowskiego oddziału wrocławskiego „Słowa Polskiego”. Pełniąc tę funkcję  otrzymał legitymację dziennikarza. Była pomocna między innymi w podjętych przez naszego bohatera poszukiwaniach dokumentów historycznych związanych z Kresami Wschodnimi, Poszukiwania te Witold Karpyza prowadził  w Warszawie, Krakowie, Kórniku, Szczecinie, Lublinie, Toruniu, Poznaniu , a także w Grodnie. Tej aktywności towarzyszyło rysowanie i publikowanie artykułów w  pismach krajowych i zagranicznych, między innymi takich, jak: „Białostocczyzna”, „Nadodrze”, „Turysta”, „Goniec Kresowy”, „Kresowe Stanice”, „Ziemia Gorzowska”, „Głos znad Niemna”, „Magazyn Polski” i inne.

W 1973 roku Witold Karpyza przeszedł na emeryturę i podjął pracę w bibliotece pedagogicznej w Gorzowie.

W ciągu całego życia nasz Bohater ani na chwilę nie zapomniał o swych stronach rodzinnych – Ziemi Wołkowyskiej.

Małą ojczyznę opisywał przez całe życie

Jego wielką pasją była historia Ziemi Wołkowyskiej. Badał jej dzieje, opierając się na wielu źródłach, rozsianych w licznych archiwach Polski, Białorusi, Litwy, a także w pracach naukowych i w kronikarskiej literaturze.

Witold Karpyza zostawił po sobie 27 tomów rękopisów, po części później wydanych, które zawierają historię Wołkowyska i powiatu wołkowyskiego oraz ponad 300 grafik i akwarel, na których są przedstawione zabytki Ziemi Wołkowyskiej i okolic.

Nasz Bohater zostawił po sobie także cztery tomy wspomnień, które przekazał bibliotece Ossolineum we Wrocławiu.

Publikował w „Głosie znad Niemna”

Witold Karpyza był człowiekiem bardzo zdyscyplinowanym, który z ogromną odpowiedzialnością podchodził do każdego zadania, którego się podejmował. Niesamowicie pracowity, niestrudzony publicysta i naukowiec codziennie siadał do biurka, by zapisać chociażby jedną linijkę kroniki rodzinnej Wołkowyszczyzny. Żeby być bardziej wydajnym, w wieku 92 lat opanował pracę na komputerze.

Z początku lat 90. XX wieku artykuły Witolda Karpyzy zaczęły pojawiać się na łamach „Głosu znad Niemna” oraz „Magazynu Polskiego”. W każdym z jego artykułów można znaleźć rzadkie fakty historyczne, ciekawe zdjęcia oraz rysunki autora.

Witold Kapryza należał też do organizacji społecznej Stowarzyszenie Rodzin Ziemi Wołkowyskiej z centrum w Gdańsku, która w 1995 roku wydała album jego rysunków z krótkimi i niezwykle rzetelnymi notkami historycznymi pt. „Z teki rysunkowej Witolda Karpyzy – Zabytki Ziemi Wołkowyskiej”.

 Nigdy nie założył rodziny

Wybitny syn Ziemi Wołkowyskiej nigdy nie założył własnej rodziny. Był aktywny prawie do końca życia. Przez wiele lat mieszkał przy ul. Sikorskiego w Gorzowie Wielkopolskim. W 1992 roku przeżyj wypadek samochodowy – po którym do końca życia był unieruchomiony i mieszkał w Domu Pomocy Społecznej.

Za swoją bardzo bogatą działalność zarówno niepodległościową, jak też harcerską oraz wychowawczą i wydawniczą odznaczony był Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Krzyżem Armii Krajowej, Złotym Krzyżem Zasługi dla Związku Harcerstwa Polskiego.

Nasz Bohater odszedł na Wieczną Wartę 3 marca 2009 roku. Został pochowany w Kwaterze Zasłużonych na cmentarzu komunalnym w Gorzowie.

Znadniemna.pl

Na dzisiaj przypada 110. Jubileusz urodzin Witolda Karpyzy, wybitnego syna Ziemi Wołkowyskiej i Świsłockiej, historyka amatora i krajoznawcy, pedagoga i organizatora harcerstwa, rysownika, który uwiecznił piękno swojej małej ojczyzny na ponad 300 grafikach. Pragnąc uczcić Jubileusz urodzin naszego krajana publikujemy jego życiorys: Witold Karpyza urodził się 28

Grupa Polaków z Grodna udała się w miniony weekend w okolice Bohatyrowicz i Miniewicz, aby przypomnieć sobie losy bohaterów powieści „Nad Niemnem”. Wycieczkę śladami powieści Elizy Orzeszkowej grodzieńscy Polacy odbyli w ramach akcji „Narodowe Czytanie 2023” z inicjatywy polskiej działaczki oświatowej Heleny Mielesz.

W tym roku akcja „Narodowe Czytanie” ma już swoją 12. edycję. Podobnie jak w latach poprzednich odbywa się pod patronatem Pierwszej Pary Rzeczypospolitej Polskiej – Prezydenta RP Andrzeja Dudy i jego Małżonki Agaty Kornhauser-Dudy, którzy jeszcze na początku czerwca zaprosili rodaków z całego świata do wspólnego czytania w ramach „Narodowego Czytania 2023” powieści „Nad Niemnem”, autorstwa wybitnej grodnianki.

Eliza Orzeszkowa sprawiła ,że akcja „Nad Niemnem” rozgrywa się na malowniczych terenach, położonych nad rzeką, będącą symbolem regionu, którego mieszkańców autorka darzyła nieskrywaną miłością.

Uczestnicy akcji „Narodowe Czytanie 2023” przy znaku drogowym wskazującym kierunek do Bohatyrowicz, fot.: Facebook.com

Najwybitniejsza polska pisarka XIX stulecia uwieczniła w swoim dziele literackim związane z Ziemią Grodzieńską legendy, wydarzenia historyczne oraz postacie, o których do naszych dni przypominają miejsca, będące stałym punktem odwiedzin przybywających w okolice Grodna rodaków z Polski. Właśnie tutaj, między innymi przy grobie powieściowych protoplastów rodu Bohatyrowiczow Jana i Cecylii, a także na mogile powstańców z 1863 roku w Miniewiczach, odczytali na głos odpowiednie fragmenty powieści Orzeszkowej Polacy z Grodna, biorący udział w „Narodowym Czytaniu 2023”.

Przy mogile Jana i Cecylii, fot.: facebook.com

Przy grobie powstańców 1863 roku, fot.: facebook.com

We wpisie na Facebooku Helena Mielesz, będąca inicjatorką wyprawy śladami bohaterów powieści „Nad Niemnem” w ramach „Narodowego Czytania 2023”, takimi słowami wyraziła ideę przeprowadzonej akcji:

„Rzeka Niemen to znak regionu: Grodzieńszczyzna, Bohatyrewicze, Miniewicze! To strażnik tradycji i wartości! Nie mamy czego wymyślać, nie musimy szukać…”

„Urodziliśmy się na tej samej ziemi co i ONA” – zakończyła wpis Helena Mielesz, podkreślając wspólne korzenie współczesnych grodnian i autorki oraz bohaterów „Nad Niemnem”.

Znadniemna.pl na podstawie Facebook.com

Grupa Polaków z Grodna udała się w miniony weekend w okolice Bohatyrowicz i Miniewicz, aby przypomnieć sobie losy bohaterów powieści „Nad Niemnem”. Wycieczkę śladami powieści Elizy Orzeszkowej grodzieńscy Polacy odbyli w ramach akcji „Narodowe Czytanie 2023” z inicjatywy polskiej działaczki oświatowej Heleny Mielesz. W tym roku

Przedstawiciele diaspory białoruskiej Białegostoku oraz reprezentacja białostockiego Centrum Pomocy Polakom z Białorusi 24 sierpnia wyszli na akcję solidarności z Andrzejem Poczobutem, dziennikarzem i działaczem polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, odbywającym wyrok 8 lat pozbawienia wolności w jednej z najcięższych białoruskich kolonii karnych w Nowopołocku na północy kraju.

Akcja odbyła się z okazji 29. miesięcznicy uwięzienia dziennikarza i działacza polskiej społeczności na Białorusi, który niedawno odbył 30 dni w karcerze kolonii w Nowopołocku, do której trafił po uprawomocnieniu się wyroku sądowego, a potem został ukarany wtrąceniem do celi typu więziennego, potocznie – „izolatki” na okres sześciu miesięcy.

Dzień przed akcją w Białymstoku organizacja BELPOL, składająca się z uciekinierów z białoruskich służb mundurowych,  ujawniła okoliczności, które zdecydowały o ukaraniu Andrzeja Poczobuta odizolowaniem od reszty więźniów przebywających w kolonii w Nowopołocku.

Według BELPOL Andrzej Poczobut został ukarany pobytem w ciągu pół roku w „izolatce” wskutek dokonanej wobec niego prowokacji. Polegała ona na tym, że więźnia zmuszano do mycia więziennej toalety. Wśród więźniów taka praca oznacza największy stopień poniżenia i automatycznie robi z wykonującego ją więźnia osobę o najniższym z możliwych statusie socjalnym.

Andrzej Poczobut oczywiście odmówił wykonywania pracy, której według więziennych zwyczajów nie powinien się podejmować żaden z szanujących się więźniów. Wynik – kara w postaci połowy roku pobytu w izolatce.

Jak poinformował BELPOL zanim doszło do incydentu, który skończył się wtrąceniem Andrzeja Poczobuta do izolatki, Polak przez pewien okres nie otrzymywał niezbędnych leków. Obecnie według BELPOL ten problem został rozwiązany.

Akcje solidarności z Andrzejem Poczobutem odbywają się w białostockim skwerze księdza Jerzego Popiełuszki w każdą miesięcznicę uwięzienia Polaka.

 Znadniemna.pl na podstawie Facebook.com, Baj.by, zdjęcia: Facebook.com

Przedstawiciele diaspory białoruskiej Białegostoku oraz reprezentacja białostockiego Centrum Pomocy Polakom z Białorusi 24 sierpnia wyszli na akcję solidarności z Andrzejem Poczobutem, dziennikarzem i działaczem polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, odbywającym wyrok 8 lat pozbawienia wolności w jednej z najcięższych białoruskich kolonii karnych w Nowopołocku na

W dalszym ciągu nie wiadomo, czy polskie władze zdecydują się na zamknięcie wszystkich przejść granicznych z Białorusią. Z kolei Litwa oraz Łotwa już myślą o zamknięciu przejść granicznych z Mińskiem.

– Nasilają się ataki imigrantów na granicę polsko-białoruską. Tylko w nocy z wtorku na środę Straż Graniczna odnotowała 60 prób nielegalnego przedostania się do Polski – wskazała rzecznik Straży Granicznej, porucznik Anna Michalska.

– W tym roku mieliśmy ponad 20 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy. Tych prób w ostatnim czasie było bardzo dużo – podkreśliła rzeczniczka Straży Granicznej.

Podobne ataki reżim Aleksandra Łukaszenki przeprowadza na granicy z Litwą i Łotwą. Łotewska Straż Granicza przestrzega przed dużą prowokacją z udziałem imigrantów.

Takich sygnałów nie mają polskie służby – akcentował wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, Maciej Wąsik.

– Bardzo dobrze monitorujemy ten temat i widzimy bardzo dużo. Na razie przy granicy polskiej takie informacje nie mają potwierdzenia – mówił wiceminister Maciej Wąsik.

W prowokacje na granicach mogą się angażować najemnicy z grupy Wagnera stacjonujący na Białorusi. To dlatego Litwa już zamknęła dwa z sześciu przejść z Białorusią, a w związku planowanymi rosyjsko-białoruskimi ćwiczeniami wojskowymi Wilno i Ryga rozważają całkowite zamknięcie wszystkich przejść z Białorusią.

Polskie władze w przyszłym tygodniu zdecydują, czy podejmą podobną decyzję. W tej sprawie odbędą się konsultacje z Litwą i Łotwą.

– Wiem, że w najbliższym czasie będzie spotkanie i na pewno kwestia przejść granicznych z Białorusią będzie tematem rozmów ministrów spraw wewnętrznych – podsumował wiceminister Maciej Wąsik.

Zamknięcie wszystkich przejść granicznych Białorusi z Unią Europejską to duży problem nie tylko dla Mińska, ale także dla Pekinu. Chiny mogą bowiem stracić trasę eksportu swoich towarów do państw Europy Zachodniej. Obecnie na granicy z Białorusią działają dwa przejścia: w Terespolu oraz w Kukurykach.

Znadniemna.pl za TV Trwam

W dalszym ciągu nie wiadomo, czy polskie władze zdecydują się na zamknięcie wszystkich przejść granicznych z Białorusią. Z kolei Litwa oraz Łotwa już myślą o zamknięciu przejść granicznych z Mińskiem. - Nasilają się ataki imigrantów na granicę polsko-białoruską. Tylko w nocy z wtorku na środę Straż

Dzisiaj mija 15 lat od ustanowienia przez Parlament Europejski dnia 23 sierpnia Europejskim Dniem Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu, wybór daty przypomina o Pakcie Ribbentrop-Mołotow – przypomniało dziś polskie MSZ.

„Wybór daty przypomina o zawartym 23 sierpnia 1939 roku pakcie o nieagresji pomiędzy III Rzeszą niemiecką a Związkiem Socjalistycznych Republik Sowieckich, zwanym też Paktem Ribbentrop-Mołotow (od nazwisk ministrów spraw zagranicznych obu państw, Joachima von Ribbentropa i Wiaczesława Mołotowa). Najważniejszym elementem tego paktu był tajny protokół, w którym oba totalitarne systemy dokonały podziału stref wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej” – przypomniał resort dyplomacji.

ZSRS miały przypaść Finlandia, Łotwa oraz Estonia, zaś III Rzeszy Litwa. W kwestii rozbioru ziem polskich granicę ustalono na linii rzek Narwi, Wisły i Sanu. Dodatkowo strona sowiecka zgłosiła swoje zainteresowanie należącą do Rumunii Besarabią.

Jak przypomina MSZ, 1 września 1939 roku napaścią nazistowskich Niemiec na Polskę rozpoczęła się realizacja ustaleń zawartych w tajnym protokole. Wykonując założenia paktu 17 września 1939 roku, Armia Czerwona dokonała inwazji na wschodnie województwa Polski, zadając cios w plecy Wojsku Polskiemu walczącemu z niemiecką agresją. 28 września 1939 roku III Rzesza i ZSRS zawarły traktat o przyjaźni i granicach, zwany również II Paktem Ribbentrop-Mołotow. Dokonano w nim wówczas korekty sierpniowych ustaleń: m.in. Litwa weszła do strefy wpływów sowieckich, a granicę niemiecko-sowiecką na ziemiach polskich przesunięto z Wisły na rzekę Bug. Republiki bałtyckie zostały brutalnie i bezprawnie anektowane przez ZSRS w 1940 roku, a Rumunii – za przyzwoleniem III Rzeszy – Sowieci odebrali Besarabię. Jedynie Finlandii udało się uniknąć podobnego losu, dzięki sukcesom w stoczonej na przełomie 1939/1940 roku tzw. wojnie zimowej z Sowietami, okupionych jednak stratami terytorialnymi.

MSZ podkreśliło w oświadczeniu, że współpraca III Rzeszy i ZSRS, zapoczątkowana paktem zawartym 23 sierpnia 1939 roku, przyniosła nieodwracalne zmiany. Europa Środkowo-Wschodnia, a zwłaszcza Polska, odczuwa okropności II wojny światowej, zaś po jej zakończeniu – 50-letnie panowanie reżimu komunistycznego, trwające aż do ostatecznego upadku ZSRS.

Znadniemna.pl/PAP

Dzisiaj mija 15 lat od ustanowienia przez Parlament Europejski dnia 23 sierpnia Europejskim Dniem Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu, wybór daty przypomina o Pakcie Ribbentrop-Mołotow – przypomniało dziś polskie MSZ. "Wybór daty przypomina o zawartym 23 sierpnia 1939 roku pakcie o nieagresji pomiędzy III Rzeszą

Dwa zespoły z Białorusi – chór „Kraj Rodzinny” z Baranowicz oraz chór parafialny „Verum Cantus” z kościoła pw. św. Szymona i Heleny w Mińsku – zakwalifikowały się do udziału w tegorocznym XVII Światowym Festiwalu Chórów Polonijnych w Koszalinie.

Chórzyści z Białorusi gościli w dniach 13-20 sierpnia na Pobrzeżu Koszalińskim wspólnie z rodakami, reprezentującymi polonijne społeczności Ukrainy (Żytomierz), Francji (Paryż) oraz Armenii (Erywań), a gościnnie w Festiwalu brały udział także miejscowe zespoły z Koszalina i Białogardu.

Jak zdradził dziennikarzom dyrektor artystyczny Światowego Festiwalu Chórów Polonijnych w Koszalinie Przemysław Pałka, zakwalifikowani do udziału w wydarzeniu artyści musieli zostać poddani selekcji. – Do tegorocznej edycji zgłosiło się około 200 chórzystów, a zaprosić mogliśmy jedynie 100. Liczę jednak, że następnym razem uda nam się zaprosić resztę – oznajmił dyrektor Festiwalu.

W ramach tegorocznej edycji Festiwalu zakwalifikowani do udziału w nim chórzyści szykowali się do występów festiwalowych, biorąc udział w warsztatach chóralistycznych. Pracowali pod okiem doświadczonych wykładowców, a efekty tej pracy mogła podziwiać publiczność, gromadząca się na festiwalowych koncertach, które odbyły się w kościele pw. Narodzenia NMP w Białogardzie oraz w kościele pw. Ducha Świętego w Koszalinie. Centralnym wydarzeniem festiwalowym stał się Koncert Galowy, do udziału w którym rozśpiewanych Polonusów z Białorusi, Ukrainy, Armenii i Francji zaprosiła Filharmonia Koszalińska.

Chór z Baranowicz „Kraj Rodzinny”

Chór „Verum Cantus” z parafii pw. św. Szymona i Heleny w Mińsku

– Jeżeli mielibyśmy się od kogoś uczyć patriotyzmu i umiłowania polskiej kultury, to właśnie od nich. My trochę nie doceniamy naszego dorobku. Oni wkładają w każdą pieśń wiele zaangażowania i uczucia, i to słychać. Ten festiwal to emocje i polskość – tak ocenił występy śpiewających Polaków zza granicy dyrektor organizacyjny Polonijnej Akademii Chóralnej Paweł Mielcarek.

Światowy Festiwal Chórów Polonijnych ma bogatą, bo już ponad 50-letnią historię. Przez ponad pół wieku Koszalin i Pobrzerze Koszalińskie odwiedziło 25 tysięcy śpiewających rodaków z różnych zakątków świata. Przyjeżdżając do Koszalina mieli oni okazję nie tylko doskonalić swoje umiejętności wokalne oraz artystyczne. Dla wielu Koszalin stał się miejscem zawiązywania kontaktów i przyjaźni, które owocowały długoletnią współpracą między polonijnymi społecznościami ponad granicami.

Polonijne święto śpiewu chóralnego organizuje na Pomorzu Zachodnim Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” (SWP) z siedzibą w Warszawie oraz koło SWP w Koszalinie, a wspierają je koszalińskie instytucje kulturalne.

Znadniemna.pl na podstawie GK24.pl, Facebook.com/Wspolnota.Polska, fot.: Pai.media.pl

Dwa zespoły z Białorusi – chór „Kraj Rodzinny” z Baranowicz oraz chór parafialny „Verum Cantus” z kościoła pw. św. Szymona i Heleny w Mińsku – zakwalifikowały się do udziału w tegorocznym XVII Światowym Festiwalu Chórów Polonijnych w Koszalinie. Chórzyści z Białorusi gościli w dniach 13-20 sierpnia

Dzieci z polskich rodzin z Białorusi oraz Ukrainy w dniach 13- 19 sierpnia przebywały na wspólnym  obozie edukacyjno-sportowym w stolicy Polski.

Młodzi Polacy zza wschodniej granicy Polski mieli bogaty program pobytu w Warszawie.  Goście stolicy z Ukrainy i Białorusi spacerując po Warszawie zwiedzili między innymi Zamek Królewski oraz Stare Miasto.

Poznawaniu warszawskich zabytków towarzyszyły codzienne zajęcia teoretyczne z historii, przeplatane wypadami na boisko sportowe.

Wieczorami młodzi Polacy z Ukrainy i Białorusi mieli okazję poznać się nawzajem w atmosferze dyskotek i zabaw, kończących wypełniony nowymi wrażeniami i doświadczeniami dzień.

W programie obozu znalazł się czas na odwiedzenie warszawskiego Centrum Nauki Kopernik, pobyt w aquaparku oraz zwiedzanie warszawskiego ZOO.

Po tygodniowym pobycie na obozie młodzież z Białorusi i Ukrainy przygotowała wspólny koncert pożegnalny, który stał się okazją do zaprezentowania drzemiących w młodych ludziach talentów i zdolności artystycznych. Koncert stał się także okazją do wyrażenia wdzięczności dorosłym opiekunom,  którzy towarzyszyli młodym ludziom  w drodze na obóz, podczas powrotu do domu oraz w trakcie pobytu w stolicy Polski. Koncert był także wyrazem wdzięczności dla zaproszonych na obóz trenerów sportowych, znawców historii oraz organizatorów całego przedsięwzięcia edukacyjno-sportowego z Fundacji Polska 360.

 Znadniemna.pl

Dzieci z polskich rodzin z Białorusi oraz Ukrainy w dniach 13- 19 sierpnia przebywały na wspólnym  obozie edukacyjno-sportowym w stolicy Polski. Młodzi Polacy zza wschodniej granicy Polski mieli bogaty program pobytu w Warszawie.  Goście stolicy z Ukrainy i Białorusi spacerując po Warszawie zwiedzili między innymi Zamek

Malownicze i gościnne Mrągowo jak co roku zaprosiło do siebie Polaków z Litwy, Białorusi i Ukrainy na wyjątkowe święto – 28. edycję Festiwalu Kultury Kresowej, która odbyła się w dniach 18-20 sierpnia.

„Występy zostały przyjęte przez publiczność bardzo ciepło, bardzo serdecznie, bardzo entuzjastycznie. Było swojsko, miło, no i tradycyjnie” – dzieli się wrażeniami Anna Adamowicz, która po raz kolejny poprowadziła koncert galowy.

„Nie da się przekazać w słowach tej więzi emocjonalnej, która zawiązuje się od pierwszego akordu koncertu galowego nad jeziorem Czos. Artyści to czują i dają od siebie mnóstwo pozytywnej energii” – podkreśla w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Edward Trusewicz, autor scenariusza i reżyser przedstawienia.

Jak zapewniają organizatorzy, Festiwal Kultury Kresowej to spotkania tych, którzy Kresy opuścili, z tymi, którzy na nich pozostali. To też piękne i kolorowe połączenie tradycji ze współczesnością. Organizatorami tego wyjątkowego wydarzenia są Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej oddział Mrągowo oraz Mrągowskie Centrum Kultury.

Festiwal jest niekonwencjonalnym zjawiskiem kulturowym i jedyną tego rodzaju propozycją w Polsce. Jego centralnym punktem jest koncert galowy, który odbywa się w malowniczo położonym amfiteatrze nad jeziorem Czos, na którym prezentują się wspaniałe zespoły Kresowian. Tegoroczne występy odbyły się w pięknej scenerii zmierzających do portu docelowego w Mrągowie żaglówek z umieszczonymi na nich napisami „Wilno”, „Grodno”, „Lwów”.

Z Białorusi na tegoroczny koncert galowy dotarł Zespół Wokalny „Liber Cante” z Mińska i Bożena Worono z akompaniatorem (solistka urodziła się w Lidzie na Białorusi).

Ukrainę reprezentował dziecięco-młodzieżowy Zespół Pieśni i Tańca „Wołyńskie Słowiki” z Łucka, jak również zespół wokalno-instrumentalny „Jurek i Przyjaciele” z Chmielnickiego oraz zespół „Wołyńskie Zabawy” z kapelą z Łucka.

Podczas koncertu galowego Litwę reprezentowały trzy zespoły: Polski Zespół Pieśni i Tańca „Ojcowizna” to zespół dwupokoleniowy, występują w nim całe rodziny, Zespół Pieśni i Tańca „Znad Mereczanki” z Jaszun pod kierownictwem Marii Alencynowicz oraz Zespół Pieśni i Tańca Ludowego „Zgoda”.

Galę poprowadziła para prowadzących: Anna Adamowicz i Dominik Kuziniewicz.

Dwugodzinny koncert galowy w amfiteatrze był zwieńczeniem trzech dni imprez festiwalowych w mieście, w trakcie których oglądać można występy kapel, chórów oraz zespołów pieśni i tańca z Litwy, Białorusi, Ukrainy oraz gościnnie z Łotwy i Czech. Występom towarzyszyły wystawy plastyczne, fotograficzne, rękodzieła, wieczory poetyckie, kiermasze i degustacje kresowych potraw.

Oprócz bogatego programu artystycznego, festiwal wydobywa na światło dzienne postaci niezłomnych działaczy i twórców. Bohaterem  wystawy pt. „Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ!” był dziennikarz i działacz polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, oskarżony w sprawie karnej o podżeganie do nienawiści oraz nawoływanie do sankcji przeciwko panującej na Białorusi dyktaturze Aleksandra Łukaszenki. Andrzej Poczobut naraził się autokratycznej władzy tym, że w swoich publicznych wystąpieniach, publikacjach prasowych i książkowych głosił prawdę o panującym na Białorusi reżimie. Ponadto popularyzował wiedzę historyczną o zbrodniczej względem Polaków, ale także Białorusinów, polityce władz dawnego ZSRR, do którego spuścizny i wartości odwołuje się w narzucanej Białorusinom ideologii państwowej Aleksander Łukaszenko. Wystawa została przygotowana przez redaktorów gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” Iness Todryk-Pisalnik oraz portalu Znadniemna.pl Andrzeja Pisalnika we współpracy z Fundacją Wolność i Demokracja.

Festiwal w Mrągowie niezmiennie cieszy się zainteresowaniem Kresowian i nie tylko, a mimo żaru lejącego się z nieba, sympatycy nie zawiedli. Na kresowe spotkania przyjeżdżają fani z bliższych i dalszych zakątków Polski.

„Festiwal od zawsze stwarzał i nadal stwarza możliwość spotkania Polaków: z Litwy, Polski, Ukrainy czy Białorusi. Niestety ostatnio tak się porobiło na granicach, że tej możliwości spotkania nie mamy. Wiem, że zespół „Wołyńskie Słowiki” jechał z Łucka 24 godziny. Całe szczęście, że dzieciaki mogły odpocząć na obozie wypoczynkowym w Łomży i przyjechały pięknie przygotowane i roztańczone. Inny zespół z Ukrainy jechał z bólem w sercu, bo przecież ciągle im tam towarzyszą wybuchy, trwa wojna. Taki festiwal jak w Mrągowie to jedyna okazja na spotkanie. Dobrze, że ten festiwal się rozwija, dobrze, że są młodzi ludzie, którzy wypełniają go nową energią” – dzieli się refleksjami Anna Adamowicz.

„W przyszłym roku miałoby to zostać jeszcze bardziej „dokręcone”. Niestety, nie wypada mi zdradzać wszystkich planów przyszłorocznej edycji festiwalowej, powiem tylko, że za kilka dni ponownie wybieram się do Mrągowa, by podsumować tegoroczną odsłonę imprezy i zaprezentować koncepcję wraz z myślą przewodnią. Jeżeli organizatorzy ją zaakceptują, działamy” – zapowiada Edward Trusewicz.

Znadniemna.pl za TVP Wilno, fot.: Facebook.com

 

Malownicze i gościnne Mrągowo jak co roku zaprosiło do siebie Polaków z Litwy, Białorusi i Ukrainy na wyjątkowe święto – 28. edycję Festiwalu Kultury Kresowej, która odbyła się w dniach 18-20 sierpnia. „Występy zostały przyjęte przez publiczność bardzo ciepło, bardzo serdecznie, bardzo entuzjastycznie. Było swojsko, miło,

„Enemy of my Enemy” (pol. “Wróg mojego wroga”) film o takim roboczym tytule, opowiadający o jednym z największych bohaterów II wojny światowej – rotmistrzu Witoldzie Pileckim, powstanie w Hollywood na podstawie książki „Ochotnik” (oryg. „Il Volontario”) autorstwa włoskiego historyka Marco Patricellego.

O przygotowaniach do produkcji filmowej Polskiej Agencji Prasowej (PAP) opowiedział  sam autor książki o Pileckim.

Rozmówca PAP opowiedział o tym, jak rozpoczęła się jego współpraca z amerykańskim producentem przyszłego filmu o Pileckim. Wyjaśnił , że jeszcze w 2018 roku skontaktowała się ze nim aktorka i producentka filmowa Elizabeth Stillwell, jako przedstawicielka studia Powder Hound Pictures z Kolorado.

„Elizabeth poprzez swojego brata, który wiedział o mojej książce „Ochotnik” dowiedziała się o historii rotmistrza Witolda Pileckiego. Ogromne wrażenie zrobiło na niej, że Pilecki dobrowolnie stał się więźniem obozu koncentracyjnego Auschwitz. Brat powiedział Elizabeth, że to jest gotowy scenariusz na film” – opowiedział prof. Patricelli. Dodał, że studio filmowe Powder Hound Pictures kupiło prawa do nakręcenia filmu od wydawcy książki „Ochotnik”. Główną producentka filmu została Jayne-Ann Tenggren. Jest znana jako producentka m.in. filmu „1917” czy „Spectre” z serii o Jamesie Bondzie. Producentka od razu zaproponowała Marco Patricellemu funkcję konsultanta historycznego filmu.

Właściwie od momentu zainteresowania się amerykańskich filmowców postacią Witolda Pileckiegom czyli od roku 2018 rozmówca PAP wspólnie ze znanym scenarzystą Mattem Kingiem prowadzą intensywne prace nad scenariuszem filmowym. Ma on precyzyjnie opisywać życie w obozie Auschwitz. „Jeździłem tam wiele razy, żeby doprecyzować pewne szczegóły scenariusza. Poza tym w filmie ma być pokazane bardzo szczegółowo Powstanie Warszawskie” – wyznał włoski historyk.

Patricelli zwrócił uwagę, że Amerykanie nie są tak zakotwiczeni emocjonalnie w historii II wojny światowej jak Europejczycy. Ale producent zapewniał go wielokrotnie, że film będzie bardzo precyzyjnie przedstawiał fakty i zostanie nakręcony z dbałością o detale. Życie więźniów niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz ma  w nim być pokazane maksymalnie realistycznie.

„Amerykanów interesowały takie szczegóły jak sposób przekazywania informacji wewnątrz i na zewnątrz obozu, gry w szachy zrobione z chleba czy mecze piłki nożnej” – powiedział PAP autor książki „Ochotnik”.

Prof. Particelli wyznał , że nieznany jest jeszcze reżyser filmu „Enemy of my Enemy”, ale Jayne-Ann Tenggren zapewniła go, że „będzie to wielka pozytywna niespodzianka”.

„Enemy of my Enemy” jest tytułem roboczym, a więc przed wyjściem na ekrany może ulec zmianie. Pewne jest natomiast, że Zdjęcia  do filmu będą kręcone w Polsce, w amerykańskich studiach filmowych i prawdopodobnie we Włoszech.

„Na pewno w San Giorgio w Abruzji, gdzie w 1945 roku Witold Pilecki prowadził rozmowy z wyższymi dowódcami Polskich Sił Zbrojnych o czekających go zadaniach po powrocie do Polski. No i w Rzymie, gdzie są jego zdjęcia z Marią Szelągowską ps. ‘Rysia’” – zdradza PAP szczegóły, dotyczące miejscowości uwzględnionych w scenariuszu, Patricelli.

Konsultant historyczny filmu dodał, że cały czas pracuje nie tylko ze scenarzystą, lecz również z pomysłodawczynią filmu i jego koproducentką Elizabeth Stillwell.

„Mam wielka nadzieję, graniczącą z pewnością, że to będzie wielki międzynarodowy film. Stoją za nim nazwiska poważnych producentów. Po tym filmie Pilecki będzie tak samo znany jak Oskar Schindler z ‘Listy Schindlera’ Stevena Spielberga. Pilecki, jako ochotnik, bohater, postać wręcz symboliczna zasługuje na to” – uważa Patricelli.

O nowym projekcie amerykańskiego studia Powder Hound Pictures, współfinansowanym przez Polski Instytut Sztuki Filmowej poinformowały 15 sierpnia portale Deadline Hollywood, Variety i Screen Daily.

„’Enemy of my Enemy’ to historia oparta na głośnej książce ‘Ochotnik’ (org. ‘Il Volontario’) włoskiego historyka Marco Patricellego. Producentkami są Jayne-Ann Tanggren, odpowiedzialna za sukces filmu ‘1917’ Sama Mendesa oraz Elizabeth Stillwell, znana z ‘Lizzie’ z Kristen Stewart i Chloe Sevigny. Autorem scenariusza jest Matt King, najlepiej kojarzony z projektu ‘Boomtown’” – napisał portal Deadline Hollywood.

Filmowe portale cytują także wypowiedź Krzysztofa Kosiora, prawnuka rotmistrza Pileckiego: „Byłem zachwycony, czytając scenariusz (…). Jestem wdzięczny, że ten film powstaje i że światowa publiczność pozna historię mojego pradziadka”.

Znadniemna.pl na podstawie Polska Agencja Prasowa, fot.: Facebook.com

„Enemy of my Enemy” (pol. “Wróg mojego wroga”) film o takim roboczym tytule, opowiadający o jednym z największych bohaterów II wojny światowej - rotmistrzu Witoldzie Pileckim, powstanie w Hollywood na podstawie książki „Ochotnik” (oryg. „Il Volontario”) autorstwa włoskiego historyka Marco Patricellego. O przygotowaniach do produkcji filmowej

Postanowiliśmy uhonorować Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego więzionego przez faszystowski reżim białoruski Andrzeja Poczobuta, dziennikarza, bojownika o prawa ludzkie, demokrację i wolność Białorusi – poinformowało PAP w sobotę, 19 sierpnia, Towarzystwo Jana Karskiego.

Stowarzyszenie Jana Karskiego w przesłanym PAP uzasadnieniu przyznania medalu podkreśliło, że misja Poczobuta „jest w oczywisty sposób bliska misji powstrzymania Holocaustu, podjętej w 1942 r. przez Jana Karskiego”.

„Tak jak legendarny emisariusz Polskiego Państwa Podziemnego cierpiał hitlerowskie więzienie i tortury, tak Andrzej Poczobut doznaje podobnej próby fizycznego hartu, niezłomności charakteru i wytrwałości w duchu nadziei. Tak jak Karski uwolniony z więzienia przez swoich towarzyszy broni powrócił do walki o Polskę, tak Poczobut uwolniony przez siły międzynarodowej solidarności powróci do walki o Białoruś i jej miejsce w rodzinie wolnych, samodzielnie o sobie stanowiących społeczeństw i narodów” – napisali.

„Niech duch Jana Karskiego, Drogi Andrzeju, będzie z Tobą, pomagając w wytrwaniu! Żaden zbrodniczy reżim nie jest wieczny choć zwykle jego +führerzy+ do końca starają się w to nie wierzyć” – podkreślono.

Poczobut przebywa w kolonii karnej w Nowopołocku na północy Białorusi. W czwartek, 17 sierpnia, żona Poczobuta Oksana poinformowała na Facebooku, że najbliższe pół roku spędzi on w izolatce. Napisała, cytując otrzymany od męża list, że Poczobut został ukarany półrocznym pobytem w izolatce, bo odmówił „pracy, której nie można wykonywać”.

„Lekarz odmówił podpisania zaświadczenia, iż stan zdrowia pozwala na trzymanie w izolatce, bo badanie wykazało zakłócenia rytmu serca i ciśnienie 190/140. Ale na drugi dzień przyszedł bardziej doświadczony medyk, internista, i podpisał zaświadczenie. Wysłał go do izolatki i teraz przy mierzeniu ciśnienia Andrzejowi nie pokazują wyników” – napisała Oksana Poczobut.

Około półtora miesiąca temu Poczobut został przewieziony do miejsca odbywania kary – kolonii karnej w Nowopołocku na północy Białorusi. 12 sierpnia okazało się, że spędził w karcerze 30 dni. „Mimo lata było tam tak chłodno, że budził się z zimna” – poinformowała Oksana Poczobut.

Andrzej Poczobut 8 lutego został skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Wyrok wydał sędzia Grodzieńskiego Sądu Obwodowego Dzmitryj Bubieńczyk. W uznanym za politycznym procesie, który trwał od 16 stycznia, władze zarzuciły Poczobutowi, obywatelowi Białorusi i działaczowi polskiej mniejszości, „podżeganie do nienawiści”, a jego działaniom, polegającym na kultywowaniu polskości i publikowaniu artykułów w mediach, przypisano znamiona „rehabilitacji nazizmu”. Poczobut był również oskarżony o wzywanie do działań na szkodę Białorusi. W maju Sąd Najwyższy odrzucił apelację Poczobuta i utrzymał wyrok w mocy.

Organizacje praw człowieka uznają Poczobuta za więźnia politycznego, a postępowanie wobec niego za motywowane politycznie. Władze polskie domagają się uwolnienia Poczobuta i oczyszczenia go z politycznie motywowanych, nieprawdziwych zarzutów. Polskie MSZ wielokrotnie zapewniało, że stale prowadzi działania na rzecz uwolnienia Poczobuta.

 Znadniemna.pl za PAP/wnp.pl

Postanowiliśmy uhonorować Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego więzionego przez faszystowski reżim białoruski Andrzeja Poczobuta, dziennikarza, bojownika o prawa ludzkie, demokrację i wolność Białorusi – poinformowało PAP w sobotę, 19 sierpnia, Towarzystwo Jana Karskiego. Stowarzyszenie Jana Karskiego w przesłanym PAP uzasadnieniu przyznania medalu podkreśliło, że misja Poczobuta

Skip to content