HomeStandard Blog Whole Post (Page 341)

Prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys otrzymała odpowiedź na apel w obronie polskich szkół w Grodnie i Wołkowysku, wysłany przez nią do Administracji Prezydenta Republiki Białoruś z prawie sześcioma tysiącami podpisów działaczy ZPB z całej Białorusi.

Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi

Odpowiedź nadeszła wprawdzie nie z Administracji Prezydenta RB, lecz z Ministerstwa Edukacji Republiki Białoruś. Tym nie mniej zapytaliśmy prezes ZPB o treść odpowiedzi i o to, jak ona ją ocenia.

Znadniemna.pl: Co jest najważniejsze w odpowiedzi, którą Pani otrzymała?

Andżelika Borys: Pismo to jest takiej samej treści, jak to, które otrzymali w odpowiedzi na swoje protesty rodzice Polskiej Szkoły w Grodnie. Oznacza to, że Ministerstwo nie zmienia swojego stanowiska i nie chce wycofać zgodnie z oczekiwaniami polskiej mniejszości, kontrowersyjnych treści z projektu nowelizacji Kodeksu Oświaty Republiki Białoruś. Jedyny moment, warty odnotowania w odpowiedzi Ministerstwa, to wskazanie na to, że prace nad projektem nowelizacji wciąż nie są zakończone.

Czy jest jeszcze nadzieja na to, że kontrowersyjne treści, uderzające w polskie szkolnictwo na Białorusi, zostaną z projektu nowelizacji usunięte?

– Trudno to jednoznacznie prognozować. Z mojej wiedzy wynika, że projekt ten wciąż nie trafił do białoruskiego parlamentu. Nie wykluczam więc sytuacji, że Ministerstwo Edukacji RB wobec wywieranej na nie presji społecznej zagra na zwłokę i nie skieruje projektu w obecnej redakcji na rozpatrzenie przez Izbę Reprezentantów Republiki Białorusi podczas najbliższej sesji parlamentarnej. Oznaczałoby to, iż projekt może zostać skierowany pod obrady parlamentu jesienią, albo nawet w następnym roku.

Czyli brak rozpatrzenia w najbliższym czasie przez parlament białoruski nowelizacji Kodeksu Oświaty Republiki Białoruś oznaczałoby, że zagrożenie dla szkolnictwa polskiego na Białorusi nie zostało wyeliminowane, lecz jedynie odroczone.

– Dokładnie tak. Dla mnie i dla ZPB oznaczałoby to także konieczność kontynuacji walki. Zależy nam bowiem na tym, aby w szkołach polskich zarówno w Grodnie, jak i Wołkowysku cały proces nauczania, w tym egzaminy końcowe, odbywał się w języku polskim.

Dziękuję za rozmowę.

Znadniemna.pl

Prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys otrzymała odpowiedź na apel w obronie polskich szkół w Grodnie i Wołkowysku, wysłany przez nią do Administracji Prezydenta Republiki Białoruś z prawie sześcioma tysiącami podpisów działaczy ZPB z całej Białorusi. [caption id="attachment_10120" align="alignnone" width="480"] Andżelika Borys, prezes Związku Polaków

W uroczystej procesji ulicami miasta Grodno przeszło ok. 5 tys. osób.

Na kilka godzin w mieście zatrzymał się ruch. Kolumna ludzi szła od kościoła do kościoła, zatrzymując się obok przystrojonych tymczasowych ołtarzy, aby posłuchać słów Ewangelii.

Przed czołem kolumny szły dziewczynki w białych sukienkach, które rzucały przed sobą płatki kwiatów. W czasie między modlitwami grała orkiestra, tworząc świąteczną atmosferę.

Tak przebiegała w Grodnie uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, czyli Boże Ciało – nazywane w tych stronach również „Ałtarykami”, czyli „Ołtarzykami”.

„To bardzo ważne święto dla katolików, które przypomina, że Jezus jest obecny wśród nas pod postacią chleba i wina. Wszyscy katolicy wspominają tę tajemnicę. Ludzie się modlą, żeby Jezus błogosławił każdego mieszkańca naszych miast i wsi” – wyjaśnia ksiądz Antoni Gremza z Grodna.

Na ziemie białoruskie święto przyszło z Polski – razem z wiarą katolicką.

Do dziś katolicy w każdym mieście i w każdej wsi przystrajają cztery ołtarze, obok których przechodzą w uroczystej procesji, modląc się i czytając Pismo Święte.

„Ołtarzyki robi się od czasów średniowiecza. Nie my je wymyśliliśmy. Są wykonywane, abyśmy mogli się zatrzymać, pomodlić i posłuchać Słowa Bożego, kiedy czytane są fragmenty Ewangelii. Cztery ołtarze to cztery różne Ewangelie, napisane przez różnych autorów. Słuchamy też opisania cudów Jezusa związanych z Komunią Świętą” – tłumaczy ksiądz Antoni.

Święto jest ruchome, zazwyczaj przypada na 60 dzień po Wielkanocy. W Grodnie było wczoraj niezwykle liczne – zgromadziło ok. 5 tys. wiernych

Na Grodzieńszczyźnie mieszka najwięcej katolików, a ogółem stanowią oni 15 proc. mieszkańców kraju.

Znadniemna.pl za belsat.eu/Foto Wasila Małczanawa

W uroczystej procesji ulicami miasta Grodno przeszło ok. 5 tys. osób. Na kilka godzin w mieście zatrzymał się ruch. Kolumna ludzi szła od kościoła do kościoła, zatrzymując się obok przystrojonych tymczasowych ołtarzy, aby posłuchać słów Ewangelii. Przed czołem kolumny szły dziewczynki w białych sukienkach, które rzucały przed

Dobrą tradycją stały się doroczne czerwcowe spotkania członków Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Smorgoniach pod otwartym niebem. Działacze oddziału, a także sympatyzujący z ZPB mieszkańcy Smorgoni, spotykają się co roku w jednym z czerwcowych dni pod potężnym, rosnącym nad rzeką Wilią dębem.

Zdjęcie pamiątkowe uczestników „Spotkania pod dębem” nad Wilią

W tym roku, dzięki staraniom prezes Oddziału ZPB w Smorgoniach, Teresy Pietrowej spotkanie odbyło się 11 czerwca, w Święto Trójcy Przenajświętszej. Dzięki dobrej pogodzie spotkaniu w plenerze dopisała frekwencja. Przybyli na nie działacze w różnym wieku, poczynając od najstarszych, stojących u początków odrodzenia polskości w rejonie smorgońskim i kończąc na najmłodszych, w których starsze pokolenie miejscowych Polaków widzi kontynuatorów i spadkobierców powstałych w Oddziale ZPB w Smorgoniach tradycji i osiągnięć, jak chociażby tradycja dorocznych czerwcowych spotkań, podczas których można powspominać dawne czasy, wymienić się informacjami o stanie znajdujących się na terenie rejonu smorgońskiego miejsc polskiej pamięci narodowej, pochwalić się osiągnięciami, na przykład – wyjazdami działających przy oddziale artystów na festiwale i koncerty, zaplanować działalność oddziału na najbliższy okres.

11 czerwca uczestnicy spotkania ze względu na jego lokalizację postanowili nazwać czerwcowe spotkania Oddziału ZPB w Smorgoniach „Spotkaniami pod dębem”.

„Spotkanie pod dębem” stało się namiastką walnego zebrania członków oddziału, podczas którego odbywa się przyjmowanie do szeregów oddziału, a więc także do miejscowego polskiego środowiska, nowych członków.

Tak było także podczas ostatniego „Spotkania pod dębem”.

Opowiada Tatiana Kleszczonok

Na początku spotkania jego uczestnicy wysłuchali prelekcję, którą wygłosiła dla nich Tatiana Kleszczonok, pracownica Muzeum Michała Kleofasa Ogińskiego, mieszczącego się w XIX-wiecznym pałacu rodu Ogińskich w Zalesiu niedaleko Smorgoni. Pani Tatiana opowiedziała niezwykle ciekawą historię życia wybitnego kompozytora, a także ujawniła kilka ciekawostek, chociażby taką, że według niektórych badaczy twórczości Michała Kleofasa Ogińskiego, to właśnie on mógł skomponować melodię do Mazurka Dąbrowskiego, będącego Hymnem Polski.

Po prelekcji Tatiany Kleszczonok członkowie Oddziału ZPB w Smorgoniach zaczęli opowiadać ciekawostki z własnego życia. Starsi działacze opowiadali o okolicznościach powstania w Smorgoniach, w latach 90. minionego stulecia, oddziału ZPB.

To właśnie takie historie są dla młodszego pokolenia smorgońskich Polaków wzorem prawdziwego patriotyzmu i postawy, godnej naśladowania. To od starszych kolegów my młodzi członkowie oddziału uczymy się tego, jak należy kochać Ojczyznę, która jest w sercu każdego Polaka, a więc – wszędzie tam, gdzie Polak mieszka.

Po serdecznych i wzruszających rozmowach przyszedł czas na chwilę relaksu i odpoczynku.

Śpiewa zespół „Głos znad Wilii”

Obecni na spotkaniu członkowie zespołu „Głos znad Wilii” przypomnieli, iż pomysł założenia ich kolektywu artystycznego pojawił się podczas jednego z takich spotkań pod dębem właśnie tutaj, na brzegu Wilii. Ta refleksja stała się sygnałem do rozpoczęcia improwizowanego koncertu zespołu „Głos znad Wilii”. Obecnie zespół ten, będący artystyczną wizytówką Oddziału ZPB w Smorgoniach, jest często zapraszany na koncerty, organizowane przez Zarząd Główny ZPB i jest dobrze oceniany przez publiczność. Dzięki występowi „Głosu znad Wilii” atmosfera „Spotkania pod dębem” natychmiast zrobiła jeszcze bardziej niż dotąd serdeczna i rodzinna. Artyści zachęcili obecnych nie tylko do tańca, lecz także do wspólnego śpiewu i recytowania wierszy.

Podziękowania za tak wspaniałe spędzenie czasu i za kontynuowanie tradycji czerwcowych spotkań Oddziału ZPB w Smorgoniach, mających już stałą nazwę „Spotkań pod dębem”, należą się prezes oddziału Teresie Pietrowej, pomagającym jej rodzinom Żychów i Tarnackich, a także wszystkim miejscowym Polakom, przybywającym w czerwcu na zaproszenie prezes Teresy Pietrowej nad brzeg Wilii, aby się bliżej zapoznać i omówić propozycje wspólnych przedsięwzięć.

Propozycje te dotyczą najczęściej opieki nad miejscami pamięci, co należy do naszych najważniejszych obowiązków, jako Polaków. Członkowie oddziału starają się podtrzymywać w godnym stanie znajdujące się na terenie rejonu smorgońskiego groby polskich żołnierzy, w tym żołnierzy Armii Krajowej, będące zwłaszcza dla młodego pokolenia miejscowych Polaków, świadectwem, inspirującym do zapoznania się z historią polskiego patriotyzmu na ziemi smorgońskiej, o którym młodym ludziom nikt nie opowie na lekcjach historii w białoruskiej szkole.

Już wkrótce Zarząd Główny ZPB wspólnie z Konsulatem Generalnym RP w Grodnie będzie organizował wizytację grobów żołnierzy AK na Grodzieńszczyźnie w ramach dorocznej akcji ZPB „Ostra Brama”, upamiętniającej operację Armii Krajowej o tej samej nazwie, przeprowadzonej latem 1994 roku w ramach akcji „Burza”. Członkowie ZPB w Smorgoniach co roku uczestniczą w akcji ZPB „Ostra Brama”, utrzymując w godnym stanie rozsiane po rejonie groby żołnierzy AK, poległych w lipcu 1944 podczas i tuż po operacji wyzwolenia Wilna z rąk okupanta niemieckiego.

Rusłan Rasoszko ze Smorgoni

Dobrą tradycją stały się doroczne czerwcowe spotkania członków Oddziału Związku Polaków na Białorusi w Smorgoniach pod otwartym niebem. Działacze oddziału, a także sympatyzujący z ZPB mieszkańcy Smorgoni, spotykają się co roku w jednym z czerwcowych dni pod potężnym, rosnącym nad rzeką Wilią dębem. [caption id="attachment_23477" align="alignnone"

16 czerwca 1944 roku w walce z Niemcami pod wsią Jewłasze na Nowogródczyźnie zginął mjr Jan Piwnik ps. „Ponury”.

Jan Piwnik „Ponury”

Jan Piwnik urodził się 31 sierpnia 1912r. Był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Brał udział w kampanii wrześniowej. 23 września 1939r. przekroczył granicę na Węgry. Poprzez Francję dostał się do Anglii, gdzie został wcielony do Pierwszej Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Następnie zrzucony do kraju 7 listopada 1941r. W 1942r. został skierowany do „Wachlarza”. Dowodził drugim odcinkiem pod Równem. Po aresztowaniu i ucieczce z niemieckiego więzienia, wrócił do Warszawy, gdzie otrzymał zadanie odbicia żołnierzy „Wachlarza” z więzienia w Pińsku. Wykonał zlecone zadanie z brawurą. W marcu 1943r. został powołany na komendanta Kedywu w Radomsko-Kieleckim Okręgu AK. Organizował zgrupowania dywersyjno-partyzanckie i wykonał z powodzeniem wiele akcji. Stał się legendarną postacią partyzantki. W grudniu 1943r. został odwołany z dowództwa Zgrupowania i w marcu 1944r. odkomenderowany do dyspozycji Okręgu AK Nowogródek, gdzie był dowódcą już istniejącego 7 batalionu partyzanckiego 77 pp Ziemi Nowogródzkiej. 16 czerwca 1944r. ginie w czasie akcji w Jewłaszach.

Osada ta leży na drodze ze Szczuczyna do Ostryny. Niemcy zajęli we wsi dwa gospodarstwa na skraju osady, blisko lasu. Ta graniczna strażnica była otoczona zasiekami z drutu kolczastego. Niemcy wybudowali mocne, ziemno-drewniane bunkry z rowami dobiegowymi. Rozpracowanie akcji zasadniczej zostało powierzone dowódcy drugiej kompanii, por. „Okoniowi”. Pierwsza kompania otrzymała zadanie ubezpieczenia akcji od strony Szczuczyna, a trzecia kompania od strony Ostryny. Czujność posterunku na strażnicy była w stanie najwyższego pogotowia. Aby zdobyć strażnicę, trzeba było brać ją szturmem, gdyż możliwość zaskoczenia była minimalna.

Batalion przesunął się w rejon gajówki kościeniewskiej. O świcie następnego dnia przed gajówką stało kilka osiodłanych koni. Trzech młodych chłopców z przewieszonymi przez plecy finkami, kurząc papierosy grubo skręcone z miejscowej samosiejki, podciągało popręgi.

Jan Piwnik (ps. „Donat”, „Ponury”) legendarny dowódca partyzancki Armii Krajowej w Górach Świętokrzyskich

„Te, „Kaczorek!””

„A co” – padła odpowiedź – .„Ponury” coś na tej odprawie długo radzi, myślę, że Niemcy będą mieli nowy „wiatrak”.”

„To i chwalić Boga, najwyższy czas, aby coś nowego było i tak mieli spokój przeszło tydzień czasu”- odparł „Kaczorek” usiłując jednocześnie podciągnąć popręg o jedną dziurkę. Widocznie zapiął dobrze, bo odetchnął głęboko i splunął przez zęby.

„Ale ty, Wacek, spiesz się” – dodał – „bo zdaje się, że skończyli.”

Faktycznie grupa ludzi ukazała się na ganku.

Tego dnia „Ponury” zachował się nie tak, jak zwykle. Zawsze spokojny, opanowany, z nigdy nie schodzącym z twarzy smutnym pół-uśmiechem, patrzył jasnym wzrokiem, który chwytał za serce i sięgał do głębi ludzkiej duszy. Dzisiaj uciekał z oczami. Wprawdzie odprawę poprowadził bez zarzutu, mimo to wyczuwało się coś nienaturalnego, jakieś błyski nieznanego przeznaczenia błądziły po jego źrenicach. Wyczuwało się coś, czego nikt nie był w stanie zrozumieć. Na ganku „Ponury” pożegnał się ze swoimi oficerami, z Witkiem, starym przyjacielem z Gór Świętokrzyskich ucałował się serdecznie, nigdy tego przedtem nie robił. Czyżby coś przeczuwał?

16 czerwca 1944r. tuż przed południem, w piękny letni dzień, trzy kompanie 7 batalionu 77 pp Ziemi Nowogródzkiej odeszły z punktu rozproszenia na swoje zadania różnymi drogami. Szli cicho, przemykając się przez zboża i olszaki. Zniknęli w cieniu nadgranicznego lasu. Na jego przeciwległym krańcu leży osada Jewłasze, silne bunkry niemieckiej straży granicznej i załoga w sile 50 żołnierzy SS uzbrojonych po zęby – obiekt dzisiejszej akcji. Przed odejściem „Ponury” nie mógł się zdecydować, z którą kompanią pójść. Pozostał w końcu przy drugiej kompanii. Pewność, że Niemcy nie wyślą patroli w obawie przed zasadzką, pozwoliła oddziałom dojść na podstawy wyjściowe za dnia pod osłoną silnego zakrzewienia i zbóż.

Akcja miała rozpocząć się o 19.00. wieczorem, aby w razie konieczności łatwiej można było pod osłoną nocy odskoczyć od nieprzyjaciela. O wyznaczonej godzinie zielone rakiety na niebie i jednocześnie silny ogień naszych karabinów maszynowych i moździerzy, zmieszany z szybkim ogniem niemieckich ckm, oznajmiły rozpoczęcie się jeszcze jednej walki w imię wolności, na naszej starej ziemi kresowej. Równocześnie z rozpoczęciem akcji zasadniczej zajmują stanowiska kompanie ubezpieczeniowe. Na akcję zasadniczą przewidziano 20 minut, a tymczasem minęło 35 minut i ogień na strażnicy przybierał na sile. Częste wybuchy pocisków moździerzy świadczyły, że walka nie jest łatwa. Ucho bez trudności odróżniało szybkie serie niemieckich MG od powolnego terkotania naszych, pochodzenia rosyjskiego, erkaemów Diechtiarowa. Od strony Szczuczyna nadeszła odsiecz, tym razem Niemcy nie dali się wciągnąć w zasadzkę, zatrzymali się na odległość 150 m i zajęli stanowiska. Sygnalizuję przybycie odsieczy rakietą. Kilka pocisków wystrzelonych z moździerzy zmusiło Niemców do odwrotu.

Walka pod bunkrami przyjęła obrót wręcz niekorzystny dla atakujących. W połowie drogi do bunkra silny ogień niemieckich ckm przygniótł partyzantów do ziemi. To tutaj zginęło najwięcej ludzi, a paru zostało rannych. Sytuacja wyglądała beznadziejnie.

Dalszy opis to relacja naocznego świadka walki, „Jelenia” Stanisława Szyszko.

„Czas upływał, a sytuacja stawała się dla nas coraz groźniejsza. Gorączkowo zacząłem się rozglądać za jakimś wklęśnięciem w otaczającym terenie i wówczas zauważyłem, że lewe skrzydło drugiego plutonu opustoszało, stopniowo przesuwając się w kierunku polnej drogi, biegnącej po wschodniej stronie „stutzpunktu”. Przy drodze tej rosły duże drzewa, dające razem z obniżonym położeniem drogi w stosunku do terenu – jakąś osłonę przed ogniem nieprzyjaciela… W nawale niemieckiego ognia zacząłem również przesuwać się bokiem w kierunku drogi, gdy nagle usłyszałem, z lewej strony wycie: „hurrra” i zobaczyłem biegnących naszych żołnierzy oraz lecące w górze granaty na stanowiska niemieckie rozlokowane za ścianą obronną z naszej strony budynku mieszkalnego. Wybuchy kilkunastu granatów zlały się w jeden potężny huk i odblask ognia! Akcję tę rozpoczął 3 pluton, który pod osłoną wysokiego już w tym czasie żyta, doszedł najbliżej… Ale gdy wyskoczył na otwarte pole, to i on wcisnął się w ziemię o rzut granatem od zasieków, pod ogniem nieprzyjaciela.

Po przeżytym kryzysie i dołączeniu tam por. „Okonia” oraz żołnierzy 2 plutonu nastąpiło na tym odcinku zrównoważenie w natężeniu ognia. Partyzancka broń maszynowa zaczęła bez przerwy bić w otwory strzelnicze umocnień niemieckich, umożliwiając kilku naszym żołnierzom doczołganie się bliżej pod zasieki, w celu przecięcia drutów nożycami.

Po rozcięciu drutów nastąpił w natarciu przełom. Na oczach zdumionych żołnierzy, zza rogu stodoły wybiegł jak szalony strz. „Pług” Bronek Pantel ze Szczuczyna i padając tuż przed bunkrem – celnym strzałem z karabinu trafił prosto w głowę niemieckiego cekaemistę. Za „Pługiem” inny żołnierz również podskoczył do bunkra i wyciągnął z jego otworu strzelniczego zwisający rkm Bergmann. W 50 minucie walka na strażnicy ucichła. Strażnica i sąsiednie zabudowania stały w ogniu. Łuna biła w niebo, zapach spalenizny i prochu drażnił nozdrza. W świetle pożaru gromada zakurzonych ludzi sprawnie ładowała na wozy zdobyty sprzęt. „Ponury” w swojej skórzanej kurtce z przewieszonym dużym mapnikiem przez ramię i z nieodłącznym pół-uśmiechem przyglądał się robocie.

Nagle z bunkra w kształcie grzyba padły dwie krótkie serie z pistoletu maszynowego, „Ponury” trzepnął rękami w powietrzu i jak rażony gromem padł na ziemię. „Jezus” – wrzasnął przeraźliwym głosem adiutant, por. „Mały”, i skoczył w kierunku „Ponurego”. Zanim przebiegł pół drogi, następna seria przeszyła powietrze. Tym razem por. „Mały”, z rozkrzyżowanymi rękami, padł twarzą na ziemię. Tuż przy „Ponurym” znalazł się doktor – i dostał postrzał w łopatkę. Trwało to tylko parę sekund. Dowódca drugiej kompanii, „Okoń”, szybko opanował sytuację, wskoczył pod grzybek i wrzucił granat przez otwór strzelniczy do środka. W bunkrze siedział niemiecki podoficer SS.

Tymczasem „Ponury” otworzył oczy i długo wpatrywał się w doktora „Jontka” pochylonego nad nim. „Słuchaj” – szepnął – „ja nie wyżyję…..Pożegnajcie ode mnie wojsko… Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie… Pożegnajcie Kresy… Przełożonym: …żem zginął jak Polak”. Chwila ciszy i znów z ogromnym wysiłkiem: „Niech „Ostoja” obejmie dowództwo”. Na ustach pokazały się małe krople krwi. Odetchnął głębiej, przymknął oczy i oddał ducha.”

Porucznik „Okoń” posłał natychmiast do mnie gońca z hiobową wieścią. Natychmiast przekazałem dowództwo por. „Kwaśnemu” i udałem się na miejsce akcji. Por. „Okoń” nie stracił głowy, zorganizował wozy ze słomą dla zabitych i rannych. Doktor „Jontek”, mimo postrzału, zajął się rannymi. Brat doktora również został ranny, miał przestrzelone płuco i, niestety, postrzał był nie do wyleczenia.

Pod osłoną nocy batalion oddalił się z pola walki, zabierając ze sobą 9 własnych zabitych i 11 rannych. 14 rannych Niemców żołnierze przenieśli do jednej z chat. Wiedzieliśmy, że po naszym odejściu do wsi wejdzie odsiecz niemiecka. Pozostałym dwom kompaniom dałem rakietami sygnał do wycofania się i odmarszu. Batalion marszem ubezpieczonym przeszedł bez przeszkód szosę Ostryna-Szczuczyn i znikł w lasach Talmontowszczyzny. Po przejściu paru kilometrów zatrzymał się na punkcie zbornym, pół godziny później nadeszła druga kompania i tuż za nią trzecia. Natychmiast maszerowaliśmy dalej w zmienionym szyku, druga kompania na przodzie, a trzecia w straży tylnej. Z tyłu pozostały dogasające zgliszcza strażnicy, kryjące pod popiołami 36 zabitych SS-manów. Pierwszym moim zadaniem było sprawne i szybkie odskoczenie z pola walki, wyprowadzenie batalionu na względnie bezpieczny teren. O świcie weszliśmy do Naumowców, łącząc się z naszym odwodem. Po upływie następnej nocy batalion znalazł się na drugim końcu powiatu, w rejonie Wawiórki.

Pogrzeb por. cc Jana Piwnika „Ponurego” 17 czerwca 1944 roku. Idą od prawej: cc kpt. Stanisław Sędziak „Warta”, ppłk Prawdzic-Szlaski „Borsuk”, por. Bojomir Tworzyański „Ostoja”, cc por. Jan Woźniak „Kwaśny”

Wieść o śmierci „Ponurego” rozeszła się po okolicy lotem błyskawicy. Dopiero wtedy przekonałem się, jak Jaś „Ponury” w czasie swego krótkiego pobytu na Kresach umiał zaskarbić sobie serca miejscowej ludności. Ludzie po wsiach płakali jak po stracie kogoś najbliższego. Pamiętam, jak w czasie przemarszu z Naumowców do Dajnowa, po północy, w jednej z przydrożnych wiosek, podchodzi do mnie stara babina i mówi, a głos jej drży od wewnętrznego łkania: „Panok mileńki, nie masz naszego dobrodzieja – panok pozwól, niech choć ostatni raz przy świetle księżyca spojrzę na jego twarz.” Tyle było szczerości i rozpaczy w jej głosie, że mnie samego coś ścisnęło za gardło i wycisnęło łzy z oczu.

Cmentarz poległych w walce z Niemcami partyzantów Ziemi Nowogrodzkiej w Wawiórce koło Wasiliszek. Mogiła „Ponurego” pośrodku z wysokim krzyżem

17 czerwca 1944r. do wsi zaczęli napływać ludzie. Kto im powiedział, skąd wiedzieli, że właśnie tego dnia ma się odbyć w Wawiórce pogrzeb poległych, nie wiem. Miejscowy proboszcz zgodził się bez najmniejszego wahania odprawić nabożeństwo w kościele i odprowadzić zwłoki poległych na cmentarz. W godzinach porannych przybył Komendant Okręgu ze sztabem i delegacje sąsiednich batalionów. Wawiórka zapełniła się ludnością, przybyli nawet ludzie z dalszych obszarów Kresów północno-wschodnich, wszyscy ubrani odświętnie. Pogoda była piękna. O godzinie 1500 ruszył długi, prawie dwukilometrowy, kondukt pogrzebowy w kierunku Wawiórki. Dziewięć wózków chłopskich przybranych zielenią i barwnymi samodziałami, na nich trumny poległych. Pierwsza – furmanka „Ponurego”, przybrana flagą narodową i szeroką wstęgą Krzyża Kawalerskiego Virtuti Militari. Za trumną, z zapuchniętymi oczami „Kaczorek” prowadził konia przykrytego czernią. W kondukcie pogrzebowym Komendant Okręgu, ppłk „Prawdzic”, po jego lewej stronie szef sztabu Okręgu, kpt. „Warta”, a po prawej por. „Ostoja”. Przed konduktem pogrzebowym małe dziewczęta ubrane na biało, z koszyczkami w rękach, sypały kwiaty na ziemię przed wózkami z trumnami poległych. Przed dziewczętami długi sznur młodzieży wiejskiej niósł wieńce, a na samym przodzie dwa plutony straży honorowej. Reszta batalionu była na ubezpieczeniach.

Przed wejściem do osady czekał na kondukt pogrzebowy miejscowy proboszcz przybrany w szaty liturgiczne i z żałobnym śpiewem wprowadził zwłoki poległych do kościoła. Ustawiono trumny na samodziałowych kilimach i rozpoczęły się egzekwie. Zrobiło się szaro, gdy kondukt ruszył dalej. W lesie, półtora kilometra od osady był cmentarz, obok osobne miejsce – cmentarz partyzantów. Z dala było widać mogiły poległych we wcześniejszych akcjach. Zapadł zmrok, po obydwóch stronach wozów z poległymi zapaliły się łuczywa i ich świetle kondukt wkroczył na cmentarz. Groby były już przygotowane. Przybył z opóźnieniem mjr „Kotwicz” – płakał.

Nad grobem został odczytany specjalny rozkaz Komendanta Okręgu. Spuszczono trumny do grobów. Komendant Okręgu rzucił pierwszą grudkę ziemi i jednocześnie potrójna salwa honorowa targnęła powietrzem. Ogólne łkanie. Cicho, bezszelestnie ludzie zaczęli opuszczać cmentarz, a 7 batalion partyzancki 77 pp AK Ziemi Nowogródzkiej odmaszerował, z głębokim smutkiem w sercach żołnierzy, w drogę po wolność, a niejeden po śmierć.

Pogrzeb „Ponurego” i poległych z nim jego towarzyszy broni w dniu 17 czerwca 1944r. stał się prawdziwą manifestacją ducha polskiego pod okupacją niemiecką, manifestacją wówczas największą, na jaką mogło się zdobyć gdziekolwiek w Polsce nasze społeczeństwo.

Znadniemna.pl za zeszytykombatanckie.pl

16 czerwca 1944 roku w walce z Niemcami pod wsią Jewłasze na Nowogródczyźnie zginął mjr Jan Piwnik ps. "Ponury". [caption id="attachment_23466" align="alignnone" width="480"] Jan Piwnik „Ponury”[/caption] Jan Piwnik urodził się 31 sierpnia 1912r. Był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Brał udział w kampanii wrześniowej.

Działania Związku Polaków na Białorusi i prezes organizacji Andżeliki Borys, skierowane na obronę interesów zamieszkującej Białoruś polskiej mniejszości narodowej w dziedzinie oświaty, zostały dostrzeżone przez organizację, wspierającą rozwój oświaty polskiej w skali globu – Kongres Oświaty Polonijnej.

Prezydium Kongresu Oświaty Polonijnej (KOP), zaniepokojone dyskryminacyjnymi względem mniejszości polskiej działaniami władz Białorusi postanowili przekazać Ambasadorowi Nadzwyczajnemu i Pełnomocnemu Republiki Białorusi w Rzeczypospolitej Polskiej Aleksandrowi Averyanovowi oficjalne stanowisko KOP wobec nieprzestrzegania przez Republikę Białoruś jej zobowiązań w zakresie zapewnienia mieszkającym na Białorusi Polakom możliwości do nauki języka ojczystego i w języku ojczystym.

Kopię wysłanego do pana Averyanova stanowiska Kongresu Oświaty Polonijnej, jego prezydent dr Jolanta Tatara, wysłała do szefowej Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys.

Prezes ZPB uprzejmie udostępniła redakcji Znadniemna.pl treść stanowiska KOP, które publikujemy poniżej:

 

Chicago, 7 czerwca 2017 r.

Szanowny Pan Aleksandr Averyanov
Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Republiki Białoruś w Rzeczypospolitej Polskiej

Polacy mieszkający na Białorusi zasługują na mecenat Republiki Białorusi na podstawie Umowy między Rządem Republiki Białorusi, a Rządem Rzeczypospolitej Polskiej o współpracy w dziedzinie kultury, nauki i oświaty, sporządzonej w Warszawie 27 listopada 1995 roku oraz na podstawie Porozumienia między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Białorusi o współpracy w dziedzinie edukacji z dnia 20 lipca 2016r.

Umowa zapewnia w Art. 13 osobom, należącym do polskiej mniejszości narodowej w Republice Białoruś i białoruskiej mniejszości narodowej w Rzeczypospolitej Polskiej warunki sprzyjające zachowaniu, rozwojowi i wyrażaniu ich tożsamości narodowej, etnicznej, kulturowej i językowej bez jakiejkolwiek dyskryminacji na warunkach pełnej równości wobec prawa. W Art.14 tejże umowy Każda z Umawiających się Stron stworzy na terytorium swego Państwa osobom wymienionym w Art. 13 warunki do nauczania języka ojczystego – zapewni zainteresowanym osobom na zasadzie dobrowolności dostęp do nauki języka ojczystego i nauki w języku ojczystym w przedszkolach, szkołach podstawowych i średnich.

Wydawać by się mogło, iż Umowa z 1995 roku jak i Porozumienie z 2016 roku powinny służyć jako punkt wyjścia do dalszego działania i współpracy, toteż Kongres Oświaty Polonijnej reprezentujący milionową Polonię na całym świecie wyraża swoje zaniepokojenie powstałą sytuacją. Dzieło formacji obywatela godnego tego miana w społeczeństwie wielokulturowym to właśnie misja szkół polskich, w centrum której stoi uczeń współuczestnik procesu edukacji. Wszelkie próby zatarcia u dzieci tożsamości ich pochodzenia i pochodzenia ich rodziców ma nieodwracalne skutki w psychice dziecka, a późniejszego obywatela.

Dzieci i młodzież mniejszości białoruskiej w Polsce mają w myśl Umowy z 1995 roku oraz Porozumienia z 2016 roku zapewnione warunki umożliwiające wzmocnienie poczucia tożsamości kulturowej i językowej uczniów należących do mniejszości białoruskiej od wieku przedszkolnego do wieku akademickiego na terenie Rzeczypospolitej Polskiej.

Występując w imieniu oświaty polonijnej z całego świata, oczekujemy przywrócenia dialogu w kwestiach oświatowych oraz powrotu do wzajemnych ustaleń, których podstawą jest respektowanie przez Rząd Republiki Białorusi fundamentalnych praw mniejszości t.j prawo do edukacji, własnych szkół i zajęć prowadzonych w języku ojczystym.

Z wyrazami szacunku,

Dr Jolanta Tatara, Prezydent Kongresu Oświaty Polonijnej, USA

Tomasz Karawajczyk, Wiceprezydent Kongresu Oświaty Polonijnej, Niemcy

Anna Dunajewska, Wiceprezydent Kongresu Oświaty Polonijnej, USA

Mirosław Szejbak, Wiceprezydent Kongresu Oświaty Polonijnej, Litwa

Iwona Malinowski, Sekretarz Kongresu Oświaty Polonijnej, Canada

Agnieszka Zając, Skarbnik Kongresu Oświaty Polonijnej, Irlandia Północna

Znadniemna.pl

Działania Związku Polaków na Białorusi i prezes organizacji Andżeliki Borys, skierowane na obronę interesów zamieszkującej Białoruś polskiej mniejszości narodowej w dziedzinie oświaty, zostały dostrzeżone przez organizację, wspierającą rozwój oświaty polskiej w skali globu – Kongres Oświaty Polonijnej. Prezydium Kongresu Oświaty Polonijnej (KOP), zaniepokojone dyskryminacyjnymi względem mniejszości

Jedenaście na dziewiętnaście zespołów i solistów, startujących w przeglądzie konkursowym III Międzynarodowego Festiwalu Poloneza w Polsce, który odbył się w miniony weekend w Warszawie, przybyło do Polski z Białorusi. Tak liczna reprezentacja Polaków z Białorusi na III Międzynarodowym Festiwalu Poloneza w Polsce sprawiła, że wydarzenie można by było nazwać festiwalem polsko-białoruskim.

Zdjęcie pamiątkowe uczestników Festiwalu przy Zamku Królewskim w Warszawie

Uroczyste otwarcie konkursu odbyło się w niedzielę, 11 czerwca, w Centralnej Bibliotece Rolniczej im. Michała Oczapowskiego przy Krakowskim Przedmieściu 66. W jury konkursu zasiedli: prezenterka TV, Kawaler Orderu Uśmiechu – Zofia Czernicka, krytyk teatralny i muzyczny z „Teatru dla Was” – Wojciech Giczkowski i redaktorzy: Jadwiga Trusz i Mirosław Perzyński.

W przeglądzie konkursowym, który odbył się w sali balowej przepięknego zabytkowego budynku biblioteki, w trzech kategoriach konkursowych: tanecznej, wokalnej i instrumentalnej – zaprezentowało się ogółem 150 artystów.

Przemarsz uczestników Festiwalu ulicami Starego Miasta w Warszawie

Przy pomniku Zygmunta III Wazy na Placu Zamkowym

Wszyscy oni w ogłoszonej przez organizatorów przerwie, w oczekiwaniu na werdykt jurorów, barwnym korowodem udali się na ulice warszawskiej Starówki. Po zwiedzeniu Starego Miasta uczestnicy konkursu wrócili do Centralnej Biblioteki Rolniczej, gdzie w sali balowej odbył się koncert laureatów, podczas którego do wspólnej zabawy zaprosił wszystkich Zespół Tańca Historycznego „Chorea Antiqua”, będący wraz z Fundacją Przyjaźni Ludzi i Zwierząt „Cze-Ne-Ka” głównym organizatorem Festiwalu.

Tańczą współorganizatorzy Festiwalu – Zespół Tańca Historycznego „Chorea Antiqua”

W tym roku Grand Prix Festiwalu przypadło konkursantom, startującym w najbardziej widowiskowej kategorii – zespołów tanecznych. Zdobywcą Grand Prix został Zespół Taneczny „Takt” z Ciechanowca. Przygotował on atrakcyjną wersję poloneza, w której chłopcy wystąpili w mundurach wojskowych, a dziewczęta w pięknych sukienkach w stylu empire.

Zespół Taneczny „Takt” z Ciechanowca – zdobywca Grand Prix Festiwalu

I miejsce w tej kategorii jurorzy przyznali Polskiemu Zespołowi Pieśni i Tańca „Chabry”, założonemu przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Grodnie.

Śpiewa chór „Polonez” z Mińska

Artyści z Białorusi biorą udział w Międzynarodowym Festiwalu Poloneza w Polsce poczynając od jego pierwszej edycji. W tym roku Polacy z Białorusi wystartowali we wszystkich kategoriach konkursowych, zdobywając premiowane miejsca i zostając laureatami Festiwalu. Tak oto I miejsce w kategorii zespołów wokalnych jurorzy oddali działającemu przy Oddziale Związku Polaków na Białorusi w Mińsku chórowi „Polonez”, a jego kierowniczce Natalii Krywoszejewej przyznano wyróżnienie za wzorcowe przygotowanie chóru „Polonez” oraz afiliowanych z nim zespołów i artystów do udziału w Festiwalu. Drugi w kategorii zespołów wokalnych okazał się chór „Credo” ze Słonimia. Miejsce III w tej kategorii konkursowej przypadło także artystom z Białorusi.Podzieliły je między sobą: zespół wokalny „Prawdziwi Mężczyźni”, powstały z męskiej sekcji śpiewaków w chórze „Polonez” oraz zespół „Bravo” z Lidy.

Natalia Krywoszejewa, kierowniczka chóru „Polonez”, odbiera Dyplom za zajęcie I miejsca w kategorii zespołów wokalnych

Natalia Krywoszejewa odbiera Dyplom z wyróżnieniem za wzorcowe przygotowanie chóru „Polonez” oraz afiliowanych z nim zespołów i artystów do udziału w Festiwalu

Wśród nagrodzonych i wyróżnionych przez jury Festiwalu artystów z Białorusi znaleźli się także między innymi: pianista z Mińska Dymitr Wasilenko, skrzypaczka z Teatru Opery i Baletu w Mińsku Nadzieja Sienkiewicz, Młodzieżowy Zespół Taneczny „Harmonia” z Lidy, zespół „Niegrzeczne Łyżeczki” z Mińska oraz zespół „Śpiewające Gitary” z Lidy.

Gra laureat Festiwalu – pianista z Mińska Dymitr Wasilenko

Gra laureatka Festiwalu – skrzypaczka z Teatru Opery i Baletu w Mińsku Nadzieja Sienkiewicz

Członkini zespołu z Mińska „Niegrzeczne Łyżeczki” – laureatki w kategorii zespołów instrumentalnych

Reprezentacja uczestniczących w Festiwalu artystów, należących do Oddziału ZPB w Mińsku

„III Międzynarodowy Festiwal Poloneza w Polsce to fascynująca i niezwykła podróż utrwalająca historię tego tańca” – napisał w recenzji Festiwalu na witrynie internetowej „Teatru dla was” członek festiwalowego jury Wojciech Giczkowski. Według eksperta „klasyczny polonez odcisnął piętno na współczesnych formach tego tańca i inspirował choreografów w polskim filmie”. Wojciech Giczkowski zwraca uwagę na zainteresowanie polonezem wśród młodych ludzi. Jest ono jego zdaniem zupełnie naturalne, „gdyż wiąże się z osobistym przeżyciami z okresu matury”.

Honorowy patronat nad III Festiwalem objął Burmistrz Dzielnicy Śródmieście, Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Republiki Białorusi w Rzeczypospolitej Polskiej Aleksandr Averyanov, Centrum Kulturalne Białorusi w Warszawie oraz Wioletta Kulpa – radna Rady Miasta Płocka, przewodnicząca Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości w Radzie Miasta Płocka.

Ludmiła Burlewicz z Warszawy, zdjęcia autorki i Aleksandra Wasilenki

Jedenaście na dziewiętnaście zespołów i solistów, startujących w przeglądzie konkursowym III Międzynarodowego Festiwalu Poloneza w Polsce, który odbył się w miniony weekend w Warszawie, przybyło do Polski z Białorusi. Tak liczna reprezentacja Polaków z Białorusi na III Międzynarodowym Festiwalu Poloneza w Polsce sprawiła, że wydarzenie

Piąta, jubileuszowa edycja Festiwalu Piosenki Dziecięcej „Kolorowe Nutki” odbyła się w niedzielę, 11 czerwca, w Grodnie.

Najważniejszy konkurs wokalny, organizowany przez Związek Polaków na Białorusi dla dzieci i młodzieży szkolnej, zgromadził w tym roku 28 uczestników, którzy wystartowali w czterech kategoriach: „dzieci od 6 do 10 lat”, „dzieci od lat 11 do 13”, „młodzież od lat 14 do 16” oraz w kategorii „duety, tria, grupy wokalne”.

Renata Dziemiańczuk, wiceprezes ds. Kultury ZPB i Andżelika Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi

Jury festiwalowego konkursu w składzie: Weronika Doroszkiewicz, Julia Nowogrodzka i Danuta Karpowicz – miało niełatwe zadanie, gdyż poziom uczestników okazał się niezwykle wyrównany. Z uwagi na to, że na Festiwalu „Kolorowe Nutki” do udziału w przeglądzie konkursowym dopuszczane są tylko piosenki, śpiewane w języku polskim, jury konkursu musiało oceniać nie tylko zdolności wokalne uczestników, lecz także poprawność polskiej wymowy i rozumienie śpiewanego tekstu.

Jury Konkursu: Weronika Doroszkiewicz, Julia Nowogrodzka i Danuta Karpowicz

– W przypadku złej wymowy, wskazującej na to, że konkursant nauczył się tekstu piosenki wyłącznie ze słuchu, i wykonuje ją, nie rozumiejąc znaczenia śpiewanych słów, jury miało obniżyć ocenę dla takiego uczestnika, nawet jeśli pod względem wokalnym jego występ był bez zarzutu – opowiedziała nam o wytycznych otrzymanych przez członków jury organizator konkursu, wiceprezes ZPB ds. Kultury Renata Dziemiańczuk.

Należy powiedzieć, że spektrum gatunkowe, prezentowanych podczas konkursu piosenek w języku polskim okazało się niezwykle różnorodne. Publiczność miała okazję posłuchać utworów, wykonywanych w stylach: soul, blues, rock, hip hop, disco polo i innych.

Na tle prezentowanych przez większość wykonawców rozrywkowych piosenek niezwykle mocnym akcentem stał się występ Mileny Kuźmy z Lidy, która zaśpiewała piosenkę „Dziewczyna z granatem”, będącą oficjalną piosenką 7 sezonu serialu „Czas Honoru” o Powstaniu Warszawskim.

Milena Kuźma z Lidy

Patriotyczny klucz, zastosowany przy wyborze utworu oraz charakteryzacja wykonawczyni, przypominająca postać bohaterki serialu o Powstaniu Warszawskim, nie wystarczyły Milenie Kuźmie do zostania laureatką w najstarszej – młodzieżowej (14-16 lat) – kategorii wiekowej.

Inna Trojan z Szydłowic – II miejsce

W tej kategorii jury musiało zresztą zrezygnować z przyznania I miejsca, oddając II nagrodę Innie Trojan z Szydłowic, która zaśpiewała piosenki „Poza mną» (słowa i muzyka Marty Bijan) i „Między nocą a dniem” (słowa Aldony Dąbrowskiej, muzyka Sławomira Sokołowskiego), a miejsce III Arinie Klusznikowej z Grodna, która wykonała piosenki „Zapamiętaj” (słowa Dominiki Gawędy i Kasi Popowskiej, muzyka Pawła Rurak-Sokala) oraz „Moknie w deszczu diabeł” (słowa Wojciecha Młynarskiego, muzyka Janusza Komana).

Arina Klusznikowa z Grodna – III miejsce

Violetta Sobierańska, konsul RP w Grodnie i Andżelika Borys, prezes ZPB

W kategorii dzieci od lat 10 do 13 obsadzone zostały wszystkie trzy premiowane miejsca.

Władysław Taboła i Arina Taboła

Arina Taboła z Lidy – I miejsce

Zwyciężczyni w tej kategorii została dwunastoletnia Arina Taboła z Lidy, której akompaniował na gitarze jej starszy brat Władysław Taboła. Arina zaśpiewała w konkursie piosenki „Dlaczego nie ma cię” (słowa i muzyka Verba & Sylwia Przybysz) oraz „Pamiętaj” (słowa Liliany Barańskiej, muzyka Roberta Wiórkiewicza).

Uljana Sielicka z Mińska – II miejsce

Kompozytor z Mińska Helena Abramowicz kibicuje swoim wychowankom

II miejsce w kategorii wiekowej 10 – 13 lat przypadło Uljanie Sielickiej z Mińska, która zaśpiewała piosenki, skomponowane przez jej muzycznego pedagoga Helenę Abramowicz do wierszy „Deszcz” i „Dziwy w szkole” polskiej poetki dla dzieci Anny Rudawcowej, mieszkającej przed wybuchem wojny w Grodnie, a po okupacji sowieckiej i aresztowaniu męża zesłanej z dwójką dzieci do łagrów stalinowskich.

Maria Smykowicz z Mińska – III miejsce

Solistce z Mińska Marii Smykowicz, także będącej wychowanką kompozytorki Heleny Abramowicz, komponującej muzykę do wierszy Anny Rudawcowej, przypadło III miejsce w tej kategorii. Maria zaśpiewała piosenki na wiersze „Jak się lalki bawiły” oraz „Dzień dziecka”.

Niełatwo było jurorom podczas oceniania konkursantów z najmłodszej kategorii – dzieciaków w wieku od 6 do 10 lat.

W tej kategorii wystartowało sześciu wykonawców między innymi z Lidy, Baranowicz, Mińska i Oszmiany.

Miron Niewiero z Mińska – I miejsce

Dyplomem za zajęcie I miejsca wśród najmłodszych jurorzy postanowili wyróżnić kolejnego wychowanka kompozytorki Heleny Abramowicz – ośmioletniego solistę Mirona Niewiero z Mińska, który zaśpiewał w konkursie dwie piosenki autorstwa swojej wychowawczyni „Mój samolot” (słowa Anny Rudawcowej) oraz „Dziękuję mamo”, do której nie tylko muzykę, lecz także tekst ułożyła Helena Abramowicz.

Renata Dziemiańczuk, wiceprezes ds. Kultury ZPB wręcza dyplom i nagrodę za zajęcie II miejsca Wiktorii Łazarczyk z Oszmiany

II miejsce w tej kategorii zostało przyznane dziesięcioletniej Wiktorii Łazarczyk z Oszmiany za wykonanie piosenek „Zostań moją przyjaciółką” (słowa Darii Druzgały, muzyka Qndel) oraz „Mucha w mucholocie” (słowa i muzyka Aidy Kosojan-Przybysz).

Ze względu na niezwykle wyrównany poziom reszty wykonawców w tej kategorii konkursowej jurorzy postanowili nie przyznawać w niej III miejsca.

Duet z Oszmiany Jana Osmolska i Daniel Jagiełło – I miejsce

W najbardziej widowiskowej kategorii konkursowej „duety, tria, grupy wokalne” I miejsce przyznano duetowi z Oszmiany Janie Osmolskiej i Danielowi Jagielle, którzy pod akompaniament swoich pedagogów muzycznych zaśpiewali piosenki „Zacznij od Bacha” i „Nauczmy się żyć obok siebie” do których muzykę, na słowa Janusza Terakowskiego, skomponował śp. Zbigniew Wodecki, pamięci którego artyści z Oszmiany zadedykowali swój występ.

Trio z Mińska: Uljana Sielicka, Miron Niewiero i Maria Smykowicz – II miejsce

II miejsce wśród miłośników zespołowego śpiewania zdobyło trio wychowanków kompozytor Heleny Abramowicz z Mińska w składzie: Miron Niewiero, Maria Smykowicz oraz Uljana Sielicka. Wszyscy trzej uczestnicy tria wcześniej zostali laureatami „Kolorowych Nutek 2017” jako soliści w swoich kategoriach wiekowych. Wspólnie zaś laureaci wykonali dwie piosenki skomponowane przez ich muzyczną nauczycielkę „Choinka” ( słowa Juliana Tuwima) oraz „Trzmiel” (słowa Anny Rudawcowej).

Grupa wokalna „Ziarenko” z Radunia – III miejsce

Ostatnie premiowane III miejsce wśród zespołów zajęła dziewczęca grupa wokalna „Ziarenko” z Radunia. Dziewczyny zaśpiewały piosenki „Zbudź się” (słowa: Jadwigi Has, muzyka Jerzego Jarosława Dobrzyńskiego) oraz „Europa – wspólny ląd” (słowa i muzyka Rolf Zuckowski, tłum. z angielskiego – Zbigniew Skorupiński).

Wiktoria Miać z Baranowicz

Małgorzata Anacko i Andrzej Lebiecki z Lidy

Jury konkursu Festiwalu „Kolorowe Nutki 2017” nie ograniczyło się do rozdania miejsc w czterech kategoriach konkursowych i postanowiło dodatkowo wyróżnić trzy występy: ośmioletniej Wiktorii Miać z Baranowicz, duetu z Lidy w składzie: Małgorzata Anacko i Andrzej Lebiecki oraz grupy wokalnej z Lidy występującej pod nazwą „Młode Pokolenie”.

Grupa wokalna „Młode pokolenie” z Lidy

Grupa wokalna „Młode pokolenie” z Lidy

Po rozdaniu dyplomów i nagród do uczestników festiwalu i publiczności zwróciła się prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys.

Dziękując artystom i ich wychowawcom za piękne przedstawienie muzyczne prezes ZPB prosiła, aby młodzi ludzie nie ustawali w doskonaleniu znajomości języka polskiego, gdyż umiejętność rozmawiania i czytania po polsku otwiera dla dzieci i młodzieży nie tylko dodatkowe możliwości samorealizacji artystycznej, lecz także daje szanse na wymarzone studia w Polsce, a także poszerza zakres możliwości samorealizacji zawodowej w dorosłym życiu.

Chórek z Lidy

Aleksandra Mickiewicz z Grodna

Duet z Baranowicz: Antoni Apolonik i Jan Karluk

Anna Starowojtowa z Baranowicz

Grażyna Dmuchowska z Wołkowyska

Weronika Matwiejewa i Inna Trojan, duet z Szydłowic

Michał Bancewicz z Lidy

Mirosław Jeleniewicz z Baranowicz

Polina Kłunejko z Wołkowyska

Weronika Matwiejewa z Szydłowiec

Wioletta Piuta z Lidy

Milena Pilewicz z Lidy

Wokalny zespół Polskiej Szkoły Społecznej im. Tadeusza Rejtana w Baranowiczach

Zespół wokalny „Wesołe dzwoneczki” z Wilejki

Znadniemna.pl

Piąta, jubileuszowa edycja Festiwalu Piosenki Dziecięcej „Kolorowe Nutki” odbyła się w niedzielę, 11 czerwca, w Grodnie. Najważniejszy konkurs wokalny, organizowany przez Związek Polaków na Białorusi dla dzieci i młodzieży szkolnej, zgromadził w tym roku 28 uczestników, którzy wystartowali w czterech kategoriach: „dzieci od 6 do 10

Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego informuje o wznowieniu naboru na rok akademicki 2017/18, a tym samym przywróceniu możliwości korzystania ze stypendium w ramach „Programu Stypendialnego Rządu RP im. Konstantego Kalinowskiego”. Jest on przeznaczony dla obywateli Białorusi, spełniających wymagania opisane w załączniku.

Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego prosi o kontakt osoby, które potrzebują takiego wsparcia na adres [email protected]

Dokumenty kandydatów powinny trafić do Biura Programu:

• bezpośrednio na adres mailowy

• poprzez placówki dyplomatyczne RP na Białorusi

• poprzez biuro Komitetu Obrony Represjonowanych „Solidarność” w Mińsku.

Program Stypendialny im. Konstantego Kalinowskiego jest największym w Europie programem pomocowym dla młodych Białorusinów nie mogących studiować na Białorusi ze względu na swoje polityczne poglądy.

19 marca 2006 roku wybory na Białorusi doprowadziły do masowych protestów, których konsekwencją były masowe areszty i represje wobec działaczy opozycyjnych, w tym studentów.

Program im. Kalinowskiego powstał dzięki szybkiej reakcji rządu Prawa i Sprawiedliwości, oraz władz polskich uczelni wyższych. 30 marca 2006 roku ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz i Aleksander Milinkiewicz, przedstawiciel Bloku Zjednoczonych Sił Demokratycznych na Białorusi oraz Rektorzy Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich (KRUP) i Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) podpisali list intencyjny na Uniwersytecie Warszawskim.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego informuje o wznowieniu naboru na rok akademicki 2017/18, a tym samym przywróceniu możliwości korzystania ze stypendium w ramach "Programu Stypendialnego Rządu RP im. Konstantego Kalinowskiego". Jest on przeznaczony dla obywateli Białorusi, spełniających wymagania opisane w załączniku. Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego

– Ludzie często mnie pytają, jak wyglądało u nas życie, kiedy tu Polska była. Dobrze czy źle nam było? A ja im mówię: sami oceńcie, ja wam tylko opowiem jak było; – mówi 87 – letni Władimir Józefowicz, który urodził się w tzw. Zachodniej Białorusi, czyli na Kresach, przeżył okupację niemiecką, 26 lat służył w armii sowieckiej, a obecnie cieszy się zdrowiem na emeryturze.

– A było tak: mój ojciec miał 5 hektarów użytków rolnych. Za tę ziemię musiał płacić podatki, i to wszystko. Co chcesz z nią robić – rób, co chcesz uprawiać – uprawiaj, czy jabłonie czy grusze. I za każde drzewo nie musiałeś podatku odprowadzać – opowiada pan Władimier, z którym rozmawiał dziennikarz portalu realbrest.by.

„Moja żona mieszkała w obwodzie Mohylewskim, tam Polski nie było. Ale tam trzeba było za każde drzewo podatek zapłacić… Nieważne, daje drzewo owoce, czy nie. Raz zapytałem ją: „Ile w waszej wiosce było rowerów?” Wzrusza ramionami: „Może jeden, może dwa. Ha, jeden-dwa! U nas w każdym domu był rower. A wiecie czym w tamtych czasach był rower? Rower znaczył więcej niż samochód teraz.

– W czasach gdy Polska tu była, można było posiadać broń – nie tylko na polowania, ale pozwalano mieć pistolety, rewolwery. Był taki jeden we wsi, miał pistolet. Chyba nie został dość dobrze poinformowany, czy coś w tym rodzaju, w każdym razie gdy do jego ogrodu weszły świnie sąsiada i zaczęły tam ryć, ten wyciągnął broń i zaczął strzelać. Ktoś doniósł policji, że strzela i może zabić dziecko, czy przypadkowego człowieka. Więc wezwała go ta policja, i za niewłaściwe użycie broni odebrała mu ją. A do polowania broń można było mieć.

Kiedy była tu Polska, za podatki płaciło się pieniędzmi i wszystko. Można było siać co się tylko chciało, można było posiadać krowy – ile się tylko chciało, i nie musiałeś płacić podatku od każdej krowy, nie trzeba było mleka oddawać, czy jajek. Niczego nie trzeba było oddawać. Jedyną rzeczą, jakiej żądali Polacy, to sześć dni pracy przy budowie i naprawie dróg w ciągu roku. I to wszystko. Ile chciałeś jabłoni czy grusz sadzić – mogłeś sadzić. Sami sobie teraz odpowiedzcie, dobrze czy źle było za Polski.

Pan Władimir opowiada o skutkach propagandy sowieckiej, która za pośrednictwem radia docierała do odbiorców po drugiej stronie granicy. Towarzysze z Kremla już 80 lat temu wiedzieli, do czego służą media;

– Gdy zaczynam o tym wszystkim mówić, ci którzy mnie słuchają, odpowiadają: „Ooo, to mieliście tu raj na ziemi”. A ja im na to; A myśmy tu myśleli, że to nam jest źle, a wy macie lepiej. A dlaczego? Bo jak się włączyło radio Moskwy, to tam śpiewali – „miałoby się skrzydła, poleciałoby się…”.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

– Ludzie często mnie pytają, jak wyglądało u nas życie, kiedy tu Polska była. Dobrze czy źle nam było? A ja im mówię: sami oceńcie, ja wam tylko opowiem jak było; – mówi 87 – letni Władimir Józefowicz, który urodził się w tzw. Zachodniej Białorusi,

Białoruska noblistka powiedziała, że jej słowa o możliwym scenariuszu wojny katolików na Białorusi należy traktować jedynie jako metaforę.

Swiatłana Aleksijewicz

W piątek, 9 czerwca, na antenie TV Dożdż Swietłana Aleksijewicz podkreśliła, że na Białorusi Rosja może rozpętać taką samą wojnę jak w Donbasie.

„Przekażcie na Białoruś czołgi i broń – tam katolicy zaczną zabijać prawosławnych, czy kogokolwiek” – powiedziała.

Jej słowa wywołały falę oburzenia w białoruskich sieciach społecznościowych. Zareagował nawet przywódca Kościoła katolickiego na Białorusi abp Tadeusz Kondrusiewicz.

„Z całą pewnością chcę podkreślić, że nawet nie można tego sobie wyobrazić na Białorusi, gdzie historycznie kształtują się dobre międzyreligijne i międzyetniczne relacje, które są naszym narodowym skarbem i dobrym przykładem dla całego świata.” – pokreślił duchowny w liście otwartym opublikowanym na portalu Catholic.by.

W odpowiedzi na krytykę, pisarka udzieliła wywiadu portalowi TUT.by i przypomniała sens swojego wywiadu.

„Gdy zadali mi pytanie o Ukrainę, powiedziałam, że Krym – to bez wątpienia przypadek okupacji, a jeżeli chodzi o Donbas, to wiadomo, że wojna ta została wywołana przez Putina. Taką wojnę można rozpalić w dowolnym miejscu. Można wysłać tam czołgi, parę samochodów z automatami. Jacyś idioci zawsze się znajdą. Można tak rozhuśtać też Białoruś. Powinnam powiedzieć, że na Ukrainie walczą nawet prawosławni z prawosławnymi. Nie chodziło o żadnych katolików, czy wojnę na Białorusi. Zdziwiłam się, że ktoś mógł to tak odczytać. To była metafora, nie [dosłownie] o tym, że katolicy będą walczyć z prawosławnymi” – wyjaśniła Aleksijewicz

Znadniemna.pl za belsat.eu

Białoruska noblistka powiedziała, że jej słowa o możliwym scenariuszu wojny katolików na Białorusi należy traktować jedynie jako metaforę. [caption id="attachment_23309" align="alignnone" width="480"] Swiatłana Aleksijewicz[/caption] W piątek, 9 czerwca, na antenie TV Dożdż Swietłana Aleksijewicz podkreśliła, że na Białorusi Rosja może rozpętać taką samą wojnę jak w Donbasie. „Przekażcie

Skip to content