HomeStandard Blog Whole Post (Page 37)

O śp. Alesiu Puszkinie wspominają jego znajomi i przyjaciele, których dzięki swojej aktywności artystycznej i otwarciu na innych ludzi, artysta miał sporo w rożnych krajach, również w Polsce.

Nad Wisłą wybitny białoruski patriota i malarz przyjaźnił się między innymi z rodziną polityka oraz działacza polskiej wspólnoty chrześcijańskiej Bogusława Rogalskiego, prezesa Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin i byłego posła do Parlamentu Europejskiego.

Rodzina Bogusława Rogalskiego z przyjacielem z Białorusi, pracującym nad kopią ikony Matki Bożej Gietrzwaldzkiej – śp. Alesiem Puszkinem, fot.: Facebook.com

Polityk, gdy dowiedział się o śmierci Alesia Puszkina, zamieścił na Facebooku wzruszające wspomnienie o zmarłym przyjacielu:

„W nocy z poniedziałku na wtorek w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł Przyjaciel mojej rodziny Aleś Puszkin, artysta, malarz, białoruski opozycjonista.

Przebywał w więzieniu w Grodnie, skazany przez reżim Łukaszenki za patriotyzm. Przyjeżdżał do Gietrzwałdu, miejsca Objawień NMP, gdzie malował obrazy i napisał kopię ikony Matki Bożej Gietrzwałdzkiej, która wisi w kaplicy w Pałacu Prezydenckim w Warszawie.

Skromny, wielkiej Wiary w Boga, kochający Maryję, patriota, wielki artysta, zaprzyjaźniliśmy się, na zdjęciu Aleś ze mną, moją żoną i córką w trakcie pisania ikony dla prezydenta…

Odszedł tak, jak odchodzili Niezłomni, jak Bohater miłujący wolność…

Śpij Przyjacielu, niech Ci się Twoja wolna Ojczyzna przyśni. Matko Boża Gietrzwałdzka miej Go w swej Matczynej opiece…”

Przy swoim wpisie Bogusław Rogalski zamieścił zdjęcia oraz filmik, na którym śp. Aleś Puzskin został uwieczniony podczas pracy nad kopią ikony Matki Bożej Gietrzwaldzkiej.

Oto to nagranie:

Znadniemna.pl za  Facebook.com 

O śp. Alesiu Puszkinie wspominają jego znajomi i przyjaciele, których dzięki swojej aktywności artystycznej i otwarciu na innych ludzi, artysta miał sporo w rożnych krajach, również w Polsce. Nad Wisłą wybitny białoruski patriota i malarz przyjaźnił się między innymi z rodziną polityka oraz działacza polskiej wspólnoty

Korespondentka PAP Justyna Prus dostała wydany przez KGB Białorusi zakaz wjazdu do tego kraju na okres pięciu lat. Dziennikarka pracowała na Białorusi od 2016 roku.

Dokument informujący o zakazie wjazdu na okres 5 lat wręczyły Justynie Prus białoruskie służby graniczne podczas podjętej przez nią próby wyjazdu na Białoruś. Dziennikarka pracowała jako współpracowniczka, a następnie korespondentka PAP na Białorusi od 2016 roku (z kilkumiesięczną przerwą po czasowym anulowaniu akredytacji na przełomie lat 2020 i 2021). Justyna Prus relacjonowała wydarzenia polityczne i społeczne w tym kraju, opisywała też działalność polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, informując między innymi o represjach wobec mieszkających na Białorusi Polaków.

Prus była na Białorusi w czasie masowych protestów wyborczych w 2020 roku, obserwowała też inspirowany przez władze w Mińsku kryzys migracyjny w 2021 roku.

Reporterka PAP przez cały okres swojej pracy na Białorusi regularnie przedłużała akredytację MSZ w Mińsku, której wymagają od zagranicznych dziennikarzy białoruskie przepisy.

W dokumentach przekazanych Prus nie wskazano konkretnej przyczyny odmowy wjazdu do kraju. Powołano się jedynie ogólnie na artykuł ustawy, regulujący przebywanie obywateli zagranicznych na Białorusi.

Jak informowaliśmy, 1 lipca białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka podpisał ustawę, umożliwiającą zakaz pracy na Białorusi mediów z krajów, które podjęły „nieprzyjazne działania” wobec mediów białoruskich, czyli mediów propagandowych, obsługujących panującą w kraju dyktaturę.

Organizacje dziennikarskie wskazują, że Białoruś jest jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc pracy dla dziennikarzy. Po masowych protestach z lat 2020-21 władze zlikwidowały białoruskie media niezależne, a większość niezależnych dziennikarzy wyemigrowała z kraju.

W aresztach i więzieniach pod różnymi zarzutami (niepłacenie podatków, organizacja protestów, ekstremizm) przebywa obecnie 35 białoruskich reporterów.

W przypadku mediów zagranicznych wymogiem do pracy na Białorusi jest posiadanie akredytacji MSZ Białorusi.

Znadniemna.pl na podstawie PAP, fot.: facebook.com/justyna.pruswojciechowska

Korespondentka PAP Justyna Prus dostała wydany przez KGB Białorusi zakaz wjazdu do tego kraju na okres pięciu lat. Dziennikarka pracowała na Białorusi od 2016 roku. Dokument informujący o zakazie wjazdu na okres 5 lat wręczyły Justynie Prus białoruskie służby graniczne podczas podjętej przez nią próby wyjazdu

W nocy z 10 na 11 lipca na wydziale intensywnej terapii jednego z grodzieńskich szpitali współpracujących z Więzieniem nr 1 w Grodnie zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach więzień polityczny reżimu Łukaszenki, znany białoruski artysta performer i malarz Aleś Puszkin.

O śmierci więźnia Łukaszenki poinformowała na facebooku jego żona Janina Demuch.

Wdowa po znanym białoruskim artyście nie podaje żadnych szczegółów związanych ze śmiercią 57-letniego mężczyzny. Tymczasem dziennikarzom z niezależnego białoruskiego portalu Mediazona.by udało się potwierdzić fakt śmierci więźnia politycznego w Więzieniu nr 1 Grodna, w którym Aleś Puszkin był przetrzymywany.

Aleś Puszkin to jeden z najbardziej zjawiskowych białoruskich artystów z okresu niepodległości Białorusi. Jest znany jako artysta, zdobiący wnętrza chrześcijańskich świątyń, zarówno prawosławnych, jak też katolickich.  W malarstwie olejnym zasłynął z cyklu portretów bohaterów białoruskiego odrodzenia narodowego. Za publiczną demonstrację podobizny jednego z nich, wojownika białoruskiego podziemia niepodległościowego z czasów II wojny światowej Jauhiena Żyhara, w marcu 2022 roku został skazany na pięć lat kolonii karnej za rzekomą „rehabilitację nazizmu”.

Publiczna demonstracja portretu Jauhiena Żyhara miała miejsce w grodzieńskim Centrum Życia Miejskiego, które prowadził znany dziennikarz Pawał Mażejka. Dzisiaj Mażejka wraz adwokatką Julią Jurgilewicz, (broniła m.in. Alesia Puszkina) jest  sądzony za „informowanie organizacji ekstremistycznych” o szczegółach działalności zawodowej adwokatki, między innymi – procesu sądowego Puszkina.

Zmarły malarz był też jednym z pierwszych białoruskich artystów, który odważył się na publiczną demonstrację niezgody z dyktatorską polityką Aleksandra Łukaszenki.  Najsłynniejszym aktem obywatelskiego sprzeciwu artysty był zrealizowany przez niego performance pt.  „Wózek gnoju dla Łukaszenki”. Akcja polegała na tym ,że artysta wysypał na dziedzińcu Administracji Prezydenta Republiki Białorusi  wózek z obornikiem.

Autorowi niniejszego tekstu poszczęściło się poznać osobiście śp. Alesia Puszkina.  Gościłem u niego w domu we wsi Bóbr, zbierając materiał do reportażu o tym, jak artysta namalował w miejscowej cerkwi fresk ze sceną Sądu Ostatecznego, w której jeden grzeszników, idących do piekła, do złudzenia przypomina Aleksandra Łukaszenkę.

Fragment fresku ze sceną Sądu Ostatecznego w cerkwi w Bobrze. W kolejce grzeszników, idących do piekła, widać mężczyznę, przypominającego białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę, fot.: facebook.com

Aleś Puszkin, wbrew opinii, że jako  białoruski nacjonalista, jest  nietolerancyjny wobec przedstawicieli innych narodowości, okazał się niezwykle otwartym i empatycznym człowiekiem.

Po tamtym spotkaniu przy każdej okazji przekazywaliśmy sobie nawzajem pozdrowienia, a kiedy redagowałem w podziemiu gazetę prześladowanego Związku Polaków na Białorusi „Głos znad Niemna na uchodźstwie”, artysta bez zastanowienia przesłał do publikacji  w zakazanej przez reżim gazecie słowa poparcia dla Polaków, prześladowanych przez reżim Łukaszenki.

Niech Dobry Bóg przyjmie śp. Alesia Puszkina do Swojego Królestwa!

 Andrzej Pisalnik/Znadniemna.pl, fot.: https://www.facebook.com/ales.pushkin

W nocy z 10 na 11 lipca na wydziale intensywnej terapii jednego z grodzieńskich szpitali współpracujących z Więzieniem nr 1 w Grodnie zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach więzień polityczny reżimu Łukaszenki, znany białoruski artysta performer i malarz Aleś Puszkin. O śmierci więźnia Łukaszenki poinformowała na facebooku jego

80 lat temu, 11 i 12 lipca 1943 roku, Ukraińska Powstańcza Armia dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców 150 miejscowości na Wołyniu. Była to kulminacja trwającej już od początku 1943 roku fali zbrodni na Polakach, w wyniku której  na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. osób.

Zbrodnia wołyńska jest jednym z najbardziej dramatycznych epizodów II wojny światowej. W przeciwieństwie do mordów dokonywanych przez okupantów niemieckich i sowieckich ludobójstwo na Wołyniu było często popełniane przez sąsiadów ofiar, których przodkowie przez wiele dziesięcioleci zamieszkiwali wraz z Polakami te same wsie i osady.

Rzeź wołyńska nie była jednak spontanicznym wybuchem nienawiści, lecz skutkiem długotrwałego oddziaływania ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, który za główny cel stawiał sobie stworzenie niepodległej, jednolitej etnicznie Ukrainy przez wymordowanie i wypędzenie Polaków oraz przedstawicieli innych narodowości. Plan ten próbowano realizować już we wrześniu 1939 roku, gdy na Ukrainie zachodniej  doszło do pierwszych mordów na Polakach i ataków na polskie dwory. Sowiecka okupacja Zachodniej Ukrainy, która nastąpiła po 17 września 1939 roku, powstrzymała realizację planów ukraińskich nacjonalistów.

Sprawcami rzezi wołyńskiej były Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) – frakcja Stepana Bandery – i podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia (UPA). Po niemieckiej agresji na ZSRR w czerwcu 1941 roku zwolennicy Stepana Bandery próbowali powołać rząd kolaborujący z Niemcami. Nowy okupant zachodniej Ukrainy zareagował na to aresztowaniem Bandery i jego najbliższych współpracowników. Zezwolono jedynie na tworzenie ukraińskich formacji pomocniczych, które w kolejnych dwóch latach brały udział w dokonywaniu zbrodni Holokaustu.

„Nacjonaliści ukraińscy byli świadkami Shoah (zagłady ludności żydowskiej – red.), w którym aktywnie uczestniczyła ukraińska policja pomocnicza, i zaczęli coraz mocniej wierzyć, że warunkiem zyskania wielkości jest gotowość do popełnienia masowych zbrodni” – zauważa historyk prof. Grzegorz Motyka, autor monografii „Wołyń ’43”.

W latach 1941-1942 na Wołyniu wymordowano 150-200 tys. Żydów. Z punktu widzenia ukraińskich nacjonalistów wyobrażalne stało się także wymordowanie ok. 350 tys. Polaków. Swoistą fikcją propagandową spreparowaną przez kierownictwo UPA było stworzenie wrażenia spontanicznego powstania ludowego przeciwko Polakom, sowieckiej partyzantce oraz Niemcom.

Klęski Niemiec na froncie wschodnim skłoniły OUN do przyspieszenia realizacji swoich planów. Na początku 1943 roku na Wołyniu powstała pierwsza sotnia UPA, a na czele całości sił ukraińskich na Wołyniu stanął Dmytro Kłaczkiwski „Kłym Sawur”.

Pierwszy masowy mord na ludności polskiej na Wołyniu został dokonany 9 lutego 1943 roku przez oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii, który w polskiej kolonii Parośla I zamordował 173 Polaków. Zbrodni dokonano w sposób wyjątkowo podstępny. Oddział Hryhorija Perehijniaka „Dowbeszki-Korobki” wszedł do Parośli, przedstawiając się jako oddział partyzantki sowieckiej. Mieszkańców przekonano, by położyli się na podłodze w swoich domach i pozwolili się związać. Dzięki temu mieliby uniknąć podejrzenia i zemsty Niemców za „dobrowolne” goszczenie partyzantów.

Wpływ na nasilenie się fali zbrodni miało porzucenie w marcu i kwietniu 1943 roku przez kilka tysięcy ukraińskich policjantów niemieckich formacji pomocniczych i przejście w szeregi UPA. Wielu z tych policjantów brało wcześniej udział w zagładzie Żydów.

Jednego z największych mordów ukraińscy nacjonaliści dokonali w nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 roku. Wówczas UPA spaliła osadę Janowa Dolina i zamordowała ok. 600 Polaków.

Szczególne nasilenie zbrodni nastąpiło w lipcu 1943 roku. Zamordowano wtedy 10-11 tys. Polaków.  Natpomiast 11 i 12 lipca tegoż roku UPA dokonała skoordynowanego ataku na Polaków w 150 miejscowościach w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim oraz łuckim. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach. Doszło do mordów w świątyniach, m.in. w Porycku (dziś Pawliwka) i Kisielinie. Około 50 kościołów katolickich na Wołyniu zostało spalonych i zburzonych. 16 lipca 1943 roku oddziały UPA we wsi i w majątku Pułhany (pow. Horochów) zamordowały ok. 120 Polaków, a w Kupowalcach (pow. Horochów) ok. 150 mieszkańców polskiego pochodzenia. Związanych Polaków zabito siekierami, nie oszczędzając kobiet i dzieci. Z rzezi ocalało zaledwie 12 rannych osób.

Zbrodnie na Polakach były niejednokrotnie dokonywane z niebywałym okrucieństwem, ludzi palono żywcem, wrzucano do studni, używano siekier i wideł, ofiary wymyślnie torturowano przed śmiercią, gwałcono kobiety. „Marzyłam, żeby umrzeć od kuli, a nie od siekiery. Pamiętam to dobrze, ojciec nas uczył – nie dajcie się złapać. Biegnijcie. Nie kłaść się, nie zatrzymywać. Kto się zatrzyma, będą go torturować” – wspominała Sabina Czapiga, siostra kosmonauty Mirosława Hermaszewskiego, cudownie ocalałego, jako dziecko, z rzezi wołyńskiej.

W latach 1943-1945 zbrodni na Polakach dokonano w 1865 miejscach na Wołyniu. Do największych masakr doszło w Woli Ostrowieckiej, gdzie zamordowano 628 Polaków, w kolonii Gaj – 600, w Ostrówkach – 521, Kołodnie – 516.

Ogólne szacunki dotyczące liczby zamordowanych Polaków na Wołyniu są bardzo rozbieżne. Pionierzy badań nad ludobójstwem wołyńskim Ewa i Władysław Siemaszkowie szacowali liczbę znanych z nazwiska ofiar na blisko 36 tys. oraz do 23 tys. ofiar, których okoliczności śmierci nie są znane. Podobną liczbę wymienia w swoich pracach prof. Grzegorz Motyka.

Liczba ofiar na terenach Galicji Wschodniej wynosi ok. 20 tys. Kilka tysięcy z nich zginęło na terenie dzisiejszej Polski, na zachód od granicy ustanowionej w 1944 r. Jak zauważa m.in. Timothy Snyder, terror UPA dotknął także przedstawicieli innych narodowości, m.in. Żydów, Czechów, Rosjan, Ormian i samych Ukraińców, którzy zdobyli się na sprzeciw wobec terroru lub ratowali Polaków. Wydana przez IPN „Kresowa Księga Sprawiedliwych”, w opracowaniu Romualda Niedzielki, podaje, że Ukraińcy uratowali 2527 Polaków. Za tę pomoc 384 z nich zapłaciło życiem.

Terror UPA spowodował, że setki tysięcy Polaków opuściły swoje domy, uciekając do miast kontrolowanych przez Niemców. Zbrodnia wołyńska spowodowała polski odwet, w którego wyniku zginęło 10-12 tys. Ukraińców, w tym 3-5 tys. na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.

Państwowe obchody 80. rocznicy rzezi wołyńskiej

Przedstawiciele rządu i parlamentu, w tym m.in. premier Mateusz Morawiecki, szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska, minister kultury Piotr Gliński, złożyli we wtorek, 11 lipca 2023 roku, kwiaty na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza, w ramach obchodów Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.

„Krwawa niedziela” 11 lipca 1943 roku jest uważana za szczytowy moment ludobójstwa dokonywanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1945.

W wyniku ludobójczych działań na Wołyniu zginęło ok. 100 tysięcy Polaków.

Bezpośrednią odpowiedzialność za wydanie zbrodniczego rozkazu  o masowym mordzie na Polakach ponosi główny dowódca UPA Roman Szuchewycz.

 Znadniemna.pl za Dzieje.pl, PAP, fot.: Gov.pl

80 lat temu, 11 i 12 lipca 1943 roku, Ukraińska Powstańcza Armia dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców 150 miejscowości na Wołyniu. Była to kulminacja trwającej już od początku 1943 roku fali zbrodni na Polakach, w wyniku której  na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło

Na dzisiaj, 8 lipca 2023 roku, przypada 115 rocznica śmierci urodzonego w Mińsku Litewskim  wybitnego polskiego działacza oświatowego przełomu XIX i XX stuleci – Konrada Prószyńskiego, posługującego się pseudonimem Kazimierz Promyk. 15 lat temu, w 100. rocznicę śmierci naszego wybitnego krajana, jego wnuk Mieczysław Prószyński uruchomił stronę internetową  konradproszynski.pl, poświęconą znamienitemu dziadkowi.

Pragnąć upamiętnić wybitnego Polaka z Kresów i popularyzować jego spuściznę, zamieszczamy poniżej krótki rys biograficzny Konrada Prószyńskiego i zachęcamy Państwa do odwiedzania strony jego imienia stworzonej przez wdzięcznego potomka: KLIKNIJ, ABY PRZEJŚĆ NA KONRADPROSZYNSKI.PL.

Konrad Prószyński urodził się 19 lutego 1851 roku w Mińsku Litewskim, w zubożałej rodzinie szlacheckiej. Był synem Stanisława Antoniego Prószyńskiego i Pelagii z domu Kułak.

Ojciec naszego bohatera prowadził w Mińsku zakład fotograficzny. Był to jeden z pierwszych w Polsce zakładów, świadczących usługi w nowopowstałej i modnej branży (założony w 1839 roku).

Ojciec Konrada był także polskim działaczem patriotycznym, którego carskie władze wraz z małżonką i dziećmi zesłały do Tomska w zachodniej Syberii. W sformułowanym przeciwko ojcu oskarżeniu o działalność patriotyczną, znalazł się argument, że umieszczał on symbole narodowe Polski i Litwy na robionych przez siebie fotografiach rodzinnych.

Konrad Prószyński zawdzięczał zesłaniu znajomość ze Stanisławem Witkiewiczem, późniejszym historykiem sztuki i krytykiem literackim oraz synem Ignacego Witkiewicza, zesłanego do Tomska za udział w powstaniu styczniowym. Wraz ze Stanisławem Witkiewiczem nasz bohater w wieku 17 lat przedostał się do kraju i po kilkuletnich staraniach, w 1873 roku, uzyskał zwolnienie z zesłania także swoich rodziców oraz rodzeństwa.

Patriotyzm polski okazał się cechą dziedziczną Prószyńskich. W 1875 roku Konrad założył tajne Towarzystwo Oświaty Narodowej, mające na celu szerzenie oświaty wśród ludu. Jako działacz oświatowy Konrad Prószyński opracowywał elementarze do nauki języka polskiego. Był autorem m.in. pierwszego nowoczesnego elementarza (rok wydania – 1875) oraz wydanej w 1879 roku „Obrazkowej nauki czytania i pisania”. Praca ta w roku 1893 odniosła zwycięstwo na międzynarodowej wystawie Londyńskiego Towarzystwa Pedagogicznego.

Konrad Prószyński propagował nauczanie indywidualne metodą samokształcenia; położył też wielkie zasługi w upowszechnianiu czytelnictwa na wsi, wydając od 1881 roku tygodnik dla chłopów pt. „Gazeta Świąteczna”. Był zwolennikiem pracy organicznej i solidaryzmu narodowego. W 1878 roku nasz bohater założył w Warszawie Księgarnię Krajową, zajmującą się rozpowszechnianiem literatury popularnej oraz popularnonaukowej.

Za swoje osiągnięcia i zasługi na niwie szerzenia oświaty polskiej otrzymał tytuł członka honorowego Towarzystwa Szkoły Ludowej.

Był także członkiem Ligi Narodowej, tajnej polskiej organizacji politycznej, działającej na terenie wszystkich trzech zaborów.

Konrad Prószyński był dwukrotnie żonaty. Z pierwszego małżeństwa miał czworo dzieci, a w drugim związku urodziło ich się aż siedmioro.

Synem najmłodszego z synów Konrada Prószyńskiego był Marek Józef Prószyński, ojciec Mieczysława Prószyńskiego, ps. Bimon, człowieka o różnorodnych zdolnościach i zainteresowaniach. Podobnie jak jego wybitny dziadek Mieczysław Prózsyński ma zasługi i osiągnięcia jako wydawca. Jest też znanym i cenionym astrofizykiem, alpinistą, a nawet skoczkiem spadochronowym.

To właśnie wnukowi zawdzięczamy istnienie strony internetowej o urodzonym mińszczaninie Konradzie Prószyńskim (ps. Kazimierz Promyk), który zmarł 115 lat temu w Warszawie i został pochowany na cmentarzu Powązkowskim (kwatera T-1-15/16).

Znadniemna.pl na podstawie Wikipedia.pl oraz Konradproszynski.pl, na zdjęciu Konrad  Prószyński, ps. Kazimierz Promyk w 1875 roku, fot.: commons.wikimedia.org

Na dzisiaj, 8 lipca 2023 roku, przypada 115 rocznica śmierci urodzonego w Mińsku Litewskim  wybitnego polskiego działacza oświatowego przełomu XIX i XX stuleci – Konrada Prószyńskiego, posługującego się pseudonimem Kazimierz Promyk. 15 lat temu, w 100. rocznicę śmierci naszego wybitnego krajana, jego wnuk Mieczysław Prószyński

79 lat temu  w nocy z 6 na 7 lipca 1944 roku, oddziały Armii Krajowej okręgów wileńskiego i nowogródzkiego rozpoczęły operację Ostra Brama, która polegała na podjęciu walki o wyzwolenie Wilna spod niemieckiej okupacji. Kilkudniowe zmagania prowadzone wspólnie z Armią Czerwoną doprowadziły do oswobodzenia Wilna, w czym żołnierze Armii Krajowej mieli swój znaczący udział. 

Okręgi Wileński i Nowogródzki AK wystawiły do walki o Wilno ok. 10 tys. żołnierzy, wyłącznie piechoty i kawalerii. Całością operacji dowodził „Gen. Wilk”, ppłk Aleksander Krzyżanowski. Niemcy wprowadzili do walki, oprócz piechoty i artylerii w sile ok. 17 tys. żołnierzy, także broń pancerną i siły lotnicze.

Rozkaz o operacji „Ostra Brama” podpisał 26 czerwca ppłk Krzyżanowski. Dokument określał kierunki natarcia poszczególnych zgrupowań AK na niemieckie linie obronne. Polacy mieli zaatakować Wilno zanim dotrze tam Armia Czerwona.

13 lipca żołnierze AK o świcie wywiesili na Górze Zamkowej biało-czerwoną flagę, jednak po kilku godzinach żołnierze sowieccy zastąpili ją czerwonym sztandarem. Wraz z upływem dnia siły niemieckie kurczyły się. Najcięższe walki trwały w okolicach Góry Bouffałowej, w Ogrodzie Botanicznym i w rejonie więzienia na Łukiszkach. Gdy 13 lipca walka o Wilno dobiegła końca, Polacy w mieście (ponad połowa mieszkańców Wilna mówiła po polsku) przeżyli radosną chwilę wolności. Zdaniem historyków straty poszczególnych stron w operacji są trudne do oszacowania. Podaje się jednak, że Rosjanie, w ciągu kilku dni, stracili ok. 5 tys. osób, Niemcy – ok. 3-4 tys., a Polacy co najmniej 550 żołnierzy.

Bitwa o Wilno miała istotne znaczenie dla Polaków, Rosjan i Niemców. Polacy chcieli odzyskać jedno z najważniejszych miast dawnej Rzeczpospolitej; Rosjanie chcieli utrzymać zagarnięte miasto – w 1939 roku przekazali je Litwie, ale już rok później Litwa, wraz Łotwą i Estonią, weszła w skład ZSRR; dla Niemców Wileńszczyzna była ważnym ośrodkiem miejskim, leżącym w pobliżu Prus Wschodnich.

Historycy oceniają, że w starciach na Wileńszczyźnie Armia Krajowa dała dowód swojej obecności i determinacji, jednak z militarnego punktu widzenia operacja „Ostra Brama” okazała się działaniem nie w pełni udanym. Operacja „Ostra Brama” rozpadła się na kilka, nieskoordynowanych w czasie, odrębnych działań. Oddziały AK nie były militarnie tak silne jak regularne oddziały armii niemieckiej i sowieckiej – i dlatego starcie pomiędzy tymi dwiema rozstrzygnęło o ostatecznym rezultacie walki.

Dzień po wyzwoleniu miasta Sowieci zgodzili się na utworzenie z oddziałów AK Okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego samodzielnej jednostki. Miała ona, pod dowództwem polskim, wchodzić w skład 3. Frontu Białoruskiego. Armia Czerwona obiecała też Polakom zapewnić uzbrojenie, wyposażenie i wyżywienie. Wkrótce sztab 3. Frontu Białoruskiego zaprosił ppłk. Krzyżanowskiego na odprawę w Boguszach. Tam też strony miały uzgodnić szczegóły utworzenia z oddziałów AK nowej jednostki. Po przybyciu na miejsce „Wilk” został jednak aresztowany i uwięziony. Wkrótce podobnie postąpiono z innymi żołnierzami i oficerami AK – część z nich trafiła do więzień, a część na Syberię.

 Znadniemna.pl, na zdjęciu:  Wspólny patrol żołnierzy Armii Czerwonej i Armii Krajowej w Wilnie, w lipcu 1944 roku, źródło: Commons.wikimedia.org

79 lat temu  w nocy z 6 na 7 lipca 1944 roku, oddziały Armii Krajowej okręgów wileńskiego i nowogródzkiego rozpoczęły operację Ostra Brama, która polegała na podjęciu walki o wyzwolenie Wilna spod niemieckiej okupacji. Kilkudniowe zmagania prowadzone wspólnie z Armią Czerwoną doprowadziły do oswobodzenia Wilna,

O zniszczeniu przez członków Komunistycznej Partii Białorusi krzyża, upamiętniającego katolickiego duchownego, działacza białoruskiego odrodzenia narodowego z początku XX stulecia ks. Wincentego Godlewskiego, poinformowała znana popularyzatorka ruskiego mira z Grodna Olga Bondariewa.

Ruska działaczka obwiniła śp. księdza Godlewskiego, który zginął w obozie zagłady w Małym Trościeńcu z rąk niemieckich nazistów w wigilię Bożego Narodzenia 1942 roku,  o to, że miał kolaborować ze swoimi oprawcami. W swoim kanale na Telegramie Bondariewa podziękowała komunistom, którzy przyczynili się do zbezczeszczenia miejsca pamięci gratulując z imienia kilkunastu osobom, które popełniły akt świętokradztwa. Według Bondariewej w ten sposób przyczynili się oni do walki z „rehabilitacją nazizmu”.

Ksiądz Wincenty Godlewski  to urodzony w Suryczach koło Wołkowyska duchowny rzymskokatolicki narodowości białoruskiej, który jako jeden z pierwszych duchownych zaczął odprawiać nabożeństwa w języku białoruskim. Będąc białoruskim patriotą i działaczem odrodzeniowym  ks. Wincenty Godlewski pozostawił po sobie ślad jako białoruski wydawca, publicysta, dziennikarz i polityk narodowy, a także – historyk Kościoła.

Działalność księdza na rzecz białoruskiego odrodzenia nie podobała się władzom międzywojennej Polski. W latach 20. minionego stulecia duchowny był dwukrotnie aresztowany pod zarzutem prowadzenia  „agitacji rewolucyjnej” i skazany na dwa lata pozbawienia wolności. Podczas odbywania kary w  warszawskim więzieniu na Rakowieckiej ksiądz napisał jedyny w tamtych czasach podręcznik z historii wczesnego chrześcijaństwa w języku białoruskim. Po wyjściu z więzienia duchowny kontynuował działalność pisarsko-wydawniczą. Spod jego pióra wyszedł szereg publikacji o historii katolicyzmu. Ukazało się także tłumaczenie na język białoruski „Nowego Testamentu”.

Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej ks. Wincenty Godlewski założył białoruską organizację polityczną o charakterze chadeckim i narodowym o nazwie Białoruski Front Narodowy.

W czasach wojny białoruski duchowny był proboszczem kościoła pw. Św. Szymona i Heleny w Mińsku, a także jedynym  w okupowanej białoruskiej stolicy księdzem katolickim. Swoje stanowisko i status duchowny wykorzystywał do organizowania antynazistowskiego i probiałoruskiego ruchu oporu. Założył też siatkę białoruskojęzycznego nauczania, która działała nie tylko w stolicy, ale też w oddalonych od niej regionach kraju.

Ta działalność katolickiego księdza została zauważona przez niemiecką władzę okupacyjną i w Wigilię Bożego Narodzenia, 24 grudnia 1942 roku, katolicki proboszcz został aresztowany przez Gestapo i poddany torturom.  Zginął katolicki duchowny, będący wybitnym przedstawicielem białoruskiego odrodzenia narodowego XX stulecia w  prowadzonym przez niemieckich nazistów w podmińskiej miejscowości Mały Trościeniec obozie zagłady.

W 2008 roku na terenie byłego nazistowskiego obozu staraniami białoruskiego krajoznawcy Aleksandra Biełego, znanego naszym czytelnikom z publikacji na portalu Znadniemna.pl, został ustanowiony krzyż, upamiętniający śp. ks. Wincentego Godlewskiego.

Podczas porządkowania terenu byłego obozu zagłady krzyż został wyjęty i przekazany do kościoła pw. Trójcy Świętej na Złotej Górce  w Mińsku. W 2019 roku upamiętnienie  katolickiego księdza zostało poświęcone przez biskupa pomocniczego archidiecezji mińsko-mohylewskiej Jerzego Kosobuckiego.

Po zniszczeniu przez białoruskich komunistów poświęconego przez biskupa Kosobuckiego krzyża, adeptka ruskiego mira z Grodna Olga Bondariewa  w zjadliwej formie wypomniała katolickiemu  hierarsze fakt upamiętnienia ofiary niemieckiego nazizmu i zasugerowała, że działał wówczas na rzecz „rehabilitacji nazizmu”.

Znadniemna.pl na podstawie Telegram, Zerkalo.io, na zdjęciu: Krzyż upamiętniający ks. Wincentego Godlewskiego przed zniszczeniem przez białoruskich komunistów, fot.: Catholic.by

 

O zniszczeniu przez członków Komunistycznej Partii Białorusi krzyża, upamiętniającego katolickiego duchownego, działacza białoruskiego odrodzenia narodowego z początku XX stulecia ks. Wincentego Godlewskiego, poinformowała znana popularyzatorka ruskiego mira z Grodna Olga Bondariewa. Ruska działaczka obwiniła śp. księdza Godlewskiego, który zginął w obozie zagłady w Małym Trościeńcu z

Białoruscy obrońcy praw człowieka coraz częściej dowiadują się o problemach, jakie spotykają podczas przekroczenia białoruskiej granicy posiadaczy Kart Polaka.  Pod groźbą aresztu są oni zmuszani do podpisywania pisemnej rezygnacji z dokumentu, adresowanej  do polskiego konsula, bezpośrednio w trakcie odprawy granicznej.

Według Centrum  Obrony Praw Człowieka „Wiasna” znane są już dziesiątki przypadków zmuszania posiadaczy Kart Polaka do zrzeczenia się dokumentu, na podstawie którego otrzymali oni polską wizę.

Pogranicznicy  identyfikują posiadaczy Kart Polaka po widniejącym  na wizie wpisie o celu jej wydania. W przypadku wydawania wizy na podstawie Karty Polaka  w rubryczce „cel wydania” widnieje numer „24”.

Obywatel Białorusi, posiadający w paszporcie taką wizę, zostaje przez funkcjonariusza Straży Granicznej kierowany na rozmowę z obecnym w punkcie granicznym przedstawicielem KGB. Ten z kolei zaczyna przekonywać białoruskiego Polaka, aby ten dobrowolnie zrezygnował z dokumentu, który na Białorusi jest postrzegany,  nie jako „potwierdzenie przynależności do Narodu Polskiego”, lecz przede wszystkim jako potwierdzenie braku lojalności jego posiadacza względem panującego w kraju reżimu politycznego. Funkcjonariusz KGB proponuje obywatelowi białoruskiemu o polskiej samoidentyfikacji narodowej, podpisać rezygnację z Karty Polaka w jego obecności, czyli w punkcie granicznym.

Jak  informują obrońcy praw człowieka z „Wiasny” na podstawie relacji obywateli, którzy doświadczyli opisanej procedury, w przypadku odmowy podpisania zrzeczenia się Karty Polaka, jej posiadaczowi daje się do zrozumienia, że za upartość może zapłacić trafieniem do aresztu.

 Znadniemna.pl za T.me/viasna96/20224, fot.: Gov.pl

Białoruscy obrońcy praw człowieka coraz częściej dowiadują się o problemach, jakie spotykają podczas przekroczenia białoruskiej granicy posiadaczy Kart Polaka.  Pod groźbą aresztu są oni zmuszani do podpisywania pisemnej rezygnacji z dokumentu, adresowanej  do polskiego konsula, bezpośrednio w trakcie odprawy granicznej. Według Centrum  Obrony Praw Człowieka „Wiasna”

Romuald Mieczkowski, wybitny polski literat z Wilna, był 4 lipca gościem wieczoru z cyklu „Bursztyny Literatury”, które co miesiąc organizuje i prowadzi w Literacka Restaurant & Wine Bar na ulicy Mariackiej w Gdansku Tomasz Snarski, trójmiejski adwokat, poeta i nauczyciel akademicki o wileńskich korzeniach.

Bohater wieczoru Romuald Mieczkowski, wileński literat, poeta i wydawca

Organizator i prowadzący cyklu „Bursztyny Literatury” w Gdańsku Tomasz Snarski i gość z Wilna – literat Romuald Mieczkowski

Romuald Mieczkowski jest literatem i poetą, którego poezję podziwiał polski noblista Czesław Miłosz. O zażyłych stosunkach między noblistą, a poetą z Wilna świadczy odręcznie napisana przez Miłosza dedykacja, adresowana Romualdowi Mieczkowskiemu w 1992 roku.

Świadectwo przyjaźni poetów – noblisty oraz literata z Wilna – zdobi obecnie kameralną salkę w kawiarni na Mariackiej, w której odbywają się co miesiąc „Bursztyny Literatury”. Natomiast ściany wspomnianej salki zdobią fotografie uwieczniające Czesława Miłosza, wśród których na jednej, zrobionej przez Romualda Mieczkowskiego w Wilnie, widać aż trzech noblistów literackich XX stulecia – Wisławę Szymborską, Czesława Miłosza oraz gdańszczanina Guentera Grassa.

Dedykacja pozostawiona przez Czesława Miłosza Romualdowi Mieczkowskiemu, zdobiąca obecnie kawiarnię literacką na ul. Mariackiej w Gdańsku

Wybrzmiały podczas spotkania temat przyjaźni jego bohatera z Czesławem Miłoszem, a także zaaranżowana przez noblistę znajomość Romualda Mieczkowskiego z redaktorem paryskiej „Kultury” Jerzym Giedroyciem, stanowiły niesamowite autobiograficzne tło do wierszy, czytanych przez wileńskiego poetę.

Według Romualda Mieczkowskiego ważną, jak nie decydującą, rolę w jego twórczości odgrywa fakt, że mieszka w miejscu przeplatania się różnych kultur, czyli na Wileńszczyźnie. Przykładem tego, jakie znaczenie dla różnych kultur narodowych ma, na przykład, rzeka Niemen, łącząca Białoruś, Litwę oraz rosyjską enklawę ze stolicą w Królewcu, jest wiersz autorstwa gościa „Bursztynów Literatury”, rozpoczynający się od białoruskiego poetyckiego uczłowieczenia Niemna, zwanego przez Białorusinów „Baćka Nioman”.

Najnowsze książki autorstwa Romualda Mieczkowskiego

Zachęcamy do zapoznania się ze wspomnianym dziełem literackim:

Baćka Nioman – Tėvas Nemunelis –

Niemnie ponad wszystkie domowe rzeki

płynące po polsku

po litewsku

po białorusku

i czasem po rusku

Różnie zwą ciebie z twoich brzegów

różne języki słyszałeś nieraz i naraz

a treść życia od wieków była jednakowa

tak samo jak i rola twoja –

Obfitością wód gasić pragnienie narodów

pośród wzajemnego niespełnienia.

Narody i kultury wywodzące się z Wielkiego Księstwa Litewskiego (WKL) stanowią podstawową inspirację dla twórczości Romualda Mieczkowskiego. Wyróżniający WKL tygiel narodowo-kulturowy jest także kluczem do polityki redakcyjnej wydawanego przez wileńskiego poetę od ponad trzydziestu lat kulturalno-publicystycznego kwartalnika „Znad Wilii”.

Spotkanie z Romualdem Mieczkowskim, które odbyło się w ramach cyklu „Bursztyny Literatury” zaszczycił obecnością między innymi: wicemarszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz, reprezentant Konsulatu Honorowego Republiki Litewskiej w Gdańsku oraz przedstawiciele środowisk twórczych z Trójmiasta.

Gościem spotkania z wileńskim poetą był wicemarszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz

Wspólne foto pamiątkowe uczestników spotkania z Romualdem Mieczkowskim(pośrodku w dolnym rzędzie ) w ramach cyklu „Bursztyny Literatury” w Gdańsku

Znadniemna.pl

Romuald Mieczkowski, wybitny polski literat z Wilna, był 4 lipca gościem wieczoru z cyklu „Bursztyny Literatury”, które co miesiąc organizuje i prowadzi w Literacka Restaurant & Wine Bar na ulicy Mariackiej w Gdansku Tomasz Snarski, trójmiejski adwokat, poeta i nauczyciel akademicki o wileńskich korzeniach. [caption id="attachment_61621"

Mieszkającym w Polsce obywatelom Białorusi jest już łatwiej uzyskiwać polskie dokumenty podróży dla cudzoziemca. Zmiany w przepisach prawa wprowadziły dwa rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji, które weszły w życie 1 lipca 2023 roku.  Na mocy tych rozporządzeń obywatele białoruscy zostali m.in. zwolnieni z obowiązku uiszczenia opłaty za wydanie polskiego dokumentu podróży dla cudzoziemca.

Na podstawie rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji z 28 czerwca 2023 r. w sprawie obywatelstw, w przypadku posiadania których nie pobiera się opłaty za wydanie polskiego dokumentu podróży dla cudzoziemca, obywatele białoruscy zostali zwolnieni z obowiązku uiszczenia opłaty za wydanie polskiego dokumentu podróży dla cudzoziemca (obecnie to 350 zł). Zwolnienie ma charakter bezterminowy i będzie obowiązywać tak długo, jak w mocy będzie pozostawać rozporządzenie.

W przypadku gdy obywatel Białorusi złożył już wniosek o wydanie dokumentu, dokonał stosownej opłaty i do 30 czerwca 2023 r. dokument nie został wydany (data wydania jest umieszczana w samym dokumencie), wówczas zostanie ona zwrócona przez wojewodę (na podstawie przepisu art. 236a ustawy o cudzoziemcach), któremu opłata została uiszczona. Jeżeli zaś dokument został wydany przed 1 lipca 2023 r., opłata nie będzie zwracana.

Więcej szczegółów, dotyczących procedury wydawania polskiego dokumentu podróży Białorusinom znajdziecie Państwo TUTAJ.

Znadniemna.pl za Prawo.pl

Mieszkającym w Polsce obywatelom Białorusi jest już łatwiej uzyskiwać polskie dokumenty podróży dla cudzoziemca. Zmiany w przepisach prawa wprowadziły dwa rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji, które weszły w życie 1 lipca 2023 roku.  Na mocy tych rozporządzeń obywatele białoruscy zostali m.in. zwolnieni z obowiązku

Skip to content