HomeStandard Blog Whole Post (Page 39)

Dnia 29 czerwca w nuncjaturze apostolskiej w Mińsku prefekt Dykasterii do spraw Kościołów Wschodnich abp Claudio Gugerotti spotkał się z biskupami katolickimi Białorusi. Przybył on do stolicy tego kraju, aby jako papieski legat przewodniczyć uroczystościom 25. rocznicy koronacji obrazu Matki Boskiej Budsławskiej.

W spotkaniu wzięli udział nuncjusz apostolski na Białorusi abp Ante Jozić, przewodniczący Konferencji Episkopatu Białorusi, biskup witebski Oleg Butkiewicz, wszyscy czynni hierarchowie Kościoła lokalnego oraz administrator apostolski ds. katolików obrządku bizantyjskiego na Białorusi archimandryta Sergiusz Gajek.

Arcybiskup Gugerotti zapewnił biskupów o szczególnej bliskości Ojca Świętego, który pamięta o katolikach na Białorusi, wie o trudnościach, jakie przeżywa dziś lokalny Kościół i modli się, aby z Bożą pomocą zostały one jak najszybciej przezwyciężone. Specjalny wysłannik papieża Franciszka potwierdził, że pasterze Kościoła na Białorusi i ich wierni zawsze mogą liczyć na pomoc i wsparcie Ojca Świętego. Dodał, że służy temu także Nuncjatura Apostolska — stałe przedstawicielstwo Stolicy Apostolskiej na Białorusi.

Tego samego dnia abp Gugerotti spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Olejnikiem.

„Strony omówiły obecną sytuację w regionie euroazjatyckim i ogólnie na świecie, współpracę między Białorusią a Watykanem w formatach wielostronnych, stosunki dwustronne na różnych poziomach ze Stolicą Apostolską. Strony potwierdziły swoje zaangażowanie w pogłębianie współpracy białorusko-watykańskiej i wzmacnianie dialogu międzywyznaniowego, pokoju i harmonii” – czytamy w komunikacie białoruskich władz.

Znadniemna.pl za KAI/mfa.gov.by/fot.: catholic.by

Dnia 29 czerwca w nuncjaturze apostolskiej w Mińsku prefekt Dykasterii do spraw Kościołów Wschodnich abp Claudio Gugerotti spotkał się z biskupami katolickimi Białorusi. Przybył on do stolicy tego kraju, aby jako papieski legat przewodniczyć uroczystościom 25. rocznicy koronacji obrazu Matki Boskiej Budsławskiej. W spotkaniu wzięli udział

– Naszym obowiązkiem jest pamiętać o tych Polakach, którzy pozostali na Białorusi i w Rosji, tam sytuacja Polonii jest bardzo zła – mówił w Sejmie 29 czerwca, podczas inauguracji VI Światowego Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy minister w KPRM Henryk Kowalczyk. Honorowy patronat nad zjazdem objął Prezydent RP Andrzej Duda.

Obrady w Sejmie RP

W pierwszym dniu forum jego delegaci zebrali się na sali plenarnej Sejmu RP. Tutaj odbyły się pierwsze zjazdowe obrady, w których wzięli udział nie tylko przedstawiciele Polonii, lecz także parlamentarzyści oraz członkowie rządu RP.

Pełnomocnik rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą Jan Dziedziczak podkreślił w swoim wystąpieniu, że zorganizowanie Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy w Sejmie jest przykładem najwyższego, możliwego szacunku, jakim polskie państwo darzy przedstawicieli Polonii na całym świecie. Podkreślił, że poza granicami kraju żyje 1/3 polskiego narodu.

Zwrócił uwagę, że poprzedni Zjazd Polonii i Polaków z Zagranicy miał miejsce pięć lat temu, czyli w 2018 roku. Dziedziczak mówił, że w ciągu tych pięciu lat bardzo wiele się zmieniło i wydarzyło.

Wskazał w tym kontekście na epidemię koronawirusa i wybuch, a właściwe kolejny etap, wojny w Ukrainie. „To wydarzenie, które też definiuje naszą działalność, działalność każdego Polaka na świecie.

Żaden polski patriota nie może być obojętny wobec tego wydarzenia, Ukraina walczy o „wolność naszą i waszą” i naszym obowiązkiem jest mówienie wolnemu światu o prawdziwym obliczy Rosji, prawdziwym obliczu Putina, o tym jak straszna jest ta wojna (w Ukrainie). Że jest to wojna jednoznacznie, wyłączne zawiniona przez agresora, przez Rosję, przez Władimira Putina, to jest też bardzo ważne, polskie, patriotyczne zadanie na świecie” – powiedział Dziedziczak.

Przewodniczący Rady Polonii Świata Jarosław Narkiewicz również zwracał uwagę na rosyjską agresję na Ukrainę, a także podkreślał, że Polacy na Białorusi poddawani są represjom. „Na pewno w naszej agendzie zjazdu będzie miejsce na wyrażenie solidarności z naszymi rodakami na Białorusi i nie tylko” – zapowiedział.

Podkreślił, że we współczesnym świecie szczególnie ważne są również tradycyjne wyzwania stojące przez organizacjami Polaków poza granicami kraju, takie jak zachowanie polskiej tożsamości. „Nowoczesność potrzebuje tradycji; należy pamiętać, skąd przyszliśmy, jak drogą idziemy i dokąd zmierzamy” – powiedział Jarosław Narkiewicz.

Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Dariusz Piotr Bonisławski wskazywał na represje jakim poddawani są Polacy m.in. na Białorusi. „To tu, na tych krzesłach powinni siedzieć dziś nasi przyjaciele Andżelika Borys, Andrzej Poczobut, a obok nich działacze organizacji polonijnych z Rosji. Niestety, to trudne, ale duchem i czynem, na ile to jest możliwe, jesteśmy z nimi głęboko wierząc, że tocząca się historia doprowadzi do rychłego spotkania z nimi. Wierzymy w to bardzo” – powiedział Bonisławski
Minister w KPRM, przewodniczący Rady Krajowej Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Henryk Kowalczyk mówił, że Zjazd Polonii i Polaków z Zagranicy jest po to, aby przedstawiciele rządu i parlamentarzyści wsłuchiwali się w potrzeby Polonii.

Kowalczyk również podkreślił, że w bardzo złej sytuacji jest Polonia na Białorusi czy w Rosji. „Powinniśmy bardzo mocno pamiętać o tych Polakach, którzy tam pozostali, którzy, nawet gdy chcieli, nie mogli dzisiaj tutaj przyjechać. To jest nasz obowiązek, aby pamiętać o wszystkich” – powiedział polityk.

Zwracał też uwagę na wkład Polaków za granicą w przekonywanie różnych rządów, że należy przeciwstawić się rosyjskiej agresji na Ukrainę. Kowalczyk zapewniał też, że Polska z otwartymi ramiona przyjmuje wszystkich Polaków, którzy chcą wrócić do ojczyzny.

Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” przypomina,że po uzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku władze II RP prowadziły politykę proemigracyjną. W 1922 roku z inicjatywy MSZ powstała Rada Opieki Kulturalnej, do której weszły instytucje krajowe zajmujące się Polonią oraz przedstawiciele ministerstw. W 1924 roku Związek Obrony Kresów Zachodnich wysunął ideę zwołania zjazdu Polonii, a w 1925 roku powstał Komitet Organizacyjny Zjazdu Polaków z Zagranicy, który rozpoczął starania o utworzenie organizacji skupiającej Polaków za granicą.

Stowarzyszenie podaje, że pierwszy Światowy Zjazd Polaków z Zagranicy odbył się w dniach 14-18 lipca 1929 roku w Warszawie. Uczestniczyło w nim 98 delegatów z 18 krajów (m.in. 25 z Niemiec, 22 z USA) oraz 5 z Wolnego Miasta Gdańska; nie dopuszczono delegatów z ZSRR; delegaci z Litwy nie dostali wiz wyjazdowych; nie wykorzystano puli 38 mandatów dla Polonii w USA.

Poprzedni, V Zjazd Polonii i Polaków z Zagranicy, odbył się w Warszawie w 2018 roku. W tym spotkaniu rodaków z całego świata wzięło udział ponad 600 uczestników z 44 krajów, reprezentujących blisko 200 organizacji, którzy obradowali w siedmiu tematycznych forach nad istotnymi dla środowisk polonijnych sprawami.

Spotkanie w Ogrodach Pałacu Prezydenckiego

Uczestników VI Zjazdu Polonii i Polaków za Granicą gościła 30 czerwca w ogrodach Pałacu Prezydenckiego pierwsza para RP.

– Dziękuję Wam za to, że na co dzień nas wspieracie, że bronicie dobrego imienia Polski, że prowadzicie w swoich krajach akcje, które tego dobrego imienia Polski mają bronić, że reagujecie. To bardzo wiele w przestrzeni międzynarodowej zmieniło – mówił dzisiaj Prezydent RP.

Andrzej Duda zwrócił uwagę, że „oprócz wielu trudnych momentów, których doświadczyliśmy w związku z agresją Rosji na Ukrainę, nasi rodacy w kraju i poza granicami przyjęli wielu uchodźców z Ukrainy”. – Wiecie Państwo znakomicie, jaki efekt, także wizerunkowy, to wywołało. Mówiono mi wielokrotnie w czasie zagranicznych wizyt, gdy spotykałem się z rodakami, że jest to zupełnie nowa jakość w odbiorze Polski i Polaków – dodał.

Jednocześnie zastrzegł, że nie można w związku z tym osiąść na laurach.

– Przeciwnik już – jak mówi młodzież – się ogarnął i atakuje nas bardzo mocno swoją propagandą. Na pewno Polska będzie oczerniana, na pewno będą źle mówili o Polsce i o Polakach, wyciągając prawdziwe i nieprawdziwe sprawy, manipulując faktami, tworząc kłamstwa. Trzeba się tego spodziewać i trzeba z tym walczyć – apelował.

Małżonka Prezydenta podziękowała Polonii z całego świata za niezwykłą solidarność z Ukrainą, za finansowe i materialne wsparcie. Jak przypomniała, na apele bardzo szybko zareagowała amerykańska Polonia.

– Ta pomoc została naprawdę dobrze wykorzystana – zapewniła Agata Kornhauser–Duda, przypominając, że dzięki temu udało się zorganizować na Ukrainę m.in. blisko osiemdziesiąt transportów z pomocą humanitarną.

VI Zjazd Polonii i Polaków za Granicą organizowany przez Radę Polonii Świata i Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” potrwa do 2 lipca br.

Tematyka zjazdu wychodzi naprzeciw aktualnej sytuacji międzynarodowej, na którą wpłynęły: pandemia, kryzys gospodarczy, wojna w Ukrainie, a także trudne stosunki dyplomatyczne z Białorusią. Koncentruje się ona na określeniu zadań Polonii w nowej sytuacji międzynarodowej w perspektywie ugruntowania wspólnoty wszystkich Polaków, zjednoczenia wysiłków na rzecz bezpieczeństwa ojczyzny solidarności z rodakami na Ukrainie i Białorusi.

Znadniemna.pl na podstawie PAP/prezydent.pl/ Fot.: Grzegorz Jakubowski/KPRP

- Naszym obowiązkiem jest pamiętać o tych Polakach, którzy pozostali na Białorusi i w Rosji, tam sytuacja Polonii jest bardzo zła - mówił w Sejmie 29 czerwca, podczas inauguracji VI Światowego Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy minister w KPRM Henryk Kowalczyk. Honorowy patronat nad

Kopie cudownych obrazów Najświętszej Marii Panny, które już ponad dwa lata pielgrzymują po parafiach na Białorusi, 28 czerwca 2023 przybyły na plac świętego Piotra w Watykanie. Tutaj, podczas tradycyjnej audiencji w środę, pobłogosławił je papież Franciszek Watykan stał się już 73. przystankiem  na drodze peregrynujących podobizn Matki Bożej, których łaskami słynące oryginały są przechowywane w białoruskich sanktuariach.

W składzie delegacji, która dostarczyła do Watykanu kopie czczonych  na Białorusi obrazów maryjnych, był chór z kościoła św. Szymona i Heleny „Głos Duszy”.

Wraz z cudownymi obrazami do Watykanu przybył chór „Głos Duszy”

W wykonaniu chórzystów podczas środowej audiencji na placu świętego Piotra, zabrzmiało kilka maryjnych piosenek w języku białoruskim, w tym popularna na Białorusi pieśń religijna pt. „Modlę się za Ciebie, Białoruś” oraz Plurimos annos  dla papieża, który dostał od białoruskich katolików w prezencie kopię obrazu Matki Boskiej Budsławskiej, Patronki Białorusi, której 25-lecie koronacji obchodzone jest w tym roku.

Papież Franciszek podziwia podarowaną mu kopię cudownego obrazu Matki Bożej Budsławskiej

Zbiór z piętnastu kopii najbardziej czczonych na Białorusi cudownych ikon Najświętszej Maryi Panny namalowany został przez malarkę z Mołodeczna Jadwigę Siańko. Podróż do Watykanu stała się trzecim wyjazdem zbioru za granicę Białorusi. W listopadzie ubiegłego roku kopie cudownych obrazów znajdowały się w Wilnie, gdzie towarzyszyły uroczystości Matki Boskiej Ostrobramskiej. W maju tego roku, natomiast obrazy dotarły na Jasną Górę w Częstochowie, Tutaj 3 maja, w Święto Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, poświęcona została kopia Jasnogórskiego Obrazu Matki Bożej dla wiernych z Białorusi.  Kopia ta dołączyła do peregrynujących po Białorusi podobizn Bożej Rodzicielki.

Peregrynacji świętych obrazów towarzyszy ksiądz Stanisław Staniewski, redemptorysta, proboszcz parafii św. Łukasza i Marcina w Mińsku na Białorusi.

Natomiast inicjatorem i pomysłodawcą pielgrzymki  maryjnych obrazów jest proboszcz kościoła św. Szymona i Heleny w Mińsku ks. Władysław Zawalniuk.

Przybyła do Watykanu w składzie pielgrzymujących podobizn Maryi kopia cudownego obrazu Matki Boskiej Budsławskiej została przekazana papieżowi w imieniu Metropolity mińsko-mohylewskiego arcybiskupa Józefa Staniewskiego z okazji 25-lecia koronacji cudownego obrazu oraz 410. rocznicy jego przybycia do Budsławia.

W samym Budsławiu uroczystości jubileuszowe, związane z cudownym obrazem, odbędą się 30 czerwca i 1 lipca pod zwierzchnictwem papieskiego wysłannika arcybiskupa Claudio Gugerotti, który dostał od papieża specjalne pełnomocnictwa.

Kopie ikon Matki Bożej z Białorusi peregrynują  do Watykanu w ramach wystawy koronowanych obrazów Matki Boskiej, która odbywa się tutaj od maja do października. We Włoszech do zbioru dodano kopię obrazu Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Jest to szesnasty obraz, który razem z innymi będzie peregrynować po Białorusi i za granicą. Dodany do zbioru obraz został podpisany przez papieża Franciszka, a uczestnicy peregrynacji otrzymali od pontyfika pasterskie błogosławieństwo.

Marta Tyszkiewicz na podstawie Catholic.by/ Vaticannews.va, zdjęcia: Facebook.com/vaticannewspl

Kopie cudownych obrazów Najświętszej Marii Panny, które już ponad dwa lata pielgrzymują po parafiach na Białorusi, 28 czerwca 2023 przybyły na plac świętego Piotra w Watykanie. Tutaj, podczas tradycyjnej audiencji w środę, pobłogosławił je papież Franciszek Watykan stał się już 73. przystankiem  na drodze peregrynujących

„Andrzej Poczobut prawdopodobnie jest już w kolonii karnej w Nowopołocku na Białorusi. Przypuszczamy, że odbywa kwarantannę przed rozpoczęciem odsiadki w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze – powiedział we wtorek w Białymstoku wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski.

Działacz przemawiał na wtorkowej akcji solidarności  z więzionym bezprawnie przez reżim Łukaszenki działaczem ZPB Andrzejem Poczobutem. Była to kolejna pikieta obok pomnika księdza Jerzego Popiełuszki, organizowana przez społeczność polsko-białoruską Białegostoku na znak solidarności z więźniami politycznymi  na Białorusi.

O tym, że działacz ZPB i znany dziennikarz Andrzej Poczobut będzie odbywał właśnie w Nowopołocku zasądzony wyrok ośmiu lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze informowała na facebooku już wcześniej – 21 czerwca –  żona Andrzeja Poczobuta, Oksana.

Aresztowani, którzy przeszli przez białoruskie areszty, warunki panujące w kolonii w Nowopołocku  opisują jako cięższe niż w innych  koloniach karnych.

Kolonia dla największych wrogów dyktatora

Do Nowopołocka białoruski dyktator Łukaszenka kieruje swoich największych wrogów. Siedzieli tam m.in. kandydaci do urzędu prezydenta Wiktar Babaryka, a wcześniej Andrej Sannikau.

Po protestach w 2020 roku –zaczęli do niej trafiać opozycjoniści, ale też dziennikarze, blogerzy, a także ludzie, których jedyną winą było to, że uczestniczyli w protestach po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku.

Chemicznie skażony teren

W cyklu Telewizji Biełsat pod tytułem „Zona.bel” o białoruskich koloniach karnych placówka w Nowopołocku została określona jako „jedna z najbardziej rygorystycznych kolonii karnych na Białorusi”. Byli więźniowie opowiadali, że do karceru można trafić z byle powodu, a czasami i bez powodu.

Ponadto więźniowie nowopołockiego łagru skarżą się na chemiczne skażenie terenu. Kolonia otoczona jest rurami i hałdami dużych przedsiębiorstw chemicznych – Naftan i Polimir. Ci, którzy tam byli, relacjonują, że nad okolicą unoszą się toksyczne wyziewy. „Powiem z własnego doświadczenia: nie da się tam długo siedzieć! Nawet milicjanci nie dają rady. Zastanawiałem się, jak miejscowa ludność tam mieszka, bo – mówiąc obrazowo, wieczorem idziesz spać – wydaje się, że jest dobrze, ale rano się budzisz i nie możesz iść prosto. Mózg wywrócony do góry nogami, oczy biegają w różnych kierunkach” – opowiadał w reportażu  Telewizji Biełsat jeden z byłych więźniów nowopołockiej kolonii.

Andrzej Poczobut został zatrzymany w rodzinnym Grodnie 25 marca 2021 roku. Oskarżono go o „działania mające na celu wzniecanie wrogości i nienawiści na tle narodowościowym, religijnym i społecznym”. Potem dodano jeszcze „wzywanie do sankcji i innych działań na szkodę Białorusi” za pośrednictwem publikacji w mediach i Internecie. Jego proces był niejawny. 8 lutego został skazany przez Sąd Obwodowy w Grodnie na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Sąd Najwyższy Białorusi w procesie apelacyjnym, zakończonym 26 maja, utrzymał tę karę.

 Znadniemna.pl na podstawie Radio. bialystok.pl oraz Press.pl, na zdjęciu: akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem w Białymstoku, fot.: Facebook.com

 

"Andrzej Poczobut prawdopodobnie jest już w kolonii karnej w Nowopołocku na Białorusi. Przypuszczamy, że odbywa kwarantannę przed rozpoczęciem odsiadki w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze - powiedział we wtorek w Białymstoku wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski. Działacz przemawiał na wtorkowej akcji solidarności  z więzionym

Prokuratura Generalna Białorusi wszczęła sprawę karną „o zbrodniach przeciwko bezpieczeństwu ludzkości”, które miały popełnić litewscy urzędnicy państwowi, powstrzymujący próby nielegalnego przekroczenia granicy, podejmowane z terytorium Białorusi przez obywateli trzecich państw. Półtora roku temu podobne oskarżenia Białoruś sformułowała wobec polskich urzędników.

Prokuratura Generalna Republiki Białorusi w specjalnie wydanym oświadczeniu oznajmiła, że od 4 sierpnia 2021 roku i do obecnego czasu „oficjalni przedstawiciele Republiki Litewskiej celowo oraz ewidentnie bezprawnie uniemożliwiają migrantom zagranicznym  w realizowaniu praw, przysługujących uchodźcom i tym samym łamią porozumienia międzynarodowe”.

„Nie mając żadnych podstaw prawnych stosują oni wobec bezbronnych osób, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej, siłę fizyczną, bezprawnie deportują, celowo odmawiają pomocy medycznej ze względu na przynależność rasową, narodową oraz religijną” – uznali białoruscy prokuratorzy.

Według nich we wskazanym okresie czasowym straciło życie nie mniej niż dziesięciu migrantów, a trzydziestu z nich otrzymało obrażenia cielesne, odczuwając przy tym fizyczny ból oraz cierpienia psychiczne.

Wszczęta przez Prokuraturę Generalną Białorusi sprawa karna została już przekazana do  białoruskiego Komitetu Śledczego, który ma przeprowadzić dochodzenie w związku ze  sformułowanymi przez prokuratorów oskarżeniami.

Przypomnijmy, że półtora roku temu – 18 listopada 2021 roku – Prokuratura Generalna Białorusi wszczęła sprawę karną w stosunku do wysokiej rangi urzędników państwowych Rzeczypospolitej Polskiej na podstawie artykułu Kodeksu Karnego Białorusi „o propagandzie wojny” (art. 123 KK RB). Białoruski prokurator generalny Andrej Szwed oznajmił wówczas publicznie, że podczas przypuszczonego przez migrantów szturmu na przejściu granicznym w Kuźnicy Białostockiej, strona białoruska „zarejestrowała liczne fakty bezprawnej deportacji uchodźców, a także zastosowanie przeciwko nim armatek wodnych, strzelających szkodliwymi chemikaliami, użycie gazu z substancjami toksycznymi oraz granatów hukowo-błyskowych”.

Białoruski Komitet Śledczy wszczął wówczas dochodzenie o popełnieniu przez polskich funkcjonariuszy zbrodni „przeciwko bezpieczeństwu ludzkości”.

Znadniemna.pl na podstawie Zerkalo.io, foto ma charakter ilustracyjny, źródło: npr.by

Prokuratura Generalna Białorusi wszczęła sprawę karną „o zbrodniach przeciwko bezpieczeństwu ludzkości”, które miały popełnić litewscy urzędnicy państwowi, powstrzymujący próby nielegalnego przekroczenia granicy, podejmowane z terytorium Białorusi przez obywateli trzecich państw. Półtora roku temu podobne oskarżenia Białoruś sformułowała wobec polskich urzędników. Prokuratura Generalna Republiki Białorusi w specjalnie

Sto siedem lat temu, 24 czerwca 1916 roku, w Rogaczewie (obecnie na Białorusi) przyszła na świat Lidia Wysocka, diwa przedwojennego polskiego kina, powojenna zjawiskowa znakomitość estradowa, której życiorys mógłby posłużyć za scenariusz hollywoodzkiego filmu.

Lidia Ludwika Wysocka urodziła się 24 czerwca 1916 roku w Rogaczewie ( współcześnie – obwód homelski na Białorusi) jako córka Waleriana Wysockiego i Alfredy z Wysockich.

Od najmłodszych lat dziewczynka marzyła o karierze filmowej. Już jako siedemnastolatka zgłosiła się więc do konkursu na królową magazynu filmowego „Kino”. „Nie trzeba być nawet znawcą, żeby dostrzec wyjątkową fotogeniczność panny Li; zwłaszcza oczy wyróżniają się blaskiem i wyrazem” – opisywał młodą piękność z kresów poświęcony kinematografii periodyk. W konkursie „Kina” Wysocka została wyróżniona jako jedna z najpiękniejszych uczestniczek. Utwierdziło to ją w przekonaniu, że powinna zostać aktorką teatralną i filmową.

Kolejnym krokiem w realizacji tego marzenia stało się podjęcie studiów w warszawskim Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej (PIST). Na uczelni szybko zdobyła uznanie wykładowców. A kierownik i założyciel PIST-u, wybitny polski aktor Aleksander Zelwerowicz, zrobił dla niej wyjątek, dając pozwolenie na angaż aktorski w filmie, co było kategorycznie zabraniane studentom pierwszego roku. Dzięki wielkoduszności Zelwerowicza, Lidia Wysocka już jako dziewiętnastolatka zagrała w 1935 roku główną rolę w filmowej komedii muzycznej pt. „Kochaj tylko mnie”, a rok później dołączyła do obsady filmu „Papa się żeni”.

Jako studentka PIST-u Lidia użyczyła głosu głównej bohaterce brytyjskiego filmu „Siostra Marta jest szpiegiem” uczestnicząc w ten sposób w jednym z pierwszych polskich dubbingów. Do wybuchu wojny Lidia Wysocka wystąpiła jeszcze w sześciu produkcjach filmowych, a po ukończeniu PIST-u zaczęła z ogromnym powodzeniem grać na deskach stołecznego Teatru Polskiego.

Kariera młodej aktorki rozwijała się wspaniale. Dostrzegli ją nawet w Hollywood, skąd w 1938 roku dostała propozycję „pół roku próby”. Lidia Wysocka odrzuciła jednak zaoceańską ofertę bo, jak tłumaczyła dziennikarce magazynu „Kino”, tego typu propozycje wcale nie gwarantowały realizację hollywoodzkiego snu. „Po półrocznej próbie siedzenia w zamkniętej willi i nauce angielskiego dano by mi pieniądze na powrót do domu” — wyjaśniała Wysocka.

1 września 1939 roku aktorka była w Warszawie, ale już kilka dni później udała się do matki, mieszkającej w podwarszawskich Chyliczkach. Do Chyliczek w październiku tegoż roku zawitała niemiecka reżyserka Leni Riefenstahl, znana z filmów gloryfikujących hitleryzm. Nazistowska reżyserka dowiedziała się, że nieopodal mieszkają Lidia Wysocka i małżonek Zbigniew Sawan, również zajmujący się filmem. Postanowiła więc ich poznać. To spotkanie opisywała potem siostra Sawana, aktorka Jaga Boryta: „Na parterze szykuje się kolacja. Leni dowiedziawszy się, że w tym domu mieszkają aktorzy, składa im wizytę, zapraszając na przyjęcie. Kiedy Zbyszkowie (Zbigniew Sawan i Lidia Wysocka) odmawiają, Leni z promiennym uśmiechem oznajmia, że przecież już jest koniec wojny i koniec tragedii, na co Lidia bardzo chłodno odpowiada jej, że dla nas tragedia właśnie się zaczyna. Niemka chłodnieje i wychodzi”.

O postawie patriotycznej Lidii Wysockiej świadczy fakt, że odmawiała podjęcia pracy w teatrach koncesjonowanych przez okupanta. Wolała zatrudnić się jako kelnerka w Kawiarni Artystów Filmowych w Warszawie. Tam w 1940 roku z innymi artystami stworzyła kabaret artystyczny „Na Antresoli”, gdzie dostrzegł ją aktor Igo Sym, znany z kolaboracji z nazistami. Zaproponował Wysockiej, że „wkręci” ją w środowisko niemieckiej wytwórni UFA dzięki czemu Polka zostanie gwiazdą kina III Rzeszy. „Zaproponowano mi, że ja pojadę do tej Ufy, że oni mnie będą uczyli języka i będę gwiazdą filmu niemieckiego […]. Oczywiście odmówiłam” – opowiadała po latach Lidia Wysocka.

Ta decyzja wiele ją kosztowała. Według części badaczy historii filmu właśnie odmowa aktorki w zakresie podjęcia współpracy z okupantem przyczyniła się do aresztowania Wysockiej i Sawana w 1941 roku. Aktorka wyszła z Pawiaka po miesiącu, ale jej mąż Zbigniew Sawan trafił do Auschwitz. Wysocka praktycznie od razu podjęła walkę o wyzwolenie ukochanego. Jej działania przyniosły efekt i 25 listopada 1941 roku Zbigniew Sawan opuścił obóz koncentracyjny.

Na początku lat 50. małżonkowie wrócili do Warszawy, a Wysocka podjęła pracę w Teatrze Buffo. Tutaj zagrała w specjalnie dla niej zaadaptowanych przez Juliana Tuwima sztukach teatralnych. W latach 1951–1952 przedwojenna gwiazda kina pracowała jako reżyser w białostockim Teatrze im. Aleksandra Węgierki.

Za wielkie osiągnięcie artystyczne Lidii Wysockiej poczytuje się założenie przez nią kabaretu „Wagabunda”, który współprowadziła przez kolejne 12 lat. Pełniła w kabarecie funkcje kierowniczki artystycznej, reżyserki oraz aktorki. Obok niej występowali w „Wagabundzie” m.in. Wiesław Michnikowski, Maria Koterbska, Jacek Fedorowicz, Zbigniew Cybulski oraz Jeremi Przybora, który pisał o Wysockiej jako o „uroczym, strzelającym dowcipami kumplu”.

„Był to najlepszy kabaret tamtych czasów, który objechał bez żadnych dotacji kawał świata i bawił publiczność na obu półkulach. Po opłaceniu kosztów przynosił jeszcze zyski. Gościł wielokrotnie w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Szkocji, Izraelu i w Czechosłowacji” – wspominał po latach sukcesy kabareciarzy aktor Witold Sadowy.

Z czasem, z powodów politycznych „Wagabundę” zamknięto. Założycielka kabaretu z żalem wspominała o tym, mówiąc: „Znalazłam się na bruku. Od tego czasu błąkam się po świecie własnych myśli.

Na szczęście, ktoś docenił przemyślenia Wysockiej, które ta potrafiła „przelewać” na papier, dzięki czemu dostała posadę felietonistki w radiu. W Polskim Radiu możną ją było usłyszeć czytającą swoje felietony w latach 80. i 90. Ostatecznie aktorka zrezygnowała z tego zajęcia, bo, jak sama mówiła, „teksty były ironiczne i przestały podobać się „odgórnie”, choć publiczność je doceniała”.

„Piszę o tym, co mnie otacza, ale też o ludziach, o których należy pamiętać. Może bierze się to z tego, że sama ulegam zapomnieniu? Nie mam satysfakcji z tego, co zrobiłam w życiu” – oceniała swoje pisanie w jednym z ostatnich wywiadów Lidia Wysocka.

W 1996 roku aktorce przyznano jedno z nielicznych w jej bogatej karierze wyróżnień branżowych – Nagrodę Artystyczną Polskiej Estrady „Prometeusz” za, jak uzasadniła kapituła nagrody, „szczególne osiągnięcia dla sztuki estradowej”.

Lidia Wysocka odeszła z tego świata w zapomnieniu 2 stycznia 2006 roku. Została pochowana na cmentarzu w Piasecznie pod Warszawą.

Oprac. Marta Tyszkiewicz na podst. Kultura.onet.pl, Film.interia.pl, Viva.pl, Encyklopediateatru.pl, zdjęcia: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Sto siedem lat temu, 24 czerwca 1916 roku, w Rogaczewie (obecnie na Białorusi) przyszła na świat Lidia Wysocka, diwa przedwojennego polskiego kina, powojenna zjawiskowa znakomitość estradowa, której życiorys mógłby posłużyć za scenariusz hollywoodzkiego filmu. Lidia Ludwika Wysocka urodziła się 24 czerwca 1916 roku w Rogaczewie (

Na 24 czerwca 2023 roku przypadła 123. rocznica urodzin Rafała Lemkina, naszego krajana rodem spod Wołkowyska, jednego z najwybitniejszych prawników XX wieku, któremu ludzkość zawdzięcza opracowanie koncepcji zbrodni ludobójstwa w prawie międzynarodowym.

To dzięki Rafałowi Lemkinowi w 1948 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło nową Konwencję o Zapobieganiu i Karaniu Zbrodni Ludobójstwa. A jego prace w zakresie prawa karnego i międzynarodowego stały się m.in. podstawą aktu oskarżenia przeciwko nazistom w procesie norymberskim. Za swoje osiągnięcia w zakresie jurysprudencji Rafał Lemkin był siedmiokrotnie nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla.

Żydowski chłopak spod Zelwy

Rafał Lemkin urodził się 24 czerwca 1900 roku we wsi  Bezwodna w ujeździe wołkowyskim guberni grodzieńskiej Rosyjskiego Imperium (obecnie w rejonie zelweńskim, obwodu grodzieńskiego, Republiki Białorusi).

Rodzicami przyszłego prawnika byli Józef Lemkin oraz Bela z domu Pomeranz, polscy Żydzi, prowadzący wydzierżawione gospodarstwo rolne.

Młodość nasz bohater spędził w Oziorsku (obwód kaliningradzki), gdzie jego ojciec administrował niewielki majątek, a potem w Wołkowysku, do którego przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości przeniosła się cała rodzina Lemkinów.

Już w wolnej Polsce, w roku 1919, Rafał ukończył gimnazjum w Białymstoku. W okresie wojny polsko-bolszewickiej, w latach 1919–1920, służył w jednostkach sanitarnych przy Armii Polskiej w okolicach Wołkowyska.

Będąc sanitariuszem wojennym młody człowiek już w 1919 roku zapisał się na Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. W Krakowie zabawił niedługo, gdyż Uchwałą Senatu Akademickiego z dnia 8 lipca 1921 roku został relegowany z uczelni z powodu przedłożenia dziekanowi nieprawdziwego i nielegalnego poświadczenia. Relegowanie z Uniwersytetu Jagiellońskiego na szczęście nie pozbawiało studenta możliwości kontynuowania nauki gdzie indziej. Rafał Lemkin przeniósł się więc na Wydział Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Tutaj słuchał m.in. wykładów profesorów: Oswalda Balzera, Leona Pinińskiego, Przemysława Dąbkowskiego, Marcelego Chlamtacza, Kamila Stefki, Ludwika Ehrlicha, Stanisława Starzyńskiego, Juliusza Makarewicza, Romana Longchampsa de Bérier, Aleksandra Dolińskiego, Maurycego Allerhanda, Ignacego Weinfelda, Zbigniewa Pazdry, Leopolda Caro, Jana Piekałkiewicza.

Już jako student Rafał Lemkin najbardziej upodobał sobie prawo karne, na seminaria uczęszczał najdłużej. Na tych właśnie zajęciach, prowadzonych przez profesora Juliusza Makarewicza zdolny student napisał swoje pierwsze prace naukowe. Wspólnie z Tadeuszem Kochanowiczem przetłumaczył też na język polski kodeks karny republik sowieckich z 1922 roku. Przedmowę do polskojęzycznego wydania sowieckiego kodeksu napisał sam prof. Makarewicz.

Rzeź Ormian i początki badań nad kwestią ludobójstwa

Badania nad pojęciem ludobójstwa Rafał Lemkin zaczął prowadzić od razu po ukończeniu Uniwersytetu we Lwowie.

Bodźcem do jego pracy stała się rozpoczęta przez Turków w 1915 roku rzeź Ormian, zamieszkujących imperium osmańskie. Ofiarami rzezi padło 1,5 mln ludzi. Kiedy Lemkin podejmował pierwsze próby zdefiniowania ludobójstwa, to nie mógł przypuszczać, że zbrodnia ta w niezwykle tragiczny sposób dotknie również jego rodzinę. Z pięćdziesięciu żydowskich krewnych prawnika II wojnę światową przeżyło zaledwie czworo. On sam zdążył uciec przed holokaustem do Stanów Zjednoczonych, gdzie wykładał prawo na Uniwersytecie Yale.

Jak zrodziło się pojęcie ludobójstwa

„Odkąd uznałem, że niszczenie grup ludności jest zbrodnią, nie mogłem zaznać spokoju. Nie mogłem też przestać o tym myśleć. Gdy później ukułem termin „genocide”, ludobójstwo, odnalazłem sformułowanie na własny użytek, ale byłem jednocześnie gotowy podjąć energiczne działania, żeby to pojęcie stało się podstawą umowy międzynarodowej” – napisał Rafał Lemkin we wstępie do swojej autobiografii, która ukazała się pt. „Nieoficjalny”.

Tytuł autobiografii Lemkin zaczerpnął z artykułu wstępnego, który ukazał się w „New York Timesie” w 1957 roku. Redakcja zadała we „wstępniaku” pytanie: dlaczego Stany Zjednoczone nie ratyfikowały konwencji o ludobójstwie (uczyniły to dopiero w listopadzie 1988 roku). „Czego można by się było nauczyć od tego nadzwyczaj cierpliwego i całkiem nieoficjalnego człowieka, profesora Rafała Lemkina” – to zdanie zainspirowało naszego bohatera do zatytułowania historii swojego życia i dokonań słowem „Nieoficjalny”.

Tytuł „Nieoficjalny” figuruje na egzemplarzu maszynopisu, przekazanym agentowi autora, dlatego redaktor wydania, Donna-Lee Frieze, postanowiła go zachować. Lemkin rozważał także inne wersje zatytułowania swojej autobiografii – „Całkiem nieoficjalny człowiek” oraz „Nieoficjalny człowiek”.

Autobiografia „Nieoficjalny” przez ponad pięćdziesiąt lat pozostawała jedynie w kilku wersjach maszynopisu przechowywanych w spuściźnie Rafała Lemkina, od 1982 roku w nowojorskiej Bibliotece Publicznej (New York Public Library).

Spisana przez wybitnego prawnika historia życia i dokonań jest świadectwem narodzin konwencji o ludobójstwie, którą Lemkin uważał za dzieło swojego życia.

„Teraz, gdy parlamenty czterdziestu jeden państw przyjęły to prawo, jestem wdzięczny Opatrzności, że wybrała mnie na posłańca tej idei ratującej życie. Miałem trudne zadanie. Musiałem inspirować ludzi do przyjęcia tej idei, co wymagało czasami usilnej moralnej perswazji. Gdy czułem, że nie udaje mi się zainspirować, wycofywałem się w głąb siebie, gdzie mogłem skonfrontować się z własnym sumieniem i zaczerpnąć moralną siłę z medytacji. Człowiek, który chce, by mu się powiodło w relacjach z bliźnim, musi się nauczyć przebywać w całkowitej samotności, we wzniosłym świecie uczuć i wiary. Nauczyłem się kochać przeszkody, czyniąc z nich probierz mojej siły moralnej. W tę siłę moralną żarliwie wierzę. Jest mocniejsza od wszystkich doczesnych potęg. Silniejsza niż technologia i rząd. Jest samym życiem” – napisał w swojej pracy Lemkin.

Upowszechnienie się terminu „ludobójstwo”

„Autobiografia” była ostatnią pracą Rafała Lemkina, ale nie ostatnią.

Po przybyciu w 1941 roku do USA, w latach 1942–1943 napisał swoją najważniejszą książkę poświęconą pojęciu ludobójstwa pt. The Axis Rule in Occupied Europe (rok wydania 1944). Wkrótce po jej ukazaniu się, gazeta „The Washington Post” zamieściła sprzyjający pracy Lemkina artykuł wstępny zatytułowany Genocide, w którym prawdopodobnie po raz pierwszy pojęcie ludobójstwa pojawiło się w powszechnych mediach. Wkrótce praca Lemkina została także doceniona na łamach „The New York Times”, a nowe pojęcie powoli weszło do powszechnego użytku.

Po II wojnie światowej w procesie norymberskim Rafał Lemkin został doradcą Roberta H. Jacksona, głównego oskarżyciela z ramienia USA. Od 1946 był konsultantem Komitetu Prawnego ONZ i razem z prof. Henrim Donnedieu de Vabresem napisał wstępny projekt Konwencji w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa podpisanej 9 grudnia 1948 roku. W latach 1948–1951 nasz bohater wykładał prawo międzynarodowe na Uniwersytecie Yale.

Rafał Lemkin był wielokrotnie nominowany do Pokojowej Nagrody W 1950 roku został odznaczony kubańskim Krzyżem Wielkim Orderu Carlosa Manuela de Céspedes, a w 1955 Krzyżem Zasługi na Wstędze Orderu Zasługi Republiki Federalnej Niemiec.

Utrata pracy, bieda, śmierć i pośmiertne wydanie autobiografii

Po sukcesie, jakim było dla Lemkina uchwalenie konwencji o zbrodni ludobójstwa, znalazł się w trudnej sytuacji życiowej. Po ukończeniu kontraktu jako visiting professor na Uniwersytecie Yale w 1951 roku nie udało mu się otrzymać stałej posady uniwersyteckiej. Przez większą część lat 50., pomimo znacznych starań, pozostawał bez stałej pracy i popadł w nędzę. Zmarł na atak serca28 sierpnia 1959 roku. W jego pogrzebie na cmentarzu żydowskim Mount Hebron w Nowym Jorku uczestniczyło tylko siedem osób.

Rafał Lemkin za życia nie doczekał się wydania najważniejszego dzieła – autobiografii „Nieoficjalny”. Dopiero w 2013 roku została ona wydana przez Yale University Press w opracowaniu Donny-Lee Frieze. Ta wersja ukazała się z początkiem grudnia 2018 roku także po polsku, nakładem Instytutu Pileckiego, w przekładzie Hanny Jankowskiej.

Autobiografia „Nieoficjalny” Lemkina w wersji polskiej ukazała się w związku z 70. rocznicą Konwencji Organizacji Narodów Zjednoczonych w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, uchwalonej przez Zgromadzenie Ogólne ONZ 9 grudnia 1948 roku, a oficjalna jej premiera miała miejsce podczas pierwszej konferencji „lemkinologiczej” pod nazwą „Świadek wieku ludobójstwa”, przygotowanej z rozmachem przez Instytut Pileckiego, w której uczestniczyło wielu wybitnych znawców zagadnień związanych z Lemkinem i ludobójstwem. Konferencja obradowała w Warszawie w grudniu 2018 roku.

Znadniemna.pl na podstawie Polskieradio.pl/PAP/Glosprawa.pl/wikipedia.org, na zdjęciu: Rafał Lemkin, fot.: Center for Jewish History, NYC

Na 24 czerwca 2023 roku przypadła 123. rocznica urodzin Rafała Lemkina, naszego krajana rodem spod Wołkowyska, jednego z najwybitniejszych prawników XX wieku, któremu ludzkość zawdzięcza opracowanie koncepcji zbrodni ludobójstwa w prawie międzynarodowym. To dzięki Rafałowi Lemkinowi w 1948 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło nową Konwencję o

Duże jest zainteresowanie pracą w Polsce wśród pracowników medycznych z Ukrainy i Białorusi. Cenią sobie warunki pracy, sposób jej organizacji, ustalanie dyżurów, zakres obowiązków – powiedział PAP kierownik zespołu badawczego, dr hab. Dariusz Wadowski z KUL, odnosząc się do wyników badań socjologicznych.

W rozmowie z PAP kierownik zespołu badawczego, socjolog dr hab. Dariusz Wadowski z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego odniósł się do najnowszych wyników badań przeprowadzonych przez Fundację Rozwoju Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie. Chodzi o badania dotyczące zainteresowania personelu medycznego, głównie z Ukrainy i Białorusi, pracą zawodową w Polsce oraz badania na temat potrzeb ukraińskich pacjentów przebywających w Polsce.

„Medycy z krajów Europy Wschodniej zainteresowani pracą w Polsce lub już pracujący, to w większości kobiety, osoby pochodzące z Ukrainy, w wieku do 40 lat. Najczęściej mają wykształcenie lekarskie lub pielęgniarskie i posiadają co najmniej kilkuletni staż pracy” – poinformował kierownik zespołu badawczego.

Jak dodał, wśród przyczyn decyzji o emigracji badani wskazywali przeważnie na sytuację wojny i niebezpieczną sytuację polityczną. Następnie na trudne warunki materialne, niski komfort życia, niższe zarobki. Z badań wynika, że spodziewany przez medyków przeciętny poziom zarobków bezpośrednio po rozpoczęciu pracy zawodowej w Polsce wynosi ponad 6 tys. zł netto miesięcznie, a po 5 latach – ponad 11 tys. zł miesięcznie.

„Zdecydowanie jesteśmy atrakcyjnym krajem dla medyków z Ukrainy i Białorusi. W Polsce zarabiają więcej, niż w kraju ojczystym, ale zazwyczaj mają niższe wynagrodzenie, niż polscy lekarze. Medycy z Ukrainy cenią sobie warunki pracy, sposób organizacji pracy, ustalanie dyżurów, zakres obowiązków. Ważne, że środowiska pracy ich dobrze zazwyczaj przyjmują, tzn. nie spotykają się z dotkliwymi objawami uprzedzeń, stereotypów, czy traktowaniem jako gorszych” – podkreślił dr hab. Wadowski.

Artykuł w całości przeczytasz TUTAJ.

Znadniemna.pl za Naukawpolsce.pl/Gabriela Bogaczyk/ PAP, na zdjęciu: protest grodzieńskich medyków przeciwko przemocy, stosowanej przez reżim Łukaszenki wobec oponentów, fot: Newgrodno.by

Duże jest zainteresowanie pracą w Polsce wśród pracowników medycznych z Ukrainy i Białorusi. Cenią sobie warunki pracy, sposób jej organizacji, ustalanie dyżurów, zakres obowiązków – powiedział PAP kierownik zespołu badawczego, dr hab. Dariusz Wadowski z KUL, odnosząc się do wyników badań socjologicznych. W rozmowie z PAP

Trzy pytania do Teresy Sygnarek, prezes Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych i redaktor naczelnej kwartalnika Polonia Nowa (Szwecja) – laureata Nagrody im. Macieja Płażyńskiego 2023.

Czym jest dla Ciebie i dla kierowanej przez Ciebie redakcji nagroda im. Macieja Płażyńskiego?

– Tak jak dla każdej redakcji, nagroda jest nie tylko uznaniem osiągnięć – w tym przypadku – w roku, poprzedzającym przyznanie nagrody. Jest to uznanie społecznej pracy wszystkich członków zespołu redakcyjnego kwartalnika Polonia Nowa, ale także zachęta do dalszych działań. Uwzględniając to, że patronem przyznanej nam nagrody jest śp. Maciej Płażyński, dla którego sprawy Polonii i Polaków za Granicą były szczególnie ważne, traktujemy to wyróżnienie jako ogromny zaszczyt.

Czy uważasz, że Jury Nagrody, podejmując decyzje o jej przyznaniu kwartalnikowi Polonia Nowa, doceniło Twoją i Twoich kolegów z redakcji aktywność na rzecz nagłośnienia sytuacji Andrzeja Poczobuta? Dlaczego sprawa dziennikarza z Białorusi tak was poruszyła?

– Nie chodzi o to, czy Jury doceniało tę działalność, choć w laudacji była mowa o naszym zaangażowaniu w sprawę Andrzeja Poczobuta. Sprawa Andrzeja poruszyła nie tylko nasze czasopismo, ale przede wszystkim Światowe Stowarzyszenie Mediów Polonijnych, w którym działam i które zaangażowało się w przedsięwzięcia, mające na celu uwolnienie Andrzeja Poczobuta. Jakże mogłoby być inaczej? Stowarzyszenie zrzesza polskich dziennikarzy poza granicami Kraju, a Andrzej jest takim właśnie dziennikarzem. Naszym zadaniem, jest dbanie o interesy dziennikarzy z polskiej diaspory za granicą i stawanie w ich obronie. Wiele apeli, odezw i próśb było przez Stowarzyszenie kierowane do instytucji rządowych na świecie i do polityków w krajach, w których działają nasi członkowie. Dzisiaj wiemy już, że nasze starania nie zostały wzięte pod uwagę przez białoruski reżim, który nie uwolnił Andrzeja, lecz wydał na niego haniebny wyrok. To nie powinno nas jednak powstrzymywać od dalszej walki. Tak długo jak upominamy się o uwolnienie Andrzeja, tak długo nie zostanie on zapomniany.

Dwa lata temu Stowarzyszenie przyznało Andrzejowi nagrodę honorową „Za wolność słowa” i – proszę mi wierzyć – serce boli, kiedy się patrzy na tę statuetkę i nie wiadomo jest kiedy będzie można ją Andrzejowi wręczyć.

Oprócz dramatycznej historii Andrzeja Poczobuta staramy się opisywać także losy Polaków, którzy musieli uciekać z Białorusi. Jako Światowe Stowarzyszenie Mediów Polonijnych głośno mówimy o tym i opisujemy w naszych mediach sytuacje Polaków, mieszkających za granicą, zwłaszcza jeżeli są krzywdzeni.

Reżim na Białorusi, owszem, jest często krytykowany przez społeczność międzynarodową z powodu łamania praw człowieka, ograniczania wolności prasy i działalności opozycji politycznej, ale nadal utrzymuje swoją władzę i stosuje różne represyjne środki wobec swoich rzeczywistych i wyimaginowanych przeciwników. Dlatego tak ważne jest, aby głosy mediów polonijnych w tej sprawie nie zamilkły.

Jako migrantka do Szwecji, czy pamiętasz swoje pierwsze odczucia na obczyźnie? Jakie rady masz dla Polaków, ale nie tylko – również Białorusinów – którzy teraz masowo wyjeżdżają z Białorusi i starają się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Jaka jest Twoja recepta na zaczynanie życia od nowa?

– Kiedy sięgnę pamięcią czasu mojego przyjazdu do Szwecji, mogę dziś z całą pewnością stwierdzić, że czułam się tak, jak dzisiejsi uciekinierzy z Białorusi, którzy zdają sobie sprawę z tego, że nie mają drogi powrotu, tak długo jak długo reżim Łukaszenki jest u władzy. Mnie komunistyczne władze PRL-u nie pozwalały nawet na odwiedzenie rodziny w Polsce. Moja recepta na zaczynanie życia od nowa jest trochę niecodzienna i nie będzie to radą dla uciekinierów z Białorusi. Dla mnie Szwecja była krajem nieznanym, Polska krajem zakazanym, a więc – rozumiem to teraz – wybrałam trzecią opcję. Do Szwecji przyjechałam po pierwszym roku studiów na wydziale architektury, gdzie poznaliśmy architekturę starożytną, wtedy nie mając szans na wyjazd „na Zachód”, żeby móc zobaczyć to w rzeczywistości. I dlatego mój pierwszy wyjazd ze Szwecji był do Rzymu, miasta niby obcego, ale znając jego historię i jego zabytki poczułam się w nim „jak w domu”. Rzym stał się dla mnie wówczas namiastką utraconej Polski. Chociaż regularnie jeżdżę do Rzymu, to cały czas mam niedosyt tego miasta i odczuwam do niego wdzięczność za to, że wypełniło ono pewną lukę w moim życiu.

Drugim takim antidotum na tęsknotę za Polską było zaangażowanie się w działalność polonijną, co „trwa” do dzisiaj i rozwija się na różnych płaszczyznach.

 Rozmawiali Iness Todryk-Pisalnik i Andrzej Pisalnik, na zdjęciu: Teresa Sygnarek podczas Gali Nagrody im. Macieja Płażyńskiego 2023, fot.: Press Club Polska

Trzy pytania do Teresy Sygnarek, prezes Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych i redaktor naczelnej kwartalnika Polonia Nowa (Szwecja) – laureata Nagrody im. Macieja Płażyńskiego 2023. Czym jest dla Ciebie i dla kierowanej przez Ciebie redakcji nagroda im. Macieja Płażyńskiego? - Tak jak dla każdej redakcji, nagroda jest nie

Na styku pór roku wśród naszych przodków, szczególnie na Kresach, wzrastało znaczenie magii oraz wiary w opiekę zmarłych, w obliczu nieznanego ludzie powierzali swój los temu co niezwykłe. Jedną z najbardziej tajemniczych, najbardziej niezwykłych nocy jest Noc Świętojańska, zwana Nocą Kupały.

Tak to matki nam podały,

Samy także z drugich miały,

Że na dzień świętego Jana

Zawżdy Sobótka palana.

(Jan Kochanowski „Pieśń świętojańska o Sobótce”)

Wieki przed Chrystusem, Słowianie – jak wszystkie narody rolnicze, kierujące się kalendarzem opartym na cyklu przyrody świętowali Noc Kupały w najkrótszą noc w roku – przypadającą z 21 na 22 czerwca – czyli w tzw. przesilenie czerwcowe. Dziś Noc Kupały obchodzimy 23 czerwca – to wigilia św. Jana.  Ustanowienie dnia św. Jana w tak bliskim sąsiedztwie z prasłowiańskim kalendarzem to efekt próby asymilacji tradycji wywodzącej się  z czasów przed Chrystusem z obrzędowością chrześcijańską. Wtedy pojawiły się nowe nazwy święta – Sobótka, Noc Świętojańska. Nazwa Kupała podobno odnosi się do bóstwa miłości Kupały, choć może wywodzić się z indoeuropejskiego „kump” oznaczającego grupę, zbiorowość, lub od wschodniosłowiańskiego odpowiednika słowa „kąpać”.

 

Noc Kupały to esencja wszystkiego, co w życiu najpiękniejsze – poświęcone pierwotnie żywiołom wody i ognia jest świętem miłości, życia, duchowej witalności. A zarazem owiane tajemnicą, czarowne, uchylające drzwi do świata magii – świata do którego od zarania dziejów próbujemy wejść, a który nadal pozostaje tajemnicą – choć dziś sprowadzoną do roli zabawy i zabobonów. Tego wieczora nie sposób było siedzieć w domu – wskaże każdego, kto brał udział w zabawie, mógł być pewien zdrowia przez cały rok.

A teraz ten wieczór sławny

Święćmy jako zwyczaj dawny:

Niecąc ognie do świtania,

Nie bez pieśni, nie bez grania.

(Jan Kochanowski „Pieśń świętojańska o Sobótce”)

Najważniejszym obrzędem był zwyczaj palenia ogniska i magicznych ziół (stąd nazwa „palinocka”- kolejny z wielu synonimów święta kupały). Skakanie przez ogień oraz tańce wokół niego miały oczyszczać duszę, chronić przed złymi mocami oraz zapewnić urodzaj w zbliżających się żniwach. Przed chorobami i złem miały chronić także kąpiele w wodzie, odbijającej blask księżyca.

Wyobraźnię rozpalały legendy o magicznym kwiecie paproci, zakwitającym właśnie w tę wyjątkową noc. Nazywany był też perunowym kwieciem, od imienia słowiańskiego boga burz Peruna. Ten, kto go odnajdzie (co wcale nie jest takie proste, bowiem kwiat dojrzeć może tylko człowiek prawy, sprawiedliwy, który nigdy nikomu nie wyrządził krzywdy ponadto pokonać musi demoniczne siły strzegące rośliny), otrzyma od losu moc widzenia wszystkiego co niewidzialne – ukryte w ziemi bogactwa, mądrość, tajemną wiedzę o wszechświecie. O tym kwiecie pisał Adam Mickiewicz w swojej balladzie „Ucieczka”, Józef Ignacy Kraszewski w „Starej baśni”, Jan Kochanowski w „Pieśni świętojańskiej o Sobótce”, poeci z Kresów Henryk Zbierzchowski („Noc świętojańska”), Wincenty Pol w „Pieśni o domu naszym”, Seweryn Goszczyński w swoim poemacie „Sobótka”, Jan Kasprowicz w dramacie „Baśń nocy świętojańskiej”. W pamięci najstarszych mieszkańców wsi na Kresach wciąż jeszcze tlą się legendy o szczęśliwcach, którzy znaleźli kwiat paproci. Nawet jeśli poszukiwania spełzły na niczym, warto zabrać ze sobą listek paproci – jego bliskość przyciąga pieniądze. W ogóle tej nocy magia roślin była wyjątkowa – to dlatego o poranku szeptuchy wyruszały na poszukiwanie ziół – zerwane tej nocy, jeszcze oprószone kroplami porannej rosy miały mieć największą moc. A zaplecione wianki miały przyciągnąć szczęście i miłość, bo Noc Kupały była przede wszystkim świętem miłości.

Panny puszczały wianki, miały one przepowiedzieć rychłe zamążpójście

Panny puszczały wianki, miały one przepowiedzieć rychłe zamążpójście. Jeśli wianek został wyłowiony przez kawalera oznaczało to szybki ślub, jeśli płynął nie wyłowiony przez żadnego chłopaka – wręcz przeciwnie. Z kolei zatonięcie, spłonięcie wianka lub zaplątanie w sitowiu przepowiadało najgorszą alternatywę – staropanieństwo.

Dawniej na Kresach uważano również, że wigilia św. Jana to także idealny czas do odprawiania obrzędów sprzyjających ochronie gospodarstwa. Popiołem ze świętojańskich ognisk posypywano pola, by zapewnić urodzaj. Domy przystrajano poświęconymi wiankami, mających odpędzić złe moce. Identyczną rolę pełniły wiązanki przyczepione do bydlęcych poroży – mając za „ochroniarzy” magiczne rekwizyty gospodarz mógł być pewnym że żadna czarownica nie ukradnie mu mleka ani nie rzuci uroku. Pamiętać bowiem należy, że w Noc Kupały żywioły białej i czarnej magii intensywnie ścierały się. Na łysych górach zbierać się miały czarownice, zaś w tataraku nad brzegami rzek, jezior i strumyków biesiadowały wodniki, wodnice i świtezianki, czatujące na nieroztropnych imprezowiczów.

Zaplecione wianki miały przyciągnąć szczęście i miłość, bo Noc Kupały była przede wszystkim świętem miłości

Noc Kupały była świętowana nie tylko w krajach zamieszkanych przez ludy słowiańskie, ale również w Skandynawii i krajach bałtyckich. Tradycje z nią związane wyglądały podobnie niezależnie od miejsca. W Czechach szczególnie popularny był zwyczaj skakania przez ogniska, który miał oczyszczającą moc i chronił przed wszelkimi nieszczęściami. W krajach skandynawskich na rozstajach dróg i na brzegach jezior palono ogniska, przy których spędzano czas. Tam również wierzono, że woda nabiera tej nocy niezwykłych właściwości. Zanurzenie się w niej miało zapewniać zdrowie. W Serbii wierzono, że obchodząc zagrody i domostwa z zapalonymi od kupalnych ognisk pochodniami, chroni się je przed złymi mocami i duchami. Na Łotwie wciąż obchodzi się święto Līgo nazywane również Jāņi (Dzień Jana) albo Jāņu naktī (Noc Jana) przypadające na noc z 23 na 24 czerwca. Oba te dni są wolne od pracy. Zyskany czas Łotysze spędzają przy ognisku, śpiewając pieśni obrzędowe i szukając kwiatu paproci.

Niech wszystko będzie ciche i bezgłośne!

Zaczną się noce ciche, świętojańskie…

A na mchach leśnych cudownie się złoci

Zaklęty czarem, złoty kwiat paproci…

(Henryk Zbierzchowski. „Noc świętojańska”)

24 czerwca Białorusini i Polacy z Białorusi spotkają się we wrocławskim Parku Tysiąclecia, żeby razem obchodzić święto: skakać przez ognisko, puszczać wianki, szukać kwiatu paproci. Kto wie – może w tę magiczną noc gdzieś nad polskimi rzekami i jeziorami odnajdziemy legendarny kwiat, który pomoże wszystkim wygnańcom z Kresów wrócić do Ojczyzny.

Opracowała Marta Tyszkiewicz na podstawie powiat.hajnowka.pl, skrivanek.pl/noc-swietojanska/,

Na styku pór roku wśród naszych przodków, szczególnie na Kresach, wzrastało znaczenie magii oraz wiary w opiekę zmarłych, w obliczu nieznanego ludzie powierzali swój los temu co niezwykłe. Jedną z najbardziej tajemniczych, najbardziej niezwykłych nocy jest Noc Świętojańska, zwana Nocą Kupały. Tak to matki nam podały, Samy

Skip to content