HomeStandard Blog Whole Post (Page 55)

Tragiczna wiadomość dotarła z Krakowa. Odszedł do Pana nasz kolega, dziennikarz polonijny Sławek Sobczak, członek zarządu i jeden z założycieli Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych.

Sławek był utalentowanym dziennikarzem telewizyjnym, radiowym i prasowym. Przez 25 lat pracował w mediach Stanów Zjednoczonych i mieszkał w Chicago. Po ćwierć wieku pracy w mediach polonijnych Sławek Sobczak wrócił do Polski i osiadł w Krakowie, gdzie również podjął pracę w zawodzie.

Poza dziennikarstwem pasją Sławka był sport. Zapamiętamy naszego Kolegę, jako człowieka o wysokiej kulturze, niezwykle ciepłego i serdecznego kolegę. Jesteśmy Mu wdzięczni za to, że zawsze był życzliwy dla każdego z nas, uczynny i chętny do pomocy.

Jako redaktorzy mediów stowarzyszonych w Światowym Stowarzyszeniu Mediów Polonijnych i koledzy zmarłego składamy rodzinie i bliskim śp. Sławka Sobczaka wyrazy głębokiego współczucia i łączymy się z nimi w bólu z powodu niepowetowanej utraty.

Iness Todryk Pisalnik, redaktor naczelna „Głosu znad Niemna na uchodźstwie” i Andrzej Pisalnik, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl, fot.: facebook.com

Tragiczna wiadomość dotarła z Krakowa. Odszedł do Pana nasz kolega, dziennikarz polonijny Sławek Sobczak, członek zarządu i jeden z założycieli Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych. Sławek był utalentowanym dziennikarzem telewizyjnym, radiowym i prasowym. Przez 25 lat pracował w mediach Stanów Zjednoczonych i mieszkał w Chicago. Po ćwierć

Prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys, oczyszczona  przez reżim białoruski z niesprawiedliwych zarzutów „podżegania do nienawiści” i „rehabilitacji nazizmu”, opublikowała oświadczenie na swoim profilu na facebooku. Jest to pierwsza publiczna wypowiedź polskiej działaczki po cofnięciu absurdalnych oskarżeń.

We wpisie facebookowym Andżelika Borys serdecznie dziękuje wszystkim za wsparcie w trudnym dla niej okresie. Nie chce jednak komentować sytuacji, w której się znalazła. „Życie i czas wszystko sam skomentuje” – pisze i dodaje, że przeżywa za swoich kolegów Andrzeja Poczobuta, Marinę Tiszkowską oraz Irenę Biernacką.

Andrzej Poczobut został 8 lutego skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze za „zbrodnie”, których popełnienie niesłusznie zarzucano także prezes ZPB.  Maria Tiszkowska oraz Irena Biernacka zostały przez reżim wydalone do Polski po dwóch miesiącach odsiadki bez cofnięcia absurdalnych zarzutów. Obie działaczki nie wiedzą, co im grozi w przypadku powrotu na Białoruś.

Andżelika Borys tymczasem pokłada nadzieję w Bogu, który ma sprawić, „aby  wszystko się poukładało”.

Na końcu wpisu prezes ZPB składa „najserdeczniejsze życzenia zdrowia i dużo sił, pomyślności i opieki Bożej na każdy dzień” z okazji Świąt Wielkanocnych.

Publiczny wpis Andżeliki Borys na Facebooku jest pierwszą wypowiedzią polskiej działaczki po oczyszczeniu jej z niesprawiedliwych zarzutów. Prezes ZPB nie ujawnia w nim, jakich kroków planuje dokonać jako kierowniczka wciąż prześladowanej przez reżim największej organizacji polskiej mniejszości narodowej na Białorusi. Nie pisze też, czy planuje odwiedzić Polskę, w której mogłaby spotkać się z partnerami ZPB oraz działaczami, którzy musieli wyjechać z Białorusi chroniąc się przed represjami reżimu.

Znadniemna.pl na podstawie Facebook.com/andzelika.borys

Prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys, oczyszczona  przez reżim białoruski z niesprawiedliwych zarzutów „podżegania do nienawiści” i „rehabilitacji nazizmu”, opublikowała oświadczenie na swoim profilu na facebooku. Jest to pierwsza publiczna wypowiedź polskiej działaczki po cofnięciu absurdalnych oskarżeń. We wpisie facebookowym Andżelika Borys serdecznie dziękuje wszystkim

Szefowa zdelegalizowanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys została oczyszczona z nieprawdziwych zarzutów, liczymy, że będzie mogła wkrótce odwiedzić Polskę – przekazało dzisiaj, 4 kwietnia, polskie MSZ. Mamy nadzieję, że jest to sygnał zmiany nastawiania władz w Mińsku – dodał resort.

„Ministerstwo Spraw Zagranicznych z zadowoleniem przyjmuje fakt, że Andżelika Borys została oczyszczona z nieprawdziwych zarzutów. Liczymy, że będzie mogła wkrótce odwiedzić Polskę” – poinformowało w komunikacie MSZ.

Resort dyplomacji podkreślił, że informacja o oczyszczeniu z zarzutów Przewodniczącej Związku Polaków na Białorusi jest pierwszą pozytywną wiadomością z Mińska od dłuższego czasu. „Mamy nadzieję, że jest to sygnał zmiany nastawienia władz w Mińsku do Polaków na Białorusi i gotowości do konstruktywnego dialogu ws. bilateralnych” – głosi komunikat.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapewniło, że niezmiennie apeluje o uwolnienie Andrzeja Poczobuta i wycofanie wszelkich zarzutów ciążących na nim. „Sprawa ta ma dla nas najwyższy priorytet” – podkreślił resort dyplomacji.

O oczyszczeniu Andżeliki Borys z zarzutów napisał również na Twitterze rzecznik MSZ Łukasz Jasina. „Z zadowoleniem odnotowujemy fakt, że Andżelika Borys została oczyszczona z nieprawdziwych zarzutów. To krok w dobrym kierunku. Liczymy, że podobne decyzje zapadną także wobec Andrzeja Poczobuta i innych więźniów. Nie zapominamy o was” – napisał rzecznik.

Andżelika Borys, szefowa zdelegalizowanego przez władze Związku Polaków na Białorusi, została zatrzymana w marcu 2021 roku. Oprócz niej aresztowano wówczas także działacza ZPB i dziennikarza Andrzeja Poczobuta oraz trzy inne aktywistki polskiej mniejszości Irenę Biernacką, Marię Ciszkowską i Annę Paniszewą. Działaczy mniejszości oskarżono o podżeganie do nienawiści.

Borys została zwolniona z aresztu w marcu ub. r. i – według mediów – objęta aresztem domowym.

Andrzej Poczobut w lutym br. został skazany na osiem lat więzienia za podżeganie do nienawiści i wezwania do sankcji. Obecnie oczekuje na termin rozprawy apelacyjnej przed Sądem Najwyższym.

Biernacka, Tiszkowska i Paniszewa zdołały w maju 2021 r. opuścić Białoruś dzięki staraniom polskich władz. Nie mają jednak możliwości powrotu do kraju, którego są obywatelkami.

Znadniemna.pl za PAP

Szefowa zdelegalizowanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys została oczyszczona z nieprawdziwych zarzutów, liczymy, że będzie mogła wkrótce odwiedzić Polskę - przekazało dzisiaj, 4 kwietnia, polskie MSZ. Mamy nadzieję, że jest to sygnał zmiany nastawiania władz w Mińsku - dodał resort. "Ministerstwo Spraw Zagranicznych

Portal Telewizji Biełsat, powołując się na własne źródła, informuje o umorzeniu sprawy karnej przeciwko prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelice Borys.

Według portalu polska działaczka wraz z matką odwiedziła Mińsk na wezwanie służb. Tam Andżelice Borys wręczono dokument umarzający jej sprawę „z powodu braku znamion przestępstwa”. Obiecano też zwrot wszystkich przedmiotów skonfiskowanych podczas śledztwa.

Cofnięcie przez reżim pretensji do Andżeliki Borys odbyło się po skazaniu na 8 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze Andrzeja Poczobuta, najbliższego współpracownika prezes ZPB w Zarządzie Głównym organizacji. To właśnie wraz z Poczobutem Borys była oskarżana w jednej i tej samej sprawie karnej „o podżeganiu do nienawiści”.

Jakie następstwa  dla polskiej mniejszości narodowej może mieć cofnięcie przez reżim zarzutów wobec Andżeliki Borys? Utrzymująca bliskie relacje z prezes ZPB dyrektor TV Biełsat Agnieszka Romaszewska-Guzy uważa, że dotknie to przede wszystkim środowiska ZPB, które w obawie przed represjami reżimu musiało szukać schronienia w Polsce.

– Zważywszy na to, że Andrzej Poczobut skazany został w tej samej sprawie na 8 lat, stawia to Związek Polaków na Białorusi i jego emigracyjnych działaczy w trudnej sytuacji i umożliwia rozgrywanie tej karty — powiedziała dyrektor TV Biełsat Agnieszka Romaszewska-Guzy.

Znadniemna.pl na podstawie Belsat.eu

Portal Telewizji Biełsat, powołując się na własne źródła, informuje o umorzeniu sprawy karnej przeciwko prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelice Borys. Według portalu polska działaczka wraz z matką odwiedziła Mińsk na wezwanie służb. Tam Andżelice Borys wręczono dokument umarzający jej sprawę „z powodu braku znamion przestępstwa”.

28 marca w Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu odbyło się niezwykłe wydarzenie kulturalne – koncert duetu „Yanistan” pt. „Sybirskie opowieści – koncert obozowych pieśni zesłańców”.

Licznie zgromadzoną na koncercie publiczność przywitał dyrektor Klubu Muzyki i Literatury, znawca historii Kresów, Ryszard Sławczyński. Mówca zaznaczył, że kierowany przez niego Klub od lat łączy nie tylko Kresowian, lecz także Sybiraków.

Przemawia Ryszard Sławczyński, dyrektor Klubu Muzyki i Literatury we Wrocławiu

„Polaków zsyłano na Syberię jeszcze w czasach Stefana Batorego” – przypomniał dyrektor, dodając, że Polacy, którzy trafiali na Syberię w różnych okresach dziejowych, również będąc na zesłaniu wspierali zrywy narodowe rodaków w dalekiej ojczyźnie.

Wydarzenie cieszyło się dużym zainteresowaniem wrocławskiej publiczności

„Walczyli o Polskę i w czasach powstań w XIX wieku, i w  wieku XX” – opowiadał Ryszard Sławczyński przywołując świadectwa mieszkających współcześnie na Syberii Polaków – potomków zesłańcow z minionych epok. Mówca opowiedział, że w 2017 roku odwiedził na Syberii wieś o nazwie Białystok. Miejscowość ta została założona przez dobrowolnych polskich osadników z guberni grodzieńskiej na przełomie XIX i XX w. i leży w Zachodniej Syberii – prawie dwieście kilometrów od Tomska. W trakcie operacji polskiej NKWD w styczniu i lutym 1938 roku w syberyjskim Białymstoku aresztowano i rozstrzelano co najmniej 85 mieszkańców, czyli prawie wszystkich mężczyzn. Wiosną 1979 roku fale płynącego przez tamte tereny Obu odsłoniły zwłoki ofiar, ale funkcjonariusze sowieckiego KGB zniszczyli ślady zbrodni. Zupełnie niedawno – w listopadzie 2022 roku – w Białymstoku na Syberii zdewastowany został pomnik polskich ofiarom represji z lat 1937-1938. Zdjęte zostały tabliczki upamiętniające ofiary represji, usunięto też krzyż.

„W ostatnim czasie na Syberii, podobnie jak na Białorusi niszczone są polskie upamiętnienia i pomniki na cmentarzach. Wandale zniszczyli między innymi polskie tablice pamiątkowe w Tobolsku, Tomsku oraz innych miejscowościach, tak jak cmentarze polskie na Białorusi”- podzielił się smutnymi spostrzeżeniami Ryszard Sławczyński, zapowiadając występ głównych bohaterów wieczoru –  Janusza Kasprowicz i Stanisława Marinczenkę, którzy tworzą duet „Yanistan”.

„ … Kasprowicz i Mariczenko czarują widza autentycznym zaangażowaniem w niebanalny przekaz uczuć i wizji artystycznych, sięgając do źródeł, nieraz zapomnianych, nieraz pominiętych. Kasprowicz czaruje głosem zlokalizowanym gdzieś pomiędzy barwną matowością Wysockiego a intelektualną chrypką Waitsa, Mariczenko czaruje instrumentami (gitara, mandolina, buzuki, akordeon) dokumentując zachodnią dekadencję wschodnią perfekcją brzmienia” – czytamy we fragmencie recenzji, który na swojej stronie internetowej opublikował Janusz Kasprowicz, założyciel duetu, kompozytor, autor tekstów, pomysłodawca oraz dyrektor odbywającego się od 2011 roku festiwalu poświęconego twórczości Włodzimierza Wysockiego „Wołodia pod Szczelińcem”. Janusz Kasprowicz jest także kierownikiem wrocławskiego Festiwalu „Pieśniarze Niepokorni” oraz dyrektorem artystycznym m.in. „Nocy Bardów”, którą organizuje podczas Festiwalu Trzech Kultur we Włodawie.

Historia rodziny artysty odzwierciadla historię całej Polski – po agresji sowieckiej w 1939 roku. Ojvciec Janusza – Mirosław Kasprowicz został zesłany z Kresów Wschodnich do Północnego Kazachstanu, gdzie doznał koszmarów zsyłki walcząc o przeżycie na nieludzkiej ziemi.

Janusz Kasprowicz (po prawej) i Stanisław Marinczenko

Drugi uczestnik duetu „Yanistan”, to pochodzący z Ukrainy Stanisław Marinczenko -jest znanym i cenionym multiinstrumentalistą (gra na gitarach, pianinie, buzuki, akordeonie, mandolinie).

Podczas koncertu artyści przedstawili utwory obozowych zesłańców, sybirskich nieznanych autorów oraz kultowych przedstawicieli gatunku, kojarzonych z walką o wolność i demokrację – Jacka Kaczmarskiego i Włodzimierza Wysockiego. Piosenki tego ostatniego brzmiały w  tłumaczeniu Romana Kołakowskiego.

„Ostatni etap”, „Niedopałek”, „Skrzypiące glany”, „Waniński port” – te i inne  zaśpiewane przez „Yanistan” piosenki są nie tylko o tęsknocie za życiem poza więzieniem i pragnieniu wolności, lecz także o miłości, która pozwala przetrwać najokrutniejsze chwile.

Wstęp na koncert był wolny. Wydarzenie zostało dofinansowane z budżetu Gminy Wrocław.

Marta Tyszkiewicz z Wrocławia, zdjęcia autorki

28 marca w Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu odbyło się niezwykłe wydarzenie kulturalne - koncert duetu „Yanistan” pt. „Sybirskie opowieści - koncert obozowych pieśni zesłańców”. Licznie zgromadzoną na koncercie publiczność przywitał dyrektor Klubu Muzyki i Literatury, znawca historii Kresów, Ryszard Sławczyński. Mówca zaznaczył, że kierowany

Białoruscy wydawcy prywatni, choć prześladowani przez reżim Łukaszenki, nie rezygnują z wydawania polskiej literatury, tłumaczonej na język białoruski.

Już w tym roku nakładem wydawnictwa Zmicier Kolas Publisher  w serii wydawniczej „Poeci planety” ukazało się kilka tomików poezji polskich autorów  w białoruskojęzycznych tłumaczeniach.

Białoruski wydawca zaprezentował niedawno, na przykład, tomik poezji światowej sławy polskiego poety neołacińskiego Macieja Kazimierza Sarbiewskiego herbu Prawdzic (1595-1640). Sarbiewski był nie tylko twórcą, lecz także wybitnym teoretykiem literatury epoki baroku, a także kaznodzieją nadwornym  króla Władysława IV.

Współcześni Macieja Kazimierza Sarbiewskiego nazywali go Horatius Sarmaticus (łac. sarmackim Horacjuszem), albo Horatius Christianus (łac. chrześcijańskim Horacjuszem). Był jednym z najbardziej popularnych i najczęściej wydawanych polskich autorów za granicą.

Kolejną nowością wydawnictwa Zmicier Kolas Publisher jest tomik poezji naszego krajana, urodzonego w Giejstunach na Oszmiańszczyźnie, Antoniego Edwarda Odyńca.

Antoni Edward Odyniec to polski poeta romantyczny i neoklasycystyczny, pamiętnikarz oraz płodny tłumacz. Należał do działającego w środowisku studenckim Uniwersytetu Wileńskiego tajnego Zgromadzenia  Filaretów, w którym utrzymywał bliskie przyjacielskie relacje z Adamem Mickiewiczem.  Odyniec był niegdyś poczytnym pisarzem, autorem powstałej w 1824 roku „Pieśni Filaretów”. Jego poezja to prawdziwy hymn przyjaźni ponad granicami, wytrzymującej próbę czasu.

W serii wydawnictwa Zmicier Kolas Publisher pt. „Poeci planety” w tłumaczeniu na język białoruski już wcześniej wydano poezję Jana Kochanowskiego, Adama Mickiewicza, Bolesława Leśmiana, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Władysława Szlengela, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Tłumaczami polskich poetów różnych epok i okresów dziejowych byli znani i cenieni literaci białoruscy: Andrej Chadanowicz, Hanna Jankuta, Maryja Martysiewicz, Kaciaryna Macijeuskaja, Aleh Minkin.

Zmicier Kołas, będący właścicielem wydawnictwa Zmicier Kolas Publisher, sam jest znanym tłumaczem. Działalność wydawniczą prowadzi od 1998 roku. Należące do Zmiciera wydawnictwo wydaje najlepszą  i najbardziej ambitną poezję światową w tłumaczeniu na język białoruski.

Jako patriota i przedstawiciel inteligencji białoruskiej o pronarodowych poglądach, wydawca nie uniknął niemiłych doświadczeń, związanych z  panoszącym się współcześnie na Białorusi dyktatorskim aparatem represji.  4 marca br. został on aresztowany przez KGB, w którego areszcie spędził dziesięć dni za, jak spekulowali niezależni białoruscy dziennikarze, wydanie w 2021 roku książki grodzieńskiego historyka, profesora wizytującego na Uniwersytecie Warszawskim, Aleksandra Smalańczuka o polsko-białoruskim pograniczu 1939-1941. Praca została napisana przez naukowca na podstawie dokumentów z białoruskich archiwów i odzwierciedla stosunek ludności do politycznych, ekonomicznych, socjalnych oraz kulturalnych przemian, które nastąpiły po agresji sowieckiej na Polskę we wrześniu 1939 roku. W styczniu 2023 roku ta praca Alaksandra Smalańczuka uznana została na Białorusi za  książkę „ekstremistyczną”.

Kolejnym wydawnictwem, które wbrew lansowanej przez białoruskie władze tezie o wrogości wszystkiego co polskie, działa na rzecz przybliżenia Białorusinom najlepszych wzorców polskiej literatury w ich języku ojczystym, jest wydawnictwo „Januszkiewicz”. W tym roku nakładem tego wydawnictwa ukazała się przetłumaczona na język białoruski  przez Mikołę Ramanouskaha powieść polskiego pisarza Szczepana Twardocha pt. „Król”. „Mimo wszystko…” oraz „Niestety nie w Białorusi, takie są okoliczności…” – tak komentował na Facebooku nowość wydawniczą wydawca Andrej Januszkiewicz, który miesiąc spędził w białoruskim areszcie, a należące do niego wydawnictwo  4 stycznia br. zostało pozbawione licencji. Książkę Szczepana Twardocha w tłumaczeniu na język białoruski można kupić przez Internet. Jest także dostępna w księgarniach większości krajów europejskich.  Dlaczego właśnie Twardoch okazał się autorem, którego białoruski wydawca wydał „mimo wszystko”?

„Jego utwory są szalenie popularne, mają unikatowy styl, fabułę, język. Po mistrzowsku opisuje „małego człowieka”, który na tle kataklizmów Europy dokonuje trudnych wyborów związanych z  tożsamością. Jest to temat bardzo aktualny uwzględniając to, co się dzieje  obecnie na Białorusi i w Ukrainie” – czytamy w jednej z recenzji książki polskiego autora, wydanej w języku białoruskim. 30 marca w ramach cyklu „Sanatorium pod klepsydrą” na profilu „Przestrzeń Kultury Polskiej” na Facebooku  odbyła się prezentacja tej kultowej powieści w przekładzie białoruskim. Powieść prezentował poeta i tłumacz Andrej Chadanowicz, który rozmawiał o książce z historykiem i wydawcą Andrejem Januszkiewiczem.

Marta Tyszkiewicz na podstawie Facebook.com/PrastoraPL, na zdjęciu: białoruski wydawca Zmicier Kołas, fot.: facebook.com

Białoruscy wydawcy prywatni, choć prześladowani przez reżim Łukaszenki, nie rezygnują z wydawania polskiej literatury, tłumaczonej na język białoruski. Już w tym roku nakładem wydawnictwa Zmicier Kolas Publisher  w serii wydawniczej „Poeci planety” ukazało się kilka tomików poezji polskich autorów  w białoruskojęzycznych tłumaczeniach. Białoruski wydawca zaprezentował niedawno, na

Jan Paweł II był wielkim przywódcą duchowym i wielkim politykiem, który nigdy nie zapomniał o swojej ojczyźnie; jego przesłanie jest wciąż żywe – mówił wczoraj, 2 kwietnia, w TVP Info prezydent RP Andrzej Duda. Jak podkreślał, to postać, która wymaga obecnie spokojnej i konsekwentnej obrony.

W rozmowie prowadzonej w 18. rocznicę śmierci papieża Polaka prezydent Duda przyznał, że dla niego – osoby należącej do „pokolenia JP2” – Jan Paweł II był „niezwykłym człowiekiem i wielką postacią”. „A dzisiaj jest świętym, wielkim Janem Pawłem II, pomnikiem, wielką postacią, a jednocześnie cały czas żywą. Na tym polega jego niezwykłość, na jego przesłaniu, które jest żywe” – dodał.

Duda wspominał pontyfikat papieża, jego pielgrzymki do Polski – także tę ostatnią, w 2002 roku.

Prezydent podkreślił, że patrzy na Jana Pawła II z jednej strony jako na wielkiego przywódcę duchowego: wspaniałego człowieka i mądrego kapłana, pozostającego w niezwykłej łączności z Bogiem, a z drugiej strony – jako na wielkiego polityka: „megatwardego”, który nigdy nie zapomniał o swojej ojczyźnie.

Andrzej Duda przyznał, że w jego politycznej karierze towarzyszy mu zdjęcie przedstawiające papieża Jana Pawła II i prezydenta USA Ronalda Reagana. „Na tym zdjęciu jest dwóch mężczyzn: jeden niezwykle potężny, to ten w ciemnym garniturze, i jeden w bieli, wielki. Prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan i nasz Jan Paweł II. Dwóch ludzi – mam absolutne przekonanie – dzięki którym odzyskaliśmy wolność” – powiedział prezydent.

Jego zdaniem odzyskanie przez Polskę wolności w 1989 roku było – obok ruchu „Solidarności” – wielką zasługą papieża.

Prezydent mówił też o swoim wielkim wzruszeniu w dniu śmierci Jana Pawła II. „Był to bardzo smutny dzień, to były smutne dni, to morze świateł na Błoniach. Sami też uczestniczyliśmy w tych spotkaniach, w tych modlitwach” – wspominał.

Prezydent był pytany w TVP Info, dlaczego jego zdaniem Jan Paweł II jest obecnie „atakowany”. „Jako człowiek wierzący pewnie powinienem załamać ręce i ubolewać nad tym straszliwie, że coś takiego się dzieje. I w gruncie rzeczy, w duszy mojej tak jest, jako człowieka wierzącego (…) bardzo mnie to boli. Ale z drugiej strony jako polityk, wiem co oni robią” – odpowiedział.

Podkreślał, że Jan Paweł II dla całego świata stanowił „świadectwo Polaka” i nie wstydził się swojej narodowości jako głowa Kościoła. „Polskie sprawy obchodziły go cały czas i za tymi polskimi sprawami realizował orędownictwo” – dodał prezydent, powołując się na swoją rozmowę z Joe Bidenem. Podkreślił, że zasługi papieża Polaka dla odzyskania przez Polskę wolności i suwerenności, jak i dla upadku Muru Berlińskiego, są nie do przecenienia.

Drugą ważną kwestią – zdaniem prezydenta Dudy – jest to, z jakim przesłaniem Jan Paweł II „kierował” Polskę do Unii Europejskiej. Według prezydenta głos papieża przed referendum miał „ogromne znaczenie”.

„Wielu się spodziewało, że powie: nie idźcie do tej laickiej Unii, przecież widział jaka ona jest i widział jaki jest zachód Europy. On powiedział odwrotnie: idźcie do Unii, ale nieście tam swoje wartości; wy, Polacy macie zobowiązanie, jesteście narodem wierzącym (…), idźcie z tym systemem wartości do Europy, zatrzymajcie laicyzację. To dlatego właśnie tak z nim walczą” – ocenił Duda.

W jego opinii za oskarżeniami wobec Jana Pawła II stoją ci, którzy chcą „obalenia fundamentu Europy zbudowanej na chrześcijaństwie, na tych wartościach”. „Jeżeli ta cywilizacja ma zostać zniszczona, to te wartości muszą zostać zniszczone, ta kolumna, na której to wszystko jest ufundowane, musi zostać zburzona. On jest jej ogromną częścią, jest jej spoiwem. To dlatego za wszelką cenę dziś próbują tego ojca świętego zniszczyć, ale tego nie da się zrobić, dlatego próbują kłamstwem” – powiedział Duda.

Jego zdaniem gdyby w jakichkolwiek dokumentach były dowody, które pozwoliłyby Jan Pawła II zniszczyć, zrobiliby to komuniści. „Nie robiliby zamachów, tylko wyjęliby dokumenty i udowodnili, że dopuszczał się przestępstw, ohydnych czynów” – tłumaczył. „Nie było takich dowodów i nie ma takich dowodów, więc próbuje się sugerować jakieś rzeczy, preparować różne rzeczy, wychodząc z założenia, że jeżeli rozpuści się jakieś kłamstwo w przestrzeni publicznej, to chociaż część tego kłamstwa zostanie ludziom w pamięci, zostanie ludziom w uszach” – mówił prezydent.

Według niego to „ohydne i podłe działanie”. Zdaniem prezydenta trzeba przypominać nauki Jana Pawła II i jego zasługi dla świata. Ocenił, że jest wiele dowodów na to, że Jan Paweł II był człowiekiem „absolutnej prawości”, przestępstwa wobec dzieci dokonywane przez księży uważał za ohydne i podkreślał, że muszą być „piętnowane z całą mocą”.

Zaznaczył, że „tak niezwykła postać” jak Jan Paweł II wymaga obecnie „spokojnej i konsekwentnej obrony”. Prezydent podkreślał, że Jan Paweł II to nadal „najbardziej rozpoznawalny na świecie Polak”. Mówił o jego zasługach jako światowego przywódcy duchowego całego chrześcijańskiego świata, przywódcy państwa Watykan i właśnie jako Polaka – „bo tak się deklarował”.

„Nie wiem, czy odzyskalibyśmy suwerenność i niepodległość w 1989 r., gdyby nie było ojca świętego Jana Pawła II, gdyby nie jego przekaz, który on poniósł w świat do takich ludzi jak Ronald Reagan, z którym mógł rozmawiać osobiście, i którzy niezwykle go szanowali. Do takich ludzi jak Joe Biden, który do dzisiaj go wspomina, nawet ostatnio w Warszawie” – dodał Duda.

Prezydenta spytano, czy dla niego Jan Paweł II jest świętym. „Oczywiście, że jest świętym. I to jest taki święty wyjątkowy, prawie, że namacalny, którego dotknęliśmy (…)” – odpowiedział.

Dodał, że był też „wielkim nauczycielem”. „To była jego ogromna rola, którą dla nas odgrywał (…). Był wielkim przywódcą duchowym z jednej strony i wielkim, świętym politykiem. Mógłby śmiało być patronem duchowym wszystkich polityków, bo to był polityk wielkiej klasy” – podkreślił prezydent.

Znadniemna.pl za PAP

Jan Paweł II był wielkim przywódcą duchowym i wielkim politykiem, który nigdy nie zapomniał o swojej ojczyźnie; jego przesłanie jest wciąż żywe – mówił wczoraj, 2 kwietnia, w TVP Info prezydent RP Andrzej Duda. Jak podkreślał, to postać, która wymaga obecnie spokojnej i konsekwentnej obrony. W

Rosja rozmieści taktyczną broń nuklearną na Białorusi na granicy z Polską. Poinformował o tym w wczoraj, 2 kwietnia,  ambasador Moskwy w Mińsku Borys Gryzłow. Według niego do 1 lipca ukończone zostaną bunkry potrzebne do przechowywania broni. „Zostanie to zrobione pomimo szumu w Europie i Stanach Zjednoczonych” – podkreślił Gryzłow, były minister spraw wewnętrznych Rosji i przewodniczący Dumy Państwowej, cytowany przez agencję Belta.

Borys Gryzłow pozytywnie ocenił fakt, że plany rozmieszczenia broni jądrowej na Białorusi wywołały „duży szum” w zachodnich mediach. „Na koniec zwraca się uwagę na fakt, że musi istnieć pewien parytet” – powiedział ambasador.

– Jeśli mówimy o rozmieszczeniu amerykańskiej broni w Europie, to musimy podjąć działania, które zwiększyłyby bezpieczeństwo sojuszników (Białoruś i Rosja). Mówi się, że Rosja i Białoruś to terytorium państwa związkowego, terytorium zalegalizowane, w przeciwieństwie do terytorium krajów, w których USA rozmieszczają broń nuklearną. „Dla nich (USA) te kraje to tylko marionetki, aczkolwiek mamy wspólną przestrzeń” – kontynuował Gryzłow.

Władimir Putin ogłosił, że rozmieści taktyczną broń nuklearną na sąsiedniej Białorusi. Przekonywał, że USA od wielu lat robią podobne rzeczy w Europie.

Amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) poinformował tydzień temu, że Władimir Putin stara się rozpalić na Zachodzie strach przed eskalacją nuklearną, aby wymusić zaprzestanie wspierania Ukrainy, np. poprzez dostarczanie ciężkiej broni . Według ISW pozostaje „wysoce nieprawdopodobne, aby Rosja użyła broni jądrowej na Ukrainie lub gdzie indziej”.

Znadniemna.pl/l24.lt/Fot.:sputnik.by

Rosja rozmieści taktyczną broń nuklearną na Białorusi na granicy z Polską. Poinformował o tym w wczoraj, 2 kwietnia,  ambasador Moskwy w Mińsku Borys Gryzłow. Według niego do 1 lipca ukończone zostaną bunkry potrzebne do przechowywania broni. „Zostanie to zrobione pomimo szumu w Europie i Stanach

Jeden z najbardziej znanych protest songów okresu PRL zabrzmiał po raz pierwszy 1 kwietnia 1983 roku na antenie Programu III Polskiego Radia. Utwór  nie tylko stał się nieformalnym hymnem opozycji z lat 80. w Polsce.  „Przeżyj to sam” to piosenka niezwykle bliska także Polakom na Białorusi. Dali temu świadectwo, śpiewając ją wraz z liderem Lombardu Grzegorzem Stróżniakiem podczas nielegalnego koncertu legendarnego zespołu w Grodnie w 2008 roku.

Muzykę do piosenki, będącej wizytówką zespołu Lombard, Grzegorz Stróżniak skomponował do własnego tekstu pt. „Ciche marzenia”, na pianinie podarowanym mu przez rodziców, kiedy miał zaledwie 16 lat. Wiele lat później Andrzej Sobczak, ułożył do melodii, skomponowanej przez nastolatka, tekst, który sprawił, iż piosenka poruszyła dusze milionów Polaków, którzy odebrali ją jako odzwierciedlenie własnych przeżyć i dążeń.

Jak odzwierciedlenie swoich doznań w kraju, rządzonym przez dyktatora, potraktowali kultowy utwór Lombardu także Polacy na Białorusi. „Czuliśmy się jakby ktoś wsadził nas do wehikułu czasu i przeniósł nas z powrotem do czasów realnego socjalizmu” – wspominała koncert z 2008 roku w Grodnie wokalistka Lombardu Marta Cugier. „Kiedy nad głowami powiewały biało-czerwone flagi ze łzami w oczach śpiewaliśmy wspólnie „Przeżyj to sam” czy „Mury” Jacka Kaczmarskiego, z nadzieją, że kiedy spotkamy się następnym razem, „murów” już nie będzie” – opisywała atmosferę wokalistka atmosferę koncertu, który muzycy Lombardu opuszczali w atmosferze zagrożenia aresztowaniem przez milicję białoruską.

Polacy Grodna masowo stawili się na nielegalnym koncercie Lombardu w Grodnie w 2008 roku

W 2008 roku, po nielegalnym występie w Grodnie, Lombardowi udało się bezpiecznie wrócić do Polski. Szykany i prześladowania zaczęły się nazajutrz. Dotyczyły grodzieńskich Polaków, którzy tłumnie manifestowali swój sprzeciw wobec tyranii, śpiewając z Lombardem przeboje z czasów PRL „Kto mi zapłaci za łzy”, „Nasz ostatni taniec”, „Śmierć dyskotece”, „Droga Pani z telewizji” i inne, wciąż aktualne w białoruskiej codzienności.

Siedem lat później,  w 2015 roku, zaprzyjaźniony z Polakami na Białorusi zespół Lombard chciał znowu odwiedzić ich z koncertem. Tym razem wszystko miało być jak najbardziej legalnie. Muzycy wybierali się do miasta nad Niemnem na zaproszenie prezes ZPB Andżeliki Borys i Konsulatu Generalnego RP w Grodnie. W ostatniej chwili władze białoruskie jednak zablokowały wizytę artystów.

Związek Polaków na Białorusi nie mógł dopuścić do tego, że oczekujący na swoich idoli fani z Grodna poczują się zawiedzeni. Zorganizowania koncertu Lombardu dla Polaków z Białorusi podjęły się współpracujący ze Związkiem Polaków na Białorusi władze Białegostoku. Widowisko, na którym Lombard wystąpił pod hasłem „Solidarni z Białorusią i Polakami na Białorusi” odbyło się na Placu Kościuszki w stolicy Podlasia i zgromadziło tysiące miłośników twórczości Lombardu. Z Białorusi przyjechało na koncert siedem autokarów, wypełnionych fanami zespołu z Grodna, Lidy, Wołkowyska i innych miast.

Wspólne zdjęcie Lombardu z Polakami z Białorusi po koncercie w Białymstoku w 2015 roku

Piosenkę „Przeżyj to sam” Grzegorz Stróżniak musiał wówczas wykonywać na bis.

Zespół Lombard nie zapominał o swoich przyjaciołach z Białorusi w chwilach najtrudniejszych dla polskiej mniejszości narodowej w tym kraju. W sierpniu 2021 roku podczas występu Lombardu  na Festiwalu Top of the Top Sopot Festival w Operze Leśnej Marta Cugier wygłosiła ze sceny słowa otuchy i wsparcia dla więzionej wówczas przez reżim Łukaszenki prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys. Grzegorz Stróżniak zaś zademonstrował sopockiej widowni i milionom telewidzów, oglądających Festiwal w swoich domach, otrzymany z sali plakat, wzywający do uwolnienia polskiej działaczki.

Lider zespołu Lombard Grzegorz Stróżniak demonsruje ze sceny Opery Leśnej w Sopocie portret Andżeliki Borys, z żądaniem uwolnienia jej z więzienia

Polacy na Białorusi do dzisiaj wspominają chwile wspólnie przeżyte z zespołem Lombard i są wdzięczni jego liderom Marcie Cugier i Grzegorzowi Stróżniakowi za okazywaną przez nich solidarność!

Znadniemna.pl, fot,: facebook.com/zespol.lombard

Jeden z najbardziej znanych protest songów okresu PRL zabrzmiał po raz pierwszy 1 kwietnia 1983 roku na antenie Programu III Polskiego Radia. Utwór  nie tylko stał się nieformalnym hymnem opozycji z lat 80. w Polsce.  „Przeżyj to sam” to piosenka niezwykle bliska także Polakom na

Białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka ujawnił pod jakim warunkiem odda Polsce Andrzeja Poczobuta. W zamian za dziennikarza zażądał wydania mu skazanych zaocznie na długie wyroki więzienia ukrywających się w Polsce i na Litwie liderów białoruskiej opozycji.

Swój warunek wydania przedstawiciela polskiej mniejszości narodowej Polsce dyktator ujawnił dzisiaj, po wygłoszeniu orędzia do narodu i parlamentu. Odpowiadał na pytanie byłego opozycjonisty Jurija Woskriesienskiego, świadczącego usługi dyktatorskiemu reżimowi w charakterze pośrednika w kontaktach z więźniami politycznymi.

Woskriesienski zadał Łukaszence pytanie na temat warunków wydania Andrzeja Poczobuta stronie polskiej.

– Oni proponują nam oddanie im Poczobuta w zamian za odcinek granicy – stwierdził dyktator, uściślając, że chodzi o odblokowanie przez Polskę ruchu przez przejście graniczne w Bobrownikach. – Kiedy usłyszałem o tej propozycji, byłem przerażony. Jak można wymieniać człowieka na przejście graniczne?! – prawił morały dyktator. – Jak nie potrzebujecie tego przejścia – dobrze, zamykajcie – oświadczył, dodając, że dla Białorusi przejście w Bobrownikach nie ma znaczenia ani gospodarczego, ani z punktu widzenia interesów państwa.

– Ale, jak wymiana, to wymiana – ciągnął dalej samozwańczy władca Białorusi i ujawnił, co tak naprawdę przekonałoby go do wypuszczenia polskiego zakładnika.

– Nie mówiłem tego jeszcze, ale powiem dzisiaj publicznie: jeśli chcą na coś tego Poczobuta wymienić, to my mamy w Polsce różne Łachuszki ( tak Łukaszenka obraźliwie zniekształca nazwisko jednego z  ukrywających się nad Wisłą liderów białoruskiej opozycji, byłego dyplomatę i ministra kultury Białorusi Pawła Łatuszkę – red.). Ale wymieniać Łachuszkę na Poczobuta jeden za jednego nie zgodzę się, całą grupę niech tutaj dostarczą! – grzmiał  dyktator, dodając, że chodzi o wydanie członków struktur opozycyjnych, takich jak utworzony przez Pawła Łatuszkę Narodowy Zarząd Antykryzysowy, czy utworzony przez liderkę opozycji Swietłanę Cichanouską rząd na uchodźstwie. – Oni nam ten zarząd na czele z Łachuszką, i ja oddaję Poczobuta – oznajmił Łukaszenka, zapewniając, że jest zdolny do końca dnia przygotować się do wymiany.

Mówiąc o tym, jaki los czeka na opozycjonistów, gdyby wrócili na Białoruś, Łukaszenka posłużył się przykładem Swiatłany Cichanouskiej:

– Swiatłanie trzeba jechać do domu. No, na ile tam ją skazano, na 10-12 lat za działalność antyrządową? (W rzeczywistości Cichanouska została zaocznie skazana na 15 lat łagru – red.). No, posiedzi póki co z Siarhiejem w jednej celi (męża Swiatłany, Siarhieja Cichanouskiego, skazano na 18 lat łagru – red.). Popracowałaby jako szwaczka, dzieci by ich odwiedzały, stworzylibyśmy jakieś warunki. Ze swoim facetem by żyła – kusił dyktator liderkę opozycji, która według niezależnych obserwatorów wygrała z nim w wyborach prezydenckich w 2020 roku.

Znadniemna.pl na podstawie Nashaniva.com, fot.: Belta.by

Białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka ujawnił pod jakim warunkiem odda Polsce Andrzeja Poczobuta. W zamian za dziennikarza zażądał wydania mu skazanych zaocznie na długie wyroki więzienia ukrywających się w Polsce i na Litwie liderów białoruskiej opozycji. Swój warunek wydania przedstawiciela polskiej mniejszości narodowej Polsce dyktator ujawnił dzisiaj,

Skip to content