HomeStandard Blog Whole Post (Page 59)

Pierwszy dzień astronomicznej wiosny, przypadający  w tym roku na  21 marca, jest dniem szczególnym, gdyż symbolizuje zakończenie zimy i rozpoczęcie wiosny. Tego dnia od zarania dziejów ludzie urządzali święta ku czci nadchodzącej wiosny, która była symbolem życia. Jednocześnie żegnano zimę utożsamianą ze śmiercią. W dawnych kalendarzach dzień przesilenia wiosennego był również początkiem roku.

Narody słowiańskie  już w czasach pogańskich uwielbiały zabawy i radosne obrzędy, a koniec zimy był doskonałą okazją, by je organizować. Z czasem powstał cały cykl ludowych tradycji związanych z przepędzaniem zimy. Przywitanie wiosny (a razem z nią nowego cyklu agrarnego) poprzedzały różnorodne obrzędy. Ich inscenizacje oraz wspomnienia o nich przetrwały na pograniczu polsko-białoruskim i polsko-ukraińskim po obu stronach granicy do początków XXI wieku.

Jednym z głównych magicznych obrzędów powitania wiosny było topienie kukły zwanej Marzanną lub – w zależności od regionu – Mareną, Moreną, Moraną, Morą, Śmiercią, Śmietką, Śmiercichą, czy Zimą. W słowiańskich wierzeniach pogańskich była to bogini ziemi i wód, odpowiedzialna głównie za płodność ziemi uprawnej – pól, sadów itp. Patronat nad ziemią i sianym do niej zbożem wiązał się jednocześnie z panowaniem nad światem zmarłych, więc Marzannę postrzegano jako boginię śmierci i zaświatów. W niektórych rejonach Marzannę nie topiono. Lecz palono i zakopywano. W każdym razie pozbywano się jej , jako symbolu chorób, śmierci i wszelkiego zła dręczącego ludzi, zwłaszcza w okresie zimowym. Istotą obrzędu było nie tylko niszczenie zimy, ale także magiczne przywoływanie wiosny. Zwyczaj topienia Marzanny znany jest w Polsce zachodniej, a także w niektórych regionach Litwy, Rosji, Białorusi i Ukrainy. Z czasem został przyjęty także przez Czechów, Węgrów i Bułgarów, w te narody nadały mu nieco inną formę. W czasie obrzędu dziewczęta wychodziły za wieś, na pagórek, gdzie śnieg już stopniał, rozkładały słomę na krzyż, stawały naprzeciwko siebie i „śpiewały wiosnę”. W różnych tradycjach obrzęd nazywał się „ogrzewaniem wiosny”,  bądź „paleniem wiosny”.

W święto powitania wiosny przyjęło się zawieszać na drzewach figurki ptaków oraz kolorowe wstążki, Istnieje zwyczaj pieczenia ciastek w kształcie ptaków. Ma ich być czterdzieści. Rytualne pieczywo układa się na świątecznym obrusie, który trzymają kobiety i następnie podrzucają chlebowe ptaszki do góry, co ma spowodować powrót ptaków na wiosnę z ciepłych krajów. Obrzęd wiosenny zamykają tańce. Warto dodać, że dawniej obrzęd świętowania wiosny trwał kilka tygodni. Na pograniczu Białorusi i Ukrainy istniał też obrzęd „pogrzebu strzały” (miał chronić wsie i domostwa ich mieszkańców przed  suszą i piorunami).

Gra na instrumentach miała za zadanie nie tylko bawić, ale także odpędzać znienawidzoną zimę oraz przeróżne słowiańskie demony i złe duchy, a głośny kobiecy śpiew miał właściwości magiczne – sprzyjał przebudzeniu przyrody z zimowego snu. Obowiązkowe były także rytualne wezwania do wiosny, które wykrzykiwano lub wyśpiewywano. Na Polesiu wczesną wiosną „jak tylko zejdzie śnieg” całą wioską „wypędzano zimę”: stukano przy tym kijkami o płot, wyrzucano co niepotrzebne do rzeki żeby spłynęło z wodą, hukano i śpiewano: „Idź Zimo pod piec! A ty, Wiosno, w święty kąt!”. Jeszcze dzisiaj wśród mieszkańców Polesia można spotkać ludzi twierdzących, że wiosna nie przyjdzie, jeżeli dziewczęta nie przywołają jej głośnym śpiewokrzykiem na otwartej przestrzeni, zwracając się  w ten sposób do jednego z pogańskich władców przyrody z prośbą o uwolnienie lata i wpuszczenie ciepła na ziemię.

W tym dniu nadejścia astronomicznej wiosny obchodzono też Jare Gody czyli tak zwane Jare Święto. Było ono niczym innym, jak składaniem podziękowania bogom za koniec trudnej zimy i początek nowego. Nazwa Jare Gody pochodzi z języka dawnych ludów słowiańskich. Pierwszy jego człon — Jare, oznacza imię boga Jaryło, jednego z najważniejszych bóstw w słowiańskim panteonie pogańskim. Jaryła lub Jarowita był bóstwem, symbolizującym młodość i młodzieńczą witalność. Natomiast słowo „god”, drugi człon nazwy Jare Gody, oznacza w języku starosłowiańskim rok. Jako całość nazwa ta może być odczytana jako przejście jednego roku w drugi i rozpoczęcie kolejnego cyklu życia. W niektórych regionach Polski po topieniu Marzanny do wsi przynoszono młode drzewko iglaste przystrojone kolorowymi ozdobami, nazywane Maikiem lub Gaikiem.  Przy tym często również grano na instrumentach i tańczono. Na Podlasiu i Grodzieńszczyźnie  ten obrzęd nazywano „chodzeniem z królową”. Po zakończeniu zabawy, drzewko wracało do lasu, który od tej pory przez cały rok uważany był za święty gaj.

Są też współczesne zwyczaje, związane z nadejściem wiosny. W Polsce na pierwszy dzień astronomicznej wiosny przypada Dzień Wagarowicza. Wagary w szkolnej definicji są dniem ucieczki z lekcji, czyli samowolnego uchylania się od obowiązku szkolnego przez uczniów i studentów. W języku uczniowskim natomiast, jest to dzień wolny od nauki, a przynajmniej nieco luźniejszy, gdyż nauczyciele, darzący empatią swoich wychowanków, urządzają wówczas lekcje mniej poważne i przypominające zabawę.

Marta Tyszkiewicz na podstawie Muzykapolesia.net/Naszeszlaki.pl, na zdjęciu: obrzęd topienia Marzanny, fot.: Witajwpodrozy.pl  

Pierwszy dzień astronomicznej wiosny, przypadający  w tym roku na  21 marca, jest dniem szczególnym, gdyż symbolizuje zakończenie zimy i rozpoczęcie wiosny. Tego dnia od zarania dziejów ludzie urządzali święta ku czci nadchodzącej wiosny, która była symbolem życia. Jednocześnie żegnano zimę utożsamianą ze śmiercią. W dawnych

Następstwem zabójstwa cudzoziemca poprzedzonego strzelaniną i rzucaniem granatami w funkcjonariuszy KGB, do których według doniesień państwowej agencji BiełTA doszło w niedzielę, 19 marca, w Grodnie, stało się sprawdzanie samochodów wjeżdżających do grodu nad Niemnem na rogatkach miasta. KGB rewiduje też pojazdy podróżnych także na przejściu granicznym w Kozłowiczach (Kukuryki po stronie polskiej).

O wzmożeniu czujności białoruskich kagiebistów po strzelaninie ze skutkiem śmiertelnym, do której doszło w Grodnie,  informują grodzieńskie media niezależne.  O mundurowych na rogatkach miasta informuje, powołując się na relację jednej z grodnianek, redagowany w Białymstoku i związany z Grodnem portal Mostmedia.io. O kontroli samochodów na przejściu granicznym w Kozłowiczach donosi z kolei grodzieński portal Hrodna.life.

Ten ostatni uściśla, że celnicy i funkcjonariusze Straży Granicznej działają w ścisłej współpracy z przedstawicielami KGB i szczegółowo rewidują każdego, kto pojawia się na terenie przejścia granicznego. „Dokładnie sprawdzają samochody, czytają telefony, wypróżniają kieszenie” relacjonują praktyki stosowane przez kagiebistów grodzieńscy dziennikarze. Według nich funkcjonariusze nie podają przy tym na jakiej podstawie dokonują rewizji i co może być przyczyną wzmożonej czujności mundurowych.

Większość obserwatorów tłumaczy wzmożoną czujność KGB i innych służb wydarzeniami, do których doszło w Grodnie w niedzielę, 19 marca. W tym dniu w jednym z bloków przy ulicy Kurczatowa doszło do  strzelaniny z użyciem granatów bojowych między obywatelem obcego państwa L., a oddziałem komandosów z KGB, zwanym grupą „A”. W wyniku nierównego boju cudzoziemiec L. został zabity.

Z doniesień oficjalnych wynika, że cudzoziemiec L. był podejrzewany o przygotowanie się do zamachu terrorystycznego. Źródła oficjalne nie podają, co, bądź kto, miał być celem zamachu. Kilka godzin po „likwidacji” niedoszłego terrorysty L. milicjanci ze służbowymi psami i inne służby otoczyły służbową willę szefa obwodu grodzieńskiego Władimira Karanika w centrum Grodna. Spekulowano, że rezydencja mogła być zaminowana.

 Znadniemna.pl na podstawie Hrodna.life/Mostmedia.io

Na zdjęciu: po lewej – fotoparodia na widoczny po prawej obraz Wasi Łożkina pt. „Rodina słyszit” (Ojczyzna słyszy) fot.: olga1982a.livejournal.com

Następstwem zabójstwa cudzoziemca poprzedzonego strzelaniną i rzucaniem granatami w funkcjonariuszy KGB, do których według doniesień państwowej agencji BiełTA doszło w niedzielę, 19 marca, w Grodnie, stało się sprawdzanie samochodów wjeżdżających do grodu nad Niemnem na rogatkach miasta. KGB rewiduje też pojazdy podróżnych także na przejściu

Horror Białorusinów trwa. W państwie rządzonym przez Łukaszenkę nie ustają zatrzymania, rewizje, tortury w aresztach śledczych, wywierana jest presja na więźniów politycznych, materiały niezależnych mediów uznawane są za materiały ekstremistyczne. Represje stosowane są wobec tych, którzy aktywnie wyrażają swoje stanowisko ws. wojny rozpętanej przez putinowska Rosję.

Centrum Praw Człowieka „Wiasna” poinformowało, powołując się na kilka źródeł, że więzień polityczny Ihar Łosik, który odbywa karę 15 lat kolonii karnej, podjął próbę samobójczą w kolonii karnej w Nowopołocku.

Łosik od dłuższego czasu prowadził strajk głodowy w karcerze, nie wytrzymał presji i podciął sobie żyły na ręce i tętnicę szyjną. Na szczęście Ihar został uratowany i trafił do więziennego szpitala.

Jak dowiedziała się Svaboda, rodzice Ihara Łosika od miesiąca nie otrzymywali listów od syna. Nie dopuszczano do niego adwokata, ten ostatni raz miał widzenie z Iharem w połowie lutego.

Mężczyzna załamał się po tym, jak reżim skazał w styczniu 2023 jego żonę Darię Łosik na 2 lata do łagrów. Kobieta upominała się o wolność dla skazanego męża.

Daria Łosik z córeczką Paulinką. Fot.: „Наша Ніва”

Ihar i Daria Łosikowowie mają 4-letnią córkę Paulinkę , którą obecnie opiekują się dziadkowie.

Ihar Łosik został zatrzymany w czerwcu 2020 roku, jeszcze przed wyborami prezydenckimi. Został skazany na 15 lat pozbawienia wolności w kolonii o zaostrzonym rygorze w tak zwanej „sprawie Tichonowskiego”.

21 marca 2023 roku mija dokładnie 1000 dni, odkąd Ihar Łosik przebywa za kratami. Od chwili aresztowania w 2020 roku Ihar tylko raz mógł zobaczyć dziecko.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl/oprac.ba/Fot.: racyja.com

Horror Białorusinów trwa. W państwie rządzonym przez Łukaszenkę nie ustają zatrzymania, rewizje, tortury w aresztach śledczych, wywierana jest presja na więźniów politycznych, materiały niezależnych mediów uznawane są za materiały ekstremistyczne. Represje stosowane są wobec tych, którzy aktywnie wyrażają swoje stanowisko ws. wojny rozpętanej przez putinowska

W niedzielę, 19 marca, został wyemitowany kolejny odcinek telewizyjnego muzycznego talent show „Szansa na sukces. Opole 2023”. Do rywalizacji o prawo uczestnictwa w konkursie Debiuty podczas tegorocznego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu przystąpiło siedmioro wokalistów. Wraz z publicznością wyruszyli oni w muzyczną podróż do lat 60-tych i 70-tych. Jedną z uczestniczek „Szansy na sukces. Opole 2023” była nasza krajanka z Lidy Bożena Worono. Występy wokalistów oceniali gwiazdy polskiej estrady: Irena Santor, Maryla Rodowicz oraz Krzysztof Cugowski.

Od lewej: Irena Santor, Maryla Rodowicz i Krzysztof Cugowski

Marek Sierocki rozmawia z Bożeną Worono

Bożena Worono

Uczestnicy talent show, rywalizujący o prawo występu na Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu wykonali m.in. takie przeboje jak „Jadą wozy kolorowe”, „Gdzie Ci mężczyźni” czy „Pod Papugami”. Bożenie Worono w losowaniu przypadło wykonanie utworu „Remedium” z repertuaru Maryli Rodowicz, która podczas występu podśpiewywała Bożenie. Młoda wokalistka nie wygrała, pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie.

Maryla Rodowicz

Bożena Worono jest utalentowaną wokalistką, laureatką Grand Prix II Festiwalu im. Agnieszki Osieckiej w Mińsku (2019), zdobywczynią I miejsca w V Festiwalu Polskiej Piosenki Niezłomnej i Niepodległej w kategorii „Dorośli 19+ (2021)”, Grand Prix II edycji Konkursu Muzycznego „Pamiętajmy o Osieckiej” (2019), konkursu „Mam talent” (2015) i I miejsca w XXI Festiwalu Polskiej Piosenki Estradowej „Malwy 2019” oraz wyróżniona za osobowość sceniczną podczas IV Polonijnego Festiwalu Polskiej Piosenki „Opole 2021”.

Lidzianka przed występem w „Szansie na sukces” opowiedziała o swojej rodzinie, zaznaczyła m.in. że jej dziadek przyjaźnił się z Czesławem Niemenem.

Bożena Worono pochodzi z Lidy, jest córką nauczycieli języka polskiego Swietłany i Wiktora Worono. Ukończyła studia licencjackie na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Dziennikarstwa. Odbyła staż w TVP Polonia, pracowała w telewizji Biełsat, w 2021 roku była prowadziła program „Nad Niemnem”, emitowany w TVP Polonia. Obecnie studiuje na Uniwersytecie Warszawskim na kierunku Kryminalistyka.

Znadniemna.pl

W niedzielę, 19 marca, został wyemitowany kolejny odcinek telewizyjnego muzycznego talent show „Szansa na sukces. Opole 2023”. Do rywalizacji o prawo uczestnictwa w konkursie Debiuty podczas tegorocznego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu przystąpiło siedmioro wokalistów. Wraz z publicznością wyruszyli oni w muzyczną podróż do lat

Doszło do naruszenia prawa przy zmianie nazwy części białostockiej ulicy Elektrycznej na ulicę Wolnej Białorusi – uznał w czwartek Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku. sąd stwierdził nieważność uchwały rady miasta w tej sprawie, podjętej we wrześniu 2022 roku. Wyrok jest nieprawomocny.

Wojewódzki Sąd Administracyjny zajmował się w czwartek skargą mieszkanki tej ulicy, wcześniej Elektrycznej, obecnie Wolnej Białorusi. To część ulicy, gdzie oprócz bloków i instytucji, mieści się też konsulat Republiki Białoruś. Mieszkanka zakwestionowała tryb podjęcia tej uchwały przez radę, chciała jej unieważnienia powołując się na ważny interes prawny.

Po przyjęciu tej uchwały przez Radę Miasta Białystok ponad 60 mieszkańców bloków przy tej ulicy podpisało się pod protestem do władz miasta. Jedna z mieszkanek skierowała skargę do sądu administracyjnego.

WSA skargę na uchwałę radnych z 26 września 2022 roku w czwartek rozpoznał i uwzględnił; stwierdził nieważność tej uchwały. Sąd uznał, że skarżąca – jako mieszkanka tej ulicy – miała interes prawny, czyli mogła wnieść skargę w tym trybie. A jej naruszony interes prawny polegał na tym, że dokonano zmiany jej adresu zamieszkania, a to zmusiło ją do zmian w dokumentach, ewidencjach i rejestrach (choć to miasto miało pokryć koszty, co wynikało z uchwały).

WSA zwracał jednak uwagę, że samo naruszenie tego interesu prawnego nie oznacza, że uchwała jest nieważna. Oceniał więc, czy doszło do naruszenia prawa i czy było to naruszenie „istotne”. I uznał, że przy podejmowaniu tej uchwały doszło do takiego istotnego naruszenia prawa. Wskazał przede wszystkim na braki w treści uzasadnienia tej uchwały.

Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ.

Znadniemna. pl za Kurier Poranny. Na zdjęciu: protest mieszkańców ulicy Elektrycznej w Białymstoku przeciwko jej przemianowaniu, fot.: Edyta Wołosik/Polskie Radio Białystok

Doszło do naruszenia prawa przy zmianie nazwy części białostockiej ulicy Elektrycznej na ulicę Wolnej Białorusi - uznał w czwartek Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku. sąd stwierdził nieważność uchwały rady miasta w tej sprawie, podjętej we wrześniu 2022 roku. Wyrok jest nieprawomocny. Wojewódzki Sąd Administracyjny zajmował się

Wielu wydawało się to niewiarygodnym, ale znakomity białoruski bard polskiego pochodzenia Wiktor Szałkiewicz w swojej wieloletniej karierze do połowy marca tego roku nie zagrał ani jednego solowego koncertu w Białymstoku, mieście leżącym od jego małej ojczyzny – miasteczka Porozów, tak samo daleko, jak Grodno, w którym mieszka artysta.

W piątek, 17 marca, Wiktor Szałkiewicz naprawił nieporozumienie, przykre dla wielbicieli jego talentu ze stolicy Podlasia i zagrał wielki koncert pt. „Kulminacja” w sali Podlaskiego Instytutu Kultury.

„Koncert kresowego barda Wiktora Szałkiewicza zgromadził tłumy” – tak ocenili organizatorzy zainteresowanie wydarzeniem kulturalnym ze strony mieszkańców Białegostoku. Sala koncertowa rzeczywiście była wypełniona po brzegi, a sam artysta mógł się czuć ze zgromadzoną w niej publicznością prawie jak w rodzinnym Grodnie. Dostrzegł bowiem na sali wielu starych znajomych i przyjaciół, kochających i doskonale znających twórczość kresowego menestrela. Byli tutaj: Aleksander Milinkiewicz z małżonką Iną Kulej i wielu innych, którzy w ostatnich latach musieli opuścić Grodzieńszczyznę i Białoruś, między więzieniem i tułaczką wybierając los emigranta.

Słuchając „Smutnego Białoruskiego Bluesa” oraz „Bluesa o dwóch narodach”  wielu widzów na sali  przeżyło katharsis – ktoś dyskretnie ronił łzy, a ktoś ledwo je powstrzymywał. Dłonie same układały się do oklasków, a usta otwierały się synchronicznie z ustami artysty, kiedy ten śpiewał „Hankę z Pahulanki”, albo „Krótką Historię Białorusi”. Wykonywanie poszczególnych piosenek  autor  przeplatał jak zawsze anegdotami i historyjkami z życia, wywołującymi u publiczności uśmiech, a nawet wybuchy śmiechu.

Koncert „Kulminacja” zawierał wszystko najlepsze, co stworzył kresowy menestrel za swoją ponad trzydziestoletnią sceniczną karierę.

Wiktor Szałkiewicz urodził się 9 lutego 1959 r. w Porozowie na Białorusi. Białoruski aktor, poeta, bard i showman, wyrosły na pograniczu kultur białoruskiej, polskiej i żydowskiej. W 1980 roku ukończył Białoruski Państwowy Instytut Teatralno-Artystyczny. Koncertował na Białorusi, Litwie, w Czechach, Francji, Niemczech, Polsce, Rosji, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.

Wiktor Szałkiewicz jest kawalerem Orderu Uśmiechu, zdobywcą Grand Prix festiwalu „Basowiszcza 1992”, Grand Prix festiwalu „Jesień Bardów 1992”, laureatem Festiwalu Pieśni Autorskiej OPPA i zdobywcą nagrody w nominacji „Wydarzenie festiwalu”, zdobywcą Grand Prix Ogólnopolskiego Konkursu „Przybycie Bardów 2005”.

Znadniemna.pl, fot.: Facebook.com/pikpodlaskie

Wielu wydawało się to niewiarygodnym, ale znakomity białoruski bard polskiego pochodzenia Wiktor Szałkiewicz w swojej wieloletniej karierze do połowy marca tego roku nie zagrał ani jednego solowego koncertu w Białymstoku, mieście leżącym od jego małej ojczyzny – miasteczka Porozów, tak samo daleko, jak Grodno, w

Polskie służby rozpoczęły kontrolę ponad 60-ciu firm transportowych z kapitałem  białoruskim i rosyjskim w całej Polsce. Wcześniej polscy przewoźnicy skarżyli się na białoruskich kolegów o nieuczciwą konkurencję. O problemie od kilku tygodni pisze „Rzeczpospolita”.

We wtorkowym wydaniu gazeta cytuje głównego inspektora transportu drogowego Alvina Gajadhura, który ujawnia, że na podstawie informacji zgromadzonych w dostępnych jego podwładnym bazach danych, wytypowane zostały adresy, gdzie w grę może wchodzić m.in. prowadzenie wirtualnej działalności transportowej. – Wytypowano firmy, które prawdopodobnie dysponują kapitałem białoruskim lub rosyjskim. Dziś rozpoczęliśmy działania kontrolne – to pierwszy etap tak szeroko zakrojonej akcji – zapewnia rozmówca „Rzeczpospolitej”. Podkreśla, że jego służba współpracuje „ramię w ramię z innymi służbami”.  W założeniu kontrolerów dzięki współpracy kilku służb, zakres kontroli podejrzanych firm będzie miał  charakter wieloaspektowy, co pozwoli zlikwidować nielegalne praktyki w branży transportowej i wyeliminuje zagrożenia dla polskich przewoźników, skarżących się na nieuczciwą, bo opartą na nielegalnych schematach, konkurencję ze strony białoruskich kolegów z branży.

O tym, że białoruskie firmy międzynarodowego transportu drogowego stanowią coraz większy problem dla polskich przedsiębiorców „Rzeczpospolita” pisała jeszcze w lutym tego roku.

– Przychodzą do banku z torbami pieniędzy, nikt nie pyta o ich pochodzenie, nie interesuje to nawet Komisję Nadzoru Finansowego – mówił  gazecie o praktykach stosowanych przez białoruskich konkurentów jeden z polskich przewoźników. Rozżalony zaznaczył, że banki nawet zabiegają o te pieniądze, reklamując brak prowizji przy wpłacie nowych środków. A są one niemałe. – Spółka z jedną licencją, osobą odpowiedzialną za transport i osobą zarządu wyceniana jest na 300-400 tys. zł – wtórował cytowanemu wyżej koledze prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD) Jan Buczek.

Szef ZMPD niepokoi się, że wiedza o tym co jest przewożone samochodami może trafić w niepowołane ręce. Według niego trafiają się ładunki, których uczciwi przedsiębiorcy nie chcą przewozić. Są to na przykład ładunki, których dostarczenie wiąże się z koniecznością wymiany na granicy listu przewozowego CMR. – Takie zlecenia będą brane bez skrupułów przez firmy z kapitałem rosyjskim czy białoruskim – przypuszcza  w rozmowie z „Rzeczpospolitą” przewoźniczka z Kujaw Ewa Korfanty.

Z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej wynika, że zarejestrowanych w Polsce firm międzynarodowego transportu drogowego z kapitałem ukraińskim jest blisko 2,1 tys., z białoruskim niemal 0,9 tys. i niecałe 0,2 tys. z rosyjskim. W ostatniej dekadzie w Polsce obcy kapitał zarejestrował ponad 4,2 tys. firm transportu drogowego.

Polskie Ministerstwo Infrastruktury stwierdza, że obserwuje zjawisko rejestracji firm przez kapitał ze wschodu. – Problem narasta od drugiej połowy 2022 roku – przyznaje dyrektor Departamentu Transportu Drogowego w Ministerstwie Infrastruktury Renata Rychter.

Znadniemna.pl na podstawie rp.pl, fot.: ZMPD

Polskie służby rozpoczęły kontrolę ponad 60-ciu firm transportowych z kapitałem  białoruskim i rosyjskim w całej Polsce. Wcześniej polscy przewoźnicy skarżyli się na białoruskich kolegów o nieuczciwą konkurencję. O problemie od kilku tygodni pisze „Rzeczpospolita”. We wtorkowym wydaniu gazeta cytuje głównego inspektora transportu drogowego Alvina Gajadhura, który

W miasteczku Raduń (rejon werenowski w obwodzie grodzieńskim) na bramie kościoła parafialnego pw. Matki Bożej Różańcowej przez pewien czas wisiał szyld w językach białoruskim oraz polskim, ze wskazaniem adresu świątyni. W wersji polskojęzycznej ulica, przy której stoi kościół, nazwana została „ulicą Kościelną”. W języku białoruskim figurowała natomiast nazwa oficjalna – „ulica Lenina”.

Polskojęzyczna wersja nazwy jednej z centralnych ulic miasteczka oburzyła mieszkańców o poglądach prołukaszenkowskich.  Samowolną próbę zmiany nazewnictwa ulicy potraktowali, jako dywersję ideologiczną, rozpętując nagonkę na księży katolickich w mediach społecznościowych.

Ich wpisy zawierały pejoratywne określenia, kierowane pod adresem księży katolickich oraz nawoływały do nienawiści wobec duchownych.

„K**wa. Od dawna wiadomo, że księża – to wrogowie naszego kraju, prawie wszyscy protestowali (przeciwko władzy – red.) w 2020 roku, dlaczego zatem te ścierwa do tej pory działają na Białorusi?! (…) Z czasów średniowiecza wiadomo, że katolicyzm na naszych z pradawna rosyjskich prawosławnych terenach jest złem! Księża zawsze nas – Rosjan nienawidzili. Czyż nie przyszła pora na wypędzenie tej propolskiej i prolitewskiej swołoczy ze świątyń i wpuszczenia do nich Białorusinów, tzn. Rosjan z pochodzenia?” – głosi jeden z najpopularniejszych wpisów oburzonego szyldem internauty.

W środę, 15 marca, budzący emocję szyld z „ulicą Kościelną” zniknął z bramy świątyni. Zastąpiony został innym, rosyjskojęzycznym, mówiącym o tym, że kościół stoi przy ulicy Lenina.

Prołukaszenkowscy aktywiści, zwalczający „propolskich” i „prolitewskich” księży, natychmiast odtrąbili zwycięstwo: „Imię Włodzimierza Iljicza Lenina wróciło na swoje prawowite miejsce!”

Znadniemna.pl na podstawie inicjatywy Chrześcijańska Wizja

W miasteczku Raduń (rejon werenowski w obwodzie grodzieńskim) na bramie kościoła parafialnego pw. Matki Bożej Różańcowej przez pewien czas wisiał szyld w językach białoruskim oraz polskim, ze wskazaniem adresu świątyni. W wersji polskojęzycznej ulica, przy której stoi kościół, nazwana została „ulicą Kościelną”. W języku białoruskim

Parlament Europejski potępił białoruskie władze za prześladowanie polskiej mniejszości oraz za skazanie krytyków reżimu Łukaszenki, w tym polskiego dziennikarza Andrzeja Poczobuta oraz laureata nagrody Nobla Alesia Białackiego. W przyjętej w tej sprawie  rezolucji Europosłowie wezwali władze w Mińsku do natychmiastowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych.

Europarlament przegłosował dziś specjalną rezolucję w sprawie politycznych represji na Białorusi. Znalazł się w niej apel do instytucji unijnych o nałożenie na Białoruś takich samych sankcji, jak na Rosję. Europosłowie skrytykowali także MKOl za dopuszczenie do igrzysk białoruskich i rosyjskich sportowców.
Według europosłów polityczne represje reżimu Łukaszenki muszą spotkać się ze zdecydowaną reakcją ze strony Unii Europejskiej – w tym przede wszystkim z sankcjami wobec osób i podmiotów wykonujących polecenia Mińska. Deputowani wyrazili ubolewanie, że Białoruś nie została włączona do dziesiątego pakietu sankcji – ich zdaniem kraj ten również bierze udział w napaści na Ukrainę.

W ocenie Parlamentu Europejskiego presja na Rosję i Białoruś powinna być odczuwalna na każdym polu, również sportowym, dlatego europosłowie skrytykowali MKOl za to, że dopuścił sportowców z tych krajów do igrzysk pod neutralną flagą. Społeczność międzynarodowa powinna naciskać na komitet olimpijski by wycofał się ze swojej decyzji – napisano w rezolucji.

Szczególną uwagę europarlamentarzystów przyciągnął los naszego kolegi – dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi Andrzeja Poczobuta. Na początku lutego sąd w Grodnie skazał go na osiem lat więzienia, rzekomo za podejmowanie działań „na szkodę Białorusi” i za „wzniecanie nienawiści”. W ocenie polskich władz to jaskrawy przejaw prześladowania mniejszości polskiej w tym kraju. Andrzej Poczobut jest publicystą, blogerem oraz działaczem Związku Polaków na Białorusi. W swoich artykułach wielokrotnie krytykował reżim Aleksandra Łukaszenki.

W tekście rezolucji Parlamentu Europejskiego obok Andrzeja Poczobuta z imienia i nazwiska wymieniony został  także białoruski działacz społeczny Aleś Bialacki. W ubiegłym roku został on laureatem pokojowej nagrody Nobla, wspólnie z rosyjskim Stowarzyszeniem Memoriał i ukraińskim Centrum Wolności Obywatelskich. 3 marca białoruski sąd skazał  noblistę Alesia Bialackiego na 10 lat pozbawienia wolności.

 Znadniemna.pl na podstawie IAR/ polskieradio.pl, fot.: Europarl.europa.eu

Parlament Europejski potępił białoruskie władze za prześladowanie polskiej mniejszości oraz za skazanie krytyków reżimu Łukaszenki, w tym polskiego dziennikarza Andrzeja Poczobuta oraz laureata nagrody Nobla Alesia Białackiego. W przyjętej w tej sprawie  rezolucji Europosłowie wezwali władze w Mińsku do natychmiastowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych. Europarlament przegłosował

Po nieudanej próbie sprzedaży znajdującej się w centrum Grodna siedziby Polskiej Macierzy Szkolnej (PMS) na Białorusi, zlikwidowanej w ramach zwalczania przejawów polskości w tym kraju, władze podejmują kolejne podejście.  Druga w tym roku licytacja obiektu, wzniesionego w 2011 roku za środki pochodzące między innymi z kieszeni polskiego podatnika, odbędzie się 23 marca.

Przypomnijmy, że poprzednia próba sprzedaży siedziby PMS nie powiodła się, gdyż do wyznaczonej na 3 lutego tego roku licytacji obiektu nie zgłosił się żaden kupiec. Wówczas cena wywoławcza budynku wynosiła nieco ponad 2 miliony 129 tysięcy rubli białoruskich (prawie 850 tysięcy dolarów USA). Jak na nieruchomość  w historycznym centrum Grodna o powierzchni 1053,7 metrów kwadratowych i przylegającej do obiektu działki o powierzchni prawie 12 arów, cena nie wydawała się wygórowana. Tym bardziej, że sam budynek przebywa w idealnym stanie. Przed likwidacją Polskiej Macierzy Szkolnej i konfiskatą wszystkich jej aktywów w budynku PMS mieściło się  biuro tej polskiej organizacji oświatowej oraz prowadzona przez nią największa na świecie polska szkoła społeczna, czyli –  Liceum Społeczne im. Elizy Orzeszkowej przy SZ „Polska Macierz Szkolna”.

Podjazd do byłej siedziby PMS w Grodnie, fot.: Bankrottorg.by

Schody na piętro w byłej siedzibie PMS w Grodnie, fot.: Bankrottorg.by

Korytarz w byłej siedzibie PMS w Grodnie, fot.: Bankrottorg.by

Umeblowane pomieszczenie w byłej siedzibie PMS w Grodnie, fot.: Bankrottorg.by

Kolejna licytacja siedziby PMS w Grodnie jest wyznaczona na 23 marca tego roku. Jak czytamy w ogłoszeniu aukcyjnym na portalu Bankrottorg.by po pierwszej nieudanej próbie sprzedaży nieruchomości władze znacząco obniżyły cenę wywoławczą obiektu. Obecnie wynosi ona 1 384 269 rubli białoruskich, czyli około pół miliona dolarów USA. Na moment niniejszej publikacji chęć kupna siedziby PMS w Grodnie nie zgłosił na portalu aukcyjnym żaden kupiec.

Oprócz grodzieńskiej siedziby Polskiej Macierzy Szkolnej na Białorusi, po likwidacji polskiej organizacji oświatowej, władze puściły pod młotek także inne jej mienie. W Pińsku, na przykład, próbowano sprzedać za 18 701 rubli białoruskich (niecałe 7,5 tysiąca dolarów USA) należące do PMS pomieszczenie przy jednej z centralnej ulic miasta. Wcześniej mieściła się w nim Polska Szkoła Społeczna im. R. Kapuścińskiego przy PMS. Próba sprzedaży tej nieruchomości okazała się nieudana, gdyż nie znalazło się chętnych do jej nabycia.

W tej pińskiej kamienicy mieściła się Polska Szkoła Społeczna im. R. Kapuścińskiego przy PMS, fot.: Bankrottorg.by

Sala w byłej Polskiej Szkole Społecznej im. R. Kapuścińskiego przy PMS w Pińsku, fot.: Bankrottorg.by

Korytarz w byłej Polskiej Szkole Społecznej im. R. Kapuścińskiego przy PMS w Pińsku, fot.: Bankrottorg.by

Jedynym dokonanym przypadkiem państwowego paserstwa, jeśli chodzi o mienie PMS, okazała się sprzedaż na aukcji szkolnych tablic – czterech kredowych, jednej korkowej, jeszcze jednej białej (do pisania mazakami), a także tablicy informacyjnej. Nabycie wszystkich kosztowało jedynego uczestnika licytacji zaledwie 143 rubla i 83 kopiejki.

Sprzedana za bezcen trzysekcyjna tablica kredowa, fot.: Bankrottorg.by

Sprzedana za bezcen tablica kredowa, fot.: Bankrottorg.by

Sprzedana za bezcen tablica korkowa, fot.: Bankrottorg.by

Sprzedana za bezcen tablica biała, fot.: Bankrottorg.by

Znadniemna.pl na podstawie Bankrottorg.by

Po nieudanej próbie sprzedaży znajdującej się w centrum Grodna siedziby Polskiej Macierzy Szkolnej (PMS) na Białorusi, zlikwidowanej w ramach zwalczania przejawów polskości w tym kraju, władze podejmują kolejne podejście.  Druga w tym roku licytacja obiektu, wzniesionego w 2011 roku za środki pochodzące między innymi z

Skip to content