HomeStandard Blog Whole Post (Page 92)

83 lata temu, 23 sierpnia 1939 r., minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop oraz ludowy komisarz spraw zagranicznych ZSRS Wiaczesław Mołotow podpisali sowiecko-niemiecki pakt o nieagresji wraz z tajnym protokołem dodatkowym, którego konsekwencją był IV rozbiór Polski.

Dokument tajnego protokołu do paktu z 23 sierpnia 1939 r. z podpisami J. Ribbentropa i W. Mołotowa. Tekst niemiecki. Fot. ThoralfSchade/commons.wikimedia.org/CC BY-SA 4.0

Podpisany przez Joachima von Ribbentropa i Wiaczesława Mołotowa tajny protokół dodatkowy, stanowiący integralną część  zawartego wówczas paktu o nieagresji pomiędzy III Rzeszą i ZSRS, składał się z czterech punktów.

W pierwszym z nich zapisano, że: „W wypadku terytorialnych i politycznych przekształceń na terenach należących do państw bałtyckich (Finlandia, Estonia, Łotwa i Litwa) północna granica Litwy stanowić będzie jednocześnie granicę stref interesów Niemiec i ZSRS. W związku z tym obie strony uznają zainteresowanie Litwy w stosunku do rejonu Wilna”.

Drugi punkt, bezpośrednio dotyczący Polski, brzmiał następująco: „W wypadku terytorialnych i politycznych przekształceń na terenach należących do Państwa Polskiego granica stref interesów Niemiec i ZSRS przebiegać będzie w przybliżeniu po linii rzek Narwi, Wisły i Sanu. Kwestia, czy w obopólnym interesie będzie pożądane utrzymanie niezależnego Państwa Polskiego i jakie będą granice tego państwa, będzie mogła być ostatecznie wyjaśniona tylko w toku dalszych wydarzeń politycznych. W każdym razie oba rządy rozstrzygną tę kwestię na drodze przyjaznego porozumienia”.

Kolejny z punktów odnosił się do obszaru Europy Południowo-Wschodniej. Strona sowiecka podkreśliła w nim swoje zainteresowanie Besarabią (należącą do Rumunii), natomiast strona niemiecka wyraziła całkowity brak zainteresowania, co do tych terenów.

W ostatnim punkcie dokumentu stwierdzano: „Niniejszy protokół będzie traktowany przez obie strony, jako najściślej tajny”.

Tylnymi drzwiami

Nie sposób opisać konsternacji, jaka zapanowała w Europie. Zdumieni byli zarówno sojusznicy Hitlera, jak i jego odwieczni wrogowie. Dla Japonii i Włoch podpisanie sojuszu z ZSRS było pogwałceniem paktu antykominternowskiego z 1936 roku oraz paktu stalowego z maja 1939 roku, które zakładały, że o ważnych posunięciach politycznych Hitler będzie informował swych sojuszników. Z kolei Anglicy i Francuzi oskarżali ZSRR o dwulicowość, nie pamiętając przy tym o tajnych pertraktacjach, jakie jeszcze w lipcu 1939 roku prowadziły z Hitlerem.

Podpisanie paktu miało wpływ na decyzję o rozpoczęciu II wojny światowej. Dzięki porozumieniu Hitler mógł rozpocząć wojnę nie bojąc się oskarżeń, że jest jedynym agresorem w Europie.

23 sierpnia, w rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, przypada Europejski Dzień Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu, obchodzony z inicjatywy Parlamentu Europejskiego. Dzień ten ma uświadamiać Europejczykom, czym były oba totalitaryzmy oraz przypominać mieszkańcom zachodniej Europy, jakie piętno odcisnął stalinizm na krajach Europy Wschodniej.

Znadniemna.pl/PAP

83 lata temu, 23 sierpnia 1939 r., minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop oraz ludowy komisarz spraw zagranicznych ZSRS Wiaczesław Mołotow podpisali sowiecko-niemiecki pakt o nieagresji wraz z tajnym protokołem dodatkowym, którego konsekwencją był IV rozbiór Polski. [caption id="attachment_57671" align="alignnone" width="1024"] Dokument tajnego protokołu

21 sierpnia 1944 roku koło leśniczówki Surkonty, 20 kilometrów na północny zachód od Lidy (obecnie na terenie Białorusi), rozgorzała się jednodniowa bitwa, która stała się symbolem polskiego losu. Niewielki oddział nadniemeńskiego zgrupowania Armii Krajowej, któremu udało się wymknąć Armii Czerwonej i uniknąć aresztowania oraz wywózki w głąb Rosji, stoczył potyczkę z otaczającymi go oddziałami NKWD 3 Frontu Białoruskiego.

Na zdjęciu: żołnierze 1. kompanii 1. batalionu 77. pp AK. Na białym koniu siedzi ppłk Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”

Oddziałem AK dowodził ppłk Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”. 36 AK-owców odpierało ataki swoich niedawnych sojuszników, z którymi parę tygodni wcześniej zdobyli Wilno. Polskie oddziały, atakując miasto od zewnątrz i od wewnątrz jednocześnie, walnie przyczyniły się do opanowania tego ośrodka. Była to operacja „Ostra Brama”, podczas której doszło do współdziałania między siłami AK a oddziałami sowieckimi, podchodzącymi pod miasto.

Plan „Burza”

Akcja „Burza”, zapoczątkowana nocnym atakiem na Wilno z 6 na 7 lipca 1944 roku, obnażyła taktykę, jaką stosowała wobec AK strona sowiecka. Rosjanie bardzo chętnie korzystali z pomocy polskich oddziałów podczas zdobywania miast. Po osiągnięciu celu natychmiast rozbrajali AK-owców. Oficerów oddzielano od szeregowców. Ci, którzy nie chcieli wstąpić w szeregi armii Berlinga, byli internowani. Przetrzymywano ich w prowizorycznych obozach, a następnie wywożono w głąb Rosji. Właśnie w Wilnie prysnęły ostatnie złudzenia na jakąkolwiek formę porozumienia legalnych władz polskich w Londynie i delegatury Rządu w kraju ze Stalinem. „Słońce narodów” rozgrywało kartę polską po swojemu, zupełnie nie licząc się z opinią zachodnich sojuszników. Jako wygodnego narzędzia generalissimus używał uległych wobec siebie polskich komunistów.

Generał „Wilk”

Decyzję o ataku na Wilno podjął gen. Bór-Komorowski 12 czerwca 1944 roku. Wcześniej konsultował ją z dowódcami Okręgu Wilno i Nowogródek. Podległe im oddziały miały bowiem wykonać to zadanie. Kluczową rolę w Wilnie odegrał dowódca miejscowego okręgu AK gen. „Wilk” — Aleksander Krzyżanowski. Był dawnym oficerem armii carskiej, a potem dowborczykiem. We wrześniu 1939 roku dowodził dywizjonem artylerii w 26. Dywizji Piechoty.

Po opanowaniu Wilna „Wilk” zaczął ściągać z terenu oddziały AK. Pragnął utworzyć z nich 19. dywizję piechoty, która przed wojną stacjonowała w tym mieście. Rosjanie stwarzali jednak wielkie trudności. Praktycznie po 15 lipca nie dopuszczali oddziałów AK do miasta. 16 lipca „Wilk” razem z szefem sztabu mjr. dypl. Teodorem Cetysem zostali internowani w sztabie 3. Frontu Białoruskiego. Tego samego dnia na godzinę 18.00 zwołano wspólną, polsko-sowiecką odprawę. Był to podstęp. Wszyscy oficerowie, którzy na to spotkanie przybyli, zostali aresztowani. Internowano również żołnierzy. Zatrzymanych osadzono w prowizorycznym obozie w Miednikach koło Wilna. Znalazło się tam ok. 7 tys. ludzi, których następnie wywieziono w głąb ZSRR.

Gen. „Wilk”, bohater spod Wilna, znalazł się w obozie w Diagilewie, skąd we wrześniu 1947 roku udało mu się uciec. Wrócił do Wilna. Został ponownie schwytany i odesłany do obozu. W październiku tego samego roku wrócił do Polski. Niedługo cieszył się wolnością. Aresztowany w lipcu 1948 roku przez UB, był przetrzymywany w więzieniu mokotowskim. Fałszywie oskarżono go o kolaborację z Niemcami. Z oficjalnej dokumentacji więziennej wynika, że gen. „Wilk” zmarł 29 września 1951 roku. Prawdopodobnie został zamordowany.

Los „Kotwicza”

Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”. Zdjęcie z czasów okupacji niemieckiej

Jednym z wyższych oficerów polskich, którzy nie dowierzając Rosjanom nie zjawili się na odprawie, był ppłk dypl. inż. Maciej Kalenkiewicz, skoczek spadochronowy, zrzucony do kraju. Urodził się 1 lipca 1906 roku w Pacewiczach (pow. wołkowyski) w rodzinie Heleny z Zawadzkich i Jana – w 1918 roku ochotnika w oddziałach Samoobrony Wileńskiej, a w latach 1922–27 posła na Sejm II Rzeczypospolitej z ramienia Związku Ludowo-Narodowego; pochodził z rodziny ziemiańskiej pieczętującej się herbem „Kotwicz”. Miał siostrą Annę (1903-67) i brata Wojciecha (1914-39). Chodził do sławnego wileńskiego Gimnazjum im. Zygmunta Augusta. W 1920 roku czternastoletni Maciej wstąpił do Korpusu Kadetów nr 2 w Modlinie, w którym uzyskał świadectwo dojrzałości; podjął wówczas decyzję, że zostanie oficerem zawodowym Wojska Polskiego. W sierpniu 1924 roku wstąpił do Szkoły Podchorążych Piechoty w Warszawie, a po odbyciu rocznego kursu unitarnego rozpoczął naukę w Oficerskiej Szkole Inżynierii w Warszawie, w której został promowany do stopnia podporucznika Wojska Polskiego (1926 r). Po ukończeniu szkoły oficerskiej ppor. Kalenkiewicz otrzymał w 1927 roku przydział do Batalionu Szkolnego Saperów w Modlinie; był dowódcą plutonu w Szkole Podchorążych Rezerwy Saperów. W sierpnia 1928 roku awansował do stopnia porucznika i został skierowany na roczny staż liniowy w 1 Pułku Saperów Legionowych im. Tadeusza Kościuszki w Modlinie. Następnie od sierpnia 1929 roku do września 1930 roku pełnił służbę w Centrum Wyszkolenia Saperów w Modlinie. W Szkole Podchorążych Rezerwy Saperów był dowódcą plutonu i jako wzorowy oficer i wykładowca został skierowany na studia stacjonarne do Politechniki Warszawskiej.

Kształcił się na Wydziale Inżynierii Lądowej i w grudniu 1934 roku uzyskał dyplom inżyniera urządzeń i komunikacji miejskich. Po ukończeniu studiów por. inż. Kalenkiewicz otrzymał ponownie przydział do Centrum Wyszkolenia Saperów w Modlinie, w którym pełnił służbę do 1938 roku. W Szkole Podchorążych Rezerwy Saperów był dowódcą plutonu, a po awansie 1 stycznia 1936 roku do stopnia kapitana został dowódcą kompanii szkolnej. W czerwcu 1934 roku Maciej Kalenkiewicz zawarł związek małżeński z Ireną z Erdmanów, którą latem 1935 roku wraz z córeczką Marią Danutą sprowadził do Modlina Twierdzy. Mieszkali przy ul. Poniatowskiego 9 m 3, a Pani Irena uczyła w modlińskim Gimnazjum Humanistycznym Rodziny Wojskowej. W sierpniu 1938 roku rodzina Kalenkiewiczów przeniosła się stolicy, co było związane z przyjęciem kpt. inż. Kalenkiewicz na studia do Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie.

Rok 1938 rok. Kpt. Maciej Kalenkiewicz na klaczy arabskiej Extra

Na manewrach, 1938 rok. Łazik 1 baonu saperów: z przodu kpt. Bieńkowski (przy kierownicy) i kpt. Maciej Kalenkiewicz, z tyłu kpt. S. Buzdygan i kpt. Matrybiński

W sierpniu 1939 roku kpt. Kalenkiewcz otrzymał przydział do sztabu Suwalskiej Brygady Kawalerii, która wchodziła w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”; m.in. kierował wówczas fortyfikacyjną rozbudową okolic Augustowa. W połowie września, gdy SGO „Narew” wycofała się na południe, kpt. Kalenkiewiacz przyłączył się do rezerwowego 110 Pułku Ułanów; dowódcą pułku był ppłk Jerzy Dąbrowski („Łupaszka”), a jego zastępcą mjr Henryk Dobrzański („Hubal”). Wkrótce został szefem sztabu pułku, a po utworzeniu przez mjr. „Hubala” Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego (28 września) kpt. Kalenkiewicz przyjął pseudonim „Kotwicz”; niebawem został zastępcą dowódcy oddziału. W oddziale „Hubala” był do początku grudnia, walczył nad Pilicą i w Górach Świętokrzyskich, a następnie za zgodą dowódcy opuścił oddział i udał się do Francji gdzie odtwarzano polską armię. We Francji. W wigilię Świąt Bożego Narodzenia 1939 roku kpt. „Kotwicz” dotarł do Paryża; został wówczas słuchaczem oficerskiego kursu aplikacyjnego saperów w Wersalu, a od marca 1940 r. był instruktorem w Centrum Wyszkolenia Saperów. Będąc w Paryżu „Kotwicz” wraz z kpt. inż. Janem Górskim (cc. „Chomik”) zgłosił gotowość grupy młodych oficerów z Wyższej Szkoły Wojennej do udziału w zrzutach spadochronowych do Polski; ich celem miało być utrzymywanie łączności z krajem oraz kadrowe wspieranie ruchu oporu. Zainteresowało to komendanta Głównego Związku Walki Zbrojnej gen. Kazimierza Sosnkowskiego i w maju 1940 roku kpt. „Kotwicz” został przeniesiony do pracy w jego sztabie.

Cichociemni

Maciej Kalenkiewicz w okresie londyńskim (1940 – 1941)

Po klęsce Francji w czerwcu 1940 roku „Kotwicz” wraz z częścią polskiej armii został ewakuowany do Wielkiej Brytanii. Początkowo był w I Brygadzie Strzelców w Szkocji, a od października w Oddziale III (operacyjnym) Sztabu Naczelnego Wodza; został referentem w Wydziale Studiów i Szkolenia Wojsk Spadochronowych. Jako współtwórca koncepcji lotniczej łączności z krajem (cichociemni) kpt. „Kotwicz” zajmował się sprawami tworzenia polskich wojsk spadochronowych. W październiku 1940 roku zorganizował w brytyjskim Ośrodku Szkolenia Spadochronowego w Ringway pierwszy polski kurs spadochronowy. Był jednym z pierwszych polskich spadochroniarzy wojskowych wyszkolonych podczas II wojny światowej; otrzymał Znak Spadochronowy nr 006. Pracując w Sztabie NW kpt. Kalenkiewicz zajmował się również opracowaniem zasad łączności lotniczej z krajem, planami werbunku i szkolenia cichociemnych oraz organizacją lotów długodystansowych do Polski. Wobec planów użycia wojsk spadochronowych w powstaniu powszechnym w kraju pracował również nad zasadami formowania polskich oddziałów spadochronowych. Opracował również liczne projekty memoriałów polskich władz wojskowych do Brytyjczyków w sprawie tworzeniu polskich wojsk spadochronowych. Miał również swój wkład w ustanowienie w czerwcu 1941 roku polskiego Znaku Spadochronowego; przygotował projekt rozkazu Naczelnego Wodza w tej sprawie.

Spadochronem do Polski

Był jednym z pierwszych ochotników do służby w okupowanym kraju, do którego odleciał 27 grudnia 1941 roku (operacja lotnicza „Jacket”). Zrzucono wówczas ekipę nr II: mjr Maciej Kalenkiewicz („Kotwicz”), kpt. Alfred Paczkowski („Wania”), rtm. Marian Jurecki („Orawa”), por. Andrzej Świątkowski („Amurat”); było również dwóch kurierów do Delegata Rządu: ppor. Tadeusz Chciuk („Celt”), kpr. Wiktor Strzelecki („Buka”). Zrzut odbył się pomyłkowo między Sochaczewem a Gąbinem i skoczkowie lądowali na terenie włączonym do III Rzeszy. Spowodowało to pierwsze straty wśród cichociemnych. Czterej skoczkowie („Kotwicz”, „Wania”, „Celt”, „Buka”) zostali zatrzymani przez Niemców i odprowadzeni na pobliski posterunek straży granicznej, gdzie próbowano ich zrewidować. Spadochroniarze otworzyli niespodziewany ogień do Niemców i odzyskali wolność. Podczas strzelaniny ranny został „Kotwicz”, ale ostatecznie całej czwórce szczęśliwie udało się dotrzeć do Warszawy.  Za starcie zbrojne z Niemcami po lądowaniu w okupowanej Polsce kpt. „Kotwicz” w dniu 19 marca 1942 roku został odznaczony krzyżem srebrnym Orderu Virtuti Militari.

W szeregach Armii Krajowej

W konspiracji mjr „Kotwicz” otrzymał przydział do Oddziału III Komendy Głównej AK w Warszawie. Ponadto „Kotwicz” współpracował z Biurem Badań Technicznych Wydziału Saperów Komendy Głównej AK. Jako przedstawiciel Komendy Głównej mjr „Kotwicz” przeprowadzał też inspekcje terenowych okręgów AK, a w sierpniu 1943 r. kierował akcją zdobywania strażnic niemieckich na granicy Rzeszy i Generalnego Gubernatorstwa. Było to sprawdzenie proponowanych przez „Kotwicza” nowych metod walki, które zawierały instrukcje opracowane przez cichociemnego.

Nad Niemnem

1944 rok. Mjr „Kotwicz” w gronie swoich żołnierzy

W lutym 1944 roku mjr „Kotwicz” został skierowany do Okręgu AK Nowogródek z zadaniem unormowania sprawy personalnych w oddziałach partyzanckich okręgu. W marcu „Kotwicz” przejął dowodzenie nad zgrupowaniem Nadniemeńskim AK, w którym zorganizował szkołę młodszych dowódców piechoty (konspiracyjna podchorążówka); zaktywizował również działalność bojową na południe od Lidy i po obu stronach Niemna. Major „Kotwicz” był również autorem planu zdobycia Wilna przez Armię Krajową (operacja „Ostra Brama”), co miało nastąpić przed nadciągającą armią sowiecką.

W czerwcu 1944 roku przystąpiono do realizacji planu uderzenia na Wilno i „Kotwicz” z dużym oddziałem dotarł w rejon działania Zgrupowania AK „Stołpce”, co miało pomóc cofającym się ze wschodu polskim partyzantom w oderwaniu się od Niemców i sowieckich oddziałów partyzanckich. W starciu z Niemcami pod Iwiem (24 czerwca) „Kotwicz” został jednak ciężko ranny w prawe ramię, ale dwa dni później brał jeszcze udział w zasadzce na transport niemiecki w pobliżu majątku Kwiatkowce. Rana okazała się jednak na tyle groźna (gangrena), że mjr. „Kotwicza” poddano amputacji ręki (29 czerwca) i odesłano do szpitala polowego w Onżadowie. Ranny „Kotwicz” nie brał udziału w zdobyciu Wilna, ale już 9 lipca powrócił do służby. Następnie, po aresztowaniu przez Sowietów większości oficerów i żołnierzy połączonych okręgów AK „Wilno” i „Nowogródek”, wycofał się z pozostałym oddziałem AK do Puszczy Rudnickiej. Tam też przyjął dowodzenie nad Podokręgiem Nowogródek (5 sierpnia) i działał w okolicach Dubicz, Pielasy, Radunia i Skirejek – 18 sierpnia został awansowany do stopnia podpułkownika, ale depesza informująca o tym awansie nigdy do niego nie dotarła. Wkrótce też rozpoczęła się Sowiecka akcja likwidacji polskich oddziałów na przedpolu Puszczy Rudnickiej i 19 sierpnia wojska NKWD zaatakowały oddział kpt. „Bustromiaka”, który zdołał się jednak oderwać od nieprzyjaciela i wycofał w kierunku Surkont,  gdzie kwaterował oddział ppłk. „Kotwicza”. Tam też dwa dni później rozegrał się jeden z najtragiczniejszych epizodów walki oddziałów Armii Krajowej z Sowietami na wschodnich kresach II Rzeczypospolitej.

Zacięta walka

„Kotwicz” i jego zgrupowanie blisko miesiąc spędziło przyczajone w Puszczy Rudnickiej. Rosjanie przerwali okrążenie. Zdawało się, że wszystko pójdzie dobrze i AK-owcy dotrą do Białostocczyzny. Rozpoczęli marsz na południowy zachód. Ktoś musiał zdradzić NKWD miejsce postoju zgrupowania. W pościg ruszyły znaczne siły sowieckie. W tej sytuacji „Kotwicz” podzielił oddziały na małe grupy. Sam został ze sztabem i 36-osobowym oddziałem. Rano 21 sierpnia znalazł się w leśniczówce Surkonty.

W południe przybyły jednak sowieckie posiłki i nastąpił nowy atak. W walce poległ podpułkownik Maciej Kalenkiewicz i 38 żołnierzy Armii Krajowej, w tym dwaj inni cichociemni: rtm. Jan Kanty Skrochowski („Ostroga”) i kpt. Franciszek Cieplik („Hatrak”). Rannych AK-oców dobijano. Uratował się tylko jeden żołnierz — kpt. „Bystromiak”. Ranny przeleżał wśród martwych. Straty sowieckie były znacznie większe – 132 zabitych.

Po walce poległych żołnierzy AK pochowała miejscowa ludność, zaznaczając miejsce pochówku resztkami płyt z grobów powstańców 1863 roku. Jeden z mieszkańców Surkont zbił wówczas dwie trumny – dla dowódcy i jego adiutanta, za co został zesłany na 10 lat do łagru skąd jednak już nie wrócił.

Tak wyglądało rosyjskie podziękowanie za pomoc w zdobyciu Wilna.

Fot.: Surkonty. Cmentarz Żołnierzy AK. Zdjęcie zrobione przez Kazimierza Niechwiadowicza podczas II Zjazdu Lidzian, który odbył się w dniach 21.05-26.05. 1993 roku

Surkonty. Cmentarz żołnierzy AK

Na żołnierskim betonowym krzyżu umieszczone dwie tablice z napisami: PPŁK. DYPL. MACIEJ KALENKIEWICZ PS. KOTWICZ.  Na tablicy umieszczonej niżej napis: PPŁK. MACIEJ KALENKIEWICZ UR. 1.07.1906 – ZM. 21.08.1944 SYN ZIEMI WILEŃSKIEJ CICHOCIEMNY AUTOR „OPERACJI OSTRA BRAMA” OSTATNI KOMENDANT NOWOGRÓDZKIEGO OKRĘGU WOJSKOWEGO BOHATERSKO POLEGŁ NA POLU CHWAŁY W OBRONIE ZIEMI WILEŃSKIEJ CZEŚĆ TWEJ PAMIĘCI NASZ BOHATERZE

W środkowej części pomnika wmurowana metalowa tablica. W górnej jej części umieszczony orzeł wojskowy, pod którym napis o treści: ŻOŁNIERZOM ARMII KRAJOWEJ OKRĘGÓW „NÓW” I „WIANO” POLEGŁYM ZA POLSKĘ POD SURKONTAMI 21 VIII 1944 R I W PODDUBICZACH 19 VIII 1944 R..

Surkonty. Tablica pamiątkowa

Znadniemna.pl

21 sierpnia 1944 roku koło leśniczówki Surkonty, 20 kilometrów na północny zachód od Lidy (obecnie na terenie Białorusi), rozgorzała się jednodniowa bitwa, która stała się symbolem polskiego losu. Niewielki oddział nadniemeńskiego zgrupowania Armii Krajowej, któremu udało się wymknąć Armii Czerwonej i uniknąć aresztowania oraz wywózki

Światowe Stowarzyszenie Mediów Polonijnych apeluje do świata o żądanie uwolnienia prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i znanego dziennikarza i działacza mniejszości polskiej na Białorusi Andrzeja Poczobuta.

Andrzej Poczobut jest przetrzymywany w areszcie od 25 marca 2021 roku. Jemu oraz prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelice Borys zarzucono początkowo „rehabilitację nazizmu” i „rozpalanie wrogości na tle narodowościowym”. Na początku sierpnia dowiedzieliśmy się, że Andrzej Poczobut został oskarżony o „rozpalanie wrogości na tle narodowościowym” dlatego, że sowiecką inwazję 17 września 1939 roku nazwał agresją na Polskę. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że w lipcu ubiegłego roku, kiedy Andrzej już od miesiąca przebywał w areszcie śledczym, Aleksander Łukaszenko wydał dekret, że rocznica tych wydarzeń będzie obchodzona jako Dzień Jedności Białorusi. Cały absurd polega na tym, że nasz kolega Andrzej Poczobut będzie odpowiadał za czyny, które w momencie ich „popełnienia” nie były jeszcze przestępstwem. Andżelice Borys i Andrzejowi Poczobutowi grozi wyrok pozbawienia wolności od 5 do 12 lat.

 

Znadniemna.pl

Światowe Stowarzyszenie Mediów Polonijnych apeluje do świata o żądanie uwolnienia prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i znanego dziennikarza i działacza mniejszości polskiej na Białorusi Andrzeja Poczobuta. Andrzej Poczobut jest przetrzymywany w areszcie od 25 marca 2021 roku. Jemu oraz prezes Związku Polaków na Białorusi

Błogosławiona s. Sergia Julia Rapiej (zakonne siostra Sergia od Matki Bożej Bolesnej, należała do Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu) urodziła się 18 sierpnia 1900 roku w miejscowości Rogożyn, około 4 km od Lipska nad Biebrzą w zaborze rosyjskim. Dzisiaj ta miejscowość należy do powiatu augustowskiego, gminy Lipsk i parafii pw. Matki Bożej Anielskiej w Lipsku.

Jej rodzice to: Antoni i Franciszka z domu Sztuk. Rodzice posiadali niewielkie gospodarstwo w Rogożynie. W księdze zgromadzenia – dane personalne widnieje zapis zawód ojca – rolnik. W rodzinie było czworo rodzeństwa- według starszeństwa – Józef, Maria, Zofia i Julia.

Należy przypuszczać, że jej rodzice mogli być unitami, ponieważ w spisie parafii unickiej w Rygałówce z 1870 r. widnieje zapis, że do parafii należy 128 wiernych z miejscowości Rogożyn. W spisie z 1891 r. widnieje zapis, że wszystkich mieszkańców Rogożyna było 178 osób. Wniosek z tego, że na pewno znaczna część mieszkańców tej miejscowości była unitami. W dokumentach po s. Sergii nie zachowała się jej metryka chrztu. Rodzony brat Julii – Józef wspominał po latach, że uczestniczył w budowie kościoła lipskiego, czyli na pewno wówczas rodzina była związana z kościołem katolickim.

Przed I wojną światową, z ustaleń wynika, że najprawdopodobniej w 1909 r. rodzina Rapiejów sprzedała gospodarstwo, zakupując 40 ha majątek w Samborach koło Grodna i przeniosła się tam. (Miejscowość leżąca między Grodnem a Sopockiniami, należała do parafii Sylwanowce.) W zakupie nowego większego gospodarstwa miała udział żona brata rodzonego Julii – Józefa, gdyż wcześniej wyjeżdżała do pracy do Ameryki. Błogosławiona miała wówczas 9 lat, gdy Rapiejowie wyprowadzili się z Rogożyna. Julia nie uczęszczała do szkoły, o czym świadczy fakt, iż posiadała niewielką umiejętność czytania i nie potrafiła pisać. Z pewnością mocno przeżyła cała rodzina wraz z Julią śmierć matki Franciszki, która zginęła w czasie I wojny światowej od kuli w głowę. Ojciec Antoni dożył sędziwego wieku i zmarł w 1936 roku. Po 1945 r. okazało się, że rodzina mieszka za granicą w Związku Radzieckim. Bratanek Julii Bronisław w 1947 r. przedostał się przez granicę i zamieszkał w Kuriance, pełniąc funkcję nauczyciela w pobliskiej szkole. Dopiero w 1956 r. w ramach repatriacji przyjechał do Kurianki do syna, brat błogosławionej Józef z resztą dzieci. Józef zmarł w 9 czerwca 1967 r. i jest pochowany na cmentarzu parafialnym w Lipsku.

Julia Rapiej wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek 25 grudnia 1922 r. w Grodnie, jako siostra II – go chóru. Dzień wstąpienia jest pamiątką Wcielenia Jezusa Chrystusa. W chwili wstąpienia do Zgromadzenia miała 22 lata. Ponieważ była bez wykształcenia, została przeznaczona w zgromadzeniu do zwykłych codziennych prac. 29 lutego 1924 r. w Grodnie przyjęła strój zakonny (obłóczyny). W 1924 roku wniosła posag w kwocie 300 000 zł. Po roku nowicjatu 4 sierpnia 1925 roku została wysłana wraz z grupą sióstr do Ameryki, tam dokończyła nowicjat w Des Plaines. Pierwsze śluby złożyła 17 kwietnia 1926 roku. Pierwsze informacje o rysach duchowych posiadamy z nowicjatu. Do szczególnych rys jej duchowości należały: maryjność, głęboka kontemplacja i heroiczna pokora. Z pewnością te cnoty były kształtowane w domu rodzinnym. Jedna z współsióstr, która rok była razem w nowicjacie w Des Plaines, napisała: „Uderzała mnie w niej jej prostota, jej miła uprzejmość i jej pobożność. Nie będąc obdarzona ani wymową, ani dowcipem. Sprawiało jej przyjemność rozmawiać o Matce Bożej, a niełatwo mogła znaleźć towarzyszki(…). Siostra Sergia nie gniewała się nigdy na nikogo, o nikim źle nie mówiła (…), przychodziła do mnie i całą godzinę spędzałyśmy na rozmowie o Matce Bożej. Wtedy Siostra Sergia odchodziła zadowolona i kiedy tylko nadarzyła się sposobność, biegła do mnie, ażeby wylać swoje uczucia i swoją miłość do Jezusa i Matki Bożej, miłość, która przepełniała jej serce. Zwykła była mawiać: Siostro Bożysławo, przyjdź, będziemy rozmawiać o Matce Bożej. Uważałam ją za świętą, toteż pomagałam jej w rozwiązywaniu zadań. Można ją było lekceważyć i można było się z niej wyśmiewać, lecz ona zawsze była uprzejma i nigdy nie żaliła się, i to nabożeństwo, które mam do Matki Bożej, po części zawdzięczam to Siostrze Sergii”. Inna z sióstr napisała, wspominając: „Siostra Sergia była bardzo pobożna. Wszystkie wolne chwile spędzała w kaplicy (…) można się było zbudować jej pobożnością. Jak głęboko była zatopiona w Bogu, można było poznać po jej zachowaniu w kaplicy. Była także cicha i łagodna. Zauważyłam, że nigdy nikomu żadnego przykrego słowa nie powiedziała. Nie użalała się na żadne przykrości”. Z tego okresu możemy powiedzieć, że siostra Julia była pobożna i pokorna, a przy tym miała duże nabożeństwo do Matki Bożej.

Kolejny okres życia zakonnego, czyli formacji podstawowej od sierpnia 1926 r. s. M. Sergia spędza w Domu św. Antoniego w Filadelfii. Nie wiadomo dokładnie, jakie w tym czasie pełniła obowiązki, są to zapewne głównie funkcje pomocnicze w działach pracy innych sióstr. Z tego okresu pochodzą kolejne spostrzeżenia wspólnoty na temat siostry Sergii: „Jest skora w posłuszeństwie, regularna, stara się zachować milczenie, kocha ubóstwo, stara się zachować Regułę i przepisy, pracuje nad sobą, jest dobrą zakonnicą – oby taką została”. Takie stwierdzenie ukazuje trafność podjętej decyzji wyboru powołania zakonnego.

Śluby wieczyste s. M. Sergia złożyła 16 kwietnia 1932 roku w Filadelfii. Przyjmuje tajemnicę od Matki Bożej Bolesnej. Wielkie umiłowanie Maryi prowadzi ją do głębszego rozważania tajemnicy bolejącej Matki. Po profesji wieczystej s. M. Sergia zostaje posłana do Polski. Przyjmuje tę decyzję z radością. Wyraża swoją chęć pozostania na dobre w Ojczyźnie, mimo obaw współsióstr z Filadelfii co do niepewnej sytuacji w Polsce i płynących zagrożeń wojennych. Na ich obawy odpowiada: „Jestem na to gotowa, pragnę być tam ze swoją modlitwą, pragnę tam pozostać”. Wspomnienie jednej z sióstr dopełnia obrazu tej gotowości siostry Sergii o jeden szczególny rys: „Odpowiedziała mi stanowczo [s. M. Sergia], że się tego nie boi, że nie ma nic innego, co by mogła dać Panu Jezusowi za Jego miłość, więc pragnie oddać Mu swoje życie i męczeństwa się nie boi (…). I w ogóle w całym jej zachowaniu łatwo można było zauważyć, że żyje obecnością Bożą”.

Dnia 2 lutego 1933 r. s. M. Sergia wraca do Polski, a zaraz po przyjeździe wyrusza do stosunkowo młodej, bo 3 letniej placówki do Nowogródka. Nowa wspólnota staje się miejscem duchowego dorastania. Sergia pomaga gorliwie siostrom przy gotowaniu, a w miarę możliwości w innych pracach. W listach siostry Celiny Bednarskiej, przełożonej w Nowogródku z lat 1934-1939, czytamy: „Jakże cicha, pokorna, a prosta jak dziecię. Posiadała ducha modlitwy, (…) zawsze taka cicha i pełna namaszczenia wewnętrznego. Wierna w zachowaniu milczenia – dziękowała mi, gdy siostry do tego zachęcałam. Prawdziwie była
pokorna i cichego serca”.

Pokorę s. M. Sergii dobitnie ukazuje s. M. Veritas Piątkowska: „To prawdziwa perełka Pana Jezusa, pokorna i cicha; (…) nic w niej złego nie zauważyłam – to prawdziwie była dusza święta. Tyle lat żyjąc z nią nie widziałam zmiany humoru, ona zawsze jednakowo uśmiechnięta od rana do nocy, nawet przy największej pracy. Tak, s. M. Sergia to był prawdziwie ukryty skarb Nazaretu. Nigdzie jej ani widać, ani słychać nie było, tylko jak ta mrówka krzątała się przy swoim obowiązku w kuchni. Jak się ślicznie modliła, jak zawsze rozpromieniona wychodziła z kaplicy. Ona wyłącznie żyła w Nim, z Nim i dla Niego. Ona w sobie nosiła ten pokój Boży, którym wszędzie promieniowała”.

Siostra Regina Budzyńska dopowie w swoim liście „S. M. Sergia z mrówczą skrzętnością zbierała zasługi na żywot wieczny. Często ubolewała nad swoją niedoskonałością, lecz zawsze wspaniałomyślnie zdążała coraz wyżej, robiąc niejednokrotnie heroiczne wysiłki w zdobywaniu cnót. Była bardzo szczera, mogę więc twierdzić i świadczyć o tym”.

Pomimo, że s. M. Sergia była bez wykształcenia, można by nazwać ją mistrzynią kontemplacji „Nieuczona, ale miała głębokie zrozumienie prawd teologicznych. Trwała wcałkowitym zespoleniu z Bogiem. Jedna z pań, obserwując ją na adoracji przed Najświętszym Sakramentem, powiedziała: «Ta siostra musi być bardzo blisko Pana, rozmawia z Nim jak ja z siostrą i Pan Jezus jej daje odpowiedzi». Siostra Sergia była tak wpatrzona w Najświętszy Sakrament, że nikogo nie widziała, godzinami mogła klęczeć przed Panem Jezusem na adoracji i nigdy nie okazywała zmęczenia. Była bardzo ofiarna, nikomu nie odmawiała pomocy. Zawsze uśmiechnięta, rozpromieniona”.

Po wybuchu II wojny światowej ziemia nowogródzka znalazła się pod okupacją sowiecką. Siostry musiały  mierzyć się z trudną okupacyjną rzeczywistością. Musiały zmienić habit na ubiór świecki i szukać pracy. Władze sowieckie odebrały im szkołę i klasztor. Zostawiono siostrom tylko zabudowania gospodarcze z częścią ogrodu, ale wiosną 1940 r. zabrano i to. Siostra M. Sergia z s. M. Gwidoną pilnowały gospodarstwa, mieszkając w sąsiedztwie u pp. Romanowiczów.

Niespodziewanie w sobotę 31 lipca 1943 r. przed godziną 18.00 do domu sióstr przyszedł Niemiec ubrany w cywilne ubranie, z ustnym poleceniem stawienia się w komisariacie o godz. 19:30. Mniej więcej w godzinę później siostry umieszczono w samochodzie ciężarowym i pod eskortą gestapowców z Baranowicz wywieziono na 3 kilometr od Nowogródka naprzeciw koszar w rejonie, gdzie wcześniej dokonywano masowych egzekucji. Jednak chyba obawiano się świadków egzekucji powrócono z siostrami do komisariatu. Ofiary wprowadzono do jednej z cel w piwnicy. Noc z 31 lipca na 1 sierpnia 1943 r. spędziły na modlitwie. Ocalała siostra zeznała, że pewien żołnierz Estończyk opowiadał, że widział jak aresztowane siostry ostatniej nocy w ciasnej celi kładły się krzyżem pojedynczo i kolejno. W tym czasie reszta sióstr modliła się stojąc. Następnego dnia czyli 1 sierpnia w niedzielę wczesnym rankiem około godziny 4Niemcy-ej siostry wyprowadzono z piwnicy. Jadące samochody zatrzymały się na 5 -tym kilometrze od Nowogródka w kierunku Nowojelnii, za leśniczówką zwaną «Batorówka». Paręset kroków na lewo od szosy w brzozowo-sosnowym lesie znajdował się dopiero co wykopany dół. Po wyjściu z samochodu siostry musiały przejść pewien odcinek pieszo, gdyż dół znajdował się paręset kroków od drogi. Następnie funkcjonariusze specjalnej jednostki pacyfikacyjnej z Baranowicz rozstrzelali siostry i młodego Białorusina, który jak wynika z zeznań, był postronnym świadkiem zbrodni, a być może i kopał dół. Ofiar prawdopodobnie nie zepchnięto do wspólnej mogiły, ale wpadły tam po strzałach. Ciała przysypano piaskiem.

W pięć tygodni po zamordowaniu sióstr, gdy specjalna jednostka pacyfikacyjna (grupa lotna) wyjechała z Nowogródka, ocalała s. Małgorzata w towarzystwie 2 kobiet poszła szukać mogiły sióstr. Znalazły miejsce bez nasypu, ale ziemia była wzruszona i przykryta gałęziami. Odkopując mogiłę, natrafiono na nogę, po odcięciu fragmentu pończochy zauważono na brzegu wydrukowany na czerwono napis: „S. M. Sergia”. Znak był zupełnie pewny: to była mogiła sióstr. Siostra M. Sergia była czas jakiś w Ameryce, a tam bielizna zakonna była znaczona imionami sióstr. Początkowo z obawy przed Niemcami nie rozpowiadano znalezienia miejsca kaźni sióstr.

Około 3 km za Nowogródkiem w kierunku Zdzięcioła za rondem po lewej stronie drogi znajduje się symboliczna mogiła w miejscu rozstrzelania 11 sióstr Nazaretanek

Tablica pamiątkowa w miejscu rozstrzelania Sióstr Nazaretanek

Ekshumacji i przeniesienia ciał s. M. Stelli i 10 Towarzyszek do grobu przygotowanego przy farze, dokonano 19 marca 1945 r. w uroczystość św. Józefa. Ks. Zienkiewicz uzyskał pozwolenie władz radzieckich na przeprowadzenie ekshumacji, gdyż w tym czasie Nowogródek już znajdował się na terenie Związku Radzieckiego. Mogiła sióstr nie była wielka, wynosiła najwyżej 4 m2. Na samym wierzchu leżały zwłoki śp. s. M. Sergii, s. M. Kanizji, s. M. Rajmundy i jakiegoś mężczyzny Białorusina. Na samym dole Matka Stella, która widocznie poszła pierwsza na stracenie. Siostra M. Sergia została rozstrzelana jako ostatnia z 11 sióstr. Jak wykazała ekshumacja zwłok, kula roztrzaskała jej głowę.

Nowogródek. Upamiętnienie w byłym miejscu spoczynku Sióstr Nazaretanek

W Warszawie 18 września 1991 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny sióstr męczenniczek z Nowogródka. 27 września 1991 r. po przeprowadzonej urzędowej ekshumacji doczesne szczątki sióstr zostały przeniesione do grobowca znajdującego się w bocznej kaplicy kościoła pw. Przemienienia Pańskiego w Nowogródku. Podczas tej ekshumacji w trumnie po s. M. Sergii znaleziono oprócz kości przedmioty: fragment różańca z medalem Najświętszej Rodziny, obrączka srebrna, resztki tkanin, 2 guziki do habitu, resztki obuwia, 1 grzebyk i fragment drugiego. Została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II 5
marca 2000 roku w grupie 11 męczennic z Nowogródka.

Nowogródek. Sarkofag Błogosławionych Sióstr Nazaretanek w kościele p.w. Przemienienia Pańskiego

Jako miejsce upamiętnienia, w Rogożynie Starym, gdzie urodziła się błogosławiona, na skraju wsi stoi krzyż przydrożny upamiętniający ukaz tolerancyjny z 1905 r. dający wolność religijną. W dolnej części krzyża znajduje się nowa tablica pamiątkowa z napisem: „ BŁOGOSŁAWIONA JULIO RAPIEJ WSPIERAJ NAS MIESZKAŃCY WSI STAREGO ROGOŻYNA.” Dodatkowo w kościele parafialnym pw. Matki Bożej Anielskiej w Lipsku przy ołtarzu bocznym Matki Bożej Bazylianki na ścianie znajduje się obraz błogosławionej s. M. Sergii (Julii) Rapiej wraz z obrazem bł. Marianny Biernackiej.

Ks. dr Tadeusz Białous

Znadniemna.pl

Błogosławiona s. Sergia Julia Rapiej (zakonne siostra Sergia od Matki Bożej Bolesnej, należała do Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu) urodziła się 18 sierpnia 1900 roku w miejscowości Rogożyn, około 4 km od Lipska nad Biebrzą w zaborze rosyjskim. Dzisiaj ta miejscowość należy do powiatu augustowskiego,

Działacz Związku Polaków na Białorusi i korespondent polskich mediów na Białorusi Andrzej Poczobut prawdopodobnie usłyszy oskarżenie nie tylko  za rzekome „podżeganie do nienawiści na tle etnicznym, religijnym i innym”, o którym mowa w art. 130 Kodeksu Karnego Białorusi. Zarzucone mu zostanie także „nawoływanie do sankcji”, za które grozi na Białorusi kara od 4 do 12 lat pozbawienia wolności na podstawie art. 361 KK RB.

O nowym  absurdalnym oskarżeniu pod adresem Andrzeja Poczobuta poinformował na Facebooku wiceprzewodniczący Białoruskiego Zrzeszenia Dziennikarzy (BAJ) Barys Haretski. Działacz niezależnego środowiska dziennikarskiego Białorusi ocenił  dodatkowe oskarżenie wobec kolegi słowem „MASAKRA”

Reżimowi Łukaszenki widocznie rzeczywiście rozsypało się oskarżenie wcześniej szykowane przeciwko Andrzejowi, skoro śledczy postanowili sfabrykować dodatkowe, licząc, że tak czy inaczej wsadzą naszego kolegę do więzienia na dłużej.

Informacja od Barysa Haretskiego musi pochodzić z ostatniejk chwili, gdyż niedawno Andrzejowi Poczobutowi udało się przekazać dziennikowi „Rzeczpospolita” treść stawianych mu oskarżeń. Nie było wśród nich tego o którym napisał wiceprzewodniczący BAJ.

Żona Andrzeja Oksana Poczobut z kolei informowała niedawno o tym, że jej mąż zaczął zapoznawać się z materiałami swojej sprawy karnej, co świadczy o zbliżającym się procesie sądowym.

Znadniemna.pl na podstawie  facebook.com/harecki

Działacz Związku Polaków na Białorusi i korespondent polskich mediów na Białorusi Andrzej Poczobut prawdopodobnie usłyszy oskarżenie nie tylko  za rzekome „podżeganie do nienawiści na tle etnicznym, religijnym i innym”, o którym mowa w art. 130 Kodeksu Karnego Białorusi. Zarzucone mu zostanie także "nawoływanie do sankcji",

Biskup diecezji grodzieńskiej, Honorowy Obywatel Rejonu Solecznickiego Aleksander Kaszkiewicz w ubiegłym tygodniu modlił się razem z wiernymi parafii koleśnickiej. Wizytę duszpasterską w Koleśnikach Jego Ekscelencja złożył na zaproszenie proboszcza parafii Tadeusza Szwiedawicziusa w ramach obchodów 100-lecia konsekracji kościoła pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.

Podczas uroczystej mszy świętej ksiądz biskup wygłosił kazanie, podczas którego podkreślił zasługę ludzi w budowaniu Kościoła – zarówno świątyni, jak i zjawiska żywego.

„Podziękujmy Bogu za ten kościół. Sięgnijmy pamięcią i wdzięcznością Samuela Kuncewicza, który ufundował tu pierwszą kaplicę. Wspomnijmy Konstantego Kuncewicza, który w Koleśnikach wybudował kościół i założył klasztor karmelitów. Dziękujemy Panu za piękne świadectwo wiary ojców karmelitów, którzy z gorliwością i poświęceniem służyli miejscowej ludności. Tak było do 1831 roku, kiedy to po stłumieniu powstania listopadowego parafię zlikwidowano, a kościół rozebrano i przeniesiono do Radunia. Dopiero na początku XX wieku stało się możliwe wzniesienie nowej świątyni. Dziś musimy wspomnieć pierwszego proboszcza księdza Michała Rudzisa, fundatora świątyni Piotra Siedlikowskiego, architekta Michała Dubowika, kierownika budowy Adama Filipowicza-Dubowika, każdego parafianina, który przysłowiowym groszem dołożył się do powstania kościoła w Koleśnikach. Niech ta świątynia w dalszej i bliższej przyszłości rozbrzmiewa radosnymi głosami modlącego się ludu. Niech nowe pokolenia wiernie trwają przy Chrystusie, który jest Drogą, Prawdą i życiem” – mówił Jego Ekscelencja Aleksander Kaszkiewicz.

Po zakończeniu nabożeństwa za wizytę w rejonie solecznickim i wspólną modlitwę, w imieniu władz samorządowych księdzu biskupowi podziękowała wicemer rejonu solecznickiego Anna Jeswiliene, składając na ręce duszpasterza kwiaty i obraz autorstwa Anny Szpadzińskiej-Koss.

„Cieszymy się z wizyty Jego Ekscelencji w ojczystych stronach. Jest to dla nas zawsze wielka radość i wielki zaszczyt. Na pamiątkę dzisiejszego spotkania składamy obraz, przedstawiający letni wiejski pejzaż. Niech ta droga w łanach zboża zawsze prowadzi księdza biskupa do domu” – mówiła wicemer.

Słowa podziękowania dla księdza proboszcza złożyli także wierni parafii koleśnickiej.

Znadniemna.pl za salcininkai.lt

Biskup diecezji grodzieńskiej, Honorowy Obywatel Rejonu Solecznickiego Aleksander Kaszkiewicz w ubiegłym tygodniu modlił się razem z wiernymi parafii koleśnickiej. Wizytę duszpasterską w Koleśnikach Jego Ekscelencja złożył na zaproszenie proboszcza parafii Tadeusza Szwiedawicziusa w ramach obchodów 100-lecia konsekracji kościoła pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Podczas uroczystej

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy zaprotestowało przeciwko zawieszeniu działalności litewskiej szkoły średniej w Pielasie na Białorusi.

Resort podaje, że wysłał do ambasady Białorusi w Wilnie oficjalną notę dyplomatyczną, wyrażającą „protest przeciwko działaniom białoruskich instytucji, zmierzającym do zamknięcia finansowanej przez państwo litewskie szkoły średniej w Pielasie”.

„Działania te są kontynuacją zamiaru rządu białoruskiego do likwidacji litewskojęzycznego szkolnictwa na Białorusi i naruszają umowy dwustronne między Litwą i Białorusią oraz konwencje międzynarodowe, które ustanawiają prawo przedstawicieli mniejszości narodowych do nauki w języku ojczystym” – podało MSZ.

Inspektorzy białoruskiej Służby Nadzoru Pożarowego odwiedzili gimnazjum w miejscowości Pielasa i zawiesili jego działalność po rzekomym wykryciu potencjalnych naruszeń.

„Zostaliśmy powiadomieni, że inspektorzy Służby Nadzoru Pożarowego odnotowali potencjalne naruszenia w szkole średniej w Pielasie. Zaproponowano zawieszenie działalności szkoły do czasu wyeliminowania zarejestrowanych uchybień. Zwracamy uwagę, że podczas poprzednich takich kontroli nie stwierdzono takich uchybień” – poinformowało litewskie Ministerstwo Edukacji, Nauki i Sportu.

Białoruś przyjęła m.in. poprawki do swojego kodeksu oświatowego, dzięki którym nie będzie już prowadzić edukacji w języku litewskim w litewskich szkołach w Pielasie i Rymdziunach.

Do tej pory na Białorusi działały 4 szkoły mniejszości narodowych, w tym dwie litewskie i dwie polskie, które od 1 września będą zrusyfikowane.

Litwa sfinansowała budowę działającej od 1992 roku szkoły średniej w Pielasie, która jest w całości finansowana przez Litwę. Litwa obiecuje dalsze finansowanie tej placówki.

Znadniemna.pl/PAP

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy zaprotestowało przeciwko zawieszeniu działalności litewskiej szkoły średniej w Pielasie na Białorusi. Resort podaje, że wysłał do ambasady Białorusi w Wilnie oficjalną notę dyplomatyczną, wyrażającą „protest przeciwko działaniom białoruskich instytucji, zmierzającym do zamknięcia finansowanej przez państwo litewskie szkoły średniej w Pielasie”. „Działania te są

Dzisiaj, w Dniu Wojska Polskiego, polscy kombatanci w Nowej Zelandii  zrzeszeni  w Stowarzyszeniu Polskich Kombatantów (SPK) South Island Branch  (Oddziału Wyspy Południowej – red.) oddali hołd polskim bohaterom wojennym na Białorusi.

Chodzi o poległych polskich żołnierzy Armii Krajowej, których groby i pomniki zostały w tym roku zdewastowane przez białoruskie władze w Bogdanach, Bobrowiczach, Dyndyliszkach, Jodkiewiczach, Mikuliszkach,  Wołkowysku i Stryjówce.

Stowarzyszenie Polskich Kombatantów South Island Branch w Nowej Zelandii, czyli na innym względem Białorusi i Polski końcu świata, ze szczególnym niepokojem przyjęło informację o tym, że reżim białoruskiego dyktatora Łukaszenki prowadzi w swoim kraju walkę z poległymi polskimi żołnierzami. Tymi, którzy ginęli na ziemi białoruskiej w czasie II wojny światowej, walcząc z  niemieckim, a potem też sowieckim okupantem w interesie miejscowej ludności.

„Z okazji Święta Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej członkowie SPK South Island Branch, New Zealand złożyli kwiaty na grobach Żołnierzy Polskich pochowanych na cmentarzach w Christchurch i okolicy” – czytamy w relacji z antypodów nadesłanej  do nas przez uczestnika wydarzenia Piotra Sawickiego.

Autor relacji, pozdrawiając Rodaków na Białorusi z okazji Święta Wojska Polskiego pisze, że „w tym roku z uwagi na wydarzenia, jakie miały miejsce na cmentarzach Żołnierzy Polskich pochowanych na Białorusi, SPK South Island Branch, New Zealand nie mogło nie pamiętać o Rodakach, których groby zostały tak haniebnie zbezczeszczone”.

W kwaterze wojskowej Cmentarza Ruru Lawn Cemetery w Christchurch nieopodal nagrobku śp. Józefa Koniecznego Rodacy w Nowej Zelandii oddali symbolicznie hołd wszystkim polskim żołnierzom, którzy spoczywają na Białorusi. W tym celu postawili przy pomniku kartki z nazwami miejscowości, w których zostały zbezczeszczone na Białorusi polskie upamiętnienia.

Przy okazji tegorocznego Święta Wojska Polskiego kombatanci polscy w Nowej Zelandii zwrócili się z prośbą do środowisk polonijnych na całym świecie o pamięć o dzielnych Polskich Żołnierzach, których prochy spoczywają na Białorusi.

Znadniemna.pl na podstawie relacji Piotra Sawickiego z SPK South Island Branch, New Zealand

Dzisiaj, w Dniu Wojska Polskiego, polscy kombatanci w Nowej Zelandii  zrzeszeni  w Stowarzyszeniu Polskich Kombatantów (SPK) South Island Branch  (Oddziału Wyspy Południowej - red.) oddali hołd polskim bohaterom wojennym na Białorusi. Chodzi o poległych polskich żołnierzy Armii Krajowej, których groby i pomniki zostały w tym roku

Tygodniowy obóz dla dzieci z Białorusi o nazwie „Wielcy Polacy inspiracją dla młodych pokoleń”, odbył się w dniach 6-13 sierpnia w miasteczku szkoleniowym Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Organizatorem wydarzenia była Fundacja Polska 360, od wielu lat współpracująca ze środowiskami polskimi na Białorusi.

Młodzież i dzieci polskie z Białorusi miały niezwykle nasycony tydzień. Każdego dnia organizowano dla nich treningi sportowe z różnych dyscyplin, odbywały się szkolenia i warsztaty z zakresu polskiej historii i języka ojczystego.

Każdego dnia obozowicze poznawali jedną z ważnych postaci polskiej historii, literatury czy nauki.
W dniu, poświęconym autorce „Roty” Marii Konopnickiej, uczestnicy obozu zwiedzili między innymi Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, odbyli warsztaty tematyczne o wybitnej polskiej pisarce, a także spacerowali po warszawskiej Starówce.”

W dniu poświęconym astronomowi wszechczasów, naszemu wybitnemu rodakowi Mikołajowi Kopernikowi, polskie dzieci z Białorusi nie tylko poznali dlaczego o naszym rodaku z Torunia mówią, że „wstrzymał Słońce i ruszył Ziemię”. Przy okazji przybliżenia obozowiczom dorobku naukowego wybitnego astronoma, organizatorzy zapoznali ich także z innymi naukowymi osiągnięciami, zarówno polskimi, jak też światowymi, zapraszając do zwiedzania Centrum Naukowego Kopernik. Jest to miejsce, które chętnie, w celach podniesienia kompetencji naukowych odwiedzają wycieczki szkolne z całej Polski.

W drugiej połowie dnia Mikołaja Kopernika, obozowicze od strony teoretycznej poznali życiorys, a od praktycznej warsztat treningowy legendy polskiej Lekkiej Atletyki Janusza Kusocińskiego, złotego medalisty Igrzysk Olimpijskich 1932 roku w Los Angeles, obrońcy Warszawy w 1939 roku, zamordowanego przez Niemców 21 czerwca 1940 roku.

Pobyt polskich dzieci z Białorusi na obozie w Warszawie nie mógł się odbyć bez dnia poświęconego nowoczesnym technologiom. W tym dniu obozowicze dowiedzieli się między innymi o e-sporcie, czyli nowoczesnej formie zawodów sportowych, odbywających się za pośrednictwem komputerów, konsoli do gier i innego sprzętu elektronicznego oraz informatycznego. W tym dniu uczestnicy obozu odwiedzili warszawski FPS Center, będący miejscem kultowym dla miłośników gier komputerowych, w którym prowadzone są treningi oraz organizowane zawody e-sportowe.

Polacy mają wybitne osiągnięcia nie tylko w literaturze, nauce i sporcie. Polską specjalnością jest także zdobywanie najwyższych szczytów w znaczeniu dosłownym. Obozowicze dowiedzieli się o tym w dniu poświęconym wybitnej polskiej mistrzyni wspinaczki Wandzie Rutkiewicz, zwanej himalaistką wszechczasów, gdyż jako pierwsza z kobiet zdobyła szczyt K2, uważany za najtrudniejszą górę świata, nawet trudniejszą od najwyższego szczytu Ziemi, jakim jest Mount Everest, który Polska także zdobyła, jako pierwsza z Europejek.

W dniu himalaistki wszechczasów obozowicze spotkali się z prawdziwymi ratownikami z Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR), którzy nauczyli ich technik ratowniczych oraz zaproponowali spróbować sił na ściance wspinaczkowej, na której ćwiczą technikę wspinania prawdziwi profesjonaliści tego rodzaju aktywności fizycznej.

Zakończył się tydzień z Wielkimi Polakami mocnym akcentem patriotycznym. Był to bowiem Dzień Batalionu Kilińskiego, oddziału Armii Krajowej, który wsławił się ofiarną, ale skuteczną walką w Powstaniu Warszawskim. Batalion Kilińskiego zdobył między innymi znakomity przedwojenny warszawski wieżowiec PAST (nazwa pochodzi od mieszczącej się w nim Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej -red.). Młodzież i dzieci z Białorusi odbyły w tym dniu wycieczkę po Warszawie zabytkowym autobusem i zwiedziły Muzeum Wojska Polskiego.

Jeden z organizatorów obozu z Wielkimi Polakami dla polskiej młodzieży i dzieci z Białorusi przedstawiciel Fundacji Polska 360 Denis Zwonik powiedział w rozmowie z nami, że reprezentowana przez niego fundacja od wielu lat organizuje obozy edukacyjno-sportowe dla dzieci ze Wschodu.

Denis Zwonik

– Każdego roku staramy się zaprosić do udziału w obozach dzieci z Białorusi. Jedną z zasad rekrutacji do udziału w takim obozie jest aktywność dziecka w ciągu roku szkolnego w zakresie pobieranej przez nie nauki języka polskiego. Niektórzy obozowicze przyjeżdżają na nasze obozy kilka lat z rzędu. Dzięki temu możemy zaobserwować ich postępy w nauce języka polskiego i dopasować program pobytu na obozie między innymi do zdolności językowych naszych podopiecznych. Muszę powiedzieć, że pod tym względem programy tegorocznych obozów, a realizujemy ich kilka, są dosyć ambitne – powiedział Denis Zwonik.

Projekt został dofinansowany ze środków budżetu państwa w ramach konkursu KPRM „Polonia i Polacy za granicą – Wypoczynek letni 2022”.

Znadniemna.pl

Tygodniowy obóz dla dzieci z Białorusi o nazwie „Wielcy Polacy inspiracją dla młodych pokoleń”, odbył się w dniach 6-13 sierpnia w miasteczku szkoleniowym Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Organizatorem wydarzenia była Fundacja Polska 360, od wielu lat współpracująca ze środowiskami polskimi na Białorusi. Młodzież i dzieci

Archiwa KGB/NKWD z informacjami o represjonowanych przez sowietów na terytorium dzisiejszej Białorusi są już w rękach BYPOL, organizacji zrzeszającej byłych funkcjonariuszy struktur siłowych.

Jak informuje Nasza Niwa, antydyktatorska inicjatywa sił bezpieczeństwa BYPOL weszła w posiadanie zdigitalizowanego archiwum KGB z aktami ofiar represji.

Baza zawiera tysiące nazwisk, ale dokładna liczba, jak mówią przedstawiciele BYPOL, jest nadal trudna do określenia.

Przedstawiciel organizacji powiedział Naszej Niwie, że obecnie trwają prace nad strukturą archiwum, aby umożliwić dostęp do nich wszystkim chętnym.

„W tej chwili trwają prace nad uporządkowaniem tych informacji, zredukowaniem ich do takiej bazy danych, z którą będzie mógł pracować każdy, wystarczy wpisać nazwisko. Następnie planuje się, że baza będzie publicznie dostępna, dla każdego” – powiedzieli Naszej Niwie przedstawiciele BYPOL.

Internetowa gazeta wskazuje, że KGB zdigitalizowało ze swojego archiwum akta dotyczące Białorusinów represjonowanych w Związku Radzieckim.

W sumie, według białoruskich historyków, w czasach sowieckich w BSRR represjonowano około 600 tysięcy osób. Szacują, że z rąk sowietów zginęło ok. 200 tys. ofiar represji.

Wiele z tych niewinnych ofiar została zrehabilitowana, a fakt nielegalnych represji politycznych został uznany na szczeblu państwowym nawet w czasach ZSRR.

Za rządów Łukaszenki temat znów zaczął być wyciszany. W przeciwieństwie do krajów sąsiednich archiwa sowieckiej bezpieki na Białorusi nigdy nie zostały otwarte z różnych, wymyślonych powodów. Podawano argument, że „społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe” i „może to doprowadzić do próby odwetu rodzin represjonowanych na katach i ich potomkach”. Jak pokazały lata 2020-2022, nie był to przypadek, ale element przygotowań do nowych, choć mniej krwawych, masowych represji.

Na uroczysku Kuropaty pod Mińskiem, w masowych grobach spoczywają ofiary egzekucji dokonywanych przez NKWD. Ile ich jest? Tego dokładnie nikt nie wie. Według oficjalnych danych białoruskich – kilkadziesiąt do stu tysięcy, według niezależnych historyków, w tym Zenona Paźniaka – od 100 tys. do 250 tys. Profesor Zdzisław Winnicki z Uniwersytetu Wrocławskiego podaje liczbę 250 tys., a brytyjski historyk Norman Davies twierdzi, że zamordowano tu nawet więcej niż ćwierć miliona osób, zarówno Polaków jak Białorusinów.

Zdaniem historyków, może tu spoczywać także 3872 Polaków z tzw. „Białoruskiej Listy Katyńskiej” zamordowanych w kwietniu i maju 1940 r. Są tu także ofiary tzw. „operacji polskiej” NKWD i Polacy z zajętych przez sowietów przedwojennych Kresów zabici po roku 1940. Wśród ofiar najwięcej jest dawnych mieszkańców Mińska i Mińszczyzny.

Znadniemna.pl za ba/Kresy24/

Archiwa KGB/NKWD z informacjami o represjonowanych przez sowietów na terytorium dzisiejszej Białorusi są już w rękach BYPOL, organizacji zrzeszającej byłych funkcjonariuszy struktur siłowych. Jak informuje Nasza Niwa, antydyktatorska inicjatywa sił bezpieczeństwa BYPOL weszła w posiadanie zdigitalizowanego archiwum KGB z aktami ofiar represji. Baza zawiera tysiące nazwisk, ale

Skip to content