HomeStandard Blog Whole Post (Page 97)

Zamek w Krewie nadal zachwyca odkryciami naukowców. Pod koniec czerwca podczas restauracji Małej Wieży znaleziono tutaj starożytny tunel ze schodami z XIV wieku.

Oto, co naukowiec z Instytutu Historii Narodowej Akademii Nauk Oleg Dziernowicz, przez wiele lat prowadzący badania w Krewie powiedział dziennikarzowi gazety regionalnej:

– W Małej Wieży zamku w Krewie znaleziono tunel spotkań. Jest to bardzo rzadkie znalezisko, gdyż wiele elementów konstrukcji zamku zostało zniszczonych przez wojny, zwłaszcza I wojnę światową. Cud, że zachowały się podobne schody. Na stopniach są nawet odciski drewnianych belek, które leżą na cegłach spiętych wapienną zaprawą.

Naukowiec zauważa, że podobny tunel, ale nieco większy, istniał w Wieży Książęcej. Dlatego nowe znalezisko ma bardzo praktyczne znaczenie – pomóc konserwatorom w opracowaniu projektu rekonstrukcji Wieży Książęcej Zamku w Krewie.

Historia miasteczka Krewo

Krewo. Zamek. Rysunek Napoleona Ordy. XIX w.

Krewo to niewielkie miasteczko na Białorusi, w obwodzie grodzieńskim. Tam właśnie, 14 sierpnia 1385 roku, doszło do zawarcia unii pomiędzy Polską i Litwą znanej jako unia w Krewie.

Krewo znane już było od XIII wieku – najpierw jako stolica Nalszczan, a później, od początku XIV wieku jako stolica Księstwa Krewskiego. Następnie – od roku 1338, należało do wielkiego księcia litewskiego Olgierda, za którego czasów stał tam drewniany zamek (rozebrany po roku 1338). A w jego miejsce zbudowany został murowany.

Najstarszy murowany zamek

Zamek w Krewie, rekonstrukcja Siergiej Pryszczepa

Zamek w Krewie był pierwszym zamkiem w Wielkim Księstwie Litewskim zbudowanym w całości z kamienia. Wzniesiono go w XIV wieku z rozkazu Wielkiego Księcia Litewskiego Giedymina. Zbudowany został jako nieregularny czworobok, z 2 wieżami. Grubość murów zamkowych wynosiła ok. 2,5 metra, a wysokość prawie 13 metrów. W celu wytrzymania przez jego obrońców długotrwałego oblężenia zbudowano tam staw, aby przy odpowiednim zaopatrzeniu w wodę i żywność, zupełnie niemożliwe było zdobycie fortecy.

Według historyka i archeologa Igora Czerniawskiego, który wiele czasu spędził na wykopaliskach, są pośrednie dowody na to, że budowla powstała nie w XIV wieku, jak się powszechnie uważa, ale już w XIII. Uważa on, że fundamenty zamku są bardzo stare, a trud budowniczych był wręcz piekielny. Żeby postawić mury na bagiennej glebie, średniowieczni budowlańcy musieli wykopać 5-metrowe fundamenty, pozwalające na dojście do stabilnego gruntu.

Co więcej, architektura krewskiego zamku świadczy o tym, że Wieża Książęca jest pierwszym znanym w Wielkim Księstwie Litewskim donżonem (wieżą mieszkalną o właściwościach obronnych).

Z czego słynie zamek

Fragment obrazu upamiętniającego unię w Krewie (około 1861 rok)

Akt Unii w Krewie z 14 sierpnia 1385 roku. Oryginał aktu krewskiego jest przechowywany w archiwum katedralnym w Krakowie

Władysław Jagiełło na obrazie Michała Godlewskiego

W murach krewskiego zamku miały miejsce ważne wydarzenia historyczne. W roku 1382, na rozkaz Jagiełły, uduszono w nim pretendenta do tronu wielkiego księcia. Trzy lata później, w roku 1385, podpisano tam Unię Krewską – umowę o sojuszu dynastycznym między Wielkim Księstwem Litewskim a Królestwem Polskim. W jej wyniku Jagiełło, poślubiwszy polską królową Jadwigę, otrzymał tron Polski. Było to krokiem w kierunku chrztu ostatniego narodu pogańskiego w Europie – Żmudzinów.

Zamek był zdobywany przez Świdrygiełłę, Tatarów krymskich i wojska moskiewskie. W roku 1564 król Zygmunt August darował zamek kniaziowi Andriejowi Kurbskiemu, uczestnikowi wojny z Moskwą. Pod koniec XVIII wieku w zamek stracił militarne znaczenie i powoli niszczał. Szczególnie duże straty poniósł w czasie I wojny światowej, gdy przez miasto, przez 3 lata, przebiegała linia frontu, która podzieliła je na dwie części. Zamek znajdował się na terenie zdobytym przez Niemców, którzy budowali tam schrony i stanowiska obserwacyjne.

Po zawarciu traktatu pokojowego w Rydze w roku 1921 Krewo znalazło się ponownie w granicach państwa polskiego. Za czasów II Rzeczypospolitej miasteczko (do roku 1939) było siedzibą wiejskiej gminy. Po agresji zaś ZSRR wcielono ją do Białoruskiej SRR. Od roku 1991 Krewo znajduje się na terenie Białorusi.

Prace restauracyjne

W roku 2018 rozpoczęto pierwsze prace konserwatorskie Wieży Książęcej, a w latach 2019-2020 przeprowadzono prace konserwatorskie z odrestaurowaniem Ściany Płaczu. Na przełomie zaś roku 2020-2021 odnowiono Mur Północny wraz z bramą. U podnóża południowo-zachodniej ściany twierdzy przeprowadzono wykopaliska archeologiczne. Znaleziono tam m.in. fragmenty gotyckich półkolistych płytek z kolcami pochodzące z XIV wieku. W Wieży Książęcej, po jej renowacji, planowane jest otwarcie muzeum zamkowego. Latem 2021 roku na zamku zakończono konserwację dwóch murów i zainstalowano bramę. Teraz na dziedziniec można dostać się tylko ze zwiedzaniem, kupując bilet.

Znadniemna.pl

Zamek w Krewie nadal zachwyca odkryciami naukowców. Pod koniec czerwca podczas restauracji Małej Wieży znaleziono tutaj starożytny tunel ze schodami z XIV wieku. Oto, co naukowiec z Instytutu Historii Narodowej Akademii Nauk Oleg Dziernowicz, przez wiele lat prowadzący badania w Krewie powiedział dziennikarzowi gazety regionalnej: - W

Jan Dziedziczak, pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą z okazji 15 miesięcznicy uwięzienia Andrzeja Poczobuta opowiedział o aktywności polskich władz  w sprawie prześladowań Polaków na Białorusi na forach międzynarodowych.

Aleksander Roman/Znadniemna.pl

 

Jan Dziedziczak, pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą z okazji 15 miesięcznicy uwięzienia Andrzeja Poczobuta opowiedział o aktywności polskich władz  w sprawie prześladowań Polaków na Białorusi na forach międzynarodowych. [video width="1280" height="720" mp4="https://glosznadniemna.pl/wp-content/uploads/2022/06/Jan-Dziedziczak_-Sprawa-Andzeliki-Borys-i-Andrzeja-Poczobuta-poruszana-na-forach-miedzynarodowych.mp4"][/video] Aleksander Roman/Znadniemna.pl  

„Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie…” – tekst inwokacji jest znany nam wszystkim, w końcu to od tych słów zaczyna się „Pan Tadeusz”, epopeja narodowa Adama Mickiewicza. Dziś obchodzimy 188. rocznicę powstania „Pana Tadeusza”, właśnie tyle minęło od daty wydania, czyli 28 czerwca 1834 roku.

Co ciekawe, na miano epopei „Pan Tadeusz” musiał trochę poczekać i swoje odleżeć, jednak w końcu zajął należne mu miejsce w kanonie polskiej kultury, a także w kanonie lektur szkolnych.

Pierwsze wydanie i pierwodruk „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza

Od 2014 roku „Pan Tadeusz” znajduje się na Polskiej Liście Krajowej Programu UNESCO Pamięć Świata. Oryginalny rękopis można znaleźć zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich.

„Pan Tadeusz” czyli Ostatni zajazd na Litwie przedstawia kilka barwnych wątków, w tym ten miłosny. Jednak sprawa polskiej niepodległości, mimo że jest w dużej części tłem dla działań bohaterów, to jest bardzo ważnym elementem patrząc pod kątem ówczesnej sytuacji Polaków.

Józef Grabowski, właściciel wsi Łukowo, twierdził, że to właśnie w tej miejscowości Adam Mickiewicz rozpoczął pracę nad utworem. Z kolei według słów przyjaciela autora pomysł na poemat powstał w 1831 roku w czasie pobytu w Wielkopolsce. Badacze jednak nie potwierdzają tych faktów. Prawdopodobnie napisanych zostało około sto kilkadziesiąt wersów o Soplicowie, a następnie prace nad utworem zostały przerwane aż do grudnia 1832 roku.

„Pan Tadeusz” został ukończony 13 lutego 1834 roku i od razu oddany do druku. Najstarsze wydanie „Pana Tadeusza” ukazało się 28 czerwca 1834 roku w Paryżu.

Z okazji 185. rocznicy wydania „Pana Tadeusza” specjalna grafika pojawiła się również w polskiej wersji wyszukiwarki Google, czyli tzw. Google Doodle.

Znadniemna.pl

„Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie…” – tekst inwokacji jest znany nam wszystkim, w końcu to od tych słów zaczyna się "Pan Tadeusz", epopeja narodowa Adama Mickiewicza. Dziś obchodzimy 188. rocznicę powstania "Pana Tadeusza", właśnie tyle minęło od daty wydania, czyli 28 czerwca 1834

Wczoraj, 26 czerwca, przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się comiesięczna akcja solidarności z prześladowanymi przedstawicielami polskiej mniejszości na Białorusi – Andżeliką Borys i Andrzejem Poczobutem.

W akcji solidarnościowej wzięło udział około dwudziestu osób, m.in. działacze ZPB oraz przedstawiciele białoruskiej opozycji. Organizatorem przedsięwzięcia był  Związek Polaków na Białorusi i Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.

Przewodniczący sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą, podlaski poseł Robert Tyszkiewicz podkreślił, że Borys i Poczobut są prześladowani za to, że są Polakami.

– Trzeba to mówić wprost i nazywać po imieniu. Są uwięzieni za polskość – zaznaczył Tyszkiewicz.

Robert Tyszkiewicz wyraził też solidarność z ponad 1,3 tys. więźniów politycznych na Białorusi, którzy „cierpią za to, że pragną wolności, że chcą być wolnymi Białorusinami”, zwrócił uwagę, iż w akcjach solidarnościowych biorą udział przedstawiciele diaspory białoruskiej w Białymstoku.

– Dziś Łukaszenka nie tylko więzi własny naród, także wpycha własny naród w objęcia wojny. To pokazuje najbardziej dobitnie, że nie ma czegoś takiego, jak pokojowa dyktatura, że każda dyktatura wcześniej czy później prowadzi do wojny – zauważył.

Prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Anna Kietlińska powiedziała, że działacze Związku poddawani są represjom przez białoruski reżim za to, że „chcą być przy języku polskim, przy polskiej edukacji, chcą upamiętniać polskie dziedzictwo i polską historię”.

Poinformowała, że od września dwie polskie szkoły na Białorusi tracą de facto ten status, bo język polski przestaje tam być wykładowym. W innych placówkach również samo nauczanie języka polskiego jest ograniczane.

– My tutaj w Polsce musimy głośno mówić, że prawa mniejszości narodowej, w tym wypadku naszych rodaków, są pogwałcone. To jest sytuacja absolutnie nieakceptowalna – dodała Kietlińska.

Zwróciła też uwagę, że działacze ZPB są prześladowani np. za wpisy w mediach społecznościowych, a media tej organizacji są uznawane przez władze za ekstremistyczne (chodzi o nasz portal – red.)

– To wszystko pokazuje, w jakich warunkach działa Związek Polaków na Białorusi. Ale on działa, to są ludzie, którzy mogą mieć ograniczone możliwości działania, ale póki trwają przy języku polskim, przy polskiej kulturze, to Związek działa i powinien odczuć naszą solidarność – podkreśliła.

Andrzej Poczobut jest w areszcie od piętnastu miesięcy, Andżelika Borys trzy miesiące temu wyszła z izolacji, ale jest w areszcie domowym. Oboje czekają na proces. Zarzuty im stawiane dotyczą gloryfikowania nazizmu i podżegania do nienawiści na tle narodowościowym, za co grozi do 12 lat więzienia. Obrońcy praw człowieka uznają Borys i Poczobuta za więźniów politycznych.

Znadniemna.pl/PAP

Wczoraj, 26 czerwca, przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki w Białymstoku odbyła się comiesięczna akcja solidarności z prześladowanymi przedstawicielami polskiej mniejszości na Białorusi - Andżeliką Borys i Andrzejem Poczobutem. W akcji solidarnościowej wzięło udział około dwudziestu osób, m.in. działacze ZPB oraz przedstawiciele białoruskiej opozycji. Organizatorem przedsięwzięcia był 

Nieznani sprawcy odsunęli płyty nagrobne i wykopali zwłoki ze zbiorowej mogiły, w której spoczywali dwaj polscy żołnierze, polegli podczas wojny polsko-bolszewickiej oraz zabity 15 lipca 1944 roku żołnierz Armii Krajowej Adam Pacenko.

Zbezczeszczone groby żołnierzy polskich w Jodkiewiczach

Oba groby znajdują się  w polu nieopodal miejscowości Jodkiewicze w rejonie brzostowickim przed  ogrodzoną murowaną kapliczką. Oba pochówki były chronione przez leżące na nich betonowe płyty z inskrypcjami. Jedna z nich głosiła „ŚP. OBROŃCOM OJCZYZNY 1918-20 r.” Na tej płycie widnieje też data ufundowania upamiętnienia: „15 VIII-1989 r.” oznaczająca, że powstało jeszcze w czasach ZSRR staraniami najprawdopodobniej miejscowej ludności polskiej. Drugą płytę wandale, którzy zbezcześcili miejsce pamięci, gdzieś zabrali, a  leżała ona na grobie żołnierza Armii Krajowej Adama Pacenki, o którym inskrypcja informowała że „Adam Pacenko/ur. 1902/ZAGINOŁ OD RĘKI WROGA/15.VII. 1944”.

Stan grobów i upamiętnień przed dewastacją, zarejestrowany przez Mariusza Proskienia, znanego dokumentatora kresowych upamiętnień:

Kapliczka i zbiorowa mogiła żołnierzy w polu nieopodal Jodkiewicz

O zbezczeszczeniu mogił  żołnierzy Wojska Polskiego i Armii Krajowej dowiedzieliśmy się od naszego Czytelnika, twierdzącego, że zwyrodnialcy, którzy tego się dopuścili, powykopywali z mogił kości żołnierzy, a jedną nagrobną płytę, upamiętniającą żołnierzy poległych w 1920 roku odsunęli, pozostawiając otwarty grób. Płytę żołnierza AK natomiast zwyrodnialcy zabrali w nieznane miejsce.

Nasz Czytelnik udokumentował następstwa działalności zwyrodnialców, robiąc zdjęcie, które publikujemy wraz ze zdjęciami zrobionymi w tym miejscu pamięci w latach poprzednich, kiedy było ono doglądane i porządkowane przez miejscowych Polaków.

Znadniemna.pl

Nieznani sprawcy odsunęli płyty nagrobne i wykopali zwłoki ze zbiorowej mogiły, w której spoczywali dwaj polscy żołnierze, polegli podczas wojny polsko-bolszewickiej oraz zabity 15 lipca 1944 roku żołnierz Armii Krajowej Adam Pacenko. [caption id="attachment_56862" align="alignnone" width="1024"] Zbezczeszczone groby żołnierzy polskich w Jodkiewiczach[/caption] Oba groby znajdują się  w

Bazylika Wniebowzięcia Matki Bożej w Budsławiu została otwarta dla wiernych bez uroczystości w piątek, 24 czerwca br. Świątynia była ponad rok zamknięta po pożarze, który zniszczył dach i osłabił konstrukcję ścian. Wierni zebrali na odbudowę prawie półtora miliona rubli (2 mln złotych).

O tym, że sanktuarium zostało ponownie otwarte poinformował kanał „Odbudujemy Budsław razem” w komunikatorze Telegram.

Pieniądze na odbudowę katolickiego sanktuarium narodowego Białorusi są dalej zbierane na stronie budslau.by. Do tej pory wierni przekazali prawie dwa miliony złotych. Potrzebne są jednak jeszcze środki na odnowienie malowideł naściennych.

Bazylika Wniebowzięcia Matki Bożej w Budsławiu to kościół parafialny, zabytek architektury o krajowym znaczeniu, nazywany jednym z „siedmiu cudów Białorusi”. Budynek w stylu późnego baroku został postawiony w 1783 roku, a pierwsza wzmianka o katolickiej kaplicy w tym miejscu pochodzi z 1504 roku.

11 maja 2021 roku na poddaszu sanktuarium pojawił się ogień. Pożar udało się ugasić – strażacy i mieszkańcy uratowali też największy skarb świątyni – obraz Matki Bożej Budsławskiej, do której co roku pielgrzymują tysiące wiernych. Jednak dach świątyni doszczętnie spłonął i musiał zostać rozebrany, a użyta przez strażaków woda naruszyła konstrukcję budynku. W dniu pożaru ogłoszono zbiórkę na odbudowę zabytku. Przy okazji budowla została zinwentaryzowana i zbadana przez konserwatorów zabytków. W pracach porządkowych i odbudowie pomagali także wolontariusze.

W dniach 1-2 lipca sanktuarium będzie gościć Budsławski Fest – najważniejszy odpust katolicki na Białorusi, który gromadzi pielgrzymów z całego kraju.

Budsławski Fest (Festyn Budsławski), czyli pielgrzymka i uroczystości religijne organizowane co roku w Sanktuarium Matki Boskiej Budsławskiej na Białorusi, został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Znadniemna.pl/belsat.eu

Bazylika Wniebowzięcia Matki Bożej w Budsławiu została otwarta dla wiernych bez uroczystości w piątek, 24 czerwca br. Świątynia była ponad rok zamknięta po pożarze, który zniszczył dach i osłabił konstrukcję ścian. Wierni zebrali na odbudowę prawie półtora miliona rubli (2 mln złotych). O tym, że sanktuarium

27 czerwca 1973 roku w Warszawie zmarł Stanisław Jasiukiewicz, aktor, żołnierz Armii Krajowej; wystąpił w filmach „Wolne miasto”, „Lunatycy”, „Krzyżacy”, „Matka Joanna od Aniołów”, „Hrabina Cosel”, „W pustyni i w puszczy”, „Potop”, a także w serialu „Czterej pancerni i pies”.

Stanisław Jasiukiewicz urodził się 14 maja 1921 roku w Postawach. Był synem Jana Jasiukiewicza i Michaliny z Sienkiewiczów. W 1928-39 uczęszczał do szkoły w Postawach.

Jako 18-latek zgłosił się do wojska i w 1939 roku wziął udział w kampanii wrześniowej. W czasie gdy przyszły aktor znajdował się w ogniu walki, jego rodzinne miasto zajęli Litwini. Później przejęli je Sowieci, a po 1941 roku Niemcy. Obecnie miejscowość Postawy znajduje się na terenach Białorusi.
Po powrocie do domu Jasiukiewicz imał się różnych zajęć, raz był robotnikiem, innym razem pracował w urzędzie. Niezmiennie działał jednak w Armii Krajowej, za co w 1944 roku został zesłany do Kaługi. Półtora roku później udało mu się dostać do Torunia.

Jasiukiewicz rozpoczął tam studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, ale szybko przeniósł się na wydział aktorski do Łodzi, gdzie znajdowała się wówczas filia warszawskiej PWST. Karierę zaczynał w teatrach, ale popularność przyniosły mu dopiero występy na wielkim ekranie.

Stanisław Jasiukiewicz był „przystojny, miał melancholijne spojrzenie, wyrazistą – trochę smutną twarz oraz piękną barwę głosu; kreował romantycznych bohaterów, a grając walecznych żołnierzy porywał widza swoją siłą i żarliwością”.

Jasiukiewicz grywał w Teatrze Dramatycznym we Wrocławiu i był związany z Teatrem Polskim w Warszawie. Pojawiał się najczęściej w repertuarze klasycznym. Wcielał się m.in. w Gustawa-Konrada w „Dziadach”, Don Juana w sztuce Moliera i Dymitra w „Braciach Karamazow” Dostojewskiego.
Szerokiej publiczności Jasiukiewicz jest jednak znany z ponad sześćdziesięciu ról telewizyjnych oraz kilkudziesięciu filmowych. Debiutował w „Celulozie” (1953) Jerzego Kawalerowicza, osiem lat później zagrał też w jego „Matce Joannie od Aniołów” (1961).

Do jego najważniejszych ról należą także występy w filmie „Jak daleko stąd, jak blisko” (1971) Tadeusza Konwickiego i w serialu „Czterej pancerni i pies”, który od czasu premiery nadal cieszy się ogromną popularnością.

Jasiukiewicza odznaczono m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski(1959) i Odznaką Zasłużonego Działacza Kultury (1968). Za jego największą rolę, obok niezapomnianej kreacji w „Krzyżakach”, uznaje się postać przeora Jasnej Góry ojca Augustyna Kordeckiego w „Potopie” (1974) Jerzego Hoffmana.

W celu wejścia w świat kreowanej przez siebie postaci, Jasiukiewicz zdecydował się na iście zakonne życie – zamieszkał w klasztornej celi, jadał z mnichami i uczestniczył w ich modlitwach.

Jasnogórski ojciec Eustachy Rakoczy, który opiekował się aktorem w trakcie jego przygotowań do roli, twierdzi, że Jasiukiewicz przeżył wielką przemianę w klasztorze. Spędził całą noc pod chórem, dzięki czemu zrozumiał ducha klasztoru i fenomen pielgrzymowania do obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej.

Życiowa tragedia gwiazdy „Krzyżaków”

Zanim Jasiukiewicz zdążył zagrać kolejną niezapomnianą rolę w swoim życiu – Bogumiła Niechcica w „Nocach i dniach” (film obejrzało w kinach 22 mln widzów) – wykryto u niego raka trzustki.

W roli głównej Jerzy Antczak obsadził więc Jerzego Bińczyckiego. Jasiukiewicz nie mógł sobie poradzić z wizją przedwczesnego odejścia, ale nie udawał, że życie stoi przed nim otworem.

W swojej książce Antczak wspomina, że „niezwykła prawość i lojalność kazały Jasiukiewiczowi ustrzec go przed katastrofą, bo przecież mógłby odejść w czasie realizacji filmu […] podczas kręcenia ślubu Bogumiła i Barbary (Jasiukiewicz – przyp. red.) przyszedł do kościoła Wizytek. Stał cicho w nawie bocznej i płakał. Pamiętam, jak łzy płynęły mu po policzkach.”

Wielki aktor zmarł 27 czerwca 1973 roku. Miał 52 lata.

Grób Stanisława Jasiukiewicza na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie/Fot:wikipedia.org

Do dziś wspomina się, że „w jego artystycznych dokonaniach ważny był intelekt. Ceniono go za koleżeństwo, otwartość, urok osobisty i profesjonalizm. Stanisław Jasiukiewicz jak nikt inny potrafił przekazać tragizm granych przez siebie bohaterów”.

Znadniemna.pl/opr.IT-P/Fot.: Stanisław Jasiukiewicz ok. 1960 roku/wikipedia.org

27 czerwca 1973 roku w Warszawie zmarł Stanisław Jasiukiewicz, aktor, żołnierz Armii Krajowej; wystąpił w filmach „Wolne miasto”, „Lunatycy”, „Krzyżacy”, „Matka Joanna od Aniołów”, „Hrabina Cosel”, „W pustyni i w puszczy”, „Potop”, a także w serialu „Czterej pancerni i pies”. Stanisław Jasiukiewicz urodził się 14 maja

Polska złożyła protest w sprawie usunięcia flagi z cmentarza wojennego w Katyniu – poinformował w niedzielę doradca prezydenta Andrzeja Dudy Paweł Mucha. Podkreślił, że decyzja podjęta przez stronę rosyjską jest wymierzona w cały Zachód. Wcześniej o zdjęciu polskiej flagi poinformowały rosyjskie niezależne media, powołując się na wpis mera Smoleńska Andrieja Borisowa.

Rosyjskie media poinformowały o usunięciu polskiej flagi z cmentarza wojennego w Katyniu 24 czerwca. Przytoczyły wpis mera Smoleńska Andrieja Borisowa, który poinformował, że decyzję w tej sprawie podjęło ministerstwo kultury Rosji. „Na rosyjskich pomnikach nie może być polskich flag! A po otwartych antyrosyjskich wypowiedziach polskich polityków – tym bardziej. Myślę, że Ministerstwo Kultury Federacji Rosyjskiej podjęło jedyną słuszną decyzję – zdjęcie flagi Polski. Katyń to rosyjski pomnik, to rosyjska historia” – dowodził urzędnik na rosyjskim portalu społecznościowym VKontakte.

Borisow opublikował też zdjęcie dwóch masztów – jednego z flagą Rosji, drugiego – pustego, z podstawioną drabiną.

Zdjęcie masztów opublikowane przez Andrieja Borisowa, fot.: vk.com/wall-212312636_92

Również 24 czerwca rosyjskie media poinformowały, że polska flaga została zdjęta z cmentarza wojennego w miejscowości Miednoje (w obwodzie twerskim).

Szefowa Muzeum Współczesnej Historii Rosji Irina Wielikanowa, proszona przez portal RBK o opinię w tej sprawie, powiedziała, że decyzja o usunięciu polskich flag w Katyniu i Miednoje została spowodowana obecną sytuacją polityczną.

– Dwie flagi, rosyjska i polska, były symbolem przyjaźni między naszymi krajami. To, co się dzisiaj dzieje, nie ma nic wspólnego z przyjaźnią – dodała urzędniczka. Jak stwierdziła, statut muzeum (w Katyniu) i inne dokumenty nie reglamentują obowiązku umieszczania na pomnikach flag żadnego państwa, a obecność polskiej flagi była jedynie „gestem dobrej woli”. – W porozumieniu międzyrządowym z 1994 roku zagadnienie polskiej flagi na cmentarzach wojennych w Katyniu i Miednoje nie jest omawiane – dodała.

Reakcja Polski

26 czerwca doradca prezydenta Andrzeja Dudy Paweł Mucha powiedział w rozmowie z Polsat News, że Polska wyraziła protest w tej sprawie, a na miejscu był polski konsul. Mucha ocenił, tego typu działania wymierzone są w cały Zachód. – To są takie akty wrogości, które pokazują, że Rosjanie mają świadomość tego, że obrona Ukrainy nie byłaby możliwa w takim zakresie i w takim czasie, gdyby nie wsparcie Zachodu – powiedział.

25 czerwca wiceszef MSZ Marcin Przydacz przekazał w Polskim Radiu 24, że polski konsul w Smoleńsku potwierdził fakt zdjęcia polskiej flagi z memoriału w Katyniu. – Jednocześnie podjął interwencję u rosyjskich władz, u rosyjskich zarządców tego terenu, domagając się wyjaśnień i wskazując, że tego typu postępowanie jest absolutnie nieakceptowalne przez stronę polską, a jednocześnie świadczące o braku cywilizowanego podejścia do kwestii pamięci osób pomordowanych – powiedział Przydacz.

Dodał, że w Katyniu spoczywają polscy oficerowie pomordowani przez władze sowieckie, co zostało przyznane przez władze rosyjskie. – Obecność tam polskiej flagi, odpowiedni szacunek dla tego miejsca powinien być standardem cywilizacyjnym. Jeśli Rosja takiego standardu nie przestrzega, to tak naprawdę pokazuje to prawdziwe oblicze tej władzy – powiedział wiceszef MSZ.

Akt wrogości

„Usunięcie flag Polski z cmentarza w Katyniu i Miednoje to kolejny akt wrogości Federacji Rosyjskiej, a jednocześnie element antypolskiej kampanii, prowadzonej przez Kreml od wielu lat” – zareagował w rozmowie z PAP rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.

W jego ocenie decyzje władz Rosji dowodzą, że Polska słusznie diagnozuje działania rosyjskie jako politykę celowej konfrontacji z krajami Zachodu. – Nasi partnerzy z NATO dostali kolejny dowód na słuszność naszych ocen. Rosja pozostaje krajem zainteresowanym dalszą eskalacją relacji z Zachodem – podkreślił Żaryn. Przypomniał, że działania Kremla są od lat wymierzone w Polskę za naszą aktywną postawę przy ukazywaniu prawdziwych celów Rosji.

– Bazując na własnych doświadczeniach, analizach bieżącej sytuacji oraz diagnozie polityki Moskwy, przestrzegamy naszych partnerów przed zagrożeniami rosyjskimi, podejmując działania neutralizujące rosyjskie wpływy w Polsce i całej Europie – powiedział. – Kraj taki jak Rosja jest i pozostanie wrogi wobec Europy. Ten ostatni akt wrogości tylko potwierdza to rozpoznanie – stwierdził rzecznik.

Znadniemna.pl/PAP/tvn24.pl

Polska złożyła protest w sprawie usunięcia flagi z cmentarza wojennego w Katyniu - poinformował w niedzielę doradca prezydenta Andrzeja Dudy Paweł Mucha. Podkreślił, że decyzja podjęta przez stronę rosyjską jest wymierzona w cały Zachód. Wcześniej o zdjęciu polskiej flagi poinformowały rosyjskie niezależne media, powołując się

9,7 tysiąca rubli – tyle zapłacił mieszkaniec Mińska za siedzibę znanego polskiego malarza, powstańca styczniowego Alfreda Izydora Romera, który przez ostanie lata mieszkał i zmarł we wsi Karolinowo, leżącej obecnie w rejonie postawskim obwodu witebskiego.

Jak pisze portal Reform.by  nowy właściciel niszczejącej w ostatnich latach siedziby znanego polskiego artysty i bohatera zrywu niepodległościowego, zobowiązał się do jej odnowienia i planuje na bazie siedziby Romera rozwijać agro-eko-turystykę.

Parterowy dworek, w którym  przez ostatnie  lata żył i dokonał żywota Alfred Izydor Romer został wzniesiony w 1864 roku. Jest on obiektem, wpisanym na  białoruską listę zabytków kultury i historii. Ogólna powierzchnia znajdujących się w dworku pomieszczeń liczy  536 metrów kwadratowych. Po sowieckiej agresji 1939 roku na Kresy Wschodnie II rzeczypospolitej dworek został znacjonalizowany i służył najpierw jako schronisko dla mieszkańców spaloтej wioski, a potem jako szpital, a później – szkoła.

Poczynając od 2020 roku siedziba Romera była wystawiana na targi czterokrotnie z konsekwentnym obniżaniem ceny. 23 czerwca została wreszcie sprzedana za cenę o 80 procent niższą, niż cena wywoławcza.

Znadniemna.pl na podstawie Reform.by

 

9,7 tysiąca rubli – tyle zapłacił mieszkaniec Mińska za siedzibę znanego polskiego malarza, powstańca styczniowego Alfreda Izydora Romera, który przez ostanie lata mieszkał i zmarł we wsi Karolinowo, leżącej obecnie w rejonie postawskim obwodu witebskiego. Jak pisze portal Reform.by  nowy właściciel niszczejącej w ostatnich latach siedziby

204 lat temu, 23 czerwca 1818 roku, Tadeusz Kościuszko został pochowany na Wawelu. Naczelnik zmarł dziewięć miesięcy wcześniej w szwajcarskiej Solurze, gdzie odbył się też jego pierwszy pogrzeb.

Sarkofag Tadeusza Kościuszki w Krypcie św. Leonarda na Wawelu

Na początku czerwca 1817 roku Tadeusz Kościuszko dostał list od swojego przyjaciela Thomasa Jeffersona. Były prezydent USA zachęcał Naczelnika do przyjazdu do Ameryki, osiedlenia się tam. „Przyjedź do Monticello i bądź członkiem naszej rodziny. Kiedyś wszakże protestowałeś przeciwko temu, twierdząc, że naruszyłoby to twoją niezależność – chociaż to my bylibyśmy zależni od ciebie, zażywając szczęścia twojego towarzystwa. Ale jeśli tak będzie prościej, przyjedź i wybuduj albo wynajmij dom sobie dom, tak blisko, by co dzień z nami wieczerzać. Mamy tu zdrową okolicę i znakomite towarzystwo w sąsiedztwie” – zachęcał prezydent.

Istotnie Kościuszko w Monticello miałby sielskie życie. Jefferson był wówczas człowiekiem cokolwiek ekscentrycznym, spędzającym czas na badaniach archeologicznych, propagowaniu w USA architektury klasycystycznej, pisaniu książek na rozmaite tematy i prowadzeniu wystawnego życia, które doprowadziło go na skraj bankructwa. To ostatnie akurat nie było dla Kościuszki najlepszą informacją, Jefferson zarządzał mianowicie jego amerykańskim majątkiem: niezbyt wielkim, bo miał tam 250 ha ziemi i wypłacane mu było w ratach zaległe wynagrodzenie za prace inżynieryjne wykonane dla wojska, pozwalało mu ono jednak zachować sporą niezależność od kogokolwiek. Pomijając, że miał już wówczas siedemdziesiąt jeden lat i jego – ascetyczne nawet w młodości – potrzeby, teraz zanikły niemal zupełnie. Jak pisał historyk Bartłomiej Szyndler, w ostatnich latach życia Naczelnik chodził w „starym, pocerowanym surducie, a do jego klapy wkładał niekiedy dla ozdoby kwiatek”.

Ostatnie dni

Portret Tadeusza Kościuszki, namalowany przez Kazimierza Wojniakowskiego

Mieszkał wówczas w szwajcarskiej Solurze i nie zamierzał już się z niej ruszać, a już na pewno nie do Ameryki. Jeffersonowi odmówił ciekawym zdaniem. Stwierdził: „Jestem ostatnim Polakiem w Europie, wszystkich innych okoliczności uczyniły poddanymi różnych mocarstw”. Napisane było to w tonie żartobliwym, ale tak naprawdę nieźle oddawało i charakter Kościuszki, i jego ówczesną pozycję w Europie.

Nie był może jedynym, lecz istotnie jednym z nielicznych wówczas Polaków całkowicie niezależnych. Pozycja, jaką wypracował i wywalczył w poprzednich latach, na dwóch kontynentach, sprawiała, że był wówczas człowiekiem powszechnie znanym, jedną z największych „gwiazd” tamtych czasów, z którym znajomość chciały zawierać wszystkie koronowane głowy Europy, o co on nie zabiegał zupełnie. A to, że zawsze swoją polskość podkreślał, czyniło go jedynym liczącym się wówczas ambasadorem sprawy polskiej na europejskich salonach i dworach. Był przy okazji skromny. W Solurze zadowalał się całkowicie mieszkaniem w wynajętym pokoju w domu Franciszka Ksawerego Zeltnera, a także miejscowym towarzystwem, z którym regularnie grywał w szachy i wista. Jego najbliższymi wówczas kompanami byli: lekarz Schurer, ks. Smitch, kupiec Bettin oraz emerytowany oficer, płk Grimm.

Ale to, że nie zamierzał się ruszać ze Szwajcarii, nie oznacza, iż siedział na miejscu. Przeciwnie. Jak na siedemdziesięciolatka był człowiekiem bardzo zdrowym i aktywnym. Wiadomo, że bywał w Genewie, zjeździł też konno kantony szwajcarskie. O jego zdrowiu nieźle świadczy to, że podczas jednej z takich wycieczek spadł z konia i mocno się poturbował. Wystarczyło jednak wówczas kilka dni, by całkowicie doszedł do siebie. Zeltner, który czasem towarzyszył mu w podróżach, częściej jednak nie, powiedział potem, że „niewiele miał sposobności, by obcować ze swym znakomitym gościem”. Jak zauważał Feliks Koneczny, Kościuszko „dwa ostatnie lata życia spędził w podróży”.

Śmierć Naczelnika

Pomnik Tadeusza Kościuszki na Wawelu

„W samotności zamknął oczy Naczelnik w Solurze dnia 15 października 1817 r. Przytomny był do końca, mówiąc o Polsce. Niestety nie było przy nim żadnego rodaka w ostatnich dniach życia. Zgasł wśród Zeltnerów, których rodzina zapewniła mu przynajmniej ład i spokój powszedniego życia przez lat blisko siedemnaście, co niewątpliwie stanowi tytuł do wdzięcznego o niej wspomnienia” – tak widział śmierć Kościuszki Feliks Koneczny i w zasadzie się nie mylił, choć można dyskutować, czy rzeczywiście było to umieranie samotne, skoro był w otoczeniu najbliższych przyjaciół ostatnich lat życia.

Można za to stwierdzić, że Kościuszko zmarł nagle. Jeszcze wczesną jesienią był w Genewie, gdzie odwiedził synów ordynata Stanisława Kostki Zamoyskiego, Konstantego i Andrzeja. Nic nie wskazuje na to, by cokolwiek w jego zdrowiu wówczas szwankowało. Zaczęło, dopiero gdy 1 października wrócił do Solury. Od dłuższego czasu miał problemy z bezsennością, potem doszły do tego ostre bóle głowy, które sam opisał jako „oślepiające”, i nagła utrata sił. Jego stan pogarszał się gwałtownie. Wkrótce do wcześniejszych objawów dołączyła wysoka gorączka, powodująca drżenie. Leczył go Schurer, ale podawane przez niego środki przynosiły tylko chwilową ulgę. Przez dziesięć dni sytuacja nie ulegała zmianie, ale też jego stan nie pogarszał się. Nie tracił także przytomności. 10 października podyktował testament, w którym lwią część majątku przeznaczył dla córki Zeltnerów, swojej chrześnicy Emilii (jej przeznaczył również swoje serce) i gen. Franciszkowi Paszkowskiemu. Po złożeniu podpisu przeżył jeszcze pięć dni. 15 października około godz. 22.00 obudził się na chwilę i – jak przekonywał obecny przy tym płk Grimm – usiłował z nimi rozmawiać, choć było to już ciche i dość nieskładne. Podobno po prostu podał ręce obojgu Zeltnerom, uniósł się i po chwili opadł z powrotem na poduszkę. Już martwy. Przeprowadzona wkrótce sekcja wykazała wewnętrzny wylew. Zwłoki zabalsamowano, ubrano w czarną suknię i cztery dni później odbył się pogrzeb.

Mimo że chowano Naczelnika w niewielkiej przecież Solurze, pogrzeb odbył się z pompą. We wszystkich kościołach biły dzwony, wstrzymano ruch kołowy. Zgodnie z wolą zmarłego jego trumnę nieśli ubodzy, a odprowadzały ją sieroty, dla których również wyznaczył stosowną kwotę w testamencie. Dalej szli mieszkańcy Solury i okolicznych wiosek. Trumnę wniesiono do kościoła Najświętszej Marii Panny Niepokalanego Poczęcia. Po odprawieniu egzekwii ciało Kościuszki przełożono do cynowej trumny, którą umieszczono w większej, dębowej, a następnie spuszczono do piwnicy pod głównym ołtarzem.

Informacje o reakcjach Polaków na śmierć Naczelnika znamy dzięki Joachimowi Lelewelowi. Historyk, ale jednocześnie świadek wydarzeń pisał: „Wszędzie w Polsce, w Warszawie, w Poznaniu, w Krakowie, w Wilnie, w Królestwie i w guberniach polskich, wszystkie wyznania odprawiły żałobne nabożeństwo. Chrześcijanie wszelkiego obrządku, katolicy, luteranie, kalwiniści. Księża bernardyni w Wilnie stroili katafalk w kościele ewangelickim na ten obrządek. Również odprawiali żałobne nabożeństwo wyznawcy mojżeszowi, czyli Żydzi, i mahometanie”. Istotnie mułła Daniel Szabłowski mówi wówczas w meczecie na Łukiszkach: „Bracia muzułmanie, nieodrodni synowie tej ojczyzny, na której mieszkacie! Nie trzeba wam wyliczać nieskazitelnych cnót, męstwa i zasług wielkiego męża Tadeusza Kościuszki, bo będąc pod komendą jego, patrzyliście na to, z nim razem walczyliście za ojczyznę. A kiedy podobało się Bogu zawołać go do wieczności, znajdzie tam towarzyszów swoich i podkomendnych. My na tym świecie na moment pozostali, módlmy się za duszę jego i wszystkich tych, którzy w obronie ojczyzny na placu boju polegli”.

Ale nie tylko Polacy zareagowali na śmierć Kościuszki. Późniejszy prezydent USA William Henry Harrison mówił wówczas w Kongresie: „Kościuszko, męczennik wolności już nie żyje […] Sława jego trwać będzie, dopóki wolność panuje nad światem; dopóki na ołtarzu wolności jej obrońcy składać będą swe życie w ofierze, imię Kościuszki trwać będzie wśród nas”. W Paryżu nabożeństwo żałobne odbyło się w kościele św. Rocha, a przemawiał m.in. gen. La Fayette.

Pogrzeb z przystankami

Pomysł sprowadzenia ciała Kościuszki do Polski pojawił się natychmiast po jego śmierci. Był to prawdopodobnie rodzaj naturalnego odruchu, bo właściwie nie da się ustalić, od kogo wyszedł i kto pierwszy zaczął go realizować. Był natomiast problem natury formalnej – na Wawelu chowano dotąd wyłącznie królów i książęta. Kościuszko mimo zupełnie niezwykłych zasług z pochodzenia był tylko szarym szlachcicem, któremu, z racji pochodzenia, magnaci odmawiali nawet zalotów do swych córek.

Precedensu dostarczył na szczęście niedawny, bo odbywający się latem 1817 r., pogrzeb księcia Józefa Poniatowskiego – zresztą bliskiego kolegi Kościuszki, który poległ cztery lata wcześniej w bitwie pod Lipskiem. Jeśli chodzi o cara, nie robił najmniejszych problemów. Zresztą trzeba pamiętać, że carowie traktowali Kościuszkę z zupełnie niezwykłą atencją. Kiedy uwięzionego przez Katarzynę II Naczelnika uwalniał Paweł I, przyszedł osobiście do jego celi, by mu to oznajmić. A kiedy Kościuszko zgodził się na uwolnienie wyłącznie ze wszystkimi pozostałymi polskimi jeńcami, a było ich dwanaście tysięcy, Paweł zgodził się. Mało tego. Sfinansował jeszcze wówczas podróż Kościuszki do USA. Teraz Aleksander I powtórzył gest ojca. Nie tylko wydał zgodę na pochówek na Wawelu, lecz osobiście wyłożył pieniądze na ekshumację Naczelnika i transport jego szczątków. W tym celu wysłał do Solury księcia Antoniego Jabłonowskiego i kondukt wyruszył ze Szwajcarii do Krakowa 28 marca 1818 r., dokąd dotarł 11 kwietnia.

Była to ceremonia dosłownie królewska. Zgodnie z rytuałem sięgającym czasów jagiellońskich ciało Kościuszki złożono najpierw w domu przedpogrzebowym, czyli w Pałacu Tarnowskich (wówczas Montelupich), następnie w kościele św. Floriana, wreszcie kondukt wyruszył na Wawel. Różnica polegała na tym, że przypadku Kościuszki wszystko to było bardzo rozciągnięte w czasie. Jeszcze jego podróż ze Szwajcarii do Krakowa odbyła się bardzo szybko – w kościele św. Floriana jego zwłoki spoczęły już na początku kwietnia. Kłopot w tym, że na Wawelu złożono je blisko trzy miesiące później. Istnieją różne próby wyjaśnienia tego opóźnienia. Najpopularniejsza głosi, że tyle czasu zajęło przygotowywanie stosownego sarkofagu projektu Feliksa Kossa i Adama Bojanowicza, ze zdobieniami Michała Stachowicza. Całkiem prawdopodobną teorię wysunął jednak również prof. Franciszek Ziejka, sugerując, że liczono na obecność Aleksandra I, który w marcu 1818 r. na kilka tygodni przyjechał do Warszawy, by wziąć udział w obradach Sejmu Królestwa Polskiego. Jakiekolwiek byłyby jednak przyczyny, faktem jest, że oficjalny pogrzeb na Wawelu odbył się 23 czerwca 1818 r. Opisał go później Konstantin Karl Falkenstein:

„W dniu 22 czerwca, w którym o godzinie siódmej wieczornej zwłoki Kościuszki do kościoła katedralnego prowadzone być miały, już od samego południa ulice napełnione były ludem pragnącym raz jeszcze ostatni oglądać martwe popioły ukochanego rodaka. Gdy cała parada uporządkowana została, spuścili z katafalku ozdobnie przybranego trumnę oficerowie milicji i dawnej gwardii miasta Krakowa i na ramionach swoich do wozów czarnym kirem okrytych zanieśli; na którym przy odgłosie dzwonów w całym mieście, nieustannym dział biciu i wśród żałobnej muzyki przerywanej smutnym duchowieństwa pieniem, uroczyście do katedralnego kościoła przeniesiona i tamże na ozdobnem katafalku złożona została. Katafalk wspomniany wystawiony był na kształt piedestału kolumny Trajana. Na wierzchnych gzymsach jego sześć białych orłów podpierały wschody, gdzie trumna na czterech działach byłą złożona […] Dnia 23 od samego rana odprawiało się nabożeństwo w kościele katedralnym. Biskup diecezjalny Woronicz, otoczony licznym duchowieństwem, udzieliwszy zebranemu ludowi błogosławieństwa, odprawił wielką mszę relikwialną, po której znajomy ze swej kaznodziejskiej wymowy prałat i proboszcz Panny Maryi Xiądz Scholastyk Wincenty Łańcucki miał mowę do ludu i wszystkich przytomnych do łez poruszył […] Na koniec nadszedł moment dopełnienia ostatniego obrzędu. Zanieśli przed grób czcigodne zwłoki oficerowie, przed ich samem w podziemne sklepienie spuszczeniem, pożegnał je biskup Woronicz po raz ostatni w duchu religijnym i błogosławił im na nieśmiertelności podróż. Wniesione do grobu, złożono obok popiołów Jana II i Xięcia Józefa Poniatowskiego”.

Na tym jednak nie skończyło się pośmiertne upamiętnianie Tadeusza Kościuszki. Dwa lata później, jesienią rozpoczęto usypywanie na Zwierzyńcu tzw. kopca Kościuszki. „Trzy lata pracowano nad tym dziełem, to jest od dnia 16 października 1820, aż do 16 października 1823, i dzisiaj mogiła Kościuszki na 300 stóp wysoko wznosi się naprzeciwko mogił Krakusa i Wandy” – wspominał Falkenstein, ale Maria Dąbrowska miała na ten temat więcej do przekazania:

Kopiec Kościuszki w Krakowie

„Było to w roku 1820. Cała ziemia polska została już podzielona między sąsiadów. A Kraków pozostał wolny. Było tu akurat tyle miejsca, by Tadeuszowi Kościuszce wystawić pomnik. Długo myśleli ludzie, jaki on powinien być, żeby biła z niego miłość narodu. Komu powierzyć to dzieło wielkie? Wreszcie postanowiono: Kto walczył o ojczystą ziemię, niech z ziemi ma pomnik. Rozniosła się ta wieść po całej Polsce. Niesłychana radość wstrząsnęła sercami wszystkich. Nie trzeba rzeźbiarza. Cały naród będzie rzeźbił pomnik Kościuszki.16 października wyznaczono termin sypania kopca. Na ten dzień zjechała do Krakowa cała Polska. Każdy chciał budować pomnik z ziemi. Każdy chciał grudką ziemi podpisać się, że gotów jest za przykładem Kościuszki walczyć o niepodległość Polski aż do śmierci. Snuły się po Krakowie tłumy ludzi. Wszystkie zajazdy były pełne. Wszystkie domy krakowskich mieszczan przyjęły gości z obu brzegów Wisły. Kto patrzył wtedy na Kraków myślał: Gdzież się podziały zabory i granice?”.

Znadniemna.pl/PAP

204 lat temu, 23 czerwca 1818 roku, Tadeusz Kościuszko został pochowany na Wawelu. Naczelnik zmarł dziewięć miesięcy wcześniej w szwajcarskiej Solurze, gdzie odbył się też jego pierwszy pogrzeb. [caption id="attachment_56826" align="alignnone" width="750"] Sarkofag Tadeusza Kościuszki w Krypcie św. Leonarda na Wawelu[/caption] Na początku czerwca 1817 roku Tadeusz

Skip to content