HomeStandard Blog Whole Post

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na Białorusi Znadniemna.pl, zablokowali także szefowi „GP” dostęp do tweetdecka – aplikacji do zarządzania Twitterem. Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl – atak na powiązany z Telewizją Republiką serwis „Poland Daily” został dokonany z Rygi, stolicy Łotwy.

Rasa Jakilaitiene, rzeczniczka litewskiego ministra spraw zagranicznych, powiedziała, że fałszywa wiadomość została umieszczona na polskiej stronie internetowej.

Fałszywe wiadomości pojawiły się na Polanddaily.com. W zamieszczonym tam artykule znalazła się uwaga ministra Linkeviciusa, w której twierdził, że na Białoruś trzeba wysłać siły pokojowe – powiedziała rzeczniczka.

Rzeczniczka litwewskiego MSZ zwróciła uwagę, że dla podniesienia wiarygodności fake newsa w artykule pojawiała się także wzmianka na temat polskiego ministra spraw zagranicznych.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy wydało oświadczenie zaprzeczające fałszywym informacjom. Potwierdzono, że odpowiednie służby wszczęły już w tej sprawie dochodzenie.

Jest wysoce prawdopodobne, że trwa cyberatak informacyjny, który jest obecnie badany przez władze litewskie – czytamy w komunikacie.

Redaktor naczelny „Gazety Polskiej” stracił dostęp do konta (zmieniono hasło), na którym wstawiono odnośnik do artykułu zamieszczonego na portalu Znadniemna.pl, który prowadzi Związek Polaków na Białorusi. Ów artykuł to także cyberprowokacja. Dowiadujemy się z niego, że „Polska i Litwa wzywają NATO do wysłania wojsk na Białoruś”.

Podrobiony artykuł na portalu „Poland Daily” nosił tytuł „Polska i Litwa naciskają na wysłanie wojsk na Białoruś”. Napisany był w języku angielskim i podobnie jak publikacja wrzucona na Znadniemna.pl, dezinformował o rzekomych naciskach Polski, Litwy i Stanów Zjednoczonych na NATO. W tekście pojawiły się też nazwiska ministra spraw zagranicznych Polski Zbigniewa Rau oraz Swiatłany Cichanouskiej. Na zdjęciu głównym umieszczono szefa litewskiej dyplomacji Linasa Linkevičiusa.

To nie pierwszy rosyjski atak na media związane ze „Strefą Wolnego Słowa”. Przypomnijmy: w maju 2020 r. portal Niezalezna.pl dwukrotnie padł ofiarą rosyjskich hakerów, którzy zmieniali treść naszych publikacji.

Na naszą stronę (a także na portale Telewizji Republika, Radia Szczecin, olsztyn24.pl oraz stronę gminy Orzysz, gdzie znajduje się garnizon) wstawiono artykuł pt. Amerykanie „chwalą” pobyt w Drawsku. „Jedyne czym mogą strzelić to gumki od majtek”

Gdy opublikowaliśmy informację o tym ataku, Rosjanie dokonali kolejnego włamania, zmieniając ją na „newsa”, że Niezalezna.pl przyznaje się do autorstwa wcześniejszego artykułu.

To nie koniec działań Moskwy przeciwko naszym mediom. Pod koniec maja na anglojęzycznym prorosyjskim portalu „The Duran” ukazał się „wywiad”, przeprowadzony rzekomo przez Katarzynę Gójską dla „Gazety Polskiej”. Rozmówcą wicenaczelnej tygodnika miał być amerykański generał broni Christopher G. Cavoli, dowódca sił amerykańskich w Europie. Nie trzeba chyba dodawać, że rozmowa, w której Cavoli twierdzi, że Polska i kraje bałtyckie są fatalnie zorganizowane pod względem militarnym, została w całości wymyślona.

Znadniemna.pl za niezalezna.pl

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na

Wśród uwolnionych 11 września 2025 roku więźniów politycznych reżimu Łukaszenki znalazł się Andriej Kryłow – białoruski działacz opozycyjny, skazany na pięć lat więzienia za rzekome „organizowanie masowych zamieszek”. Od końca 2023 roku opozycjonista odbywał karę w Kolonii Karnej nr 2 w Bobrujsku, gdzie przetrzymywani są dwaj katoliccy duchowni – ks. Henryk Okołotowicz i ks. Andrzej Juchniewicz, uznani przez obrońców praw człowieka za więźniów politycznych.

Na konferencji prasowej w Wilnie, zorganizowanej dzień po uwolnieniu zakładników białoruskiego reżimu, Kryłow zaapelował do opinii publicznej i mediów o pilne działania na rzecz uwolnienia katolickich duchownych. W rozmowie z inicjatywą „Chrześcijańska Wizja”  były więzień kolonii w Bobrujsku szczegółowo opisał warunki uwięzienia księży oraz metody nacisku stosowane wobec nich przez KGB.

Szczególną uwagę rozmówca „Chrześcijańskiej Wizji” poświęcił sprawie ks. Henryka Okołotowicza, który – według relacji Kryłowa – został aresztowany po tym, jak zwabiono go na cmentarz w pobliżu Wołożyna pod pretekstem odprawienia pogrzebu. Na miejscu czekała na księdza grupa agentów KGB, którzy zatrzymali duchownego i wywieźli w nieznanym kierunku.

Ksiądz Henryk Okołotowicz, przebywający w Kolonii Karnej w Bobrujsku, fot.: Katolik.life

Zarzuty wobec ks. Okołotowicza okazały się poważne – oskarżono go o „zdradę państwa”, co według białoruskiego prawa mogło skutkować karą do 15 lat łagru. Duchowny nie przyznał się do winy, a  jego proces odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Kryłow ujawnił, że KGB próbowało zmusić księdza do podpisania dokumentów, mających go obciążyć. W zamian  oferowano mu pieniądze i wolność. Władze miały twierdzić m.in., że duchowny otrzymał milion euro za rzekome przekazanie informacji wojskowych, co miało uderzać w  bezpieczeństwo białoruskiego państwa.

Pomimo dramatycznych okoliczności, ks. Okołotowicz nie zaprzestał swojej duchowej misji. Jak relacjonuje Kryłow, duchowny stara się nieść wsparcie religijne innym osadzonym, odprawiając modlitwy, prowadząc rozmowy duchowe i udzielając sakramentów w miarę możliwości. Jego obecność była dla wielu więźniów źródłem nadziei i siły w codziennym zmaganiu z brutalną rzeczywistością kolonii karnej. „Henryk był jak latarnia w ciemności – nie tylko dla wierzących, ale dla każdego, kto potrzebował pocieszenia” – mówi Kryłow.

Drugi z przetrzymywanych w Bobrujsku duchownych – ks. Andrzej Juchniewicz, został oskarżony na podstawie artykułów, dotyczących przemocy seksualnej wobec nieletnich. Kryłow zaznaczył, że nie miał możliwości rozmowy z nim ze względu na jego „niski status” w więziennej hierarchii, co skutkowało izolacją i stygmatyzacją księdza. Rozmówca „Chrześcijańskiej Wizji” podkreślił jednak, że w kolonii nie dochodziło do przemocy seksualnej, a oskarżenia wobec ojca Juchniewicza mogą być elementem politycznej prowokacji.

Ksiądz Andrzej Juchniewicz OMI, przetrzymywany w Kolonii Karnej w Bobrujsku, fot.: Katolik.life

Sprawa obu duchownych wpisuje się w szerszy kontekst represji wobec Kościoła katolickiego na Białorusi. Reżim Aleksandra Łukaszenki od lat prowadzi politykę depolonizacji Kościoła, utożsamiając katolickich duchownych z interesami Polski. W ostatnich latach liczba posługujących na Białorusi księży z Polski drastycznie spadła, a wielu z nich musiało opuścić kraj w obawie przed aresztowaniem. W 2023 roku zatrzymano co najmniej dziesięciu duchownych, co plasuje Białoruś na drugim miejscu na świecie pod względem liczby represjonowanych księży.

Andriej Kryłow zakończył konferencję dramatycznym apelem: „Proszę, ratujcie księży!”. Słowa te skierował do międzynarodowej społeczności, zwierzchnictwa Kościoła Rzymskokatolickiego i organizacji praw człowieka, prosząc, by nie zapominać o duchownych, którzy – jak sami mówią – „siedzą tam z powodu wiary w Boga”.

Znadniemna.pl na podstawie „Chrześcijańska Wizja”, na zdjęciu: Andriej Kryłow, były więzień polityczny przemawia podczas  konferencji prasowej w Wilnie, fot.: screenshot z Youtube.com

Wśród uwolnionych 11 września 2025 roku więźniów politycznych reżimu Łukaszenki znalazł się Andriej Kryłow – białoruski działacz opozycyjny, skazany na pięć lat więzienia za rzekome „organizowanie masowych zamieszek”. Od końca 2023 roku opozycjonista odbywał karę w Kolonii Karnej nr 2 w Bobrujsku, gdzie przetrzymywani są

14 września przypada rocznica urodzin o. Fabiana Abrantowicza (1884–1946) – kapłana, pedagoga, zakonnika i misjonarza, którego życie było świadectwem niezłomnej wiary i oddania Kościołowi. Jego postać wciąż inspiruje i skłania do refleksji, a proces beatyfikacyjny, prowadzony przez Zgromadzenie Księży Marianów, przypomina, że wierność wartościom ma wymiar ponadczasowy.

Dzieciństwo na Nowogródczyźnie

Fabian przyszedł na świat w skromnej wsi Wereszkowszczyzna na Nowogródczyźnie. Jego ojciec Jan prowadził niewielkie gospodarstwo. Nasz bohater dorastał w środowisku, gdzie liczyły się proste, ale fundamentalne wartości: praca, wierność, religijność. Rodzina kształtowała go do życia w prawdzie i w służbie innym.

Od najmłodszych lat wyróżniał się pilnością w nauce i głębokim uczuciem religijnym. Nie był typowym chłopcem ze wsi – marzył o studiach, o pogłębianiu wiedzy, o życiu dla Boga.

„W domu nauczyłem się, że prawda ma większą wartość niż wszystko inne” – wspominał później.

Ku dojrzałości intelektualnej

W 1900 roku wstąpił do seminarium duchownego archidiecezji mohylewskiej w Petersburgu, które ukończył w 1906 roku, a następnie kontynuował naukę w Akademii Duchownej. Święcenia kapłańskie przyjął 9 listopada 1908 roku, a w 1910 roku uzyskał tytuł magistra teologii. Był młodym księdzem, ale już wtedy odznaczał się powagą i dojrzałością.

Nie poprzestał na podstawowym wykształceniu. Wyjechał do Belgii, do Leuven, gdzie uzyskał doktorat z filozofii. Jego praca doktorska była porównaniem tomizmu z nurtami współczesnej filozofii – świadectwo, że nie bał się mierzyć z najtrudniejszymi pytaniami intelektualnymi.

Nauczyciel i rektor

Ojciec Fabian Abrantowicz

Po powrocie do kraju rozpoczął pracę jako pedagog i wykładowca. W obliczu zamknięcia seminariów przez bolszewików, w 1918 roku bp Zygmunt Łoziński powołał go na rektora seminarium w Mińsku. Był wymagający, ale jednocześnie ciepły i serdeczny. Dbał o język białoruski w liturgii i nauczaniu, co w tamtych czasach miało ogromne znaczenie dla tożsamości narodowej i religijnej.

Rozpoczynając działalność w dawnym klasztorze dominikańskim, Abrantowicz organizował życie akademickie i duchowe młodych księży w dramatycznym czasie rewolucji i wojny. Kilka lat później seminarium ewakuowano do Włocławka i Kielc, a ks. Abrantowicz kontynuował pracę pedagogiczną i administracyjną.

W Pińsku pełnił funkcje ojca duchownego, profesora, prokuratora, a także cenzora książek.

„Wychowanie to nie tylko przekaz wiedzy, ale przede wszystkim kształtowanie serca i sumienia.” – powtarzał klerykom.

Jego działalność wychowawcza zyskała mu opinię człowieka, który patrzył szerzej niż tylko na tu i teraz. Myślał o przyszłości Kościoła i narodu.

 „Kapłan nie jest tylko nauczycielem – ma być ojcem, który prowadzi swoich synów i córki ku prawdzie.”

Misja w Mandżurii

Mimo wielkich osiągnięć, w 1926 roku podjął nową decyzję – wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Był już dojrzałym kapłanem, ale pragnął życia bardziej oddanego modlitwie i wspólnocie zakonnej.

Rok później w Drui złożył pierwsze śluby i szybko stał się jednym z filarów życia zakonnego. To tam rozwijało się centrum duchowe i intelektualne Marianów, które miało promieniować na całą Europę Wschodnią.

W 1928 roku papież Pius XI mianował go egzarchą apostolskim dla katolików obrządku bizantyjsko-słowiańskiego w Mandżurii. Wyjechał do Harbina – miasta, w którym krzyżowały się wpływy rosyjskie, chińskie i zachodnie.

Sytuacja była dramatyczna: brakowało świątyń, księży, szkół, a tysiące ludzi żyło w biedzie. O. Fabian zabrał się do pracy od podstaw. Zakładał szkoły, sierocińce, internaty, organizował życie religijne i społeczne. Dbał o to, by Ewangelia była nie tylko głoszona, ale i wcielana w codzienność.

„Kościół jest tam, gdzie człowiek potrzebuje nadziei – nawet na krańcu świata.” – mówił o swojej misji.

W 1937 roku otwarto nowicjat mariański. Misja wydawała też miesięcznik „Katoliczeskij Wiestnik”. Wychowankowie pochodzili z terenów pogranicznych, w większości byli prawosławni.

Więzień sumienia

Po latach spędzonych na misjach wrócił do Polski w 1939 roku. Próby przekroczenia sowiecko-niemieckiej granicy skończyły się dla ojca Fabiana niepowodzeniem i doprowadziły do jego aresztowania 25 października 1939 roku na przejściu granicznym Rawa Ruska. Kilka miesięcy archimandryta przebywał we lwowskim więzieniu, gdzie był przesłuchiwany przez NKWD. Główne zarzuty, które mu postawiono, dotyczyły: wrogiego nastawienia do ruchu rewolucyjnego, do budowy społeczeństwa komunistycznego i władzy sowieckiej, szpiegostwa na rzecz Rzymu, przyczyniania się do łączności między papieżem a ruchami nacjonalistycznymi na Białorusi, Ukrainie i w Chinach w celu doprowadzenia do rozpadu ZSRR oraz próby nielegalnego przekroczenia granicy.

Ze słów świadków, którzy w tym czasie znajdowali się razem z nim we lwowskim więzieniu dowiadujemy się o niezwykle okrutnych przesłuchaniach i torturach, którym poddawano o. Fabiana:

Na początku kwietnia 1940 roku razem z o. F. Abrantowiczem przebywałem w zamarstynowskim więzieniu, w celi nr 80. Byliśmy razem tylko trzy dni. Pewnego razu  widziałem go po przesłuchaniach całego pobitego, zeszpeconego, ociekającego krwią: kiedy leżał na ziemi, postawiono na nim krzesło i wchodzono na nie, potem znowu kopano go do krwi. Oskarżano go o szpiegostwo na rzecz Polski. (Kapelan wojskowy o. Wojtas)

Abrantowicz, wskutek ciężkiego pobicia w czasie przesłuchań, prawie cały czas był nieprzytomny, a kiedy trochę dochodził do siebie, to zawsze zaczynał się modlić, a razem z nim wszyscy w celi […] O. Abrantowicz prawie nic nie jadł. W dzień nie dawano mu spać, a każdej nocy przesłuchiwano go – od 9 wieczór do 5 rano. Ojciec Abrantowicz wracał z tych przesłuchań (a właściwie przynoszono go i rzucano na ziemię jak worek) zawsze ciężko pobity. (Józef Bielański)

 Po trzech miesiącach przesłuchań na oddziale śledczym lwowskiego UNKWD, decyzją z 11 stycznia 1940 roku ojciec Abrantowicz został przewieziony do Moskwy na dalsze śledztwo w sprawie stawianych mu zarzutów. Przejmując akta śledztwa nr 512 ze Lwowa do Czwartego Oddziału Zarządu NKWD ZSRR miasta Moskwy w sprawie oskarżenia o antysowiecką działalność zleconą przez Watykan postawiono wyraźny cel: ujawnić jego antysowiecką działalność za granicą, całkowicie zdemaskować znaną mu antysowiecką klikę wśród grona katolików i wykryć metody działania Watykanu przeciwko ZSRR.

W toku śledztwa, w lipcu 1942 roku, ojciec Fabian wniósł apelację do sądu w sprawie nieuznawania siebie za winnego przedstawionych mu zarzutów. Zaprzeczał też jakiejkolwiek działalności politycznej, chociaż podkreślał odrzucenie sowieckiego światopoglądu jako takiego i swoje otwarte wystąpienia przeciwko bezbożności i ateizmowi. We wspomnianej apelacji ojciec Fabian starał się wykazać niezgodność oskarżenia z artykułem kodeksu karnego, mówiącym o walce politycznej przeciw władzy sowieckiej, zgodnie z którym prowadzono śledztwo. W post scriptum pisał:

Nie miałem kontaktów z żadną burżuazją, w rozumieniu art. 58 ust. 4 KK, ani nie należałem do żadnej antysowieckiej organizacji (KK art. 58 ust.11), dlatego też bezzasadne jest przypisywanie aspektów politycznych do moich „przestępstw”, jakimi są mój teizm i wiara w Boga, chociaż nawet nie jestem o to oskarżony.

Akt oskarżenia, zamykający śledztwo w sprawie archimandryty Fabiana, został wydany 15 sierpnia 1942 roku. W zarzutach, które zajmowały 6 stron maszynopisu, przedstawiono najwybitniejsze osiągnięcia całego jego życia jako ciężkie przestępstwa przeciwko władzy, państwu i narodowi. Wnioskowano dla oskarżonego karę pozbawienia wolności na okres 15 lat, a akta śledztwa w celu ostatecznego rozpatrzenia i ustalenia wyroku przekazano do Kolegium Specjalnego przy Narodowym Komisarzu Spraw Wewnętrznych  ZSRR. W podsumowaniu śledztwa znalazł się dopisek, że oskarżony nie przyznaje się do zarzutów.

23 września 1942 roku o. Fabian Abrantowicz został uznany za winnego prowadzenia walki kontrrewolucyjnej i nielegalnego przekroczenia granicy i skazany na 10 lat obozu poprawczego z zaliczeniem okresu od 22 października 1939 roku.

Jednak o. Fabian pozostał w Moskwie. W czasie pobytu w więzieniu ojciec Fabian zdążył jeszcze napisać niewielki traktat o historii katolicyzmu w Rosji. Nadmierne więzienne wycieńczenie, przesłuchania i tortury do reszty zrujnowały jego zdrowie. Zmarł 2 stycznia 1946 roku.

Rehabilitacja i beatyfikacja

Dopiero, w roku 1992, w toku rewizji spraw sądowych celem rehabilitacji byłych więźniów politycznych na mocy decyzji z 24 grudnia wydanej przez Kolegium Orzekające w Sprawach Karnych Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej, z powodu braku oznak przestępstwa w działalności Abrantowicza Fabiana, postanowienie NKWD ZSRR z dnia 23 września 1942 roku zostało uchylone, a sprawa zamknięta.

Kościół natomiast wszczął jego proces beatyfikacyjny, który obejmuje także innych Marianów – męczenników sowieckiego totalitaryzmu.

W modlitwie watykańskiej czytamy: „Boże wszechmogący i miłosierny, Ty słudze Bożemu Fabianowi i towarzyszom udzieliłeś łaski męczeństwa…”

Postać Fabiana Abrantowicza żyje w pamięci wiernych i wspólnoty zakonnej. Jest symbolem odwagi, wierności i konsekwencji. Przypomina, że kapłan to nie tylko nauczyciel czy duszpasterz, ale świadek – czasem aż po męczeństwo.

„Nie szukam wielkości – szukam prawdy. A prawda prowadzi mnie do Boga.” – te słowa mogą być podsumowaniem jego życia.

Dziś, w rocznicę jego urodzin, wspominamy nie tylko fakty biograficzne, ale także przesłanie niezłomnego kapłana. Fabian Abrantowicz uczy, że wierność nie jest anachronizmem, a odwaga w obronie wartości pozostaje aktualna w każdym pokoleniu.

Jego życie to wezwanie: by nie rezygnować z prawdy, nawet gdy świat proponuje łatwe kompromisy. To świadectwo, że prawdziwa wielkość rodzi się z pokory i ofiary.

Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

14 września przypada rocznica urodzin o. Fabiana Abrantowicza (1884–1946) – kapłana, pedagoga, zakonnika i misjonarza, którego życie było świadectwem niezłomnej wiary i oddania Kościołowi. Jego postać wciąż inspiruje i skłania do refleksji, a proces beatyfikacyjny, prowadzony przez Zgromadzenie Księży Marianów, przypomina, że wierność wartościom ma

Dzisiaj, 14 września 2025 roku, mija dokładnie ćwierć wieku od śmierci Jerzego Giedroycia – twórcy paryskiej „Kultury”, redaktora, który z emigracyjnego Maisons-Laffitte kształtował myślenie o Polsce nowoczesnej, suwerennej i odpowiedzialnej. W epoce, gdy kraj był rozdarty między jałtańskim porządkiem a marzeniem o niepodległości, Giedroyc stworzył intelektualne centrum, które wyprzedzało politykę, przewidywało konflikty i proponowało rozwiązania. Jego doktryna – rezygnacja z imperialnych resentymentów i budowanie partnerstwa z Litwą, Ukrainą i Białorusią – stała się po 1989 roku fundamentem polskiej polityki wschodniej.

Dziś jego dziedzictwo to nie tylko archiwum listów i książek, ale przede wszystkim moralna mapa, z której wciąż warto czytać.

Kresowy arystokrata z misją

Jerzy Giedroyc urodził się 27 lipca 1906 roku w Mińsku Litewskim, w rodzinie szlacheckiej herbu własnego. Jego pochodzenie – litewsko-rusko-polskie – miało kluczowe znaczenie dla jego późniejszej wizji geopolitycznej. Wychowany w duchu odpowiedzialności za wspólnotę, od najmłodszych lat interesował się historią, kulturą i polityką.

Po przeprowadzce do Warszawy rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończył w 1929 roku. W tym samym roku rozpoczął pracę w Ministerstwie Rolnictwa jako referent prasowy i parlamentarny, a od 1935 roku objął stanowisko naczelnika wydziału prezydialnego w Ministerstwie Przemysłu i Handlu. Choć nie był formalnym doradcą ministra spraw zagranicznych, jego kontakty z dyplomacją były intensywne i znaczące.

Po wybuchu II wojny światowej, w 1939 roku, Giedroyc został ewakuowany do Bukaresztu, gdzie pełnił funkcję sekretarza osobistego ambasadora RP w Rumunii Rogera Raczyńskiego. Po likwidacji ambasady objął kierownictwo Wydziału Polskiego przy Poselstwie Chilijskim, współpracując z placówkami brytyjskimi i francuskimi. Jego kresowe dziedzictwo i doświadczenie administracyjne ukształtowały jego przekonanie, że Polska nie może być wielka bez wolnych sąsiadów.

Paryska „Kultura” –  ambasada wolnej Polski

W 1946 roku, z inicjatywy gen. Władysława Andersa, Jerzy Giedroyc założył w Rzymie Instytut Literacki – wydawnictwo skierowane do polskich instytucji cywilnych i wojskowych na emigracji. Rok później przeniósł jego siedzibę do Maisons-Laffitte pod Paryżem, gdzie rozpoczął wydawanie miesięcznika „Kultura”. Pierwszy numer ukazał się w 1947 roku i zapoczątkował ponad pięćdziesięcioletnią działalność, która przekształciła skromne wydawnictwo w najważniejszy ośrodek polskiej myśli politycznej i kulturalnej poza granicami kraju.

„Kultura” była czymś więcej niż czasopismem – była duchową ambasadą wolnej Polski. Giedroyc, wspierany przez Józefa Czapskiego, Zofię i Zbigniewa Hertzów oraz Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, stworzył przestrzeń, w której publikowano utwory objęte cenzurą w PRL, promowano niezależnych myślicieli i prowadzono debatę o przyszłości Polski. Na łamach pisma ukazywały się teksty Czesława Miłosza, Witolda Gombrowicza, Jerzego Stempowskiego czy Juliusza Mieroszewskiego. W ramach Biblioteki „Kultury” wydano 637 numerów miesięcznika oraz ponad 500 książek, w tym 132 „Zeszyty Historyczne” poświęcone refleksji nad historią Polski i Europy Środkowej.

Giedroyc nie pisał wiele, ale jego redaktorska ręka była wszechobecna. Kierował się zasadą, że słowo drukowane ma moc kształtowania świadomości narodowej. Jak mówił w rozmowie z „Więzią” w 1989 roku:

„Nie wierzyłem w żadne formy organizacyjne na emigracji […] natomiast istotną rzeczą dla mnie, i rozumiałem to już wtedy, jest kwestia słowa. Słowa, słowa drukowanego. To jest jedyna rzecz, która może na dłuższą metę odegrać jakąś rolę”.

Wizja polityczna „Kultury” była rewolucyjna: Giedroyc postulował wyrzeczenie się roszczeń terytorialnych wobec Litwy, Ukrainy i Białorusi oraz budowanie dobrych relacji z tymi narodami. Już w 1949 roku, wspólnie z Juliuszem Mieroszewskim, zarysował doktrynę ULB – koncepcję pojednania i wspierania niepodległości wschodnich sąsiadów Polski. W wywiadzie z 1989 roku podkreślał:

„Za największy sukces „Kultury” uważam to, że po raz pierwszy intelektualiści i opozycjoniści rosyjscy zaakceptowali koncepcję niezależnej Ukrainy. (…) Od Sołżenicyna do Sacharowa zaszła ogromna ewolucja”.

Dla Giedroycia „Kultura” była nie tylko projektem wydawniczym, ale sposobem istnienia. Jak mówił jego współpracownik Krzysztof Pomian:

„Praca była dla niego sposobem istnienia i działania, postawą wobec Polski i świata”.

Po 1989 roku Giedroyc nie odwiedził Polski, krytykując III RP za partyjne konflikty i brak wizji. Odmówił przyjęcia Orderu Orła Białego, trzymając się zasady nieprzyjmowania odznaczeń państwowych. W ostatnich miesiącach życia powiedział:

„Tak się składa, że praca dla Polski, której ostatecznie poświęciłem swoje życie, jest pracą niewdzięczną”.

„Polska jako pojęcie moralne”

Jerzy Giedroyc zmarł 14 września 2000 roku, ale jego idee nie odeszły wraz z nim. Wręcz przeciwnie — po upadku komunizmu w Polsce, myśl „Kultury” zaczęła przenikać do głównego nurtu debaty publicznej. Doktryna Giedroycia, sformułowana wspólnie z Juliuszem Mieroszewskim, stała się fundamentem polskiej polityki wschodniej: uznanie niepodległości Litwy, Ukrainy i Białorusi, rezygnacja z roszczeń terytorialnych oraz wspieranie demokratycznych przemian w regionie.

W 2002 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski przyznał Giedroyciowi pośmiertnie Order Orła Białego, mimo że sam Redaktor odrzucał wszelkie odznaczenia za życia. W tym samym roku powstało Centrum Kultury i Dialogu im. Jerzego Giedroycia w Lublinie, a w kolejnych latach jego imię nadano ulicom, szkołom i instytutom badawczym. W 2006 roku, w setną rocznicę urodzin, Sejm RP uczcił jego pamięć specjalną uchwałą, podkreślając, że „pozostawił po sobie testament polityczny, który wciąż inspiruje”.

Dziedzictwo „Kultury” to także spuścizna intelektualna: archiwum Instytutu Literackiego, przekazane Bibliotece Narodowej, zawiera tysiące listów, maszynopisów i dokumentów, które stanowią bezcenny zapis życia polskiej emigracji. Korespondencja Giedroycia z Miłoszem, Czapskim, Herlingiem-Grudzińskim czy Mieroszewskim to nie tylko świadectwo epoki, ale też mapa ideowa Polski, która dopiero miała się narodzić. Jak pisał Giedroyc w liście do Miłosza w 1952 roku:

„Nie interesuje mnie Polska jako pojęcie geograficzne. Interesuje mnie Polska jako pojęcie moralne.”

Opr. Walery Kowalewski/Znadniemna.pl, Jerzy Giedroyc, na zdjęciu: założyciel „Kultury”, najważniejszego polskiego emigracyjnego ośrodka kultury i myśli politycznej, fot.: Biblioteka Narodowa/bn.org.pl

Dzisiaj, 14 września 2025 roku, mija dokładnie ćwierć wieku od śmierci Jerzego Giedroycia – twórcy paryskiej „Kultury”, redaktora, który z emigracyjnego Maisons-Laffitte kształtował myślenie o Polsce nowoczesnej, suwerennej i odpowiedzialnej. W epoce, gdy kraj był rozdarty między jałtańskim porządkiem a marzeniem o niepodległości, Giedroyc stworzył

Robert Francis Prevost, którego znamy jako papieża Leona XIV, urodził się 14 września 1955 roku w Chicago.

W dniu urodzin Leon XIV spotkał się z wiernymi w Watykanie na modlitwie Anioł Pański. Po modlitwie solenizant podziękował wszystkim wiernym za życzenia urodzinowe i modlitwy w jego intencji, jakie do niego docierają.  „Składam dzięki Panu Bogu i moim rodzicom” – powiedział także Ojciec Święty.

Z okazji jubileuszu Ojca Świętego „Radio Watykańskie” przypomniało ważne wydarzenia z pierwszych miesięcy jego posługi Piotrowej, które podkreślają zaangażowanie Papieża na rzecz pokoju, jego duchowość i bliskość z wiernymi:

Pokój wam!

8 maja, zaraz po wyborze, Papież Leon XIV pozdrowił wiernych z Logii Błogosławieństw Bazyliki św. Piotra słowami: „Niech pokój będzie z wami wszystkimi, najdrożsi bracia i siostry”. Podkreślił, że to pozdrowienie Chrystusa zmartwychwstałego ma dotrzeć do serc, rodzin i całej ziemi. Pochodzący z Chicago, choć mający też peruwiańskie obywatelstwo kard. Robert Francis Prevost został wybrany na Stolicę Piotrową dokładnie w 80. rocznicę zakończenia II wojny światowej w Europie.

Pierwszy wyjazd z Rzymu

Trzeciego dnia pontyfikatu Papież po raz pierwszy opuścił Rzym. Leon XIV odwiedził sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady w Genazzano. Powiedział wówczas: „Bardzo pragnąłem przybyć tutaj w tych pierwszych dniach nowej posługi, którą powierzył mi Kościół, aby kontynuować tę misję jako następca Piotra”. Przypominając wizytę, którą odbył po wyborze na przeora generalnego Zakonu Świętego Augustyna, oraz decyzję o ofiarowaniu życia Kościołowi, Papież podkreślił swoją ufność we wstawiennictwo Matki Dobrej Rady.

Inauguracja pontyfikatu

18 maja 2025, podczas inauguracji pontyfikatu, Leon XIV przyjął paliusz i Pierścień Rybaka. Otrzymując insygnia posługi Piotrowej Biskupa Rzymu, Papież nie krył wzruszenia. W homilii mówił: „Zostałem wybrany nie mając żadnych zasług. Z bojaźnią i drżeniem przychodzę do Was jako brat, który pragnie stać się sługą waszej wiary i waszej radości, podążając z wami drogą miłości Boga, który pragnie, abyśmy wszyscy byli zjednoczeni w jedną rodzinę”.

Wołanie o pokój

W pierwszych miesiącach pontyfikatu Leon XIV wielokrotnie wyrażał gotowość przyjęcia w Watykanie przedstawicieli Rosji i Ukrainy. Takie zapewnienie padło między innymi 9 lipca, podczas spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Wcześniej, o gotowości do goszczenia rozmów w sprawie pokoju Papież Leon XIV mówił premier Włoch Giorgii Meloni. Ponadto, Ojciec Święty nieustannie apeluje o powstrzymanie okrucieństw wojny – zarówno na Ukrainie, jak i na Bliskim Wschodzie czy w krajach afrykańskich.

Powrót do Castel Gandolfo

6 lipca Leon XIV wyjechał do Castel Gandolfo na odpoczynek. Był to powrót do papieskiej rezydencji – po raz pierwszy od 13 lat Ojciec Święty przebywał w tym miejscu, by spędzić urlop. To powrót do tradycji: mieszkanie w Pałacu Barberinich, sprawowanie Mszy Świętych w lokalnych kościołach, modlitwa Anioł Pański na Piazza della Libertà – wszystko w ramach wakacji „roboczych”, bo Papież nadal realizował część obowiązków duszpasterskich i międzynarodowych. To właśnie w Castel Gandolfo Leon XIV rozmawiał z Wołodymyrem Zełenskim i ukraińską delegacją.

Spotkanie z młodymi na Jubileuszu

Jubileusz Młodzieży w Rzymie zgromadził ponad milion młodych ludzi z całego świata. Na Tor Vergata Leon XIV prowadził czuwanie modlitewne, w którym zachęcał młodych, by oparli swoje życie na Jezusie: mówił m.in., że „życie zaczyna się od więzi”. Papież wzywał młodych, by zobaczyli w innych i w sobie nawzajem Chrystusa. „Przyjaźń to zmienianie świata. Przyjaźń to jest droga do pokoju” – podkreślał. Po Mszy Świętej i modlitwie Anioł Pański, Papież jeszcze raz niespodziewanie zwrócił się do młodzieży jako do „soli ziemi i światła świata”, mocno podkreślając misję, otrzymaną przez młodych.

Obiad z ubogimi

17 sierpnia Leon XIV zaprosił na obiad do ogrodów Borgo laudato Si’ w Castel Gandolfo około 100 ludzi ubogich oraz ich opiekunów z diecezji Albano. Był to ewangeliczny gest, inspirowany Ostatnią Wieczerzą, kiedy Jezus nie tylko ustanowił Eucharystię, ale także umył nogi swoim uczniom, dodając: „Czyńcie i wy, jak Ja wam uczyniłem”. W ten sposób Papież przedłużył liturgię ołtarza w konkretnym geście służby i przypomniał światu, że Eucharystia zawsze prowadzi nas ku najuboższym. Było to także kontynuowanie pragnienia papieża Franciszka, by to ubodzy byli najważniejsi w Kościele.

Odwiedziny sanktuarium na Mentorelli

W czasie drugiego urlopu, we wtorek 19 sierpnia, Papież odbył prywatną wizytę do Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej na Mentorelli – miejsca szczególnie bliskiego świętemu Janowi Pawłowi II. Tam modlił się o pokój na świecie, zapalił świecę u stóp patronki Sanktuarium, spotkał się z polskimi ojcami Zmartwychwstańcami, którzy opiekują się tym miejscem.

Droga wyznaczona na starcie

Pierwsze miesiące pontyfikatu Leona XIV zapisały się serią gestów i wydarzeń, które ukazują zarówno jego duchowość, jak i styl posługi Piotrowej. Od pierwszych słów o pokoju, przez inaugurację, modlitwy w maryjnych sanktuariach i spotkania z młodymi, aż po apele o dialog i mediację – Papież konsekwentnie ukazuje się jako pasterz bliski ludziom i uważny na znaki czasu. W 70. rocznicę jego urodzin te momenty przypominają, w jakim kierunku prowadzi Kościół i na jakie kwestie kładzie akcent na początku swej drogi jako Biskup Rzymu.

Znadniemna.pl na podst. „Nasz Dziennik”, PAP, Vaticannews.va, na zdjęciu: papież Leon XIV dziękuje wiernym za pamięć o jego 70. urodzinach, fot.: @VATICAN MEDIA

Robert Francis Prevost, którego znamy jako papieża Leona XIV, urodził się 14 września 1955 roku w Chicago. W dniu urodzin Leon XIV spotkał się z wiernymi w Watykanie na modlitwie Anioł Pański. Po modlitwie solenizant podziękował wszystkim wiernym za życzenia urodzinowe i modlitwy w jego intencji,

W związku z decyzją o całkowitym zawieszeniu ruchu granicznego między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Białorusi, Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP wydało pilne rekomendacje dla obywateli polskich przebywających na terytorium Białorusi.

Od dnia 12 września 2025 r. granica polsko-białoruska pozostaje zamknięta dla ruchu osobowego i towarowego, zarówno drogowego, jak i kolejowego. Decyzja ta została podjęta w związku z pogarszającą się sytuacją bezpieczeństwa w regionie oraz rozpoczęciem rosyjsko-białoruskich manewrów wojskowych „Zapad-2025”.

MSZ stanowczo odradza wszelkie podróże do Białorusi oraz apeluje do obywateli RP o niezwłoczne opuszczenie jej terytorium. Powrót do kraju powinien odbywać się przy wykorzystaniu dostępnych środków komercyjnych lub prywatnych.

Dostępne alternatywne drogi powrotu:

  • Przejścia graniczne z Litwą: Bieniakonie–Soleczniki, Kamienny Łog–Miedniki;
  • Przejście z Łotwą: Grigorowszczina–Paternieki;
  • Loty z Międzynarodowego Portu Lotniczego w Mińsku do krajów, mających połączenie z krajami UE, takich jak Serbia czy Turcja, skąd można kontynuować podróż do UE.

MSZ ostrzega, że dalsze pogorszenie sytuacji może znacząco utrudnić lub uniemożliwić ewakuację. Obywatele RP proszeni są o bieżące śledzenie komunikatów MSZ oraz rejestrację w systemie Odyseusz.

Znadniemna.pl na podstawie Gov.pl

W związku z decyzją o całkowitym zawieszeniu ruchu granicznego między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Białorusi, Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP wydało pilne rekomendacje dla obywateli polskich przebywających na terytorium Białorusi. Od dnia 12 września 2025 r. granica polsko-białoruska pozostaje zamknięta dla ruchu osobowego i towarowego, zarówno drogowego,

Dziś, 12 września, przypada 90. rocznica śmierci Marii Gażycz — malarki, zakonnicy, kobiety o niepokornym duchu i głębokiej wrażliwości. Choć jej twórczość rozkwitała w Paryżu i Warszawie, to jednak ostatnim przystankiem życia oraz duchowej drogi artystki i zakonnicy stało się Grodno. Tutaj, w klasztorze Sióstr Nazaretanek, gdzie pod imieniem zakonnym Pawła, Maria pełniąc funkcję przełożonej udowodniła, że da się połączyć paletę z modlitwą.

Od Wiszery do Paryża

Maria Gażycz, z domu Nowina-Chrzanowska, przyszła na świat 20 marca 1860 roku w majątku Wiszera, w guberni kurskiej. Jej ojciec, Tadeusz Nowina-Chrzanowski, był inżynierem, a matka – zgodnie z tradycją – wychowała córkę w prawosławiu. Już jako młoda dziewczyna wykazywała talent plastyczny, który rozwijała pod okiem Wojciecha Gersona w Warszawie w latach 1874–1878. To właśnie Gerson, ceniony pedagog i malarz, miał powiedzieć o niej: „Ma rękę pewną i duszę niespokojną – to dobrze wróży”.

Po studiach w Warszawie Maria kontynuowała edukację w Monachium, a następnie w prestiżowej paryskiej Académie Julian, gdzie uczyła się u mistrzów takich jak William-Adolphe Bouguereau, Tony Robert-Fleury i Jules Joseph Lefebvre. W Paryżu zaprzyjaźniła się z Anną Bilińską-Bohdanowiczową, również studentką tej uczelni. „Mam szczęście do nich. Lubią mnie wszystkie” – mówiła o swoich relacjach z innymi malarkami.

Malarka dusz

W 1878 roku Maria wyszła za mąż za Konstantego Gażycza, z którym miała syna – niestety, dziecko zmarło w dzieciństwie. Mimo osobistych tragedii, artystka nie porzuciła malarstwa. Jej prace wystawiano m.in. w warszawskiej „Zachęcie”, a krytycy podkreślali ich emocjonalną głębię i techniczną precyzję. Jeden z recenzentów pisał: „Gażycz maluje kobiety tak, jakby znała ich dusze – nie tylko twarze”.

Bildnis einer Frau,1895 rok, źródło: polishartcorner.com

Dama w stroju balowym, 1897 rok, źródło: Wikipedia

 

Wieśniaczka, 1906 rok, źródło: Wikipedia

Styl Marii ewoluował – od realistycznych portretów po bardziej symboliczne i religijne kompozycje. Jej „Autoportret z paletą” z 1896 roku to manifest kobiecej siły i niezależności. Sama artystka mówiła: „Nie chcę być tylko malarką kobiet – chcę być malarką dusz”. Jej obrazy, takie jak „Dama w stroju balowym” czy „Wieśniaczka”, łączyły elegancję z empatią wobec przedstawianych postaci.

Od palety do habitu

Po śmierci męża w 1900 roku Maria wyjechała do siostry do Krakowa. Tam, w 1901 roku, przeszła na katolicyzm, a pięć lat później wstąpiła do zakonu Sióstr Nazaretanek w Rzymie. Przyjęła imię zakonne Siostra Pawła z Nazaretu i rozpoczęła nowy rozdział życia – pełen kontemplacji, ale i aktywności. „W klasztorze nie przestaje się być artystką – zmienia się tylko temat”, pisała w jednym z listów.

Św. Józef, grodzieński okres życia Marii Gażycz, źródło: Wikipedia/media.catholic.by

Jako zakonnica pełniła funkcje przełożonej i mistrzyni nowicjatu, m.in. w Grodnie i Albano. Jej twórczość nabrała wymiaru sakralnego – malowała ikony, świętych i sceny biblijne. Krytycy religijni podkreślali, że „jej obrazy nie tylko zdobią kaplice – one prowadzą do modlitwy”. Nawet w habicie nie porzuciła sztuki, traktując ją jako formę służby Bogu i ludziom.

Ostatnie lata życia

Maria Gażycz zmarła 13 września 1935 roku w Grodnie, gdzie spędziła ostatnie lata życia. Choć jej nazwisko nie zawsze pojawia się w podręcznikach historii sztuki, jej dorobek jest coraz częściej odkrywany na nowo. Współczesne badaczki, jak znana historyczka sztuki Karolina Dzimira-Zarzycka, przypominają o jej roli w środowisku artystycznym kobiet przełomu XIX i XX wieku.

Obrazy Marii Gażycz znajdują się dziś m.in. w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. Wspomnienia o niej przetrwały w archiwach zakonu Nazaretanek i w sercach tych, którzy dostrzegają w jej twórczości nie tylko talent, ale także duchową głębię. Jak powiedziała sama artystka: „Nie maluję dla chwały – maluję, by zrozumieć”.

Opr. Emilia Kuklewska/Znadniemna.pl, na zdjęciu: Maria Gażycz – autoportret z paletą, 1896 rok, źródło: Wikipedia

Dziś, 12 września, przypada 90. rocznica śmierci Marii Gażycz — malarki, zakonnicy, kobiety o niepokornym duchu i głębokiej wrażliwości. Choć jej twórczość rozkwitała w Paryżu i Warszawie, to jednak ostatnim przystankiem życia oraz duchowej drogi artystki i zakonnicy stało się Grodno. Tutaj, w klasztorze Sióstr

O północy z czwartku na piątek (11/12 września br.) zamknięte zostały wszystkie dotychczas otwarte przejścia graniczne z Białorusią. Decyzja, na mocy rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, została podjęta z uwagi na organizowane w dniach 12-16 września rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe „Zapad 2025”, a także w obliczu nasilającej się presji migracyjnej na granicy z Białorusią.

Przejścia graniczne na drogach krajowych

W ciągu dróg krajowych istnieje łącznie sześć przejść granicznych z Białorusią. Cztery z nich (na DK63 w Sławatyczach, DK66 w Połowcach, DK65 w Bobrownikach i DK19 w Kuźnicy) pozostają zamknięte.

W nocy z 11 na 12 września do odwołania zamknięte zostały również dwa dotychczas otwarte przejścia graniczne: na DK2 w Terespolu (ruch osobowy) oraz na DK68 w Kukurykach (ruch towarowy). Oba znajdują się w woj. lubelskim.

Informacje o zamknięciu przejść granicznych wyświetlane będą na tablicach zmiennej treści na sieci dróg szybkiego ruchu oraz dodatkowych, mobilnych znakach VMS, które zlokalizowane będą bliżej granicy państwa z Białorusią.

Co to oznacza dla kierowców

„Już teraz obserwujemy zwiększony ruch na przejściach granicznych, w szczególności w Kukurykach, który w kolejnych godzinach będzie zapewne rosnąć. Na trasach dojazdowych do obu przejść ustawione są kosze na śmieci i przenośne toalety, zintensyfikowaliśmy też częstotliwość sprzątania pasa drogowego” – czytamy w komunikacie Rządu RP na portalu Gov.pl.

Tam też zamieszczony jest apel do kierowców o śledzenie pojawiających się na bieżąco komunikatów oraz bezwzględne stosowanie się do poleceń służb.

 Znadniemna.pl za Gov.pl

O północy z czwartku na piątek (11/12 września br.) zamknięte zostały wszystkie dotychczas otwarte przejścia graniczne z Białorusią. Decyzja, na mocy rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, została podjęta z uwagi na organizowane w dniach 12-16 września rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe „Zapad 2025”, a także w

W wyniku negocjacji przeprowadzonych przez amerykańską delegację z przedstawicielami władz Białorusi, z białoruskich więzień i kolonii karnych uwolnionych zostało 52. więźniów politycznych różnych narodowości, w tym – obywateli Polski. Wśród uwolnionych nie ma Andrzeja Poczobuta, o którego wypuszczenie z kolonii karnej apelował  m.in. Kongres USA, amerykańska Polonia i nieustannie zabiegają władze Polski.

Spotkanie delegacji, kierowanej przez wysłannika prezydenta Donalda Trumpa Johna Coale’a z Aleksandrem Łukaszenką odbyło się dzisiaj, 11 września, w stolicy Białorusi. Stało się ono kulminacją wielotygodniowych rozmów dyplomatycznych, w których białoruski przywódca wyraził gotowość do podjęcia kroków w kierunku deeskalacji napięć z Zachodem. Według źródeł dyplomatycznych, Łukaszenka zgodził się na uwolnienie więźniów pod warunkiem ich wyjazdu z kraju.

Rzecznik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Paweł Wroński potwierdził, że wśród uwolnionych znajdują się Polacy, choć ich tożsamość nie została jeszcze ujawniona ze względów bezpieczeństwa. Oprócz Polaków więźniowie, wypuszczeni przez reżim Łukaszenki są obywatelami Wielkiej Brytanii, Łotwy, Niemiec, Litwy i Francji.

Sądząc po informacji, docierającej ze środowisk białoruskiej opozycji z więźniów politycznych, znanych szerokiej opinii publicznej, wolność odzyskał m.in. weteran białoruskiego ruchu opozycyjnego –  przewodniczący Białoruskiej Socjaldemokratycznej Hramady Mikołaj Statkiewicz, opozycyjny analityk, metodolog i publicysta związany z Telewizją Biełsat Uładzimir Mackiewicz, liderzy niezależnych związków zawodowych Aleksander Jaraszuk i Hienadź Fiedynicz, chrześcijański działacz opozycyjny Zmicier Daszkiewicz, a także dziennikarze Iryna Słaunikawa (TVP/ Biełsat), Pawał Mażejka (TVP/Biełsat), Ihar Łosik oraz Mikołaj Dziadok.

Jeden z liderów białoruskiej opozycji, były ambasador Białorusi w Polsce Paweł Łatuszka twierdzi, że wśród uwolnionych przez Łukaszenkę więźniów politycznych jest dwóch Polaków, jednak Andrzej Poczobut nie znalazł się w tej grupie. Łukaszenka  nie uwolnił prawdopodobnie także polskiego zakonnika Grzegorza Gawła O.Carm, aresztowanego niedawno przez białoruskie KGB pod zarzutem szpiegostwa i nielegalnego zdobycia tajemnic rozpoczynających się jutro, 12 września, białorusko-rosyjskich manewrów „Zapad 2025”.

Ambasada USA na Litwie poinformowała, że wszyscy uwolnieni są w dobrym stanie fizycznym i psychicznym, a ich dalszy los będzie koordynowany z odpowiednimi służbami konsularnymi.

Prezydent Trump, komentując wydarzenie, podziękował Łukaszence za „ważny gest humanitarny” i wyraził nadzieję na dalsze kroki w kierunku uwolnienia pozostałych więźniów politycznych, których liczba według obrońców praw człowieka przekracza 1000 osób.

 Znadniemna.pl na podstawie PAP/tvp.info/Fakt.pl/T.me/s/CabinetBelarus, fot.: Nashaniva.com

W wyniku negocjacji przeprowadzonych przez amerykańską delegację z przedstawicielami władz Białorusi, z białoruskich więzień i kolonii karnych uwolnionych zostało 52. więźniów politycznych różnych narodowości, w tym - obywateli Polski. Wśród uwolnionych nie ma Andrzeja Poczobuta, o którego wypuszczenie z kolonii karnej apelował  m.in. Kongres USA,

Nasz krajan Hiacynt Alchimowicz to artysta malarz i pedagog, który po tragicznych doświadczeniach Powstania Styczniowego odnalazł nowy dom w południowej Francji. Tam znalazł swój świat: przez akwarele pejzaży, portrety i sceny rodzajowe łączył kresową nostalgię z południowym światłem, stając się pedagogiem wyróżnionym tytułem Officier d’Académie. Jego życie to historia artysty, który choć „poza krajem”, nigdy nie zerwał więzi z Ojczyzną.

Pochodzenie i młodość na Kresach

Hiacynt Alchimowicz przyszedł na świat 11 września 1841 roku w Dziembrowie nad rzeką Spuszą koło Szczuczyna. Pochodził z rodziny ziemiańskiej – jego brat, Kazimierz Alchimowicz, również został malarzem. Już w młodości Hiacynt wykazywał zamiłowanie do sztuki, a jego wrażliwość artystyczna została w pewnym stopniu uformowana przez edukację wileńską. Ukończył gimnazjum i szkołę mierniczą w Wilnie – co dawało mu zarówno solidne podstawy ogólne, jak i techniczne.

We wczesnym okresie nauki zetknął się z twórczością Kanutego Rusieckiego – wpływy litewskiej szkoły pejzażu, obserwacji natury i nastroju krajobrazu, które później będą się ujawniać w jego pracach, mają tu swoje źródło.

Powstanie i emigracja

Hiacynt uczestniczył w Powstaniu Styczniowym wspólnie z bratem Kazimierzem. Po jego klęsce zdecydował się na emigrację. W roku 1864 wyemigrował i osiedlił się we Francji, w Perpignan na południu kraju. To był początek nowego etapu – zarówno trudnego, jak i twórczego.

Pierwsze lata we Francji

Początkowo Hiacynt nie malował zawodowo – utrzymywał się z pracy jako rysownik techniczny (kreślarz) przy przedsiębiorstwach kolejowych. Pracował przy realizacji linii kolejowych w miejscach takich jak Arcachon, Amélie‑les‑Bains oraz w Perpignan. Te prace wymagały precyzji, zdolności technicznych i wyczucia grafiki – cechy, które później przełożyły się na jego styl artystyczny.

W 1872 roku zakończyła się dla Hiacynta pewna faza – zaprzestał prac technicznych i zaczął studiować malarstwo w Perpignan. Z czasem przeniósł się do Paryża, co pozwoliło mu zetknąć się z szerszym środowiskiem artystycznym i uzyskać inspiracje, kontakty oraz możliwości rozwoju.

W Paryżu Alchimowicz poznał Michała Elwiro Andriollego, polskiego grafika i ilustratora działającego we Francji, co miało wpływ na jego działalność ilustracyjną i artystyczną. Korzystał też ze wskazówek swojego brata Kazimierza w latach, gdy Kazimierz przebywał we Francji (1876‑1878). Obaj bracia wymieniali się doświadczeniami, co wspierało rozwój Hiacynta.

Pedagog z powołania

Równolegle z twórczością artystyczną, Hiacynt Alchimowicz rozwijał karierę dydaktyczną. W 1876 roku został mianowany profesorem rysunku w liceum w Perpignan. Uczył również w tamtejszym liceum żeńskim i szkole politechnicznej. Był nauczycielem cenionym i zaangażowanym – jego wkład w edukację artystyczną został doceniony przez władze francuskie. W 1892 roku otrzymał prestiżowy tytuł „Officier d’Académie“, przyznawany za zasługi dla kultury i oświaty.

Twórczość: pejzaże, sceny i portrety

Hiacynt Alchimowicz malował głównie akwarelą, techniką wymagającą subtelności i precyzji. Jego obrazy to przede wszystkim pejzaże, sceny rodzajowe oraz portrety, często inspirowane codziennym życiem i krajobrazami południowej Francji. Tworzył z wyczuciem światła, nastroju i kompozycji – jego prace niosą spokój i kontemplację, wolne od teatralnych gestów.

Choć pracował na emigracji, nie zerwał więzi z krajem. Wystawiał swoje prace głównie we Francji – m.in. w Tuluzie (1864), Castres (1879, 1893), Montpellier (1880), Nîmes (1888) i Narbonne (1893) – ale również w Polsce. W 1904 roku jego dzieła można było oglądać na wystawie w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie.

„Scena na wybrzeżu” obraz olejny/mieszany

„Portret malarza”

„Krajobraz z mostem”

„Pejzaz z Collioure”

„Pejzaż z Pirenejów”

„Widok na rzekę Pique w Pirenejach”

„Port w Słoncu”

„Stary most na rzece Agly w okolicach Perpignan”

„Portret marynarza”

„Przy studni”

„Wędrowiec”

„Pojenie osiołka” i „Mleczarka”

Ostatnie lata i dziedzictwo

Do końca życia Alchimowicz mieszkał w Perpignan – wiadomo, że był tam jeszcze w 1897 roku. To właśnie we Francji zakończył swój życiowy i artystyczny szlak. Zmarł w tym samym roku.

Nasz bohater nie doczekał się tak szerokiego uznania jak jego brat Kazimierz, lecz pozostaje postacią godną przypomnienia. Jego los to historia wielu polskich artystów XIX wieku – rozdzielonych przez historię, odnajdujących swoje miejsce poza granicami ojczyzny, a jednak wiernych jej duchowi.

Opr. Waleria Brażuk/Znadniemna.pl

Nasz krajan Hiacynt Alchimowicz to artysta malarz i pedagog, który po tragicznych doświadczeniach Powstania Styczniowego odnalazł nowy dom w południowej Francji. Tam znalazł swój świat: przez akwarele pejzaży, portrety i sceny rodzajowe łączył kresową nostalgię z południowym światłem, stając się pedagogiem wyróżnionym tytułem Officier d’Académie.

Dokładnie 87 lat temu, 11 września 1938 roku, w Nowogródku otwarto Muzeum Adama Mickiewicza. Placówka mieści się w odbudowanym dworku rodziny Mickiewiczów i od dekad pełni rolę ważnego ośrodka pamięci o życiu i twórczości wieszcza narodowego.

Geneza powstania muzeum

Pierwsze pomysły utworzenia muzeum pojawiły się już w 1920 roku, kiedy miejscowy rewkom (rewolucyjny komitet – bolszewicki organ władzy wykonawczej – red.) wydał decyzję o stworzeniu placówki imienia poety. Z powodu prowadzonych w czasie wojny polsko-bolszewickiej działań projekt nie został zrealizowany. Po wojnie i podpisaniu Pokoju Ryskiego Nowogródek znalazł się w granicach II RP i stał się stolicą województwa. Wówczas ideę założenia muzeum Wieszcza podjęły władze województwa nowogródzkiego oraz Komitet Mickiewiczowski, co doprowadziło do otwarcia placówki w 1938 roku. Pierwszym dyrektorem  Muzeum Mickiewicza w Nowogródku został Władysław Laroj.

Dworek Mickiewicza w Nowogródku na pocztówce z okresu międzywojennego, fot.: Polona.pl

Wnętrze muzeum w 1938 roku, fot.: NAC

Wojenne zniszczenia i powojenna odbudowa

Po aneksji Nowogródka przez ZSRR w 1939 roku na mocy postanowienia Rady Komisarzy Ludowych BSRR od 03 grudnia 1940 roku muzeum kontynuowało działalność pod nadzorem komisarza ludowego oświaty BSRR. W czerwcu 1941 roku budynek został zbombardowany przez niemieckie lotnictwo, a w 1945 roku większość muzealnych eksponatów wywieziono do Polski.

Eksponaty muzeum przed zajęciem Nowogródka przez Sowietów w 1939 roku, fot.: NAC

W setną rocznicę śmierci Mickiewicza, 27 listopada 1955 roku, muzeum zostało ponownie otwarte. W latach 1989–1990 polska firma Budimex przeprowadziła rekonstrukcję dworku, odtwarzając m.in. oficynę, studnię, altanę i budynki gospodarcze.

Współczesna działalność

12 września 1992 roku, dzięki współpracy z warszawskim Muzeum Literatury, w nowogródzkiej placówce otwarto nową ekspozycję, na którą wypożyczono 152 eksponaty.

Ekspozycja, którą można podziwiać w muzeum współcześnie została otwarta 25 maja 2001 roku. Składają się na nią: rozmieszczona w pięciu pokojach domu ekspozycja biograficzna, przedstawiająca m.in. rzeczy związane z Mickiewiczem i jego otoczeniem: komplety mebli, zegary, książki, rękopisy, fortepian, portrety przyjaciół i znajomych. W piwnicy i przejściu podziemnym, które łączy dom z oficyna, są rozmieszczane wystawy, w tym dwie stale: „Światło kuchni Mickiewiczów” i „Poemat „Pan Tadeusz”.

Muzeum odwiedza rocznie około 20 tysięcy turystów. Zwiedzanie odbywa się w językach: polskim, rosyjskim, białoruskim, angielskim i niemieckim. Dyrektorem placówki jest Mikołaj Hajba.

Dom dzieciństwa poety

Choć Adam Mickiewicz urodził się w pobliskim Zaosiu, to właśnie dworek w Nowogródku był miejscem, gdzie spędził swoje dzieciństwo i młodość. W tym domu dorastał w otoczeniu rodziny, a lokalna atmosfera, przyroda i tradycje szlacheckie miały istotny wpływ na jego późniejszą twórczość. W Nowogródku uczęszczał do szkoły prowadzonej przez dominikanów, gdzie zdobywał pierwsze literackie i filozoficzne inspiracje. To tu kształtowała się jego świadomość narodowa i zamiłowanie do historii oraz kultury polskiej.

Wygląd dworu Mickiewiczów w XIX stuleciu, źródło: Wikipedia

Budynek dworku, wzniesiony na początku XIX wieku przez ojca poety, Mikołaja Mickiewicza, był typowym przykładem szlacheckiej architektury kresowej. Wspomnienia związane z dzieciństwem Mickiewicza w Nowogródku znalazły później odzwierciedlenie w twórczości Wieszcza. W poemacie „Pan Tadeusz” poeta przywołuje krajobrazy i obyczaje znane z lat młodości, a w „Dziadach” cz. III pojawia się scena w klasztorze dominikanów, który do dziś stoi w mieście.

Nowogródek był dla Mickiewicza nie tylko miejscem dorastania, ale także duchowym punktem odniesienia — przestrzenią, w której kształtowały się jego ideały wolności, patriotyzmu i wiary w siłę narodu.

Znadniemna.pl na podstawie mickiewicz.museum.by, na zdjęciu: Muzeum Adama Mickiewicza w Nowogródku,  fot.: bis.nlb.by

Dokładnie 87 lat temu, 11 września 1938 roku, w Nowogródku otwarto Muzeum Adama Mickiewicza. Placówka mieści się w odbudowanym dworku rodziny Mickiewiczów i od dekad pełni rolę ważnego ośrodka pamięci o życiu i twórczości wieszcza narodowego. Geneza powstania muzeum Pierwsze pomysły utworzenia muzeum pojawiły się już w

Przejdź do treści