HomeStandard Blog Whole Post

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na Białorusi Znadniemna.pl, zablokowali także szefowi „GP” dostęp do tweetdecka – aplikacji do zarządzania Twitterem. Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl – atak na powiązany z Telewizją Republiką serwis „Poland Daily” został dokonany z Rygi, stolicy Łotwy.

Rasa Jakilaitiene, rzeczniczka litewskiego ministra spraw zagranicznych, powiedziała, że fałszywa wiadomość została umieszczona na polskiej stronie internetowej.

Fałszywe wiadomości pojawiły się na Polanddaily.com. W zamieszczonym tam artykule znalazła się uwaga ministra Linkeviciusa, w której twierdził, że na Białoruś trzeba wysłać siły pokojowe – powiedziała rzeczniczka.

Rzeczniczka litwewskiego MSZ zwróciła uwagę, że dla podniesienia wiarygodności fake newsa w artykule pojawiała się także wzmianka na temat polskiego ministra spraw zagranicznych.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy wydało oświadczenie zaprzeczające fałszywym informacjom. Potwierdzono, że odpowiednie służby wszczęły już w tej sprawie dochodzenie.

Jest wysoce prawdopodobne, że trwa cyberatak informacyjny, który jest obecnie badany przez władze litewskie – czytamy w komunikacie.

Redaktor naczelny „Gazety Polskiej” stracił dostęp do konta (zmieniono hasło), na którym wstawiono odnośnik do artykułu zamieszczonego na portalu Znadniemna.pl, który prowadzi Związek Polaków na Białorusi. Ów artykuł to także cyberprowokacja. Dowiadujemy się z niego, że „Polska i Litwa wzywają NATO do wysłania wojsk na Białoruś”.

Podrobiony artykuł na portalu „Poland Daily” nosił tytuł „Polska i Litwa naciskają na wysłanie wojsk na Białoruś”. Napisany był w języku angielskim i podobnie jak publikacja wrzucona na Znadniemna.pl, dezinformował o rzekomych naciskach Polski, Litwy i Stanów Zjednoczonych na NATO. W tekście pojawiły się też nazwiska ministra spraw zagranicznych Polski Zbigniewa Rau oraz Swiatłany Cichanouskiej. Na zdjęciu głównym umieszczono szefa litewskiej dyplomacji Linasa Linkevičiusa.

To nie pierwszy rosyjski atak na media związane ze „Strefą Wolnego Słowa”. Przypomnijmy: w maju 2020 r. portal Niezalezna.pl dwukrotnie padł ofiarą rosyjskich hakerów, którzy zmieniali treść naszych publikacji.

Na naszą stronę (a także na portale Telewizji Republika, Radia Szczecin, olsztyn24.pl oraz stronę gminy Orzysz, gdzie znajduje się garnizon) wstawiono artykuł pt. Amerykanie „chwalą” pobyt w Drawsku. „Jedyne czym mogą strzelić to gumki od majtek”

Gdy opublikowaliśmy informację o tym ataku, Rosjanie dokonali kolejnego włamania, zmieniając ją na „newsa”, że Niezalezna.pl przyznaje się do autorstwa wcześniejszego artykułu.

To nie koniec działań Moskwy przeciwko naszym mediom. Pod koniec maja na anglojęzycznym prorosyjskim portalu „The Duran” ukazał się „wywiad”, przeprowadzony rzekomo przez Katarzynę Gójską dla „Gazety Polskiej”. Rozmówcą wicenaczelnej tygodnika miał być amerykański generał broni Christopher G. Cavoli, dowódca sił amerykańskich w Europie. Nie trzeba chyba dodawać, że rozmowa, w której Cavoli twierdzi, że Polska i kraje bałtyckie są fatalnie zorganizowane pod względem militarnym, została w całości wymyślona.

Znadniemna.pl za niezalezna.pl

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy poinformowało, że w ramach złożonego fake newsa publikowano fake newsy, rzekomo powiązane z litewską dyplomacją. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą już na Litwie odpowiednie służby. Hakerzy, którzy zaatakowali konto na Twitterze Tomasza Sakiewicza, stronę „Poland Daily” oraz portal Związku Polaków na

Biskup ordynariusz, Aleksander Kaszkiewicz wraz z biskupem koadiutorem nominatem Włodzimierzem Hulajem sprawowali w miniony weekend w bazylice Katedralnej św. Franciszka Ksawerego w Grodnie Mszę św. dziękczynną z okazji 33. rocznicy założenia diecezji grodzieńskiej.

Na początku liturgii pasterz Kościoła grodzieńskiego wezwał obecnych do wyrażenia wdzięczności Panu Bogu za dar diecezji, w której przez te 33 lata wiele się wydarzyło. Bp Kaszkiewicz odprawił Mszę św. w intencji wszystkich mieszkańców obwodu grodzieńskiego, będącego kanonicznie terytorium diecezji grodzieńskiej.

Homilię wygłosił proboszcz parafii katedralnej w Grodnie ks. kanonik Jan Kuczyński. Przypomniał historię powstania diecezji i powołania jej pierwszego ordynariusza, ks. Aleksandra Kaszkiewicza, który był wówczas proboszczem parafii Ducha Świętego w Wilnie i nadal jest pasterzem Kościoła katolickiego w Grodnie. Kaznodzieja zwrócił uwagę na wielką odwagę bp. Kaszkiewicza, z którą w 1991 roku przybył do Grodna, aby kierować nowo utworzoną diecezją. Podkreślił, że od tego czasu wiele udało się zrobić w miejscowym Kościele, utworzono różne duszpasterstwa, odrestaurowano istniejące świątynie i zbudowano nowe, a z rąk bp. Kaszkiewicza niemal 200 nowych księży otrzymało święcenia kapłańskie.

Gratulacje biskupowi w imieniu wspólnoty Kolegium Teologicznego św. Króla Kazimierza w Grodnie złożył zastępca dyrektora kolegium ds. wydziału akademickiego ks. dr Andrzej Szczupał CSsR o oraz studenci.

Na zakończenie Eicharystii bp Kaszkiewicz podziękował duchowieństwu, osobom konsekrowanym i świeckim za to, że wspólnie podążają tą samą drogą wskazaną przez Chrystusa. Wyraził życzenie, aby Kościół w Grodnie mógł się nadal rozwijać i aby nigdy nie brakowało oddanych kapłanów, gorliwych sióstr zakonnych i pobożnych wiernych świeckich.

Znadniemna.pl za KAI/fot.:catholic.by

Biskup ordynariusz, Aleksander Kaszkiewicz wraz z biskupem koadiutorem nominatem Włodzimierzem Hulajem sprawowali w miniony weekend w bazylice Katedralnej św. Franciszka Ksawerego w Grodnie Mszę św. dziękczynną z okazji 33. rocznicy założenia diecezji grodzieńskiej. Na początku liturgii pasterz Kościoła grodzieńskiego wezwał obecnych do wyrażenia wdzięczności Panu Bogu

17 kwietnia 2024 roku przypada 105. rocznica powrotu Lidy do Rzeczypospolitej. Właśnie w tym dniu 105 lat temu wojsko polskie wyzwoliło miasto od bolszewików. To się odbyło wysiłkiem nie tylko żołnierza polskiego, lecz z udziałem ludności polskiej powiatu lidzkiego, reprezentowanej przez oddziały samoobrony.

W ciągu 123 lat rosyjskiej niewoli lidzianie nie raz dawali wyraz swemu przywiązaniu do tradycji Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Burzliwe były także losy tego miejsca, a takich zamków, jak zbudowany tutaj w 1323 roku przez wielkiego księcia litewskiego Giedymina, nie powstało w średniowieczu zbyt wiele. Lidę najeżdżali i zajmowali i Krzyżacy, i Tatarzy, i Szwedzi, i Kozacy. Potęgę miasta zbudowali jednak Jagiellonowie, a ugruntował Zygmunt III Waza, przyznając miastu 17 września 1590 roku prawo magdeburskie i herb, przedstawiający lwa i dwa skrzyżowane klucze.

Na przełomie XIX i XX wieku to nie Polacy byli największą grupą narodowościową w Lidzie. Przeważali Żydzi, ale ciągoty do polskiego państwa wśród miejscowej ludności  trwały. I powrót miasta w skład Polski ostatecznie się udał. W latach 1920-1939 Lida znajdowała się w składzie województwa nowogródzkiego Rzeczypospolitej, stając się centrum powiatu lidzkiego.

Samoobrona Ziemi Lidzkiej

Bitwa z bolszewikami o polską Lidę rozegrała się w dniach 16 i 17 kwietnia 1919 roku. Zanim jednak do niej doszło, Polacy zadbali o pokazanie bolszewikom, że nic tu po nich, a  Lida musi należeć do Polski. Już na przełomie października i listopada 1918 roku powstała w mieście organizacja wojskowa, którą jej członkowie, w tym założyciel ppor. Wacław Szukiewicz, nazwali Samoobroną Ziemi Lidzkiej (SZL). Organizację Szukiewicza wspierało na przełomie 1918 i 1919 roku działające w Lidzie  w konspiracji Koło Polek. Później w II Rzeczypospolitej Polskiej Koło Polek miało już jawny status i działało na rzecz miejskich oraz społecznych inicjatyw. Szukiewicz i jego podwładni na przełomie 1918 i 1919 roku na krótko przejęli władzę w mieście, przepędzając bolszewików. Niestety, w styczniu 1919 roku oddziały SZL wyszły z miasta na odsiecz zaatakowanemu przez bolszewików Wilnu i władzę w Lidzie znowu przejęli bolszewicy.

Brutalny bój o Lidę

16 kwietnia 1919 roku o 5.00 rano zbrojne polskie oddziały przypuściły atak na miasto. Przebywający w Lidzie bolszewicy byli znakomicie ufortyfikowani. Na dodatek ludność żydowska, dominująca wśród mieszkańców miasta, wsparła Armię Czerwoną. Stosunek lidzkiej ludności żydowskiej do Polaków, szturmujących miasto został ujęty w Komunikacie Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, ogłoszonym 18 kwietnia 1919 roku, czyli  już po zdobyciu Lidy:

„(…) Wczorajsze walki o Lidę były uporczywe. Nieprzyjaciel zgromadził wielkie siły, starannie przygotował się do obrony i umocnił ważniejsze obiekty. Piechota nasza musiała kilkakrotnie łamać bagnetem opór wroga, zwłaszcza suwalski pułk piechoty, który wśród ciężkich walk ulicznych, biorąc dom za domem, oczyszczał miasto od nieprzyjaciela. Miejscowa ludność żydowska wspomagała bolszewików, strzelając do naszych żołnierzy.

Brutalny bój o Lidę toczył się na śmierć i życie. Wojsko Polskie zamknęło morderczy pierścień natarcia od północy, zachodu i południa, a od wschodu zaatakowała polska kawaleria. Walki trwały nieprzerwanie 24 godziny”.

Powyższy fragment komunikatu NDWP nie był ani przesadny, ani gołosłowny. Bezwzględna walka na bagnety w mieście trwała o każdą ulice i każdy dom. Straty w ludziach były ogromne. Bolszewicy bronili się z wielką zaciekłością. Ostatecznie opór krasnoarmiejców został złamany 17 kwietnia nad ranem. Lida została opanowana przez zgrupowania mjr. Stefana Dąba-Biernackiego i mjr. Mieczysława Mackiewicza.

Rozbite siły Armii Czerwonej podjęły ucieczkę na wschód, ale polska kawaleria z 7. Pułku Ułanów Lubelskich pod dowództwem mjr. Janusza Głuchowskiego dopadła nieprzyjaciela 24 km od Lidy w miejscowości Lipniszki i zadała mu ostateczny śmiertelny cios. Do niewoli wzięto 350 jeńców. Ogromne były też łupy militarne. Zdobyto kilka pociągów, w tym jeden pancerny, a także cały arsenał broni i amunicji.

Józef Piłsudski w Lidzie

17 kwietnia 1919 roku do wyzwolonego od bolszewików miasta przybył Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, by oddać hołd poległym i żywym bohaterom. Zwycięstwo okupione zostało wielkimi stratami w ludziach. Lidzkie pole bitewne było usłane setkami zabitych i rannych polskich żołnierzy.

Bój o Lidę przeszedł jednak do historii nie tylko z powodu dużych strat ludzkich, lecz także z powodu zdarzeń, do których doszło bezpośrednio po walkach w mieście.

Pogrom na Żydach

Po opanowaniu miasta przez siły polskie doszło do pogromu na Żydach, w którym uczestniczyła część żołnierzy polskich oddziałów. Zdaniem Lecha Wyszczelskiego był to samosąd, dokonany na Żydach, posądzanych o strzelanie do polskich żołnierzy w trakcie zakończonych już walk. Według oficjalnego wykazu, w trakcie pogromu zamordowano 39 osób (34 z nich zidentyfikowano z nazwiska, zaś tożsamości 5 nie ustalono). Pogromcy zamordowali m.in. 12 letniego chłopca za to, że ten ich zdaniem skłamał, że jego ojciec jest w Grodnie. Pogrom w Lidzie, podobnie jak inne podobne zdarzenia z udziałem żołnierzy polskich, spowodował oburzenie opinii publicznej zarówno w kraju jak i za granicą. Wydarzenia na zajętych przez Polskę ziemiach na wschodzie spotkały się z gwałtowną reakcją polskiego parlamentu i potępieniem m.in. ze strony wicepremiera Ignacego Daszyńskiego. Wskutek dużego oddźwięku lidzkich wydarzeń w społeczeństwie amerykańskim i brytyjskim, została powołana mająca je zbadać angielsko-amerykańska komisja śledcza pod przewodnictwem Henry’ego Morgenthau. Zarówno fakt powołania  komisji, jak i ustalenia jej członków, wzbudziły wiele kontrowersji i dyskusji, które trwały jeszcze wiele lat po wyzwoleniu Lidy późniejszym pogromie. Ostatecznie jednak osoby odpowiedzialne za zbrodnię, zostały oddane do dyspozycji polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Upamiętnienie wyzwolicieli Lidy

Lida. Tablica w hołdzie żołnierzom WP w kaplicy p.w. Św. Barbary

Dzisiaj w kaplicy p.w. św. Barbary w Lidzie na katolickim cmentarzu, na tablicach  wykonanych z czarnego granitu, można przeczytać nazwiska żołnierzy Wojska Polskiego, poległych w walkach o Lidę w dniach 16-17 kwietnia 1919 roku. Tych nazwisk wyryto w granicie 83. Oto tekst inskrypcji:

WYKAZ

OFICERÓW I ŻOŁNIERZY

POLEGŁYCH W WALKACH O LIDĘ

23.III. i 16-17.IV 1919R.

Poniżej dwie tablice z napisami:

N PUŁK KOMPANIA SZARŻA NAZWISKO I IMIĘ

  1. SUWALSKI PORUCZNIK ŻYLIŃSKI HENRYK
  2. RODKIEWICZ FELICJAN
  3. ZALEWSKI STANISŁAW
  4. KIEMIŃSKI JÓZEF
  5. PLUTONOWY SZYMAŃSKI SEWERYN
  6. ST. ŻOŁN. PRZEKOP JAN
  7. STRZELEC MICHAŁOWSKI LEON
  8. SZMIGIELSKI JAN
  9. I KOMP. ST. ŻOŁN. WIELGAT BRONISŁAW
  10. STRZELEC HANADUNDA JÓZEF
  11. II KOMP. „ MACIUKIEWICZ JÓZEF
  12. CHOMICZ FELIKS
  13. III KOMP „ KRULCZYK JAN
  14. DUDA FRANCISZEK
  15. WALINSKI JÓZEF
  16. BASAŁAJ WIKTOR
  17. NOWICKI BRONISŁAW
  18. ULISZ SERAFIN
  19. SZMIGIELSKI BOLESŁAW
  20. TULISZEWSKI JÓZEF
  21. BUBLEWICZ JAN
  22. PYCZ BRONISŁAW
  23. SZCZĘSNY IZYDOR
  24. TOMASZEWSKI ZYGMUNT
  25. RODZIEWICZ BRONISŁAW
  26. GUROWSKI JÓZEF
  27. SUSKI JAN
  28. 4 P.UŁAN. 3 UŁAN ZAŁUSKI STANISŁAW
  29. 4 PP LEG. SZWADRON PLUTONOW. PSZENICZNY FELIKS IX KOMP.
  30. ST. ŻOŁN. OSIKA STANISŁAW
  31. LEGIONISTA KOWALSKI JAN
  32. GOROS TEOFIL
  33. X KOMP. ST. ŻOŁN. PIECHOTA WŁADYSŁAW
  34. LEGIONISTA MAJEWSKI FRANCISZEK
  35. ZYCHOWICZ TOMASZ
  36. KRULIK ANDRZEJ
  37. ĆWIK STANISŁAW
  38. OSTROWSKI JAN

Na drugiej tablicy:

  1. BIAŁY ANTONI
  2. SAMALA JÓZEF
  3. SYKUT WŁADYSŁAW
  4. PIKULA KASSJAN
  5. KAPRAL BIAŁY ANTONI
  6. 3 P. UŁAN SZWADRON UŁAN SKARŻYŃSKI BOLESŁAW
  7. SZNAJDER FERDYNANT
  8. 3 PP. LEG. I KOMP. LEGIONISTA WĘGRZYNOWICZ JAN
  9. II KOMP. „ KUTERA MICHAŁ
  10. III KOMP. „ ULIK LEON
  11. IV KOMP. KAPRAL KŁOSOWSKI PIOTR
  12. LEGIONISTA ZIÓŁKOWSKI STANISŁAW
  13. KOPEĆ JÓZEF
  14. WYKUSZ JAN
  15. BONAR JAN
  16. BIEGANOWSKI PIOTR
  17. KALETA
  18. PAŁYSIEWICZ
  19. PATURA
  20. 7 P. I KAPRAL WYRWICZ ROMAN
  21. UŁANÓW SZWADRON ST. UŁAN LIPCZYŃSKI STEFAN
  22. MYSZKIEWICZ WŁODZIMIERZ
  23. DOBROGOWSKI JERZY
  24. KRUSZEWSKI STANISŁAW
  25. PANIECKI WACŁAW
  26. SZWADRON KAPRAL ROZKAŁ ANTONI
  27. UŁAN TRUS TOMASZ
  28. KOZŁOWSKI STANISŁAW
  29. 2 PP.LEG I KOMP LEGIONISTA CYBULA JÓZEF
  30. I KOMP BIAŁEK JÓZEF
  31. KUBIAK WAWRZYNIEC
  32. DZIUBA WŁADYSŁAW
  33. PRZEPIÓRKA STEFAN
  34. PIWOWARSKI WINCENTY
  35. PATURA PIOTR
  36. III KOMP. GZYMANOW ANTONI
  37. ALEKSANDEREK WLADYSŁAW
  38. NIKA JAN
  39. GOŁYGOWSKI ADAM
  40. KĘDZIRA STANISŁAW
  41. IV KOMP. NOWAK STANISLAW
  42. MULARCZYK WŁADYSŁAW
  43. ORSINIAK JAN
  44. BARAN STEFAN
  45. SUWALSKI II KOMP. STRZELEC CZUPER LEON

Tablice na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie z upamiętnionymi walkami o Lidę

Walki żołnierzy polskich o Lidę zarówno te z kwietnia 1919 roku, jak i późniejsze – z września 1920 roku – wieńczące zwycięstwo Polaków w wojnie polsko-bolszewickiej, zostały upamiętnione na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie napisem na jednej z tablic: „LIDA 16 IV 1919 − 28 IX 1920”.

Jak się niedługo okazało, polskie zwycięstwo w Lidzie w kwietniu 1919 roku nie przyniosło trwałych skutków. Już latem 1920 roku zmierzająca w kierunku Warszawy nawałnica bolszewicka ponownie zajęła miasto. Na szczęście trwało to krótko, gdyż 30 września 1920 roku Wojsko Polskie ostatecznie ustanowiło w Lidzie władzę niepodległej Rzeczypospolitej. Ale porządek ten obowiązywał, niestety, tylko do 17 września 1939 roku.

Znadniemna.pl/kurierostrowski.pl/wikipedia.org

 

17 kwietnia 2024 roku przypada 105. rocznica powrotu Lidy do Rzeczypospolitej. Właśnie w tym dniu 105 lat temu wojsko polskie wyzwoliło miasto od bolszewików. To się odbyło wysiłkiem nie tylko żołnierza polskiego, lecz z udziałem ludności polskiej powiatu lidzkiego, reprezentowanej przez oddziały samoobrony. W ciągu 123

Litewska Sejmowa Komisja Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony przyjęła propozycję dotyczącą ograniczenia wyjazdów Białorusinów i Rosjan do ojczyzny. Zdecydowano, że zezwolenie na tymczasowy pobyt zostanie anulowane w przypadku, jeżeli obywatele będą wracać do Rosji czy Białorusi częściej niż raz na trzy miesiące, a wyjazdy będą stanowiły zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Litwy.

Były minister ochrony kraju Arvydas Anušauskas poparł opcję kompromisową. Jego zdaniem, propozycja ta nie rozwiąże jednak problemów, jakie stwarzają obywatele państw trzecich przybywający na Litwę tranzytem przez Rosję.

– Myślę, że trzeba bardzo uważnie przyjrzeć się obecnej sytuacji. Rozumiem, że tego nie wystarczy, a przepływ jest duży,wręcz nadmierny i stwarza dodatkowe ryzyka – podkreślił.

Komisja nie poparła jednak inicjatywy konserwatysty Audroniusa Ažubalisa. Polityk zasugerował, że obywatelom Rosji i Białorusi, jeśli w ciągu ostatnich 12 miesięcy przyjeżdżali do kraju częściej niż raz na kwartał, groziłoby im odebranie zezwolenia na pobyt na Litwie.

Na odbytym w zeszłym tygodniu posiedzeniu Litewskiej Sejmowej Komisja Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony przedstawiciele Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego proponowali z kolei ograniczenie wyjazdów Białorusinów do ojczyzny do jednego w roku.

Znadniemna.pl za Lrt.lt

Litewska Sejmowa Komisja Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony przyjęła propozycję dotyczącą ograniczenia wyjazdów Białorusinów i Rosjan do ojczyzny. Zdecydowano, że zezwolenie na tymczasowy pobyt zostanie anulowane w przypadku, jeżeli obywatele będą wracać do Rosji czy Białorusi częściej niż raz na trzy miesiące, a wyjazdy będą stanowiły

Przedostatnie z dwóch, funkcjonujących jeszcze, przejść granicznych na białorusko-litewskiej granicy w Soleczniki/Bieniakonie może przestać działać już w maju tego roku. Pisze o tym rosyjski dziennik Kommiersant, powołując się na opinię dyrektora rosyjskiego przedstawicielstwa międzynarodowej firmy logistycznej FM Logistic Jarosława Biełousowa.

Ekspert wskazuje, iż obecnie samochody ciężarowe, przekraczające granicę przez białorusko-litewskie przejścia Kamienny Łog/Miedniki oraz Bieniakonie/Soleczniki czekają w kolejce do wjazdu na Białoruś przez 5-6 dni. Termin oczekiwania na przekroczenie granicy w przeciwnym kierunku wynosi z kolei nawet 20 dni.

Nie o wiele lepiej sytuacja z przekroczeniem granicy Unii Europejskiej wygląda białorusko-polskiej granicy.

Długie oczekiwanie spowodowało nawet podwójny wzrost kosztów przewozów towarów między Unią Europejską, a unią celną Związku Białorusi i Rosji (ZBiR).

Kryzys przewozów ciężarowych przez granicę między Unii Europejskiej i ZBiR pogłębia się od zawieszenia przez Polskę ruchu na przejściu Kuźnica/Bruzgi. Zostało zamknięte w listopadzie 2021 roku w związku z kryzysem migracyjnym, a konkretnie po bezpardonowej, inspirowanej przez reżim Łukaszenki, próbie siłowego sforsowania przez nielegalnych migrantów przejścia w Kuźnicy i zaatakowania przez nich funkcjonariuszy polskiej Straży Granicznej. W lutym ubiegłego roku sytuacja na granicy pogorszyła się jeszcze bardziej. Polska postanowiła bowiem zawiesić funkcjonowanie przejścia Bobrowniki/ Brzostowica. Doszło też do tymczasowego zawieszenia ruchu na przejściu towarowym Kukuryki/Kozłowicze.

Tym razem stronie polskiej zależało na uwolnieniu Andrzeja Poczobuta, działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi i korespondenta polskich mediów, skazanego w sfingowanym procesie na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Łukaszenka na wieść o tym, że Polska mogłaby odblokować przejście w Bobrownikach, w zamian za uwolnienie Poczobuta, odpowiedział, że „człowieka na kawałek granicy nie wymieni”.

Proces izolowania się krajów UE od agresywnego sojuszu białorusko-rosyjskiego postępował w kolejnych miesiącach. Jesienią ubiegłego roku jedno ze swoich przejść na granicy z Białorusią zamknęła Łotwa. Większość przejść na granicy z Rosją zamknęła także przyjęta niedawno do NATO Finlandia, a od 1 marca bieżącego roku decyzją rządu Litwy wstrzymany został ruch na przejściach Ławaryszki/Katłouka i Rajgród/Przewałka.

Znadniemna.pl, fot.: gpk.gov.by

Przedostatnie z dwóch, funkcjonujących jeszcze, przejść granicznych na białorusko-litewskiej granicy w Soleczniki/Bieniakonie może przestać działać już w maju tego roku. Pisze o tym rosyjski dziennik Kommiersant, powołując się na opinię dyrektora rosyjskiego przedstawicielstwa międzynarodowej firmy logistycznej FM Logistic Jarosława Biełousowa. Ekspert wskazuje, iż obecnie samochody ciężarowe, przekraczające

16 kwietnia 1888 roku w Krakowie zmarł profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Zygmunt Wróblewski. Był polskim fizykiem, który jako pierwszy na świecie skroplił tlen, azot i tlenek węgla, a także wyznaczenia wartości krytycznych tych gazów oraz wielu innych. Wynalazca kaskadowej metody skraplania gazów.

Nasz bohater urodził się w Grodnie 28 października 1845 roku. Pochodził z licznej rodziny o skromnym statusie materialnym. Jego ojciec – Antoni Wróblewski – był radcą prawnym, matka – Karolina z domu Mańkowska – urodziła jedenaścioro dzieci, z których ośmioro wychowała i wyprowadziła w dorosłe życie. Była ich nauczycielem, przygotowującym do nauki w gimnazjum, a także wychowawcą wpajającym dzieciom miłość do Ojczyzny, zainteresowanie sztuką i historią Polski.

Edukację na poziomie gimnazjalnym Zygmunt Wróblewski odbył w rodzinnym mieście – Grodnie i zwieńczył ten etap swojego życia srebrnym medalem oraz uzyskaniem prawa pierwszeństwa przy ubieganiu się o stanowisko w służbie państwowej. Z przywileju jednak nie skorzystał, gdyż postanowił kontynuować naukę na Wydziale Fizyczno-Matematycznym Uniwersytetu św. Włodzimierza w Kijowie.

Kilka miesięcy po rozpoczęciu przez Zygmunta studiów wybuchło powstanie styczniowe, które w Kijowie upadło w ciągu tygodnia, ale nasz bohater zdążył przyłączyć się do powstańców. Patriotyczny zryw rodaków zakończyły represje i zesłania, które nie ominęły niespełna osiemnastoletniego Wróblewskiego.

Zesłanie na Syberię

Zygmunt Wróblewski został aresztowany 23 lipca 1863 roku po czym osadzono go w więzieniu śledczym w Wilnie, skąd przeniesiono do więzienia w rodzinnym Grodnie. Młody wiek uchronił  powstańca od kary śmierci, ale sam on został zesłany na Syberię. Niewiele wiadomo o jego życiu w tym okresie. Źródła wskazują, że powrócił z zesłania w 1869 roku na mocy amnestii, ogłoszonej przez cara Aleksandra II. Siłę do przetrwania katorgi dały Zygmuntowi marzenia o pracy naukowej. Po powrocie z zsyłki, nie mógł jednak kontynuować nauki na terenie Imperium Rosyjskiego. Pozostawały mu zatem tylko uczelnie zagraniczne.

Studia w Berlinie

Zdecydował się na studia w Berlinie. Napotkał jednak na niespodziewaną przeszkodę -zdiagnozowano u niego postępująca krótkowzroczność, grożąca całkowitą utratą wzroku. Mężczyzna poddał się kilku operacjom oczu. W okresie rekonwalescencji nie chciał dłużej odkładać studiów, dlatego w charakterze wolnego słuchacza uczestniczył wykładach na Uniwersytecie Berlińskim. W tym okresie poznał takie sławy niemieckiej fizyki, jak: Heinrich Magnus (1802–1870), Heinrich Dove (1803–1879) czy Johann Poggendorf (1796–1877). Z kolei podczas pobytu zdrowotnego w Szwajcarii w 1870 roku – osobiście zetknął się z Rudolfem Clausiusem (1822–1888), profesorem uniwersytetów w Zurychu i Bonn, jednym z twórców zasad termodynamiki.

Z Rudolfem Clausuisem, a także Gustavem Kirchhoffem (1824–1887) oraz Friedrichem Humboldtem (1769–1859) młody uczony rozmawiał na temat swojej teorii wzbudzenia elektryczności. Nie spotkała się ona jednak z uznaniem doświadczonych naukowców. Zachęcony  został wszakże do jej sprawdzenia na drodze doświadczeń. Tu przeszkodę dla badacza stanowiły ograniczenia finansowe. Nie stać go było na zorganizowanie pożądanego laboratorium do prac eksperymentalnych. W związku z tym, Zygmunt zdecydował się na oryginalne rozwiązanie. Postanowił napisać listy do kierowników katedr fizyki w Niemczech, z prośbą o przyjęcie go do pracy w charakterze asystenta. Zamiast wynagrodzenia oczekiwał jedynie możliwości prowadzenia własnych prac w laboratorium. Na jego liczne zapytania odpowiedział tylko Philip von Jolly (1809–1884), następca Georga Ohma (1789–1854) na katedrze fizyki Uniwersytetu w Monachium.

Kariera w Monachium

Wróblewski skorzystał z zaproszenia prof. Jolly’ego i rozpoczął  w Monachium błyskawiczną karierę uczonego-fizyka. Przyjechał na uczelnię w 1872 roku, a już rok później przygotował w języku niemieckim dysertację doktorską pt. „Poszukiwania nad wzbudzaniem elektryczności przez środki mechaniczne”. Choć z jego pracy faktycznie nie wynikały żadne nowe prawa o charakterze ogólnym, przyniosła mu ona najwyższą pochwałę summa cum laude oraz stopień doktora Uniwersytetu Monachijskiego, który otrzymał w1874 roku. Dzięki wynikom, osiągniętym podczas studiów doktoranckich, grodnianin mógł otrzymać na monachijskiej uczelni habilitację bez kolokwium, zdecydował się jednak na opuszczenie Monachium i kontynuowanie swojego rozwoju naukowego na innych uczelniach. W ten sposób były zesłaniec i ubogi asystent naukowy zakończył najtrudniejszy okres swojego życia, podczas którego zarabiał na kawałek chleba „pisywaniem bezimiennych artykułów do gazet”.

Instytut fizyki w Strasburgu

Profesor Jolly, z uwagi na wybitne uzdolnienia, a także ambicje swojego ucznia, pragnął zapewnić mu jak najlepsze warunki do prowadzenia badań naukowych. Rekomendował go więc Augustowi Kundtowi (1839–1894), ówczesnemu kierownikowi katedry fizyki na Uniwersytecie w Strasburgu, przejętemu procesem rozbudowy Instytutu Fizyki. Wróblewski przeniósł się do Strasburga w 1784 roku. Tutaj mógł korzystać z bardzo dobrej infrastruktury laboratoryjnej, pełniąc jednocześnie zadania asystenta kierownika instytutu. Warto dodać, że wychowankiem doskonałego pedagoga Kundta i jego szkoły fizyki doświadczalnej był rówieśnik Wróblewskiego, odkrywca promieni X – Wilhelm Röntgen (1845–1923).

W okresie strasburskim umysłem polskiego naukowca zawładnął problem dyfuzji gazów przez ciała pochłaniające. Skonstruował zatem przyrząd do pomiaru dyfuzji gazów (dyfuzjometr) z wykorzystaniem membrany kauczukowej. Za pomocą tego urządzenia badał zależność pomiędzy prędkością dyfuzji oraz ciśnieniem dyfundującego dwutlenku węgla i wodoru. W toku badań stwierdził, że prędkość dyfuzji dwutlenku węgla przez błonę kauczukową jest proporcjonalna do ciśnienia gazu oraz wykazał, że prędkość dyfuzji wodoru była 3,6 razy większa niż prędkość dyfuzji dwutlenku węgla. Wyniki badań Zygmunta Wróblewskiego zostały wysoko ocenione przez niemieckie środowisko naukowe i umożliwiły uczonemu habilitację, którą uzyskał w 1876 roku  na podstawie pracy „O dyfuzji gazów przez ciała pochłaniające”.

O wartości dokonań naukowych Zygmunta Wróblewskiego świadczyła ponadto bardzo dobra recenzja autorstwa Jamesa Maxwella (1831–1879), największego fizyka teoretycznego XIX wieku, która ukazała się na łamach prestiżowego pisma naukowego „Nature”. Jako ciekawostkę warto nadmienić, że w polskim świecie naukowym pojawiły się wówczas nieprzychylne i bardzo krytyczne recenzje prac Wróblewskiego. Jedną z nich napisał Ludwik Birkenmajer (1855–1929), późniejszy wybitny historyk nauk ścisłych. Mimo surowych ocen, uznał on ostatecznie, że wyniki badań Wróblewskiego posiadają „niezaprzeczenie wysoką wartość naukową”. Między uczonymi zawiązała się nić przyjaźni, a sama polemika przyczyniła się do większej rozpoznawalności Wróblewskiego, jako fizyka na rodzimym gruncie.

Dwuletnia podróż naukowa

Po zwolnieniu przez Röntgena katedry fizyki i matematyki Akademii Rolniczej w Hohenheim pod Stuttgartem, prof. Jolly zaproponował na to miejsce kandydaturę Zygmunta Wróblewskiego. Przeszkodą okazało się jednak polskie pochodzenie naukowca. Wróblewski pragnął jednak rozwijać się w zagranicznych ośrodkach naukowych. Napisał więc podanie do Komitetu Stypendialnego Akademii Umiejętności o przyznanie mu stypendium im. Śniadeckich z funduszu Seweryna Gałęzowskiego. Stypendium otrzymał za drugim podejściem – w 1880 roku. Uzyskane środki pozwoliły uczonemu na odbycie dwuletniej podróży naukowej do cenionych centrów ówczesnego świata fizyki, z których najważniejsze znajdowały się w Paryżu i Londynie. Podczas krótkiego pobytu w Niemczech nasz krajan studiował zatem  metody fotometryczne, w paryskich laboratoriach fizycznych poznawał nowoczesne przyrządy naukowe do badań ścisłych, a w Wielkiej Brytanii zwiedził laboratoria Fredericka Guthriego (1833–1886) w Royal School of Mines w Londynie, Williama Adamsa (1836–1915) w King’s College czy Roberta Cliftona (1836–1921) w Claredon Laboratory w Oxfordzie.

Powrót do Polski

Po 13 latach emigracji Wróblewski powrócił do kraju z nominacją na profesora fizyki doświadczalnej i kierownika katedry na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Był doskonale przygotowany do objęcia tego stanowiska. Właśnie poznał aktualne kierunki rozwoju fizyki w Europie. Sprecyzował więc sobie własny temat do badań, do których posiadał potrzebną aparaturę, przywiezioną ze sobą do Krakowa.

W Krakowie Wróblewski zamieszkał w skromnym mieszkaniu przy ulicy Brackiej. Z energią zabrał się do urządzania swojego laboratorium. Już w styczniu 1883 roku gościł pracowników wydziału na posiedzeniu w swojej pracowni fizycznej, na której demonstrował sprowadzoną aparaturę i mówił o swoich zamierzeniach naukowych. Wtedy właśnie zetknął się z chemikiem Karolem Olszewskim, profesorem nadzwyczajnym w zakładzie chemii.

Sukces duetu naukowego

W lutym 1883 roku Wróblewski i Olszewski rozpoczęli wspólną pracę nad skropleniem powietrza.

Sukces przyszedł natychmiast. 29 marca 1883 roku, jako pierwszym na świecie udało im się skroplić tlen. Dwa tygodnie później panowie skroplili azot, a wkrótce potem również tlenek węgla. Sukces sprawił paradoksalnie, że najsłynniejszy polski duet naukowy rozpadł się już po dwóch miesiącach współpracy, odkąd panowie woleli pracować oddzielnie od siebie. Niezależnie od siebie próbowali skroplić wodór, kolejny gaz którego nikomu nie udało się wcześniej skroplić, ale tym razem bez powodzenia. Konflikt między uczonymi przeniósł się, niestety, w przestrzeń publiczną. Wróblewski, jako przybysz, poczuł się  w Krakowie nieco wyobcowany, gdyż nie miał tutaj zbyt wielu przyjaciół.

Nie przeszkodziło to jednak Wróblewskiemu w umacnianiu pozycji w krakowskim środowisku naukowym. Jeszcze w 1883 roku został członkiem Akademii Umiejętności, a w 1886 roku – dziekanem Wydziału Filozoficznego. Pełniąc funkcję dziekana miał zaszczyt osobiście wręczyć dyplom doktora honoris causa arcyksięciu Rudolfowi, podczas wizyty następcy cesarskiego tronu na Uniwersytecie w kwietniu 1887 roku. Zdobywał też uznanie za granicą. Akademia Wiedeńska przyznała mu nagrodę A. Baumgartnera – jak napisano w uzasadnieniu – „za prace, które w ostatnim trzechleciu najbardziej posunęły fizykę do przodu”. Uczonego powołano także do Komitetu Naukowego wielkiej Międzynarodowej Wystawy Elektryczności w Wiedniu. Ponadto został członkiem honorowym szwajcarskiego Towarzystwa Fizyczno-Przyrodniczego w Genewie.

Zginął dla nauki

Intensywną działalność naukową naszego krajana przerwało dramatyczne wydarzenie. Wróblewski miał zwyczaj długo pozostawać w swoim laboratorium. Zdarzyło się to również, późnym wieczorem, w niedzielę 25 marca 1888 roku. Prawdopodobnie, bo nie udało się ustalić szczegółów, Wróblewski zasnął, pracując przy lampie naftowej. Być może  we śnie potrącił lampę, rozlała się płonąca nafta i zapaliło się ubranie uczonego. W płonącym ubraniu zdążył jeszcze wybiec na podwórze Collegium Physicum, gdzie ugasili go dwaj przypadkowi studenci. Poparzenia okazały się jednak bardzo rozległe. Mimo leczenia i wyjątkowej opieki, Zygmunt Wróblewski, wybitny uczony-fizyk rodem z Grodna, zmarł 16 kwietnia 1888 roku, w wieku 43 lat.

Na granitowej płycie jego grobu na cmentarzu Rakowickim w Krakowie wyryto napis: „Cierpiał za Ojczyznę – Zginął dla nauki”. Nazwiskiem naszego krajana nazwany został jeden z kraterów na Księżycu.

Grób prof. Zygmunta Wróblewskiego na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Fot.: Wikimedia Commons

W listopadzie 2021 roku doczesne szczątki Zygmunta Wróblewskiego, uroczyście przeniesiono do krypty Panteonu Narodowego w kościele św. Piotra i Pawła w Krakowie.

Znadniemna.pl/Instytut Historii Nauki PAN/panteonnarodowy.org

16 kwietnia 1888 roku w Krakowie zmarł profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Zygmunt Wróblewski. Był polskim fizykiem, który jako pierwszy na świecie skroplił tlen, azot i tlenek węgla, a także wyznaczenia wartości krytycznych tych gazów oraz wielu innych. Wynalazca kaskadowej metody skraplania gazów. Nasz bohater urodził się w

 W Polsce powstanie mural, poświęcony dziennikarzowi i działaczowi polskiej mniejszości na Białorusi, Andrzejowi Poczobutowi oraz białoruskim obrońcom praw człowieka Marfie Rabkowej i Alesiowi Bielackiemu. Taką informację opublikował Zjednoczony Gabinet Przejściowy białoruskiej opozycji.

Mural stworzą polscy twórcy we współpracy z białorusko-polską społecznością artystyczną. Projekt został już omówiony na spotkaniu przedstawicielki ds. odrodzenia narodowego w Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym Aliny Kouszyk i wicedyrektorki Stowarzyszenia Amnesty International Polska, Anny Kulikowskiej.

Według Kouszyk mural powstanie w miejscu, w którym obecnie znajduje się graficzne upamiętnienieNagroda z wizerunkiem tylko jednego białoruskiego więźnia politycznego – laureata Pokojowej Nagrody Nobla i twórcy Centrum Obrony praw Człowieka „Wiasna” Alesia Bialackiego.

„Ale od momentu jego (muralu – red.) pierwszego pojawienia się, zaszło wiele zmian – Alesia wtrącono do więzienia. Dlatego stworzymy bardziej aktualny mural, poświęcony trzem wybitnym postaciom białoruskiego ruchu demokratycznego” – zaznaczyła Kouszyk.

Według niej, celem  inicjatywy jest opowiedzenie światu “o trzech Białorusinach, którzy nawet za kratami dają przykład odwagi, twardej postawy obywatelskiej i wierności wartościom demokratycznym”.

„Dzisiaj, jak nigdy ważne jest przyciąganie uwagi do sytuacji w naszym kraju (na Białorusi – red.) wykorzystując do tego wszystkie dostępne środki” – podkreśliła białoruska działaczka opozycyjna.

We wrześniu ubiegłego roku próbę upamiętnienia Andrzeja Poczobuta w muralu podejmowała już Fundacja Młode Kresy (na zdjęciu).

Znadniemna.pl za Zjednoczony Gabinet Przejściowy, fot.: Euroradio.fm

 

 W Polsce powstanie mural, poświęcony dziennikarzowi i działaczowi polskiej mniejszości na Białorusi, Andrzejowi Poczobutowi oraz białoruskim obrońcom praw człowieka Marfie Rabkowej i Alesiowi Bielackiemu. Taką informację opublikował Zjednoczony Gabinet Przejściowy białoruskiej opozycji. Mural stworzą polscy twórcy we współpracy z białorusko-polską społecznością artystyczną. Projekt został już omówiony

Prezydent Andrzej Duda przyjął w Pałacu Prezydenckim przedstawicieli zarządu Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andżelikę Borys i Marka Zaniewskiego – poinformowała w poniedziałek wieczorem Kancelaria Prezydenta.

Jak przekazała Kancelaria Prezydenta, tematem rozmowy z w Pałacu Prezydenckim była sprawa uwięzionego działacza polskiej mniejszości na Białorusi Andrzeja Poczobuta.

Jak przekazała KPRP na platformie X, podczas rozmowy prezes Borys m.in. zrelacjonowała swoje spotkanie z Andrzejem Poczobutem osadzonym w kolonii karnej w Nowopołocku, do którego doszło za zgodą dyktatora Łukaszenki.

W spotkaniu w Pałacu Prezydenckim – jak poinformowano, wzięli także udział prezydencki minister Andrzej Dera oraz prezes zarządu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” Mikołaj Falkowski.

Przypomnijmy, w marcu 2021 r. doszło do aresztowań wśród kierownictwa i działaczy ZPB.

Andrzej Poczobut został aresztowany 25 marca 2021 roku  w ramach sfabrykowanej przez prokuraturę Białorusi sprawy karnej, w której oprócz niego oskarżona została także  szefowa Związku Polaków Andżelika Borys.

Białoruskie władze zarzucili polskim działaczom „umyślne działania mające na celu podżeganie do nienawiści narodowej i religijnej oraz niezgody na podstawie przynależności narodowej, religijnej, językowej i innej, a także rehabilitację nazizmu popełnione przez grupę osób”.

Powodem wszczęcia postępowania karnego były obchody Dnia Żołnierzy Wyklętych w Brześciu. Zdaniem białoruskich władz  Związek Polaków na Białorusi rehabilitował „nazistów”, a pogromców białoruskiej ludności gloryfikował.

8 lutego 2023 Poczobut został skazany na 8 lat ciężkiej kolonii karnej. Wyrok odsiaduje w Nowopołocku, 500 kilometrów od rodzinnego Grodna.

Andżelika Borys, po roku w więzieniu wyszła na wolność i przebywa na Białorusi. Władze poinformowały, że zarzuty wobec niej zostały umorzone.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

Prezydent Andrzej Duda przyjął w Pałacu Prezydenckim przedstawicieli zarządu Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andżelikę Borys i Marka Zaniewskiego – poinformowała w poniedziałek wieczorem Kancelaria Prezydenta. Jak przekazała Kancelaria Prezydenta, tematem rozmowy z w Pałacu Prezydenckim była sprawa uwięzionego działacza polskiej mniejszości na Białorusi Andrzeja Poczobuta. Jak

Smutną wiadomość opublikował 14 kwietnia 2024 roku na Facebooku grodzieński artysta plastyk Sergyej Grinevich. Napisał, że w tym właśnie dniu zmarł jego kolega Mikołaj Krukow.


Śp. Mikołaj Krukow zmarł w wieku 64 lat. Mieszkał i pracował w miasteczku Roś koło Wołkowyska.

Urodził się 5 sierpnia 1959 roku. Edukację plastyczną zdobywał w Republikańskiej Szkole Muzyki i Sztuki Plastycznej, którą ukończył w 1977 roku. Następnie ukończył wydział sztuki monumentalno-dekoracyjnej w Białoruskim Państwowym Instytucie Teatru i Sztuki (obecnie – Białoruska Państwowa Akademia Sztuki -red.)

Mikołaj Krukow był autorem wielu mozaik, witraży, fresków oraz płaskorzeźb, do dzisiaj zdobiących  budynki w wielu miejscowościach Grodzieńszczyzny. Brał między innymi udział w tworzeniu Panneau Kultur Narodowych w centrum Grodna.

Działał także w Towarzystwie Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi. Był szczególnie aktywny w projektach historycznych, których pomysłodawcą i konsultantem był więziony przez reżim Łukaszenki Andrzej Poczobut, dziennikarz i działacz polskiej mniejszości narodowej na Białorusi.

W ramach inicjatyw Poczobuta, upamiętniających żołnierzy z okresu walk o niepodległość Polski, kampanii wrześniowej 1939 roku oraz Armii Krajowej Mikołaj Krukow namalował olejne portrety wielu polskich bohaterów, między innymi:

Rotmistrza Bolesława Lisowskiego, organizatora i członka Samoobrony Litwy i Białorusi, dowódcy Szczuczyńskiego Oddziału Samoobrony;

Podpułkownika Seweryna Rymaszewskiego, działacza niepodległościowego, dowódcy Grodzieńskiego Pułku Strzelców im. Stefana Batorego;

Majora Władysława Dąbrowskiego, „zagończyka”, dowódcy oddziału partyzanckiego na Wileńszczyźnie w roku 1919, kawalera Orderu Virtuti Militari;

Porucznika Stanisława Czuczełowicza, bohatera zwycięskiego dla Polaków boju pod Stołowiczami w okresie wojny polsko-bolszewickej;

pułkownika Bolesława Waśkiewicza, kawalera Orderu Virtuti Militari, ofiary zbrodni katyńskiej

i wielu innych.

O wysokim poziomie artystycznym dzieł, wychodzących spod pędzla Mikołaja Krukowa może świadczyć historia portretu jeszcze jednego bohatera ziemi Grodzieńskiej – rotmistrza Narcyza Łopianowskiego, ps. „Sarna”, medalisty międzynarodowych konkursów hippicznych, uczestnika wojny polsko-bolszewickiej, Powstania Warszawskiego, dowódcy zwycięskiego dla polskich ułanów boju z oddziałami pancernymi Armii Czerwonej pod Kodziowcami we wrześniu 1939 roku,  więźnia NKWD i sowieckich łagrów, żołnierza Armii Andersa i Armii Krajowej, cichociemnego.

Portret Narcyza Łopianowskiego, pędzla Mikołaja Krukowa, zauważył w jednej z naszych publikacji, mieszkający w Kanadzie syn bohatera. Portret ojca tak mu się spodobał iż postanowił skontaktować się z nami i za naszym pośrednictwem zamówić u artysty kopię portretu.

Mikołaj Krukow zgodził się namalować portret dla potomków rotmistrza Łopianowskiego. Kiedy to zrobił, wysłaliśmy portret na adres wnuka bohatera, mieszkającego wówczas w Londynie.  A sam rotmistrz Łopianowski na życzenie jego potomków został bohaterem naszej akcji „Dziadek w polskim mundurze”.

Redakcja Znadniemna.pl z głębokim smutkiem żegna znakomitego malarza portrecistę Mikołaja Krukowa, z którym mieliśmy przyjemność współpracować…

…Wieczne odpocznienie racz mu dać, Panie…

 Znadniemna.pl

Smutną wiadomość opublikował 14 kwietnia 2024 roku na Facebooku grodzieński artysta plastyk Sergyej Grinevich. Napisał, że w tym właśnie dniu zmarł jego kolega Mikołaj Krukow. Śp. Mikołaj Krukow zmarł w wieku 64 lat. Mieszkał i pracował w miasteczku Roś koło Wołkowyska. Urodził się 5 sierpnia 1959 roku.

Zmarł Stanisław Panteluk, wieloletni redaktor naczelny „Dziennika Kijowskiego” i działacz polskiej społeczności w Ukrainie – poinformowała 14 kwietnia 2024 roku w mediach społecznościowych jego żona Andżelika Płaksina. Odszedł w wieku 79 lat.

„Mój kochany, bliski, najlepszy na świecie. Nie da się słowami opisać całego mojego smutku i całego bólu” – napisała Płaksina na Facebooku.

Stanisław Panteluk urodził się w 1945 roku sto kilometrów od chińskiej granicy, na terenie ówczesnego obwodu semipałatyńskiego w Kazachskiej SRR. Jego rodzice zostali tam wywiezieni z Przykarpacia. „Moje korzenie są w Kosowie Huculskim, który za czasów Rzeczypospolitej był odpowiednikiem Zakopanego – na wypoczynek jeździli tam mieszkańcy Lwowa” – opowiadał  w jednym z wywiadów.

W marcu  tego roku otrzymał z rąk ambasadora RP w Kijowie Jarosława Guzego Złoty Krzyż Zasługi za długą, nieprzerwaną pracę społeczną i ofiarną działalność publiczną.

„Dziennik Kijowski”, którego Panteluk był redaktorem naczelnym, jest wydawany od ponad 30 lat. Gazeta powstawała, kiedy kończył się komunizm, upadła Żelazna Kurtyna i rozluźniło się życie polityczne przeciętnego obywatela Ukrainy – opowiadał redaktor w 2021 roku w rozmowie z PAP. Podkreślał przy tym, że „Dziennik Kijowski” to „kronika życia Polaków w Ukrainie”.

„W domu rozmawialiśmy przede wszystkim po polsku, ojciec był Polakiem, grafikiem, a mama pochodziła z rodziny mieszanej” – wspominał o latach dzieciństwa.

W Kijowie zamieszkał w latach 70. minionego stulecia.  Zanim zaczął wydawać „Dziennik Kijowski” pracował tutaj jako tłumacz i przewodnik. Był zaangażowany w działalność polskiej społeczności, zasiadał m.in. w Zarządzie Związku Polaków na Ukrainie.

W latach 70. Stanisław Panteluk ukończył polonistykę w Wileńskim Instytucie Pedagogicznym. Studiował m.in. razem z wybitnym współczesnym polskim poetą i wydawcą kwartalnika „Znad Wilii” Romualdem Mieczkowskim, który na wieść o śmierci przyjaciela zamieścił w mediach społecznościowych wzruszające wspomnienie:

In memoriam. Zaskoczyłeś mnie Przyjacielu, zaskoczyłeś nas wszystkich. Czyżby nie będzie już Twojej pogody ducha, uśmiechu? Wiadomość o Twoim odejściu zabolała, ale pozostanie pamięć. Poznałem Staszka Panteluka w roku 1968, kiedy to przyjechał do Wilna z Ukrainy na studia polonistyczne. Prawda studiował chyba dwa lata, ponieważ przeszedł na studia zaoczne, jednocześnie pracując w Biurze Turystycznym „Intourist”, z którym jak i wielu moich kolegów, współpracowałem od czasu do czasu nieetatowo. Spotykaliśmy się na trasach turystycznych, zawsze ciesząc się ze spotkania. Potem zostaliśmy redaktorami, Staszek prowadził „Dziennik Kijowski”, redakcję którego miałem okazję odwiedzić, spotykaliśmy się też na gremiach dziennikarskich w Polsce. Jak i w latach naszej młodości, w latach studiów, Staszek kochał muzykę, nie opuszczało Go poczucie humoru, nieodłączna z Nim była gitara… Wiele mam wspomnień o Stanisławie Panteluku i do nich powrócę na łamach „Znad Wilii”, teraz pochylam głowę w wielkim smutku, składam kondolencje Jego bliskim. Jakże będzie Go nam brakowało! Żegnaj, Staszku! Romuald Mieczkowski. Załączam zdjęcia mojego autorstwa z lat 1968-1969. Na pierwszym Staszek ze swą gitarą, chyba podczas wyprawy do Trok, dalej na wycieczce w towarzystwie naszych koleżanek z roku – Krystyn: Kurzównej, Zareckiej i Jacewicz (podaję nazwiska panieńskie); na innym zdjęciu z Bożeną Rafalską w Wilnie, późniejszą redaktorką „Gazety Lwowskiej” – jakże wspaniała była ta nasza paczka! Ostatnie zdjęcie wykonałem w Warszawie 21 września 2023 roku, podczas spotkania redaktorów, zrzeszonych w Federacji Polskich Mediów na Wschodzie. To było ostatnie zdjęcie, jakie Mu zrobiłem.

Przy tym wpisie Romuald Mieczkowski zamieścił zdjęcia śp. Stanisława Panteluka z rożnych lat, m.in. z lat studenckich oraz fotografię, którą zrobił mu podczas ostatniego X Zjazdu Federacji  Mediów Polskich na Wschodzie we wrześniu ubiegłego roku.

Redakcja portalu Znadniemna.pl łączy się w bólu z Andżeliką Płaksiną, wdową po śp. Stanisławie Panteluku.

Niech dobry Bóg przyjmie go w swoje progi…

Znadniemna.pl 

Zmarł Stanisław Panteluk, wieloletni redaktor naczelny "Dziennika Kijowskiego" i działacz polskiej społeczności w Ukrainie - poinformowała 14 kwietnia 2024 roku w mediach społecznościowych jego żona Andżelika Płaksina. Odszedł w wieku 79 lat. "Mój kochany, bliski, najlepszy na świecie. Nie da się słowami opisać całego mojego smutku

Omówienie zmian w ustawodawstwie państwowym i ich konsekwencji dla osób zakonnych stanowiło jeden z ważnych punktów Zgromadzenia Plenarnego Wyższych Przełożonych, Delegatów i Przedstawicieli Męskich i Żeńskich Instytutów oraz Stowarzyszeń Życia Apostolskiego na Białorusi. Odbyło się ono 11 kwietnia w Salezjańskim Centrum Młodzieżowym w Mińsku. W spotkaniu wzięli udział nuncjusz apostolski na Białorusi, abp Ante Jozić oraz odpowiedzialny za zakony w episkopacie Białorusi bp Aleksander Jaszewski SDB.

Opublikowana 5 stycznia b.r. nowelizacja ustawy „O wolności sumienia i organizacjach religijnych” zaostrza wymogi dotyczące tworzenia ogólnokrajowych lub lokalnych związków wyznaniowych oraz ułatwia władzom zamykanie, a nawet likwidację wspólnoty wyznaniowej.

Powodem likwidacji może być działalność „sprzeczna z głównymi kierunkami polityki wewnętrznej i zagranicznej Białorusi lub szkodliwa dla zdrowia Białorusinów”. Organizacje religijne muszą zostać ponownie zarejestrowane w ciągu roku od wejścia ustawy w życie. Ponowna rejestracja rozpocznie się latem 2024 r. i musi zakończyć się do początku stycznia 2025 r.

Aby zostać w pełni zarejestrowanym jako ogólnokrajowy związek wyznaniowy, musi w jego skład wchodzić co najmniej 15 wspólnot wyznaniowych z Mińska i wszystkich obwodów, a co najmniej jedna z nich musi istnieć dłużej niż 30 lat.

Ponadto „szefem lub założycielem organizacji religijnej, krajowej lub lokalnej, nie może być osoba z listy ekstremistów i terrorystów” – stwierdza projekt ustawy.

W porozumieniu z lokalnymi komitetami wykonawczymi organizacje religijne będą mogły tworzyć „domy dziecka, a także placówki zapewniające opiekę społeczną osobom starszym, niepełnosprawnym i osobom uzależnionym od substancji psychoaktywnych”. Jednakże angażowanie się w działalność polityczną, uczestnictwo w działalności partii politycznych i wspieranie ich jest dla nich zabronione.

Grupy religijne nie mogą używać żadnych symboli politycznych. Projektant ustawy stanowi także, że zakazana jest także działalność „skierowana przeciwko suwerenności Białorusi, systemowi konstytucyjnemu i harmonii społecznej” lub „dyskredytująca Białoruś, propagująca wojnę, wrogość, ekstremizm, poniżanie honoru i godności narodowej”.

Programy szkółek niedzielnych nie powinny zawierać „propagandy wojny, wrogości i ekstremizmu” ani być sprzeczne z „ideologią tradycyjnych wartości powszechnie uznawanych w państwie białoruskim” – czytamy w tekście.

O wspomnianych zmianach mówił zgromadzonym ks. kanonik Andriej Znoska, konsultant prawny białoruskiego episkopatu katolickiego. Odpowiadał także na pytania obecnych.

Podczas spotkania poruszono także aspekty realizowanego od dwóch lat projektu edukacyjnego mającego na celu wzmocnienie kompetencji osób konsekrowanych. O projekcie opowiedziała jedna z osób odpowiedzialnych za jego realizację, nakreślając jednocześnie perspektywy i możliwości jego dalszego rozwoju.

Przewodniczący konsulty wyższych przełożonych zakonnych ks. Andrzej Juchniewicz OMI zakończył spotkanie przedstawieniem bieżących spraw.

Znadniemna.pl/KAI/fot.: catholic.by

Omówienie zmian w ustawodawstwie państwowym i ich konsekwencji dla osób zakonnych stanowiło jeden z ważnych punktów Zgromadzenia Plenarnego Wyższych Przełożonych, Delegatów i Przedstawicieli Męskich i Żeńskich Instytutów oraz Stowarzyszeń Życia Apostolskiego na Białorusi. Odbyło się ono 11 kwietnia w Salezjańskim Centrum Młodzieżowym w Mińsku. W

Skip to content