HomeStandard Blog Whole Post (Page 11)

Kryscina Cimanowska, uciekinierka z Białorusi, a od zeszłego roku – oficjalna reprezentantka Polski w lekkoatletycznym sprincie, zdobyła srebro  w biegu na 60 metrów podczas Halowych Mistrzostw Polski, które odbyły się w miniony weekend w Toruniu.

Najkrótszy z lekkoatletycznych dystansów polska reprezentantka rodem z Białorusi pokonała z wynikiem 7,25 sekundy, ustępując palmę pierwszeństwa jedynie ośmiokrotnej mistrzyni kraju i rekordzistce Polski na tym dystansie Ewie Swobodzie (wynik – 7,05 sek.).

Dla Krysciny był to już drugi występ na lekkoatletycznych mistrzostwach Polski w hali.  Na poprzednich  mistrzostwach w 2023 roku, lekkoatletka również zdobyła „srebro” w biegu na 60 metrów, ustępując tegorocznej triumfatorce.

Wyniki Krysciny Cimanowskiej, stabilnie plasujące ją w światowej czołówce lekkoatletycznego  sprintu kobiet, świadczą  o tym, że biegaczka bardzo dobrze zaadaptowała się w Polsce po wymuszonej ucieczce, wywołanej incydentem z władzami sportowymi Białorusi, które bezprawnie odsunęły ją w 2021 roku od startów w trakcie Olimpiady w Tokio i chciały niezwłocznie wysłać do domu, po tym jak atletka pozwoliła sobie na krytykę przełożonych w mediach społecznościowych .

Według samej Krysciny,  gdyby wówczas się poddała i wróciła na Białoruś, to w kraju groziłoby jej przymusowe leczenie psychiatryczne oraz wymuszano by na niej publiczne przeprosiny za niesubordynację oraz wyznanie poparcia dla panującej w kraju dyktatury Aleksandra Łukaszenki.

Na szczęście, dzięki wysiłkom polskiego MSZ i Ambasady RP w Tokio, lekkoatletka, jeszcze przed zakończeniem Olimpiady otrzymała polską wizę humanitarną i została ewakuowana z Tokio do Warszawy, gdzie została ciepło powitana przez polskie władze sportowe i z empatią przyjęta przez środowisko lekkoatletyczne.  Sprawiło to, iż Kryscina Cimanowska bardzo szybko zaczęła odzyskiwać szczytową formę sportową, po roku pobytu w Polsce otrzymała obywatelstwo RP, a od połowy ubiegłego roku ma prawo reprezentowania Polski w międzynarodowych turniejach lekkoatletycznych.

Najlepszym osiągnięciem Krysciny Cimanowskiej jako polskiej lekkoatletki jest ubiegłoroczne piąte miejsce Lekkoatletycznych Mistrzostw Świata w Budapeszcie,  które Białorusinka wywalczyła w składzie  polskiej sztafety na dystansie  4×100 metrów.

Znadniemna.pl na podstawie Telegram inicjatywy Karta ’97,  na zdjęciu: Kryscina Cimanowska ze srebrnym medalem tegorocznych Halowych Mistrzostw Polski w Toruniu,  fot.: t.me/charter97_org/

Kryscina Cimanowska, uciekinierka z Białorusi, a od zeszłego roku - oficjalna reprezentantka Polski w lekkoatletycznym sprincie, zdobyła srebro  w biegu na 60 metrów podczas Halowych Mistrzostw Polski, które odbyły się w miniony weekend w Toruniu. Najkrótszy z lekkoatletycznych dystansów polska reprezentantka rodem z Białorusi pokonała z

Instytut Pamięci Narodowej zachęca do zgłaszania kandydatów do 23. edycji Nagrody „Kustosz Pamięci Narodowej”. Kandydatów do nagrody mogą wysuwać instytucje, organizacje społeczne i naukowe oraz osoby fizyczne. Wyróżnienie „Kustosz Pamięci Narodowej” jest przyznawane za osiągnięcia na polu upamiętniania historii narodu polskiego w latach 1939-1989 oraz działania zgodne z celami Instytutu Pamięci Narodowej.

Laureatów wyłania Kapituła Nagrody, na której czele stoi prezes IPN. Nagroda ma przywrócić szacunek dla narodowej przeszłości, chronić wartości, dzięki którym Polska przetrwała przez lata zniewolenia. Wicedyrektor Biura Prezesa IPN, Adam Stefan Lewandowski, zachęca do nadsyłania zgłoszeń. Wskazuje, że wyróżnienie ma charakter honorowy.

 Nagroda trafia do osób, które upamiętniają najnowszą historię Polski, działając indywidualnie, ale też w organizacjach. Te podmioty i organizacje pozarządowe również otrzymują nagrodę. Wśród ponad stu laureatów znajdziemy takie organizacje społeczne i kombatanckie, jak Związek Sybiraków, ale również takie osoby jak Wojciech Ziębiński czy gen. Elżbieta Zawacka ps. „Zo”. To są osoby, które zapisały się wielkimi zgłoskami w najnowszej historii Polski, ale także takie, które działały na rzecz upamiętnienia najnowszej Polski – wyjaśnia Adam Stefan Lewandowski.

Kandydatury można zgłaszać do 25 lutego drogą elektroniczną poprzez formularz dostępny na stronie internetowej Instytutu Pamięci Narodowej.

Znadniemna.pl za IPN

Instytut Pamięci Narodowej zachęca do zgłaszania kandydatów do 23. edycji Nagrody „Kustosz Pamięci Narodowej”. Kandydatów do nagrody mogą wysuwać instytucje, organizacje społeczne i naukowe oraz osoby fizyczne. Wyróżnienie „Kustosz Pamięci Narodowej” jest przyznawane za osiągnięcia na polu upamiętniania historii narodu polskiego w latach 1939-1989 oraz

Minęły trzy miesiące od momentu aresztowania przez białoruski KGB katolickiego księdza Henryka Okołotowicza, proboszcza parafii pw. św. Józefa w podmińskim Wołożynie.

Miesiąc temu za mediami katolickimi na Białorusi prosiliśmy Państwa o pisanie listów do uwięzionego przez białoruską bezpiekę kapłana.

Przypomnijmy, że KGB wciąż oficjalnie nie poinformował, jakie zarzuty zostały postawione katolickiemu duchownemu. Niewiele wiemy też o jego stanie zdrowia, chociaż wiadomo, że już na wolności ksiądz Henryk cierpiał na chore serce.

Dzisiaj, w trzecią miesięcznicę aresztowania ks. Henryka Okolotowicza, ponawiamy apel pisania do niego listów.

Przy tej okazji przypominamy, że w paszporcie białoruskim imię księdza Okołotowicza jest zapisane cyrylicą, jako Геннадий Околотович. Właśnie tak należy napisać na kopercie imię i nazwisko adresata korespondencji, a sam list należy skierować pod napisany cyrylicą adres:

СИЗО КГБ 220050, г. Минск, Главпочтамт, а/я 8.

Pisząc do księdza Henryka Okołotowicza należy pamiętać, że pierwszym czytelnikiem listu nie będzie jego adresat, lecz więzienny cenzor, który ma prawo zablokować dostarczenie listu, jeśli uzna, że zawiera nieodpowiednią treść.

Pragnąc przybliżyć Państwu postać księdza od trzech miesięcy więzionego przez KGB Białorusi, przypominamy, że jest on pierwszym katolickim duchownym, który jeszcze w 1984 roku modlił się wśród grobów polskich oficerów, poległych z rąk NKWD w Katyniu w 1940 roku.

W kwietniu 2022 roku fragmenty wspomnień ks. Henryka Okołotowicza o jego historycznej  wizycie w Katyniu opublikowała w Biuletynu IPN siostra Renata Zielińska OP, autorka książki „Polscy duchowni na Wschodzie” (2019).

Za Biuletynem IPN zamieszczamy na naszej stronie wspomnienia księdza Henryka Okolotowicza,  stanowiące świadectwo jego głębokiej wiary, szczerego patriotyzmu i wierności kapłańskiemu obowiązkowi modlitewnego ukojenia dusz niewinnie zamordowanych.

Wspomnienie ks. Henryka Okolotowicza

Jeszcze w dzieciństwie, kiedy odmawialiśmy w rodzinie pacierz poranny i wieczorny, babunia Franciszka lub mama Teresa dodawały dodatkowe modlitwy za:

„polskich męczenników, których Stalin rozstrzelał w Katyniu”.

Później, gdy uczyłem się w seminarium, babunia zawsze mi mówiła: „Gdy Pan Bóg da i zostaniesz kapłanem, to obowiązkowo pojedź do naszych męczenników w Katyniu i pomódl się tam wśród nich…”.

W czerwcu 1984 roku otrzymałem święcenia kapłańskie i dekret na proboszcza w parafii Brasław i w pierwszej połowie listopada tego roku pojechałem pożyczonym samochodem do Katynia. Około godziny 1.00 w nocy przejechałem znak drogowy „Smolenskaja obłast´”. Na drodze nie ma żadnego samochodu. Jadę dalej w kierunku Smoleńska i nagle po prawej stronie pojawia się jakaś ściana. 3, 5, 10 kilometrów przejechałem, ściana się ciągnie; samochodowe światła wyświetliły jakąś przerwę w ścianie. Zatrzymałem się, zjechałem z szosy. Gdy podszedłem, zobaczyłem, że tą ścianą jest płot o wysokości ponad 4 m, a ja stoję przed otwartą bramą. Było koło godziny 2.00, ciemno, głęboka noc i tylko szumi las. Pojechałem dalej w kierunku Smoleńska i dojechałem do stacji kolejowej Kozie Góry. Zatrzymałem się i do godziny 6.00 przesiedziałem w samochodzie. Kiedy zaczęło świtać, pojechałem z powrotem do tej bramy w lesie. Od szosy przez tę bramę w głąb lasu szła droga. Zjechałem z szosy i postawiłem samochód na uboczu. Jak się później okazało, bardzo dobrze, że nie pojechałem samochodem w głąb lasu. Po szosie jechał traktor. Zatrzymałem go i zapytałem traktorzysty: „Gdzie jest Katyń i dlaczego las jest ogrodzony takim wysokim płotem?”.

Traktorzysta odpowiedział: „Ta ziemia i las należą do miejscowego kołchozu, a w tym lesie ogrodzonym wysokim płotem znajdują się mogiły Polaków”.

Wziąłem walizkę z rzeczami liturgicznymi i poszedłem przez bramę w głąb lasu. Na bramie, na drzewach były poprzybijane znaki i napisy: „wjazd zabroniony”, „przechadzki zabronione”, „zbieranie jagód, grzybów zabronione”, „fotografowanie zabronione”. Za nieprzestrzeganie tych znaków grozi mandat i kara administracyjna. Gdzieś 200 metrów od bramy, po prawej stronie w krzakach widzę mogiłę i niewielki pomnik z gwiazdą. Pomyślałem sobie: nie może być, żeby to była taka mogiłka i pomnik po Polakach, no i po co tu sowiecka gwiazda? Idę dalej drogą w głąb lasu i po jakichś 250 m z prawej strony widzę wielką polanę otoczoną betonowym pierścieniem, na którym jest napis po polsku i po rosyjsku: „Tu są pochowani Polacy, zamordowani przez hitlerowców w 1941 roku”, a na ziemi, wewnątrz tego pierścienia leży 6 czy 7 masywnych betonowych płyt.

Na jednej z tych płyt urządziłem ołtarz i odprawiłem Mszę św. za wszystkich pomordowanych tu w katyńskim lesie. Następnie odprawiłem „Nabożeństwo poświęcenia cmentarza (5 stacji) z Dnia Zadusznych”, odmówiłem Brewiarz, wziąłem do worka nieco tej ziemi. Miałem ze sobą kilka obrazków Matki Bożej Częstochowskiej i flagę Polski. Obrazy położyłem na płytach i zamocowałem kamieniami, a flagę Polski umocowałem na betonowym pierścieniu. Obok zatrzymał się samochód, który jechał w głąb lasu, podbiegł do mnie człowiek w wojskowym mundurze z krzykiem:

„Kto wy, co wy tu robicie?! Nie wolno wam się tu znajdować, zaraz wezwę oficera dyżurnego i aresztuję was! Zabierzcie te ikony i obcą flagę. To jest terytorium Związku Sowieckiego, na którym nie może być obcych flag. Zamknąłem bramę, wychodźcie stąd”.

Ja mu odpowiedziałem: „Panie… (on mi przerwał, mówiąc: »Ja nie pan, ja towarzysz«). Dobrze, towarzyszu, kto tu w tym lesie był rozstrzelany i pochowany? Przeczytaj na tym betonowym pierścieniu napis – »Rozstrzelani Polacy«. A wiesz, czyją flagę przywiązałem do tego betonowego pierścienia? To jest flaga Polski i ci zamordowani tu w tym katyńskim lesie, gdyby zobaczyli swoją flagę, byliby bardzo szczęśliwi, że żywi rodacy i Ojczyzna o nich pamiętają”.

Rozmawialiśmy w języku rosyjskim. Później on pojechał dalej w głąb lasu, a ja wziąłem walizkę i pożegnawszy się ze spoczywającymi w tym lesie, poszedłem z powrotem do samochodu. Nawiasem mówiąc, gdy wiosną 1985 roku znowu przyjechałem do Lasu Katyńskiego, to obrazy Matki Bożej Częstochowskiej i flaga Polski były tam, gdzie je zamocowałem, choć poniszczone deszczami, śniegiem i wiatrami. Ale teraz byłem mądrzejszy i zamocowałem nową flagę Polski i obrazki zafoliowane.

Brama rzeczywiście była zamknięta, ale czy to jest przeszkoda dla 25-letniego człowieka? Gdy wlazłem na płot, to zobaczyłem, że mój samochód zablokowały dwa inne samochody. Z przodu stoi samochód milicyjny, a z tyłu czarna wołga, wokół stoją ludzie: dwóch milicjantów i trzech cywilów, i wszyscy patrzą na mnie.

Wybiegając naprzód, gdy w 1989 roku pierwszy raz opowiadałem papieżowi o tej wizycie w Katyniu, Jan Paweł II bardzo uważnie słuchał, ale w tym miejscu przerwał mi i powiedział:

„Na pewno w tej chwili Pan Bóg mocno śmiał się, gdy zobaczył taki widok: ksiądz w sutannie siedzi na 4-metrowym płocie, a milicjanci i KGB-owcy z dołu patrzą na ciebie i rękami pokazują, by iść do nich”.

Pierwsza moja myśl była taka, że mogą zabrać samochód i cóż ja powiem właścicielom, od których go pożyczyłem. Milicjanci zażądali ode mnie dokumentów samochodu i mojego paszportu, który od razu przekazali jednemu z cywilów, i zaczęli wyliczać, jakie przepisy drogowe złamałem. Okazuje się, że od początku tego ogrodzenia, którym był ogrodzony Las Katyński, do zakończenia ogrodzenia (łącznie 8 kilometrów) wszędzie przy trasie stały znaki drogowe mówiące, że kategorycznie zabrania się zatrzymywania.

Następnie milicjanci powiedzieli: „Pojedźmy do Smoleńska do GAI” (czyli do inspekcji samochodowej).

Pierwszy jedzie samochód milicyjny, następnie ja, a za mną wołga. Obok mnie usiadł jeden z cywilów. W Smoleńsku podjechali do dużej 7–8-metrowej żelaznej bramy, która otworzyła się automatycznie. Samochód milicyjny nie wjechał do bramy, pojechał w prawo. I ja chciałem jechać za nim, ale cywil, który siedział przy mnie, powiedział, żebym wjeżdżał w bramę na podwórko. Wjechałem, za mną wołga i brama się zamknęła. Wjechaliśmy do bramy około godziny 9.00 rano, a zwolnili mnie i wyjechałem stamtąd o godzinie 2.30 w nocy.

W gabinecie cywile przedstawili się jako oficerowie KGB miasta Smoleńsk i smoleńskiej obłasti i zaproponowali zdjąć sutannę. Ja odmówiłem, mówiąc: „Sutanna jest moim codziennym ubraniem”. Główne oskarżenia były następujące:

„Ty jesteś szpiegiem Watykanu i Warszawy. Kto ciebie posłał na zamknięty, strategiczny obiekt Związku Sowieckiego i w jakim celu? Jeśli nie przyznasz się, że przysłały cię Warszawa i Watykan, to nie wrócisz do domu, a stąd wywieziemy cię na Syberię. Napisz, że ciebie tu do Katynia przysłała Warszawa, to od razu cię zwolnimy i wrócisz do domu”.

Ja obstawałem przy swoim i mówiłem, że do Katynia przyprowadził mnie mój obowiązek duchowy, aby modlić się za zmarłych i ofiary terroru, i aby poświęcić mogiły moich rodaków, którzy leżą tu, w Lesie Katyńskim. W czasie mego zatrzymania w budynku smoleńskiego KGB zmieniło się 7 lub 8 oficerów, którzy mnie przesłuchiwali. Gdy mnie zwolnili, zwrócili mi dokumenty, zegarek i wypisali mandat. Kiedy zwrócili mój zegarek, pokazywał 2.30 w nocy, ale jeszcze jakiś czas ja i dwóch oficerów staliśmy na podwórku. Gdy brama się otworzyła, stał przed nią samochód milicji drogowej (GAI). Jeden z milicjantów wsiadł do mojego samochodu i powiedział, abym jechał za samochodem milicji. Po drodze zapytałem milicjanta: „Za co mnie zatrzymali i tak długo przesłuchiwali?”.

Milicjant odpowiedział: „Weszliście na teren KGB, ten Las Katyński ogrodzony płotem jest zamkniętym terenem KGB, nawet milicja nie ma prawa tam wjeżdżać. Podziękujcie, że was wypuścili”.

Jechaliśmy około 40 minut, było ciemno, gdy wyjechaliśmy ze Smoleńska, nie spotkaliśmy żadnego samochodu. Zatrzymaliśmy się, gdy przy drodze pojawił się drogowskaz „Mińsk”.

Dwa lub trzy tygodnie później zostałem wezwany do Mińska, do pełnomocnika ds. religii (ministra do spraw wyznań Białorusi), pana Andrieja Zalesskiego. Powtórzył te same oskarżenia co w KGB w Smoleńsku i był bardzo oburzony, że bez jego zezwolenia pojechałem do innej republiki i odprawiałem tam nabożeństwo religijne. W tamtych czasach każdy ksiądz, oprócz dekretu kompetentnej władzy kościelnej, miał jeszcze tzw. sprawkę, czyli zezwolenie na pracę w konkretnej parafii i jeżeli władza świecka odbierała ją księdzu, to taki ksiądz nie mógł spełniać w kościele i w parafii swoich duchownych obowiązków. Mnie trzydzieści razy zabierali „sprawkę” za urządzanie I komunii św., za uczestniczenie dzieci w procesji, za dopuszczanie dzieci do ministrantury, za postawienie krzyża (postawiliśmy 25 krzyży w rejonie brasławskim), za odprawienie Mszy św. poza kościołem, na cmentarzach, w domach chorych… Odpowiedziałem panu ministrowi Zalesskiemu:

„Jeśli wam się tak podoba nazywać mnie szpiegiem Watykanu i Warszawy, to proszę zapisać w protokole, że jestem szpiegiem Bożym, bo to Bóg i moja wiara posyła mnie do Polaków, których Stalin rozstrzelał w Lesie Katyńskim. Teraz już znam drogę i dalej będę jeździć do Katynia, aby odprawiać Msze święte na miejscu sowieckiej zbrodni na bezbronnych Polakach, i na to mnie, panie ministrze, waszego zezwolenia nie potrzeba”.

Później przyszło przez pocztę powiadomienie, że urząd do spraw wyznań dał mi mandat finansowy za odprawienie Mszy św. w Lesie Katyńskim. Kilka lat później, gdy o tym wszystkim opowiadałem Ojcu Świętemu, Jan Paweł II bardzo uważnie słuchał, później zadawał pytania i powiedział: „Ty jesteś pierwszym księdzem, który od wojny, przez wiele dziesięcioleci, odprawił Mszę św. i nabożeństwo Dnia Zadusznego na miejscu zbrodni katyńskiej. Ciebie trzeba skontaktować z księdzem [Zdzisławem] Peszkowabunskim…”, do czego później doszło.

W 1988 roku kard. Józef Glemp, prymas Polski, zaprosił mnie do Warszawy do swojej rezydencji na Miodowej i poprosił, abym spotkał się z białoruskim prawosławnym metropolitą Filaretem i przekazał mu list od prymasa Polski i pewne przesłanie ustne… Nawiasem mówiąc, to polecenie księdza Prymasa wykonałem pomyślnie.

Co do drugiej sprawy, to ksiądz prymas Glemp powiedział do mnie: „Ty jesteś obywatelem Związku Sowieckiego, wykonujesz bardzo ważną i jednocześnie bardzo ryzykowną posługę, jeżdżąc do Katynia i celebrując Mszę św. za zamordowanych tam Polaków. Ty znasz te tereny… My teraz otrzymaliśmy od kierownictwa ZSRS oficjalne zezwolenie na postawienie krzyża w Katyniu. Przyjedzie ekipa ludzi z Polski i ja ciebie proszę, abyś towarzyszył tej ekipie, przyjął ich na nocleg w swojej parafii i towarzyszył im na Białorusi i w Katyniu. Czy możesz to zrobić?”.

Odpowiedziałem: „Oczywiście, nie ma problemu”.

W Katyniu człowiek sowiecki, gdy zobaczył, że ekipa przywiozła z Polski wszystko, nawet piasek do mieszania betonu, powiedział: „Towarzysze Polaki, po co wy z Polski wieźliście piasek? Zobaczcie, jak dużo ziemi u nas w Związku Sowieckim, na wszystko starczy”.

A gdy ja go zapytałem, kto zamordował Polaków tu, w Katyniu, szeptem odpowiedział: „Stalin, tylko jeszcze nie przyszedł czas, aby głośno o tym mówić”.

Gdy kopaliśmy dół pod krzyż, to każde wiadro ziemi, które dostawaliśmy z dołu, oficerowie KGB, po cywilu, przesiewali rękami…

 Tekst pochodzi z Biuletynu IPN nr 4 (197), kwiecień 2022 roku

 Znadniemna.pl na podstawie IPN.GOV.PL, Na zdjęciu: ksiądz Henryk Okołotowicz, fot.: Catholic.by

Minęły trzy miesiące od momentu aresztowania przez białoruski KGB katolickiego księdza Henryka Okołotowicza, proboszcza parafii pw. św. Józefa w podmińskim Wołożynie. Miesiąc temu za mediami katolickimi na Białorusi prosiliśmy Państwa o pisanie listów do uwięzionego przez białoruską bezpiekę kapłana. Przypomnijmy, że KGB wciąż oficjalnie nie poinformował, jakie

Strona internetowa Glosznadniemna.pl, redagowana przez przedstawicieli polskiej mniejszości na Białorusi, została uznana za „treści ekstremistyczne”. „To już drugi raz” – powiedział w czwartek, 15 lutego, PAP redaktor strony Andrzej Pisalnik.

O umieszczeniu portalu Glosznadniemna.pl na liście materiałów ekstremistycznych poinformowało w czwartek Centrum Praw Człowieka „Wiasna”. Z informacji red. Andrzeja Pisalnika, który przebywa na emigracji wymuszonej przez sytuację polityczną, wynika, że portal trafił na listę 13 lutego.

Screenshot z Republikańskiej Listy Materiałów Ekstremistycznych, którą publikuje Ministerstwo Informacji Republiki Białorusi

„Pierwszy raz nasz portal, wówczas jeszcze będący stroną internetową Związku Polaków na Białorusi (ZPB), został uznany za ekstremistyczny w styczniu 2022 roku. Później został uznany za organizację ekstremistyczną. Teraz mamy informację o kolejnym wpisaniu na listę treści ekstremistycznych. Może to być związane ze zmianą nazwy portalu (po jego zablokowaniu przez władze) lub z tym, że zmienił się jego format. Wcześniej byliśmy stroną ZPB. Teraz jest to po prostu portal Polaków na Białorusi” – powiedział Pisalnik.

Jak informuje Wiasna, w nowej aktualizacji na listę materiałów ekstremistycznych, sporządzaną przez ministerstwo informacji, trafił szereg stron internetowych, kanałów w Youtube i sieciach społecznościowych.

W przypadku treści uznanych za „ekstremistyczne” osobom korzystającym z nich grozi co najmniej odpowiedzialność administracyjna, czyli grzywna lub kara aresztu. Z kolei korzystanie z treści publikowanych przez „formację ekstremistyczną” może grozić odpowiedzialnością karną.

Umieszczenie portalu Polaków na Białorusi na liście treści ekstremistycznych zbiegło się z ujawnieniem przez rosyjskie media tego, że Pisalnik – wieloletni działacz Związku Polaków na Białorusi i redaktor polskojęzycznych mediów w tym kraju – jest poszukiwany listem gończym przez rosyjskie organy ścigania.

Będący obywatelem Białorusi Pisalnik znalazł się na obszernej liście obcokrajowców ściganych przez Rosjan. Jak mówi, nie wie, co mogło stać się pretekstem do zainteresowania rosyjskich służb.

Znadniemna.pl za WNP.pl/PAP

 

Strona internetowa Glosznadniemna.pl, redagowana przez przedstawicieli polskiej mniejszości na Białorusi, została uznana za „treści ekstremistyczne”. „To już drugi raz” – powiedział w czwartek, 15 lutego, PAP redaktor strony Andrzej Pisalnik. O umieszczeniu portalu Glosznadniemna.pl na liście materiałów ekstremistycznych poinformowało w czwartek Centrum Praw Człowieka "Wiasna". Z

Na aukcji BUTB-Property pojawiła się rzadka nieruchomość – dawna posiadłość Zawiszów z XIX wieku w Kuchcicach (obecnie wieś Pierwomajski) około 5 km na zachód od Uzdy nad rzeką Ussą w obwodzie mińskim. Cena wywoławcza tej perły architektury zaledwie wynosi 15 660 rubli, czyli niecałe 5 tys. dolarów.

Zespół pałacowo-parkowy Zawiszów w Kuchcicach uwieczniony przez Napoleona Ordę

Historia pałacu Zawiszów w Kuchcicach odsyła nas do roku 1891. Właścicielem ziem był żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku Kazimierz Zawisza, szambelan Jego Królewskiej Mości, generał wojsk koronnych, który zbudował tam obszerną rezydencję. Pałac (niestety nie zachował się do dziś) składał się z trzech członów mieszkalnych: głównej, centralnej części i ustawionych do niej równolegle po obu stronach oficyn.

Вwór Zawiszów w dawnych Kuchcicach. Fot.: butb.by

Oprócz wyjątkowego pałacu, na terenie zespołu dworsko – parkowego znajdują się budynki gospodarcze oraz park z kaplicą – grobowcem książąt Zawiszy z XIX wieku.

Do dziś zachowały się jedynie dwie oficyny, częściowo park krajobrazowy, młyn wodny, stajnia i inne budynki gospodarcze.

Ostatnią właścicielką majątku w Kuchcicach była prawnuczka Kazimierz Zawiszy Maria Magdalena. Według informacji dostępnych w źródłach jawnych w 1919 roku utraciła prawo pobytu i własność ziemi, po czym wyjechała do Szwajcarii do klasztoru dominikanów.

W wyniku II rozbioru Polski wieś znalazła się w 1793 roku w Imperium Rosyjskim. W latach 1919–1920 pod polskim zarządem (Zarządem Cywilnym Ziem Wschodnich). Ostatecznie znalazła się w ZSRR, a od 1991 roku – na Białorusi.

W Kuchcicach pozostały ruiny zboru kalwińskiego (w XVI wieku niektóre linie Zawiszów przeszły na protestantyzm.

Ruiny zboru kalwińskiego. Fot.: strada.by

Ruiny zboru kalwińskiego. Fot.: strada.by

Ruiny zboru kalwińskiego. Fot.: strada.by

Cały kompleks jest historyczno-kulturalnym zabytkiem Białorusi o numerze w rejestrze 612Г000628. Przysiółek, w którym się znajduje, nazywa się obecnie Pierszomajski.

Jak podaje portal onliner.by, każdy może stać się właścicielem tej niezwykłej posiadłości i tchnąć w nią nowe życie.

Aukcja odbędzie się 4 marca w formie aukcji internetowej.

Znadniemna.pl/Kresy24.pl/onliner.by/wikipedia.org

Na aukcji BUTB-Property pojawiła się rzadka nieruchomość – dawna posiadłość Zawiszów z XIX wieku w Kuchcicach (obecnie wieś Pierwomajski) około 5 km na zachód od Uzdy nad rzeką Ussą w obwodzie mińskim. Cena wywoławcza tej perły architektury zaledwie wynosi 15 660 rubli, czyli niecałe 5

Co najmniej dwaj księża katoliccy – ks. Wiaczesław Barok, ks. Andrzej Waszczuk oraz intelektualista katolicki z Białorusi Piotr Rudkowski, figurują na opublikowanej przez portal Mediazona.by liście Białorusinów, poszukiwanych listem gończym przez MSW Rosji.

Ksiądz Wiaczesław Barok

Ksiądz Wiaczesław Barok

to były proboszcz parafii św. Jozafata Kuncewicza w Rossonach na Witebszczyźnie, a obecnie – duszpasterz Białorusinów w Warszawie, posługujący w kościele św. Aleksandra na stołecznym placu Trzech Krzyży. Jest ponadto współzałożycielem białoruskiej inicjatywy „Chrześcijańska Wizja”, monitorującej przestrzeganie na Białorusi praw chrześcijan niezależnie od ich przynależności do tego czy innego kościoła.

Ks. Andrzej Waszczuk

Ksiądz Andrzej Waszczuk, fot.: Trzebnica.naszemiasto.pl

to były misjonarz katolicki na Ukrainie oraz były proboszcz w kościele Św. Ducha w Witebsku na Białorusi, Latem 2022 roku został aresztowany przez oprawców reżimu Łukaszenki, po czym był więziony w areszcie, a w konsekwencji – zmuszony do opuszczenia Białorusi.

Oto jak opowiadał o swoim aresztowaniu podczas rekolekcji w Trzebnicy, po ucieczce z Białorusi do Polski:

„Aresztowano mnie 15 lipca 2022 roku o godz. 15.40. Później się dowiedziałem, że KGB od poprzedniego roku już mnie śledziło. Pewnie chodziło o moje kazania, chociaż nie mówiłem w nich nic tak naprawdę złego. Wiadomo, że u nas na Białorusi za prawdę i za wiarę w Boga idzie się siedzieć. Przyjechało po mnie trzech gości i po prostu zwinęli mnie z kościoła – mówił ks. Andrzej cytowany przez witrynę Trzebnica.naszemiasto.pl.

Piotr Rudkowski

Piotr Rudkowski, fot.: udf.name

to białoruski intelektualista katolicki, były dyrektor Białoruskiego Instytutu Badań Strategicznych (BISS – Belarusian Institute of Strategic Studies). Prowadzi stałą rubrykę „Effatha” w Radiu Watykańskim, w której rozważa na tematy duchowe oraz społeczne.

Na ujawnionej przez portal Mediazona.by liście ściganych przez MSW Rosji znalazło się ponad trzy tysiące nazwisk obywateli Białorusi, głownie znajdujących się na wymuszonej emigracji opozycyjnych polityków, działaczy społecznych, dziennikarzy, żołnierzy-ochotników, walczących w Siłach Zbrojnych Ukrainy przeciwko Rosji. Wśród ściganych przez Rosjan jest także nasz kolega – redaktor portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik.

Znadniemna.pl na podstawie Belarus2020.churchby.info oraz Mediazona.by

Co najmniej dwaj księża katoliccy – ks. Wiaczesław Barok, ks. Andrzej Waszczuk oraz intelektualista katolicki z Białorusi Piotr Rudkowski, figurują na opublikowanej przez portal Mediazona.by liście Białorusinów, poszukiwanych listem gończym przez MSW Rosji. Ksiądz Wiaczesław Barok [caption id="attachment_50162" align="alignnone" width="500"] Ksiądz Wiaczesław Barok[/caption] to były proboszcz parafii św.

Fundacja Wolność i Demokracja, w ramach projektu MedMobilityPoland, zaprasza lekarzy, pielęgniarki i ratowników medycznych ze Wschodu do udziału w kursach nauki języka polskiego dla pracowników medycznych na różnych poziomach nauczania, w tym przygotowanie do Egzaminu NIL.
Wybierz najlepszy dla Ciebie kurs z oferty poniżej i zapisz się już dziś!
👉 Kurs dla pracowników medycznych – „Survival Medic” – poziom A0-A1
👉 Kurs dla pracowników medycznych – „W układzie” – poziom A2-B1
👉 Kurs dla lekarzy – „Przygotowanie do egzaminu NIL”
👉 Kurs dla lekarzy – „Specjalistyczny” – poziom C1-C2
Zajęcia prowadzone są w małych grupach, liczących 6-10 osób. Nauka odbywa się online za pośrednictwem platformy Zoom.
Szczegółowy opis tematyczny zajęć realizowanych w ramach poszczególnych kursów oraz formularz zgłoszeniowy znajdziesz na stronie ➡️ https://medmobilitypoland.com/kursy-jezykowe

Nie zwlekaj❗️ Zgłoszenia przyjmujemy tylko do 25 lutego❗️

Znadniemna.pl

Fundacja Wolność i Demokracja, w ramach projektu MedMobilityPoland, zaprasza lekarzy, pielęgniarki i ratowników medycznych ze Wschodu do udziału w kursach nauki języka polskiego dla pracowników medycznych na różnych poziomach nauczania, w tym przygotowanie do Egzaminu NIL. Wybierz najlepszy dla Ciebie kurs z oferty poniżej i zapisz

Charytatywny koncert pt. „Tarnogórzanie dla świata” odbył się pod koniec stycznia, niedługo przed rozpoczęciem Wielkiego Postu, w mieście Tarnowskie Góry na Śląsku. To była już czwarta edycja lokalnego wydarzenia kulturalnego, które co roku organizowane jest w innej intencji.

Dwie pierwsze edycje koncertów „Tarnogórzanie dla świata” były poświęcone Syrii, trzecia – Ukrainie.  W tym roku natomiast w Tarnowskich Górach śpiewano w intencji Polaków, mieszkających na dawnych Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej, a gwiazdą koncertu była znana polska piosenkarka Krystyna Giżowska.

Śpiewa Krystyna Giżowska

Tradycję organizowania koncertów charytatywnych tarnogórzanie zawdzięczają parafialnemu zespołowi Caritas z parafii pw. Matki Bożej Uzdrowienie Chorych w Tarnowskich Górach.

– We współpracy ze Stowarzyszeniem Pomocy Polakom na Wschodzie „Kresy” pragniemy mieszkańcom naszego województwa przybliżyć problemy, troski i zmartwienia naszych rodaków i pomóc im – mówił dziennikarzom organizator wydarzenia Łukasz Robak, będący prezesem Caritas Parafii Matki Bożej Uzdrowienie Chorych w Tarnowskich Górach.

– To wydarzenie jest już niestety za nami. Pozostają z nami wspomnienia, przeżycia i radość, którą zostaliśmy obdarowani w trakcie koncertu. Bez wątpienia czwarta edycja koncertu kolędowego „Tarnogórzanie dla świata” pozostanie na długo w naszej pamięci – podsumowali koncert po jego zakończeniu  wolontariusze z Caritasu.

Kościół w trakcie koncertu był wypełniony po brzegi

Przed zjawieniem się na scenie muzyków publiczność miała okazję podziwiać pokaz świetlny, którego pomysłodawcą był Łukasz Robak, a wykonawcą Art Studio Oho.

Przed zjawieniem się na scenie muzyków publiczność miała okazję podziwiać pokaz świetlny

O trudnej sytuacji Polaków na Białorusi opowiadała zgromadzonym pochodząca z Mińska pani Marta, a rodaków z mołdawskiego Raszkowa reprezentowała pani Natalia (nazwiska obu kresowianek są znane redakcji, ale nie ujawniamy ich ze względów bezpieczeństwa, zwłaszcza w przypadku Polki z Mińska, która uciekła do Polski przed represjami reżimu Łukaszenki – red.).

Spotkania Polaków z Kresów z mieszkańcami miasta odbywały się nie tylko podczas koncertu, ale również w trakcie Mszy świętych, których w tym dniu odprawiono aż sześć. Podczas każdego takiego spotkania pani Marta z Mińska opowiadała o zamkniętych przez reżim Łukaszenki polskich szkołach, o niszczeniu na Białorusi polskich cmentarzy i pomników, o prześladowaniach niezależnych dziennikarzy, na przykładzie między innymi tragicznego losu, jaki spotkał naszego kolegę Andrzeja Poczobuta. Mieszkańcy  i goście Tarnowskich Gór z niedowierzaniem słuchali  historii o prześladowaniach na Białorusi posiadaczy Karty Polaka, z nieskrywanym smutkiem dowiadywali się także o zamkniętym przez władze kościele św. Szymona i Heleny (Czerwonym), będącym architektoniczną wizytówką białoruskiej stolicy.

Łzy w oczach można było zobaczyć kiedy słuchali wiersz o tym kościele, recytowany przez Polkę z Mińska::

Już ponad rok

w sercu mojego miasta

tkwi opuszczona świątynia.

Wcześniej ją wypełniały śpiew, głosy dzieci i modły.

Krzyże na wieżach stuwiecznych, jak gwiazdy,

wskazywały drogę wszystkim

spragnionym ciepła, wiary, nadziei i prawdy

Wyspa polskości w burzliwym morzu historii

Te mury przeżyły wojny i rewolucje,

zmiany rządzących, każdy z których

pragnął je zniszczyć lub usunąć z pamięci.

Milczą organy i dzwony

Drzwi są opieczętowane

Jak miejsce przestępstwa

Bo słowo wsparcia

dla wszystkich skrzywdzonych

jest poza prawem,

a Bóg mówiący po polsku –

personą non grata.

I każdy z tych, kto musiał opuścić

nieszczęsny kraj naszych przodków,

zabrał ze sobą w sercu

obraz kościoła w śniegu,

Czerwony na białym – kolory zakazane.

Lecz nawet zamknięty, nasz kościół

uczy przetrwania i wiary,

że wrócą tu ludzie. I prawda

Organizatorem tegorocznego koncertu „Tarnogórzanie dla świata” obok Caritas Parafii Matki Bożej Uzdrowienie Chorych, były: Urząd Miasta Tarnowskie Góry i Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego. Honorowym patronatem objął wydarzenie Marszałek województwa śląskiego Jakub Chełstowski.

Wszystkie uzbierane  w ramach koncertu środki zostaną przekazane Stowarzyszeniu Pomocy Polakom na Wschodzie „Kresy”, które następnie przekaże je Rodakom na Kresach. Obecny na wydarzeniu Prezes Stowarzyszenia Piotr Caban deklarował, że mimo trudnej sytuacji znajdzie możliwość dostarczyć pomoc  także Polakom na Białorusi.

Powstałe w Krakowie w 1996 roku Stowarzyszenie Pomocy Polakom na Wschodzie „Kresy” to organizacja pożytku publicznego, której misją jest niesienie pomocy Rodakom, żyjącym za wschodnią granicą Polski,. Dzięki wieloletniemu doświadczeniu Stowarzyszenie „Kresy” stara się stale poszerzać zakres działalności oraz nieść pomoc dostosowaną do zmieniających się realiów i adekwatną do aktualnych potrzeb mieszkających na Wschodzie Rodaków .

Marta Tyszkiewicz z Tarnowskich Gór, zdjęcia autorki, której pióru należy także cytowany w tekście wiersz

Charytatywny koncert pt. "Tarnogórzanie dla świata" odbył się pod koniec stycznia, niedługo przed rozpoczęciem Wielkiego Postu, w mieście Tarnowskie Góry na Śląsku. To była już czwarta edycja lokalnego wydarzenia kulturalnego, które co roku organizowane jest w innej intencji. Dwie pierwsze edycje koncertów "Tarnogórzanie dla świata"

82 lata temu, 14 lutego 1942 roku, Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz o przekształceniu Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. AK jest uważana za najlepiej zorganizowane podziemne wojsko działające w okupowanej przez Niemców Europie. Latem 1944 roku jej struktury liczyły ok. 400 tys. żołnierzy.

Armia Krajowa była kontynuacją zawiązanej w nocy z 26 na 27 września 1939 roku przez grupę wyższych rangą oficerów z gen. Michałem Karaszewiczem-Tokarzewskim, przy współudziale prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, konspiracyjnej organizacji Służba Zwycięstwu Polski. Stała się ona zalążkiem struktur cywilnych i wojskowych Polskiego Państwa Podziemnego.

Utworzona 27 września 1939 roku SZP została przekształcona najpierw w 1940 roku w Związek Walki Zbrojnej, a następnie rozkazem Naczelnego Wodza w Armię Krajową, w której skład weszło ok. 200 organizacji wojskowych, zarówno spod okupacji niemieckiej, jak i sowieckiej.

Decyzja o powstaniu AK była podyktowana koniecznością scalenia polskich konspiracyjnych oddziałów zbrojnych i podporządkowania ich rządowi RP w Londynie, któremu podlegały Siły Zbrojne RP. W zamierzeniach rządu miała być organizacją ogólnonarodową, ponadpartyjną, a jej Komendant Główny jedynym, upełnomocnionym przez rząd dowódcą krajowej siły zbrojnej. Głównym zadaniem AK było prowadzenie walki o odzyskanie niepodległości przez organizowanie i prowadzenie samoobrony oraz przygotowanie armii podziemnej na okres powstania, które miało wybuchnąć na ziemiach polskich w okresie militarnego załamania Niemiec.

Formalna zmiana nazwy nie oznaczała, że przez kolejne dwa lata Armia Krajowa ujawniała się i używała oficjalnie swojej nowej nazwy; zastępowano ją kryptonimem PZP, stosowanym od kwietnia 1942 aż do maja 1944 roku. Dopiero w czasie realizacji planu „Burza” i nadawania ujawniającym się oddziałom podziemnej armii nazw dywizji i pułków Wojska Polskiego z 1939 r. zaczęto używać określenia Armia Krajowa.

W prasie podziemnej i codziennym działaniu mówiono o „Polsce Walczącej” lub „Polsce podziemnej”. O tym, jak należy rozumieć te pojęcia, pisał autor „Kamieni na szaniec”, szef Biura Informacji i Propagandy Komendy Okręgu Warszawskiego AK Aleksander Kamiński, w „Biuletynie Informacyjnym” z września 1943 roku: „W walce jest dziś drukarz tajnej drukarni i młody chłopak wiejski wywieziony do Niemiec na roboty, i matka jedynego syna męczonego w kaźni obozowej: w walce jest łączniczka niosąca pocztę i chłop zamojski niszczony w dziki sposób; w walce jest uczestnik akcji bojowej, w walce jest wreszcie żona rezerwisty w niewoli, która bohatersko zmaga się o byt swoich dzieci. Polska Walcząca – to my wszyscy”. Żołnierzami Armii Krajowej byli zaś ci, którzy składali przysięgę na „wierność Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza”. Jej rotę ustalono ostatecznie w grudniu 1942 roku. Padające w niej sformułowania miały na celu podkreślenie, że Armia Krajowa jest działającą w kraju integralną częścią Sił Zbrojnych. „Przyjmuję cię w szeregi Armii Polskiej walczącej z wrogiem w konspiracji o wyzwolenie Ojczyzny” – stwierdzał przyjmujący przysięgę.

Kolejnymi dowódcami AK byli generałowie: Stefan Rowecki ps. Grot – do 30 czerwca 1943 roku, Tadeusz Komorowski ps. Bór – do 2 października 1944 roku, Leopold Okulicki ps. Niedźwiadek – do 19 stycznia 1945 roku. Dwóch spośród trzech dowódców Armii Krajowej za swoją działalność zapłaciło najwyższą cenę. 30 czerwca 1943 roku na skutek zdrady został aresztowany gen. Rowecki. Następnie przewieziono go do Berlina, gdzie odrzucił niemiecką propozycję współdziałania. W połowie lipca 1943 roku umieszczono go w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen w budynku dla ważnych więźniów. Dokładne okoliczności jego śmierci i miejsce pochówku do dziś nie są znane. Prawdopodobnie został zamordowany w sierpniu 1944 roku, tuż po otrzymaniu przez władze niemieckie informacji o wybuchu powstania w Warszawie.

27 marca 1945 roku gen. Okulicki został podstępnie aresztowany przez drugiego z okupantów. Wraz z nim Sowieci aresztowali piętnastu innych przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Zatrzymanych działaczy podziemia niepodległościowego przewieziono do Moskwy, a następnie, 21 czerwca 1945 roku, osądzono w tzw. procesie szesnastu przed Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego ZSRR. Gen. Okulicki został skazany na dziesięć lat więzienia; zmarł półtora roku po procesie, 24 grudnia 1946 roku, na Łubiance.

Komendant Główny AK podlegał Naczelnemu Wodzowi Polskich Sił Zbrojnych. Organem dowodzenia AK była Komenda Główna (KG), w której skład wchodziły oddziały, piony organizacyjne i samodzielne służby – oddziały: I Organizacyjny, II Informacyjno-Wywiadowczy, III Operacyjno-Szkoleniowy, IV Kwatermistrzostwa, V Łączności Operacyjnej, VI Biura Informacji i Propagandy oraz VII Finansów i Kontroli, a także Kierownictwo Dywersji.

Terenowa struktura organizacyjna AK odpowiadała zasadniczo przedwojennemu podziałowi administracyjnemu kraju. Na terenie województw tworzono okręgi, w powiatach – obwody, w gminie lub kilku gminach – placówki. Tworzone były także obszary będące jednostkami strukturalnymi, obejmującymi kilka okręgów. Na początku 1944 r. Komendzie Głównej AK podlegały 4 obszary i 8 samodzielnych okręgów. W skład AK wchodziły też jednostki strukturalne, działające poza granicami kraju: Samodzielny Wydział ds. Kraju Sztabu Naczelnego Wodza, tzw. Oddział VI, oraz Oddziały AK na Węgrzech („Liszt”) i w Niemczech (Komenda Okręgu Berlin „Blok”).

AK od początku była organizacją masową, zwiększającą szeregi przez werbunek ochotników i kontynuowanie akcji scaleniowej, rozpoczętej przez Związek Walki Zbrojnej. W latach 1940–1944 do ZWZ i AK przystąpiły m.in. Tajna Armia Polska, Polska Organizacja Zbrojna „Znak”, Gwardia Ludowa PPS-WRN, Tajna Organizacja Wojskowa, Konfederacja Zbrojna, Socjalistyczna Organizacja Bojowa, Polski Związek Wolności oraz częściowo Narodowa Organizacja Wojskowa, Bataliony Chłopskie i Narodowe Siły Zbrojne.

Liczba zaprzysiężonych żołnierzy AK wynosiła na początku 1942 roku ok. 100 tys., a latem 1944 r. już ok. 400 tys., w tym: ok. 10,8 tys. oficerów, 7,5 tys. podchorążych i 87,9 tys. podoficerów. Kadra AK rekrutowała się z oficerów i podoficerów armii przedwrześniowej oraz z absolwentów tajnych Zastępczych Kursów Szkoły Podchorążych Rezerwy i Zastępczych Kursów Podoficerów Piechoty, a także przerzucanych do kraju oficerów, tzw. cichociemnych. Od 1943 r. w jednostkach podporządkowanych Komendzie Głównej AK tworzono kompanie i bataliony, od 1944 roku – pułki, brygady, dywizje, zgrupowania pułkowe i dywizyjne.

Potrzeby finansowe, materiałowo-sprzętowe i w zakresie uzbrojenia były zabezpieczane przez rząd RP i uzupełniane w drodze akcji bojowych i innych działań, mających na celu zaopatrzenie w broń, mundury, sprzęt i środki finansowe (m.in. zakupy broni i własna, tajna produkcja broni strzeleckiej: pistoletów maszynowych, granatów i materiałów wybuchowych).

AK realizowała swoje cele przez prowadzenie walki bieżącej i przygotowywanie powstania powszechnego. Walka bieżąca prowadzona była głównie przez akcje małego sabotażu, akcje sabotażowo-dywersyjne, bojowe i bitwy partyzanckie z siłami policyjnymi oraz regularnym wojskiem niemieckim. Specjalne miejsce w działalności bojowej Armii Krajowej zajmowały akcje odwetowe i represyjne w stosunku do SS i policji oraz zdrajców i prowokatorów.

Zadaniem AK, podobnie jak struktur cywilnych Polskiego Państwa Podziemnego, było udzielanie pomocy zbrojnej organizacjom żydowskim tworzonym w gettach i niemieckich obozach koncentracyjnych. W listopadzie 1942 roku komendant główny Armii Krajowej gen. Stefan Rowecki wydał rozkaz nawiązania kontaktu między Komendą Główną AK a członkami żydowskich formacji bojowych w warszawskim getcie. W grudniu Armia Krajowa po raz pierwszy przekazała broń konspiracji żydowskiej w getcie warszawskim. Kilka miesięcy później w ramach akcji „Getto” próbowano udzielić bezpośredniej pomocy żydowskim bojownikom walczącym w powstaniu.

Przygotowaniem i wykonaniem akcji sabotażowo-dywersyjnych i specjalnych zajmowały się autonomiczne piony wydzielone z KG AK: Związek Odwetu, „Wachlarz” i Kierownictwo Dywersji, pod nadzorem Kierownictwa Walki Konspiracyjnej, a następnie Kierownictwa Walki Podziemnej. Innymi formami walki bieżącej były: organizowana na szeroką skalę akcja propagandowa wśród społeczeństwa polskiego (prowadzona przez Biuro Informacji i Propagandy), wydawanie prasy, np. „Biuletynu Informacyjnego”.

Częścią działań Armii Krajowej było prowadzenie wojny psychologicznej. W ramach Akcji „N” dążono do dezinformowania przeciwnika oraz osłabianie jego morale przez podważanie wiary w potęgę III Rzeszy. Jednym z najbardziej pomysłowych działań Samodzielnego Podwydziału „N” było wydanie fałszywego obwieszczenia władz niemieckich nakazującego wszystkim Niemcom w Generalnym Gubernatorstwie natychmiastową ewakuację do Rzeszy. W Warszawie rozrzucano również ulotki mające przekonać Niemców, że samoloty alianckie są w stanie bombardować obszar okupowanej Polski. Tworzono też fikcję istniejącego potężnego ruchu antynazistowskiego w ramach Wehrmachtu. Jeszcze w latach sześćdziesiątych wśród badaczy II wojny światowej panowało przekonanie, że wypuszczane przez Armię Krajową ulotki nie są mistyfikacją. AK zorganizowała także zamachy bombowe na dworcach kolejowych w Berlinie w lutym i kwietniu 1943 roku.

Kulminacją wysiłku zbrojnego AK była akcja „Burza” rozpoczęta rozkazem gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora” w listopadzie 1943 r. Działania zbrojne w ramach planu tej akcji rozpoczęły się 15 stycznia 1944 roku na Wołyniu wraz z przekroczeniem przez Armię Czerwoną granic RP ustalonych Traktatem ryskim. Mimo wspólnej walki z Niemcami NKWD rozbrajało i internowało polskie oddziały. Taki los spotkał m.in. oddziały AK walczące o wyzwolenie Wilna w lipcu 1944 r. Polacy byli aresztowani, rozbrajani, a często nawet rozstrzeliwani. Aresztowanych żołnierzy przymusowo wcielano do armii Berlinga lub wywożono do obozów w głąb ZSRR.

Do planu akcji „Burza” włączono Warszawę. 1 sierpnia 1944 r. do walki przystąpiło 40–50 tys. powstańców. Jednak zaledwie co czwarty z nich mógł liczyć na to, że rozpocznie ją z bronią w ręku. Trwające 63 dni Powstanie Warszawskie było największym zrywem podziemia w okupowanej Europie. Po jego klęsce jednostki AK na terenach zajętych przez Armię Czerwoną zostały zdemobilizowane. 19 stycznia 1945 roku Komendant Główny gen. Okulicki wydał rozkaz o rozwiązaniu AK. Straty Armii Krajowej wyniosły ok. 100 tys. poległych i zamordowanych żołnierzy, ok. 50 tys. zostało wywiezionych do ZSRR i uwięzionych.

Wobec represji sowieckich i polskich służb bezpieczeństwa nie wszystkie oddziały AK podporządkowały się rozkazowi o demobilizacji. Powstały nowe organizacje konspiracyjne, m.in.: Ruch Oporu Armii Krajowej i Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”. Resztki podziemia akowskiego walczyły z okupacją sowiecką do początku lat pięćdziesiątych. Ostatnim żołnierzem WiN poległym z bronią w ręku był Józef Franczak ps. Laluś, który zginął od kul milicji 21 października 1963 roku

Żołnierze AK byli prześladowani przez władze komunistyczne, zwłaszcza w okresie stalinizmu, wielu z nich skazano na karę śmierci lub wieloletniego więzienia. Dopiero po odwilży roku 1956 mogli wstępować do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, jedynej istniejącej w PRL organizacji kombatanckiej.

Żołnierze Armii Krajowej aktywnie włączyli się w ruch „Solidarności”, który postrzegali jako kontynuatora idei Polskiego Państwa Podziemnego. W latach osiemdziesiątych wysiłek Armii Krajowej został po raz pierwszy upamiętniony w przestrzeni publicznej. Po upadku komunizmu żołnierze AK otrzymali możliwość nieskrępowanego upamiętniania swoich towarzyszy broni. Ważnymi miejscami żywej pamięci o Armii Krajowej stały się warszawskie Muzeum Powstania Warszawskiego oraz krakowskie Muzeum Armii Krajowej.

 Znadniemna.pl za Michał Szukała/ PAP/Dzieje.pl, źródło ilustracji: Garwolin.pl

82 lata temu, 14 lutego 1942 roku, Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz o przekształceniu Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. AK jest uważana za najlepiej zorganizowane podziemne wojsko działające w okupowanej przez Niemców Europie. Latem 1944 roku jej struktury liczyły ok. 400 tys.

Wśród 97 tysięcy nazwisk, znajdujących się w ogólnorosyjskiej bazie osób poszukiwanych  przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Federacji Rosyjskiej znalazło się ponad 3 tysiące nazwisk obywateli i mieszkańców Białorusi. Opublikował je białoruski portal niezależny Mediazona.by.

Po zapoznaniu się z listą ściganych przez rosyjską policję zauważyliśmy nazwisko naszego kolegi Andrzeja Pisalnika, redaktora naczelnego portalu Polaków na Białorusi Znadniemna.pl.

Screenshot fragmentu rosyjskiej bazy policyjnej, na której figuruje Andrzej Pisalnik (podkreślono czerwonym). Źródło: Mediazona.by

Andrzej znalazł się w doborowym towarzystwie. Wśród ściganych przez policję Rosji figurują bowiem nazwiska 61 Białorusinów, związanych z ochotniczymi oddziałami białoruskimi, walczącymi przeciwko rosyjskim najeźdźcom w wojnie na Ukrainie.

Na liście poszukiwanych przez rosyjskie MSW figurują także nazwiska  przedstawicieli Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego białoruskiej opozycji, kierowanego przez Swiatłanę Cichanouską. Są to Walery Sachaszczyk, odpowiedzialny w gabinecie za bezpieczeństwo narodowe i kwestie obronne oraz Wolha Harbunowa, odpowiedzialna za kontakty z rodzinami więźniów politycznych.

Rosyjscy policjanci poszukują ponadto współpracującego z opozycją byłego ambasadora Białorusi w Argentynie Uładzimira Astapienkę, a także doradców Swiatłany Cichanouskiej – Aleksandra Dabrawolskaha i Franaka Wiaczorkę. Imię samej liderki białoruskiej opozycji, jak informują koledzy z Madiazona.by, także figurowało na liście poszukiwanych, ale potem zniknęło.

Oprócz rozpoznawalnych osobistości białoruskiej opozycji  na liście ściganych przez policję Rosji  figurują także nazwiska dziennikarzy, m. Są wśród nich: Sciapan Puciła założyciel i redaktor Nexta – popularnego wśród Białorusinów opozycyjnego kanału na Telegramie, były współpracownik Nexty – Jan  Rudzik oraz Siarhiej Biespałau, bloger i były żołnierz  Pułku im. Kalinowskiego  walczącego na Ukrainie z Rosją.

Wśród ściganych przez Rosję dziennikarzy znalazło się co najmniej czworo redaktorów naczelnych. Są to: wspomniany już redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik, redaktor naczelny Euroradio Paweł Swiardłou, naczelna portalu Media-polesye.by Swiatłana Garda oraz Ihar Kazmierczak, redagujący witrynę Orsha.eu.

W bazie osób, ściganych przez rosyjską policję brak informacji, z jakiego artykułu poszukiwany popełnił zbrodnię bądź wykroczenie. Rosyjskim funkcjonariuszom do zatrzymania powinna wystarczyć wskazówka „poszukiwany na podstawie artykułu KK” oraz telefon kontaktowy jednostki policyjnej. Czasem przy nazwisku poszukiwanego figurują opis znaków szczególnych oraz zdjęcie ściganego.

Znadniemna.pl za Mediazona.by, na zdjęciu: Andrzej Pisalnik w kampanii Amnesty International w obronie słowa na Białorusi, fot.: Amnesty International

Wśród 97 tysięcy nazwisk, znajdujących się w ogólnorosyjskiej bazie osób poszukiwanych  przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Federacji Rosyjskiej znalazło się ponad 3 tysiące nazwisk obywateli i mieszkańców Białorusi. Opublikował je białoruski portal niezależny Mediazona.by. Po zapoznaniu się z listą ściganych przez rosyjską policję zauważyliśmy nazwisko naszego kolegi

Skip to content