HomeStandard Blog Whole Post (Page 118)

Już po raz czwarty Polskie Radio Białystok i Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” organizują aukcję prac, z której dochód przeznaczony zostanie na przygotowanie świątecznych paczek dla polskich dzieci na Białorusi. W tym roku licytacja  na antenie Polskiego Radia Białystok odbędzie się w dniach od 20 do 23 grudnia. Po raz pierwszy w historii akcji w licytacji obrazów nie weźmie udziału pomysłodawczyni akcji – więziona przez reżim Łukaszenki prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys

Zgodnie z  czteroletnią już tradycją, w okresie przedświątecznym Polskie Radio Białystok zaprasza swoich słuchaczy do licytacji prac malarzy, zrzeszonych w działającym przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwie Plastyków Polskich.

Za zebrane w ten sposób pieniądze „Wspólnota Polska” kupi podarunki gwiazdkowe dla dzieci członków Związku Polaków na Białorusi. W tym roku akcja ma szczególny charakter ze względu na represje reżimu Aleksandra Łukaszenki wobec polskiej mniejszości, a zwłaszcza aresztowanie Andżeliki Borys, która od lat osobiście licytowała obrazy polskich malarzy z Białorusi na antenie Polskiego Radia Białystok.

O szczegółach tegorocznej edycji  akcji „Podaruj gwiazdkę polskim dzieciom na Białorusi” i przygotowywanych do licytacji obrazach przeczytasz TUTAJ.

Znadniemna.pl za radio.bialystok.pl

Już po raz czwarty Polskie Radio Białystok i Podlaski Oddział Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" organizują aukcję prac, z której dochód przeznaczony zostanie na przygotowanie świątecznych paczek dla polskich dzieci na Białorusi. W tym roku licytacja  na antenie Polskiego Radia Białystok odbędzie się w dniach od 20

Działająca przy Związku Polaków na Białorusi Teatralno-Muzyczna Majsternia „Gwiazdeczki”, której działalność udało się odrodzić w Polsce po wymuszonej przez represyjne działania reżimu Łukaszenki ucieczce małych artystów i ich rodziców z Białorusi z przedstawieniem bożonarodzeniowym odwiedziła Częstochowę.

Do duchowej stolicy Polski artyści z Teatralno-Muzycznej Majsterni „Gwiazdeczki”, kierowanej przez działaczkę ZPB z Mińska Nadzieję Zołotorewicz, wyjechali na zaproszenie wielkiego przyjaciela Polaków na Białorusi, proboszcza Parafii Świętego Wojciecha w Częstochowie, księdza Ryszarda Umańskiego.

Duchowny zaprosił polskie dzieci z Białorusi wraz z koordynatorką działalności odrodzonych w Polsce struktur ZPB, członkinią Zarządu Głównego organizacji Ireną Biernacką, aby obdarować maluchów mikołajkowymi darami gromadzonymi każdego roku przez Towarzystwo Patriotyczne „Kresy” w Częstochowie w ramach dobroczynnej akcji „Święty Mikołaj na Kresach”. Ksiądz Ryszard Umański, będący prezesem Towarzystwa Patriotycznego „Kresy” w Częstochowie, pomysłodawcą i koordynatorem akcji dobroczynnej, pragnął nie tylko obdarować kresowe dzieci polskie, które zmuszone były do opuszczenia rodzinnych stron. Intencją kapłana było także pokazanie swoim parafianom oraz darczyńcom, biorącym co roku udział w akcji „Święty Mikołaj na Kresach”, że niesienie pomocy rodakom na kresach ma sens i owocuje działalnością na rzecz podtrzymania ducha polskości, pielęgnowania polskiej kultury i tradycji w kresowych środowiskach polskich, czego  dowodem jest realizowana przez Polaków na Białorusi inicjatywa kulturalna pt. Teatralno-Muzyczna Majsternia „Gwiazdeczki”.

W ramach wyjazdu do Częstochowy młodzi polscy artyści z Białorusi  w sobotę, 11 grudnia, wystąpili w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Kraszkowicach, gdzie uroczyście podsumowano w tym dniu udział mieszkańców Kraszkowic  w tegorocznej edycji akcji „Święty Mikołaj na Kresach”. Jak powiedział podczas uroczystości ks. Ryszard Umański w tym roku udało się przekazać środowiskom kresowym pięć tysięcy paczek mikołajkowych. Większość darów trafiło do środowisk polskich na Wileńszczyźnia. Około dwóch tysięcy paczek pojechało na Ukrainę, a blisko tysiąc darów udało się przekazać Polakom na Białorusi, którzy obecnie szczególnie potrzebują pomocy i wsparcia z Polski, jako przedstawiciele narodowości, którą opresyjny reżim Łukaszenki postrzega, jako wrogą.

Występ „Gwiazdeczek” w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Kraszkowicach

Po występie „Gwiadzeczek” w Kraszkowicach do miejscowej publiczności w imieniu ZPB przemówiła Irena Biernacka

12 grudnia, po niedzielnej Mszy świętej, „Gwiazdeczki” z Białorusi zaprezentowali się wiernym Parafii Świętego Wojciecha w Częstochowie. Wypełniony po brzegi kościół ciepło i serdecznie przywitał młodych artystów, wynagradzając im bożonarodzeniowe przedstawienie, zagrane i zaśpiewane w języku polskim, serdeczną owacją.

Występ „Gwiazdeczek” po Mszy świętej w Parafii Świętego Wojciecha w Częstochowie

Znadniemna.pl

Działająca przy Związku Polaków na Białorusi Teatralno-Muzyczna Majsternia „Gwiazdeczki”, której działalność udało się odrodzić w Polsce po wymuszonej przez represyjne działania reżimu Łukaszenki ucieczce małych artystów i ich rodziców z Białorusi z przedstawieniem bożonarodzeniowym odwiedziła Częstochowę. Do duchowej stolicy Polski artyści z Teatralno-Muzycznej Majsterni „Gwiazdeczki”, kierowanej

Nie żyje Włodek Pac, Człowiek – Dobro, wybitny dziennikarz, Wielki Przyjaciel Białorusinów i Polaków na Białorusi. To w dużej mierze dzięki Włodzimierzowi Pacowi, narody polski i białoruski  postrzegają siebie jako bratnie narody. 

Wieloletniego korespondenta Polskiego Radia na Białorusi i w Rosji, naszego serdecznego przyjaciela i kolegę znaleziono martwego w piątek, 10 grudnia,  w jego służbowym mieszkaniu w Mińsku. Z informacji, udostępnianych przez rodzinę zmarłego, wynika, że Włodzimierz Pac zmarł na rozległy zawał serca.

Wspomnieniem o koledze i przyjacielu podzielił się dzisiaj na antenie Polskiego Radia znający śp. Włodzimierza Paca od wielu lat redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik.

Oto, co powiedział:

Jak ocenia pan dziennikarską działalność Włodzimierza Paca na Białorusi?

– Należy podkreślić, że nie jest to kraj przyjemny i łatwy do pracy reporterskiej. Na Białorusi każdy dziennikarz musi liczyć się z tym, że może zostać zatrzymany, pobity czy skontrolowany na posterunku milicji. Włodzimierz Pac był jednym z ostatnich korespondentów polskich mediów w tym kraju. To najlepiej pokazuje jak silnym był człowiekiem. Kiedy wychodził z mieszkania, żeby relacjonować jakąś akcję, musiał liczyć się z konsekwencjami. Mimo to potrafił nawet w tych trudnych warunkach, zdobywać informacje i relacjonować toczące się wydarzenia. Codziennie wykazywał się olbrzymią odwagą.

Dla Polaków był „oknem” na Białoruś, a dla Białorusinów? 

– Rzeczywiście, dzięki pracy Włodzimierza Paca Polacy dowiadywali się jak wygląda walka demokratycznej części społeczeństwa białoruskiego i jaka jest postawa tego społeczeństwa wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki. Za sprawą jego relacji mieszkańcy ziemi położonych na zachód od Bugu mogli lepiej zrozumieć sąsiadów ze wschodu. Włodzimierz Pac był tym „pomostem” między Polakami i Białorusinami. Uważam, że dzięki jego pracy Białorusini otrzymują dziś wsparcie od Polski i jej obywateli. Myślę, że najważniejszym skutkiem jego działalności będzie to, że Białorusini i Polacy będą postrzegali się jako bratnie narody.

A jaki był w relacjach prywatnych?

– Był troskliwym człowiekiem. Z racji różnicy wieku traktowałem go jak starszego brata, do którego zawsze mogłem zgłosić się z poważnymi problemami. Potrafił wysłuchać drugiego człowieka. Nawet jeśli sprawa była błaha, mniej istotna, to nie bagatelizował jej tylko starał się pomóc. Zapamiętałem go jako troskliwego przyjaciela. Poza tym jestem mu wdzięczny za to co zrobił dla mnie i mojej rodziny. Dzięki Włodkowi mnie i mojej żonie udało się uniknąć białoruskiego więzienia.

Jaką rolę odegrał w tej sytuacji?

– Kiedy do mojego mieszkania przyszła grupa funkcjonariuszy, żeby wywieźć nas do Mińska na przesłuchanie, po którym mieli nas aresztować, zdążyłem zadzwonić do Włodka i poinformować go o tym co się dzieje. To właśnie on nagłośnił naszą sprawę. Dzięki jego relacjom poszła fala, że zatrzymano Pisalników i wiozą ich do Mińska, żeby zamknąć w więzieniu. To sprawiło, że tego dnia jednak nie trafiliśmy do aresztu, a następnie udało nam się uciec do Polski. To była zasługa Włodka Paca, który jako dziennikarz operatywnie zareagował na tę sytuację i w ten sposób nas uratował.

Znadniemna.pl za Michał Fabisiak/PolskieRadio24.pl 

 

 

Nie żyje Włodek Pac, Człowiek - Dobro, wybitny dziennikarz, Wielki Przyjaciel Białorusinów i Polaków na Białorusi. To w dużej mierze dzięki Włodzimierzowi Pacowi, narody polski i białoruski  postrzegają siebie jako bratnie narody.  Wieloletniego korespondenta Polskiego Radia na Białorusi i w Rosji, naszego serdecznego przyjaciela i kolegę

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda w czwartek, 9 grudnia, wydał w Belwederze przedświąteczne przyjęcie dla białoruskiej społeczności, przebywającej na wymuszonej emigracji w Polsce. Głowie Państwa towarzyszyła liderka białoruskich sił demokratycznych Swiatłana Cichanouska. Polską mniejszość narodową i Związek Polaków na Białorusi reprezentowała na przyjęciu  członkini Zarządu Głównego ZPB Irena Biernacka.

– Chcę was zapewnić, że jesteście z jednej strony naszymi gośćmi, ale z drugiej strony autentycznie traktujemy was jak braci – powiedział prezydent Andrzej Duda podczas czwartkowego spotkania z liderką białoruskiej opozycji Swiatłaną Cichanouską i przedstawicielami białoruskiej społeczności. Dodał, że „z wielkim bólem na przestrzeni tych ostatnich lat przyjmowaliśmy pogarszającą się sytuację na Białorusi”.

Podczas spotkania w Belwederze prezydent Andrzej Duda mówił, że pamięta m.in. wybory w Polsce w 1989 roku, które nie były do końca wolne, bo rządzący komuniści mieli z góry przyznaną przewagę, ale w których głosy zostały policzone tak, jak w rzeczywistości zostały oddane. -Ludzie powiedzieli „nie”, a władza nie odważyła się wyborów sfałszować – przypomniał prezydent. Stało się tak, dodał, bo Polacy wiedzieli, że mają zagraniczne wsparcie.

Członkini Zarządu Głównego ZPB Irena Biernacka i Prezydent RP Andrzej Duda

Jak podkreślił, od tego momentu zmienił się świat – potem upadła żelazna kurtyna, upadł mur berliński. – Wydawało się też, że wtedy udało się wszystkim krajom obok Polski- mówił Andrzej Duda.

– Z wielkim bólem na przestrzeni tych ostatnich lat przyjmowaliśmy pogarszającą się sytuację na Białorusi – powiedział Duda. – Aż do ostatnich dramatycznych wyborów prezydenckich, które były całkowitym zaprzeczeniem demokratycznych zasad – dodał prezydent.

Nawiązując do przedstawionego wcześniej na ekranie filmu o represjach na Białorusi prezydent zaznaczył, że „głos narodu, który sprzeciwił się wypaczeniu jego woli został stłumiony w taki sposób, jak widzieliśmy przed chwilą”.

– Jesteście tu, bo wielu z was nie może wrócić do swojej ojczyzny – powiedział Duda.  Chcę was zapewnić, że jesteście z jednej strony naszymi gośćmi, ale z drugiej strony autentycznie traktujemy was jak braci. Jesteście braćmi nie tylko z powodu bliskości pochodzenia i bliskości kulturowej, braćmi także z powodu naszej wspólnej historii – zapewnił Duda. – Przeżywamy razem z wami ten niezwykle trudny dla was czas, ale przeżywamy go z wiarą, że ta rzeczywistość się zmieni – podkreślił prezydent.

Prezydent wspomniał o Szczycie dla demokracji, który w czwartek zorganizował w formie wirtualnej prezydent USA Joe Biden. Przyznał, że gdy dostał zaproszenie na ten szczyt, zastanawiał się z doradcami, co na nim powiedzieć.

– Bardzo łatwo jest powiedzieć, że u nas od 30 lat demokracja jest coraz bardziej dojrzała, że w ostatnich wyborach prezydenckich frekwencja była prawie 70 proc., i że u nas demokracja działa – ocenił prezydent.

Podkreślił, że w Polsce „kolejni prezydenci przychodzą, a później z woli wyborców, czy na skutek przepisów konstytucyjnych odchodzą w stan spoczynku, a naród idzie do urn i wybiera – decyduje”.

– Tak samo dzieje się na wszystkich piętrach władzy u nas, a każdy przypadek nieprawidłowości jest bezwzględnie piętnowany i ludzie mają do tego prawo, aby piętnować (władzę) bo niesiemy na sobie bagaż tamtych czasów z przed 30 lat. Nam łatwo o tym mówić, bo to są nasze fakty – powiedział prezydent.

Andrzej Duda przysłuchiwał się inauguracyjnemu przemówieniu Bidena razem z Cichanouską. – Powiedziałem, że dzisiaj, kiedy spotykamy się na szczycie demokracji, sprawa białoruska, sprawa powrotu prawdziwej demokracji na Białoruś, powinna być na ustach przywódców całego świata – relacjonował Duda.

Wyraził nadzieję, „że ten głos zostanie usłyszany, a obecność Swiatłany Cichanouskiej dostrzeżona, i że prędzej niż spodziewa się wielu ekspertów demokracja – prawdziwa, uczciwa, rzetelna – wróci na Białoruś z woli białoruskiego narodu”.

– Przede wszystkim życzę wam, żebyście mogli wrócić do swojej ojczyzny, uczynionej waszą ręką wolną, demokratyczną, niepodległa i suwerenną. I niech to, broń Boże, nie będzie ręka trzymająca jakąkolwiek broń – zastrzegł prezydent. – Życzę wam, by to były dłonie, z których jedna trzyma kartkę wyborczą, a druga długopis, i żeby rzeczywiście za waszą sprawą zwyciężyła demokracja, żebyśmy mogli otworzyć granicę i cieszyć się waszą radością wspólnie – mówił Duda.

– Życzę wam, żeby najbliżsi, którzy są uwięzieni, mogli wyjść, być z wami, żyć, mieszkać i pracować – dodał, składając świąteczne i noworoczne życzenia.

Swiatłana Cichanouska w swoim wystąpieniu podczas spotkania nawiązała do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Jak mówiła, ci którzy stoją za prowokacjami nie mają prawa wypowiadać się w imieniu Białorusi.

 

– Oni są grupą przestępców i Polska była zmuszona odczuć to na sobie, a prawdziwa Białoruś to jej naród, który już drugi rok walczy o wolność i sprawiedliwość. Nasze narody stały się teraz bliskie jak nigdy wcześniej – podkreśliła Cichanouska.

Jak zaznaczyła, uroczystość w Belwederze jest cudownym znakiem polsko-białoruskiej przyjaźni. Dodała, że Polacy wspierali Białorusinów od pierwszych dni walki w 2020 r. po wyborach prezydenckich.

Liderka białoruskiej opozycji demokratycznej Swiatłana Cichanouska i członkini Zarządu Głównego ZPB Irena Biernacka

– Polski naród dobrze rozumie, że to jest sprawa nie tylko Białorusinów, że oni walczą za wolność naszą i waszą. Kiedy nawet jeden kraj nie jest wolny, to wolną nie może być cała Europa – zauważyła Cichanouska.

Dodała, że tam, gdzie nie ma wolności, tam nie ma bezpieczeństwa. Podkreśliła, że kiedy Polska broni swojej granicy, nie jest to tylko sprawa naszego kraju.

Cichanouska przekazała wyrazy wdzięczności Polsce za zaangażowanie na rzecz wolnej Białorusi. Liderka białoruskiej opozycji upomniała się też za wszystkie osoby więzione przez reżim w Mińsku. Wspomniała też, że „już drugą zimę pomiędzy nią a jej ukochanym Siarhiejem są mury więzienia”.

Cichanouska zwróciła też uwagę, że na Białorusi nadal więzieni są przedstawiciele polskiej mniejszości narodowej Andżelika Borys i Andrzej Poczobut.

Obejrzyj relację wideo z uroczystości: 

Znadniemna.pl za PREZYDENT.PL, PAP/interia.pl

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda w czwartek, 9 grudnia, wydał w Belwederze przedświąteczne przyjęcie dla białoruskiej społeczności, przebywającej na wymuszonej emigracji w Polsce. Głowie Państwa towarzyszyła liderka białoruskich sił demokratycznych Swiatłana Cichanouska. Polską mniejszość narodową i Związek Polaków na Białorusi reprezentowała na przyjęciu  członkini Zarządu

Sejm przyjął w czwartek przez aklamację uchwałę wzywającą reżim białoruski do zaprzestania represji wobec polskich aktywistów: Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, a także innych więźniów politycznych na Białorusi.

Projekt uchwały wzywającej reżim białoruski do zaprzestania represji wobec Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta oraz innych więźniów politycznych został wniesiony przez prezydium Sejmu. Na posiedzeniu przedstawiła go marszałek Sejmu Elżbieta Witek.

„Jak podają niezależne źródła informacyjne, nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia szefowej Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys, która już od ponad ośmiu miesięcy jest przetrzymywana w więzieniu pod Mińskiem. Potrzebuje ona natychmiastowych badań lekarskich z wykorzystaniem specjalistycznego sprzętu oraz stałej opieki medycznej. Warunki, w których przebywa w tym więzieniu, są katastrofalne. Reżim Łukaszenki całkowicie odizolował Andżelikę Borys od kontaktów ze światem zewnętrznym, pozbawiając ją jakiejkolwiek opieki prawnej oraz poddając terrorowi psychicznemu” – podkreślono w przyjętej uchwale.

Przypomniano, że Andżelika Borys została zatrzymana w Grodnie pod zarzutem zorganizowania bez odpowiednich pozwoleń tradycyjnego wielkanocnego festynu „Grodzieńskie Kaziuki”, a następnie oskarżona o „podżeganie do nienawiści” i „gloryfikowanie zbrodni nazistowskich”.

„Wszczęta przez białoruski wymiar sprawiedliwości sprawa karna jest motywowana politycznie i stanowi reakcję na wsparcie przez polskie władze prodemokratycznej opozycji na Białorusi” – czytamy w uchwale.

Zwrócono w niej też uwagę na uwięzienia Andrzeja Poczobuta. „Andrzej Poczobut po sfałszowanych wyborach prezydenckich na Białorusi był częstym komentatorem zaistniałej tam sytuacji politycznej. Wskazywał na rosnącą liczbę więźniów politycznych oraz relacjonował zmuszanie Białorusinów do emigracji. 25 marca br. trafił do białoruskiego więzienia, oskarżony o +rozpalanie nienawiści na tle przynależności narodowej+” – głosi uchwała.

„Sejm Rzeczypospolitej Polskiej domaga się uwolnienia Andżeliki Borys, Andrzej Poczobuta oraz innych więźniów politycznych i zaprzestania represji w stosunku do członków opozycji demokratycznej na Białorusi. Ponadto Sejm Rzeczypospolitej Polskiej domaga się zagwarantowania niezbędnej opieki lekarskiej przebywającym w aresztach opozycjonistom” – podkreślono.

Jak zaznaczono, Sejm RP „docenia odwagę i wytrwałość Andżeliki Borys, Andrzeja Poczobuta, a także innych członków opozycji politycznej masowo zatrzymywanych na Białorusi”. „Za taką postawę w otaczającej ich rzeczywistości ponoszą najwyższą cenę” – czytamy.

Sejm w uchwale zaapelował też do społeczności międzynarodowej o „potępienie działań białoruskiego autorytarnego reżimu Łukaszenki i podjęcie odpowiednich kroków celem wywarcia na niego presji, aby respektował elementarne prawa człowieka”.

 Znadniemna.pl za Krzysztof Kowalczyk/PAP/Dzieje.pl/ facebook.com

Sejm przyjął w czwartek przez aklamację uchwałę wzywającą reżim białoruski do zaprzestania represji wobec polskich aktywistów: Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, a także innych więźniów politycznych na Białorusi. Projekt uchwały wzywającej reżim białoruski do zaprzestania represji wobec Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta oraz innych więźniów politycznych

Życzenia wsparcia i wytrwałości znalazły się w bożonarodzeniowych kartkach, które posłowie wysyłają do uwięzionych przez reżim Aleksandra Łukaszenki działaczy ZPB: Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta. Chcemy, by wiedzieli, że myślimy o nich – podkreśla wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska.

To właśnie ona zorganizowała w środę w Sejmie akcję podpisywania kartek skierowanych do naszych rodaków na Białorusi. Towarzyszyli jej działacze Białoruskiego Domu w Warszawie – organizacji, która wpiera białoruską diasporę w Polsce.

Małgorzata Gosiewska podkreśliła w rozmowie z PAP, że dla chrześcijan święta Bożego Narodzenia mają szczególne znaczenie – to czas, kiedy staramy się być razem, dzielimy się opłatkiem, zapraszamy do stołu osoby samotne, zagubione. „Zależy mi na tym, żeby przy naszych stołach wigilijnych obecni byli więźniowie polityczni Białorusi. Chcemy, by poczuli nasze wsparcie, by wiedzieli, że myślimy o nich, że serca nam pękają z powodu tego, że nie możemy się z nimi spotkać bezpośrednio” – dodała posłanka Prawa i Sprawiedliwości.

Kartki obrazujące świętą rodzinę przygotowano w języku białoruskim, w dwóch wersjach – dla Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta. Znalazły się w nich słowa wsparcia i wytrwałości w cierpieniu, na które skazał ich reżim Alaksandra Łukaszenki.

W akcję włączyło się m.in. liczne grono polityków PiS, m.in. trzej wiceszefowie MSWiA: Maciej Wąsik, Paweł Szefernaker i Sylwester Tułajew, pełnomocnik rządu ds. Polonii i Polaków za Granicą Jan Dziedziczak, posłowie: Arkadiusz Mularczyk, Piotr Sak i Bartłomiej Wróblewski, a także posłowie KO: Kamila Gasiuk-Pihowicz i Cezary Tomczyk.

„Dla kogoś, kto od marca przebywa w więzieniu, każda kartka, każdy kontakt zewnętrzny jest bardzo ważny i wzruszający. Tu nasi rodacy dostaną sygnał, że Polska o nich pamięta, że parlament, przedstawiciele różnych ugrupowań zgodnie uważają ich za naszych bohaterów. Stąd ta akcja” – podkreślił w rozmowie z PAP Jan Dziedziczak.

Kamila Gasiuk-Pihowicz przekonywała, że działaczy białoruskiej opozycji należy wspierać w każdy możliwy sposób. „Polską racją stanu jest to, aby wpierać wszystkich tych, którzy walczą z reżimem Łukaszenki i okazywać im takie zwykłe, ludzie wsparcie” – zaznaczyła posłanka Koalicji Obywatelskiej.

Andżelika Borys i Andrzej Poczobut to działacze nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi. Borys została zatrzymana 23 marca za organizację wydarzenia kulturalnego, które białoruskie władze uznały za „nielegalne”. Poczobut, podobnie jak Irena Biernacka i Maria Tiszkowska, a także działaczka z Brześcia Anna Paniszewa, zostali zatrzymani dwa dni później. Wszczęto sprawę karną, a aktywistów oskarżono o „rehabilitowanie nazizmu”, zarzucając im wychwalanie zbrodniarzy wojennych, w tym Romualda Rajsa „Burego”, odpowiedzialnego za powojenne zbrodnie na białoruskich cywilach.

Andrzej Poczobut, korespondent „Gazety Wyborczej” z Mińska otrzymał we wtorek tytuł Dziennikarza Roku 2021, nagrodę przyznawaną przez miesięcznik „Press”.

 Znadniemna.pl za Marta Rawicz/PAP/ Dzieje.pl, zdjęcia: facebook.com

Życzenia wsparcia i wytrwałości znalazły się w bożonarodzeniowych kartkach, które posłowie wysyłają do uwięzionych przez reżim Aleksandra Łukaszenki działaczy ZPB: Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta. Chcemy, by wiedzieli, że myślimy o nich – podkreśla wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska. To właśnie ona zorganizowała w środę w Sejmie

Stowarzyszenie Łagierników Żołnierzy AK  we współpracy ze Związkiem Polaków na Białorusi, reprezentowanym przez członkini Zarządu Głównego ZPB Irenę Biernacką, w 2021 roku kontynuowało projekt „Polacy Kresowym Rodakom”, powołując zespoły wolontariackie do pomocy psychologicznej i przedmedycznej.

Na terenie Białorusi zostały zorganizowane nowe zespoły wolontariackie „Płomyk”, za pomocą których pomoc dotarła do dużej ilości osób potrzebujących ze środowisk polskich. Przyjęte zasady pomocy humanitarnej w powiązaniu z rozwojem zespołów wolontariackich odpowiadają̨ skutecznie na palące potrzeby naszych Rodaków na terenie Białorusi.

Dla wolontariuszy zostały zorganizowane specjalne szkolenia online z zakresu pierwszej pomocy, pracy wolontariackiej, wsparcia psychologicznego dla osób przebywających na przymusowej kwarantannie domowej, radzenia sobie ze stresem, a także z zakresu podstawowych zagadnień geriatrii, fizjoterapii, szkolenia liderskie i na temat pracy zespołowej – z coachem.

Osoby, potrzebujące pomocy psychologicznej, mieli możliwość konsultacji online z polskojęzycznym psychologiem. Konsultacje były możliwe w ich domach z racji pomocy wolontariuszy zaopatrzonych w laptopy. Dzięki pracy wolontariuszy Rodacy na Białorusi poczuli się ogarnięci dodatkową opieką ze strony rodaków w Polsce, potrzebni, spokojniejsi o swój los. W znacznym stopniu poprawiło to ich codzienne życie i kondycję psychiczną.

Dla wolontariuszy została opracowana, wydrukowana i przekazana „Płomykom” broszura edukacyjna dla ich członków na temat ochrony zdrowia, profilaktyki i pierwszej pomocy przedmedycznej.

Znadniemna.pl

Stowarzyszenie Łagierników Żołnierzy AK  we współpracy ze Związkiem Polaków na Białorusi, reprezentowanym przez członkini Zarządu Głównego ZPB Irenę Biernacką, w 2021 roku kontynuowało projekt „Polacy Kresowym Rodakom”, powołując zespoły wolontariackie do pomocy psychologicznej i przedmedycznej. Na terenie Białorusi zostały zorganizowane nowe zespoły wolontariackie „Płomyk”, za pomocą

Andrzej Poczobut z „Gazety Wyborczej”, więziony od ponad ośmiu miesięcy przez reżim Łukaszenki działacz Związku Polaków na Białorusi, otrzymał tytuł Dziennikarza Roku 2021. Podczas wtorkowej gali, która odbyła się w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin w Warszawie, ogłoszono też laureatów nagród Grand Press za najlepsze materiały dziennikarskie.

Przyznano także nagrody specjalne: Grand Press Digital, Grand Press Economy i Nagrodę im. Bohdana Tomaszewskiego. Nagrodzono też autora Książki Reporterskiej Roku i wręczono nagrodę z okazji 25-lecia Grand Press.

– Aż boję się myśleć o przyszłorocznym rankingu wolności prasy, w jakim miejscu się znajdziemy, o ile miejsc spadniemy i pomiędzy jakie kraje trafimy. Są jednak nieliczne jaskółki optymizmu. Obywatele stanęli po stronie TVN 24 i jej prawa do koncesji. Dziennikarze kilkakrotnie wykazali się w tym roku solidarnością, co w środowisku dotąd się nie zdarzało i za co bardzo Państwu dziękuję. Podziękujmy też wszystkim obywatelom, którzy stanęli po stronie wolnych mediów i nadal stają – mówił Andrzej Skworz, redaktor naczelny magazynu „Press”, rozpoczynając galę.

Dziennikarza Roku wybrali sami dziennikarze, kolegia redakcyjne: prasowe, radiowe, telewizyjne i internetowe. O zwycięstwie nie decydowało jury, lecz liczba punktów uzyskana w głosowaniu redakcji. Dziennikarz Roku to wyróżnienie za profesjonalizm, promowanie światowych standardów pracy w mediach i przestrzeganie etycznych kanonów zawodu.

– Siłą Andrzeja Poczobuta nie jest to, że on napisał jakiś ważny tekst w tym roku. O wiele ważniejsza była jego postawa, ważniejsza niż niejeden reportaż, komentarz czy publicystyka. To świadectwo, że wolność słowa nie ma ceny i nie podlega negocjacjom – mówił Jarosław Kurski, pierwszy wicenaczelny „Gazety Wyborczej”, odbierając nagrodę w imieniu Andrzeja Poczobuta.

Jarosław Kurski odbiera nagrodę dziennikarza roku dla Andrzeja Poczobuta, fot.: Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Dziennikarz Roku 2021 otrzymał statuetkę stalówki zaprojektowaną przez Annę Rzeźnik i czek wartości 40 tys. zł.

Andrzej Poczobut zdobył w głosowaniu redakcji 182 punkty. Za nim byli: Jagoda Grondecka (m.in. z „Krytyki Politycznej”) z 76 punktami, Piotr Kraśko („Fakty” TVN) z 41 punktami, Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) z 23 punktami, Szymon Jadczak (Wirtualna Polska) z 17 punktami i Jacek Harłukowicz („Gazeta Wyborcza Wrocław”) z 17 punktami.

Więcej o laureatach tegorocznych Nagród Grand Press przeczytasz TUTAJ.

Znadniemna.pl za Press.pl

Andrzej Poczobut z "Gazety Wyborczej", więziony od ponad ośmiu miesięcy przez reżim Łukaszenki działacz Związku Polaków na Białorusi, otrzymał tytuł Dziennikarza Roku 2021. Podczas wtorkowej gali, która odbyła się w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin w Warszawie, ogłoszono też laureatów nagród Grand Press za najlepsze

Profesor Zdzisław Julian Winnicki, przyjaciel Związku Polaków na Białorusi od początku istnienia ZPB, wybitny znawca historii i tematyki kresowej, odpowiedział na pytania Marty Tyszkiewicz, naszej korespondentki we Wrocławiu.

Przyjaciel ZPB opowiedział m.in. o tym, jak się zafascynował Kresami i mieszkającymi na Kresach Polakami. Ocenił, jaka przyszłość czeka tych Polaków z Białorusi, którzy, uciekając przed prześladowaniami reżimu Łukaszenki, musieli szukać schronienia w Polsce i czy polskość na Białorusi przetrwa obecne czasy prześladowań. Profesor Winnicki wezwał też do ciągłego przypominania polskiej opinii publicznej oraz polskim władzom o cierpiących w areszcie Łukaszenki prezes ZPB Andżelice Borys i Andrzeju Poczobucie.

Zapraszamy do lektury wywiadu.

Pan profesor jest wybitnym badaczem i naukowcem, który zajmuje się historią Białorusi, Kresów Wschodnich i polskiej mniejszości na Białorusi. Skąd takie zainteresowania?

– Wszyscy mnie o to pytają. Wszyscy myślą, że pochodzę z Kresów, a ja odpowiadam: na Kresach mieszkałem w XIV wieku w miejscowości Winniki w powiecie Samborskim, natomiast zainteresowanie i miłość do Kresów, zwłaszcza północno-wschodnich, narodziły się chyba po przeczytaniu Trylogii Sienkiewicza. Trylogia mnie zafascynowała, ludzie mnie zauroczyli. Pierwszy raz pojechałem na Białoruś w latach 90., kiedy istniał jeszcze Związek Radziecki. Zafascynowali mnie Polacy, mieszkający na Białorusi i od tego momentu zacząłem działalność dwuetapową, a mianowicie: założyliśmy razem z profesorem Mikołajem Iwanowem Stowarzyszenie „Straż Mogił Polskich na Wschodzie” i w ramach tego stowarzyszenia zaczęliśmy upamiętniać na Białorusi miejsca polskiej martyrologii i chwały. W efekcie postawiliśmy łącznie 42 krzyże i dwie kapliczki, a ponieważ te krzyże i kapliczki zawsze były w terenie, czyli w polskich wsiach, to miałem okazję poznawać tych wspaniałych, kochanych Polaków na Białorusi.

Pan profesor był częstym gościem na Białorusi, na różnych naukowych konferencjach, spotkaniach. Co najbardziej pana fascynowało w czasie tych wizyt?

– Ludzie. Fascynowali mnie zawsze. A co do konferencji i spotkań, to kiedy już zorientowaliśmy się z kolegami z Uniwersytetu Wrocławskiego, którzy należeli najczęściej do „Straży Mogił Polskich”, wymyśliliśmy taką akcję Wszechnica Polska na Wschodzie. Krótko mówiąc wymyśliliśmy sposób na przekazywanie swojej wiedzy naszym rodakom, a przy okazji także sposób, aby zainspirować te środowiska do działania. Tadeusz Malewicz powiedział mi wtedy: Jak będziesz w tych stronach, czyli na Białorusitam, gdzie odbywały się spotkania, mów ludziom, że jest Związek Polaków na Białorusi (ZPB).

Po takich naszych spotkaniach w terenie często powstawały więc nowe oddziały ZPB. A Wszechnicę Polską na Wschodzie robiliśmy przede wszystkim w Wołkowysku, z panią Anią Sadowską (pierwszą przezes ZPB w Wołkowysku), potem przenieśliśmy to do Lidy, do Iwieńca, do innych miejscowości. Najpierw wygłaszaliśmy jakieś prelekcje, odnoszące się do najnowszej historii Polski, zazwyczaj wieźliśmy także film fabularny, który wyświetlaliśmy w miejscowym kinie, na przykład „Hubal”, „Potop”. To się bardzo ludziom podobało, często byliśmy w miejscowościach, w ktorych polskiego kina nie widziano od 1939 roku. Potem miejscowi rodacy, którzy mieli swoje zespoły artystyczne, pokazywali, co oni potrafią, co śpiewają dorośli, co dzieci potrafią. A kończyło się wspólną rodaków rozmową. Te akcje Wszechnicy Polskiej na Wschodzie uważam za bardzo ważne przedsięwzięcie, dzięki któremu potem już mieliśmy przyjaciół. Oni nas poznawali. Po takiej wyprawie zazwyczaj pisałem reportaż do „Głosu znad Niemna”, który był publikowany. To powodowało zainteresowanie w kraju, bo podobne reportaże ogłaszałem także w miejscowej prasie wrocławskiej, ale nie tylko wrocławskiej, po to, żeby przybliżyć Polakom w Polsce tych naszych kresowych rodaków, którzy zostali na swojej ojcowiźnie. Wydawało mi się to ważne, gdyż rodacy tutaj nie bardzo wiedzieli, czy tam w ogóle są jacyś Polacy oraz kim i jacy oni są.

Spotykaliśmy się z panem profesorem na różnych konferencjach, między innymi na tych z cyklu „Znakomici Mińszczanie XIX-XX wieku”. Ostatnia z nich, XI, odbyła się jesienią 2019 roku. Czy w świetle tego, co się zdarzyło ostatnio, wierzy pan, że da się kontynuować na Białorusi taką działalność?

– W październiku widziałem się w Wilnie z dyrektorem Instytutu Polskiego Cezarym Karpińskim, który wraz ze mną 12-14 lat temu był inicjatorem tej konferencji. W tym roku planowaliśmy XII konferencję, ale z różnych, znanych zresztą, przyczyn na Białorusi ta konferencja nie mogła się odbyć. Karpiński stwierdził jednak, że powinniśmy kontynuować te spotkania i kolejna konferencja odbędzie się w maju 2022 w Wilnie albo w Białymstoku. Mam nadzieję, że zostanie do niej wydany tomik pokonferencyjny.

Pierwsza konferencja z cyklu „Znakomici Mińszczanie XIX-XX wieku” dotyczyła życia i twórczości Sergiusza Piaseckiego, który od kilku lat staje się coraz bardziej popularny na Białorusi, wydawane są tłumaczenia jego dzieł na język białoruski. Są to zarówno „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”, jak też „Trylogia złodziejska”. Po sukcesie konferencji o Sergiuszu Piaseckim  postanowiliśmy z Karpińskim, że będziemy nadal robić konferencje o znakomitych mińszczanach. Zeszyty pokonferencyjne posegregowaliśmy tematycznie: znakomici Polacy, znakomici wojskowi, literaci, artyści i inni.

Był taki czas, kiedy miałem sześcioletni zakaz wjazdu na Białoruś. Wtedy robiliśmy tak: konferencja odbywała się w Mińsku, ja z kolegami jechałem na Litwę do Sołecznik i tam zostawałem, a na Białoruś jechał mój referat, który był wygłaszany przez kogoś innego. Potem redagowałem referat wspólnie ze współpracującym z nami docentem Anatolem Wielikim, i tak się złożyło że nasze tomiki pokonferencyjne stały się znane. W pewnym momencie do kolegów z Instytutu Polskiego przyszli pracownicy księgarni Narodowej Akademii Nauk w Mińsku i poprosili te zeszyty pokonferencyjne, żeby wystawiać w księgarni, bo jest na nie zapotrzebowanie. W tych tomikach zawarty był ogląd polskiej historii Mińska, której współcześni mińszczanie nie znają albo, jeżeli znają, to tylko w przekazie negatywnym  – białopolacy, okupacja itd., a myśmy pokazywali kulturowe znaczenie znakomitych mińszczan, ludzi, którzy zasłużyli się gospodarce, kulturze, sztuce, a potem byli aktywni także w działalności niepodległościowej. Temu służyły te konferencje.

Temat ostatniej konferencji okazał się bardzo proroczy – „Rola imigrantów z Mińszczyzny w polskim życiu kulturalnym, społecznym i politycznym w okresie II Rzeczypospolitej”. Jak Pan myśli, czy potrafią liczni współcześni imigranci z Mińska, z Grodna, z całej Białorusi, znaleźć sobie miejsce we współczesnej Polsce?

– Ja mam nadzieję, że Ci współcześni imigranci wrócą do siebie. Jestem wręcz przekonany, że wrócą. Część z nich oczywiście zostanie, bo tak to jest w życiu, ktoś tutaj zacznie nowe życie. Ale ci ludzie wyemigrowali tylko po to, żeby uniknąć represji. A  są wśród nich tacy, jak redaktorzy gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” i takie wspaniałe dziewczyny, jak Irena Biernacka, Maria Tiszkowska i moja przyjaciółka z Brześcia Anna Paniszewa. Są oni tak aktywni, tak wspaniali, że na pewno tęsknią za Białorusią. Tak samo jak ja za nią tęsknię. Nie wiem, czy zdążę tam jeszcze pojechać. Co się tyczy ich, to jestem przekonany, że oni tam wrócą. Emigracja po 1919-1920 roku, na przykład, była konieczna. Oni nie mieli wyjścia: albo by poszli pod topór, albo by przeżyli, dlatego znaleźli się w Polsce i po tej emigracji mińszczanie swoją rolę w kulturze polskiej odegrali. To byli znakomici ludzie. Musieli opuścić rodzinne strony i nie mogli wrócić. Natomiast jestem głęboko przekonany, że większość z was – działaczy ZPB – wróci. I dacie sobie radę. Mam takie skojarzenie: znany Polak z Mińszczyzny Edward Woyniłłowicz obdarzony ogromnym autorytetem wśród Polaków Mińszczyzny, przewodniczący Mińskiego Towarzystwa Rolniczego, a jednocześnie znakomity działacz gospodarczy i polityczny, kiedyś wysunął taką tezę, którą być może trzeba rozważać ponownie: „My tutaj na Kresach musimy być jak żółw – ciągle iść, powoli, bez pośpiechu, jak będzie zagrożenie, schować się, przetrwać, a potem znowu iść.” Myślę sobie, że te prorocze słowa Woyniłłowicza dotyczą teraz was, Polaków na Białorusi. Przetrwać. Nie rezygnować, ale też nie prowokować i ciągle robić swoje zważając na możliwość, jaka tylko będzie wam dana. Wy opuściliście swoje ojczyste strony, ale tam zostały wasze serca, wasz dorobek i wasi przyjaciele. I wrócicie!

Czy pan, jako historyk i politolog może zaprognozować najgorszy i najlepszy scenariusz przyszłości Polaków na Białorusi?

– W czasie, gdy organizowaliśmy „Straż Mogił Polskich na Wschodzie”, po kilku wyjazdach wydaliśmy biuletyn, do którego pisałem słowo wstępne, tłumacząc dlaczego to robimy, do kogo tam jeździmy, i na końcu dałem takie zdanie: „Polskość na Kresach to krew, męczeństwo i poniżenie.” Po czym zadałem pytanie: „Czy to już się skończyło?” A były to lata 90., czyli  rozkwit ZPB. W Polsce nazywają to odrodzeniem polskim na Białorusi. Ja mówię – nieprawda. Nie było to żadne odrodzenie. To było ujawnienie, kim jesteśmy, jacy jesteśmy i czego chcemy. I to odrodzenie pokazało wówczas siłę polskości. Współcześnie perspektywa będzie moim zdaniem taka: Polaków na Białorusi będzie mniej, niż te oficjalne w różnych okresach od 520 tys. Polaków do obecnych prawie 300 tys. Ubytek jest duży. Ale ten ubytek to rzecz naturalna. To, co było dla starszego pokolenia świętością, dla młodego pokolenia już nie koniecznie nią jest. Oni się bardziej kojarzą, identyfikują z demokratycznym, wolnym państwem białoruskim, natomiast starsi mają pamięć o Polsce i polskości, jaką zapamiętali sami, albo jak zapamiętali ją ich rodzice. Polaków będzie mniej. Zostanie twarde jądro na Grodzieńszczyźnie i ono przetrwa. Władza autorytarna na Białorusi kiedyś napewno się skończy. Aczkolwiek nie należy mieć wielkich nadziei, bo tak jak tutaj ( w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego – przyp. aut) nauczamy w ramach przedmiotu „Współczesne relacje cywilizacyjne”, Białoruś jest obszarem rozszczepienia cywilizacyjnego. To rozszczepienie polega na tym, że żyją na Białorusi ludzie, należący do kultury polskiej, kultury zachodniej, kultury łacińskiej, ale żyją też ludzie z obrębu kultury rosyjskiej, kultury sowieckiej, kultury cywilizacji wschodniej. Dane statystyczne pokazują, że ponad 70-80 % Białorusinów uważa, że ich miejsce jest wspólnie z Rosjanami – wspólna kultura, wspólny język, wspólne wyznanie. My, Polacy na Białorusi, należymy do innej kultury, wyznania i wyznajemy inne wartości. To zderzenie cywilizacji zawsze jest na niekorzyść słabszych. A słabsi jesteśmy my, ludzie cywilizacji łacińskiej, cywilizacji zachodniej. Dlatego będzie nam zawsze trudno. Zresztą, nawet kiedy większość społeczeństwa uzna zasady demokratyczne, co przecież tak szybko nie nastąpi, to ta większość zawsze będzie nas o coś podejrzewała. Tak jak współczesne gazety białoruskie piszą, że jedynym marzeniem Polaków jest podporządkowanie Białorusi. Nie ma tego. My chcemy jako Polacy, jako chrześcijanie, jako ludzie cywilizacji zachodniej tylko zachowania naszych praw. Normalnych praw człowieka. A do praw człowieka przecież należy godność, język, wiara i zachowanie swojej tożsamości narodowej. My niczego więcej nie chcemy. Był taki czas, kiedy nawet opozycja białoruska podejrzewała Polaków o najgorsze rzeczy. Działania dzisiejszego autorytarnego reżimu pokazują, że te dwie cechy: postsowieckość, postrosyjskość oznaczają antypolskość. Wciąż żywe jest przeświadczenie, jak się kiedyś mówiło: „Поляк – это вечный мятежник». I tak nas traktują. Obojętnie, co byśmy nie robili. Stąd te problemy Związku Polaków na Białorusi. Stąd usilne domaganie się białorutenizowanej liturgii w kościele, co jest rzeczą straszną, no i stąd ta ciągła podejrzliwość. A zatem – ciągle będziemy tam jednak ludźmi, którzy muszą z dużym wysiłkiem zachowywać swoją tożsamość i godność, wiarę i język. Szybko dobrze nie będzie. Ale przetrwamy.

Kościół katolicki na Białorusi opowiedział się po stronie krzywdzonych przez reżim protestujących. Jak pan to ocenia?

– Kościół katolicki, jak sama nazwa wskazuje, czyli powszechny, ma obowiązek domagać się przestrzegania praw człowieka, domagać się poszanowania praw osoby ludzkiej, a osoba ludzka ma te swoje prawa, o których wspominaliśmy przed chwilą. Dlatego też kościół katolicki na Białorusi zawsze stał ze swoimi wiernymi, zawsze. Za caratu, za czasów sowieckich i w czasach, które nastąpiły po roku 1989, bo to przecież wierni katolicy-Polacy odbudowali kościoły i wierni katolicy-Polacy domagali się duchownych katolickich w kościele, ale domagali się też swojego języka w modlitwie, tak jak babcia nauczyła. Natomiast w działalności kościoła katolickiego na Białorusi dostrzegam dwa wymiary. Jeden pozytywny, czyli ten ewangeliczny – dbanie o godność osoby ludzkiej, w tym o prawa człowieka. Natomiast drugi już mi się nie do końca podoba, bo jest nim usilna białorutenizacja, która prowadzi do wynarodowienia wiernych pochodzenia polskiego.

Pan profesor był i jest nauczycielem. Teraz – akademickim, ale  zaczynał pan jako nauczyciel szkolny. Według pana jak należy ocenić to, co Związek Polaków robił dla oświaty polskiej na Białorusi i czy ta oświata polska tam przetrwa?

– Wiem, jakie problemy przeżywa oświata polska na Białorusi. Szkoły są zamykane, nauczyciele są prześladowani. Wielkim marzeniem, które widziałem od lat 90. wśród ZPB, wśród Polaków, było odrodzenie polskiego szkolnictwa. Polskie szkoły w Grodnie i Wołkowysku to są takie pomniki, z których powinna promieniować kultura i wiedza polska. Niezaprzeczalną pozytywną cechą jest to, że po całej Białorusi powstawały szkoły społeczne. Było to naprawdę wielkie, wielkie osiągnięcie. Pamiętam, jak w latach 90. przyjeżdżałem do Grodna i prezes Tadeusz Gawin wsadzał mnie w samochód, mówiąc: „Chodź, jedziemy, zobaczymy, jak się buduje szkoła polska”. To było jego oczko w głowie. On tą szkołą żył, on o tej szkole marzył. No i te szkoły wreszcie udało się uruchomić. Byłem na otwarciu szkoły w Grodnie – coś pięknego, wrażenie niezwykłe. Krótko mówiąc, szkolnictwo zarówno to, państwowe, a jednak polskie, ale przede wszystkim szkolnictwo społeczne, kiedyś jeszcze było przyparafialne, potem kościół z tego zrezygnował, niestety, białorutenizując dzieci na katechezie… Natomiast szkolnictwo społeczne, które wyście robili, to była rzecz wspaniała. Na Białorusi obserwowałem taką lukę pokoleniową: kochane babcie (zawsze byłem zwolennikiem, aby w Białymstoku postawić pomnik polskiej babci kresowej) z ręką na główce wnuka uczyły go modlitwy. Rodzice już wtopieni w sowiecką rzeczywistość często utracili język, a nawet wiarę czasem, ale babcie te wnuki uratowały. A potem wy zrobiliście to, zakładając wasze polskie szkoły społeczne.

Rok temu, podczas spotkania w siedzibie ZPB, dyrektor Instytutu Polskiego w Mińsku Cezary Karpiński zaprezentował trzecie wydanie książki pana autorstwa pt. „W Mińsku Litewskim, mieście dawnej Rzeczypospolitej”. Było to wydanie poprawione i uzupełnione. Jakie to były uzupełnienia?

– Uzupełnień było niewiele. Po prostu aktualizowałem to, czego się dowiedziałem w międzyczasie, rozszeżyłem część dotyczącą Mińska i polskości w Mińsku tuż przed I wojną światową i do 1919 roku. Książka ta, mimo charakteru naukowego, jest esejem popularno-naukowym, który specjalnie był tak wymyślony z dwóch powodów. Po pierwsze: uległem wypadkowi i tak tęskniłem za Mińskiem, że postanowiłem o Mińsku napisać. Po drugie: postanowiłem przypomnieć, że Mińsk nie zawsze był sowiecki, lecz kulturowo był kiedyś polski. Ta książka ukazała się w niewielkich nakładach – pierwsze wydanie znikło od razu, drugie też. Cezary Karpiński (Instytut Polski sfinansował trzecie wydanie) namówił mnie, aby wydać książkę jeszcze raz. Uważał, że po jej przeczytaniu każdy zobaczy Mińsk z zupełnie innej perspektywy.

W słowie wstępnym do książki Cezary Karpiński pisze, że to jest jedyny esej od 1939 roku o polskich dziejach Mińska Litewskiego, polskim życiu miasta pod zaborem. Czy można porównać obecną sytuację Polaków na Białorusi z sytuacją Polaków pod zaborami?

– Chyba nie. To jest zupełnie inna sytuacja. W tamtych czasach społeczność polska na Kresach miała pełny wymiar struktury społecznej, od elity przez przedsiębiorców do ludu rzemieślniczego i chłopów polskich. Natomiast wasza sytuacja jest sytuacją inteligencji pierwszopokoleniowej. Teraz w zasadzie dopiero drugie pokolenie uczy się, zdobywa polskie wykształcenie, natomiast po roku 1944-45 w Mińsku i na Mińszczyźnie pozostali tylko biedni prości ludzie polskiego pochodzenia, którymi było łatwo manipulować. Tak więc nie możemy porównywać zaborów do obecnej sytuacji. Teraz zachodzą inne zjawiska, jest inne społeczeństwo, inne okoliczności. Niezmienna pozostaje jednak presja na polskość. To się nie zmieniło. To jest podobne. Musicie szukać nowej drogi w tej nowej sytuacji.

Czy w obecnej sytuacji możliwe jest uwolnienie z więzienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, którzy stali się symbolami prześladowanej polskiej społeczności na Białorusi?  

– Chciałbym, żeby odzyskali wolność. Natomiast reżim, jaki jest – każdy widzi. Są to ludzie takiego formatu, że reżim jest zainteresowany ich izolacją od reszty polskiej społeczności. Mam nadzieję, że wytrzymają oni tę presję i potrafią zachować zdrowie. Mam taką nadzieję: wiadomo, że Łukaszenko chce uchwalić nową konstytucję. Ma być ona dyskutowana w przyszłym roku. Może w ramach tej nowej konstytucji zechce ułaskawić Andżelikę, Andrzeja i innych więźniów politycznych? Dlatego wasze działania, wasza aktywność, którą obserwuję w Warszawie, Białymstoku, Sopocie, jest bardzo potrzebna, bo wydaje mi się, że w Polsce problemy migrantów, a także wewnętrzna walka polityczna, jakoś „przyćmiły” sprawę polską na Białorusi i niestety ukryły przed opinią publiczną także cierpienie Andżeliki i Andrzeja. Dlatego dobrze, że staracie się o tym przypominać, bo zajęta swoimi sprawami Polska, jakby zaczęła zapominać o tych naszych nowych bohaterach. Dlatego przypominajcie! Docierajcie! Wiadomo, że władze polskie z radością i całym sercem pomogłyby naszym rodakom. Dlatego muszą byc takie akcje, jak wy robicie i trzeba docierać z tą informacją do polskich mediów. Ciągle trzeba przypominać, że ktoś znowu cierpi za polskość, żebyśmy się tej polskości nie wyrzekli, nie stali się mankurtami.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

We Wrocławiu rozmawiała Marta Tyszkiewicz

Zdzisław Julian Winnicki – polski historyk, prawnik i politolog związany z Uniwersytetem Wrocławskim, profesor nauk społecznych. Specjalista od spraw Kresów Wschodnich i Białorusi. Od 2006 kierownik Zakładu Badań nad Europą Wschodnią Instytutu Studiów Międzynarodowych UWr. Był dyrektorem Instytutu Studiów Międzynarodowych. Specjalizuje się w historii myśli politycznej, historii idei, polskiej mniejszości narodowej na Wschodzie, historii państwa i prawa polskiego. Opublikował liczne prace i artykuły naukowe poświęcone Kresom Wschodnim oraz Białorusi. Od przełomu lat 80. i 90. zaangażowany w działalność na rzecz Kresów Wschodnich. Społecznie objął obowiązki prezesa oddziału dolnośląskiego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Na początku lat 90. był prezesem Stowarzyszenia ”Straż Mogił Polskich na Wschodzie”. Odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi (1988), Medalem Komisji Edukacji Narodowej (2004) oraz Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2010).

 Znadniemna.pl

Profesor Zdzisław Julian Winnicki, przyjaciel Związku Polaków na Białorusi od początku istnienia ZPB, wybitny znawca historii i tematyki kresowej, odpowiedział na pytania Marty Tyszkiewicz, naszej korespondentki we Wrocławiu. Przyjaciel ZPB opowiedział m.in. o tym, jak się zafascynował Kresami i mieszkającymi na Kresach Polakami. Ocenił, jaka przyszłość

Niepokojące wieści o stanie zdrowia Andżelika Borys docierają do nas zza murów Więzienia Śledczego nr  8 w Żodzinie, w którym jest przetrzymywana prezes Związku Polaków na Białorusi.

Ze źródeł, których nie możemy ujawnić, dowiadujemy się, że prezes ZPB wygląda na bardzo chorą i potrzebuje pilnego zbadania przez lekarza z wykorzystaniem sprzętu USG oraz innych badań m.in. krwi, które mogłyby wykluczyć bądź potwierdzić, że więziona przez ponad osiem miesięcy przez reżim Aleksandra Łukaszenki liderka polskiej mniejszości narodowej na Białorusi ma zaawansowaną chorobę natury gastrologicznej, schorzenie wątroby, bądź inną dolegliwość.

Z docierających do nas opisów wyglądu Andżeliki Borys wynika, iż wygląda ona na bardzo wycieńczoną, ma ziemisto-żółty kolor cery, co mogłoby wskazywać m.in. na schorzenie wątroby, oraz  intensywnie traci włosy.

Znająca blisko Andżelikę Borys redaktor gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” Iness Todryk-Pisalnik wspomina, że jeszcze przed aresztowaniem Andżelika Borys często cierpiała na bóle głowy i żołądka, a w sytuacjach stresowych wychodziły jej włosy.

Bez specjalistycznych badań lekarskich nie można stwierdzić, czy zły stan zdrowia pani prezes jest konsekwencją obostrzenia już istniejących u niej schorzeń, czy też jest objawem jakiejś nowo nabytej choroby.

Powszechnie wiadomo jest, że warunki sanitarne w celach białoruskich więzień są dalekie od idealnych. Znane są przypadki, kiedy do wieloosobowych cel trafiały osoby, cierpiące na choroby zakaźne, mające, na przykład, wirusowe zapalenie wątroby, Covid-19, a nawet AIDS . Nie można zatem wykluczyć, że osłabiony organizm Andżeliki Borys uległ zakażeniu niezbadanym jak dotąd u niej wirusem.

Jako bliscy współpracownicy Andżeliki Borys, których martwi pogarszający się stan zdrowia naszej koleżanki, apelujemy do wpływowych ludzi świata polityki, biznesu i wszystkich ludzi dobrej woli, mających możliwość kontaktowania się z decydentami we władzach Republiki Białorusi o użycie swoich kontaktów i podjęcie niezwłocznych działań  na rzecz okazania Andżelice Borys niezbędnej fachowej pomocy lekarskiej!

Bądźmy solidarni z liderką polskiej mniejszości narodowej na Białorusi nie tylko słowem, lecz także czynem!

Znadniemna.pl

Niepokojące wieści o stanie zdrowia Andżelika Borys docierają do nas zza murów Więzienia Śledczego nr  8 w Żodzinie, w którym jest przetrzymywana prezes Związku Polaków na Białorusi. Ze źródeł, których nie możemy ujawnić, dowiadujemy się, że prezes ZPB wygląda na bardzo chorą i potrzebuje pilnego zbadania

Skip to content