HomeStandard Blog Whole Post (Page 179)

W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów RP odbyło się 14 września spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego z przedstawicielami ugrupowań parlamentarnych zasiadających w polskim sejmie w sprawie sytuacji na Białorusi.

Po spotkaniu, szef KPRM Michał Dworczyk ocenił, spotkanie jako bardzo owocne – trwało 3 godziny.

„To co jest budujące to zgodność, co do zasadniczej sprawy – suwerenności Białorusi, która w konsekwencji daje bezpieczeństwo i stabilność dla Polski i jest bezdyskusyjna”.

Dworczyk powiedział, że na najbliższym posiedzeniu przywódców europejskich premier RP Mateusz Morawiecki w imieniu Grupy Wyszehradzkiej (V4) przedstawi „Plan Marshalla” dla Białorusi, czyli projekt działań głównie gospodarczych. Ich implementacja byłaby możliwa dopiero po przeprowadzeniu uczciwych wyborów prezydenckich u naszego wschodniego sąsiada.

„To jest projekt i propozycja szeregu działań, głównie gospodarczych, ale nie tylko, które byłyby zaoferowane Białorusi w przypadku powtórzenia i odbycia prawidłowo przeprowadzonych wyborów. To jest propozycja pomocy dla Białorusi i pewnej mapy drogowej dla Białorusi związanej z utworzeniem funduszu stabilizacji, z wykorzystaniem szeregu innych jeszcze mechanizmów finansowych, o których będzie szczegółowo pan premier mówił – powiedział Michał Dworczyk po zakończeniu spotkania premiera z przedstawicielami ugrupowań parlamentarnych ws. Białorusi.

Po ubiegłotygodniowym spotkaniu szefów rządów państw Grupy Wyszehradzkiej, premier Mateusz Morawiecki zapowiedział też, że V4 zaproponuje zniesienie wiz dla obywateli Białorusi.

Znadniemna.pl za Kresy24.pl

W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów RP odbyło się 14 września spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego z przedstawicielami ugrupowań parlamentarnych zasiadających w polskim sejmie w sprawie sytuacji na Białorusi. Po spotkaniu, szef KPRM Michał Dworczyk ocenił, spotkanie jako bardzo owocne – trwało 3 godziny. "To co jest budujące to

Metropolita Mińsko-Mohylewski, arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, którego 31 sierpnia nie wpuszczono na Białoruś, otrzymał oficjalną odpowiedź z Państwowego Komitetu Granicznego  Republiki Białorusi. Oznajmiono mu, że jego białoruski paszport stracił ważność.

Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, fot.: Catholic.by

„Informujemy, że nie zostaliście przepuszczeni przez granicę państwową w związku z podjętą przez organy spraw wewnętrznych decyzją o uznaniu paszportu obywatela Republiki Białorusi (tu został podany numer białoruskiego paszportu arcybiskupa – red.), który do Was należy, za nieważny.” – cytuje oficjalny dokument, wystawiony przez Straż Graniczną Białorusi, portal Kościoła Katolickiego na Białorusi  Catholic.by.

Catholic.by informuje także, że zwierzchnik Kościoła Katolickiego na Białorusi  skarży odpowiedź pograniczników do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Białorusi, w celu wyjaśnienia sytuacji i szybkiego powrotu na Ojczyznę.

Zgodnie z ustawodawstwem Republiki Białorusi paszport obywatela tego państwa może stracić ważność tylko w przypadkach, opisanych w ustawodawstwie, na przykład –  w przypadku zmiany nazwiska, bądź wyglądu itp.

Osoba legitymująca się nieważnym paszportem podlega karze administracyjnej, ale nie oznacza to, że traci obywatelstwo i nie powinna być wpuszczana do kraju zameldowania. W przypadku arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza, zdarzyło się to drugie.

Czy oznacza to, że arcybiskup został pozbawiony białoruskiego obywatelstwa?

 Znadniemna.pl

Metropolita Mińsko-Mohylewski, arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, którego 31 sierpnia nie wpuszczono na Białoruś, otrzymał oficjalną odpowiedź z Państwowego Komitetu Granicznego  Republiki Białorusi. Oznajmiono mu, że jego białoruski paszport stracił ważność. [caption id="attachment_47959" align="alignnone" width="500"] Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, fot.: Catholic.by[/caption] „Informujemy, że nie zostaliście przepuszczeni przez granicę państwową w

Wczoraj miał miejsce 36 dzień protestów na Białorusi. Po południu MSW poinformowało o zatrzymaniach ponad 400 uczestników opozycyjnych protestów w różnych częściach Mińska. Według resortu w całym kraju było jednocześnie 17 protestów. Zamaskowani milicjanci uderzyli kobietę pięścią, używali również armatek wodnych.

Wieczorem Ministerstwo Spraw Wewnętrznych RB poinformowało o ponad 400 zatrzymaniach uczestników opozycyjnych protestów. Resort potwierdził jednocześnie, że milicjant w stolicy oddał strzał ostrzegawczy w powietrze. Zdaniem MSW, gdy milicjanci zatrzymywali kilku uczestników, co najmniej 100 demonstrantów próbowało ich odbić. „W celu przerwania nielegalnych działań oddano wystrzał ostrzegawczy z broni pump action” – przekazał resort.

We wcześniejszym komunikacie MSW zaznaczyło, że wszyscy zatrzymani „wykorzystywali flagi i inną symbolikę niezarejestrowaną zgodnie z obowiązującymi przepisami, a także plakaty różnej treści, w tym obraźliwe”.

Według resortu w całym kraju było jednocześnie 17 protestów. Łącznie bierze w nich udział około 3 tysiące osób. Według niezależnych mediów tylko w Mińsku zgromadziło się 100 tys.osób.

Milicja zatrzymała osoby idące na protest

Przypomnijmy, że wczoraj wczesnym popołudniem Agencja Interfax-Zapad cytowana przez PAP poinformowała, że na ul. Majakowskiego doszło do zatrzymania trzech mężczyzn, którzy kierowali się w stronę placu Niepodległości. W rękach nieśli biało-czerwono-białe flagi.

Niespodziewanie przy mężczyznach zatrzymała się czarna furgonetka pozbawiona numerów rejestracyjnych. Z auta wysiadło kilku zamaskowanych i ubranych na czarno mężczyzn, którzy odebrali im flagi. Następnie położyli ich na ziemię, po czym wsadzili do furgonetki.

W Brześciu użyto armatek wodnych

Jak informuje PAP, „Nasza Nowa” zamieściła na kanale Telegramu nagranie przedstawiające armatkę wodną kierującą strumień wody na zgromadzonych.

Z kolei naoczni świadkowie przekazali agencji Interfax-Zapad, że milicja kilkakrotnie uprzedziła protestujących, iż władze nie zezwoliły na demonstrację. Następnie użyła armatek wodnych w celu rozpędzenia tłumu.

Podczas protestów zatrzymano dziennikarza

Centrum praw człowieka „Wiasna” przekazało, że wśród zatrzymanych jest dziennikarz telewizji Biełsat Arciom Lawa. Miał on zostać przewieziony na komisariat.

Według portalu belsat.eu, przed południem do Mińska wjechał olbrzymi sprzęt wojskowy, a główne place ogrodzono metalowymi barierkami. Niektóre obiekty opasano drutem kolczastym. Milicja nie atakowała dużych grup protestujących, ale bardzo brutalnie postępowała z pojedynczymi osobami i małymi grupkami. Korespondentka portalu widziała, jak wciągnięto dziewczynę do nieoznakowanego busa, ciągnąc ją za włosy.

Do szokującego przypadku doszło w Żodzinie, gdzie milicjant uderzył kobietę pięścią w twarz za to, że ta nagrywała go na telefon.

Niezależne media o zatrzymaniach w Mińsku

Z kolei „Nasza Niwa” na Telegramie przekazała, że w kierunku centrum Mińska zmierzali dziesiątki tysięcy osób. Na pl. Jubilejnym zebrało się około 10 tys. osób, na pl. Bangalore około 3 tys., a okolicy ul. Niamiha ok. 2 tys. osób.

Białoruskie media poinformowały o rozpędzaniu osób zgromadzonych na ul. Niamiha, a także na Złotej Górce. Do zatrzymania kilkudziesięciu osób doszło również między pl. Zwycięstwa a pl. Jakuba Kołasa. Mieszkańcy okolicznych budynków otwierali klatki schodowe, aby rozpędzeni demonstranci mogli znaleźć schronienie.

Portal tut.by podał, że funkcjonariusze MSW gonili ludzi na prospekcie Dzierżyńskiego po to, by uniemożliwić im dotarcie do centrum. Według doniesień naocznych świadków zatrzymano około 20 osób.

Milicja rozbiła pochód kobiet w Mińsku

W sobotę, 13 września, na placu Wolności w centrum Mińska po godz. 15 zebrało się kilka tysięcy osób, w większości kobiet. Od początku uczestniczki demonstracji były zatrzymywane przez milicję.

Z szacunków obrońców praw człowieka z centrum Wiasna wynika, że doszło do zatrzymania około 36 osób. Jak wyjaśnia PAP, kobiety wdawały się w kłótnie z milicjantami, próbując wybronić zatrzymywane osoby.

Zamaskowani milicjanci działali brutalnie. Świadkowie i dziennikarze mówili o kobiecie ciągniętej przez milicjantów po chodniku, a także o przeszukiwaniach kawiarni.

Znadniemna.pl za PAP/belsat.eu, Fot.: Associated Press

Wczoraj miał miejsce 36 dzień protestów na Białorusi. Po południu MSW poinformowało o zatrzymaniach ponad 400 uczestników opozycyjnych protestów w różnych częściach Mińska. Według resortu w całym kraju było jednocześnie 17 protestów. Zamaskowani milicjanci uderzyli kobietę pięścią, używali również armatek wodnych. Wieczorem Ministerstwo Spraw Wewnętrznych RB

Zarząd Główny Związku Polaków na Białorusi otrzymał kolejny list poparcia od Rodaków, tym razem z Danii.

Oto treść listu, podpisanego przez Zarząd Federacji Organizacji Polskich i Polsko-Duńskich POLONIA w Danii:

Drodzy Rodacy Polacy

My, członkowie Federacji Organizacji Polskich i Polsko-Duńskich w Danii wyrażamy nasze poparcie i przesyłamy słowa otuchy dla wszystkich mieszkańców Białorusi i w pełni popieramy Wasze działania, mające na celu zapewnienie demokracji w Waszym kraju.

Każdy Naród ma prawo do suwerenności i niezależności.

Każdy Naród ma prawo do stanowienia o swojej teraźniejszości i przyszłości.

Szczególnie słowa wsparcia kierujemy do Związku Polaków na Białorusi, prowadzonego przez Andżelikę Borys, który to związek reprezentuje polską mniejszość i od lat walczy o prawa Polaków żyjących na Białorusi.

Jesteśmy pełni podziwu dla Waszej uzasadnionej determinacji i wierzymy, że już niedługo Białoruś będzie demokratyczna, a Wasza walka i determinacja zwycięży – czego życzymy Wam z całego serca!

Jesteśmy z Wami – myślami i sercem!!

Zyvie Bielarus!!

Znadniemna.pl

Zarząd Główny Związku Polaków na Białorusi otrzymał kolejny list poparcia od Rodaków, tym razem z Danii. Oto treść listu, podpisanego przez Zarząd Federacji Organizacji Polskich i Polsko-Duńskich POLONIA w Danii: Drodzy Rodacy Polacy My, członkowie Federacji Organizacji Polskich i Polsko-Duńskich w Danii wyrażamy nasze poparcie i przesyłamy słowa

„Nie bój się!” – to tytuł opublikowanego 11 września listu Konferencji Biskupów Katolickich Rosji do abp. Tadeusza Kondrusiewicza, w którym pasterze Kościoła katolickiego w Rosji zapewniają o swej solidarności z białoruskim hierarchą.

Abp Tadeusz Kondrusiewicz, fot.: svaboda.org

„Zwracamy się do Ciebie z braterskim pozdrowieniem, aby dodać Ci otuchy i pewności co do naszych modlitw się za Ciebie i za lud Twój, aby pokój i dobro zwyciężyły i zawsze panowały w sercach i umysłach wszystkich ludzi” – czytamy w liście biskupów z Rosji.

A oto treść dokumentu:

„Nie bój się!”

Jego Eminencja
Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz,
Metropolita Mińsko-Mohylewski,
Przewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich Białorusi
Moskwa, 10 września 2020 r.

Umiłowany Bracie w Chrystusie, Tadeuszu!

Bądź pozdrowiony Pasterzu Kościoła Chrystusowego, któremu Pasterz Najwyższy, nasz Franciszek, powierzył paść owce na umiłowanej Białorusi.

Witamy Ciebie pozdrowieniem innego Franciszka – Świętego z Asyżu:

Pokój Tobie i Dobro!

Wiemy o poważnych doświadczeniach i trudnościach, jakie w tym momencie spotkały Twój lud i Ciebie osobiście. Zwracamy się do Ciebie z braterskim pozdrowieniem, aby dodać Ci otuchy i pewności co do naszych modlitw się za Ciebie i za lud Twój, aby pokój i dobro zwyciężyły i zawsze panowały w sercach i umysłach wszystkich ludzi.

Wtedy słowa świętego apostoła Pawła o pierwszych chrześcijanach w Macedonii, spełnią się na nas, żyjących w XXI wieku: „jak to w dotkliwej próbie ucisku uradowały się bardzo i jak skrajne ich ubóstwo zajaśniało bogactwem prostoty” (2 Kor 8,2).

Umiłowany Bracie Tadeuszu, doskonale wiemy i pamiętamy, jak u zarania odrodzenia Kościoła w naszym kraju Ty posłusznie przyjąłeś posługę arcypasterską w Rosji i przez wiele lat, aż do nowego powołania na Białoruś gorliwie spełniałeś ją. Również w latach następnych przyjmowałeś nasze zaproszenia, uczestnicząc w naszych świętach kościelnych. Wyrażamy wdzięczność Bogu i Tobie za łączność i utrzymywanie kontaktu w Kościele Chrystusowym; niech i one będą dla Ciebie pomocą i pokrzepieniem w godzinie próby i smutku.

Umiłowany Bracie Tadeuszu, Ty dziś tęsknisz za Ojczyzną, opłakujesz jej los, los jej ludu, cierpisz z powodu niemożności wypełniać Twojej posługi pasterskiej. Nie bój się! Lud Boży modli się za Białoruś.

Ufając mocy modlitwy, wyrażamy nadzieję, że dzięki łasce Bożej wkrótce wrócisz do domu i będziesz kontynuować posługę duszpasterską. O to, codziennie wznosimy do Wszechmogącego.

W imieniu Biskupów Katolickich Rosji

✠ Acybiskup Paweł Pecci
Przewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich Rosji

[W rosyjskim oryginale listu zastosowano cerkiewnosłowiański zwrot grzecznościowy Его Высокопреосвященство (Jego Wysokopreoswiaszczenstwo), którą oddaje się w językach zachodnioeuropejskich zwrotem Jego Eminencja. W słowiańskich krajach o większości prawosławnej, każdemu metropolicie prawosławnemu, przysługuje forma zwracania się do niego per: Wasza Eminencjo, wskutek czego, tytułowanie katolickich metropolitów tytułem Jego Ekscelencja (cerkiewnosłowiański odpowiednik – Его Преосвященство – Jego Preoswiaszczenstwo), byłoby obniżeniem ich statusu – przyp. KAI.]

Znadniemna.pl za ekai.pl

 

„Nie bój się!” – to tytuł opublikowanego 11 września listu Konferencji Biskupów Katolickich Rosji do abp. Tadeusza Kondrusiewicza, w którym pasterze Kościoła katolickiego w Rosji zapewniają o swej solidarności z białoruskim hierarchą. [caption id="attachment_47953" align="alignnone" width="500"] Abp Tadeusz Kondrusiewicz, fot.: svaboda.org[/caption] „Zwracamy się do Ciebie z braterskim

Anna Kosko, ceniona w Lidzie ginekolog położnik, członkini działającego przy Związku Polaków na Białorusi Polskiego Towarzystwa Lekarskiego, córka prezes Oddziału ZPB w Lidzie Ireny Biernackiej w piątek, 11 września, stanęła przed sądem w Lidzie za udział w odbywających się codziennie w tym mieście akcjach protestacyjnych przeciwko milicyjnej przemocy oraz przeciwko dyktatorskiej władzy Aleksandra Łukaszenki.

Anna Kosko

Na proces znanej w Lidzie lekarki przybyła kilkudziesięcioosobowa grupa lidzian, m.in. członków ZPB, wdzięcznych pacjentów oraz nieobojętnych na niesprawiedliwość mieszkańców miasta.

Wypełniona po brzegi sala sądowa

Anna Kosko na podstawie milicyjnego protokołu jest oskarżana za udział w nielegalnych manifestacjach, za co na Białorusi grozi wysoka kara grzywny, bądź aresztu do 15 dni.

W piątek, 11 września, sąd nie zdołał orzec, czy znana i ceniona w Lidzie lekarka rzeczywiście zawiniła, w jakim stopniu i czy zasługuje na karę. Sędzia zażądał od strony oskarżającej, czyli milicji, dostarczenia dodatkowych dowodów winy Anny Kosko i ogłosił przerwę w procesie do wtorku – 15 września.

Wspierający Annę Kosko lidzianie przed sądem w Lidzie

Lidzianie, wspierający lekarkę, zapowiadają, że tłumnie stawią się także na kolejnym posiedzeniu sądowym w jej sprawie.

Znadniemna.pl

Anna Kosko, ceniona w Lidzie ginekolog położnik, członkini działającego przy Związku Polaków na Białorusi Polskiego Towarzystwa Lekarskiego, córka prezes Oddziału ZPB w Lidzie Ireny Biernackiej w piątek, 11 września, stanęła przed sądem w Lidzie za udział w odbywających się codziennie w tym mieście akcjach protestacyjnych

Chcemy zaproponować bezwizowy ruch dla obywateli białoruskich, a także pakiet gospodarczy dla Białorusi, który będziemy chcieli przedstawić podczas najbliższego posiedzenia Rady Europejskiej – powiedział premier Mateusz Morawiecki w piątek w Lublinie po spotkaniu premierów V4.

Swiatłana Cichanouska i Mateusz Morawiecki, fot.: Krystian Maj / Kancelaria Prezesa Rady Ministrów

„Chcemy zaproponować bezwizowy ruch dla obywateli białoruskich i pakiet gospodarczy dla Białorusi na przyszłość; Białorusi, która musi sama wybrać w wolnych wyborach, jakie chce priorytety realizować. Ten pakiet będziemy chcieli przedstawić podczas najbliższego posiedzenia Rady Europejskiej” – mówił premier Morawiecki na konferencji prasowej z szefami rządów Czech, Słowacji i Węgier.

„Wszyscy zgadzamy się, że na Białorusi powinny odbyć się wolne wybory, tak żeby naród białoruski mógł sam suwerennie zdecydować o swoim losie, o swoje przyszłości” – powiedział premier.

„Potępiamy również w całej rozciągłości wszelkie represje, które mają miejsce, nawet tortury, brutalne traktowanie demonstrantów, osób protestujących. W szczególności również apelujemy o natychmiastowe uwolnienie wszystkich więźniów politycznych” – dodał szef polskiego rządu.

„Dla narodu, społeczeństwa białoruskiego chcemy zaproponować ofertę gospodarczą, ofertę współpracy gospodarczej na przyszłość (…). To wspólne projekty związane z małymi, średnimi przedsiębiorstwami, ale także to jest polityka energetyczna” – dodał Morawiecki.

Jak zaznaczył, szefowie rządów państw Grupy Wyszehradzkiej podczas piątkowego spotkania w Lublinie uzgodnili też wspólne stanowisko dotyczące próby otrucia, zamordowania Aleksieja Nawalnego,

„Apelujemy o tę unijną solidarność energetyczną, a nie o budowę aliansu w tym przypadku niemiecko-rosyjskiego ponad naszymi głowami. Uważamy, że na tym etapie energetyczna solidarność w Unii Europejskiej wymaga tego, żeby ten projekt został zamknięty, żeby Nord Stream 2 został zakończony, ponieważ zagraża tej solidarności energetycznej i stwarza sytuację jeszcze większego uzależnienia Białorusi i Ukrainy od Rosji” – powiedział Morawiecki.

Węgry wspierają polskie podejście

Orban oświadczył, że Węgry wspierają polskie podejście i działania wobec kryzysu na Białorusi. „Cieszy nas to, że pan premier (polski Mateusz Morawiecki) przedłożył propozycję dla Białorusi. To jest propozycja, która obejmuje propozycję strategiczną dla Białorusi. Prawa człowieka i demokracja są ważnymi rzeczami, ale potrzebujemy jeszcze strategicznego podejścia i uważam, że polska propozycja idzie właśnie w tym kierunku. Mamy tu propozycję strategicznej współpracy z filarem gospodarczym” – podkreślał Orban.

Wyraził nadzieję, że w najbliższych tygodniach uda się również „zbudować filar obronny lub wojskowy”. „Sądzę, że trzeba poczekać do Rady Europejskiej, bo kwestie bezpieczeństwa czy obronności wykraczają poza mandat samego V4” – zwrócił uwagę szef węgierskiego rządu.

Orban odniósł się także do kwestii epidemii koronawirusa. Przekonywał, że działania państwa V4 muszą teraz polegać nie tylko na ochronie ludzkiego zdrowia i życia, ale – zaznaczył – państwa muszą działać, gospodarka musi działać. „To leży w naszym interesie” – podkreślił. Jak dodał, należy podtrzymać funkcjonowanie całego regionu. „Nie chodzi tylko o to, by walczyć z pandemią, ale o to także, by gospodarka po prostu działała (…) Dlatego musimy się tak bardzo wspierać” – przekonywał.

jednego z głównych liderów opozycji w Rosji.

„Omówiliśmy pokrótce kwestię gazociągu Nord Stream 2. W naszym przekonaniu jest on w dzisiaj projektem, który zmniejsza bezpieczeństwo tej części Europy i powinien zostać zatrzymamy” – oświadczył szef polskiego rządu.

Orban dodał, że gospodarki państw V4 mają być „silnikami wzrostu i rozwoju dla całej Europy”. „Chciałbym, żeby ten entuzjazm utrzymać. Wszyscy cierpimy z powodu koronawirusa, ale mamy przecież cały czas potencjał wzrostu. Powinniśmy to cały czas potwierdzać i wzmacniać” – podkreślił.

„Wszyscy czterej złożyliśmy przecież obietnicę uczynienia z tego regionu, z każdego z naszych krajów tej najbardziej żywej części kontynentu, pozostawiając za nami wszystkie złe doświadczenia komunizmu” – zaznaczył Orban.

Znadniemna.pl za bankier.pl/PAP

Chcemy zaproponować bezwizowy ruch dla obywateli białoruskich, a także pakiet gospodarczy dla Białorusi, który będziemy chcieli przedstawić podczas najbliższego posiedzenia Rady Europejskiej - powiedział premier Mateusz Morawiecki w piątek w Lublinie po spotkaniu premierów V4. [caption id="attachment_48196" align="alignnone" width="500"] Swiatłana Cichanouska i Mateusz Morawiecki, fot.: Krystian

„W rzeczywistości, gdyby doszło do aneksji choćby fragmentu terytorium Białorusi przez Polskę, to byłaby to największa głupota, jakiej dopuściłaby się Rzeczpospolita w swoich nowożytnych dziejach” – pisze student prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego Jakub Wojas w analizie na portalu Kurierhistoryczny.pl. Proponujemy Państwu zapoznać się z całą analizą:

Katedra (kościół pojezuicki) w Grodnie, fot.: Alex Zozulya / CC BY-SA/Wikimedia Commons

Próbujący utrzymać swoją władzę prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko straszy swoich obywateli zagrożeniem rychłej polskiej inwazji. I niejako w odpowiedzi na to zapotrzebowanie redaktor naczelny czasopisma „Najwyższy Czas!” Tomasz Sommer napisał nie tak dawno w serwisie Twitter, że jest „oczywiste”, że Grodno w przypadku rozpadu Białorusi „powinno trafić do Polski”. Tylko czy jest to rzeczywiście takie oczywiste?

Na pierwszy rzut oka, to jak najbardziej tak. Grodzieńszczyzna jest tym rejonem Białorusi, gdzie nie tylko mieszka najwięcej Polaków, ale także całe wsie są tu polskie. W niektórych miejscach odsetek Polaków sięga aż 80 proc. Gdyby zatem doszło do rozpadu państwa białoruskiego, jak sugeruje redaktor Sommer, to wydaje się, że naturalnym jest, że zamieszkany przez Polaków region powinien się znaleźć w Polsce. Zwłaszcza, że jeszcze przed wojną miasto to było w granicach Polski i niewiele brakowało, by po wojnie nadal w nich zostało. Wskutek nie naszych decyzji zostało ono nam odebrane i ta dziejowa niesprawiedliwość do dziś budzi oburzenie.

Warto również wspomnieć o geostrategicznych korzyściach przyłączenia Grodzieńszczyzny. Takim ruchem pozbylibyśmy się problemu przesmyku suwalskiego, który przestałby być po korekcie granic wąskim łącznikiem między okręgiem królewieckim a Białorusią. Dla niektórych już sama wizja wjeżdżających do Grodna polskich czołgów jest na tyle kusząca, że nawet bez powyższych profitów należałoby rozpatrzyć taką alternatywę. Aneksja Krymu pokazała, że takie rzeczy we współczesnej Europie nie są czymś abstrakcyjnym ani też nie wymagają jakiejś specjalnie skomplikowanej czy kosztownej operacji militarnej. Gdyby zatem doszło opanowania Grodna i okolic, to byłby to znakomity pokaz polskiej siły w regionie. Warszawa przedstawiłaby się jako ważny gracz w tej części świata, który rozdaje tu karty. Byłoby to również pierwsze, bodaj od czasu inkorporacji Zaolzia w 1938 roku, poszerzenie polskich granic. W sumie sytuacja jest bardzo podobna. Wtedy to państwo czechosłowackie ulegało rozkładowi, a Polska przejęła terytoria z wyraźnym odsetkiem polskiej ludności.

Panorama Grodna z ok. 1935 roku

W rzeczywistości jednak, gdyby doszło do aneksji choćby fragmentu terytorium Białorusi przez Polskę, to byłaby to największa głupota, jakiej dopuściłaby się Rzeczpospolita w swoich nowożytnych dziejach.

Powyżej przedstawione korzyści ewentualnego powrotu Grodna i okolic są tak naprawdę niczym w obliczu realnych szkód, jakie wyrządziłby Warszawie taki manewr. Jeżeli przyłączenie terytorium odbyłoby się z naruszeniem prawa międzynarodowego, to można być pewnym, że spotkałoby się to z reakcją organizacji międzynarodowych, do których Polska należy. Naturalnie, byłyby to bardziej głosy potępienia niż porządne sankcje. Niemniej naszej pozycji, by to nie wzmocniło.

To jednak jest jeszcze nic. Już przed wojną, młody Adolf Bocheński w swojej sztandarowej pracy „Między Niemcami a Rosją” przekonywał, że zmiany granic straciły rację bytu. Wobec rosnącego poczucia świadomości narodowych szerokich mas społecznych taka inkorporacja może przynieść więcej szkód niż pożytków. Grodzieńszczyzna jest obszarem, w znacznej części z większością polską, ale nie oznacza, że nie ma tam Białorusinów. Aneksja w naturalny sposób spowodowałaby, że ludność ta automatycznie zwróciłaby się przeciwko Polsce, a od tego już tylko krok do powstania antypaństwowej, być może nawet terrorystycznej, konspiracji. Zamachy na ulicach, dworcach czy na urzędników państwowych – abstrakcja? Nie tak dawno takie rzeczy miały miejsce w Hiszpanii czy Irlandii Północnej, a w Polsce przed wojną.

Polska aneksja utrudniłaby także kontakty z innymi państwami, które obawiałby się dalszej rewizji polskich granic. Dotyczyłoby to zwłaszcza Litwy i Ukrainy. Zyskalibyśmy miano „małej Rosji”, prowadzącej podobną politykę, ale bez jej potencjału. A to z kolei skazywałoby nas na międzynarodową izolację. Byłoby to także niezwykle cenne paliwo dla rosyjskiej propagandy, która już przecież straszy w mediach rzekomym polskim rewizjonizmem. Teraz jest to głównie działanie na użytek wewnętrzny, ale gdyby Polska rzeczywiście chciałaby tak postępować, to z pewnością Rosja spróbowałaby wykreować z nas wspólnego dla postsowieckiego obszaru wroga. I w końcu otwarcie tematu granic, to także ryzyko, że inne państwa będą rewidować swoją politykę w tym temacie, także względem Polski.

Widok Grodna od strony Niemna, 1935 rok

Również potencjalne korzyści geostrategiczne z aneksji Grodna i okolic są w rzeczywistości bardzo nikłe. Rozpad państwa białoruskiego, niechybnie oznacza, że Polska powiększyłaby swoją granicę z Rosją. I znów przypomina się okres przed wybuchem II wojny światowej, kiedy Polska po przyłączeniu Zaolzia wprawdzie poszerzyła swoje terytorium, ale jednocześnie została otoczona z trzech stron przez Niemców.

Nie należy również zapominać o gospodarczych kosztach takiego ruchu. Choć, wbrew pozorom, w niektórych obszarach Grodzieńszczyzna w niczym nie ustępuje polskich prowincjom, to sama integracja  z Rzeczpospolitą (m.in. urzędy, kolej, służby) byłaby bardzo droga. Nowe terytorium to nowe obciążenie dla budżetu i to prawdopodobnie na lata.

Trudno mi zatem znaleźć jakiekolwiek racjonalne uzasadnienie dla opcji anektowania Grodna do Polski. Dotyczy to także innych dawnych polskich ziem na wschodzie. Jak ujawnił w 2014 roku, powołując się na słowa ministra Radosława Sikorskiego, portal Politico, w 2009 roku Władimir Putin miał zaoferować Polsce rozbiór Ukrainy. Plotki na temat takich propozycji kierowanych co jakiś czas do Warszawy ze strony Moskwy krążą już od lat. Strzeż się jednak Greków, nawet gdy przychodzą z darami! Przyjęcie takiej oferty, pomimo połechtania naszego mocarstwowego ego, byłoby działaniem na korzyść Rosji i wypychałoby nas w jej objęcia. Wskutek takiego kroku wyizolowana na arenie międzynarodowej Rzeczypospolita miałaby problem, by się sprzeciwić realizacji przez Moskwę jej projektów ponad głowami Polaków, a działania Warszawy byłyby doskonałym usprawiedliwieniem dla groźnej również dla nas imperialnej polityki Rosji.

Krytycy mojego podejścia mogą się wprawdzie oburzać, że nie można w takiej sytuacji opuszczać mieszkających na Białorusi Polaków, którzy najpewniej zostaliby obywatelami Rosji, gdyż to Rosja najpewniej przejęłaby te ziemie, a to by już niwelowałoby argument o wątpliwych korzyściach geopolitycznych. Lepiej przecież wziąć sobie kawałek terytorium, niż nie pozwolić, by główny przeciwnik w regionie wziął całość.

Ulica Brygidek w Grodnie w 1937 roku

Tak, to jest prawda. Lepiej by Białoruś nie stała się nigdy już terytorium rosyjskim, ale to nie oznacza, że powinna być polskim. Jeżeli jeszcze kiedyś kwestionowano świadomość narodową Białorusinów, to teraz nie powinno być co do jej wątpliwości. I lepiej mieć tych ludzi za sobą niż przeciwko i przy okazji przypomnieć sobie, że długie wieki było to miasto Wielkiego Księstwa Litewskiego, a nie jednolitej Polski. Dlatego Grodno, pomimo swoich polskich wątków, jest miastem w pełni białoruskim i nawet gdyby doszłoby do rozpadu państwa białoruskiego, to takim musi pozostać. Rola Polski w takiej sytuacji powinna polegać na tym, by nie żerować jak sęp na porażce sąsiada, ale stanąć w jego obronie. Jeżeli polskie wojsko miałoby kiedykolwiek wkroczyć na Białoruś, to tylko po to, by nie dokonywać tam jakichkolwiek aneksji, lecz po to by bronić tego terytorium przez aneksją innego sąsiada. Polska powinna w takiej sytuacji zapewniać warunki do funkcjonowania białoruskich władz i administracji. Zachować Grodzieńszczyznę dla państwa białoruskiego, a nie przyłączać ją do państwa polskiego. Wówczas Polska nie jest agresorem, a obrońcą. Nie ma przeciwko sobie Białorusinów, a za sobą. Nie trzeba też się martwić kosztami integracji, ewentualnymi sankcjami, izolacją międzynarodową, gdyż tego po prostu by nie było, a taka Białoruś i w ogóle cały region byłby bardziej podatny na długofalowe działanie polskiego soft power.

Tak wypadałoby postępować nie tylko w przypadku Białorusi, lecz w przypadku każdego podobnego kryzysu u naszych sąsiadów. Nie ma zatem powrotu do Wilna czy Lwowa, a ewentualna polska interwencja powinna wyłącznie wspierać zachowanie tam litewskiej czy ukraińskiej władzy. Polska w ten sposób nie tylko pokaże się jako „lider regionu”, ale również osiągnie znacznie więcej, niż gdyby chciała dokonać jakiś granicznych korekt. Już Józef Piłsudski dobrze wiedział, że lepiej na wschodzie mieć przyjazne sobie państwa buforowe, niż wprowadzać tam polskie władztwo, które ani chwały, ani siły nam nie doda.

 Znadniemna.pl za Kurierhistoryczny.pl

 

"W rzeczywistości, gdyby doszło do aneksji choćby fragmentu terytorium Białorusi przez Polskę, to byłaby to największa głupota, jakiej dopuściłaby się Rzeczpospolita w swoich nowożytnych dziejach" - pisze student prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego Jakub Wojas w analizie na portalu Kurierhistoryczny.pl. Proponujemy Państwu zapoznać się z całą analizą: [caption

6 września 2020 roku w Polskiej Szkole Społecznej przy Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku odbyło się uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Gośćmi honorowymi inauguracji, zaproszonymi przez dyrektor szkoły Marię Tiszkowską, byli: prezes ZPB Andżelika Borys i konsul RP w Grodnie Andrzej Raczkowski.

Uczestników uroczystości wita prezes ZPB Andżelika Borys

W bieżącym roku szkolnym w ławach szkolnych zasiadło 130 dzieciaków, które będą się uczyć  języka polskiego i historii.

Przemawia prezes Oddziału ZPB w Wołkowysku i dyrektor działającej przy nim Polskiej Szkoły Społecznej Maria Tiszkowska

Wśród honorowych gości uroczystości (od prawej): konsul RP w Grodnie Andrzej Raczkowski i prezes ZPB Andżelika Borys

Słodycze od prezes ZPB Andżeliki Borys

Szersza relacja z wydarzenia na portalu Kresy24.pl

 Znadniemna.pl za Kresy24.pl

6 września 2020 roku w Polskiej Szkole Społecznej przy Związku Polaków na Białorusi w Wołkowysku odbyło się uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Gośćmi honorowymi inauguracji, zaproszonymi przez dyrektor szkoły Marię Tiszkowską, byli: prezes ZPB Andżelika Borys i konsul RP w Grodnie Andrzej Raczkowski. [caption id="attachment_48176" align="alignnone" width="500"]

5 listopada kończy się kadencja Łukaszenki. Wtedy traci legitymację. Po tym terminie żaden jego rozkaz nie będzie miał mocy prawnej. Właśnie przed tym terminem musimy rozpocząć dialog na temat pokojowego przekazania władzy i nowych wolnych wyborów – mówi prezydent elekt Białorusi Swiatłana Cichanouska.

Swiatłana Cichanouska została uhonorowana w Karpaczu nagrodą specjalną Forum Ekonomicznego 2020. Fot.: Agencja Gazeta

Na Forum Ekonomicznym w Karpaczu otrzymała pani nagrodę i została przywitana jako prezydent elekt Białorusi. Co to znaczy dla pani, co dla Białorusi?

– Dla mnie to oznacza, że ludzie zaufali mi i uwierzyli we mnie. Białorusini mówili, że jestem dla nich natchnieniem, a tak naprawdę oni byli moją inspiracją. Beze mnie nie byłoby protestów, ludzie nie broniliby swoich głosów. Ale bez moich rodaków nie byłoby mnie. Jesteśmy razem.

Powróci pani na Białoruś?

– Bardzo chcę wrócić do domu, uwielbiam mój kraj. Nie czuje się tam jednak bezpiecznie, widzicie, co tam się dzieje. Wsadzają do aresztów i wyrzucają przeciwników z kraju. Muszę przebywać w obcym kraju, ale gdy uznam, że ja i moje dzieci będziemy bezpieczni, wrócę na Białoruś. Tam są moi bliscy, mój mąż, chcę powrócić.

Jaki jest obecnie status białoruskiej Rady Koordynacyjnej? Kto ją uznaje?

– Ludzie, naród białoruski. To wystarczy. Na Białorusi o wszystkim powinien decydować naród białoruski. Dzisiaj Rada Koordynacyjna została bez przywództwa. Sześcioro członków prezydium albo trafiło do aresztu, albo wyrzucono ich z kraju (w czwartek na wolności pozostawała jedynie noblistka Swiatłana Aleksijewicz – red.). Ale to nie znaczy, że Rada przestała istnieć, nadal działa. Pojawią się nowi liderzy, sytuacja zmienia się codziennie. Zorganizujemy się i będziemy kontynuować pracę.

Nie obawia się pani dołączyć do grona białoruskich dysydentów na Zachodzie, przez wiele lat niemogących wrócić do ojczyzny?

– Absolutnie nie. Powrócę do domu. To, co się dzieje dzisiaj, nie będzie trwało długo, ludzie nie chcą dalej żyć z tą władzą. Już niedługo wszystko się zmieni.

W jaki sposób chcecie jako opozycja walczyć z Łukaszenką, jakimi metodami?

– Tak jak dotychczas. Poprzez pokojowe protesty i strajki. Swoją pogardą wobec niego. Nie odpuścimy i prędzej czy później będzie musiał odejść.

Jakie ma pani dowody realnego poparcia ze strony społeczeństwa?

– Widzę, co się tam dzieje, i widziałam, jak głosowali ludzie. Widziałam, ilu udało się do lokali wyborczych, mieliśmy ogromne wsparcie w trakcie kampanii. Widzieliśmy protokoły wyborcze, które nie zostały zniszczone. Od trzech tygodni ludzie bronią swoich głosów na ulicach miast. To jest moje poparcie.

Ma pani kontakt z białoruskim społeczeństwem?

– Oczywiście, mam. Na ile to jest możliwe. Rozmawiam z ludźmi, zarówno ze strajkującymi robotnikami, jak i prawie codziennie z członkami Rady Koordynacyjnej.

Czego pani oczekuje od swoich przyjaciół z Zachodu, Polski, Unii Europejskiej?

– Wcześniej prosiłam jedynie o to, by społeczność międzynarodowa mówiła i pamiętała o nas. Prosiłam o moralne wsparcie. Ale mamy też wiele inicjatyw, które pomagają represjonowanym i strajkującym robotnikom. Oni potrzebują wsparcia materialnego. Prosiłam o takie wsparcie. Teraz dążymy do zorganizowania dialogu, który doprowadzi do rozwiązania kryzysu politycznego w kraju. Widzimy jednak, że władze nie są gotowe do takiego dialogu, i nie jest wykluczone, że w najbliższym czasie będziemy musieli poprosić państwa sąsiednie o pomoc w mediacjach. Jestem przekonana, że nie zostaniemy sami z naszymi problemami.

Czy ma pani kontakt z innymi państwami oprócz Litwy i Polski? Czy jest jakiś kontakt z takimi ważnymi graczami w Europie, jak Niemcy czy Francja?

– Na szczęście, gdy przyjechałam na Litwę, rozmawiałam z liderami niemal wszystkich państw europejskich, Kanady i USA. Mam możliwość skontaktowania się z wszystkimi wysokiej rangi urzędnikami, którzy są gotowi pomagać nam i którzy zapraszają mnie do swoich krajów. Pewnie już niedługo zorganizujemy wyjazdy służbowe, by poinformować opinię publiczną, co się dzieje w naszym kraju. Powinniśmy mówić o tym, że w XXI w. w centrum Europy jest państwo, gdzie nadal jest dyktatura, a ludzie chcą zmian.

Co pani myśli o zachodnich sankcjach wobec reżimu Łukaszenki? W Polsce w latach 80. sankcje miały wielki wpływ na osłabienie komunistów i drogę do wolności.

– Potrzebne są sankcje personalne wobec ludzi, którzy osobiście ponoszą odpowiedzialność za represje. Chodzi nie tylko o zakaz wjazdu, ale i o blokadę rachunków bankowych. Proponowana przez UE lista osób, które zostaną objęte takimi sankcjami, powinna oczywiście zostać wydłużona. Pamiętamy jednak, jak po wyborach w 2010 r. wprowadzone sankcje wymieniano na więźniów politycznych. To już stała praktyka władz Białorusi.

Mamy coraz więcej wiadomości o nadchodzącym po protestach kryzysie ekonomicznym na Białorusi. Jak przedstawia się sytuacja gospodarcza po wyborach?

– Nieco przestraszyłam się na początku, gdy ludzie zaczęli strajkować. Jestem niedoświadczonym politykiem i myślałam, że to może doprowadzić do kryzysu gospodarczego i wywołać niezadowolenie ludzi. Ale teraz Białorusini przekonują mnie, że są gotowi trwać jakiś czas w warunkach kryzysu gospodarczego, bo wiedzą, że wolności nie przelicza się na pieniądze. Wiem, że państwa europejskie pomogą nam wyjść z tego kryzysu.

Będzie pani podążała ścieżką liderów Ukrainy i walczyła o perspektywę dołączenia do Unii Europejskiej? Czy jednak jest pani za tym, by Białoruś pozostała w strefie wpływów Rosji?

– Jest zbyt wcześnie, by o tym mówić. Musimy wyjść z kryzysu politycznego. Zobaczymy później, jaką drogę obrać, rosyjską czy europejską. Może wybierzemy własną. Przecież nie musimy trzymać wyłącznie z Rosją i nie patrzeć w kierunku Europy. Państwo tak myślicie o nas, bo nasz były prezydent właśnie taką politykę prowadził.

Na razie Białorusini walczą o wolność. To naturalnie sprawa najważniejsza. Ale jaki jest ich prawdziwy stosunek do Unii? Czy to temat, który na razie wymyka się ich wyobraźni?

– Pewnie tak, zbyt długo nas straszyli Europą i NATO. Nie będziemy się kłócić z Rosją, ale też z Europą, USA i NATO. Opowiadamy się za dobrymi relacjami z wszystkimi państwami. Nie sądzę, żeby Białorusini mieli coś przeciw Europie. Widzą, że to kraje demokratyczne i wysoki poziom życia. Również chcemy tak żyć. Ale też rozumiemy, że Rosja jest dla nas także państwem przyjaznym, to przyjazny nam naród. Jesteśmy związani z nimi, mamy dwa języki państwowe: białoruski i rosyjski. Nie można zrywać relacji ani ze Wschodem, ani z Zachodem. A przecież mamy jeszcze Południe i Północ. Chcemy żyć przyjaźnie ze wszystkimi. Jestem przekonana, że nowy prezydent Białorusi nawiąże takie przyjazne relacje.

Dzieci są z panią, a mąż w areszcie na Białorusi. A co z resztą rodziny?

– Na szczęście moje dzieci są ze mną na Litwie i już rozpoczęły naukę. Siarhiej w więzieniu, przychodzi do niego adwokat, jesteśmy w kontakcie. Nie czuje się źle, ale jak można się czuć w warunkach więziennych? Pan nie był w białoruskim więzieniu, nie wie pan, jakie panują tam tragiczne warunki. Mąż wierzy w Białorusinów, wierzy w naród białoruski i wie, że niedługo wyjdzie na wolność. Reszta rodziny na Białorusi, u nich wszystko w porządku.

Ma pani jakąś strategię walki o wolność na Białorusi na kolejne lata?

– Trudno na razie prognozować, ile potrwa nasza walka. Oby jak najkrócej. 5 listopada kończy się kadencja Łukaszenki. Wtedy traci legitymację, ale już dzisiaj nie jest akceptowany w kraju. Po tym terminie żaden jego rozkaz nie będzie miał mocy prawnej. Właśnie przed tym terminem musimy rozpocząć dialog na temat pokojowego przekazania władzy i nowych wolnych wyborów.

Co pani sądzi o Putinie i jego strategii wobec Białorusi? Ma dobre relacje z Łukaszenką. Czy będzie dążył w kierunku połączenia państw, czy jednak uszanuje białoruską suwerenność?

– Myślę, że postanowił poczekać. Planują obaj spotkanie, a Łukaszenko mówił, że w razie potrzeby poprosi Rosję o pomoc wojskową. Widzę, że Putin go popiera, ale niezbyt aktywnie. Nie wysłał wojskowych, na razie stoi obok i obserwuje. Prosimy Rosję, tak jak pozostałe kraje, o uszanowanie naszej suwerenności. Wszystko, co się odbywa, odbywa się wewnątrz naszego kraju, nie dotyczy sąsiadów. Chcemy sami to rozwiązać, bez ingerencji. Zwłaszcza że nie ma żadnych powodów do wprowadzenia wojsk, mamy pokojowe demonstracje wymierzone przeciwko jednej osobie. Nie chciałabym, by Rosja ingerowała w nasze sprawy wewnętrzne.

Myśli pani, że protesty będą trwały?

– Oczywiście, ludzie już się nie cofną. Nie będą w stanie żyć z tym prezydentem. Zatrzymują ich, wsadzają do więzień, robi się coraz gorzej, ale to nie powstrzyma ludzi. Straszą nas, że przyjdą deszcze i ludzie nie wyjdą. Wyjdą. Protesty mogą zmienić formę, mamy bardzo kreatywnych ludzi. Pójdziemy drogą strajków. Ludzie będą protestować aż do zwycięstwa.

Czy odczuwa pani wsparcie Białorusinów?

– Bez poparcia Białorusinów nic by nie było. Wszystko, co robię, robię dla narodu białoruskiego.

Ma pani na sobie srebrny naszyjnik z napisem „Solidarność”. Jakie ma dla pani znaczenie historyczne dziedzictwo polskiej Solidarności?

– Naszyjnik dostałam od związkowców podczas wizyty w siedzibie Solidarności. Ładny gest. A sama Solidarność dużo znaczy, ale równie ważna dla nas jest solidarność innych krajów. Rozumiemy, że nie jesteśmy sami, że inne państwa wyciągają do nas pomocną dłoń. Najaktywniejsze są Polska i Litwa, ale dołączają też inne kraje. W Polsce na nowo są uruchamiane programy edukacyjne dla Białorusinów, utworzono korytarz humanitarny dla represjonowanych. Wspiera się pomocą medyczną ofiary brutalnych pacyfikacji protestów z 9–10 sierpnia. Ta pomoc dodaje nam pewności siebie. Z waszym wsparciem damy radę. Taka solidarność podnosi nas na duchu.

Łukaszenko nie jest zbyt przyjaźnie nastawiony do Polski. Jakie znaczenie Polska ma dla pani?

– Polska jest przyjacielem, Polacy są przyjaciółmi. Ale dla pana Łukaszenki i Rosja do niedawna była wrogiem. Mojego męża oskarżał o związki z Rosją, że ktoś nim steruje z Rosji. A teraz oskarża Polskę, Litwę i nawet Czechy. Już nie słuchamy tych bredni. Dla nas są ważne kraje, które nas nie zostawiły z naszymi problemami i które nas wspierają.

Dziękuję. Życzę siły i wytrwałości. Bardzo się przydadzą.

Bogusław Chrabota/Rzeczpospolita

 

5 listopada kończy się kadencja Łukaszenki. Wtedy traci legitymację. Po tym terminie żaden jego rozkaz nie będzie miał mocy prawnej. Właśnie przed tym terminem musimy rozpocząć dialog na temat pokojowego przekazania władzy i nowych wolnych wyborów – mówi prezydent elekt Białorusi Swiatłana Cichanouska. [caption id="attachment_48177" align="alignnone"

Skip to content