HomeStandard Blog Whole Post (Page 282)

To prawdziwa rewolucja dotycząca zasad ruchu bezwizowego. Ale nowe przepisy przewidziano na razie tylko dla podróżnych lecących samolotem do Mińska.

– Okres pobytu obywateli państw trzecich na Białorusi przedłużono do 30 dni – poinformowała wczoraj po południu państwowa agencja informacyjna BiełTA.

Autorzy powiadomienia wyjaśniają jednak od razu, że warunkiem jest „wjazd, a następnie wyjazd przez granicę państwową w Narodowym Porcie Lotniczym Mińsk”.

Podróżni muszą mieć przy sobie ważny paszport (lub zastępujący go dokument) oraz pieniądze w walutach obcych lub w rublach w kwocie nie mniejszej niż 2 tzw. stawki bazowe dziennie lub 50 stawek bazowych na cały 30-dniowy okres pobytu. Dwie stawki bazowe to obecnie 49 rubli, czyli w przeliczeniu – nieco ponad 90 zł. 50 stawek to 1225 rubli, a więc prawie 2300 zł.

– Czas bezwizowego pobytu jest liczony w pełnych dniach kalendarzowych – przypominają autorzy opublikowanej informacji.

Pierwszej dobie odpowiada data przylotu, a ostatniej data wylotu, niezależnie od dokładnej godziny jednego lub drugiego. Okres pobytu nie może przy tym zostać przedłużony ponad przewidziane przepisami 30 dni.

Ci cudzoziemcy, którzy zamierzają spędzić na Białorusi więcej niż pięć dni roboczych, powinni zarejestrować się w organach spraw wewnętrznych – w miejscu swojego pobytu. Łatwiej będą mieli goście hoteli, hosteli, sanatoriów oraz innych „miejscach zakwaterowania zbiorowego”. Tam zrobią to za nich pracownicy recepcji.

Tryb bezwizowy nie dotyczy osób przybywających do Mińska rejsami z Rosji oraz planujących wylecieć z Mińska do Rosji. Powodem jest to, że połączenia lotnicze pomiędzy Białorusią a Rosją są traktowane jako wewnętrzne, a więc nie ma na nich odpraw graniczno-paszportowych.

Zasady bezwizowego pobytu na Białorusi nie obejmują też obywateli, którzy przybywają do tego kraju w celach zarobkowych, prowadzenia działalności komercyjnej oraz kształcenia trwającego ponad 30 dni.

– Przyjęcie dekretu ma sprzyjać dalszemu rozwojowi białoruskiej sfery turystyki, zapewnić dostępność turystyki sanatoryjnej i leczniczej na Białorusi oraz stać się jednym z istotnych czynników sprzyjających rozwojowi gospodarki kraju, włączaniu Białorusi w międzynarodowe relacje ekonomiczne oraz umacnianie jej pozycji jako miejsca organizowania forów międzynarodowych, konferencji, festiwali i zawodów sportowych – czytamy w komentarzu do dokumentu, który podpisał dziś Aleksandr Łukaszenka.

Pod koniec października ub.r. po raz pierwszy o perspektywie znacznego przedłużenia okresu bezwizowego pobytu cudzoziemców na Białorusi poinformował minister spraw zagranicznych Uładzimir Makiej.

– Szykujemy się, żeby przedłużyć czas odwiedzania Białorusi bez wizy do 10, albo nawet 30 dni – oznajmił wówczas minister w wywiadzie dla Financial Times.

Na początku stycznia b.r. szef białoruskiej dyplomacji zapewniał zaś już, że „można wprowadzić tryb bezwizowy dla wszystkich i na długie okresy pobytu choćby od jutra”. Najpierw jednak przygotowywane do wdrożenia nowe zasady miały zostać omówione na naradzie z udziałem Aleksandra Łukaszenki.

Znadniemna.pl za belsat.eu

To prawdziwa rewolucja dotycząca zasad ruchu bezwizowego. Ale nowe przepisy przewidziano na razie tylko dla podróżnych lecących samolotem do Mińska. – Okres pobytu obywateli państw trzecich na Białorusi przedłużono do 30 dni – poinformowała wczoraj po południu państwowa agencja informacyjna BiełTA. Autorzy powiadomienia wyjaśniają jednak od razu,

Warsztaty muzyczne dla młodzieży z całej Białorusi odbywają się w parafii franciszkańskiej w Iwieńcu w obwodzie mińskim. Spotkanie muzyczne, które odbywa się już po raz 16., prowadzą muzyk Jan Pospieszalski i dyrygent Hubert Kowalski.

Jan Pospieszalski

„To spotkanie religijne, warsztaty mają być modlitwą, zbliżać do Boga, ale też uczą ludzi grać i śpiewać, a przede wszystkim być ze sobą” – powiedział PAP Jan Pospieszalski, muzyk i publicysta, który od lat angażuje się w działania twórcze na Białorusi.

„Te spotkania są niesamowite na wielu płaszczyznach. Przez te wszystkie lata, choć wcale początkowo nie planowaliśmy tego, stały się instytucją. Rośnie liczba ich uczestników, przyjeżdża coraz więcej ludzi świadomych nie tylko religijnie, ale także przygotowanych muzycznie” – dodał Pospieszalski.

W tegorocznym spotkaniu bierze udział ok. 200 młodych ludzi z całej Białorusi. Przez tydzień wspólnie grają, śpiewają i modlą się. „Jest z nami grupa około dwudziestu polskich instruktorów muzycznych w różnych dziedzinach. Przywieźliśmy fortepian, sekcję perkusyjną, zespół smyczkowy. Ale koordynuje wszystko dyrygent Hubert Kowalski, bo główny nacisk chcemy położyć na śpiew liturgiczny” – powiedział Pospieszalski.

Świątynia pod wezwaniem św. Michała Archanioła, wybudowana na początku XVIII wieku w stylu baroku wileńskiego, została odzyskana przez Kościół w 1993 roku. Wcześniej, w czasach komunistycznych, budynki kościoła i klasztoru były wykorzystywane przez fabrykę.

Miejscowy proboszcz, franciszkanin Lech Bachanek od lat nie tylko remontuje zabytkowy kościół, ale też zagospodarowuje należący do parafii rozległy teren wokół kościoła. Powstała tu już m.in. hala koncertowa, zadaszona jadalnia na świeżym powietrzu, plac zabaw dla dzieci, małe zoo, siłownia i kawiarnia, do której przychodzi wielu mieszkańców Iwieńca, miasteczka w większości katolickiego.

„Wszystko zaczęło się od sandałów” – powiedział PAP o. Bachanek. „Spotkałem Jana Pospieszalskiego w 2002 roku, gdy pracował w telewizji Niepokalanów, a ja szukałem perkusji na Białoruś i ktoś poradził mi, bym z nim porozmawiał. Perkusji nie załatwił, ale tak się zdziwił, że w zimie chodzę w sandałach, że spotkaliśmy się i zaczęliśmy snuć wspólne plany – wspominał franciszkanin.

„Zastanawialiśmy się, czy możemy zrobić coś dla młodzieży na Białorusi. I okazało się, że z jednorazowych warsztatów zrodziło się coś wyjątkowego. To było potrzebne zarówno tym dzieciom, młodzieży, jak i nam, bo bardzo wiele się od nich nauczyliśmy” – dodaje Pospieszalski.

„Z perspektywy lat widzę ogromne zmiany. Zmieniła się Białoruś, zmienia się młodzież. Tutaj też dotarły smartfony i problem +pochylonej głowy+, ale to obiektywny proces, nie tylko na Białorusi. To, co napawa mnie dumą i radością to to, że młodzi ludzie tutaj są coraz bardziej świadomi narodowościowo, czują się Białorusinami. Widzę to zwłaszcza w ostatnich latach” – ocenił Pospieszalski.

Podkreślił, że najważniejsze w spotkaniach w Iwieńcu są elementy formacyjne i religijne, a dla przyjeżdżających tu polskich muzyków bardzo istotne jest doświadczenie sytuacji, „w której Kościół katolicki nie reprezentuje większości”.

„Nauczyliśmy się też wiele praktycznych rzeczy, np. że nabiał na Białorusi jest nawet lepszy niż w Polsce, a chleb przepyszny” – zażartował Pospieszalski.

Organizatorzy warsztatów muzycznych podkreślili, że nie mogłyby się one odbyć bez wsparcia finansowego Fundacji Pomocy Polakom na Wschodzie, a także Instytutu Adama Mickiewicza.

Znadniemna.pl za PAP/Justyna Prus

Warsztaty muzyczne dla młodzieży z całej Białorusi odbywają się w parafii franciszkańskiej w Iwieńcu w obwodzie mińskim. Spotkanie muzyczne, które odbywa się już po raz 16., prowadzą muzyk Jan Pospieszalski i dyrygent Hubert Kowalski. [caption id="attachment_28009" align="alignnone" width="500"] Jan Pospieszalski[/caption] "To spotkanie religijne, warsztaty mają być modlitwą,

Białoruska milicja przeszukała w Grodnie mieszkania dwóch współpracowników telewizji Biełsat. Funkcjonariusze zabrali między innymi kilka komputerów, karty pamięci i telefony.

Aleś Dzianisau i Alaksiej Kajrys, fot.: Belsat.eu

Dziennikarze Aleś Dzianisau i Alaksiej Kajrys zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy ubranych po cywilnemu. Potem przesłuchano ich na posterunku. Następnie milicja przeszukała ich mieszkania.

Dziennikarze podejrzewają, że cała sprawa jest związana z ich działalnością zawodową. Obaj współpracują z białoruskojęzyczną telewizją Biełsat, nadającą programy z Warszawy.

Na Białorusi dziennikarze tej stacji często są zatrzymywani i karani grzywnami za robienie materiałów bez oficjalnej akredytacji. Tymczasem Biełsat od lat bezskutecznie zabiega o możliwość legalnej pracy dla swoich dziennikarzy na Białorusi.

Aleś Dzianisau to również znany muzyk, poeta, autor tekstów, założyciel znanych niezależnych zespołów, takich jak „Ludzi na bałocie”, „Dzieciuki”. Grupa zajmuje się m.i. tematyką historyczną, która na Białorusi jest uznawana za tabu przez oficjalne władze, to jest m.in. represjami sowieckimi. Dzianisau był wcześniej nauczycielem historii, ale zwolnił się z pracy na własną prośbę.

Znadniemna.pl za IAR/PAP/in./agkm

Białoruska milicja przeszukała w Grodnie mieszkania dwóch współpracowników telewizji Biełsat. Funkcjonariusze zabrali między innymi kilka komputerów, karty pamięci i telefony. [caption id="attachment_32220" align="alignnone" width="500"] Aleś Dzianisau i Alaksiej Kajrys, fot.: Belsat.eu[/caption] Dziennikarze Aleś Dzianisau i Alaksiej Kajrys zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy ubranych po cywilnemu. Potem przesłuchano ich

Prace artystów plastyków z Izraela, Francji, Rumunii, Litwy, Rosji, Mołdowy oraz członków Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi, zostały wystawione 21 lipca w grodzieńskiej galerii „Tyzenhauz”.

Przemawia dyrektor galerii „Tyzenhauz” Olga Babińska

Malarze z siedmiu krajów ponad tydzień spędzili w Grodnie i jego okolicach, aby utrwalić na płótnie nadniemeńskie i grodzieńskie widoki. Prace, na których farby podczas wernisażu były jeszcze niewyschnięte, będą cieszyć oko zwiedzających galerię „Tyzenhauz” w ciągu miesiąca.

Na wernisażu wystawy pojawili się uczestnicy pleneru, grodzieńscy miłośnicy malarstwa oraz organizatorzy wydarzenia – wiceprezes Związku Polaków na Białorusi ds. Kultury Renata Dziemiańczuk, prezes działającego przy ZPB Towarzystwa Plastyków Polskich Walentyna Brysacz oraz dyrektor galerii „Tyzenhauz” Olga Babińska.

Przemawiając do zgromadzonych Olga Babińska zaznaczyła, iż cieszy się z powodu tego, że organizowane przez ZPB doroczne plenery malarskie każdego razu finiszują wystawą poplenerową w kierowanej przez nią galerii.

Wiceprezes ZPB ds. Kultury Renata Dziemiańczuk

– Mieliśmy kolejny plener, o niezwykle bogatym wymiarze międzynarodowym, gdyż wzięli w nim udział artyści z Izraela, Francji, Rumunii, Litwy, Rosji, Mołdowy, a także członkowie naszego Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB – mówiła wiceprezes ZPB Renata Dziemiańczuk. Według niej takie spotkania artystyczne sprzyjają nie tylko zawiązywaniu przez ich uczestników nowych kontaktów i przyjaźni. – Poszerzają horyzonty uczestników pleneru, a nasze kochane Grodno i okolice są utrwalane w dziełach sztuki mistrzów malarstwa, pracujących w rozmaitych gatunkach i stylach sztuki plastycznej – zauważyła reprezentantka ZPB.

Prezes TPP przy ZPB Walentyna Brysacz

W imieniu Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB uczestnikom pleneru dziękowała za wspólnie spędzony czas prezes TPP przy ZPB Walentyna Brysacz.

Lena Khvichia, malarka z Litwy

Wystawione w galerii obrazy i ich twórców przedstawiła przybyłej na wernisaż publiczności współpracująca z ZPB malarka z Litwy Lena Khvichia. Według malarki uczestnicy pleneru namalowali o wiele więcej obrazów, niż wystawiono w galerii. – Zastosowaliśmy zasadę, że każdy udostępni na wystawę tylko po dwa obrazy – zauważyła malarka.

Walentyna Brysacz i Renata Dziemiańczuk dziekują Włodzimierzowi Pałamarczukowi z Mołdowy

Renata Dziemiańczuk wręcza prezent Costinowi Brateanu z Rumunii

Prace Włodzimierza Pałamarczuka z Mołdowy

Prace Jurgi Augustaityte z Litwy

Prace Elli Becker z Izraela

Prace Tatiany i Wadima Pałamarczuków z Mołdowy

Prace Anny Sliwkowej z Rosji

Prace Costina Brateanu z Rumunii

Prace Leny Khvichii z Litwy

Praca Walerego Suprunienki z Białorusi

Praca Ludmiły Woroszyłowej z Rosji

Praca Jegora Szokoładowa z Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

Prace Arona Krawca z Izraela

Praca Charlotty Guitard z Francji

Praca Olgi Buchowki z Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

Praca Walerego Stratowicza z Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

Praca Michała Łatyszewa z Białorusi

 

 

Znadniemna.pl

Prace artystów plastyków z Izraela, Francji, Rumunii, Litwy, Rosji, Mołdowy oraz członków Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi, zostały wystawione 21 lipca w grodzieńskiej galerii „Tyzenhauz”. [caption id="attachment_32178" align="alignnone" width="480"] Przemawia dyrektor galerii „Tyzenhauz” Olga Babińska[/caption] Malarze z siedmiu krajów ponad tydzień spędzili w Grodnie

Siedem tysięcy osób odwiedziło w tym roku muzeum poświęcone Czesławowi Niemenowi w Wasiliszkach Starych na Grodzieńszczyźnie – powiedział PAP Uładzimir Sieniuta, dyrektor placówki.

„Czesław Niemen był wielkim Polakiem, ale dla nas – w Wasiliszkach – pozostanie na zawsze rodakiem, człowiekiem z naszych stron” – mówi PAP Uładzimir Sieniuta, który od kilku lat kieruje muzeum mieszczącym się w rodzinnym domu piosenkarza i kompozytora.

To tutaj 16 lutego 1939 r. urodził się Czesław Juliusz Wydrzycki. Dom, wybudowany równo sto lat temu przez jego dziadka, był podzielony na dwie części – dla dwóch synów Antoniego i Wiktora.

„Część muzeum to eksponaty, jak to określam, z epoki Wydrzyckich. To przedmioty, których wtedy używano – meble, kołyska, obrazy, radioodbiorniki. Takie jak mogłyby być w ich domu, bo – niestety – oryginały nie zachowały się” – wyjaśnia Sieniuta.

Opowiada Uładzimir Sieniuta

Główna część muzeum jest poświęcona samemu Niemenowi, jego twórczości. To m.in. archiwalne zdjęcia, portrety namalowane przez mniej i bardziej znanych artystów, płyty, nagrania, książki.

Rodzina Niemena wyjechała do Polski z ostatnią falą repatriacji w 1958 r., później w domu mieszkali inni ludzie, przez pewien czas mieścił się tam sklep. Z tego okresu zachowały się kraty w oknach.

„Zanim wyjechał, przeżył tu 19 lat. To wystarczyło, by zapisać się w pamięci mieszkańców. Dzięki niemu o Wasiliszkach wiedzą dzisiaj ludzie na wszystkich kontynentach” – mówi Sieniuta.

Przyznaje, że zaimponowało mu, z jaką dumą Niemen mówił o Starych Wasiliszkach, swojej rodzinnej wsi. „Ludzie z małych wiosek, ja też z takiej pochodzę, często wstydzą się przyznać, skąd pochodzą” – opowiada.

„On był jedyny w swoim rodzaju. Nie bez kozery porównywany jest do Włodzimierza Wysockiego. Był wszechstronnie utalentowany – nie tylko śpiewał i grał na wielu instrumentach, ale fotografował, rysował, już od szkolnych lat miał niesamowitą charyzmę i rówieśnicy szaleli za nim. Był niezdolny do podporządkowania się jakimkolwiek regułom czy władzy” – mówi dyrektor muzeum.

M.in. dlatego tylko rok przetrwał Niemen w grodzieńskiej Szkole Muzycznej. Oprócz muzyki trzeba się tam było bowiem uczyć całego szeregu przedmiotów – matematyki, fizyki, chemii. „To nie było dla niego, wolał spacerować nad Niemnem. No i wyrzucili go ze szkoły. Wrócił do szkoły do Wasiliszek, gdzie m.in. prowadził chór” – opowiada Sieniuta.

„Był tragiczną postacią, bo pomimo wielkich sukcesów w pewnym momencie życia przyszło niezrozumienie. Stał się negatywnym bohaterem prasy brukowej, wyrzucano mu rzekomą +kolaborację+ z komunistami, opowiadano straszne banialuki. Nigdy się z tym nie pogodził. Myślę, że to przyczyniło się do jego choroby i śmierci” – mówi dyrektor muzeum. Niemen zmarł na raka w styczniu 2004 r.

W przyszłym roku przypadają zatem dwie rocznice: 80. – urodzin i 15. – śmierci. Uładzimir Sieniuta liczy, że te daty ułatwią starania o środki na remont bardzo zniszczonego domu muzyka. Z całą pewnością jednak z powodu tych dwóch rocznic zwiększy się jeszcze liczba „pielgrzymujących” do jego domu rodzinnego fanów.

„Pojawiają się tu niesamowici ludzie. Jedna pani autostopem przyjechała z Tuły w Rosji. Bo pracuje w kulturze, a tam – wiadomo – słabo się zarabia. Polacy wśród odwiedzających stanowią większość i jest ich coraz więcej z roku na rok. Często wspominamy sobie, rozmawiamy i płaczemy” – wyznaje Sieniuta.

W niedzielę z okazji przypadających 20 lipca imienin Czesława w miejscowej parafii św. Piotra i Pawła odbył się festyn poświęcony pamięci Czesława Niemena.

Znadniemna pl za PAP/Justyna Prus

Siedem tysięcy osób odwiedziło w tym roku muzeum poświęcone Czesławowi Niemenowi w Wasiliszkach Starych na Grodzieńszczyźnie - powiedział PAP Uładzimir Sieniuta, dyrektor placówki. "Czesław Niemen był wielkim Polakiem, ale dla nas – w Wasiliszkach – pozostanie na zawsze rodakiem, człowiekiem z naszych stron" – mówi PAP

Muzycy kultowego polskiego zespołu „Lady Pank”, którego koncert wyznaczony na 28 lipca w Grodnie został odwołany przez władze grodzieńskie, postanowili zagrać koncert dla grodnian i członków Związku Polaków na Białorusi w Białymstoku. Koncert odbędzie się 22 września na białostockim rynku pod hasłem „Solidarni z Polakami na Białorusi – 30 lat ZPB”.

Afisz koncertu „Lady Pank” w Białymstoku

Planowany w Grodnie na 28 lipca koncert zespołu „Lady Pank” miał być elementem uroczystości, organizowanych przez Związek Polaków na Białorusi z okazji 30-lecia istnienia największej na Białorusi organizacji polskiej mniejszości, prześladowanej przez białoruskie władze od momentu wyboru w 2005 roku na prezesa ZPB Andżeliki Borys. Udział „Lady Pank” w obchodach 30-lecia ZPB to prawdziwa i najważniejsza przyczyna, z powodu której koncert legendarnego polskiego zespołu rockowego w Grodnie został odwołany przez grodzieńskie władze, mimo tego, że na niego zostały wyprzedane wszystkie bilety, których cena dochodziła do 33 rubli białoruskich (ok. 70 PLN).

W podobny sposób władze Grodna zachowały się w 2015 roku, kiedy do Grodna na zaproszenie ZPB miał przyjechać z koncertem inny legendarny polski zespół rockowy „Lombard”. Wówczas lider „Lombardu” Grzegorz Stróżniak i wokalistka Marta Cugier wraz z kolegami postanowili, że wbrew zakazowi władz grodzieńskich zaśpiewają dla rodaków na Białorusi, ale w Białymstoku. Tak też zrobili. ZPB wówczas zorganizował masowy wyjazd na koncert „Lombardu” w Białymstoku dla ponad 300 działaczy organizacji.

Podobnie jak koledzy z „Lombardu” w identycznej sytuacji postanowili się zachować także lider „Lady Pank” Jan Borysewicz, frontman i wokalista Janusz Panasewicz oraz reszta zespołu. W porozumieniu z władzami Białegostoku udało się ustalić, że koncert „Lady Pank” odbędzie się na białostockim rynku 22 września i będzie poświęcony 30-leciu Związku Polaków na Białorusi oraz stanie się przejawem solidarności muzyków „Lady Pank” z prześladowanymi na Białorusi rodakami.

Znadniemna.pl

Muzycy kultowego polskiego zespołu „Lady Pank”, którego koncert wyznaczony na 28 lipca w Grodnie został odwołany przez władze grodzieńskie, postanowili zagrać koncert dla grodnian i członków Związku Polaków na Białorusi w Białymstoku. Koncert odbędzie się 22 września na białostockim rynku pod hasłem „Solidarni z Polakami

Wernisażem prac uczniów Letniej Szkoły Artystycznej, organizowanej przez Związek Polaków na Białorusi przy wsparciu Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie, zakończyła się 21 lipca trzecia edycja tego, cieszącego się dużym zainteresowaniem dzieci i młodzieży, projektu plastycznego.

Na otwarcie wystawy prac uczniów szkoły przybyli tłumnie rodzice i dziadkowie młodych artystów. Swoich uczniów, którzy z okazji wernisażu ubrali się w wykonane własnoręcznie stroje, odpowiadające tematyce zajęć: „Zaczarowany świat ptaków, symboli i mitów”, uroczyście wprowadziła na salę wykładająca w Letniej Szkole Artystycznej przy ZPB drugi rok z rzędu artysta malarz i pedagog z Gdańska Anna Szpadzińska-Koss.

W ramach wernisażu wśród uczniów szkoły odbył się konkurs na najlepszy strój, odzwierciedlający tematykę zajęć, odbywających się w szkole przez dziesięć lipcowych dni – od 10 do 20 lipca. Podczas zajęć w szkole jej uczniowie poznali czym są egzotyczne, funkcjonujące w różnych kulturach i krajach, symbole i znaki, m.in.: mandale, arabeski i inne egzotyczne wzory oraz motywy artystyczne.

Przemawia Renata Dziemiańczuk, wiceprezes ds. Kultury. Obok artysta malarz i pedagog z Gdańska Anna Szpadzińska-Koss

W konkursie na najlepszy strój w kategorii najmłodszych uczniów pierwsze miejsce przyznano Mateuszowi Błudowowi, drugie – Dianie Waluś, a trzecie – Janie Rutkowskiej.

Diana Waluś, Mateusz Błudow i Jana Rutkowska

Wśród uczniów starszych premiowane miejsca za stroje zdobyły: Roksana Brodowicz (I miejsce), Anastazja Bielenik (II miejsce) oraz Helena Prokopienko (III miejsce).

Helena Prokopienko, Anastazja Bielenik i Roksana Brodowicz

Śpiewa Roksana Brodowicz

Przemawia dyrektor Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB, przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Anżelika Orechwo

 

O projekcie Letnia Szkoła Artystyczna i pracy z polskimi dziećmi i młodzieżą na Białorusi opowiedziała naszemu portalowi jej kierowniczka, doświadczona artystka-pedagog Anna Szpadzińska-Koss:

Anna Szpadzińska-Koss

W tym roku mieliśmy już trzecią edycję Letniej Szkoły Artystycznej przy Związku Polaków na Białorusi. Dwie ostatnie z nich poprowadziła właśnie Pani. Skąd Pani czerpie inspiracje i tematy do prowadzenia tego projektu?

– Czerpie bardzo dużo z historii sztuki, ale też ze swoich podróży, bo trochę jeżdżę po świecie. Coś, co zauważę, coś, co skojarzę z czymś i wtedy zaczynam myśleć. Jeśli ktoś się zwraca do mnie z prośbą o przeprowadzenie warsztatów, to przedstawiam najpierw koncepcję mających się odbyć zajęć. Jeśli koncepcja się podoba, to bardzo dobrze, jak nie, to trudno… Staram się sięgać po rzeczy, które są, po pierwsze, – kulturowe, ale też po rzeczy ludowe, znane z historii sztuki, malarstwa i architektury. Potem zaczynam je łączyć i budować, w ten sposób powstaje warsztat.

Tematem tej edycji był zaczarowany świat ptaków, mitów i symboli. Jak powstał pomysł takich właśnie zajęć?

– Punktem wyjściowymi była opowieść o złotym ptaku. Potem pociągnęłam dalej, rozwinęłam, poszerzyłam o inne mity i symbole, i tak powstała koncepcja tego warsztatu. To, co widzicie na wystawie prac uczniów szkoły jest pewną transformacją początkowego zamysłu. Realizowałam go wcześniej na Litwie, ale tam realizacja okazała się zupełnie inna. Na przykład w Grodnie dodałam motyw kwadratu arabskiego, który tutaj został ułożony w pewien kobierzec. Czyli pierwotna koncepcja zajęć jest przeze mnie ciągle modyfikowana , przetwarzana i poszerzana.

Przedstawione na wystawie prace są pracami dziecięcymi. Czy każde dziecko potrafi malować?

– Tak. To jest siła natury. Zawsze to powtarzam. Zdolności plastyczne są właściwością naturalną każdego dziecka.

Jaki klucz stosuje Pani do swoich uczniów?

– Obcując z nimi, staram się używać prostego języka, który ma być pewnym znakiem i komunikatem, którego odbiór nie powinien być trudny dla dziecka. Jeśli zachodzą trudności w komunikacji z uczniem to pokazuję jak to powinno być zrobione. Wtedy dzieci zaczynają pracować. Każdy uczeń odbiera otaczający świat w sposób właściwy tylko jemu. Jeden stara się wyrażać mocniej i silniej, a drugi ma dar Boży. Co tu dużo mówić, są tacy, co mają dar Boży i praca im „płynie”. Ale są też tacy, którzy muszą się natrudzić.

Jak Pani ocenia tegoroczną edycję Letniej Szkoły Artystycznej? Czy była udana?

– Patrząc na prace uczniów, uważam, że była bardzo udana. Profesjonalni malarze, którzy mi pomagali przygotować tę wystawę, patrzyli z podziwem na prace uczniów szkoły. Jestem osobą wymagającą. Od siebie również wymagam. Jako artysta malarz prowadzę ciągłe zmagania ze sferą artystyczną, a więc dzieciaki nie mają ze mną łatwo. Ciągle robię korektę, proszę żeby spróbowali inaczej. Wskutek tego ich prace wychodzą bardzo ciekawe. Prace, które tu widzimy – mandale, maski, arabski kobierzec, sen, smoki, ptaki, drzewa… Niektóre są zupełnie wybitne, inne – ciekawe i interesujące. W każdej pracy można znaleźć coś bardzo ciekawego, co przyciągnie oko ludzkie.

Czego nauczyli się uczniowie szkoły?

– Młodszą grupę nauczyłam pewnego szacunku do swojej pracy. Nauczyłam pracy na dużym kartonie, na dużym obszarze. To nie jest mała kartka, do której przyzwyczaili się w szkole. Musieli nauczyć się zmagać z dużą kartką. Na co dzień dzieci raczej nie malują na tak dużych formatach. A tutaj trzeba było tak malować. Dwie godziny wystarczyło, aby pokonały opory i zaczęły tworzyć na dużej kartce.

W obecnym świecie mamy wszystko. Ma być szybko, ma być instant. A na moich zajęciach jest zupełnie inaczej. Nie pozwalam korzystać z telefonów, proszę o wyłączenie komórek przed rozpoczęciem zajęć i wymagam żmudnej pracy w ciągu dwóch godzin. Przyznam się – nie jest to łatwe. Ale moi uczniowie nauczyli się kłaść farbę, zrozumieli, że pastelami pracuje się inaczej niż ołówkiem, nauczyli się myśleć o koncepcji, zrobieniu szkicu przyszłego dzieła itd. Myślę, że nauczyłam swoich uczniów także artystycznej dyscypliny, która w warsztacie artysty jest niezwykle ważna.
Praca z grupą starszą była dla mnie niesamowita – uczniowie przychodzili, siadali i pracowali. Miałam wrażenie, że znajdujemy się w benedyktyńskim skryptorium. W tej starszej grupie powstały naprawdę wybitne prace.

Prowadzonym przez Panią zajęciom zawsze towarzyszy brzmiąca w tle muzyka. Jak Pani dobiera repertuar? Czy muzyka pomaga w tworzeniu?

– Jestem miłośniczką muzyki. Muzyka towarzyszy mi przez cały czas. Nie odbieram zresztą muzyki, jako tła. Muzyka daje mi pewien spokój i wyciszenie. Do tematu tegorocznej edycji Letniej Szkoły Artystycznej wybrałam muzykę zespołu Dead Can Dance, który był bardzo popularny w latach 90. Jest to zespół folkowy, który czerpał inspiracje z przeróżnych źródeł – hinduskich, greckich, cypryjskich i afrykańskich. Robili z tego pewien miks bardzo ciekawej muzyki. Korzystałam w tym roku także z innej muzyki – była to płyta kompozytora Ennio Morricone, którego twórczość bardzo lubię. Ta muzyka stwarzała fajną aurę i podobała się dzieciom.

W kuluarach uczestnicy warsztatów mówili, ze u Pani na zajęciach odczuwają wolność. Na lekcjach rysunku w ich szkołach jest inaczej.

– Musiałam trochę zawalczyć. Według dzieci, pień drzewa ma być brązowy, a liście zielone. I nie wolno namalować inaczej. Mówiłam do nich, żeby próbowali inaczej, na przykład namalowały pień czerwony albo niebieski, bo praca ma być kolorowa, artystyczna. Jeden z chłopaków nawet się zbuntował, gdyż uznał, że pień ma być brązowy i kropka. Czasem celowo zabierałam uczniom brązowe bądź czarne kolory, zmuszałam ich mieszać kolory i wydobywać te, których potrzebują. Uczyłam poszukiwania w świecie kolorów. W szkołach na Białorusi są wykorzystywane schematy i kanony. Zauważyłam, że słońce zawsze musi być namalowane w rogu. Zadawałam uczniom pytanie, dlaczego jest w rogu i dlaczego takie malutkie. A dlaczego nie może zajmować całej kartki? Niestety to jest schemat pokoleniowy, który nadal istnieje. Robiąc mandalę, która jest symbolem wszechświata, zauważyłam, że dzieciaki malują tylko kwiatki i serduszka. Starałam się im wytłumaczyć, że są także inne formy – trójkąty, prostokąty, które mogą wyrażać inne treści itd.

Co Pani życzy swoich uczniom?

– Przede wszystkich życzę im swobody twórczej, której trzeba bronić. Każdy z nas jest inny, każdy na swój sposób odbiera ten świat. Życzę swoim uczniom, aby otwierali się na świat i nie wchodzili w narzucane schematy i wzorce.

Anna Szpadzińska-Koss – artysta, pedagog, malarz, ilustratorka. Ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Gdańsku, robiąc dyplom z malarstwa pejzażowego w pracowni prof. Kiejstuta Bereźnickiego. Uprawia malarstwo sztalugowe, grafikę i rysunek. Wystawiała prace w kraju i za granicą. Prowadzi szeroką działalność edukacyjną; jest nauczycielem przedmiotów artystycznych i historii sztuki w Gdańskich Szkołach Autonomicznych; przez wiele lat współpracowała z Towarzystwem Profilaktyki Środowiskowej , „Mrowisko”; czynnie współpracuje z Centrum Kultury Rejonu Solecznickiego na Litwie. Jej prace wielokrotnie sprzedawane były na aukcjach charytatywnych dla Hospicjum w Warszawie, Hospicjum Dziecięcego w Gdańsku, Elity Pomocnych Dłoni oraz Domu Dziecka w Solecznikach na Litwie.

Wśród jej dokonań jest scenografia i projekt kostiumów do sztuki „…SicITur Ad DEum”, wystawionej podczas uroczystości milenijnych Gdańska. Uczestniczyła w międzynarodowych plenerach w Druskiennikach, Pałandze, Grodnie i Solecznikach.

Od czterech lat jest komisarzem Międzynarodowego Pleneru „Malarska Ściana Wschodnia” na Litwie. Od wielu lat prowadzi Letnią Szkołę Artystyczną dla dzieci i młodzieży polskiej w Ejszyszkach i Solecznikach na Litwie.

Znadniemna.pl. Z Anną Szpadzińską-Koss rozmawiała Iness Todryk-Pisalnik

Wernisażem prac uczniów Letniej Szkoły Artystycznej, organizowanej przez Związek Polaków na Białorusi przy wsparciu Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie, zakończyła się 21 lipca trzecia edycja tego, cieszącego się dużym zainteresowaniem dzieci i młodzieży, projektu plastycznego. Na otwarcie wystawy prac uczniów szkoły przybyli tłumnie rodzice i dziadkowie

Dwa lata po zamachu na białoruskiego dziennikarza Pawła Szeremeta sprawa jego zabójstwa w centrum Kijowa wciąż jest daleka od rozwiązania.

Śp. Paweł Szeremet, fot.: BAJ.BY

– Bardzo chciałabym wiedzieć, kto zabił mojego syna – mówi w rozmowie z Polską Agencją Prasową Ludmiła Szeremet. 20 lipca 2016 roku rano w centrum Kijowa w samochodzie, którym jechał Paweł Szeremet zdetonowany został ładunek wybuchowy. Dziennikarz zginął na miejscu.

– Ukraińskie śledztwo trwa. Kiedy pytam o jego wyniki, słyszę, że to dla tamtejszych władz sprawa honoru, ale nie dowiaduję się nic więcej – mówi Ludmiła Szeremiet, matka zamordowanego.

– Władze Ukrainy powinny wyjaśnić tę sprawę. Jeśli to kwestia honoru, to powinni znaleźć winnych, by pokazać, że szanują swoich obywateli, że mają oni prawo czuć, że państwo ich chroni – podkreśla. – W przeciwnym razie to są tylko słowa – dodaje.

Pięć wersji zabójstwa

Paweł Szeremet był jednym z najbardziej znanych białoruskich dziennikarzy. Pracował na Białorusi, w Rosji, a w ostatnich latach przed śmiercią – na Ukrainie, gdzie był związany m.in. z niezależną „Ukraińską Prawdą”. Samochód, którym jechał do pracy 20 lipca rano, należał do jego życiowej partnerki Ołeny Prytuły, naczelnej „Ukraińskiej Prawdy”.

– Nie ma żadnych rezultatów ani badania ukraińskich śledczych, ani śledztwa dziennikarskiego. Ale wierzę, że to nie jest kwestia polityki, i że poznamy w końcu prawdę – mówi Polskiej Agencji Prasowej Andrej Bastuniec, szef niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ).

– Chociaż śledczy mówią o pięciu różnych wersjach zabójstwa, my nie mamy wątpliwości, że było ono związane z działalnością zawodową Pawła – wskazuje Bastuniec.

– Szeremet był profesjonalistą. Pracując na Białorusi, siedział w więzieniu, potem był zmuszony do opuszczenia kraju. Później był czołowym dziennikarzem w Rosji i także musiał wyjechać. Na Ukrainie znowu był wśród najlepszych i został zamordowany – dodaje Bastuniec.

Śledztwo bez rezultatów

Obserwatorzy wskazują, że przyczyny braku postępów w śledztwie mogą być różne – od braku woli politycznej w Kijowie po nieprofesjonalne działania ukraińskich organów ścigania. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zapewniał, że traktuje sprawę priorytetowo, a jego rolą jest „stworzenie warunków, by śledztwo było maksymalnie przejrzyste i obiektywne”.

Nie usatysfakcjonowało to jednak środowiska dziennikarskiego. W marcu 2018 roku uczestnicy dyskusji na temat sytuacji mediów, zorganizowanej pod egidą Niezależnego Związku Zawodowego Dziennikarzy Ukrainy (NSŻU) i Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy, wystąpili z apelem do Poroszenki i organów ścigania, domagając się informacji na temat przebiegu i ustaleń śledztwa. Jednym z głównych zarzutów wobec władz jest właśnie utajnienie śledztwa.

Sprawą zajmuje się specjalna grupa śledcza złożona z przedstawicieli ukraińskiej policji, prokuratury generalnej i służby bezpieczeństwa. Badanych jest pięć możliwych wersji: działalność zawodowa na terenie Rosji i Białorusi, działalność dziennikarska na Ukrainie, pomyłka zabójców (celem zamachu mogła być Prytuła), konflikty w życiu osobistym, próba zdestabilizowania sytuacji w kraju.

„Niepokojący sygnał”

W czwartek, w przeddzień drugiej rocznicy śmierci Szeremeta, NSŻU po raz kolejny wezwał władze do zrelacjonowania postępów śledztwa i przyspieszenia go. „Brak postępu w tej głośnej sprawie to niepokojący sygnał dla całego środowiska dziennikarskiego, dla społeczeństwa w ogóle: bezkarność przestępstw wobec ludzi mediów prowadzi do kolejnych przestępstw” – czytamy w oświadczeniu.

W piątek zarówno ukraińscy, jak i białoruscy dziennikarze organizują uroczystości żałobne dla uczczenia pamięci Pawła Szeremeta. W Kijowie reporterzy spotkali się o godz. 8 rano na miejscu tragedii – skrzyżowaniu ulic Chmielnickiego i Iwana Franki.

Matka Pawła Szeremeta Ludmiła Szeremet przy grobie syna na cmentarzu Północnym w Mińsku, fot.: BAJ.BY

Rodzina dziennikarza i przedstawiciele białoruskich mediów odwiedzili w południe jego grób na cmentarzu Północnym w Mińsku.

Od redakcji Znadniemna.pl: Paweł Szeremet był dziennikarzem bardzo szanowanym przez polską społeczność na Białorusi. Stworzony przez niego portal Belaruspartisan.by szczegółowo opisywał walkę prześladowanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi o prawa polskiej mniejszości. Będąc założycielem rosyjskiego wydawnictwa „Partizan” Paweł Szeremet jako pierwszy wydawca w Rosji wydał przetłumaczoną na język rosyjsk,i zakazaną tu przez dziesięciolecia, powieść Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego pt. „Lenin”.

 Cześć Jego Pamięci!

 Znadniemna.pl na podstawie tvn24.pl/PAP/Justyna Prus

Dwa lata po zamachu na białoruskiego dziennikarza Pawła Szeremeta sprawa jego zabójstwa w centrum Kijowa wciąż jest daleka od rozwiązania. [caption id="attachment_32117" align="alignnone" width="500"] Śp. Paweł Szeremet, fot.: BAJ.BY[/caption] - Bardzo chciałabym wiedzieć, kto zabił mojego syna – mówi w rozmowie z Polską Agencją Prasową Ludmiła

Delegacja Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi na czele z prezes Andżeliką Borys uczestniczyła 19 lipca w uroczystościach z okazji 20-lecia święceń kapłańskich księdza Witalisa Myszony, proboszcza parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa i Matki Bożej Fatimskiej w Lelczycach – niedużej miejscowości w obwodzie homelskim na Białorusi.

Ksiądz Witalis Myszona udziela swoim parafianom Komunii świętej

W Lelczycach, leżących na południowym wschodzie Białorusi, działa najbardziej wysunięty na wschód oddział Związku Polaków na Białorusi. Polacy, podobnie jak katolicy, znajdują się na tych terenach w absolutnej mniejszości względem Białorusinów, Rosjan i innych wyznawców prawosławia. Stanowią jednak jedną z najaktywniejszych społeczności, co zawdzięczają m.in. swojemu duszpasterzowi, księdzu Witalisowi Myszonie, któremu towarzyszą w sprawach zarówno radosnych, jak i smutnych.

W 2009 roku, na przykład, jedna z największych sal ropzpraw Sądu Rejonowego w Lelczycach, pękała w szwach, wypełniona po brzegi wiernymi miejscowej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa i Matki Bożej Fatimskiej. Przybyli do sądu, aby wspierać swojego proboszcza, oskarżonego o nielegalne postawienie na wjeździe do Lelczyc katolickiego przydrożnego krzyża, który miejscowemu architektowi wydał się instalacją niewystarczająco estetyczną, oszpecającą widok miasteczka.

2009 rok. Parafianki ks. Witalisa Myszony przed wejściem do Sądu Rejonowego w Lelczycach, fot.: FOTORZEPA/RP.PL

Wówczas, księdza Myszonę i miejscową katolicką społeczność wspierali, przyjeżdżając na proces księdza, także Polacy z zachodu Białorusi, m.in. działacze Związku Polaków na Białorusi oraz dziennikarze, pracujący dla polskich mediów.

Spiłowany przez władze Lelczyc krzyż stoi obecnie przed kościołem parafialnym w Lelczycach, przypominając wiernym o stoczonej z władzami „wojnie” o symbol wiary.

Spiłowany przez władze Lelczyc w 2009 roku krzyż, rzekomo oszpecający przydrożny krajobraz, stoi obecnie przed kościołem w Lelczycach, fot.: Facebook.com/andrzej.poczobut.9

Dziewięć lat temu, kiedy ksiądz Witalis Myszona i jego parafianie toczyli walkę o krzyż w Lelczycach w tej miejscowości została reaktywowana działalność, założonego tutaj jeszcze w latach 90. minionego stulecia, oddziału Związku Polaków na Białorusi. Ten najbardziej wysunięty na wschód oddział ZPB liczy obecnie ok. 30 osób i, mimo skromnej liczby członków, nawet w tutaj w Lelczycach prowadzi naukę języka polskiego.

Prezes ZPB Andżelika Borys z członkami Oddziału ZPB w Lelczycach i dziećmi, uczącymi się tutaj języka polskiego

19 lipca członkowie Oddziału ZPB w Lelczycach i inni parafianie zgromadzili się w miejscowej świątyni, aby złożyć swojemu proboszczowi, księdzu Witalisowi Myszonie, życzenia z okazji 20-lecia święceń kapłańskich.

Delegacja Zarządu Głównego ZPB w kościele w Lelczycach na uroczystej Mszy św. z okazji 20-lecia święceń kapłańskich miejscowego proboszcza ks. Witalisa Myszony. Na zdjęciu, na pierwszej ławce siedzą (od lewej): Andżelika Borys, prezes ZPB, Andrzej Poczobut, członek ZG ZPB i Helena Marczukiewicz, wiceprezes ZPB

Z życzeniami dla księdza Witalisa z okazji tak wspaniałego jubileuszu przybyła do Lelczyc także delegacja Zarządu Głównego ZPB na czele z prezes Andżeliką Borys, która w imieniu organizacji życzyła proboszczowi w Lelczycach „radosnego przeżywania każdego dnia służby kapłańskiej, Bożego Błogosławieństwa i obfitości darów Ducha Świętego”.

Znadniemna.pl

Delegacja Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi na czele z prezes Andżeliką Borys uczestniczyła 19 lipca w uroczystościach z okazji 20-lecia święceń kapłańskich księdza Witalisa Myszony, proboszcza parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa i Matki Bożej Fatimskiej w Lelczycach – niedużej miejscowości w obwodzie homelskim na

W Naumowiczach koło Grodna 15 lipca obchodzono 75. rocznicę męczeństwa bł. Marianny Biernackiej.

Bł. Marianna Biernacka w ok. 1930 roku, fot.: commons.wikimedia.org

W lipcu 1943 r. na tamtejszych fortach Niemcy rozstrzelali grupę mieszkańców Grodna i Lipska nad Biebrzą. Wśród nich były osoby duchowne i świeckie, w tym bł. Marianna, która ofiarowała swe życie za synową i jej nienarodzone dziecko. W 1999 r. beatyfikował ją Jan Paweł II.

Do Naumowicz, gdzie znajduje się zbiorowa mogiła, przybyli liczni pielgrzymi z kraju i zagranicy, aby upamiętnić męczenników XX wieku. Wśród gości była też liczna delegacja z Lipska, rodzinnego miasta bł. Marianny, na czele z burmistrzem i prawnukami błogosławionej.

Pielgrzymi w pieszej pielgrzymce szli do miejsca, gdzie ziemia została uświęcona krwią męczenników. Spotkali się na wspólnej modlitwie w lesie, który jest niemym świadkiem dramatycznych wydarzeń. Modlili się w intencji pokoju, aby nigdy nie powtórzyła się podobna zbrodnia, która zawsze jest wielkim bólem dla każdego narodu. Dziękowali wszystkim świadkom wiary za ich wielką odwagę, za to, że potrafili doskonale wykorzystać swoje „tu i teraz”. Dziękowali bł. Mariannie za jej proste i skromne życie, które upłynęło w cieniu Chrystusowego krzyża.

Mszy św. przewodniczył biskup grodzieński Aleksander Kaszkiewicz. Hierarcha zaznaczył, że przemoc i wojna nigdy nie są drogą do pokoju, lecz zawsze są wielką porażką i bólem dla ludzkości. Biskup grodzieński podkreślił, że nasza ziemia jest jedną „wielką relikwią”, gdyż podczas drugiej wojny światowej została zroszona krwią wielu męczenników, którzy przykładem swego życia zachęcają współczesnych chrześcijan do odważnego kroczenia przez życie.

 Znadniemna.pl za kosciol.wiara.pl

W Naumowiczach koło Grodna 15 lipca obchodzono 75. rocznicę męczeństwa bł. Marianny Biernackiej. [caption id="attachment_32102" align="alignnone" width="500"] Bł. Marianna Biernacka w ok. 1930 roku, fot.: commons.wikimedia.org[/caption] W lipcu 1943 r. na tamtejszych fortach Niemcy rozstrzelali grupę mieszkańców Grodna i Lipska nad Biebrzą. Wśród nich były osoby duchowne i

Skip to content