HomeStandard Blog Whole Post (Page 33)

Dwa zespoły z Białorusi – chór „Kraj Rodzinny” z Baranowicz oraz chór parafialny „Verum Cantus” z kościoła pw. św. Szymona i Heleny w Mińsku – zakwalifikowały się do udziału w tegorocznym XVII Światowym Festiwalu Chórów Polonijnych w Koszalinie.

Chórzyści z Białorusi gościli w dniach 13-20 sierpnia na Pobrzeżu Koszalińskim wspólnie z rodakami, reprezentującymi polonijne społeczności Ukrainy (Żytomierz), Francji (Paryż) oraz Armenii (Erywań), a gościnnie w Festiwalu brały udział także miejscowe zespoły z Koszalina i Białogardu.

Jak zdradził dziennikarzom dyrektor artystyczny Światowego Festiwalu Chórów Polonijnych w Koszalinie Przemysław Pałka, zakwalifikowani do udziału w wydarzeniu artyści musieli zostać poddani selekcji. – Do tegorocznej edycji zgłosiło się około 200 chórzystów, a zaprosić mogliśmy jedynie 100. Liczę jednak, że następnym razem uda nam się zaprosić resztę – oznajmił dyrektor Festiwalu.

W ramach tegorocznej edycji Festiwalu zakwalifikowani do udziału w nim chórzyści szykowali się do występów festiwalowych, biorąc udział w warsztatach chóralistycznych. Pracowali pod okiem doświadczonych wykładowców, a efekty tej pracy mogła podziwiać publiczność, gromadząca się na festiwalowych koncertach, które odbyły się w kościele pw. Narodzenia NMP w Białogardzie oraz w kościele pw. Ducha Świętego w Koszalinie. Centralnym wydarzeniem festiwalowym stał się Koncert Galowy, do udziału w którym rozśpiewanych Polonusów z Białorusi, Ukrainy, Armenii i Francji zaprosiła Filharmonia Koszalińska.

Chór z Baranowicz „Kraj Rodzinny”

Chór „Verum Cantus” z parafii pw. św. Szymona i Heleny w Mińsku

– Jeżeli mielibyśmy się od kogoś uczyć patriotyzmu i umiłowania polskiej kultury, to właśnie od nich. My trochę nie doceniamy naszego dorobku. Oni wkładają w każdą pieśń wiele zaangażowania i uczucia, i to słychać. Ten festiwal to emocje i polskość – tak ocenił występy śpiewających Polaków zza granicy dyrektor organizacyjny Polonijnej Akademii Chóralnej Paweł Mielcarek.

Światowy Festiwal Chórów Polonijnych ma bogatą, bo już ponad 50-letnią historię. Przez ponad pół wieku Koszalin i Pobrzerze Koszalińskie odwiedziło 25 tysięcy śpiewających rodaków z różnych zakątków świata. Przyjeżdżając do Koszalina mieli oni okazję nie tylko doskonalić swoje umiejętności wokalne oraz artystyczne. Dla wielu Koszalin stał się miejscem zawiązywania kontaktów i przyjaźni, które owocowały długoletnią współpracą między polonijnymi społecznościami ponad granicami.

Polonijne święto śpiewu chóralnego organizuje na Pomorzu Zachodnim Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” (SWP) z siedzibą w Warszawie oraz koło SWP w Koszalinie, a wspierają je koszalińskie instytucje kulturalne.

Znadniemna.pl na podstawie GK24.pl, Facebook.com/Wspolnota.Polska, fot.: Pai.media.pl

Dwa zespoły z Białorusi – chór „Kraj Rodzinny” z Baranowicz oraz chór parafialny „Verum Cantus” z kościoła pw. św. Szymona i Heleny w Mińsku – zakwalifikowały się do udziału w tegorocznym XVII Światowym Festiwalu Chórów Polonijnych w Koszalinie. Chórzyści z Białorusi gościli w dniach 13-20 sierpnia

Dzieci z polskich rodzin z Białorusi oraz Ukrainy w dniach 13- 19 sierpnia przebywały na wspólnym  obozie edukacyjno-sportowym w stolicy Polski.

Młodzi Polacy zza wschodniej granicy Polski mieli bogaty program pobytu w Warszawie.  Goście stolicy z Ukrainy i Białorusi spacerując po Warszawie zwiedzili między innymi Zamek Królewski oraz Stare Miasto.

Poznawaniu warszawskich zabytków towarzyszyły codzienne zajęcia teoretyczne z historii, przeplatane wypadami na boisko sportowe.

Wieczorami młodzi Polacy z Ukrainy i Białorusi mieli okazję poznać się nawzajem w atmosferze dyskotek i zabaw, kończących wypełniony nowymi wrażeniami i doświadczeniami dzień.

W programie obozu znalazł się czas na odwiedzenie warszawskiego Centrum Nauki Kopernik, pobyt w aquaparku oraz zwiedzanie warszawskiego ZOO.

Po tygodniowym pobycie na obozie młodzież z Białorusi i Ukrainy przygotowała wspólny koncert pożegnalny, który stał się okazją do zaprezentowania drzemiących w młodych ludziach talentów i zdolności artystycznych. Koncert stał się także okazją do wyrażenia wdzięczności dorosłym opiekunom,  którzy towarzyszyli młodym ludziom  w drodze na obóz, podczas powrotu do domu oraz w trakcie pobytu w stolicy Polski. Koncert był także wyrazem wdzięczności dla zaproszonych na obóz trenerów sportowych, znawców historii oraz organizatorów całego przedsięwzięcia edukacyjno-sportowego z Fundacji Polska 360.

 Znadniemna.pl

Dzieci z polskich rodzin z Białorusi oraz Ukrainy w dniach 13- 19 sierpnia przebywały na wspólnym  obozie edukacyjno-sportowym w stolicy Polski. Młodzi Polacy zza wschodniej granicy Polski mieli bogaty program pobytu w Warszawie.  Goście stolicy z Ukrainy i Białorusi spacerując po Warszawie zwiedzili między innymi Zamek

Malownicze i gościnne Mrągowo jak co roku zaprosiło do siebie Polaków z Litwy, Białorusi i Ukrainy na wyjątkowe święto – 28. edycję Festiwalu Kultury Kresowej, która odbyła się w dniach 18-20 sierpnia.

„Występy zostały przyjęte przez publiczność bardzo ciepło, bardzo serdecznie, bardzo entuzjastycznie. Było swojsko, miło, no i tradycyjnie” – dzieli się wrażeniami Anna Adamowicz, która po raz kolejny poprowadziła koncert galowy.

„Nie da się przekazać w słowach tej więzi emocjonalnej, która zawiązuje się od pierwszego akordu koncertu galowego nad jeziorem Czos. Artyści to czują i dają od siebie mnóstwo pozytywnej energii” – podkreśla w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Edward Trusewicz, autor scenariusza i reżyser przedstawienia.

Jak zapewniają organizatorzy, Festiwal Kultury Kresowej to spotkania tych, którzy Kresy opuścili, z tymi, którzy na nich pozostali. To też piękne i kolorowe połączenie tradycji ze współczesnością. Organizatorami tego wyjątkowego wydarzenia są Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej oddział Mrągowo oraz Mrągowskie Centrum Kultury.

Festiwal jest niekonwencjonalnym zjawiskiem kulturowym i jedyną tego rodzaju propozycją w Polsce. Jego centralnym punktem jest koncert galowy, który odbywa się w malowniczo położonym amfiteatrze nad jeziorem Czos, na którym prezentują się wspaniałe zespoły Kresowian. Tegoroczne występy odbyły się w pięknej scenerii zmierzających do portu docelowego w Mrągowie żaglówek z umieszczonymi na nich napisami „Wilno”, „Grodno”, „Lwów”.

Z Białorusi na tegoroczny koncert galowy dotarł Zespół Wokalny „Liber Cante” z Mińska i Bożena Worono z akompaniatorem (solistka urodziła się w Lidzie na Białorusi).

Ukrainę reprezentował dziecięco-młodzieżowy Zespół Pieśni i Tańca „Wołyńskie Słowiki” z Łucka, jak również zespół wokalno-instrumentalny „Jurek i Przyjaciele” z Chmielnickiego oraz zespół „Wołyńskie Zabawy” z kapelą z Łucka.

Podczas koncertu galowego Litwę reprezentowały trzy zespoły: Polski Zespół Pieśni i Tańca „Ojcowizna” to zespół dwupokoleniowy, występują w nim całe rodziny, Zespół Pieśni i Tańca „Znad Mereczanki” z Jaszun pod kierownictwem Marii Alencynowicz oraz Zespół Pieśni i Tańca Ludowego „Zgoda”.

Galę poprowadziła para prowadzących: Anna Adamowicz i Dominik Kuziniewicz.

Dwugodzinny koncert galowy w amfiteatrze był zwieńczeniem trzech dni imprez festiwalowych w mieście, w trakcie których oglądać można występy kapel, chórów oraz zespołów pieśni i tańca z Litwy, Białorusi, Ukrainy oraz gościnnie z Łotwy i Czech. Występom towarzyszyły wystawy plastyczne, fotograficzne, rękodzieła, wieczory poetyckie, kiermasze i degustacje kresowych potraw.

Oprócz bogatego programu artystycznego, festiwal wydobywa na światło dzienne postaci niezłomnych działaczy i twórców. Bohaterem  wystawy pt. „Andrzej Poczobut. Prześladowany za POLSKOŚĆ!” był dziennikarz i działacz polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, oskarżony w sprawie karnej o podżeganie do nienawiści oraz nawoływanie do sankcji przeciwko panującej na Białorusi dyktaturze Aleksandra Łukaszenki. Andrzej Poczobut naraził się autokratycznej władzy tym, że w swoich publicznych wystąpieniach, publikacjach prasowych i książkowych głosił prawdę o panującym na Białorusi reżimie. Ponadto popularyzował wiedzę historyczną o zbrodniczej względem Polaków, ale także Białorusinów, polityce władz dawnego ZSRR, do którego spuścizny i wartości odwołuje się w narzucanej Białorusinom ideologii państwowej Aleksander Łukaszenko. Wystawa została przygotowana przez redaktorów gazety „Głos znad Niemna na uchodźstwie” Iness Todryk-Pisalnik oraz portalu Znadniemna.pl Andrzeja Pisalnika we współpracy z Fundacją Wolność i Demokracja.

Festiwal w Mrągowie niezmiennie cieszy się zainteresowaniem Kresowian i nie tylko, a mimo żaru lejącego się z nieba, sympatycy nie zawiedli. Na kresowe spotkania przyjeżdżają fani z bliższych i dalszych zakątków Polski.

„Festiwal od zawsze stwarzał i nadal stwarza możliwość spotkania Polaków: z Litwy, Polski, Ukrainy czy Białorusi. Niestety ostatnio tak się porobiło na granicach, że tej możliwości spotkania nie mamy. Wiem, że zespół „Wołyńskie Słowiki” jechał z Łucka 24 godziny. Całe szczęście, że dzieciaki mogły odpocząć na obozie wypoczynkowym w Łomży i przyjechały pięknie przygotowane i roztańczone. Inny zespół z Ukrainy jechał z bólem w sercu, bo przecież ciągle im tam towarzyszą wybuchy, trwa wojna. Taki festiwal jak w Mrągowie to jedyna okazja na spotkanie. Dobrze, że ten festiwal się rozwija, dobrze, że są młodzi ludzie, którzy wypełniają go nową energią” – dzieli się refleksjami Anna Adamowicz.

„W przyszłym roku miałoby to zostać jeszcze bardziej „dokręcone”. Niestety, nie wypada mi zdradzać wszystkich planów przyszłorocznej edycji festiwalowej, powiem tylko, że za kilka dni ponownie wybieram się do Mrągowa, by podsumować tegoroczną odsłonę imprezy i zaprezentować koncepcję wraz z myślą przewodnią. Jeżeli organizatorzy ją zaakceptują, działamy” – zapowiada Edward Trusewicz.

Znadniemna.pl za TVP Wilno, fot.: Facebook.com

 

Malownicze i gościnne Mrągowo jak co roku zaprosiło do siebie Polaków z Litwy, Białorusi i Ukrainy na wyjątkowe święto – 28. edycję Festiwalu Kultury Kresowej, która odbyła się w dniach 18-20 sierpnia. „Występy zostały przyjęte przez publiczność bardzo ciepło, bardzo serdecznie, bardzo entuzjastycznie. Było swojsko, miło,

„Enemy of my Enemy” (pol. “Wróg mojego wroga”) film o takim roboczym tytule, opowiadający o jednym z największych bohaterów II wojny światowej – rotmistrzu Witoldzie Pileckim, powstanie w Hollywood na podstawie książki „Ochotnik” (oryg. „Il Volontario”) autorstwa włoskiego historyka Marco Patricellego.

O przygotowaniach do produkcji filmowej Polskiej Agencji Prasowej (PAP) opowiedział  sam autor książki o Pileckim.

Rozmówca PAP opowiedział o tym, jak rozpoczęła się jego współpraca z amerykańskim producentem przyszłego filmu o Pileckim. Wyjaśnił , że jeszcze w 2018 roku skontaktowała się ze nim aktorka i producentka filmowa Elizabeth Stillwell, jako przedstawicielka studia Powder Hound Pictures z Kolorado.

„Elizabeth poprzez swojego brata, który wiedział o mojej książce „Ochotnik” dowiedziała się o historii rotmistrza Witolda Pileckiego. Ogromne wrażenie zrobiło na niej, że Pilecki dobrowolnie stał się więźniem obozu koncentracyjnego Auschwitz. Brat powiedział Elizabeth, że to jest gotowy scenariusz na film” – opowiedział prof. Patricelli. Dodał, że studio filmowe Powder Hound Pictures kupiło prawa do nakręcenia filmu od wydawcy książki „Ochotnik”. Główną producentka filmu została Jayne-Ann Tenggren. Jest znana jako producentka m.in. filmu „1917” czy „Spectre” z serii o Jamesie Bondzie. Producentka od razu zaproponowała Marco Patricellemu funkcję konsultanta historycznego filmu.

Właściwie od momentu zainteresowania się amerykańskich filmowców postacią Witolda Pileckiegom czyli od roku 2018 rozmówca PAP wspólnie ze znanym scenarzystą Mattem Kingiem prowadzą intensywne prace nad scenariuszem filmowym. Ma on precyzyjnie opisywać życie w obozie Auschwitz. „Jeździłem tam wiele razy, żeby doprecyzować pewne szczegóły scenariusza. Poza tym w filmie ma być pokazane bardzo szczegółowo Powstanie Warszawskie” – wyznał włoski historyk.

Patricelli zwrócił uwagę, że Amerykanie nie są tak zakotwiczeni emocjonalnie w historii II wojny światowej jak Europejczycy. Ale producent zapewniał go wielokrotnie, że film będzie bardzo precyzyjnie przedstawiał fakty i zostanie nakręcony z dbałością o detale. Życie więźniów niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz ma  w nim być pokazane maksymalnie realistycznie.

„Amerykanów interesowały takie szczegóły jak sposób przekazywania informacji wewnątrz i na zewnątrz obozu, gry w szachy zrobione z chleba czy mecze piłki nożnej” – powiedział PAP autor książki „Ochotnik”.

Prof. Particelli wyznał , że nieznany jest jeszcze reżyser filmu „Enemy of my Enemy”, ale Jayne-Ann Tenggren zapewniła go, że „będzie to wielka pozytywna niespodzianka”.

„Enemy of my Enemy” jest tytułem roboczym, a więc przed wyjściem na ekrany może ulec zmianie. Pewne jest natomiast, że Zdjęcia  do filmu będą kręcone w Polsce, w amerykańskich studiach filmowych i prawdopodobnie we Włoszech.

„Na pewno w San Giorgio w Abruzji, gdzie w 1945 roku Witold Pilecki prowadził rozmowy z wyższymi dowódcami Polskich Sił Zbrojnych o czekających go zadaniach po powrocie do Polski. No i w Rzymie, gdzie są jego zdjęcia z Marią Szelągowską ps. ‘Rysia’” – zdradza PAP szczegóły, dotyczące miejscowości uwzględnionych w scenariuszu, Patricelli.

Konsultant historyczny filmu dodał, że cały czas pracuje nie tylko ze scenarzystą, lecz również z pomysłodawczynią filmu i jego koproducentką Elizabeth Stillwell.

„Mam wielka nadzieję, graniczącą z pewnością, że to będzie wielki międzynarodowy film. Stoją za nim nazwiska poważnych producentów. Po tym filmie Pilecki będzie tak samo znany jak Oskar Schindler z ‘Listy Schindlera’ Stevena Spielberga. Pilecki, jako ochotnik, bohater, postać wręcz symboliczna zasługuje na to” – uważa Patricelli.

O nowym projekcie amerykańskiego studia Powder Hound Pictures, współfinansowanym przez Polski Instytut Sztuki Filmowej poinformowały 15 sierpnia portale Deadline Hollywood, Variety i Screen Daily.

„’Enemy of my Enemy’ to historia oparta na głośnej książce ‘Ochotnik’ (org. ‘Il Volontario’) włoskiego historyka Marco Patricellego. Producentkami są Jayne-Ann Tanggren, odpowiedzialna za sukces filmu ‘1917’ Sama Mendesa oraz Elizabeth Stillwell, znana z ‘Lizzie’ z Kristen Stewart i Chloe Sevigny. Autorem scenariusza jest Matt King, najlepiej kojarzony z projektu ‘Boomtown’” – napisał portal Deadline Hollywood.

Filmowe portale cytują także wypowiedź Krzysztofa Kosiora, prawnuka rotmistrza Pileckiego: „Byłem zachwycony, czytając scenariusz (…). Jestem wdzięczny, że ten film powstaje i że światowa publiczność pozna historię mojego pradziadka”.

Znadniemna.pl na podstawie Polska Agencja Prasowa, fot.: Facebook.com

„Enemy of my Enemy” (pol. “Wróg mojego wroga”) film o takim roboczym tytule, opowiadający o jednym z największych bohaterów II wojny światowej - rotmistrzu Witoldzie Pileckim, powstanie w Hollywood na podstawie książki „Ochotnik” (oryg. „Il Volontario”) autorstwa włoskiego historyka Marco Patricellego. O przygotowaniach do produkcji filmowej

Postanowiliśmy uhonorować Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego więzionego przez faszystowski reżim białoruski Andrzeja Poczobuta, dziennikarza, bojownika o prawa ludzkie, demokrację i wolność Białorusi – poinformowało PAP w sobotę, 19 sierpnia, Towarzystwo Jana Karskiego.

Stowarzyszenie Jana Karskiego w przesłanym PAP uzasadnieniu przyznania medalu podkreśliło, że misja Poczobuta „jest w oczywisty sposób bliska misji powstrzymania Holocaustu, podjętej w 1942 r. przez Jana Karskiego”.

„Tak jak legendarny emisariusz Polskiego Państwa Podziemnego cierpiał hitlerowskie więzienie i tortury, tak Andrzej Poczobut doznaje podobnej próby fizycznego hartu, niezłomności charakteru i wytrwałości w duchu nadziei. Tak jak Karski uwolniony z więzienia przez swoich towarzyszy broni powrócił do walki o Polskę, tak Poczobut uwolniony przez siły międzynarodowej solidarności powróci do walki o Białoruś i jej miejsce w rodzinie wolnych, samodzielnie o sobie stanowiących społeczeństw i narodów” – napisali.

„Niech duch Jana Karskiego, Drogi Andrzeju, będzie z Tobą, pomagając w wytrwaniu! Żaden zbrodniczy reżim nie jest wieczny choć zwykle jego +führerzy+ do końca starają się w to nie wierzyć” – podkreślono.

Poczobut przebywa w kolonii karnej w Nowopołocku na północy Białorusi. W czwartek, 17 sierpnia, żona Poczobuta Oksana poinformowała na Facebooku, że najbliższe pół roku spędzi on w izolatce. Napisała, cytując otrzymany od męża list, że Poczobut został ukarany półrocznym pobytem w izolatce, bo odmówił „pracy, której nie można wykonywać”.

„Lekarz odmówił podpisania zaświadczenia, iż stan zdrowia pozwala na trzymanie w izolatce, bo badanie wykazało zakłócenia rytmu serca i ciśnienie 190/140. Ale na drugi dzień przyszedł bardziej doświadczony medyk, internista, i podpisał zaświadczenie. Wysłał go do izolatki i teraz przy mierzeniu ciśnienia Andrzejowi nie pokazują wyników” – napisała Oksana Poczobut.

Około półtora miesiąca temu Poczobut został przewieziony do miejsca odbywania kary – kolonii karnej w Nowopołocku na północy Białorusi. 12 sierpnia okazało się, że spędził w karcerze 30 dni. „Mimo lata było tam tak chłodno, że budził się z zimna” – poinformowała Oksana Poczobut.

Andrzej Poczobut 8 lutego został skazany na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Wyrok wydał sędzia Grodzieńskiego Sądu Obwodowego Dzmitryj Bubieńczyk. W uznanym za politycznym procesie, który trwał od 16 stycznia, władze zarzuciły Poczobutowi, obywatelowi Białorusi i działaczowi polskiej mniejszości, „podżeganie do nienawiści”, a jego działaniom, polegającym na kultywowaniu polskości i publikowaniu artykułów w mediach, przypisano znamiona „rehabilitacji nazizmu”. Poczobut był również oskarżony o wzywanie do działań na szkodę Białorusi. W maju Sąd Najwyższy odrzucił apelację Poczobuta i utrzymał wyrok w mocy.

Organizacje praw człowieka uznają Poczobuta za więźnia politycznego, a postępowanie wobec niego za motywowane politycznie. Władze polskie domagają się uwolnienia Poczobuta i oczyszczenia go z politycznie motywowanych, nieprawdziwych zarzutów. Polskie MSZ wielokrotnie zapewniało, że stale prowadzi działania na rzecz uwolnienia Poczobuta.

 Znadniemna.pl za PAP/wnp.pl

Postanowiliśmy uhonorować Medalem 75-lecia Misji Jana Karskiego więzionego przez faszystowski reżim białoruski Andrzeja Poczobuta, dziennikarza, bojownika o prawa ludzkie, demokrację i wolność Białorusi – poinformowało PAP w sobotę, 19 sierpnia, Towarzystwo Jana Karskiego. Stowarzyszenie Jana Karskiego w przesłanym PAP uzasadnieniu przyznania medalu podkreśliło, że misja Poczobuta

Urodzony Lidzianin, wybitny znawca historii i architektury Gdańska, fizyk i pianista. Wykładowca Politechniki Gdańskiej z uprawnieniami i pasją przewodnika, zaangażowany w pracę społeczną i samorządową. Ma na koncie tomik wierszy i dziesiątki popularyzatorskich książek o mieście. Dzięki jego staraniom do Gdańska powróciło wiele ważnych zabytków. Wielokrotnie nagradzany Honorowy Obywatel Miasta, Andrzej Januszajtis 18 sierpnia 2023 roku kończy 95 lat. W dniu urodzin jubilata odwiedziły prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz i Agnieszka Owczarczak, przewodnicząca Rady Miasta Gdańska.

Gdańsk. Urodzony Lidzianin, Gdańszczanin, pasjonat i badacz historii miasta, wykładowca Politechniki Gdańskiej i były Przewodniczący Rady Miasta, prof. Andrzej Januszajtis obchodzi 95. urodziny. Z tej okazji życzenia złożyły Jubilatowi Prezydent Aleksandra Dulkiewicz i obecna Przewodnicząca Rady Miasta Agnieszka Owczarczak, fot. Piotr Wittman/www.gdansk.pl

Wojenny czas

Andrzej Januszajtis urodził się 18 VIII 1928 w Lidzie (obecnie na Białorusi – to drugie pod względem wielkości miasto w obwodzie grodzieńskim), ale w 1933 roku rodzina przeprowadziła się do Lublina. Gdy wybuchła wojna miał 11 lat. Niemcy aresztowali jego ojca i wywieźli do Oświęcimia. Wiesław Januszajtis, major Legionów Polskich, z wypalonym na ramieniu numer 19 288, zmarł w obozie pół roku później.

14-letni Andrzej wstąpił do Szarych Szeregów.

Gdańsk – miłość od pierwszego wejrzenia

Andrzej Januszajtis po raz pierwszy zobaczył Gdańsk w 1945 roku.

– Zobaczyłem Gdańsk zrujnowany, strzaskany. Ale wszystko przykrywał śnieg, jak opatrunek na ranie, a spod śniegu tryskało złoto. Gdańsk był piękny nawet po śmierci – mówił w jednym z wywiadów. – Już wtedy powiedziałem sobie, że chciałbym tu mieszkać.

Trzy lata później na Politechnice Gdańskiej rozpoczął studia nad konstrukcją samochodów i ciągników, chociaż marzył o lotnictwie, lecz taki kierunek na PG właśnie zlikwidowano. Ukończył jeszcze klasę fortepianu w Akademii Muzycznej (dawniej PWSM), ale gdy uznał, że nie zostanie drugim Arturem Rubinsteinem, zatrudnił się w Katedrze Fizyki PG. Tu się doktoryzował, pracował jako docent, a dzięki inspiracji wybitnego naukowca, fizyka, prof. Ignacego Adamczewskiego, opracował i wydał trzytomowy podręcznik „Fizyka dla politechniki”, poważany przez fachowców i popularny wśród studentów.

Został też prof. Januszajtis współzałożycielem i dziekanem Wydziału Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej, a przed emeryturą pracował w Katedrze Fizyki Molekularnej PG.

Równolegle z pracą akademicką profesor pogłębiał wiedzę na temat historii miasta. Już w 1967 został przewodniczącym Towarzystwa Miłośników Gdańska, zdobył też uprawnienia miejskiego przewodnika.

Skąd takie zainteresowania?

– Moi dziadkowie, z którymi się wychowywałem, dużo podróżowali – wspominał. – Tam zawsze było dużo albumów, przewodników, widokówek. Miałem może siedem, osiem lat gdy, z tych bezcennych pocztówek przedstawiających panoramę miast, wycinałem niebo i wklejałem powstałe widoki miasta do atlasu.

W służbie Miastu

Po roku 1989 Andrzeja Januszajtisa zaczęła pochłaniać również praca społeczna i polityka.

Kandydował jako bezpartyjny do Sejmu RP – bezskutecznie, ale rok później (w 1990 r.), z ramienia Komitetów Obywatelskich tworzonych przez działaczy Solidarności, został członkiem, a wkrótce przewodniczącym – Rady Miasta pierwszej kadencji.

– Byłem politykiem cztery lata, ale do partii żadnej się nigdy nie zapisałem i bardzo się z tego cieszę. Uważam że partie w parlamencie są koniecznością, ale w samorządzie już nie. W sprawach gospodarczych czy komunikacji każdy radny reprezentuje swoich mieszkańców i nie powinien podlegać żadnej dyscyplinie partyjnej – wspominał przy okazji swoich 90. urodzin.

Więcej o dzisiejszym Jubilacie przeczytasz TUTAJ.

Znadniemna.pl za Gdansk.pl, Na zdjęciu: prof. Andrzej Januszajtis podczas noworocznego spotkania byłych radnych miejskich z władzami Gdańska w styczniu 2023 roku, fot.: Dominik Paszliński/www.gdansk.pl

 

 

 

Urodzony Lidzianin, wybitny znawca historii i architektury Gdańska, fizyk i pianista. Wykładowca Politechniki Gdańskiej z uprawnieniami i pasją przewodnika, zaangażowany w pracę społeczną i samorządową. Ma na koncie tomik wierszy i dziesiątki popularyzatorskich książek o mieście. Dzięki jego staraniom do Gdańska powróciło wiele ważnych zabytków.

W najbliższy poniedziałek, 21 sierpnia, w białoruskim Rohaczowie (obwód homelski) ruszy proces sądowy przeciwko mieszkającemu w Polsce białoruskiemu  dziennikarzowi i aktywiście demokratycznemu Denisowi Daszkiewiczowi.

Władze zarzucają Białorusinowi „propagandę ekstremizmu”, która miała polegać na publikacji  przez oskarżonego zdjęcia prezydenta RP Andrzeja Dudy na tle flagi miasta Wyszkowa, mającej takie same biało-czerwono-białe barwy, jak historyczna białoruska flaga narodowa, stanowiąca jeden z symboli walki Białorusinów z dyktatorskim reżimem Aleksandra Łukaszenki.

Daszkiewicz opublikował zdjęcie Andrzeja Dudy na tle flagi miasta Wyszkowa m.in. na  redagowanym przez siebie lokalnym portalu internetowym Rahačoŭ Onłajn. Zdjęcie prezydenta RP ilustrowało streszczenie depeszy agencji Reuters, opowiadającej o konsultacjach, które przeprowadził Andrzej Duda z Ministerstwem Obrony RP i sojusznikami z NATO w związku z nieposłuszeństwem, jakie zademonstrowali wobec dowództwa wojskowego Rosji najemnicy z „Grupy Wagnera” wyruszając marszem na Moskwę. W tekście depeszy nie ma ani słowa o Białorusi, czy też o udziale władz w Mińsku w wojnie na Ukrainie. Stąd przekonanie obserwatorów, iż „czujność” białoruskich prokuratorów miało wzbudzić jedynie zdjęcie polskiego prezydenta sfotografowanego na „niepoprawnym” tle.

Jak informuje redakcja Rahačoŭ Onłajn, teraz białoruskie organa ścigania zarzucają jej redaktorowi „propagandę ekstremizmu”, którą  dostrzeżono w publikacji zdjęcia polskiej głowy państwa.

Redaktor Rahačoŭ Onłajn, Denis Daszkiewicz

Sam Denis Daszkiewicz, komentując zaoczny proces przeciwko sobie, twierdzi, że organa ścigania doskonale wiedzą o tym, że aktywista od około roku mieszka w Polsce. „Był nawet artykuł w miejscowej państwowej gazecie o tym, że ukrywam się w Polsce”- cytuje swojego Daszkiewicza Rahačoŭ Onłajn. Wydanie przypomina, że przeciwko aktywiście w czasie jego nieobecności na Białorusi wszczęto co najmniej cztery sprawy, związane z oskarżeniami działalność ekstremistyczną, bądź propagandę ekstremizmu. Ponadto aktywista z Rohaczowa ma już wyrok za obrazę miejscowych ideologów oraz szefa państwowej gazety rejonowej, a wiadomością z ostatniej chwili jest wszczęcie przeciwko niemu sprawy karnej za obrazę Łukaszenki.

Znadniemna.pl na podstawie Vrogacheve.ru, na zdjęciu: Prezydent RP Andrzej Duda na tle flagi miasta Wyszkowa. Właśnie to zdjęcie władze Białorusi uznali za „propagandę ekstremizmu”, fot.: Vrogacheve.ru 

W najbliższy poniedziałek, 21 sierpnia, w białoruskim Rohaczowie (obwód homelski) ruszy proces sądowy przeciwko mieszkającemu w Polsce białoruskiemu  dziennikarzowi i aktywiście demokratycznemu Denisowi Daszkiewiczowi. Władze zarzucają Białorusinowi „propagandę ekstremizmu”, która miała polegać na publikacji  przez oskarżonego zdjęcia prezydenta RP Andrzeja Dudy na tle flagi miasta Wyszkowa,

O tym, że działacz polskiej mniejszości narodowej na Białorusi i dziennikarz polskich mediów Andrzej Poczobut został przez administrację kolonii karnej w Nowopołocku ukarany wtrąceniem do izolatki poinformowała na Facebooku żona więźnia politycznego Oksana Poczobut.

Izolatka kolonii karnej w Nowopołocku stanie się miejscem pobytu Andrzeja Poczobuta na okres najbliższych sześciu miesięcy. Pół roku to najdłuższy przewidziany przepisami okres kary izolatką w białoruskim systemie więziennictwa. Sądząc po wpisie Oksany Poczobut dziennikarz został ukarany „za odmowę podjęcia pracy, której nie sposób wykonać”.

Oksana Poczobut napisała także:

„Felczerka odmówiła podpisania zaświadczenia, że stan jego (Andrzeja Poczobuta – red.) zdrowia pozwala na pobyt w izolatce, gdyż podczas oględzin zarejestrowane zostało zakłócenie rytmu serca i ciśnienie 190/140. Następnego dnia inny medyk – lekarz terapeuta –podpisał jednak zaświadczenie i skierował go do izolatki”.

Teraz, mierząc Poczobutowi ciśnienie, jego nie informują o wynikach pomiaru.

Andrzej Poczobut przebywa w łukaszenkowskiej niewoli już ponad dwa lata – od 25 marca 2021 roku. Został oskarżony za „nawoływanie do działań skierowanych na wymierzenie szkody bezpieczeństwu narodowemu Białorusi” oraz za „podżeganie do wrogości narodowej, religijnej oraz innej” Sędzia grodzieńskiego Sądu Obwodowego Dzmitryj Bubieńczyk skazał dziennikarza na karę 8 lat pobytu w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, a Sąd Najwyższy Białorusi uprawomocnił ten wyrok. Andrzej Poczobut odbywa go w Kolonii Karnej nr 1 w Nowopołocku na północy Białorusi. Jest to kolonia, uznawana za jedno z najcięższych miejsc odosobnienia w kraju.

Znadniemna.pl za Nashaniva.com, facebook.com/oksana.poczobut, fot.: Belta.by

O tym, że działacz polskiej mniejszości narodowej na Białorusi i dziennikarz polskich mediów Andrzej Poczobut został przez administrację kolonii karnej w Nowopołocku ukarany wtrąceniem do izolatki poinformowała na Facebooku żona więźnia politycznego Oksana Poczobut. Izolatka kolonii karnej w Nowopołocku stanie się miejscem pobytu Andrzeja Poczobuta na

Prezes Fundacji Dom Białoruski  w Warszawie Aleś Zarembiuk opowiedział  Polskiej Agencji Prasowej o tym jak reżim Łukaszenki inwigiluje Białorusinów, których większość, jak twierdzi opozycjonista, nie popiera polityki dyktatora.

Według Zarembiuka odbywające się na Białorusi codzienne aresztowania są efektem nieustannej obserwacji i podsłuchiwania Białorusinów, a także skutkiem donosicielstwa, które ma na Białorusi mocną tradycję jeszcze z czasów ZSRR.

Wszechobecne kamery wideo

Prezes Fundacji Dom Białoruski twierdzi, że w jego kraju inwigilacja obywateli odbywa się na różne sposoby. Jednym z nich jest stworzony w ostatnich latach system wideo monitoringu za pomocą dziesiątków tysięcy kamer. Monitorują one przestrzeń miejską, ale nie tylko.

Według Zarembiuka na system wideo monitoringu składa się sieć zamontowanych przy drogach i chodnikach kamer przemysłowych. To nagrania z tych urządzeń są wykorzystywane w sądach przeciwko protestującym, jako „dowód popełnienia przestępstwa czy aktu terroryzmu”.

Białoruski działacz opozycyjny mówi, że małe kamery są specjalnie montowane w miejscach, co do których władze podejrzewają, że mogą się tam spotykać osoby nielojalne wobec reżimu. Jeśli służby dostają, na przykład, informację, że w jakimś zakładzie prywatnym bywają przedstawiciele opozycji, to naprzeciwko wejścia do zakładu montują kamerę, która rejestruje tych, którzy wchodzą do zakładu po godzinie 17:00 albo nie należy do grona stałych pracowników. „W taki sposób zbiera się informacje, a później wszczynana jest sprawa np. w sprawie niepłacenia podatków, co jest oczywistą nieprawdą. I ludzie odpowiedzialni – księgowa, prezes czy jego zastępca – są wsadzani do więzienia” opowiada Aleś Zarembiuk.

Białoruski opozycjonista mówi, że w jego kraju stworzono system rozpoznawania osób po głosie. Potrzeba zastosowania takiej technologii tłumaczy się tym, że opozycjoniści oraz przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego próbowali ominąć łukaszenkowski system podsłuchów telefonicznych, komunikując się między sobą, za pomocą różnych numerów telefonów.

Białoruskie służby w śledzeniu współobywateli nie ograniczają się do wykorzystania rozwiązań wysokotechnologicznych. Jeszcze z czasów ZSRR na Białorusi rozpowszechniona jest tradycja donosicielstwa., którą służby wcale nie gardzą, a wręcz pochwalają aktywność tzw. „czujnych obywateli”, którzy „uprzejmie donoszą” na swoich sąsiadów, opisując w szczegółach, który z nich kiedy i z kim się spotyka. Donosicielstwo na sąsiadów było jednym z głównych sposobów identyfikowania obywateli, współczujących protestom powyborczym jesienią 2020 roku. Obecnie, kiedy mijają już trzy lata od opisywanych wydarzeń w społeczeństwie panuje powszechny strach przed  ujawnianiem poglądów na wydarzenia społeczno-polityczne nie tylko we własnym kraju, ale także za granicą.

„Doszło już do tego, że w zakładach pracy – nieważne, prywatnych czy państwowych – nikt nie odważa się rozmawiać na tematy związane z polityką, wojną w Ukrainie czy wszelkimi sprawami społeczno-politycznymi, bo nie wiadomo, czy są podsłuchy – a raczej są – albo czy ktoś z kolegów, z którymi ma się dobre relacje, nie został zwerbowany i nie poinformuje jutro o twoich poglądach odpowiednich organów i zostaniesz aresztowany” – podkreśla w rozmowie z PAP Aleś Zarembiuk.

Białorusin twierdzi, że poprzez system inwigilacji reżim zbiera informacje działającym na Białorusi mimo wszystko antyłukaszenkowskim podziemiu. „Bo jest na Białorusi podziemie, struktury funkcjonują i reżim wie, że większość społeczeństwa mimo starań władz nie popiera Łukaszenki. Dlatego trwają codzienne aresztowania. Tylko w taki sposób mogą utrzymać władzę” – zapewnia Zarembiuk.

Jak komunikować się z Białorusinami, inwigilowanymi przez reżim

Utrzymywanie kontaktów z mieszkańcami Białorusi jest obecnie niezwykle gdyż grozi niebezpieczeństwem tym, którzy na co dzień zmuszeni są do funkcjonowania w sąsiedztwie wszechobecnych służb i aparatu przemocy. Tym niemniej według Zarembiuka swobodna komunikacja z zakładnikami reżimu Łukaszenki wciąż jest możliwa. Działacz opozycyjny mówi, że obecnie można to robić tylko poprzez szwajcarski system ProtonMail, oferujący usługę szyfrowania wiadomości e-mail, oraz przez komunikator Signal. – „Społeczeństwo obywatelskie, dziennikarze pracują za ich pomocą. Dzięki temu podziemie białoruskie ma stały kontakt z kolegami czy partnerami w Polsce oraz na Litwie” – podkreśla Zarembiuk.

Dodaje, że osoby po drugiej stronie granicy kasują otrzymane wiadomości od razu po ich otrzymaniu, a ze względów bezpieczeństwa likwidują często nawet całą aplikację i instalują ją ponownie. – „Tak wygląda życie. Ludzie przez wiele lat żyją bez kart SIM, bo nie mają pewności, czy przypadkiem nie są nagrywani przez swój telefon – nawet gdy nie prowadzą żadnej rozmowy, a ich aparat tylko leży obok” – opisuje zachowania rodaków białoruski opozycjonista.

Pytany, gdzie na Białorusi można bezpiecznie rozmawiać, wskazuje, że można to robić tylko w lesie z dala od miasta, nie mając przy sobie telefonów czy nowoczesnych zegarków. „Oczywiście ludzie rozmawiają w kuchniach, w domach, ale muszą bardzo uważać” – zaznacza.

Podkreśla też, że w każdej instytucji jest przedstawiciel ds. ideologicznych, czyli osoba, która „ma pilnować nastrojów społecznych”. Na uczelniach, na przykład, są tematy, które można badać, i takie, których drążyć nie warto. „Jeśli student zaproponuje temat, który nie odpowiada linii ideologicznej, nigdy nie zostanie on zaakceptowany” – mówi rozmówca PAP. – „A ideologia opiera się na tym, że Białoruś, Rosja i Ukraina zwyciężyły w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, jak jest nazywana II wojna światowa. Nie mówi się na przykład o naszej wspólnej historii w I Rzeczypospolitej czy o Wielkim Księstwie Litewskim, o naszych wspólnych bohaterach, którzy walczyli w powstaniu listopadowym i styczniowym” – opowiedział szef Domu Białoruskiego.

Podkreślił, że system ten sankcjonują uległy reżimowi wymiar sprawiedliwości. „Nie ma sądów i sędziów, którzy wydają uczciwe wyroki. Ten system działa doskonale dla reżimu” – mówi Zarembiuk i dodaje, że „od 1996 roku, kiedy został rozwiązany demokratycznie wybrany parlament, nie było na Białorusi ani jednego wyroku uniewinniającego w przypadku kogokolwiek z działaczy opozycji, dziennikarzy, przedstawicieli organizacji pozarządowych czy przedstawicieli mniejszości polskiej”.

 Znadniemna.pl na podstawie PAP, Niezalezna.pl, zdjęcie: Facebook.com/zarembiuk

Prezes Fundacji Dom Białoruski  w Warszawie Aleś Zarembiuk opowiedział  Polskiej Agencji Prasowej o tym jak reżim Łukaszenki inwigiluje Białorusinów, których większość, jak twierdzi opozycjonista, nie popiera polityki dyktatora. Według Zarembiuka odbywające się na Białorusi codzienne aresztowania są efektem nieustannej obserwacji i podsłuchiwania Białorusinów, a także skutkiem

Kraje bałtyckie i Polska omawiają możliwość całkowitego zamknięcia granic z Białorusią, a ostateczne ustalenia w tej sprawie mają zapaść jeszcze w tym miesiącu w Warszawie – poinformowała 16 sierpnia dziennikarzy minister spraw wewnętrznych Litwy Agnė Bilotaitė.

– Chciałabym podkreślić, że decyzja o zamknięciu przejść granicznych wiąże się również z problemem przemytu, ponieważ nie wszędzie mamy sprzęt rentgenowski – powiedziała Agnė Bilotaitė podczas konferencji prasowej, dotyczącej zamknięcia przejść granicznych Szumsk i Twerecz. Minister poinformowała, że wszystkie samochody zostaną przekierowane do tych przejść, w których dostępny jest niezbędny sprzęt, bo 37 proc. całego przemytu korzysta z przejść granicznych.

Agnė Bilotaitė dodała, że wcześniejsza decyzja o zamknięciu kolejowego przejścia granicznego w Stasiłach przyniosła efekty. – Nastąpił drastyczny spadek liczby przypadków przemytu, do siedmiu zamiast wcześniejszych 30 proc. – stwierdziła minister.

Drugim powodem zamknięcia tych przejść granicznych są istniejące zagrożenia ze strony Białorusi, gdzie przebywają najemnicy Grupy Wagnera.

– Jesteśmy gotowi, jeśli to możliwe, podjąć decyzję o zamknięciu całej granicy z Białorusią, upewniając się, że jest to decyzja regionalna – oświadczyła minister Agnė Bilotaitė.

Bilotaitė poinformowała, że 28 sierpnia w Warszawie spotkają się ministrowie spraw wewnętrznych krajów bałtyckich i Polski. Zostanie omówione zamknięcie granicy z Białorusią w tym samym czasie.

Z kolei kierownik Państwowej Straży Granicznej Rustam Liubajew policzył, że codziennie przez punkty kontroli granicznej Twerecz i Szumsk przejeżdża ponad 2 000 osób. Przejście w Twereczy przekracza dziennie około 600 osób. W tym czasie w Szumsku – około 1 600 osób.

Znadniemna.pl/LRT.lt, BNS, ELTA/Fot.: J. Stacevičius/LRT

Kraje bałtyckie i Polska omawiają możliwość całkowitego zamknięcia granic z Białorusią, a ostateczne ustalenia w tej sprawie mają zapaść jeszcze w tym miesiącu w Warszawie – poinformowała 16 sierpnia dziennikarzy minister spraw wewnętrznych Litwy Agnė Bilotaitė. - Chciałabym podkreślić, że decyzja o zamknięciu przejść granicznych wiąże

Skip to content