HomeStandard Blog Whole Post (Page 387)

Jedenaście dni, od 18 do 29 maja, trwała tegoroczna trasa koncertowa po Polsce laureatów III i IV edycji, odbywającego się co roku w Mińsku Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”. Artyści z Białorusi byli przyjmowani bardzo ciepło, a organizatorzy trasy zapowiedzieli, że za rok na koncerty do Polski przyjedzie odnowiony skład artystów, wzbogacony laureatami tegorocznego Festiwalu, który odbędzie się w stolicy Białorusi na początku października.

Uczestnicy i organizatorzy trasy koncertowej

Uczestnicy i organizatorzy trasy koncertowej

W trasę koncertową po Polsce laureaci Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka” wyruszyli już drugi raz. Zaczęło się od spełnienia marzenia współorganizatorki Festiwalu Maryny Towarnickiej, aby laureaci Festiwalu, który ona organizuje w stolicy Białorusi, mogli zaśpiewać na Uniwersytecie Wrocławskim, na którym studiowała patronka Festiwalu. Rok temu marzenie Maryny Towarnickiej pomógł spełnić dyrektor Klubu Muzyki i Literatury we Wrocławiu Ryszard Sławczyński, a członek Zarządu Województwa Dolnośląskiego Tadeusz Samborski znalazł środki budżetowe, aby wprowadzić cykl koncertów artystów z Białorusi do programu Urzędu Marszałkowskiego Samorządu Województwa Dolnośląskiego.

Dzięki wsparciu władz samorządowych Województwa Dolnośląskiego artyści z Mińska mogli spędzić we Wrocławiu aż trzy dni, zwiedzając Stary Rynek, Panoramę Racławicką, odpoczywając i dając koncerty między innymi w Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu, wrocławskich kościołach i w Centrum Kultury Wrocław-Zachód. Oprócz tego zwiedzili takie zabytkowe miejsca jak zamek Czocha, Grodziec, Książ oraz klasztor w Lubiążu.

Artyści z Mińska

Artyści z Mińska

Ogółem tegoroczna trasa koncertowa laureatów Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka” w Mińsku objęła poza Wrocławiem następujące miejscowości: Mińsk Mazowiecki, Zieloną Górę, Biedrzychowice, Chojnów, Legnicę, Przedmoście, Prochowice i Szczawno Zdrój, w którym zaśpiewali na scenie Teatru Zdrojowego im. Henryka Wieniawskiego, posiadającego jedną z najpiękniejszych w Polsce barokowych sal koncertowych.

Organizatorami trasy koncertowej po Polsce z ramienia komitetu organizacyjnego Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka” w Mińsku byli : pomysłodawczyni Festiwalu Maryna Towarnicka i jego dyrektor muzyczny Witalij Aleszkiewicz.

Towarnicka_Slawczynski

Maryna Towarnicka i Ryszard Sławczyński

Warunkiem udziału w trasie koncertowej po Polsce dla laureatów i zaproszonych artystów było nauczenie się wykonania czterech piosenek Anny German w języku polskim, co motywowało uczestników trasy nie tylko do zgłębienia wiedzy o twórczym dorobku patronki Festiwalu, lecz także do lepszego opanowania języka polskiego.

W składzie grupy koncertującej znaleźli się:

Anastazja Raczycka z Nowopołocka – I miejsce VI edycji Festiwalu w kategorii wiekowej od 15 do 25 lat;
Wiktoria Chomczukowa z Rosi – I miejsce VI edycji Festiwalu w kategorii od 26 roku życia i więcej;
Natalia Kaspierowicz z Brzozówki – I miejsce III edycji Festiwalu w kategorii wiekowej od 15 do 25 lat;
Julia Skurko z Rakowa z zespołem instrumentalnym „Ars Longa” – Grand Prix III edycji Festiwalu;
Zespół wokalny „Majowy Kwiat” z Mińska – I miejsce III edycji Festiwalu w kategorii zespołów.

Poza laureatami III i IV edycji Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka” w koncertach zaśpiewały: Nadzieja Brońska, I nagroda Międzynarodowego Festiwalu Pamięci Anny German „Tańczące Eurydyki” (2007 r.) oraz Julia Szpilewska, aktorka śpiewająca, gwiazda Teatru im. Janki Kupały w Mińsku, popularna konferansjerka w Telewizji Białoruskiej i członkini jury IV Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”.

Prowadzącymi koncertów podczas trasy były Natalia Kaspierowicz oraz Aurelia Sobczak, znana polska aktorka teatralna i filmowa.

Na następny rok organizatorzy jubileuszowego V Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”, który odbędzie się w dniach 1-2 października w mińskim Pałacu Republiki, planują kolejną trasę koncertową laureatów Festiwalu po Polsce. W założeniu organizatorów przyszłorocznej trasie koncertowej mogłyby towarzyszyć akcenty promujące Białoruś, z której do Polski przyjeżdżają artyści. Mogłaby to być wystawa obrazów bądź fotografii, przedstawiających piękną białoruską przyrodę i zabytki, którymi może się pochwalić współczesna Białoruś.

Zwracamy uwagę naszych Czytelników, że ruszyły już przygotowania do V jubileuszowej edycji Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka” w Mińsku. Po szczegóły dotyczące rekrutacji uczestników odsyłamy Państwa do strony internetowej Festiwalu: www.annagerman.by.

Głównym organizatorem Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka” w Mińsku jest Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w stolicy Białorusi.

O występach w Polsce laureatów Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka” powiedzieli:

Ryszard Sławczyński

Ryszard Sławczyński

Ryszard Sławczyński, dyrektor Klubu Muzyki i Literatury we Wrocławiu:

„Anna German – to wspaniały głos oraz mądre, ponadczasowe teksty. Jak widać zainteresowanie koncertami jest duże, a dowodem na to są licznie gromadzący się na koncertach słuchacze, dla których czasem brakuje miejsc siedzących. Tak liczna obecność publiczności na koncertach jest imponująca zwłaszcza, że koncerty te nie były jakoś specjalnie mocno nagłaśniane. Wielkie podziękowanie należy się za to pani Marynie Towarnickiej, która przygotowała cały program występów. Podziwiam jej zapał i oddanie misji, której się podjęła. Organizacja i przygotowanie koncertów jest doskonała i wszystko jest zapięte na ostatni guzik”.

Tadeusz Samborski, członek Zarządu Województwa Dolnośląskiego:

Tadeusz Samborski, fot.: kulturalna.lca.pl

Tadeusz Samborski, fot.: kulturalna.lca.pl

„Artyści, których talenty mieliśmy okazję podziwiać, są niezwykle dobrzy. Połączenie ich talentu z pewnym wysiłkiem, zauważalnym dążeniem do doskonalenia się i bardzo wyraźny osobisty stosunek artystów do polskiej piosenki tworzy niezwykle piękne wrażenie u widza. Śpiewane przez artystów piosenki, mimo tego, że są dobrze znane, wciąż wzruszają i są wykonane bardzo pięknie. Niektóre interpretacje piosenek Anny German, które usłyszeliśmy tu w Polsce stają się szlagierami, kojarzonymi przez słuchaczy właśnie z laureatami Festiwalu, których śpiew mieliśmy okazję podziwiać. Po tym cyklu koncertów przypominamy sobie o piosenkach, o których być może nieco zapomnieliśmy, takich jak „Greckie wino”, „Malaguena”, „Człowieczy los” i inne, które znowu mocno wpływają na naszą strefę uczuciową. Wielkim walorem jest to, że w te piosenki jest trochę wpleciony język rosyjski – tworzy to poczucie pięknej słowiańskiej wspólnoty. Jako jeden z promotorów i organizatorów tych występów zapewniam, że w przyszłości będę kontynuował zapraszanie laureatów Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka” do nas na Dolny Śląsk”.

Władysława Niewierowicz z Mińska

Jedenaście dni, od 18 do 29 maja, trwała tegoroczna trasa koncertowa po Polsce laureatów III i IV edycji, odbywającego się co roku w Mińsku Festiwalu Piosenki Anny German „Eurydyka”. Artyści z Białorusi byli przyjmowani bardzo ciepło, a organizatorzy trasy zapowiedzieli, że za rok na koncerty

Gościł nawet kiedyś w naszym miasteczku G. słynny «Kurier z Warszawy» pan Jan Nowak-Jeziorański. Gościł oczywiście jako osoba prywatna… Żadna państwowa instytucja nie miała najmniejszego zamiaru i chęci by go zaprosić w jakości gościa honorowego, skompensować wydatki na drogę, wynająć największą salę, sprowadzić z najdalszych zakątków g…eskiej ziemi najróżniejszych ludzi, żeby na własne oczy i uszy zobaczyli i posłuchali zasłużonego pogromcę komunistów, żołnierza AK i ziomka!

Wystawa_Walentyny_Szoba_Wiktor_Szalkiewicz

Tak, moi drodzy, ziomka, bo przodkowie jego pochodzili z naszych g…skich stron, a dziadek władał tutaj dwoma folwarkami, Kurzeniewem i Parczyniewem. No cóż, jak osoba prywatna to prywatna, więc jechał pan Jan z Warszawy do G. skromnym samochodem na białoruskich numerach, za kierownicą którego siedział mój przyjaciel Felek Gawin, dobry syn, a asystował mu jego znamienity ojciec, Tadeusz.

Stali na popas gdzieś w okolicach Sokółki, poszli do przydrożnego zajazdu, obiad zjeść… Podchodzi do nich po obiedzie sam właściciel zajazdu, średniego wieku i patriotycznego wyglądu uśmiechnięty mężczyzna i osobiście wręcza rachunek, a suma tego rachunku jest niesamowicie mała, drastycznie mała, śmiesznie po prostu mała! Pytają się Tadeusz i Felek – dlaczego?

Poważnie odpowiada im właściciel, że pan Jan Nowak-Jeziorański w jego «Karczmie» zjadł obiad za darmo, bo ten oto człowiek tyle wysiłku położył, żeby Polskę z sowiecko-komunistycznego chomąta wyzwolić, że codziennie darmowy obiad mu należeć się wszędzie musi i powinien, i nie tylko w okolicach Sokółki, ale i we wszystkich zakładach gastronomicznych od Odry do Buga!

I podziękował jeszcze i jeszcze raz i życzył gościom szerokiej drogi… I ta szeroka piękna droga wiła się przed podróżnymi jeszcze kilometrów około piętnastu, od Sokółki do Kuźnicy Białostockiej, aż skończyła się akurat na granicy między Polską i Białorusią. Czekano już na nich… Jak naleciała na boku białoruskim na biedny samochód i pasażerów zgraja i umundurowanych i po cywilnemu ubranych, i szukała czegoś z godzinę chyba w salonie i bagażniku, szukała i przeszukiwała, i sprawdzała rzeczy osobiste, i wąchała, czy nie pachnie tu prochem albo dynamitem, narkotykami czy innemi rzeczami groźnymi, a już nie daj Boże zdradą Państwa!

Wąchali i wąchali, szukali i szukali, i nic nie wskórawszy, wpuścili-taki wędrowników na świętą ziemię robotniczo-chłopską. I nareszcie zobaczył pan Jan po raz pierwszy na własne oczy ziemię swoich dziadków i pradziadków, a także nasze piękne małe i ciche miasteczko… Pobył u nas trochę, pochodził po ulicach, pooglądał zabytki średniowieczne, a pozostało w G. czego jeszcze oglądać, i Zamek Stary i Nowy razem blisko stoją, i kościoły majestatyczne, czynne nieprzerwanie, a już jaka piękna cerkiewka – Kołoża przyczaiła się nad brzegiem Niemna – cukiereczek nie cerkiewka!

Ale główna rzecz – oprócz kamieni i zabytków jeszcze niemało ludzi fajnych i ciekawskich mamy! Dużo znalazło się chętnych przedstawicieli z inteligencji i obywatelstwa g…skiego, chcących zobaczyć na własne oczy żywą wspaniałą legendę i posłuchać jego wspomnień i rozważań na tematy aktualne i różne, tylko że te spotkania się odbywały jak za czasów konspiracyjnych – po małych salkach, po mieszkaniach i po prywatnych restauracjach…

Mówił pan Jan rzeczy piękne i rozumne, wspominał swoją bojową młodość, ślub w kaplicy «skoczka z Londynu z łączniczką» pod akompaniament pocisków niemieckich, i bukiet białych kwiatów, które towarzysze broni im, winszując, po ślubie wręczyli, swoje stateczne lata wspominał, i pracę w radiu «Wolna Europa», i spotkania z wielkimi osobistościami tego świata w Ameryce i na Starym Kontynencie, dużo, słowem, miał do powiedzenia.

Ale że nie był on takim zakochanym w sobie słowikiem, co gdy pieje, to oczka zamyka i nic a nic dookoła nie widzi i nie wyczuwa, bo, co wszystkich zdziwiło – bardzo umiał i lubił innych ludzi słuchać, i wysłuchiwał każdego wielce uważnie, w oczy zawsze mu patrząc, i pytania zadawał takie trafne i niezwyczajne… Widać po nim było, że nie zważając na sędziwe lata, nie stracił ciekawości do bieżącego życia, i w kondycji umysłowej jest dobrej nadto.

Pobył u nas trochę pan Jan, pospotykał się z ludźmi, odpoczął na Ojcowiźnie sercem i duszą, i wyjechał z powrotem do Warszawy bardzo honorowo, bo konsularnym polskim samochodem, takie to samochody zwyczajnie jadą specjalnym wylotem przez granice i nikt nie ma prawa ich rewidować, tylko dokumenty sprawdzą bardzo szybko…

Ale się okazało, po paru dniach, że zapomniał z domu Tadeusza Gawina, gdzie stacjonował, swoich nowiutkich świątecznych spodni, w których pokazywał się na spotkaniach z ludźmi, i należało by mu te spodnie w jakiś sposób do Warszawy przekazać… Oo ile ja się do Warszawy wybierałem, to Tadeusz wręczył mi na dworcu kolejowym torbę ze spodniami, i spodnie przywędrowały do polskiej stolicy, a już w stolicy poprosiłem swoich przyjaciół, Krzysztofa i Agnieszkę, żeby zrobili taką przysługę i odwieźli spodnie prawowitemu właścicielowi. Agnieszka zatelefonowała do pana Jana, umówiła się, że wtedy a wtedy można przywieźć, no i któregoś wieczoru wsiedli z Krzysztofem do taksówki i pojechali. Krzysztof, znany reżyser filmowy, facecista i dowcipniś błyskotliwy, rozmawiając z taksówkarzem, całkiem niby serio mu powiedział: – Tylko niech pan kierowca uważa i jedzie bardzo ostrożnie, bo jesteśmy w posiadaniu drogocennej pamiątki narodowej… – Jakiej to pamiątki? – w zdumieniu zapytał się taksówkarz. – Spodnie Jana Nowaka-Jeziorańskiego! – dumnie rzekł Krzysztof. I opowiedział całą historię. Taksówkarz nie wziął z nich za kurs ani grosza!

Wiktor SZAŁKIEWICZ

 

Wiktor SZAŁKIEWICZ aktor teatralny i filmowy, poeta, pisarz, bard, działacz społeczny. Ur. w 1959 r. w Porozowie (rej. świsłocki na Grodzieńszczyźnie). W 1980 r. ukończył wydział aktorski Instytutu Teatralno Artystycznego w Mińsku. Pracował jako aktor w Teatrze Dramatycznym w Grodnie. Wykładał reżyserię i sztukę aktorską w Grodzieńskim Kolegium Sztuk Pięknych. Obecnie jest związany z Teatrem Lalek w Grodnie.

W 2011 r. wydał książkę «Requiem dla rzeczy niepotrzebnych». Od czasów szkolnych pisze i wykonuje własne piosenki, w których łączy lirykę i publicystykę. Jego utwory pełne są sarkazmu, ironii i żalu po niespełnionych nadziejach. Szałkiewicz często porusza wzniosłe tematy, ale nie ma w nich patosu, a także tematykę życia codziennego ludzi, którzy czują więź z ziemią ojczystą. Wiktor Szałkiewicz jest kawalerem Orderu Uśmiechu, zdobywcą Grand Prix festiwalu «Basowiszcza 1992», Grand Prix festiwalu «Jesień Bardów 1992», laureatem Festiwalu Pieśni Autorskiej ORRA i zdobywcą nagrody w nominacji «Wydarzenie festiwalu», zdobywcą Grand Prix Ogólnopolskiego Konkursu «Przybycie Bardów 2005».

Magazyn Polski Nr 6 (126) czerwiec 2016

Gościł nawet kiedyś w naszym miasteczku G. słynny «Kurier z Warszawy» pan Jan Nowak-Jeziorański. Gościł oczywiście jako osoba prywatna… Żadna państwowa instytucja nie miała najmniejszego zamiaru i chęci by go zaprosić w jakości gościa honorowego, skompensować wydatki na drogę, wynająć największą salę, sprowadzić z najdalszych

O przygotowaniach do planowanego na jesień zjazdu nieuznawanego przez reżim Aleksandra Łukaszenki Związku Polaków na Białorusi rozmawiali w sobotę na wyjazdowym posiedzeniu w Białymstoku członkowie jego Rady Naczelnej z Andżeliką Borys na czele oraz z udziałem prezesa tego związku Mieczysława Jaśkiewicza. Powołano specjalną komisję, która ma zająć się dokładnym policzeniem członków oraz uporządkowaniem struktur terenowych.

Bialystok_Rada_Naczelna_Mieczyslaw_Jaskiewicz_prezentacja2

Podczas wyjazdowego posiedzenia Rady Naczelnej w Białymstoku

Po posiedzeniu Andrzej Pisalnik, rzecznik prasowy ZPB przyznał „Wyborczej”:

Bialystok_Rada_Naczelna_Andrzej_Pisalnik

Andrzej Pisalnik, rzecznik prasowy ZPB

– Musimy określić faktyczny nasz potencjał po dziesięciu latach funkcjonowania w podziemiu. Władze w Polsce też są tym zainteresowane, choć nie ma z ich strony w tym względzie żadnych nacisków.

Ponad sześć tysięcy członków

Od 2005 r. na Białorusi istnieją dwa kierownictwa ZPB. Władze Białorusi nie uznały wówczas zjazdu organizacji, na którym wybrano na prezesa Andżelikę Borys. Nakazały przeprowadzenie ponownego zjazdu i od tamtej pory nieuznany związek działa nielegalnie, choć jest traktowany za legalny przez Polskę i pozostałe kraje UE. Ilu jest naprawdę członków prołukaszenkowskiego związku – nie wiadomo:

– Władze wliczają do ich statystyk też swoich urzędników – zauważa Andrzej Pisalnik.

Rada Naczelna nie uznawanego ZPB tymczasem oblicza, że ma na terytorium całej Białorusi orientacyjnie ponad sześć tysięcy członków, głównie w obwodach grodzieńskim i brzeskim oraz około pół setki struktur.

W białostockim spotkaniu wzięli też udział jako goście ambasador RP w Mińsku Konrad Pawlik, wiceprzewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych, a zarazem przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. Białorusi podlaski poseł Robert Tyszkiewicz oraz białostocki prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, który na miejsce spotkania wskazał właśnie Centrum im. Ludwika Zamenhofa. Szefostwo ZPB w piątek rozmawiało w Białymstoku z wiceministrem spraw zagranicznych zajmującym się Polonią Janem Dziedziczakiem.

Początek drogi do rejestracji

W trakcie otwierania sobotniego spotkania na jednym z portali internetowych poseł Tyszkiewicz napisał: „Nadal legalizacja Związku i zwrot bezprawnie zabranego majątku ZPB musi być głównym żądaniem Polski wobec władz w Mińsku”. O tym także wspominał podczas swoich rozmów Mińsku w końcu marcaminister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. Spotkał się tam ze swoim białoruskim odpowiednikiem Uładzimirem Makiejem oraz prezydentem Łukaszenką. Jak potem zapowiedział, dalsze polsko-białoruskie rozmowy w tym temacie mają odbywać się mają w „zaciszu gabinetów”. Czy w tym względzie już widać efekty mińskiej wizyty ministra Waszczykowskiego?

Andrzej Pisalnik:

– To nie było tematem naszej dyskusji. Oficjalnych skutków tej wizyty na razie ze strony białoruskich władz nie odczuwamy. Nie mamy też od nich żadnych zaproszeń na jakieś rozmowy. Liczymy jednak, że ta autorewizja, którą postanowiliśmy przeprowadzić, to początek drogi do naszej rejestracji.

Rada Naczelna nieuznawanego ZPB spotkała się w Białymstoku po raz kolejny. Dlaczego tu?

– Możemy liczyć zawsze na życzliwość prezydenta Truskolaskiego. Możemy w Białymstoku też otwarcie rozmawiać nie bojąc się jakiś prowokacji ze strony władz, jakby to mogło być na Białorusi – rzecznik Związku.

Znadniemna.pl za Gazeta Wyborcza.Białystok 

O przygotowaniach do planowanego na jesień zjazdu nieuznawanego przez reżim Aleksandra Łukaszenki Związku Polaków na Białorusi rozmawiali w sobotę na wyjazdowym posiedzeniu w Białymstoku członkowie jego Rady Naczelnej z Andżeliką Borys na czele oraz z udziałem prezesa tego związku Mieczysława Jaśkiewicza. Powołano specjalną komisję, która

„Mimo że jestem w Grodnie biskupem, codziennie jestem w wami w modlitwie. Granica nas nie dzieli. Na pewno łączy nas wiara, łączy nas ta ziemia, z którą jesteśmy zrośnięci, tradycje, zwyczaje, chrzest” – mówił biskup Aleksander Kaszkiewicz, odbierając w niedzielę tytuł Honorowego Obywatela Rejonu Solecznickiego.

aleksander_kaszkiewicz-0081

Rada Samorządu Rejonu Solecznickiego przyjęła decyzję o nadaniu miana Honorowego Obywatela Rejonu Solecznickiego biskupowi Aleksandowi Kaszkiewiczowi 26 maja.

aleksander_kaszkiewicz-0086

aleksander_kaszkiewicz-0131

aleksander_kaszkiewicz-0136

„Jesteśmy świadkami radosnego święta, które na pewno wejdzie do historii naszej społeczności i historii Wileńszczyzny. Z jak najbardziej sprawdzonego, niepodważalnego źródła dowiedzieliśmy się o życiu, pracach, działaniach i dziełach księdza biskupa. Nie sposób jednak na pewno wiedzieć o wszystkim i wszystko dzisiaj przekazać. O wszystkim wie Bóg i wiedzą ludzie. Ale bezapelacyjnie i bezdyskusyjnie każdy mieszkaniec Wileńszczyzny – i nie tylko – może stwierdzić, że ksiądz biskup Aleksander Kaszkiewicz to jest autorytet moralny, wierny syn kościoła, Ziemi Wileńskiej i naszej ojcowizny, która się rejonem solecznickim nazywa” – mówił mer rejonu Zdzisław Palewicz.

aleksander_kaszkiewicz-0146

aleksander_kaszkiewicz-0156

aleksander_kaszkiewicz-0201

„To kapłan, który żył i żyje wiarą, który tą wiarą się dzieli i co jest bardzo ważne, na każdym posterunku tej wiary broni. Jest to biskup, który w czasie czterdziestoletniej posługi kapłańskiej dba i troszczy się o ład duchowy, moralny i społeczny mieszkańców tam, gdzie przebywa, buduje siłę ducha tych ludzi, angażuje się i ze wszech moc udziela się pracy charytatywnej, działalności społecznej. Cel, który prześladuje księdza biskupa, jest szczytnym celem, który się wyraża w tym pięknym stwierdzeniu Vivere Bonum Faciendo, co w tłumaczeniu znaczy Żyje, by tworzyć dobro, ufając przed wszystkim Jezusowi” – podkreślił Palewicz.

aleksander_kaszkiewicz-0229

Biskup Aleksander Kaszkiewicz dziękując za honorowy tytuł podkreślał, że we wszystkich swoich działaniach ufa woli bożej.

aleksander_kaszkiewicz-0280

„Opatrzność boża tak zrządziła, że urodziłem się w tym miejscu, w tym rejonie, który jest dla mnie bardzo bliski. Chociaż tak losy rzuciły, że musiałem zostawić nawet obywatelstwo litewskie, przyjąć białoruskie, ale sercem zawsze jestem z wami” – powiedział biskup. Jak dodał, przyjęcie decyzji o mianowaniu na biskupa grodzieńskiego nie przyszło łatwo. „Miałem mieszane uczucia. Z jednej strony wola boża i decyzja Ojca Świętego, której należy się podporządkować, z drugiej – po ludzku, tak jak żołnierz – nic nie zrobisz”.

aleksander_kaszkiewicz-0291

Kapłan podkreślił, że z Litwą codziennie łączy się duchowo codziennie w modlitwie. „Granica nas nie dzieli. Na pewno łączy nas wiara, łączy nas ta ziemia, z którą jesteśmy zrośnięci, tradycje, zwyczaje, chrzest, a najważniejsza jest wiara” – przypomniał biskup Kaszkiewicz.

aleksander_kaszkiewicz-0293

Wcześniej w Wilnie, w kościele Ducha Świętego, została odprawiona Msza św. w intencji 40 lat kapłaństwa i 25 lat biskupstwa ks. biskupa Aleksandra Kaszkiewicza.

aleksander_kaszkiewicz-0313

„Skromność jest cechą Ejszyszczan” – żartował poseł na Sejm Leonard Talmont, składając życzenia bohaterowi tego dnia. „Ksiądz biskup nie przyznaje się do swoich zasług, ale wiemy, że w ciągu 25 lat diecezja grodzieńska zmieniła się nie do poznania. Wiemy, że w tamtych czasach wiara na Białorusi przeżywała o wiele trudniejsze czasy niż na Litwie. Ojciec Święty dobrze wiedział, kogo mianować na tak odpowiedzialne stanowisko” – zauważył Talmont.

Gratulacje w imieniu swoim i ambasadora RP Jarosława Czubińskiego złożył konsul generalny RP Stanisław Cygnarowski.

aleksander_kaszkiewicz-00911

Biskup Aleksander Kaszkiewicz urodził się 23 września 1949 roku we wsi Wysokie w gminie ejszyskiej. Szkoły podstawową i średnią ukończył w Dojlidach oraz Ejszyszkach. W latach 1971-1976 uczył się w seminarium duchownym w Kownie. W 1976 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Pełnił posługę kapłańską w Katedrze Chrystusa Króla w Poniewieżu, był proboszczem w parafii św. Ducha w Wilnie. 13 kwietnia 1991 mianowany przez św. Jana Pawła II biskupem w Grodnie na Białorusi. Święcenia biskupie otrzymał 23 maja 1991 roku.

Znadniemna.pl za zw.lt, fot.: Joanna Bożerodska

"Mimo że jestem w Grodnie biskupem, codziennie jestem w wami w modlitwie. Granica nas nie dzieli. Na pewno łączy nas wiara, łączy nas ta ziemia, z którą jesteśmy zrośnięci, tradycje, zwyczaje, chrzest" - mówił biskup Aleksander Kaszkiewicz, odbierając w niedzielę tytuł Honorowego Obywatela Rejonu Solecznickiego. Rada

Powołanie Komisji ds. zaopiniowania pracy Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi oraz sprawdzenia struktur terenowych organizacji, ich liczebności oraz przestrzegania przez nie zasady kadencyjności prezesów – taki jest najważniejszy wynik wyjazdowego posiedzenia Rady Naczelnej ZPB, które odbyło się 4 czerwca w Białymstoku.

Bialystok_Rada_Naczelna_Andzelika_Borys

Andżelika Borys przedstawia gości

Do stolicy Podlasia, dzięki gościnności Prezydenta Miasta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego, który udostępnił Polakom z Białorusi salę w miejscowym Centrum im. Ludwika Zamenhofa, przybyło w minioną sobotę 26 członków Rady Naczelnej ZPB. Stanowiło to liczbę, gwarantującą kworum posiedzenia (pełny skład Rady Naczelnej liczy 35 osób), umożliwiającego podejmowanie ważnych decyzji.

Bialystok_Rada_Naczelna_czlonkowie_Rady2

Na wyjazdowe posiedzenie Rady Naczelnej ZPB na zaproszenie jej przewodniczącej Andżeliki Borys przybyli też wysocy goście. Dyplomację polską na Białorusi reprezentował osobiście Ambasador RP w Mińsku Konrad Pawlik. Z centrali MSZ RP w Warszawie przybył zastępca dyrektora Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą Wojciech Tyciński. Swojego wysłannika w osobie dyrektora Biura do Spraw Kontaktów z Polakami za Granicą Kazimierza Kuberskiego wysłała Kancelaria Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeja Dudy. Senat RP był reprezentowany przez dyrektora Biura Polonijnego Romualda Łanczkowskiego.

Bialystok_Rada_Naczelna_vipy

Na posiedzeniu Rady Naczelnej zjawili się też dwoje z trzech Mężów Zaufania ZPB, którym ten honorowy tytuł organizacja nadała jeszcze w 2005 roku: dyrektor Telewizji Biełsat Agnieszka Romaszewska oraz poseł na Sejm RP, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Białorusi Robert Tyszkiewicz.

Bialystok_Rada_Naczelna_vipy1

Poseł na Sejm RP Robert Tyszkiewicz, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Białorusi i Marek Bućko z Fundacji Wolność i Demokracja

Partnerów ZPB z polskich organizacji pozarządowych reprezentowali: Marek Bućko – z Fundacji Wolność i Demokracja i Krzysztof Łachmański – z Zarządu Krajowego Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Obecne były na posiedzeniu także prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Anna Kietlińska oraz niezwykle zasłużone dla ZPB działaczki tego Oddziału panie – Maria Żeszko oraz Izabela Półtorak.

Bialystok_Rada_Naczelna_Maria_Zeszko

Wszystkich przybyłych na posiedzenie wyjazdowe Rady Naczelnej ZPB przywitał na prawach gospodarza Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.

Bialystok_Rada_Naczelna_Tadeusz_Truskolaski

Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski

Zapewnił zgromadzonych, że dla Polaków z Białorusi Białystok jest miastem przyjaznym i działacze ZPB mogą zawsze liczyć na wsparcie białostockich władz samorządowych i osobiście Prezydenta we wszystkich swoich inicjatywach. – Niech nikogo nie dziwi, że spotykacie się tutaj. Nie jest dobrze, że macie w tym sensie problemy w kraju zamieszkania. Ale jako Polacy – spotykacie się przecież u siebie, czyli w Polsce – mówił prezydent Truskolaski.

Bialystok_Rada_Naczelna_Andzelika_Borys2

Przewodnicząca Rady Naczelnej ZPB Andżelika Borys

Obrady Rady Naczelnej rozpoczęła przewodnicząca Andżelika Borys. Zgodnie z zatwierdzonym jednogłośnie porządkiem dziennym posiedzenia – udzieliła głosu prezesowi Zarządu Głównego ZPB Mieczysławowi Jaśkiewiczowi. W blisko półgodzinnym referacie lider organizacji przedstawił zarys działalności ZPB w pierwszym półroczu. Dopytywany przez członków Rady Naczelnej o skład Zarządu Głównego, o to, jak często odbywają się posiedzenia zarządu i jak wygląda sytuacja w oddziałach terenowych organizacji, prezes miał kłopoty z udzieleniem dokładnych informacji.

Bialystok_Rada_Naczelna_Mieczyslaw_Jaskiewicz_prezentacja1

Prezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz wygłasza referat

Bialystok_Rada_Naczelna_czlonkowie_Rady1

Przewodnicząca Borys spuentowała powstałe wątpliwości stwierdzeniem, iż Zarząd Główny ZPB na pewno prowadzi dokładną dokumentację swojej działalności, którą potrafi udostępnić na pierwsze żądanie osób, uprawnionych do wglądu do protokółów posiedzeń Zarządu Głównego, sporządzanych przez niego planów pracy i rozliczeń z partnerami organizacji.

Bialystok_Rada_Naczelna_Andzelika_Borys_prezentacja

Referat wygłasza Andżelika Borys

Po prezesie Jaśkiewiczu referat na temat stanu oświaty polskiej na Białorusi i swojej działalności w tym zakresie wygłosiła Andżelika Borys. Przewodnicząca otrzymała od członków Rady Naczelnej kilka propozycji, dotyczących doskonalenia podejmowanych przez nią kroków w zakresie obrony praw dostępu do edukacji w języku ojczystym w systemie szkolnictwa białoruskiego przez mieszkających na Białorusi Polaków.

Bialystok_Rada_Naczelna_Weronika_Szarejko

Kierownik Działu Kultury ZPB Weronika Szarejko

Z działalnością kulturalną organizacji zapoznała zgromadzonych kierowniczka Działu Kultury ZPB Weronika Szarejko. Działaczka opowiedziała o tradycyjnie organizowanych przez Dział Kultury przedsięwzięciach, jak choćby zbliżający się Festiwal Polskiej Piosenki Estradowej „Malwy”, jak również o nowych inicjatywach, takich jak rozpoczęta przez Towarzystwo Plastyków Polskich przy ZPB we współpracy z Działem Kultury akcja wspierania dzieci niepełnosprawnych z polskich rodzin na Białorusi pod nazwą „Połączmy siły – razem możemy więcej!”

Bialystok_Rada_Naczelna_Andrzej_Pisalnik1

Redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik

Kwestie pracy Zarządu Głównego ZPB poruszył w kolejnym wystąpieniu jego członek i redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik.

Bialystok_Rada_Naczelna_czlonkowie_Rady

Działacz zwrócił uwagę prezesa ZPB, iż nie przypomina sobie o udziale w żadnym z posiedzeń Zarządu Głównego w ostatnim czasie. Pisalnik skrytykował też brak planowania przez Zarząd Główny swojej działalności, co sprawia, iż dochodzi do sytuacji szkodliwych dla ZPB: redakcje ZPB nie są w odpowiednim terminie informowane o planowanych przedsięwzięciach i z tego też powodu nie zawsze mogą splanować swoje działania, co sprawia, iż niektóre ważne przedsięwzięcia, za których organizację odpowiadał Zarząd Główny, nie zostały opisane w wydawanych przez ZPB mediach.

Bialystok_Rada_Naczelna_Helena_Marczukiewicz

Helena Marczukiewicz, prezes Oddziału ZPB w Mińsku

Bialystok_Rada_Naczelna_Andrzej_Poczobut

Przemawia Andrzej Poczobut, członek Rady Naczelnej ZPB

Bialystok_Rada_Naczelna_Tadeusz_Gawin

Przemawia Tadeusz Gawin, założyciel i pierwszy prezes Związku Polaków na Białorusi

Po wysłuchaniu referatów członkowie Rady Naczelnej stwierdzili, iż działalność Zarządu Głównego ZPB wymaga sprawdzenia i zaopiniowania przez niezależne, upoważnione przez Radę Naczelną, gremium. – Jest to potrzebne, gdyż w organizacji nie działa wybrana na ostatnim Zjeździe Komisja Kontrolno-Rewizyjna.

Bialystok_Rada_Naczelna_Henryka_Strzalkowska

Przemawia Henryka Strzałkowska

Ze wszystkich jej członków utrzymujemy kontakt tylko z jednym – panią Henryką Strzałkowską, która niestety nie potrafi kontaktować się z resztą składu komisji. Bez wiarygodnych danych o działalności Zarządu Głównego, stanie i liczebności struktur terenowych organizacji będziemy mieli poważny kłopot z rozpisaniem kolejnego Zjazdu organizacji, który zgodnie ze Statutem ZPB powinien odbyć się jesienią – mówiła Andżelika Borys.

Bialystok_Rada_Naczelna_Irena_Kulakowska

Przemawia Irena Kułakowska, członkini Zarządu Głównego i Rady Naczelnej ZPB

Przewodnicząca Rady Naczelnej wnioskowała o powołanie Komisji, która podjęłaby się przygotowania na kolejne posiedzenie Rady Naczelnej opinii na temat działalności Zarządu Głównego ZPB, oceniłaby stan rozliczeń organizacji i oszacowałaby liczebność struktur terenowych, od czego zależałoby między innymi ustalenie kwot liczb delegatów na Zjazd, do wyłonienia których byłyby uprawnione poszczególne oddziały i struktury ZPB.

Bialystok_Rada_Naczelna_glosowanie

Głosowanie

Potrzebę powołania takiej Komisji poparli wszyscy obecni na posiedzeniu członkowie Rady Naczelnej ZPB. W skład Komisji weszli członkowie Rady Naczelnej: Henryka Strzałkowska, Renata Dziemiańczuk, Helena Marczukiewicz, Irena Kułakowska i kapelan ZPB, ksiądz Aleksander Szemet.
Skład Komisji został zatwierdzony przez członków Rady Naczelnej 25-cioma głosami przy jednym wstrzymującym się.

Bialystok_Rada_Naczelna_glosowanie1

Powołanie Komisji Rady Naczelnej ZPB ds. zaopiniowania pracy Zarządu Głównego oraz sprawdzenia stanu struktur organizacji stało się spełnieniem porządku dziennego Rady Naczelnej, zaplanowanego na posiedzenie wyjazdowe w Białymstoku, co zajęło najwyższego organu organizacji między zjazdami blisko trzy godziny dyskusji.

Bialystok_Rada_Naczelna_Kazimierz_Kuberski1

Kazimierz Kuberski, dyrektor Biura do Spraw Kontaktów z Polakami za Granicą w Kancelarii Prezydenta RP

Po zakończeniu obrad swoistego podsumowania tego, co usłyszeli dokonali goście posiedzenia Rady Naczelnej. Kazimierz Kuberski z Kancelarii Prezydenta RP wyraził zadowolenie z powodu tego, że mimo działalności, prowadzonej de facto w podziemiu na terenie Białorusi w ZPB prowadzi żywą, konstruktywną dyskusję na temat swojej działalności i stara się naprawiać błędy i upuszczenia, aby spełniać procedury i działać jako sprawna, demokratycznie zarządzana organizacja. – To, jak dyskutujecie o swoich sprawach, jakie postulaty stawiacie, jak staracie się trzymać procedur – świadczy o tym, że hołdujecie zasadom demokracji. Mogę wam wyznać, że po przyjrzeniu się waszemu posiedzeniu rozumiem, iż wasza działalność wpisuje się w politykę Prezydenta Andrzeja Dudy, którą prowadzi w zakresie opieki nad rozsianymi po całym świecie Rodakami – mówił Kazimierz Kuberski.

Bialystok_Rada_Naczelna_Romuald_Laczkowski

Przemawia Romuald Łanczkowski, dyrektor Biura Polonijnego w Kancelarii Senatu RP

Z ramienia Kancelarii Senatu RP głos zabrał Romuald Łanczkowski. Zwrócił on uwagę na to, że nie zna organizacji, któryby nie miały problemów. – Wierzę jednak także w to, że nie ma problemów, których nie dałoby się rozwiązać – zaznaczył dyrektor Biura Polonijnego w Kancelarii Senatu RP.

Bialystok_Rada_Naczelna_Krzysztof_Lachmanski

Krzysztof Łachmański ze Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”

To, co zobaczył i usłyszał podsumował też Krzysztof Łachmański ze Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. – Podziwiam prezesa Jaśkiewicza za jego pasję i inwestowanie w człowieka – zauważył, komplementując prezesa ZPB.

Bialystok_Rada_Naczelna_Anna_Kietlinska1

Anna Kietlińska, prezes Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”

Anna Kietlińska z Podlaskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” zwróciła uwagę z kolei, iż władze ZPB miały o wiele mniej problemów z zarządzaniem organizacją w okresie, kiedy Podlaski Oddział SWP miał oddelegowane mu przez centralę SWP w Warszawie środki i możliwości, pozwalające na stały kontakt z Zarządem Głównym ZPB, jego wspieranie i konsultowanie.

Bialystok_Rada_Naczelna_Maria_Zeszko1

Maria Żeszko, była prezes Podlaskiego Oddziału SWP

Słowa swojej koleżanki potwierdziła Maria Żeszko, która w tym okresie pełniła funkcję prezesa Podlaskiego Oddziału SWP i bezpośrednio się zajmowała wspieraniem oraz konsultowaniem Zarządu Głównego ZPB, a także dbaniem o spełnianie przez niego procedur, które powinny obowiązywać w organizacji zarządzanej demokratycznie.

Bialystok_Rada_Naczelna_Marek_Bucko1

Marek Bućko z Fundacji Wolność i Demokracja

Marek Bućko z Fundacji Wolność i Demokracja mówił o znaczeniu mediów w funkcjonowaniu takiej organizacji, jaką jest ZPB. Jego zdaniem we współczesnym świecie korzystanie z Internetu, posługiwanie się pocztą elektroniczną i ogólnie – korzystanie ze współczesnych technologii jest standardem. – Odnosząc się do głównego tematu obrad, zaniepokojony jestem tym, że nie odbywają się posiedzenia Zarządu Głównego ZPB. A już to, że zarząd nie potrafi ocenić liczebności organizacji, którą kieruje, ociera się o absurd – mówił Marek Bućko.

Bialystok_Rada_Naczelna_Agnieszka_Romaszewska

Agnieszka Romaszewska, dyrektor Telewizji Biełsat

Agnieszka Romaszewska w swoim przemówieniu zwróciła uwagę na to, że ZPB często słyszy zarzuty, iż jest organizacją zbyt upolitycznioną. – Nie dajcie się nabrać na tego typu argumenty, gdyż na Białorusi samo bycie Polakiem i otwarte tego manifestowanie jest postrzegane jako polityka – mówiła.

Bialystok_Rada_Naczelna_Konrad_Pawlik

Ambasador RP na Białorusi Konrad Pawlik

Aprobatę dla tego, co usłyszał i zobaczył na posiedzeniu Rady Naczelnej ZPB wyraził też Ambasador RP na Białorusi Konrad Pawlik. Dyplomata pochwalił dążenie członków Rady do uporządkowania spraw organizacji i pochwalił niejednokrotnie zgłaszany postulat dokładnego planowania działalności ZPB. – Porządek to siła, a jeśli idzie w parze z planem – jest to jeszcze większa siła. Jeśli zrobicie to, co postanowiliście na tym posiedzeniu, to ułatwi nie tylko waszą pracę na rzecz polskiej społeczności na Białorusi, ułatwi to także naszą, polskiej dyplomacji na Białorusi, współpracę ze Związkiem Polaków – zauważył ambasador.

Bialystok_Rada_Naczelna_ks_Aleksander_Szemet

Kapelan ZPB, ksiądz Aleksander Szemet

Jako ostatni głos w podsumowaniu zabrał kapelan ZPB, ksiądz Aleksander Szemet. Duchowny prosił zgromadzonych, aby w swoich postanowieniach naprawy sytuacji w organizacji nie liczyli na pomoc zewnątrz. – Pamiętajcie, że po powrocie na Białoruś pozostaniecie ze swoimi problemami sam na sam i nikt za was tych problemów nie rozwiążę. Przypominam też, że ZPB jest dobrem wspólnym, należącym do wszystkich członków organizacji. Nie jest to firma prywatna, którą można kierować według własnego widzimisię, niezależnie od tego, jakie funkcje się w niej piastuje – powiedział kapelan ZPB.

Bialystok_Rada_Naczelna_Andzelika_Borys3

Bialystok_Rada_Naczelna_Rota

Zakończyło się posiedzenie wspólnym odśpiewaniem hymnu ZPB – „Roty” przez członków Rady Naczelnej i gości posiedzenia.

Znadniemna.pl

Powołanie Komisji ds. zaopiniowania pracy Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi oraz sprawdzenia struktur terenowych organizacji, ich liczebności oraz przestrzegania przez nie zasady kadencyjności prezesów - taki jest najważniejszy wynik wyjazdowego posiedzenia Rady Naczelnej ZPB, które odbyło się 4 czerwca w Białymstoku. [caption id="attachment_16742" align="alignnone" width="480"]

Wernisaż wystawy plakatów Ryszarda Kaji, polskiego malarza, grafika i scenografa, odbył się 1 czerwca w białoruskiej stolicy, w Narodowym Centrum Sztuki Współczesnej Republiki Białoruś.

Afisz wystawy

Afisz wystawy

Wystawa nosi nazwę „Plakaty bardzo polskie”, a złożyły się na nią pracę artysty z serii „Polska”.

Plakaty z serii "Polska"

Plakaty z serii „Polska”

W imieniu organizatorów wystawy – Instytutu Polskiego w Mińsku – na wernisażu przemówił szef placówki Tomasz Adamski. Wyraził on nadzieję na to, że publiczność po zapoznaniu się z pracami Ryszarda Kaji „lepiej pozna i zrozumie co to jest Polska”.

Przemawia Tomasz Adamski, szef Instytutu Polskiego w Mińsku

Przemawia Tomasz Adamski, szef Instytutu Polskiego w Mińsku

Obecny na otwarciu wystawy swoich prac był także sam artysta. Dziękując obecnym za przybycie na wernisaż Ryszard Kaja przemawiał w dwóch językach – po rosyjsku i po polsku. „Jestem zaszczycony tym, że znalazłem się tutaj. Naprawdę zakochałem się w Białorusi… Zauważyłem, że ludzie tutaj interesują się kulturą i sztuką. W Polsce bowiem, która obecnie przechodzi przez ekonomiczne szaleństwo, ludzie bardziej niż tu gonią za pieniądzem. Musimy więc siebie zmuszać do tego, aby przypominać, że sztuka jest rzeczą bardzo ważną w życiu” – mówił artysta.

Ryszard Kaja

Ryszard Kaja

Ryszard Kaja zgodził się porozmawiać z naszą korespondent w Mińsku, która na wstępie zapytała artystę:

Skąd wzięło się u Pana zamiłowanie do sztuki, zwłaszcza sztuki plastycznej?

– Wychowałem się w domu pełnym kolorów. Mój ojciec był scenografem i plakacistą, a moja matka malowała i była ceramiczką, ale z tego też powodu nigdy nie uważałem, że sztuka jest czymś extra. Uważałem ją za coś prostego, coś takiego jak obiad, który po prostu trzeba przygotować. Malowanie obrazu postrzegałem jako czynność zupełnie zwyczajną. Może dlatego nie lubię w dzisiejszej sztuce pretensjonalności i staram się postrzegać to, co robię, jako rzecz zwyczajną. Tak więc – zwykłe obrazki tworze…

Czy Pan pamięta swój «pierwszy zwykły obrazek»?

– Pierwszy plakat zrobiłem dla chórów rosyjskich, potem zrobiłem Kopciuszka, ale te prace są brzydkie i nikomu je nie pokazuję…

Jak powstają plakaty w serii «Polska»?

– Było tak, że Galeria Plakatu Polskiego zamówiła u mnie jeden plakat, ale pomyślałem sobie, że jeśli to jest galeria, to warto zrobić całą galerię plakatów, które coś powiedzą o Polsce. Z uwagi na to, że bardzo nie lubię propagandy, stwierdziłem, że będę opowiadał o moich miejscach. Są to miejsca, do których nie jeżdżę specjalnie. Są to miejsca, które już znam, mam związane z nimi jakieś przeżycia, doświadczenia. Oczywiście często wybieram miejsca bardziej znane, ale czasami też – zupełnie nieznane, ale takie, które bardzo lubię. Mam wolną rękę w tym co robię, więc robię, co chcę. Tych plakatów jest już prawie 100 i jeszcze dwadzieścia planuję zrobić.

W jakiej technice robi Pan swoje plakaty?

Te, o których mówimy, dotyczą Polski, a więc wykorzystuję różne gatunki. Jak się je odpowiednio ułoży, to można z nich wyczytać historię plakatu polskiego. Są malowane ręcznie z wykorzystaniem konstruktywizmu, minimalizmu, art-deco, kaligrafii i innych stylów. W tej serii jeszcze nie ma Warszawy, jest tylko złośliwa Warszafka, nie ma Krakowa, nie ma Mazur…

Czy planuje Pan namalować coś po pobycie w Mińsku?

– Na pewno tak. Już od 15 lat prowadzę swoisty dziennik, w którym codziennie robię jeden obrazek i maluje, co było w tym dniu. A więc – będą kartki z Mińska, bo jestem w Mińsku. Jestem nim zachwycony. Monumentalna architektura, strasznie szerokie ulice, czasem mnie się to podoba, czasem nie, ale cały czas spotykam tu bardzo miłych ludzi. Nie będę ukrywał, że czasami w Polsce mamy inny obraz Białorusi. Mówią, że to całkiem dziki kraj, że to czarna dziura. Tymczasem jest tu bardzo czysto. Niezwykle uprzejmi ludzie! Na pewno też macie dużo chamów, ale nie są tu tak widoczni, jak na Zachodzie Europy… No i jeszcze coś – zjadłem tu najlepszą sałatkę na świecie…

zwiedzanie

zwiedzanie_1

zwiedzanie_2

zwiedzanie_3

Ryszard Kaja (z kieliszkiem) zrobił zdjęcie pamiątkowe z nowymi przyjaciółmi z Mińska

Ryszard Kaja (z kieliszkiem) zrobił zdjęcie pamiątkowe z nowymi przyjaciółmi z Mińska

Ryszard Kaja urodził się w 1962 roku w Poznaniu – polski malarz, grafik i scenograf. Studiował w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu (dzisiejsza ASP), w 1984 uzyskał dyplom z malarstwa. Pracował jako główny scenograf Teatrze Wielkim w Łodzi, potem jako scenograf w Operze i Operetce w Szczecinie, a w latach 1995-2000 jako główny scenograf w Teatrze Wielkim w Poznaniu. W 1998 został uhonorowany Medalem Młodej Sztuki. Jego ojcem był Zbigniew Kaja, grafik, scenograf, plakacista, matka – Stefania Kaja była ceramiczką i malarką. Ryszard Kaja jest twórcą ponad 150 scenografii do spektakli teatralnych, baletowych, operowych i telewizyjnych oraz kilku filmów. Projektował scenografię (kostiumy i dekoracje)… W teatrach dramatycznych projektował scenografie i kostiumy. Za swe realizacje był wielokrotnie nagradzany nagrodą Złotej Maski. Od 2000 roku zdecydował się odejść z teatru i poświęcić się plakatowi , ta przygoda trwa do dzisiaj . Większość jego plakatów dotyczy wydarzeń kulturalnych , festiwali , spektakli , wystaw ale od kilku lat jest także twórca ogromnej serii , ponad stu dwudziestu plakatów turystycznych „Polska”. Plakaty te są nie tylko przewodnikiem po kraju ale także po jego kulturze, są przeglądem historii estetyki plakatu polskiego oraz zakodowaną historią prywatnych wspomnień autora. Jego scenografie były zawsze bardzo malarskie, plakaty oparte na rysunku, a grafiki i obrazy – teatralne. To przenikanie sie wszystkiego staję się charakterystyczną cechą jego twórczości.

Odwiedzić wystawę Ryszarda Kaji można do 26 czerwca 2016 r. w Mińsku pod adresem: Narodowe Centrum Sztuki Współczesnej Republiki Białoruś, ul. Niezawisimosti 47.

Ludmiła Burlewicz z Mińska, foto autorki

 

Wernisaż wystawy plakatów Ryszarda Kaji, polskiego malarza, grafika i scenografa, odbył się 1 czerwca w białoruskiej stolicy, w Narodowym Centrum Sztuki Współczesnej Republiki Białoruś. [caption id="attachment_16729" align="alignnone" width="500"] Afisz wystawy[/caption] Wystawa nosi nazwę „Plakaty bardzo polskie”, a złożyły się na nią pracę artysty z serii „Polska”. [caption id="attachment_16732"

W kolejnym odcinku naszej akcji proponujemy Pańśtwu niezwykle ciekawą i barwną historię życia kolejnego Kresowiaka – żołnierza 2. Pułku Zapasowego 2. Armii Wojska Polskiego, sapera Feliksa Żyłki.

Feliks Żyłko jako żołnierz 2. Pułku Zapasowego 2. Armii Wojska Polskiego

Feliks Żyłko jako żołnierz 2. Pułku Zapasowego 2. Armii Wojska Polskiego

Przygoda wojenna naszego dzisiejszego bohatera nie była długa, ale jego życie, opisane przez niego samego we wspomnieniach, które odziedziczył wnuk Feliksa Żyłki – Piotr Żyłko, jest bardzo cennym świadectwem tego, jak żyli Polacy na Kresach w XX stuleciu, jakie mieli możliwości do samorealizacji, jak tragiczne wydarzenia, związane z II wojną światową i okupacją sowiecką wpływały na losy Polaków. Jest to też kolejne świadectwo tego, jak nasza tożsamość narodowa i przywiązanie do polskości pomaga zachować to, co w życiu człowieka najważniejsze – ludzką godność oraz dbanie o swoich najbliższych.

Wspomnienia Feliksa Żyłki opracował, zgłaszając swojego dziadka do akcji „Dziadek w polskim mundurze”, nasz czytelnik z Gdańska – Piotr Żyłko. Od redakcji dodaliśmy tylko śródtytuły.

Dziękujemy naszemu czytelnikowi za ten niezwykle ciekawy i cenny materiał i zapraszamy do lektury:

Mój Dziadek – FELIKS ŻYŁKO – urodził się 16 maja 1904 roku w Sauguciewie (w majątku nabytym w 1900 roku przez mojego Prapradziadka Jerzego Żyłko i Franciszka Żyłko oraz rodzinę Rożko – położonym w gminie Żodziskiej, Powiatu Wilejskiego. Sam majątek został nabyty od pana Zenona Cywińskiego). Pradziadek Józef Żyłko pracował w Guberni Astrachańskiej, przy budowie kolei żelaznej – początkowo jako zwykły robotnik, potem awansował na brygadzistę. Po zakończeniu budowy drogi kolejowej, zaproponowano Pradziadkowi, aby pozostał nadal przy kolei na stanowisku starszego majstra. Moją Prababcią była Józefa Żyłko z domu Kurczewska. Jerzy Żyłko przed nabyciem Sauguciewa miał gospodarstwo we wsi Sławczynięta, w sąsiedniej gminie wiszniewskiej.

Dzieciństwo i edukacja domowa

Dzieciństwo Dziadek spędził w Sauguciewie oraz Żodziszkach. Ze względu na zawieruchę wojenną (lata I wojny światowej oraz wojny o granicę wschodnią wraz z wojną polsko – bolszewicką) Dziadek nie otrzymał żadnego państwowego wykształcenia – więc postanowił (z pomocą swoich Rodziców i Rodzeństwa) sam się nauczyć pisać i czytać po polsku: „przed pierwszą wojną światową w moich stronach na wsiach było mało szkół, a te, które były, były małe, rosyjskie, 3 oddziałowe. Do szkoły chodziło niewiele dzieci, nie było miejsca dla wszystkich, gdyż mieściły się w zwykłych wiejskich chatach, nieodpowiednich do tego celu. Na wsiach najczęściej uczono dzieci czytać po polsku z książek do nabożeństwa. Taki uczeń najlepiej czytał z książki, z której się uczył, bo znał ją na pamięć. W naszej rodzinie pod tym względem było lepiej. Ojciec znał dobrze język rosyjski i polski. Matka też umiała czytać i pisać po polsku. W domu mieliśmy polskie elementarze, które dostawaliśmy z Wilna, a także inne książki, pamiętam książkowe kalendarze z ilustracjami. Bardzo lubiłem je oglądać, prosiłem matkę, żeby mi opowiadała, co one oznaczają. Otrzymywałem krótkie objaśnienia i zachętę, żebym się starannie uczył czytać. Moja siostra Anna uczyła się w domu czytania i pisania, pod kierunkiem matki. Ja przyglądałem się i słuchałem. Po jakimś czasie znałem litery, nauczyłem się po polsku pisać i czytać. Litery przepisywałem z wzorów znajdujących się w Elementarzu. (…). Gdy skończyłem 7 lat, uczyłem się, pod kierunkiem ojca, pisać i czytać po rosyjsku. Ojciec chciał, żebym szybko ukończył III klasową szkołę, najbliższa była we wsi Andrzejewce, odległej od Sauguciewa o przeszło 3 wiorsty, (3 kilometry)”.

W późniejszym okresie domowej edukacji – Dziadkowi pomagał pewien nauczyciel spod Żodziszek, spotkany przez niego po raz pierwszy w 1919 roku i – jak dalej Dziadek wspomina – „u mnie zawsze była chęć uczyć się, ale cóż poradzić na to, że wojna pomieszała wszystkie moje szyki i do szkoły nie było możności uczęszczać. Początków historii polskiej dowiadywałem się z powieści Kraszewskiego. Chciałem koniecznie dostać historię Polski, żeby wiadomości o Polsce powiązać w pewną całość.”

Pełnoletni już w wolnej Polsce

Po wojnie polsko-bolszewickiej Dziadek powrócił do pracy w gospodarstwie, ale także zaczął się mocno interesować lokalnym życiem społeczno-politycznym swojej gminy. Jak pisze: „Dnia 8 stycznia 1922 roku odbyło się głosowanie (do sejmu w Wilnie), w ogromnej większości ludność brała w nim udział. W dniu głosowania policja nie pokazywała się, porządku doglądała milicja obywatelska, wyznaczona na dzień głosowania z mieszkańców, którzy nie mieli żadnego uzbrojenia, tylko biało – czerwone opaski na rękawach. Wybrani posłowie 20 lutego 1922 roku podjęli uchwałę o przyłączeniu naszych stron do Polski, byliśmy z tego bardzo uradowani. Nasze marzenia o Polsce spełniły się i nawet nie żałowaliśmy strat poniesionych w czasie wojny, bo z tej pożogi wojennej powstała oczekiwana przez kilka pokoleń wolna i niepodległa Polska.”

W maju 1922 roku Dziadek ukończył 18 lat, a więc stał się pełnoletni w wolnej już Polsce.

W późniejszych latach w gminie Żodziskiej, „po wojennych zniszczeniach ludność wielkim wysiłkiem i pracą odbudowała zniszczone zabudowania, uprawiała pola, znikały odłogi powojenne. (…) W 1926 roku założono Spółdzielnię Mleczarską. Na zebraniu założycielskim, które odbyło się w majątku Tupalszczyzna, zostały wybrane Zarząd i Rada Nadzorcza Spółdzielni”. Dziadka wybrano na członka zarządu i kasjera tejże Spółdzielni. Była to pierwsza mleczarnia w powiecie wilejskim.

W 1929 roku Dziadek ożenił się z Anną Damuć. Dnia 27 września ks. Romuald Dronicz udzielił ślubu, a wesele odbyło się u rodziców panny młodej w folwarku Pracuty.
W listopadzie 1929 roku odbyły się wybory do Rady Gminy, gdzie Dziadek został wybrany radnym, a w grudniu wybrano go na zastępcę wójta. Wójtem został Aleksander Gaillard, porucznik rezerwy z folwarku Piłowojcie z gminy Żodziszki. W listopadzie 1933 roku wójt Aleksander Gaillard zrezygnował ze stanowiska wójta. Do czasu nowych wyborów Dziadek pełnił obowiązki wójta. Za staraniem pana Aleksandra został nabyty przez gminę w 1926 roku od Bokszańskich były klasztor pojezuicki, w którym umieszczono Urząd Gminy, Agencję Pocztową, siedmioklasową Szkołę Podstawową i Przychodnię Lekarską, aczkolwiek „jako wójt też lubił pójść na szeroką stopę, na koszt gminy zakupił parę dobrych koni, sprawił bryczkę na okres letni i sanie na zimowe rozjazdy oraz fornala stałego. Samo utrzymanie tego wynosiło dla gminy jakie 4500 zł rocznie, co na owe czasy kryzysowe stanowiło poważny koszt…”

Najmłodszy wójt II Rzeczypospolitej

W lutym 1934 roku zarządzono wybory do Rad Gminnych i na wójtów, ich zastępców i członków zarządów gminnych. Wybory miały się odbyć w marcu tego roku. Na odprawie powiatowej poinformowano Dziadka, że przy wyborach samorządowych wiek kandydata na wójta i na radnego został podniesiony do 30 lat, przedtem obowiązywał 25 lat. Po zakończonej odprawie obecny na zebraniu starosta powiatowy powiedział, aby wójt gminy Żodziskiej wstąpił do jego gabinetu. Dziadek zameldował się więc u starosty. Zaraz na początku starosta zapytał, czy ma ukończone 30 lat. Dziadek powiedział, że ukończy 30 lat 16 maja. Starosta spytał Dziadka, czy zamierza kandydować, bo chociaż on nie ma nic przeciwko niemu, to będzie miał trudności przy zatwierdzaniu jego wybrania. Dziadek odpowiedział: „Panie Starosto, ja pełnię obecnie obowiązki wójta i jeśli w marcu będę wybrany, to pan starosta zatwierdzi mnie w maju, kiedy ukończę 30 lat, a do tego czasu nadal będę pełnił obowiązki wójta.” Starosta pomyślał i powiedział: „W porządku, sprawa załatwiona”.

Feliks_Zylko_w_pracy

Feliks Żyłko w pracy – jako najmłodszy w II Rzeczypospolitej Wójt Gminy Żodziszki

Wybory odbyły się w tajnym głosowaniu. Radnych było osiemnastu. Każdy radny wypisywał na kartce swoich kandydatów i składał kartkę do pudełka. Po podliczeniu głosów wynik był następujący: Feliks Żyłko – 14 głosów, Anatol Bokszański – 4 głosy, podwójci i ławnik zostali wybrani jednogłośnie. Tym sposobem Dziadek został najmłodszym wójtem II Rzeczpospolitej a sam urząd sprawował aż do wybuchu II wojny światowej. Starosta też dotrzymał słowa i w końcu maja 1934 roku Dziadek dostał ze starostwa zatwierdzenie na stanowisko wójta gminy.

Obelisk na cmentarzu w Żodziszkach

Feliks_Zylko_wnukowie_przy_pomniku

Feliks Żyłko, już po wojnie zawiózł swoich wnuków, w tym Piotra Żyłkę, do Żodziszek, gdzie wnukowie sfotografowali się przy Obelisku, który jeszcze przed wojną został wzniesiony staraniami ich Dziadka

Zbiorowa mogiła 8 nieznanych żołnierzy WP w Żodziszkach

Pomnikiem, wzniesionym staraniami Feliksa Żyłki na cmentarzu w Żodziszkach, wciąż opiekują się miejscowi Polacy. Zdjęcie pochodzi z sierpnia 2013 roku. Na nim: konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz,  w asyście prezesa ZPB Mieczysława Jaśkiewicza i obecności miejscowej polskiej ludności, składa wieniec przy Obelisku

Godnymi odnotowania są także okoliczności wzniesienia Obelisku ku czci poległych polskich żołnierzy na cmentarzu w Żodziszkach. W tym przypadku również posłużę się fragmentem wspomnień Dziadka: „Na terenie naszej gminy znajdowały się mogiłki polskich żołnierzy, poległych w 1920 roku. W porozumieniu z księdzem Droniczem postanowiliśmy szczątki tych żołnierzy przenieść na cmentarz parafialny w Żodziszkach i postawić pomnik dla uczczenia ich pamięci. Proboszcz ogłosił z ambony, że będą zbierane ofiary na budowę pomnika. Odpowiedni pomnik zgodził się zrobić mieszkaniec wsi Martyszki, Żuromski. Na ten cel miał upatrzony duży głaz, z którego można wyciosać pomnik przekraczający 3 metry wysokości. Pomnik miał kosztować 500 zł. W sierpniu pogrzebano na cmentarzu ekshumowanych żołnierzy, i odprawiono mszę w ich intencji. Salwę honorową oddała miejscowa policja, wartę honorową pełnili strzelcy z Żodziszek. Zimą 1936 roku specjalnie przygotowanymi saniami, do których wprzęgnięto 12 koni, przetransportowano głaz z oddalonego o 10 km pola na cmentarz. Głaz z trzech stron był ociosany, frontowa strona była wyszlifowana, napisano na niej złoconymi literami, kto tam spoczywa. W górnej części pomnika umieszczono tarczę metalową z białym orłem na czerwonym tle. Tarczę ofiarowali dwaj dyrektorzy fabryk ze Śląska, którzy tego lata przebywali na wakacjach w majątku Tupalszczyzna. Odsłonięcie i poświęcenie pomnika odbyło się w sierpniu tego roku. Pomnik ten przetrwał okupację hitlerowską i inne zmiany zaszłe po II wojnie światowej. Gdy odwiedziłem moje rodzinne strony w 1974 roku, byłem też na cmentarzu w Żodziszkach, gdzie leżą moi rodzice i z zadowoleniem zobaczyłem pomnik. Wyglądał, jakby był niedawno postawiony, był starannie zadbany.” I dalej można wyczytać, że „..znane są tylko 2 nazwiska poległych: Cenkera Leon i Sobczak Wawrzyniec”.

Budowa szkoły im. Józefa Piłsudskiego

Kolejnym przedsięwzięciem była budowa szkoły imienia Józefa Piłsudskiego i tutaj również posłużę się cytatem: „Dla uczczenia pamięci i w dowód wdzięczności Marszałkowi za jego walkę i starania, aby nasze ziemie były wolne, przedstawiciele społeczeństwa województwa wileńskiego i władze wojewódzkie postanowili, aby na terenie województwa wybudować 100 siedmio oddziałowych szkół podstawowych imienia Józefa Piłsudskiego. W naszej gminie wypadło wybudować jedną taka szkołę. Dobrze, że mieliśmy odpowiednie sumy na PKO tak, że bez większego kłopotu mogliśmy dokonać tego dzieła. Uzgodniliśmy z Inspektoratem Szkolnym, że szkoła ma być wybudowana we wsi Horodzinięta, bo tamte okolice były położone najdalej od Żodziszek, gdzie już taka szkoła była. Jesienią 1937 roku oddano do użytku szkołę i mieszkania dla nauczycieli. 90% kosztów, tj. około 15000 zł pokryto z oszczędności gminnych, resztę dało województwo. Miejscowa ludność przyczyniła się, aby budowa szkoły była tańsza: bezpłatnie przywożono drzewo z lasu a także kamienie i żwir na fundamenty, w formie notarialnej darowizny gospodarze z tej wsi przekazali 1,5 ha ziemi pod budowę szkoły.”

W dniu 31 grudnia 1938 roku w Wilejce Dziadek otrzymał z rąk pana starosty Henszela, Srebrny Krzyż Zasługi. Dyplomy o nadaniu podpisał ówczesny premier, gen. Sławoj – Składkowski.

Wybuch wojny

Wybuch drugiej wojny światowej zastał Dziadka w pracy: „W dniu 1 września przybyłem do gminy jak zwykle o godz. 8–mej. Nowych wiadomości i zarządzeń ze starostwa nie było. O napaści Hitlera na Polskę dowiedzieliśmy się z radia. O 10–tej rano radio podało orędzie prezydenta Ignacego Mościckiego. Wiadomość o napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę stała się powszechnie wiadoma. Rezerwiści szli do wojska bez żadnych wykrętów, nie było potrzeby używać przymusu policyjnego.(…) Ludność stała się bardziej zdyscyplinowana, wszelkie zarządzenia władz administracyjnych były wykonywane. Gdy zostało wydane zarządzenie o wykupie zboża na cele wojskowe, więksi posiadacze sami zgłosili się do gminy i dostarczyli wymaganą ilość zboża, nie trzeba było wyznaczać kontyngentów poszczególnym gospodarzom”.

Dalej zaczyna się już wojenna tułaczka Dziadka – ucieczka do Wilna, powrót do Sauguciewa, okupacja sowiecka – później niemiecka i znów sowiecka, działania partyzantki radzieckiej i aktywność naszej Armii Krajowej w rejonie Żodziszek i Sauguciewa ale to zupełnie inna historia i o niej może kiedy indziej.

„Chcę służyć w Wojsku Polskim”

W lipcu 1944 roku na tereny dawnej gminy Żodziskiej wkroczyła Armia Czerwona, która z miejsca zaczęła pobór do wojska wśród miejscowej ludności. Dziadek stawił się do poboru wyznaczonego na 7.10.1944 roku i postanowił pójść z innymi poborowymi do Świra, skąd mieli być odesłani do armii. W czasie transportu doszło już do pierwszych incydentów: „Zastanawialiśmy się, w jakim kierunku powiezie nas parowóz, na wschód czy na zachód. Baliśmy się, że wbrew temu, co podawaliśmy, zapisano nas jako Białorusinów. Takie wymiany myśli robiliśmy między sobą przy krótkich odpoczynkach. Na nocleg zatrzymaliśmy się we wsi Świnka. Ustaliliśmy wtedy, że jutro, przed wyjściem w dalszą drogę, zażądamy od konwojentów, żeby pokazali nam listy, chcieliśmy sprawdzić, czy zostaliśmy wpisani jako Polacy. Po pewnych przetargach pokazali nam listy i okazało się, że są sporządzone wykrętnie. Tylko przy kilku pierwszych napisano polską narodowość, następni byli zapisani jako Białorusini. Zażądaliśmy, aby ponownie zapytano ludzi o narodowość i zapisano to. Dopiero, gdy spełniono nasze żądanie, ruszyliśmy w dalszą drogę do Smorgoń”.

Ze Smorgoń Dziadek trafił do obozu szkoleniowego pod Mińskiem, gdzie otrzymał przydział i mundur. Później się okazało, że był to ośrodek szkoleniowy wojsk saperskich (zorganizowany przez Armię Czerwoną ale szkolącą na potrzeby Ludowego Wojska Polskiego). Jak wspomina Dziadek „do majsterkowania z minami czułem wprost odrazę. Gdy zostaliśmy trochę uświadomieni o budowie min, umieliśmy maszerować po wojskowemu, zaczęto nas wyprowadzać poza zonę i tam uczono, jak zakładać miny i jak je wykrywać”.

Feliks Żyłko z towarzyszem broni jako żołnierze Ludowego Wojska Polskiego

Feliks Żyłko (po prawej) z towarzyszem broni jako żołnierze Ludowego Wojska Polskiego

W połowie grudnia 1944 roku doszło do incydentu z przysięgą i znowu posłużę się cytatem: ”Gdy już byliśmy trochę przeszkoleni, zaczęli nas uczyć roty przysięgi wojskowej, jaką składali żołnierze sowieccy. My, skoro kazano nam się uczyć treści przysięgi, to się uczyliśmy, ale było między nami ciche uzgodnienie, że jak naprawdę zażądają, abyśmy składali przysięgę jako obywatele Związku Radzieckiego, wtedy będziemy mówić, iż my nie wyrzekamy się obywatelstwa polskiego i prosimy, aby nas skierowano do wojska polskiego i tam złożymy przysięgę. Pod koniec grudnia kazano nam plutonami zbierać się w „lenkomnacie”, tam, po wstępnych przemówieniach naszych dowódców i politruka, zaczęli nas pojedynczo wywoływać, kazali brać karabin do ręki i składać wyuczoną rotę przysięgi. Każdy wywołany, bez różnicy, czy był katolikiem czy prawosławnym wymawiał się, iż nie może składać przysięgi, bo chce pozostać obywatelem polskim i służyć w wojsku polskim.” Całe zdarzenie zakończyło się nocną wizytą u dowódcy jednostki ale jakoś Dziadkowi udało się wywinąć z opresji i uniknął aresztu. W późniejszym okresie już nie żądano składania przysięgi. W styczniu 1945 roku nadszedł rozkaz wyjazdu do Polski.

Spod Mińska Dziadek trafił do Jarosławia i przydzielony został do 2. Pułku Zapasowego 2. Armii Wojska Polskiego skąd dalej został przydzielony do Kompanii Transportowej przy szkole oficerskiej w Przemyślu.

Powrót do domu

Po zakończeniu wojny Dziadek postanowił ściągnąć rodzinę do Polski: „W połowie września zaczęto zwalniać z wojska. Powstał problem, czy wracać do rodziny, czy szukać w Polsce jakiegoś zajęcia i sprowadzić ich tutaj. Po zastanowieniu się, powiedziałem przy załatwianiu formalności demobilizacyjnych, że zostaję w Polsce, a w Białymstoku będę czekał na rodzinę. Jadąc do Białegostoku wysiadłem z innymi żołnierzami w Warszawie, bo się dowiedziałem, że w Urzędzie Repatriacyjnym mogę załatwić dokumenty dla rodziny na przyjazd do Polski, postanowiłem też, że po nich pojadę i razem wrócimy. Czekając na dokumenty, przez kilka dni włóczyłem się po Warszawie. Spotkałem wtedy Rymszę, pseudonim „Maks”, członka brygady „Łupaszki”. W czasie wojny był on w polskiej partyzantce, zachodził do mnie do domu, stąd go znałem. Rymsza mówił, że wciąż są w brygadzie „Łupaszki” i nie maja zamiaru się ujawniać, że chcieliby wrócić na wileńszczyznę i tam walczyć z sowietami”.

Ostatecznie Dziadek powrócił przez Wilno do rodzinnego Sauguciewa. Na miejscu zdecydował, że będzie się „ociągał” z repatriacją bo jak sam przyznawał był przekonany, że tak nie powinno pozostać, że powinni wypowiedzieć się w referendum mieszkańcy tych terenów, czy chcą być w Polsce czy w Związku Radzieckim. Do referendum jak wiadomo nigdy nie doszło. Ponadto Dziadek wymógł na radzieckich urzędnikach wpisanie polskiej narodowości w swoich dokumentach.

Później było już tylko gorzej.

10 lat łagrów, bo jesteś „kułakiem”

Wraz z nastaniem władzy radzieckiej zaczęła się przymusowa kolektywizacja wsi. Dziadkowi wraz z Babcią początkowo jakoś udawało się utrzymać gospodarstwo, ale zaczęto nakładać wysokie podatki, których już nie byli w stanie zapłacić. W pewnym momencie Dziadek musiał opuścić swoje gospodarstwo i zacząć się ukrywać. W dniu 13 czerwca 1951 roku został aresztowany przez NKWD – ukrywał się u Wincentego Żyłko i został odprowadzony do aresztu w Świrze. Dziadek opisuje to zdarzenie następująco: „Od Wincentego, z Sauguciewa, prowadzili mnie do Rady Wiejskiej w Serwatkach. Idąc, rozglądałem się na strony, myślałem, że może zobaczę kogoś ze swoich sąsiadów. Żegnałem też swoje najbliższe sercu okolice, bo byłem pewny, że pojadę w nieznaną dal. Po sobie nie okazywałem dużego zmartwienia, zachowywałem się dość swobodnie, jakbym był na przechadzce. Eskortujący pytali mnie, czy coś wypiłem, bo wyglądam dość wesoło. Odpowiedziałem, że ukrywać się nie było przyjemnie, teraz jestem pod ich opieką i jakoś to będzie, nie ma czego żałować. Całe moje zmartwienie, to żeby mojej rodzinie jakoś dało się urządzić. Enkawudziści zachowywali się poprawnie, proponowali mi papierosa, związali mi ręce „kulturniej”, powyżej łokci za plecami, tak, że mogłem zapalić. Po drodze do Serwatek przechodziliśmy przez Postarzynie zwane przez miejscowych „Żołudzie”. Przechodziliśmy też koło mojego gospodarstwa, mogłem pożegnać wzrokiem swoje zabudowania, ogród owocowy i drzewa, które sadziłem, gdy przenosiliśmy swoje zabudowania po komasacji gruntów w 1930 roku. Czułem, że rozstaję się ze swoją rodziną i swoimi stronami na dłuższy czas, ale nie traciłem nadziei, że jeszcze kiedyś zobaczę moje najdroższe miejsca, gdzie się urodziłem”.

Rano, dnia 1 sierpnia 1951 roku, zawieziono Dziadka do Sądu do Świra. Na sali sądowej był tylko Dziadek i paru milicjantów, Babci też pozwolono wejść. Potem przybył sędzia, dwóch ławników ludowych i sekretarka. Sędzia zadawał pytania i stawiał zarzuty podobne jak wcześniej prokurator. Ławnicy żadnych pytań nie stawiali. Nie było oskarżyciela, świadków ani przeciwko Dziadkowi jak i za nim. Sąd odbył się w pustej sali.

Feliks_Zylko_wyrok

Wyrok sądowy wydany na Feliksa Żyłkę w imieniu Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej

Wyrok, który odczytał sędzia, był następujący: „W imieniu Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Dnia 1 sierpnia 1951 roku. Rejonowy Sąd Ludowy w Świrsku, obwodu Mołodeczno, w składzie: Przewodniczący Gramowicz, ławnicy ludowi: Szyłowicz i Popow, w obecności sekretarki Połazowskiej rozpoznał na jawnym posiedzeniu sądowym sprawę karna przeciwko oskarżonemu Feliksowi Żyłko, synu Józefa, urodzonemu w 1904 roku, zamieszkałemu we wsi Sauguciewo, wiejskiej rady Wyholinięta, rejonu Swirskiego, obwodu Mołodeczno, BSRR, bezpartyjnemu, piśmiennemu, nie sądzonemu, Polakowi, żonatemu, z art.93 pkt b, cz u kk BSRR ustanowił, że Żyłce, jako właścicielowi gospodarstwa kułackiego, w 1948 roku został naliczony do zapłaty podatek rolny z narzutem procentowym w kwocie 15776 rubli z ostatecznym terminem zapłaty do dnia 1.12.1948 roku. Żyłko zapłacił 10423 ruble, 5353 ruble stanowi zaległość. Oskarżony wyjaśnił, że nie miał możności zapłacić i swojej winy nie neguje. U Żyłko pracowały sezonowo osoby podczas letnich prac polowych. Od jesieni 1948 roku Żyłko mieszkał na zasadzie nielegalnej. W oparciu o art. 319,320 KPK BSRR orzeka Feliksa Żyłko syna Józefa, na podstawie art 93 pkt b KK cz II KK BSRR poddać karze pozbawienia wolności w wychowawczych obozach pracy na okres 10 lat z konfiskata całego majątku, z wysiedleniem poza granice BSRR i pozbawieniu praw wyborczych po odbyciu kary na 5 lat. Środek prewencyjny oskarżonemu Żyłko pozostawić dotychczasowy, trzymanie pod strażą. Termin odbywania kary obliczać od 13 czerwca 1951 roku. Wyrok może być zaskarżony w Obwodowym Sądzie w Mołodecznie w ciągu 5 dni, za pośrednictwem Sądu Rejonowego w Świrsku”.

Dalej zaczęło się zesłanie Dziadka, a później także i Babci wraz z moim Tatą i dwoma Ciotkami oraz ich przymusowy pobyt w Kazachstanie, ale to także osobna opowieść.

Na koniec tylko dodam, że Dziadek i Babcia wraz z moim Tatą oraz Ciotkami wrócili z zesłania do Polski w sierpniu 1956 roku i osiedlili się w Nowem nad Wisłą, gdzie oboje dożyli sędziwego wieku.

Karta repatriacyjna Feliksa Żyłki

Karta repatriacyjna Feliksa Żyłki

Feliks_Zylko_karta_zony

Karta Repatriacyjna Anny Żyłko – żony Feliksa Żyłki

 

Cześć Ich Pamięci!

Piotr Żyłko z Gdańska – dla Znadniemna.pl

W kolejnym odcinku naszej akcji proponujemy Pańśtwu niezwykle ciekawą i barwną historię życia kolejnego Kresowiaka - żołnierza 2. Pułku Zapasowego 2. Armii Wojska Polskiego, sapera Feliksa Żyłki. [caption id="attachment_16718" align="alignnone" width="500"] Feliks Żyłko jako żołnierz 2. Pułku Zapasowego 2. Armii Wojska Polskiego[/caption] Przygoda wojenna naszego dzisiejszego bohatera

Polne kwiaty, drzewo za mgłą, sennie płynący strumyk, gdzieś w oddali przelatujący ptak. Sielskość, cisza, spokój. Zarysów miasta nie widać nawet w oddali – Wacław Romaszko pokazał w Białymstoku swoje pejzaże.

Waclaw_Romaszko_publicznosc4

Podczas otwarcia wystawy

Waclaw_Romaszko_publicznosc6

Wernisaż wystawy grodzieńskiego malarza, należącego do Towarzystwa Plastyków Polskich przy Związku Polaków na Białorusi, odbył się wczoraj, 2 czerwca, w Bibliotece Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, mieszczącej się w Pałacu Branickich.

Waclaw_Romaszko_publicznosc5

Wacław Romaszko

– Błękity, trochę różu, turkusy, jeżeli jest mgła to sporo szarości. To nie są obrazy ekspresyjne, pochłaniające obserwatora swoimi krzykliwymi kolorami. Tworzą one klimat przestrzeni, zachęcają widza, by do nich podszedł i dopiero wtedy go wciągają – opisała twórczość Romaszki Alicja Matuk, historyk sztuki.

Waclaw_Romaszko_obrazy1

Waclaw_Romaszko_obrazy

Romaszko zaprezentował w Białymstoku obrazy, które powstały w ostatnim półroczu. – Barwne kwiaty, kwitnące drzewa owocowe w sadach, leśne strumienie, poranki i zmierzchy nad łąkami. Z tych prac emanuje spokój, cisza. – Romaszko nie jest malarzem miejskim – podkreśliła Matuk.

Waclaw_Romaszko_publicznosc7

Wacław Romaszko i Weronika Szarejko

Na wernisaż wystawy Wacława Romaszki, licznie przybyli do stolicy Podlasia koledzy artysty z TPP przy ZPB, między innymi wiceprezes Towarzystwa Gennadiusz Picko i inni malarze. Obecna była też kierownik Działu Kultury ZPB Weronika Szarejko.

Waclaw_Romaszko_Picko

Przemawia Gennadiusz Picko

Gennadiusz Picko, zabierając głos przed licznie zgromadzoną na wernisażu publicznością, tak oto żartobliwie scharakteryzował swojego przyjaciela: „Wacek jest jak kałasznikow – jest niezawodny i nigdy się nie zacina”. Mówiąc o walorach artystycznych warsztatu kolegi Picko podkreślił, że jego zdaniem Wacław Romaszko jest najlepszym pejzażystą w Grodnie. – Szkoda, że nie mam jeszcze na własność żadnego jego obrazu – z żalem wyznał Picko.

Waclaw_Romaszko_publicznosc2

Waclaw_Romaszko_publicznosc1

Miłośnicy malarstwa pejzażowego z Białegostoku mają okazję na własne oczy przekonać się o prawdomówności Gennadiusza Picki i innych znawców sztuki, ceniących Romaszkę za doskonały warsztat malarski, odwiedzając wystawę w Pałacu Branickich do 4 lipca.

Waclaw_Romaszko_ogolne

Wojciech Więcko z Białegostoku

Polne kwiaty, drzewo za mgłą, sennie płynący strumyk, gdzieś w oddali przelatujący ptak. Sielskość, cisza, spokój. Zarysów miasta nie widać nawet w oddali – Wacław Romaszko pokazał w Białymstoku swoje pejzaże. [caption id="attachment_16704" align="alignnone" width="480"] Podczas otwarcia wystawy[/caption] Wernisaż wystawy grodzieńskiego malarza, należącego do Towarzystwa Plastyków Polskich

„O Polsce nowocześnie – nowe technologie komunikacyjne (ICT) w pracy z młodzieżą” – projekt o takiej nazwie, współfinansowany przez Senat RP w ramach sprawowania opieki nad Polonią i Polakami za Granicą, realizuje warszawska Fundacja Autokreacja.

Autokreacja_logo

Jak wynika z nazwy projektu, jego uczestnicy zostaną zapoznani ze sposobami wykorzystywania popularnych narzędzi komunikacyjnych w pracy z młodzieżą. Realizację projektu koordynuje współpracownik Fundacji Autokreacja, działacz Związku Polaków na Białorusi Aleksander Kisiel. Według niego uczestnicy projektu nauczą się wykorzystywać funkcje popularnych narzędzi komunikacyjnych do pracy zwłaszcza z młodym pokoleniem działaczy polonijnych i polskich, mieszkających poza granicami Polski. Zdobyte umiejętności pozwolą uczestnikom projektu po jego zakończeniu utrzymywać kontakty   z młodzieżowym środowiskiem, mobilizować je i pobudzać do działań.

Najważniejszym etapem projektu będzie spotkanie w Polsce w dniach  18 – 28 lipca 2016 roku.

Osoby zainteresowane udziałem w projekcie są proszeni do wypełnienia i przesłania na adres e-mailowy Fundacji Autokreacja wypełnionych Kwestionariuszy Rekrutacyjnych, które są do pobrania w załączniku do niniejszej publikacji.

Szczegółowych informacji na temat projektu „O Polsce nowocześnie – nowe technologie komunikacyjne (ICT) w pracy z młodzieżą” udziela Fundacja Autokreacja, której dane kontaktowe znajdziecie Państwo TUTAJ.

Znadniemna.pl

Kwestionariusz

„O Polsce nowocześnie – nowe technologie komunikacyjne (ICT) w pracy z młodzieżą” – projekt o takiej nazwie, współfinansowany przez Senat RP w ramach sprawowania opieki nad Polonią i Polakami za Granicą, realizuje warszawska Fundacja Autokreacja. Jak wynika z nazwy projektu, jego uczestnicy zostaną zapoznani ze sposobami

W Dniu Dziecka, 1 czerwca, w Grodnie odbyła się wzruszająca uroczystość z udziałem polskich dzieci specjalnej troski z Lidy i członków, działającego przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwa Plastyków Polskich. Spotkanie dzieci niepełnosprawnych z malarzami stało się podsumowaniem rozpoczętej rok temu akcji charytatywnej pod nazwą „Połączmy siły – razem możemy więcej!”, zainicjowaną przez plastyków polskich z ZPB.

Wystawa_dzieci_z_Lidy9

Zdjęcie pamiątkowe organizatorów i uczestników akcji

Wystawa_dzieci_z_Lidy2

Wystawa_dzieci_z_Lidy24

Wystawa_dzieci_z_Lidy4

Wystawa_dzieci_z_Lidy3

Wystawa_dzieci_z_Lidy5

Wystawa_dzieci_z_Lidy28

Wystawa_dzieci_z_Lidy27

Wystawa_dzieci_z_Lidy21

Wystawa_dzieci_z_Lidy8

Wystawa_dzieci_z_Lidy10

Wystawa_dzieci_z_Lidy26

Wystawa_dzieci_z_Lidy22

Wystawa_dzieci_z_Lidy29

Celem akcji jest wspieranie dzieci niepełnosprawnych, posiadających zdolności plastyczne i motywowanie ich do rozwoju tychże zdolności. Grupą takich dzieci, pochodzących z rodzin polskich opiekuje się Oddział ZPB w Lidzie, na czele z prezes Ireną Biernacką. W ciągu roku malarze z TPP przy ZPB spotykali się z dziećmi, które objęli swoim patronatem zaopatrywali je w pędzle, farby oraz inne, niezbędne do pracy twórczej, akcesoria plastyczne i obiecali niespodziankę w postaci spotkania w Grodnie w Dniu Dziecka na podsumowaniu akcji. W ramach tego spotkania dla młodych artystów zorganizowano wystawę ich prac plastycznych.

Wystawa_dzieci_z_Lidy23

Wczoraj mali artyści wraz z rodzicami i opiekunami zostali przywiezieni przez prezes Biernacką do Grodna, gdzie zostali ciepło powitani przez starszych kolegów i przyjaciół – działaczy TPP przy ZPB. Na spotkanie przybyli też działacze ZPB z Grodna, między innymi – prezes organizacji Mieczysław Jaśkiewicz, kierowniczka Działu Kultury ZPB Weronika Szarejko, a także członkowie zarządu TPP: prezes Janina Pilnik, wiceprezes Gennadiusz Picko, Walentyna Brysacz, Andrzej Filipowicz,  Sergiusz Osopryłko i inni.

Wystawa_dzieci_z_Lidy20

Przemawia Weronika Szarejko, kierownik Działu Kultury ZPB

– Dla najzdolniejszych, zdaniem naszych malarzy, dzieciaków artyści z TPP przy ZPB ufundowali prezenty i upominki. Zostały one zakupione ze środków, które dorośli malarze uzyskali od sprzedaży swoich obrazów – opowiada Weronika Szarejko.

Wystawa_dzieci_z_Lidy18

Przemawia Mieczysław Jaśkiewicz, prezes Związku Polaków na Białorusi

Jak ogłosiła ze sceny prezes Oddziału ZPB w Lidzie Irena Biernacka, niestety, nie wszystkie dzieci miały możliwość przyjechać do Grodna na spotkanie z malarzami. – Niektóre z nich są przykute do wózków inwalidzkich i nie mogły być tutaj przetransportowane. Razem grupa, którą się opiekujemy, liczy ponad dwadzieścia dzieciaków – mówiła Biernacka.

Dzieci, którym udało się przybyć na spotkanie z malarzami, przygotowały dla nich niespodziankę w postaci niedużego koncertu, podczas którego recytowały wiersze polskich poetów i śpiewały polskie piosenki dziecięce.

Wystawa_dzieci_z_Lidy13

Wystawa_dzieci_z_Lidy15

Wystawa_dzieci_z_Lidy16

Wystawa_dzieci_z_Lidy25

Wystawa_dzieci_z_Lidy14

Wzruszeni tym występem gospodarze uroczystości dziękowali swoim małym kolegom za codzienny wysiłek, który wkładają w pracę twórczą i doskonalenie umiejętności plastycznych. Wyrazili też przekonanie, iż za rok, podczas podsumowania kolejnej edycji akcji „Połączmy siły – razem możemy więcej!” prace młodych artystów zostaną wystawione w jednej z grodzieńskich galerii plastycznych. – Obiecuję wam, że zrobię wszystko, co tylko w moich siłach, aby tak się stało – mówił Gennadiusz Picko.

Wystawa_dzieci_z_Lidy17

Gennadiusz Picko, wiceprezes Towarzystwa Plastyków Polskich przy ZPB

Dziękując malarzom za troskę i wsparcie dzieci pokrzywdzonych przez los Irena Biernacka zauważyła, że same dzieci, kiedy mówią o nich, że są niepełnosprawne, nabrały ostatnio odwagi i pewności siebie i swój status społeczny zaczęły określać tak: „Nie jesteśmy niepełnosprawne! Jesteśmy – artystami!”

Wystawa_dzieci_z_Lidy12

Przemawia Irena Biernacka, prezes Oddziału ZPB w Lidzie

Wystawa_dzieci_z_Lidy19

Po tej replice sala wybuchła brawami aprobaty dla celnego samookreślenia, które wymyśliły sobie dzieciaki. Potem zaś nastąpił czas na rozdawanie prezentów i robienie zdjęć pamiątkowych ze spotkania, które młodzi artyści z Lidy będą pamiętać, przez co najmniej rok, kiedy nastąpi podsumowanie kolejnej edycji akcji TPP przy ZPB dla dzieci specjalnej troski „Połączmy siły – razem możemy więcej!”

Wystawa_dzieci_z_Lidy11

Znadniemna.pl

W Dniu Dziecka, 1 czerwca, w Grodnie odbyła się wzruszająca uroczystość z udziałem polskich dzieci specjalnej troski z Lidy i członków, działającego przy Związku Polaków na Białorusi Towarzystwa Plastyków Polskich. Spotkanie dzieci niepełnosprawnych z malarzami stało się podsumowaniem rozpoczętej rok temu akcji charytatywnej pod nazwą „Połączmy

Skip to content