HomeStandard Blog Whole Post (Page 42)

W młodości był jednym z czołowych twórców socrealizmu. Poglądy zmienił, gdy podczas wizyty na Węgrzech stał się świadkiem wybuchu i pacyfikacji tamtejszego powstania w 1956 roku. ówczesne wydarzenia tak nim wstrząsnęły, że po powrocie do kraju zaangażował się w działalność opozycji antykomunistycznej.

Socrealistyczny fanatyk

Rodzina Woroszylskich przed 1939 rokiem, fot.: youtube.com

Wiktor Woroszylski urodził się 96 lat temu, 8 czerwca 1927 roku, w Grodnie w zasymilowanej rodzinie żydowskiej (ojciec Grzegorz Woroszylski był lekarzem prowadzącym praktykę przy ul. Rydza-Śmigłego 8 w Grodnie i matka Barbara z domu Grodzieńczyk). Po 1941 roku nasz bohater został przesiedlony przez Niemców do getta w Grodnie, skąd wraz z rodziną się wydostał i ukrywał w Łosośnie na przedmieściach Grodna, pracując na fałszywych dokumentach w warsztacie stolarskim.

Grzegorz Woroszylski, fot.: youtube.com

W 1945  roku został repatriowany z Grodna do Łodzi, w której podjął studia. Początkowo studiował medycynę na Uniwersytecie Łódzkim, a od 1946 roku  – polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. W 1947 roku zapisał się do Polskiej Partii Robotniczej i rozpoczął pracę dziennikarską – był redaktorem takich pism jak „Głos Ludu”, „Po Prostu” i „Nowa Kultura”.

W latach 1948-1951 mieszkał w Szczecinie, gdzie w 1949 roku urodził się jego pierwszy syn – Feliks. W 1950 roku, z okazji święta 22 lipca, za poemat o Karolu Świerczewskim otrzymał Nagrodę Państwową III. stopnia.

Okres moskiewski

W latach 1952-1956 studiował w Instytucie Literatury im. Maksyma Gorkiego w Moskwie, gdzie uzyskał doktorat z filologii rosyjskiej. Po  roku 1955 zaczął pisać lirykę refleksyjną, opowiadania, szkice, utwory dla dzieci i młodzieży oraz zajął się przekładami literackimi z języka rosyjskiego. Za osiąfnięcia zawodowe został odznaczony m.in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (1955) i Medalem 10-lecia Polski Ludowej (1955).

Przemiana wewnętrzna

Poglądy Woroszylskiego zmieniły się w 1956 roku. Poeta przebywał wówczas na Węgrzech, gdzie był świadkiem wybuchu powstania i jego krwawego stłumienia przez Armię Radziecką. Swoje wspomnienia z tamtego okresu opublikował później w „Dzienniku węgierskim”.

Zobaczywszy, do jakiej brutalności i bezwzględności jest zdolna władza komunistyczna, Woroszylski zaczął wątpić w słuszność swoich  dotychczasowych poglądów. W latach 70. zaangażował się w działania opozycji antykomunistycznej – początkowo był członkiem m.in. Komitetu Obrony Robotników, a następnie Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”.

W styczniu 1976 roku był jednym z sygnatariuszy listu protestacyjnego polskich intelektualistów do Komisji Nadzwyczajnej Sejmu PRL. Podpisani sprzeciwili się planowanym zmianom w Konstytucji Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, które zakładały m.in. uznanie przewodniej roli PZPR w państwie oraz zatwierdzenie trwałego i nierozerwalnego sojuszu Polski z ZSRR.

Działania opozycyjne Woroszylskiego sprawiły, że jego twórczość została objęta zakazem druku. Nie zmusiło to jednak poety do zmiany zawodu.

Jednym z utworów Woroszylskiego, które ukazały się za granicą, była powieść „Literatura” wydana przez paryski Instytut Literacki.

23 sierpnia 1980 roku Woroszylski dołączył do apelu 64. Był to list warszawskich intelektualistów skierowany do władz PRL, wzywający do rozpoczęcia rozmów ze strajkującymi robotnikami.

Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce poeta został internowany.

– Poczynając od 13 grudnia 1981 roku do 18 października 1982 roku, pisałem wiersze. Właściwie nie tyle pisałem, bo nie miałem papieru ani długopisu czy ołówka, ile układałem je sobie w głowie. W nich odbijało się to, co wtedy myślałem, czułem, obserwowałem. Były odzwierciedleniem sytuacji, w których znajdowałem się zarówno ja, jak i moi znajomi – mówił Wiktor Woroszylski w audycji „Prywatnie u Wiktora Woroszylskiego” – Po czasie, gdy już miałem papier i długopis, jeszcze przebywając w internowaniu, zanotowałem te pierwsze wiersze, które przedtem trzymałem w głowie. Zacząłem też pisać kolejne – mówił.

Powstałe wówczas utwory Woroszylski wydał później w tomiku „Dziennik internowania”.

Maluchy i rosyjscy literaci

Woroszylski pisał również książki z gatunku literatury dziecięcej. Najbardziej znaną powieścią dla dzieci napisaną przez Woroszylskiego jest „I ty zostaniesz Indianinem”. Na jej podstawie w 1962 roku powstał film w reżyserii Konrada Nałęckiego o tym samym tytule.

– W pewnym sensie książka ta stała się bestsellerem mojego życia. To była powieść najczęściej wznawiana, mająca największy nakład, więc też najdłużej z niej żyłem. W pewnym okresie była też jakby najbardziej znana ze wszystkich moich utworów – wspominał Wiktor Woroszylski.

Na osobną uwagę zasługuje działalność Woroszylskiego jako tłumacza i popularyzatora literatury rosyjskiej. Przekładał on utwory i listy Zoszczenki, Majakowskiego, Sołżenicyna, Brodskiego, Awierincewa. Wydał ponadto kilka istotnych książek biograficznych na temat rosyjskich pisarzy: o Sałtykowie-Szczedrinie (1963), Włodzimierzu Majakowskim (1966), Sergiuszu Jesieninie (1973, wspólnie z Elwirą Watałą). Pierwszą z tych książek uważał poniekąd za literacki eksperyment, próbę wcielenia się w opisywaną postać; druga skupiała się raczej na przedrukowywaniu i udostępnianiu dokumentów. Sam Woroszylski pisał o swoim zamiarze tak: „Życie poety jest gwałtowne i dramatyczne. Nie trzeba nic dodawać ani interpretować. Wystarczy przytoczyć świadectwa.”

Ukoronowaniem pracy Woroszylskiego jako tłumacza i popularyzatora literatury rosyjskiej jest autorska antologia „Moi Moskale”. Zawiera ona nie tylko ponad 200 przekładów, ale także wysoce osobiste noty o wszystkich autorach.

Przekładał m.in. pieśni kompozytora Izaaka Dunajewskiego i utwory pisarza Aleksandra Sołżenicyna.

Wiktor Woroszylski zmarł 13 września 1996 roku w Warszawie. Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

Znadniemna.pl/Polskie Radio/wikipedia.org/fot.: youtube.com

W młodości był jednym z czołowych twórców socrealizmu. Poglądy zmienił, gdy podczas wizyty na Węgrzech stał się świadkiem wybuchu i pacyfikacji tamtejszego powstania w 1956 roku. ówczesne wydarzenia tak nim wstrząsnęły, że po powrocie do kraju zaangażował się w działalność opozycji antykomunistycznej. Socrealistyczny fanatyk [caption id="attachment_61319" align="alignnone"

W dniach 3 – 4 czerwca w Krakowie odbyła się druga edycja wydarzenia „Kultura na uchodźstwie. Dni solidarności w Willi Decjusza”. Jak zaznaczyli organizatorzy projektu, tym razem był on „odpowiedzią na trudną sytuację demokratycznej opozycji w Białorusi i pogłębiającego się w tym państwie kryzysu wartości demokratycznych oraz swobód obywatelskich”.

 W ramach „Dni solidarności” odbył się w Willi Decjusza polsko-białoruski kiermasz książki, w czasie którego można było kupić książki białoruskich autorów i autorek zarówno w oryginale jak też w polskich tłumaczeniach. Były to wydania, publikowane przez niezależne oficyny białoruskie oraz wydawców polskich. Dla najmłodszych uczestników spotkania został przygotowany spektakl  pt. „Mały Książę”.

Kiermaszowi towarzyszyła debata o losach literatury polskiej i białoruskiej na uchodźstwie. Wzięli w niej udział przedstawiciele polskiego i  białoruskiego PEN Clubu między innymi:  prezes niezależnego Białoruskiego PEN Clubu Tacciana Niadbaj oraz prezes Polskiego PEN Clubu Marek Radziwon. Porowadził debatę znany białoruski poeta i tłumacz Andrej Chadanowicz.

Prezes Polskiego PEN Clubu Marek Radziwon, prezes niezależnego Białoruskiego PEN Clubu Tacciana Niadbaj oraz prowadzący debaty znany białoruski poeta i tłumacz Andrej Chadanowicz

Kiermasz stał się także okazją do licznych spotkań autorskich z białoruskimi pisarzami. Wśród nich był jeden z najwybitniejszych literatów współczesnej Białorusi, laureat wielu nagród krajowych i międzynarodowych Uładzimir Niaklajeu, który zaprezentował polski przekład nowego zbioru swojej poezji pt. „АДЗІН/SAM”;  Swoją nową książkę pt. „Kobiety w powstaniu Konstantego Kalinowskiego: Matki, żony i kochanki” zaprezentował też znany białoruski historyk i pisarz Uładzimir Arłou. Jego nowe dzieło opowiada o  mało znanych  faktach, opowiadających o udziale w powstaniu takich kobiet, jak: Maria Jamont, Apolonia Sierakowska,  Kamila Marcinkiewicz oraz Eliza Orzeszkowa.  Fakty te autor zebrał i literacko opracował z okazji 160. rocznicy wybuchu powstania styczniowego.

Na kiermaszu można było nabyć książki białoruskich autorów w języku oryginału oraz w tłumaczeniach na język polski

Jedną z najbardziej zauważalnych nowinek wydawniczych, zaprezentowanych na kiermaszu była książka pt. „Aleś”, opowiadająca o Alesiu Bialackim, laureacie Pokojowej Nagrody Nobla z 2022 roku, działaczu opozycji białoruskiej, założycielu i kierowniku Centrum Obrony Praw Człowieka “Wiasna”, który został skazany w 2023 roku przez reżim Łukaszenki na 10 lat pobytu w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Książkę o Alesiu Bialackim zaprezentowała Tacciana Niadbaj, a sama książka powstała na podstawie wspomnień noblisty oraz jego listów, pisanych podczas pobytu w więzieniu w latach 2011- 2014 oraz tych, które Aleś Bialacki zdążył napisać i przekazać na wolność w roku 2022 z aresztu śledczego, czyli przed skazaniem na kolonię karną. Prezentując książkę „Aleś” Taciana Niadbaj mówiła o nowym gatunku współczesnej literatury – o literaturze więziennej, o braku kontaktów z większością więźniów politycznych na Białorusi. „Moim zdaniem musimy wszyscy razem ze społecznością międzynarodową naciskać na reżim, żeby przynajmniej zmienić warunki utrzymania więźniów politycznych” – zaznaczyła białoruska literatka.

W otwarciu wydarzenia, które odbyło się w Willi Decjusza w Krakowie wzięli udział przedstawiciele resortu spraw zagranicznych RP samorządowcy oraz reprezentanci instytucji kulturalnych, a mianowicie: Szef Służby Zagranicznej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP Arkady Rzegocki, Ambasador RP na Białorusi Artur Michalski, Wiceprezydent Miasta Krakowa Anna Korfel-Jasińska, Wicedyrektor Departamentu Dyplomacji Publicznej i Kulturalnej MSZ Joanna Wajda, ambasador Rzeczypospolitej Polskiej na Ukrainie (2016–2019) i przewodniczący Stowarzyszenia Willa Decjusza Jan Piekło oraz Dyrektor Instytutu Kultury Willa Decjusza dr hab. Dominiki Kasprowicz.

Goście i gospodarze wydarzenia. W centrum (trzecia od lewej) Swiatłana Cichanouska, liderka białoruskiej opozycji

Szef Służby Zagranicznej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP Arkady Rzegocki zwracając się do zgromadzonych dziękował za zaangażowanie na rzecz wolności na Białorusi, która jest ważnym sąsiadem Polski.

– Kultura na uchodźstwie to coś, co jest doświadczeniem wspólnym, wpisuje się w kolektywną świadomość i pamięć nie tylko Białorusinów i Polaków. Białoruś jest w sercu każdego Polaka i dlatego tak bardzo mocno wspieramy ją w dążeniu do wolności i demokracji. Mamy do wykonania ogromną pracę, która właśnie jest wykonywana i tu, na Willi, praca która polega i na wspieraniu Białorusi, ale także na poznawaniu kultury Białorusi, to coś, co w nas zabił komunizm, bo prowadził między nas sztuczne granice, a tym czasem mamy bardzo wiele wspólnych bohaterów, wspólnych wydarzeń z historii, z których możemy być dumni, i mam nadzieję, że mamy wspólną przyszłość. Nie ma wolnej sprawiedliwej Europy bez wolnej i demokratycznej Białorusi – oświadczył dyplomata.

Gościem honorowym wydarzenia była liderka białoruskiej opozycji demokratycznej, kandydatka na prezydenta Białorusi w wyborach prezydenckich w 2020 roku, którą w marcu 2023 roku białoruski sąd skazał zaocznie na 15 lat więzienia, Swiatłana Cichanouska. Wygłosiła tu przemówienie pt. „Perspektywa wolnej Białorusi”, zaczęła go cytatem z Adama Mickiewicza „Litwo, Ojczyzno moja!”.

– Jestem pewna, że opisane przez poetę poczucie ogromnej straty znają wszyscy Białorusini, zmuszeni do opuszczenia kraju po 2020 roku. Wierzę jednak, że dla nas nic nie jest stracone. Podobnie jak Mickiewicz, na uchodźstwie nauczyliśmy się jedynie jeszcze bardziej cenić Białoruś. Nie mam wątpliwości, że Białoruś znów będzie wolna i demokratyczna, a my powrócimy do kraju – mówiła liderka białoruskiej opozycji.

W swoim przemówieniu przypomniała o Franciszku Skarynie, który studiował w Krakowie, nadmieniła o tym, jak w Gułagu, na papierze pociętym z worków po cemencie, powstał przekład Pana Tadeusza pióra Piatra Bitela. Swiatłana Cichanouska wspomniała także o znaczeniu wolności słowa, mówiła, że w sensie politycznym, ekonomicznym, informacyjnym, a także kulturowym Białoruś dziś zamieniła się de facto w kolonię Rosji.

– Tragedie do których doszło za kratami, takie jak śmierć Witolda Aszurka i śmierć Mikołaja Klimowicza, nie powinny się więcej powtórzyć. Wierzę, że każdy nasz czyn, każdy gest solidarności, każdy utwór, w którym opowiadamy światu o Białorusi, odrobinę przybliża nasze zwycięstwo. Każda pocztówka wysłana do więzienia, sama w sobie już staje się dziełem sztuki. Sztuki bycia człowiekiem – przemawiała białoruska opozycjonistka.

Swiatłana Cichanouska podkreśliła, że w obecnych warunkach, w których nasz naród znalazł się z winy dyktatora, nie możemy nie podziękować naszym zagranicznym przyjaciołom za solidarność i wszechstronne wsparcie. Swoje przemówienie liderka białoruskiej opozycji zakończyła słowami Franciszka Skaryny o miłości do Ojczyzny, pochodzącymi z przedmowy do „Księgi Judyty”.

Po przemówieniach gości odbyła się debata o nazwie „Kultura na uchodźstwie – wspólne doświadczenie”. Udział w dyskusji wzięli: Alina Kouszyk, z kierowanego przez Swiatłanę Cichanouską Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego ds. Odrodzenia Narodowego oraz Artur Michalski, Ambasador RP w Mińsku. Poprowadziła  debatę dyrektor Willi Decjusza Dominika Kasprowicz.

Alina Kouszyk, Dominika Kasprowicz i Artur Michalski

Artur Michalski w swoim wystąpieniu zaznaczył, że Polacy w swojej najnowszej historii przeżywali problemy i dylematy bardzo podobne do tych, z którymi współcześnie borykają się Białorusini. – Skoro udało nam się je pokonać, to nie widzę żadnego powodu, aby sądzić, że nie uda się także wam – zwrócił się do Białorusinów polski dyplomata, nawiązując do daty debaty w Willi Decjusza, która przypadła na 4 czerwca, czyli na rocznicę pierwszych od czasów wojny wolnych wyborów w Polsce. – Dziś jest 4 czerwca – dzień wielkiego zwycięstwa Solidarności. Głęboko wierzę, że taki dzień nastąpi również w Mińsku. Kultura, o której dziś rozmawiamy, rodzi się z potrzeby wolności. A im bardziej człowiek jest zniewolony, tym bardziej potrzebę wolności odczuwa. Tysiące ludzi przebywają teraz na Białorusi w więzieniach. Kiedy tyle ludzi jest w więzieniach, wyraźniej widać, że wolność jest podstawowym prawem człowieka. Z potrzeby wolności, z protestu rodzi się kultura, która jest nośnikiem kształtującym wiele pokoleń i ostatecznie przynosi im wolność – mówił dyplomata zapewniając, że Polsce zależy na tym aby Białoruś była dla Polski dobrym sąsiadem, wolnym od tyranii, a jej obywatele sami decydowali o własnej przyszłości  dając temu wyraz w wolnych demokratycznych wyborach.

Obecna na wydarzeniu w Willi Decjusza liderka białoruskiej opozycji   Swiatłana Cichanouska zgodziła się odpowiedzieć na kilka pytań, które interesują czytelników naszego portalu.

Na pytanie o stosunek do wyroku wydanego na Andrzeja Poczobuta odpowiedziała:

– Andrzej Poczobut to taki bohater, przykład którego trzeba rozpowszechniać w Polsce. Mając możliwość uniknąć niewoli, podpisać podanie o ułaskawienie, nie zrobił tego. Jego zasadnicza postawa, wartości, za wierność którym znajduje się w więzieniu, są wyższe od wolności. Jestem bardzo wdzięczna takiej jego postawie, choć wiem, na ile trudna jest teraz sytuacja w więzieniach, jak tam torturują ludzi. Jestem pewna, że Andrzej nie jest wyjątkiem i również  cierpi, tak jak inni więźniowie. Jestem wdzięczna Polsce za pryncypialne stanowisko wobec reżimu, za to, że wprowadzono dodatkowe sankcje. Pokazuje to, że polska władza działa zdecydowanie. Przykład Andrzeja dowodzi, że dyktatura nie potrafi narzucić swoje warunki. Życzę Andrzejowi mocy, jego rodzinie i bliskim sił. To naprawdę bardzo dostojny człowiek, współczesny bohater. Robimy wszystko, żeby uwolnić naszych więźniów politycznych. Wierzę, że w przyszłości imię Andrzeja będzie nosiła jedna z ulic w naszym kraju.

Porozmawialiśmy także z przedstawicielką do spraw odrodzenia narodowego w Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym panią Aliną Kouszyk

Pytanie do działaczki opozycji dotyczyło perspektyw odrodzenia się edukacji i kultury polskiej na Białorusi po upadku dyktatury Łukaszenki:

– Rozumiemy, że naród Białorusi składa się i z różnych mniejszości narodowych. Wiemy, że przedstawiciele polskiej mniejszości narodowej cierpią, że w więzieniu nadal siedzi Andrzej Poczobut, wiemy o trudnej sytuacji z Andżeliką Borys i Związkiem Polaków na Białorusi, o zlikwidowanych szkołach polskich. Pochodzę z Grodna, pamiętam otwarcie tam polskiej szkoły, wiem, na ile to jest ważne, więc z radością odnowimy polskie szkoły na Białorusi. To jest praca na perspektywę. Szanowanie mniejszości jest prerogatywą demokratycznego państwa. Żadna dyktatura nie będzie szanować mniejszości. Dlatego najważniejszym zadaniem na dzisiaj jest powrót na Białoruś demokracji. Dopiero w demokratycznym kraju będziemy mogli zadbać o prawa mniejszości, Polaków i innych narodowości. Białoruś zawsze była krajem wieloetnicznym, w tym jest nasza siła. Ale teraz władza niszczy wszystko, co daje choć jakąś możliwość wolnego myślenia.

A oto ,jak oceniła w rozmowie z nami tegoroczną edycję „Kultury na uchodźstwie” Dominika Kasprowicz, dyrektor Instytutu Kultury Willa Decjusza:

– Oceniam ją bardzo dobrze, bo z roku na rok widzimy, że zyskaliśmy zaufanie uchodźców z Białorusi, i dni kultury na uchodźstwie, dni solidarności Willi Decjusza się rozwijają jako projekt, to nas bardzo cieszy, bo właściwie o to chodzi w tym miejscu. Willa Decjusza odkąd została odbudowana miała być miejscem spotkań, takich  jak dzisiaj. Wielu polskich twórców takich jak Adam Mickiewicz, Witold Gombrowicz, Fryderyk Chopin, Sławomir Mrożek, Gustaw Herling-Grudziński, Jerzy Giedroyć, czy Czesław Miłosz – miało za sobą trudne doświadczenia życia i tworzenia na uchodźstwie. W Willi Decjusza, solidaryzując się z tymi, którzy zostali zmuszeni w ostatnim czasie do życia poza granicami swojego kraju, w czasie Dni Solidarności umożliwiamy spotkanie z ich twórczością”.

Willa Decjusza w Krakowie od wieków słynie jako miejsce spotkań i dialogu różnych kultur i tradycji, ale także jako przestrzeń, w której spotykali się artyści w salonie patriotycznym Marceliny Czartoryskiej. Od ponad dwudziestu jest ona ważnym punktem na kulturalnej mapie Europy Środkowo-Wschodniej oraz stanowi bezpieczną przestrzeń dla twórców i naukowców szukających schronienia przed wojną czy prześladowaniami w krajach swego pochodzenia.

Przed Willą Decjusza postawione zostały portrety więźniów politycznych wraz z ich biogramami. W niedzielę wieczorem odbyła się tam akcja solidarności z więźniami politycznymi zorganizowana przez białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”. W akcji wzięła udział liderka białoruskiej opozycji. Po tej akcji przed Willą odbył się koncert białoruskiego etno-zespołu.

Przez cały weekend uczestnicy i goście podpisywali listy i pocztówki do więźniów politycznych. W wydarzeniu wzięło udział wielu ludzi z Białorusi i Polski.

Organizatorami spotkania są Instytut Kultury Willa Decjusza oraz Stowarzyszenie Willa Decjusza. Projekt został finansowany przez Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Partnerami medialnymi są TVP 3 Kraków, Radio Kraków, wyborcza.pl, miesięcznik „Kraków i świat”, magazyn „Czas Literatury”.

Marta Tyszkiewicz z Krakowa, zdjęcia autorki

W dniach 3 - 4 czerwca w Krakowie odbyła się druga edycja wydarzenia „Kultura na uchodźstwie. Dni solidarności w Willi Decjusza". Jak zaznaczyli organizatorzy projektu, tym razem był on „odpowiedzią na trudną sytuację demokratycznej opozycji w Białorusi i pogłębiającego się w tym państwie kryzysu wartości

Już 16 czerwca Grodzieński Sąd Obwodowy podejmie decyzję o likwidacji Fundacji „Zamek Krewo”, która od osiemnastu lat prowadzi działalność na rzecz zachowania zamku w Krewie i  dziedzictwa historycznego związanego z tym pomnikiem historii.

Inicjatorem likwidacji fundacji prowadzonej przez miłośników historii Krewa i Wielkiego Księstwa Litewskiego jest Departament Sprawiedliwości Grodzieńskiego Obwodowego Komitetu Wykonawczego.

Fundacja „Zamek Krewo” za główny cel swojego istnienia stawiała zachowanie historycznego obiektu w którym 14 sierpnia 1385 roku Wielki Książe Litewski Władysław II Jagiełło wydał akt, stanowiący jego zobowiązania przedślubne wobec Królestwa Polskiego, którego koronowanym władcą Jagiełło niebawem został.

Fundacja „Zamek Krewo” została zarejestrowana w leżącym na terenie rejonu smorgońskiego Krewie w 2005 roku. Jej działalność polegała na organizowaniu w Krewie, bądź jego okolicy, obozów wolontariackich oraz imprez kulturalnych. Z inicjatywy fundacji niemal co roku odbywały się w Krewie letnie akcje wolontariackie.  W ich ramach wolontariusze uporządkowali cmentarz żydowski w Krewie, prowadzili wykopki w grodzisku i a także prace konserwatorskie przy pozostałościach zamku w Krewie. Wszystkie prace archeologiczne prowadzone były we współpracy z Narodową Akademią Nauk Białorusi. Od 2018 roku fundacja zaczęła wydawać almanachy  pt. „Kreva Incognita”. W 2020 i 2021 roku w Krewie były organizowane przez fundację wyprawy archeologiczne.

Zamek w Krewie. Rysunek Napoleona Ordy, XIX wiek

Przypomnijmy, że Krewo, jest jednym z najważniejszych miejsc w historii Polski, Białorusi oraz Litwy. W obliczu zagrożenia jakie dla Polski i Litwy stwarzał na przełomie XIV i XV wieku zakon krzyżacki, w murach zamku, 14 sierpnia 1385 roku podpisano akt Unii Krewskiej, czyli zobowiązania przedślubne księcia Jagiełły, regulujące stosunki Korony Królestwa Polskiego z Wielkim Księstwem Litewskim po poślubieniu przez księcia królowej Polski Jadwigi Andegaweńskiej.

Zamek  w Krewie budowany był w znacznym stopniu z kamienia, a jego mury szczególnie mocno ucierpiały w trakcie pierwszej wojny światowej.  W toku działań wojennych zamek znalazł się we władaniu Niemców, którzy zamienili go w fortecę. Żeby rozbić nieprzyjaciela, rosyjska artyleria wówczas mocno ostrzeliwała twierdzę.

W dwudziestoleciu międzywojennym, gdy Krewo wróciło  w granice Polski, władze II Rzeczypospolitej rozpoczęły tam prace konserwatorskie. Niestety z biegiem lat, zwłaszcza w okresie sowieckim, zamek w Krewie niszczał i ostatecznie zamienił się w ruiny. Zachowaniem dla potomnych chociażby pozostałości  po zamku zajęła się w 2005 roku Fundacja „Zamek Krewo”. W dużej mierze dzięki wieloletniej aktywności  fundacji i współpracujących z nią entuzjastów historii w 2017 roku na zamku pod ścisłym nadzorem historyków z Akademii Nauk Republiki Białoruś zaczęły się prace rekonstrukcyjne.

Proces rekonstrukcji napotkał jednak na nieoczekiwany problem. Budowniczym zabrakło kamieni do odbudowy murów i wież.

Dowiedziawszy się o przyczynach wstrzymania rekonstrukcji białoruski działacz społeczny Gleb Labadzienka zainicjował  wówczas w Internecie akcję „Kamienie dla Krewa”. Reakcja Białorusinów przeszła wszelkie oczekiwania. Wciągu tygodnia zebrano środki na 20 ciężarówek tego budulca. Na wezwanie odpowiedzieli też ludzie, którzy własnym transportem przywozili do Krewa kamienie.

Sukces pospolitego ruszenia na rzecz rekonstrukcji pomnika historii okazał się możliwy w decydującej mierze dzięki aktywności entuzjastów, również tych, współpracujących z Fundacją „Zamek Krewo”. Po 16 czerwca, kiedy sąd ogłosi  decyzję o likwidacji tej organizacji, społeczna kontrola i wsparcie dla prac konserwatorskich na ruinach zamku po prostu zanikną.

Po społecznym zrywie Białorusinów przeciwko fałszerstwom wyborczym w  2020 roku, reżim Aleksandra Łukaszenki konsekwentnie dusi wszelkie przejawy niezależnej aktywności  społecznej. Ponadto likwidacja Fundacji „Zamek Krewo” wpisuje się w prowadzoną przez reżim politykę, skierowaną na niszczenie wszystkiego, co wiąże się na Białorusi z dziedzictwem historycznym Polski i Litwy.

 Znadniemna.pl na podstawie Hrodna.life/Kresy24.pl/Wikipedia.org, na zdjęciu: 2020 rok. Zamek w Krewie  po częściowej rekonstrukcji, fot: wikipedia.org

Już 16 czerwca Grodzieński Sąd Obwodowy podejmie decyzję o likwidacji Fundacji „Zamek Krewo”, która od osiemnastu lat prowadzi działalność na rzecz zachowania zamku w Krewie i  dziedzictwa historycznego związanego z tym pomnikiem historii. Inicjatorem likwidacji fundacji prowadzonej przez miłośników historii Krewa i Wielkiego Księstwa Litewskiego jest

Honorową Obywatelką Miasta Poznania zostanie Andżelika Borys. Radni zdecydowali też o przyznaniu tytułów „Zasłużonego dla Miasta Poznania”. Dostaną je: Janusz Heller, Iwona Jabłońska, Lech Konopiński, Urszula Sipińska oraz Fundacja Pomocy Humanitarnej Redemptoris Missio.

Podczas wtorkowej (6 czerwca) sesji radni zdecydowali, że tytuł Honorowego Obywatela Miasta Poznania otrzyma Andżelika Borys. To wieloletnia przewodnicząca Związku Polaków na Białorusi. Honorowe obywatelstwo – podobnie jak tytuły „Zasłużonych dla Miasta Poznania” – zostaną wręczone podczas uroczystej sesji, która odbędzie się 29 czerwca.

Andżelika Borys urodziła się w 1973 r. w polskiej rodzinie w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej, późniejszej Białorusi. Od 1995 r. jest członkinią Związku Polaków na Białorusi, w 2005 r. została wybrana jego przewodniczącą – ku zaskoczeniu władz tego państwa. Za swoją działalność była wielokrotnie ścigana przez białoruski wymiar sprawiedliwości, przesłuchiwana przez KGB, prokuraturę oraz milicję, skazywana na wysokie kary grzywny oraz aresztu. Za swoją działalność otrzymała wiele wyróżnień, w tym nagrodę „Fidelis Poloniae” za obronę wolności słowa, przyznawaną przez Światowe Forum Mediów Polonijnych. W 2011 r. za wybitne zasługi dla promocji Polski na świecie otrzymała Dyplom Ministra Spraw Zagranicznych.

Więcej informacji o nagrodzonych znajdziesz TUTAJ.

Znadniemna.pl za Poznan.pl

Honorową Obywatelką Miasta Poznania zostanie Andżelika Borys. Radni zdecydowali też o przyznaniu tytułów "Zasłużonego dla Miasta Poznania". Dostaną je: Janusz Heller, Iwona Jabłońska, Lech Konopiński, Urszula Sipińska oraz Fundacja Pomocy Humanitarnej Redemptoris Missio. Podczas wtorkowej (6 czerwca) sesji radni zdecydowali, że tytuł Honorowego Obywatela Miasta Poznania

155 lat temu,  7 czerwca 1868 roku, w Wołkowysku koło Grodna urodził się jeden z najwybitniejszych szachistów przełomu XIX i XX stuleci,  zwycięzca i finalista wielu prestiżowych turniejów szachowych, pretendent do tytułu  szachowego mistrza świata Dawid Janowski.

Dawid Janowski opuścił rodzinny, leżący w rosyjskim zaborze, Wołkowysk i ziemię polską jeszcze jako dziecko. Osiedlił się we Francji.

W wieku 23 lat młody człowiek przyjechał do Paryża, gdzie od razu wzbudził sensację w środowisku miejscowych szachistów. Będąc samoukiem demonstrował spryt i niekonwencjonalne warianty rozgrywania partii szachowych. Z czasem  styl gry Dawida stawał się coraz bardziej profesjonalny i nasz bohater szybko zdobył renomę  silnego gracza, z którym nie wstydzili się usiąść przy szachownicy  najbardziej znani szachiści Paryża. Miejscem pierwszego spektakularnego sukcesu Dawida Janowskiego była wygrana jednego z turniejów rozgrywanych w paryskiej kawiarni Café de la Régence. Rozgrywane tutaj zawody szachowe były tożsame z turniejami o mistrzostwo Francji. Właśnie ten kraj reprezentował w swojej obfitej w sukcesy karierze szachowej urodzony w Wołkowysku polski Żyd.

Na arenie międzynarodowej  nasz krajan zadebiutował, zajmując dobre VI-VII miejsce na dużym turnieju w Lipsku (Niemcy) w 1894 roku. Rok później uzyskał średni wynik (XII-XIV miejsce) na turnieju w Hastings (Anglia). Musiał to być dla naszego ziomka „zimny prysznic”, po którym nastąpiła długa seria sukcesów, trwających aż do 1905 roku („złoty okres” Janowskiego).

W „złotym okresie” zdobył I miejsca na turniejach: Wiedeń 1896, Monte Carlo 1901, Hanower 1902, Paryż 1902, Barmen 1905 (ex aequo z Maroczym); II miejsca: Londyn 1899 (dzielone II -IV), Cambridge Springs 1904 (ex aequo z Em. Laskerem), Ostenda 1905 (ex aequo z Tarraschem); III miejsca: Wiedeń 1898, Monte Carlo 1902.

Po 1905 roku gwiazda Janowskiego zaczęła powoli tracić blask; jednak nadal z energią uczestniczył on w rozlicznych turniejach i zajmował wysokie lokaty, jak na przykład : II-IV miejsce w 1907 roku  na turnieju w  Ostenda (Belgia), II miejsce  w  Scheveningen (Holandia) w 1913 roku, czy II miejsce (za Capablanką) w  1916 roku na turnieju w  Nowym Jorku oraz I miejsce tamże w 1921 roku.

Styl gry Dawida Janowskiego odznaczał się dużą dynamiką, dążeniem do inicjatywy i ataku, pomysłowością i sprytem, co przydawało wielu jego partiom uroku i dramatycznego napięcia.  Szachista słynął z umiejętności wykorzystywania siły bojowej dwu gońców, toteż zasłużenie wiele razy uzyskiwał nagrody „za piękność” gry.

Mimo tych zalet, które czyniły go jednym z najwybitniejszych szachistów swego czasu (był obok Tarrascha tym, który wygrywał z mistrzami świata – Steinitzem, Laskerem, Capablanką i Alechinem) – nie potrafił przezwyciężyć swych wad, utrudniających mu osiągnięcie szczytu. Niestety, często nie doceniał przeciwnika, niechętnie korygował własne błędy, bywało, iż negował sportowe aspekty gry. Mając naturę hazardzisty (niekiedy w ruletę przegrywał wszystko, co zarobił grą w szachy) przy szachownicy także wprowadzał moment ryzyka. Bywało  – na przykład w Londynie (1899 r.) i  w Cambridge Springs (1904 r.) – że mając zapewniony remis, który dawał mu pierwsze miejsce w turnieju, zapalał się tak grą, że kontynuował partię, aż do…  jej przegrania! Nie zawsze też chciał „na chłodno” egzekwować uzyskaną przewagę wdając się w zbyteczne, acz efektowne akcje, nie przynoszące mu w rezultacie zwycięstwa. Dlatego też nie najlepiej czuł się w spotkaniach meczowych. Jego temperament źle znosił monotonię pojedynku, konfrontację z tym samym ciągle przeciwnikiem. Nie znaczy to jednak, że nie miał sukcesów i na tym polu.

Wygrał mecze z: Winawerem (1896, +5-2), Waldbrodtem (1897, 4-2=2), Showalterem (1898, +7-2=4), Marshallem (1899, +3-1; 1908, +5-2=3), Taubenhausem (1903, +5-1=4; 1905, +4-1 oraz +3-2=1). Zremisował z: Miesesem (1895, +6-6=2), Schlechterem (1896,+2-2=3).

Od dłuższego czasu  obsesyjnym wręcz marzeniem Dawida Janowskiego, było zagranie decydującego  pojedynku o koronę mistrzowską z niepokonanym od wielu lat mistrzem świata Emanuelem Laskerem. Janowski wyzwał Laskera do walki jeszcze w 1899 r., tuż po sukcesie londyńskim. Spotkanie odbyło się jednakże dopiero po dziesięciu latach (zostało sfinansowane przez szczodrego mecenasa naszego krajana P. Nardusa), gdy Dawid miał już za sobą swą szczytową formę. W dwu meczach o mistrzostwo świata Em. Lasker druzgocąco zwyciężył Janowskiego: w Paryżu w 1909 r. (+7-1 =2) oraz w Berlinie w 1910 r. (+8=3).

W wolnych od udziału w turniejach chwilach Dawid Janowski zajmował się z powodzeniem publicystyką szachową. „Drukował”  bardzo dużo na łaniach prasy. W latach 1902-1908 prowadził  autorski kącik szachowy w „Le Monde illustré”. Nie wydał jednak żadnej książki.

Ostatnie lata życia  jeden z najbłyskotliwszych szachistów swoich czasów spędził w nędzy, opuszczony i zapomniany przez wszystkich.

Umarł na gruźlicę  15 stycznia 1927 roku w Hyeres na Rivierze Francuskiej, gdzie przybył, by wziąć udział w małym, lokalnym turnieju.

Znadniemna.pl na podstawie książki Władysława Litmanowicza i Jerzego Giżyckiego pt. „Szachy od A do Z”,  Na zdjęciu: Dawid Janowski, fot.: Wikimedia Commons

155 lat temu,  7 czerwca 1868 roku, w Wołkowysku koło Grodna urodził się jeden z najwybitniejszych szachistów przełomu XIX i XX stuleci,  zwycięzca i finalista wielu prestiżowych turniejów szachowych, pretendent do tytułu  szachowego mistrza świata Dawid Janowski. Dawid Janowski opuścił rodzinny, leżący w rosyjskim zaborze, Wołkowysk

Powieść „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej wybrano lekturą 12. odsłony Narodowego Czytania. Prezydent RP Andrzej Duda skierował okolicznościowy list, zachęcając do wspólnej lektury. „Spotkajmy się z rodzinami Bohatyrowiczów, Korczyńskich i innymi postaciami, wysłuchajmy ich rozmów o Polsce” – napisał.

Fot. Konrad Filip Komarnicki/KPRP

„Co roku podczas akcji Narodowego Czytania wspólnie czytamy dzieła, które tworzą kanon polskiej literatury. Jednym z nich jest „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej. To książka nastrojowa, napisana barwnym językiem, a zarazem donośna i sugestywna w swoim patriotycznym przesłaniu. Bo przecież jej autorka nie tylko maluje szeroką panoramę rodzinnych Kresów, nie tylko przybliża folklor i szlacheckie zwyczaje, ale bardzo wyraźnie przywołuje też historię Rzeczypospolitej, a poprzez tematykę Powstania Styczniowego, którego 160–lecie obchodzimy w tym roku, doskonale oddaje przeżycia, emocje i dylematy ówczesnych Polaków. Dzięki temu obraz niepodległościowego zrywu, który w 1863 roku wybuchł przeciwko carskiemu zaborcy, na zawsze połączył się z tą książką, a sama powieść utrwaliła się w świadomości jako prawdziwa epopeja polskiego losu” – napisał prezydent Andrzej Duda w liście zachęcającym do udziału w Narodowym Czytaniu.

„Zapraszam Państwa zatem do Narodowego Czytania „Nad Niemnem” w sobotę 9 września. Spotkajmy się z rodzinami Bohatyrowiczów, Korczyńskich i innymi postaciami, wysłuchajmy ich rozmów o Polsce, ale też tych codziennych pogawędek „przy polskim stole”. Odkryjmy na nowo atmosferę tego dzieła, bogatą nadniemeńską przyrodę, wspaniałe pejzaże i krajobrazy. Przypomnijmy wreszcie ważne dziedzictwo Powstania Styczniowego, które powraca we wspomnieniach bohaterów i legendzie jako symbol i fundament narodowej pamięci i którego znaczenie jest istotne także dla innych narodów naszego regionu” – czytamy.

„I nie zapominajmy o komizmie, o pełnych humoru dialogach i zabawnych sytuacjach. To również wielki walor tej powieści. Chciałbym, aby tegoroczna lektura pogłębiła też namysł nad tym, w jaki sposób współcześnie odczytujemy naszą historię i jak o niej pamiętamy. I żeby, zwłaszcza dzisiaj, w obliczu agresywnego rosyjskiego imperializmu, odwołując się do powstańczego czynu, powieść Orzeszkowej jeszcze bardziej umocniła przekonanie o podstawowym prawie każdego narodu do własnej wolności i suwerenności. Niech więc nasze wspólne czytanie „Nad Niemnem”, oprócz przyjemności, której z pewnością dostarczy, przyniesie także wiele pożytku. Jestem przekonany, że wszystko to uczyni z Narodowego Czytania 2023 kolejne pasjonujące spotkanie z klasyką polskiej literatury” – podkreślił prezydent w swoim przesłaniu do uczestników Narodowego Czytania.

„Nad Niemnem” to najbardziej znana powieść Elizy Orzeszkowej (1886–1887). Ze względu na barwne opisy, wyrazistych bohaterów i liczne odwołania historyczne dzieło porównywano do „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza. Cieszyło się dużą popularnością w II Rzeczypospolitej. W 1939 roku ukończono ekranizację powieści, lecz obraz zaginął w czasie II wojny światowej. Kolejny film nakręcono w połowie lat 80. XX wieku. „Nad Niemnem” to jeden najważniejszych utworów podejmujący tematykę Powstania Styczniowego, którego 160-lecie obchodzone jest w bieżącym roku.

Akcja Narodowego Czytania organizowana jest przez Prezydenta RP od 2012 roku. Zainicjowano ją lekturą „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza. Lekturą Narodowego Czytania 2020 była „Balladyna” Juliusza Słowackiego. Rok później czytano „Moralność pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej, W ubiegłym roku, czyli Roku Romantyzmu Polskiego czytane były „Ballady i romanse” Adama Mickiewicza.

Od dziś można przesłać zgłoszenia uczestnictwa w Narodowym Czytaniu 2023. Odpowiedni formularz można znaleźć TUTAJ.

Narodowe Czytanie 2023. List Prezydenta RP Andrzeja Dudy [PDF]

Znadniemna.pl/prezydent.pl

Powieść "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej wybrano lekturą 12. odsłony Narodowego Czytania. Prezydent RP Andrzej Duda skierował okolicznościowy list, zachęcając do wspólnej lektury. "Spotkajmy się z rodzinami Bohatyrowiczów, Korczyńskich i innymi postaciami, wysłuchajmy ich rozmów o Polsce" – napisał. [caption id="attachment_61286" align="alignnone" width="480"] Fot. Konrad Filip Komarnicki/KPRP[/caption] "Co

Dzisiaj w 182. rocznicę urodzin naszej wybitnej krajanki Elizy Orzeszkowej pragniemy Państwa zapoznać z artykułem Heleny Bilutenko, grodzieńskiej badaczki twórczości najsłynniejszej pisarki okresu polskiego pozytywizmu.

Eliza Orzeszkowa (1841-1910)

Raz jeszcze o «Nad Niemnem»

Pierwszy odcinek swojej nowej powieści «Nad Niemnem» wydrukowała Eliza Orzeszkowa w noworocznym numerze 1887 roku «Tygodnika Ilustrowanego». Kolejne odcinki systematycznie drukowane były przez cały rok. Tylko przy końcu marca nie opublikowano fragmentu powieści, bo na wiadomość o śmierci w Dreźnie Józefa Ignacego Kraszewskiego redakcja poświęciła jego pamięci cały numer.

W jesieni 1887 roku Eliza Orzeszkowa odsyłała do «Tygodnika Ilustrowanego» ostatnie odcinki powieści «Nad Niemnem» i prosiła wydawców, by edycja książkowa, jaka miała ukazać się po druku odcinkowym, była obowiązkowo gotowa przed marcem 1888 roku. Chciała, by powieść ukazała się drukiem w całości na 25-lecie powstania styczniowego, które na Litwie proklamowano 3 marca.

Powstanie 1863 roku było ostatnim wielkim zrywem w XIX wieku, natchnionym przez ideologię romantyzmu w Polsce. Powstanie uczyniła Orzeszkowa głównym tematem w powieści, podejmującej najważniejsze problemy współczesnego społeczeństwa polskiego.

Rozmowę o tradycji literackiej występującej w «Nad Niemnem» warto zacząć od genezy powieści. Jak stwierdza Edmund Jankowski, pomysł powieści współczesnej o szlachcie zagrodowej zrodził się prawdopodobnie w roku 1884. W liście do Jana Karłowicza, etnografa, znanego badacza kultury ludowej i językoznawcy, pisarka podkreśliła, że w swej dotychczasowej twórczości «myślą i piórem»  zwracała się do wszystkich środowisk społecznych. W jej dorobku twórczym poprzedzającym «Nad Niemnem» łatwo wskazać całą grupę utworów, bohaterem w których  była szlachta («Pan Graba» 1870, «Pompalińscy» 1876), o nie bardzo lubianym mieście pisała na przykład w najlepszej swej powieści tendencyjnej «Marta» (1873), podejmowała problem asymilacji Żydów w powieści «Meir Ezofowicz» 1878, w powieściach bezpośrednio poprzedzających «Nad Niemnem» zwracała się do środowiska chłopów («Niziny» 1884, «Dziurdziowie» 1885). Pozostawała jeszcze tylko szlachta zagrodowa, z którą w Miniewiczach zapoznała się Orzeszkowa z bliska.

Mówiąc o genezie powieści, która, zdaniem samej autorki, była jej «największym triumfem» twórczym, warto przypomnieć o kontekście literackim, w którym narodził się pomysł tej powieści, i przede wszystkim o sukcesie Trylogii Henryka Sienkiewicza. Orzeszkowa dobrze wiedziała z prasy i korespondencji o jego nieoczekiwanym oszałamiającym sukcesie i, będąc pierwszą beletrystką krajową, w dorobku twórczym do roku 1883 liczącą już 17 powieści o tematyce współczesnej, nie mogła nie zastanawiać się nad tym fenomenem.

Brawurowy sukces Sienkiewicza uświadomił Orzeszkowej, że pozytywistyczna «propaganda trzeźwości politycznej i realizmu życiowego nie zgasiła tęsknot za uniesieniami historycznymi» (J.Bachórz), że społeczeństwo polskie wykrwawione w roku 1863 oczekuje od literatury utworów nie tylko w duchu haseł pozytywistycznych – «pracy u podstaw» i «pracy organicznej», lecz i historycznych, w duchu wojenno-patriotycznym.

«W oczach Orzeszkowej – pisze profesor Józef Bachórz – Sienkiewicz miał zasługę niezaprzeczalną: upominał się o miłość ojczyzny, gdy inni o tym milczeli». W roku 1903 pisała do jednego ze swoich warszawskich znajomych: «Miłość ta ciasno pojęta, mówią niektórzy. To prawda, i to wina myśli. Lecz jakąkolwiek była, w czasach groźnych dla samego uczucia i dla samej idei ojczyzny była dobroczynną i zbawczą, i siłę pociągu niezmierną wywierającą na wszystkich, którzy uczucie i ideę w sobie mieli i o nie drżeli. Należę do nich i doskonale spostrzegając różne braki w utworach Sienkiewicza byłam mu zawsze wdzięczną, że przez uzewnętrznianie swych ognistych i potężnych wizji wstrząsa tym, budzi to, co bardzo łatwo może zasnąć na wieki».

A więc uświadomiła sobie pisarka, że ludzie oczekują od literatury pokrzepiającej «idei ojczyzny».

Powieść «Nad Niemnem» poświęcona jest powstaniu styczniowemu, a więc tematowi traktowanemu przez Rosjan bardzo nerwowo. Była najbardziej aktualnym słowem polskiego myślenia politycznego. Autorka, idąc w ślad za Sienkiewiczem, pragnęła «pokrzepiać» serca rodaków, «dawać zdrowie», budującą ideę ojczyzny, którą jednak pozbawiła w tej powieści szaty historycznej.

Zasadą dominującą w kreacji świata przedstawionego w «Nad Niemnem» jest dbałość o realizm. Ale na całej przestrzeni utworu, w narracji, opisach, w koncepcji chronotopu (czas i miejsce akcji) obok realizmu wyraźnie występuje tradycja romantyczna.

Już w tytule utworu Orzeszkowa, odmawiając się od «Mezaliansu» na korzyść bardziej uniwersalnego «Nad Niemnem», połączyła funkcje «nadrzecznych» tytułów w romantyzmie i realizmie.

Motyw Niemna – największej rzeki na Grodzieńszczyźnie, głównej arterii wodnej regionu – wprowadził do literatury w epoce romantyzmu Adam Mickiewicz («Ballady i romanse», sonet «Do Niemna», powieść poetycka «Konrad Wallenrod»). U Mickiewicza Niemen, jego «domowa rzeka», występuje jako symbol wzniosłej miłości i piękna, symbolizuje «małą ojczyznę» i zarazem wielką tragedię historyczną, którą pierwsza generacja romantyków przeżywała bardzo boleśnie.

W tradycji realistycznej nazwa rzeki w tytule pełniła przede wszystkim funkcję związaną z określeniem miejsca akcji. Taki tytuł budził zainteresowanie czytelników, pomagał tworzyć iluzję prawdopodobieństwa, pełnił funkcję werystyczną. Orzeszkowa, «młodsza siostra» Mickiewicza, jak nazwał ją Stanisław Brzozowski, wykorzystała nazwę rzeki w tytule, żeby podkreślić, że Niemen zajmuje centralne miejsce w przestrzeni artystycznej i ideowej powieści, jest symbolem wieloznacznym.

Grób Jana i Cecylii

Orzeszkowa maksymalnie swobodna (na ile to pozwalała cenzura) w oswajaniu chronotopu. Przypomnijmy, że akcja w «Nad Niemnem» rozpoczyna się w drugiej połowie czerwca 1886 roku, a kończy się po żniwach, na końcu sierpnia lub na początku września tegoż roku, czyli w dwadzieścia kilka lat po powstaniu styczniowym. Orzeszkowa realistka niby zapomina o tym, że wydarzenia rozgrywają się w jednej z gubernii zachodnich Imperium Rosyjskiego. Nie jest to przypadkowe: koncepcja czasu i przestrzeni jest podporządkowana pomysłowi artystycznemu, który obok kompozycji uważała za najważniejsze czynniki powieści realistycznej. Ponieważ utwór realistyczny ma stwarzać iluzję rzeczywistości, czyli dawać czytelnikowi złudzenie czy wrażenie, że oto wypadki rozwijają się na jego oczach. Dlatego autorka ukazuje życie z bliska i dokładnie, skraca czas akcji do mniej więcej trzech miesięcy i ukazuje «wielkie dzieje na małej przestrzeni». Jest to główna zasada epicka w «Nad Niemnem».

Grób Jana I Cecylii, 1885 rok

Zarówno miejsce, jak i czas w utworze realistycznym, winny mieć oparcie w rzeczywistości. Miejsce akcji w powieści można sprawdzić na mapie, a można i zobaczyć na własne oczy nawet dzisiaj. Orzeszkowa realistka jest konkretna w opisie miejscowości Korczyn, pierwowzorem którego są Miniewicze. Współczesne Miniewicze to miejscowość w obwodzie grodzieńskim położona około 40 km na południowy wschód od Grodna. W czasach Orzeszkowej znajdował się tu dwór Jana Kamieńskiego, dalekiego krewnego Elizy Orzeszkowej po matce. Przyjeżdżała tu na wakacje w latach 1882-1888. Dobrze znała i lubiła tę miejscowość, bo znajdowała się w kilkunastu kilometrach od rodzimej Milkowszczyzny, w której przyszła na świat, spędziła młodość i rozpoczęła pracę literacką. Pragnęła nawet wybudować tu sobie dom «pośród starych klonów i topoli, na kawałku ziemi od Kamieńskiego wydzierżawionym», ale do realizacji planów nie doszło. W Miniewiczach poznała mieszkańców okolicy Bohatyrowicze i zaprzyjaźniła się z nimi. Nazwę «Bohatyrowicze» zachowała w powieści, jak zachowała też nazwy okolic nadniemeńskich, zamieszkałych przez szlachtę zaściankową, do których wybierała się myślami lub bryką: Łunna, Zaniewicze, Starzyny, Glindzicze i in. Autentyczne są w większości i nazwiska ich mieszkańców.

Mogiła powstańców styczniowych

Zwrócił na to uwagę profesor Bachórz, podkreślając, że dziś, jak za czasów Orzeszkowej po jednej stronie wzdłuż Niemna znajduje się wieś białoruska, po stronie drugiej (też wzdłuż rzeki) okolica zamieszkała przez schłopiałą szlachtę polską. Na skraju okolicy, nad jarem nadniemeńskim, do dziś stoi figura Chrystusa dźwigającego krzyż, o której mówi się w Bohatyrowiczach jako o mogile założycieli rodu. W lasku miniewickim i dziś można zobaczyć bezimienny grób z roku 1863.

Na mapie Grodzieńszczyzny nie ma wprawdzie Osowiec, gdzie zachowuje wzniosłą pamięć o mężu pani Andzejowa Korczyńska, nie ma Wołowszczyzny Różyca ani Olsztynki Kirłowej. Orzeszkowa wymyśliła je. Ale autentyczność w żadnej powieści realistycznej nie rozciąga się na wszystkie realia topograficzne.

Do cech charakterystycznych świata przedstawionego w «Nad Niemnem» zalicza się wszechobecność przyrody. Już współcześni Orzeszkowej, krytycy literaccy (m.in. Piotr Chmielowski) zwracali uwagę na podobieństwo powieści z «Panem Tadeuszem» Mickiewicza. Opisy te u Orzeszkowej często utrzymane są w stylistyce prozy poetyckiej: «Wszystko na świecie jaśniało, kwitło, pachniało, śpiewało. Ciepło i radość lały się z zielonym zbożem błękitnego nieba i złotego słońca; radość i upojenie tryskały znad pól porosłych; radość i złota swoboda śpiewały chórem ptaków i owadów nad równiną w gorącym powietrzu, nad niewielkimi wzgórzami, w okrywających je bukietach iglastych i liściastych drzew» – czytamy w I tomie powieści.

Podobnych obrazów jest w «Nad Niemnem» dużo i łatwo je znaleźć. Natura u Orzeszkowej, jak i Mickiewicza, rządzi się zasadami harmonii. Wśród czynników składających się na powieściową panoramę nadniemeńską główne miejsce zajmuje Niemen. Opisy Niemna są rozmaite. Mogą pełnić funkcję werystyczną, przedstawiając rzekę jako nieodzowny element krajobrazu. Zarazem Niemen u Orzeszkowej ma symboliczny wymiar: nie rozdziela, lecz łączy brzegi, losy, pokolenia – jest symbolem jedności przeszłości i przyszłości. Motyw Niemna, który jest głównym symbolem rodzimej przyrody i symbolem ojczyzny, występuje jako kryterium w charakteryzowaniu i wartościowaniu wszystkich bez wyjątku postaci powieści.

Ziemia nad Niemnem zachowuje pamięć o dawnej i niedawnej historii, symbolem której występują dwie mogiły harmonijnie wpisane w przestrzeń artystyczną i odgrywające doniosłą rolę w wymowie ideowej powieści – grób Jana i Cecylii i Mogiła powstańców 1863 roku. We fragmentach dotyczących mogił występuje obok powieściowego «teraz» czas legendarny i czas historyczny.

Z szesnastowieczną mogiłą nad parowem nadniemeńskim położoną blisko ostatnich domów bohatyrowickich połączyła Orzeszkowa legendę o Janie i Cecylii, pracowitych prarodzicach rodu Bohatyrowiczów, opowieść o których prawdopodobnie usłyszała od Adama Lewkowicza, mieszkańca wioski. W roku 1829 reporter wileńskiego «Dziennika Kresowego» odwiedził Bohatyrowicze i zrobił wywiad z Lewkowiczem mającym wtedy już prawie dziewięćdziesiąt lat. Ten zakochany w Orzeszkowej «kompan» bohatyrowicki (jak siebie nazywał) towarzyszył pisarce w czasie jej wakacji w Miniewiczach, śpiewał pieśni ludowe wprowadzone później do «Nad Niemnem» i opowiedział pisarce podanie o Janie i Cecylii. Podanie Orzeszkowa zanotowała, «a potem to pięknie podała w swojej powieści». Legendę bohatyrowicką Orzeszkowa umiejętnie wtopiła w przestrzeń artystyczną utworu jako mit początku polskości na ziemi nadniemeńskiej i połączyła z legendą pozytywistyczne przesłanie ideowe pracy i integracji społecznej. Grób Jana i Cecylii jest symbolicznym archetypem narodu polskiego. Mityczny archetyp powinni reaktualizować we współczesności główni bohaterowie wątku romansowego Jan i Justyna; których Orzeszkowa wyraźnie naznaczyła podobieństwem do bohaterów legendy. Podobieństwo to dotyczy adresu społecznego (on z ludu, ona ze sfery wyższej), a także sposobu charakteryzacji: bohaterowie pozbawieni są cech negatywnych, ujemnych. Orzeszkowa przydziela im tylko same zalety. Są piękni i doskonali. Uosabiają fizyczne i moralne piękno kobiety i mężczyzny.

Mogiła powstańców symbolizuje męstwo i heroizm, nawiązując do tradycji walk narodowowyzwoleńczych. Akcja w powieści «przegląda się w zwierciadle wydarzeń 1863 roku», odbicia którego niezależnie od woli bohaterów pojawiają się przy różnych okazjach. Nie pada przy tym ani razu zabronione przez cenzurę słowo «powstanie». Ani razu nie zostanie wymieniona data «1863». Ale pamięć o powstaniu jest wszechobecna. Motywy fundamentalne dla wymowy ideowej związane są z pamięcią o powstaniu. Nadała im Orzeszkowa wyraziste znamiona doniosłości i tonację patetyczną. Czytelnik na pewno zauważy to we fragmentach związanych z obrazem Mogiły.

Zanim Jan i Justyna – główni bohaterowie wątku miłosnego w powieści – odbędą decydującą o ich przyszły wspólny los pielgrzymkę do niej, będzie już wiadomo, że znajduje się w lesie nadniemeńskim, który należy do dóbr korczyńskich. Jest to uroczysko po śmierci Andrzeja Korczyńskiego powszechnie i we wszystkich warstwach ludności nazywane Mogiłą. Orzeszkowa nieprzypadkowo wybiera tę nazwę, zawarta jest w tym wyborze intencja uwznioślenia i symbolizacji przestrzeni. A więc nad poziomem opisu realistycznego w «Nad Niemnem» wyraźnie występuje poziom symboliczny, związany z tradycją romantyczną.

Jan Bohatyrowicz, syn poległego w powstaniu Jerzego, zabiera Justynę na Mogiłę w którąś lipcową niedzielę (więc dzień świąteczny), w rocznicę powstania. Prowadzi dziewczynę tą samą drogą, którą powstańcy szli na swoją ostatnią walkę. Zatrzymuje się na każdej kolejnej «stacji» tej «drogi krzyżowej», żeby jeszcze raz wrócić w pamięci do tamtego czasu. Każdy szczegół w opowiadaniu, w opisach ma wymowę symboliczną.

Powstańcy opuścili swoje domy w czasie wiosny, gdy ziemia zaczyna się budzić do nowego cyklu wegetatywnego. Polegli w ziemię latem, w czasie dojrzewania, zapładniając ją dla następnego urodzaju. Przywoływanie procesów przyrodniczych bądź innych, czerpanych z szeroko pojętej natury ma odniesienie do romantycznego rozumienia wolności, ale ma bardziej złożony sens samoistny. «Kolisty czas natury bezustannie ponawiającej cykl reprodukcji, … mit wiecznego powrotu, okazuje się nie tylko niezależny od historii, on ją po prostu przekracza, gdyż jest bardziej elementarny i uniwersalny zarazem. Jest rytmem życia, wszelkiego życia» – pisze Alina Witkowska. Poddany rytmowi natury los powstańców przypomina los «młodzieży-ziarna» u Mickiewicza w III części «Dziadów». Uzyskuje bowiem swoistą niezależność od historii, swoistą w stosunku do niej wyższość. Czas natury i mit wegetatywny nie funkcjonują ani u Mickiewicza; ani u Orzeszkowej niezależnie od historii. «Młodzież-ziarno» Mickiewicza i czyn bohaterski poległych powstańców Orzeszkowej będą wzrastać w świecie historycznym i będą zmieniać jego kształt. W tym ich siła, zagrożenie i sens ocalenia.

Mogiła u Orzeszkowej nie jest zwyczajnym grobem zbiorowym, lecz miejscem świętym. Orzeszkowa podkreśla, że powstało ono z wielkiego zrywu ducha i bohaterstwa. Dlatego ma nadzwyczajną siłę oddziaływania na żywych. Polana otoczona ścianą lasu, «mocne wonie smoły», chór ptaków jako muzyka organowa leśna, nawet «wysokie łodygi kampanuli» uderzające w «delikatne liliowe dzwonki» przy najlżejszym powiewie, Mogiła-ołtarz w głębi boru – wszystko przypomina kościół leśny. Jak w kościele zachowują się tu Jan z Justyną. «Jan zdjął czapkę i zamyślonymi oczami wodził po nagich szczytach pagórków. Miał postawę człowieka, który stanął na progu kościoła i wpatruje się w ołtarz» (tom II).

Na z cicha wypowiedziane pytanie Justyny – «Ilu?» Jan krótko odpowie – «Czterdziestu». Nie jest to liczba przypadkowa. Czterdziestu poległych i pogrzebanych tu powstańców Orzeszkowa porównuje do czterdziestu legendarnych męczenników z pierwszych wieków chrześcijaństwa, w taki sposób dokonując sakralizacji przestrzeni w utworze realistycznym. Całą godzinę Justyna siedząca na stoku Mogiły jest «utopiona w myślach i uczuciach prawie zupełnie dla niej nowych». Czas spędzony na Mogile będzie dla głównej bohaterki powieści czasem pogrążenia «w uczucia i myśli … nigdy dotąd silnie nie zaznanych wyraźnie nieokreślonych» (tom II). Orzeszkowa, stosując chwyt monologu wewnętrznego i mowę ezopową, przedstawia te myśli w sposób następujący:

«Ani razu w swym życiu nie widziała tych błyskawic, które z nieba ideałów zlatują w dusze mieszkańców ziemi; ani razu przed jej oczami nie wypadł z ziemi – nieba ideałów sięgający grot bohaterstwa. Nie widziała nigdy bohaterstwa, poświęcenia, dobrowolnie podejmowanych śmierci, walk, których by pole nie mierzyło się rozległością majątku czy szczęścia jednostki, a celem były ludzkość, naród idea». Pogrążyła się w nich tak, że całkiem zapomniała o sobie. Ale «tego nie czuć nie mogła, że serce jej stawało się większe … i gorętsze, jakby spod tej trawy, do której piersią lgnęła, wydobywało się i w nią wnikał niewidzialny płomień. Byłyżby zaraźliwym żarem spoczywające w samotnych mogiłach prochy zapomnianych? Albo w zamian nie otrzymanych wawrzynów otrzymywałyżby ich kości dar wiecznego pod ziemią gorzenia i wyrzucania na świat niewidzialnych iskier?».

«Nie ma w powieści Orzeszkowej podobieństwa do wizji grobu Polski umęczonej z «Widzenia Księdza Piotra» w III części «Dziadów» i nie ma myśli o Polsce Chrystusowych przeznaczeń: rychłego zmartwychwstania i nowego odkupienia ludzkości. Nie ma więc mesjanistycznej wiary w posłannictwo polskie i nie ma religijnej motywacji przekonań o odrodzeniu. Jest jednak nawiązanie do mickiewiczowskiej idei «duchów obcowania» ponad śmiercią, do idei grobu jako kolebki odnowionego istnienia i do chrześcijańskiej koncepcji sensu cierpienia. Męczeństwo poległych nie było daremne: ich Mogiła zagrzewa i oświeca tych, którzy nie zabili w sobie sumienia». Tak pisze o tradycji romantycznej w «Nad Niemnem» Józef Bachórz.

Mogiła powstańców odgrywa decydującą rolę w odrodzeniu i pokrzepieniu serca Justyny, decyduje o jej wyborze życiowym.

W konkluzji można stwierdzić, że w swojej najlepszej powieści «Nad Niemnem» nad realistycznymi obrazami życia Eliza Orzeszkowa konsekwentnie nadbudowuje drugi poziom – poziom symbolicznych znaków i znaczeń. W całościowym obrazie świata przedstawionego można prześledzić współistnienie i stopniową polaryzację dwóch wzajemnie przenikających planów – realistycznego i symbolicznego, transcendentnego, ściśle powiązanego z tradycją romantyczną.

Helena Bilutenko

Znadniemna.pl

Dzisiaj w 182. rocznicę urodzin naszej wybitnej krajanki Elizy Orzeszkowej pragniemy Państwa zapoznać z artykułem Heleny Bilutenko, grodzieńskiej badaczki twórczości najsłynniejszej pisarki okresu polskiego pozytywizmu. [caption id="attachment_61277" align="alignnone" width="480"] Eliza Orzeszkowa (1841-1910)[/caption] Raz jeszcze o «Nad Niemnem» Pierwszy odcinek swojej nowej powieści «Nad Niemnem» wydrukowała Eliza Orzeszkowa w

Sąd w Mińsku skazał na 15 dni aresztu wykładowcę katechezy w mińskiej archikatedrze pw. Najświętszej Marii Panny Władysława Bieładzieda.

Katecheta, którego w publikacji z dnia 2 czerwca błędnie (podając informację za mediami białoruskimi- red.) nazwaliśmy alumnem seminarium duchownego, został zatrzymany przez milicję w środę, 31 maja. Po zatrzymaniu, jak podaje organizacja praw człowieka Christian Vision for Belarus, Władysław Bieładzied został zmuszony przez milicjantów do wystąpienia w propagandowym spocie wideo. W filmie wyglądał na przygnębionego i, będąc poddawany ewidentnej presji, „przyznawał się” do bycia homoseksualistą.

Ponadto w spocie propagandowym katechetę poniżano i zmuszano do samooskarżania się, a także demonstrowano przeplatane zdjęciami zmontowane wideo, które miało zdyskredytować ofiarę tej manipulacji w oczach wiernych Kościoła Rzymskokatolickiego.

Podczas rozprawy sądowej bliscy Wiaczesława Bieładzieda zauważyli na jego ciele sińce i inne ślady przemocy, świadczące, ich zdaniem, o niehumanitarnym traktowaniu zatrzymanego.

Ostatecznie sad rejonu centralnego białoruskiej stolicy skazał prawdopodobną ofiarę fałszywych, wymuszonych torturami, samooskarżeń na 15 dni aresztu administracyjnego za rzekome rozpowszechnianie treści ekstremistycznych w Internecie.

Na podstawie ujawnionych w mediach informacji, które mogą okazać się kompromitujące dla skazanego za „rozpowszechnianie treści ekstremistycznych” Władysława Bieładzieda, kuria Archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej wszczęła kanoniczne dochodzenie wyjaśniające w sprawie wykładowcy katechezy w mińskiej archikatedrze pw. Najświętszej Marii Panny.

Kuria zaprzeczyła też wcześniejszym doniesieniom medialnym, nazywającym Wiaczesława Bieładzieda alumnem  katolickiego seminarium duchownego. W rzeczywistości Wiaczesław przerwał naukę w seminarium jeszcze w 2020 roku, kiedy aktywnie podtrzymał protesty przeciwko sfałszowaniu przez panujący na Białorusi reżim Łukaszenki wyników wyborów prezydenckich. Jako niedoszły ksiądz młody człowiek podjął się nauczania katechezy w mińskiej archikatedrze.

 Znadniemna.pl na podstawie Belarus2020.churchby.info/Catholic.by, na zdjęciu: Wiaczesław Bieładzied jako alumn seminarium duchownego podczas protestów opozycji w 2020 roku, fot.: grupa „Chrześcijańska Wizja”

Sąd w Mińsku skazał na 15 dni aresztu wykładowcę katechezy w mińskiej archikatedrze pw. Najświętszej Marii Panny Władysława Bieładzieda. Katecheta, którego w publikacji z dnia 2 czerwca błędnie (podając informację za mediami białoruskimi- red.) nazwaliśmy alumnem seminarium duchownego, został zatrzymany przez milicję w środę, 31 maja.

Dziennikarze i redakcje z Izraela, Polski i Szwecji oraz dziennikarze zagraniczni, relacjonujący wydarzenia w Polsce po rosyjskiej agresji na Ukrainę, odebrali Nagrodę im. Macieja Płażyńskiego dla dziennikarzy i mediów służących Polonii za rok 2023.

– Dla nas ta nagroda jest bardzo wyjątkowa. Jury pielęgnuje wartości wyznawane przez jej patrona i nagradza dziennikarstwo wysokiej próby – mówił 3 czerwca przewodniczący jury  Jakub Płażyński podczas uroczystości wręczenia nagród, która odbyła się tradycyjnie w Muzeum Emigracji w Gdyni.

Przewodniczący Jury Nagrody Jakub Płażyński

Czym jest Nagroda im. Macieja Płażyńskiego

Nagroda im. Macieja Płażyńskiego dla dziennikarzy i mediów służących Polonii powstała z inicjatywy Press Club Polska, syna patrona Nagrody Jakuba Płażyńskiego, a także prezydentów Gdańska, Gdyni i Sopotu oraz Marszałka Województwa Pomorskiego. Jej laureatami w różnych latach zostawali redaktorzy mediów ZPB, w 2013 roku pisujący wówczas także dla dziennika „Rzeczpospolita”, redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl Andrzej Pisalnik, a w 2016 roku redaktor naczelna „Głosu znad Niemna na uchodźstwie” Iness Todryk-Pisalnik.

Nagrodą im. Macieja Płażyńskiego honorowana jest praca dziennikarzy i mediów służących Polonii i Polakom mieszkającym poza granicami Polski. Intencją inicjatorów  wyróżnienia jest zachowanie w pamięci Polaków osoby i dokonań patrona nagrody – działacza opozycji antykomunistycznej, pierwszego niekomunistycznego wojewody gdańskiego, marszałka Sejmu RP i wicemarszałka Senatu RP, prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, człowieka o szerokich horyzontach i dalekowzrocznym spojrzeniu na Polskę i świat.

Nagroda za dziennikarstwo wysokiej próby

– Dla nas ta nagroda jest bardzo wyjątkowa. Jury pielęgnuje wartości wyznawane przez jej patrona i nagradza dziennikarstwo wysokiej próby. Laureaci nie wahają się podejmować trudnych tematów, a jednocześnie nawiązując do budowy społeczeństwa obywatelskiego, zachęcają do wypracowywania własnego osądu. Dziennikarstwo polonijne służy budowaniu mostów między Polakami w kraju i tymi rozsianymi po całym świecie, a jej laureaci stają się tym samym ambasadorami tej nagrody – powitał laureatów i gości uroczystości Jakub Płażyński, przewodniczący jury nagrody i syn jej patrona śp. Macieja Płażyńskiego.

Druga od prawej – Elżbieta Płażyńska, wdowa po śp. Macieju Płażyńskim

Laureaci Nagrody im. Macieja Płażyńskiego 2023

Kategoria: dziennikarz medium polonijnego

W kategorii dziennikarz medium polonijnego laureatką została Karolina Przewrocka-Aderet, mieszkająca w Izraelu od 2014 roku dziennikarka polskich mediów, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” oraz redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”.

Karolina Przewrocka-Aderet, laureatka w kategorii „dziennikarz medium polonijnego”

Jury nagrodziło ją za cykl wywiadów z polskimi Żydami w Izraelu, ukazujących wspólnotę losów polsko-żydowskich także we współczesnym ujęciu, opublikowany w kwartalniku „Kalejdoskop”.

– Gdy w 2014 roku szukałam dla siebie w Izraelu dziennikarskiego miejsca, wybór jako tematyki pracy relacji polsko-izraelskich wydawał się ciekawy, ale i bezpieczny. Z czasem jednak poczułam, że ciężar tej pracy rośnie. Relacje polsko-żydowskie to często rozmowa o najdelikatniejszych i najintymniejszych uczuciach: o utraconej matce, o zamordowanym dziecku, o nocnych krzykach przerażenia, słyszanych w kibucach jeszcze wiele lat po wojnie. Polacy i Żydzi tym bardziej muszą ze sobą rozmawiać, muszą słuchać się nawzajem i próbować zrozumieć, tym bardziej że odchodzą ostatni świadkowie Zagłady – opowiadała przyjmując wyróżnienie Karolina Przewrocka-Aderet.

Kategoria: dziennikarz zagraniczny publikujący na temat Polski, Polaków i Polonii

W kategorii dziennikarz zagraniczny publikujący na temat Polski, Polaków i Polonii laureatami zostali wszyscy dziennikarze zagraniczni, relacjonujący wydarzenia w Polsce po rosyjskiej agresji na Ukrainę w pełnej skali. Nagroda jest wyrazem wdzięczności za pokazanie światu solidarnej i otwartej postawy Polaków wobec uchodźców wojennych z Ukrainy.

– W trudnym momencie zachowaliśmy się tak, jak trzeba. Aram Rybicki, bliski przyjaciel Macieja Płażyńskiego mówił, że potrafimy być wielkimi bohaterami wojny, ale nie małymi bohaterami pokoju. Chciałbym, żeby nasza pomoc dla Ukraińców to nie był sprint, tylko maraton. Wciąż są tysiące uchodźców, którzy potrzebują wsparcia – apelował wiceprezydent Sopotu Marcin Skwierawski, wręczając nagrodę.

Wiceprezydent Sopotu Marcin Skwierawski

– Pamiętamy 24 lutego: najpierw szok, potem niedowierzanie, czasem strach, a wreszcie wściekłość. Ta nagroda jest wyrazem wdzięczności za pokazanie światu solidarnej i otwartej postawy Polaków  wobec uchodźców wojennych z Ukrainy – dodała członkini jury Małgorzata Naukowicz.

Małgorzata Naukowicz, członkini Jury Nagrody

W imieniu wszystkich nagrodzonych statuetkę odebrał Philipp Fritz, korespondent dziennika Die Welt w Polsce.

– Dla korespondentów zagranicznych dobra historia powinna być zaskakująca lub odnosić się do ich kraju ojczystego. Relacje polsko-ukraińskie z zeszłego roku zawierają oba te elementy. Wielu Europejczyków nie podejrzewało, zwłaszcza po kryzysie na granicy polsko-białoruskiej, jak Polacy zachowają się wobec uchodźców wojennych z Ukrainy. Ta ogromna gościnność zaskoczyła i zaskakuje do dziś, a świat to dostrzegł i się wzruszył. Z ciekawością obserwuję zbliżenie polsko-ukraińskie zarówno na poziomie osobistym, jak i politycznym. Należy przy tym pamiętać, że cierpienie Ukraińców trwa, ale Polska zrobiła bardzo wiele, by je złagodzić – mówił reprezentant korespondentów zagranicznych mediów Philipp Fritz.

Philipp Fritz z Die Welt odebrał statuetkę w imieniu korespondentów zagranicznych

Kwota nagrody przyznanej korespondentom zagranicznym zostanie przekazana jednej z ukraińskich organizacji dziennikarskich.

Kategoria: redakcja medium polonijnego

W kategorii redakcja medium polonijnego uhonorowany został kwartalnik „Polonia Nowa” wydawany w języku polskim i szwedzkim. Jest to periodyk Polonii w Szwecji, redagowany przez redaktor Teresę Sygnarek,  która pełni także funkcję przewodniczącej Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych – organizacji, która niezwykle mocno wspiera prześladowanych na Białorusi Polaków i  regularnie apeluje do  szwedzkiej oraz  polonijnej  pinii publicznej na całym świecie o solidaryzowanie się z Andrzejem Poczobutem, naszym kolegą,  bezpodstawnie więzionym przez reżim Łukaszenki.

– Wszystkie media polonijne starają się krzewić polskość, ale naszą laureatkę wyróżnia to, że współpracuje z innymi mediami, integruje je, a także angażuje się w sprawy ważne: Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys. To niezwykle ważny głos – podkreśliła Hanna Zych-Cisoń, wiceprzewodnicząca Sejmiku Województwa Pomorskiego.

Laudację dla Teresy Sygnarek wygłasza Hanna Zych-Cisoń, wiceprzewodnicząca Sejmiku Województwa Pomorskiego

– Znacie Macieja Płażyńskiego jako polityka, a ja znam go z czasów sprzed 40 lat. Rok 1983: gospodarka się sypie, ówczesny premier Rakowski szuka sposobów na jej ratowanie, więc łagodzi rynek, a ludzie mogą zakładać spółdzielnie. I taką właśnie spółdzielnię założył Maciej. Wprowadził przy tym zasadę, że każdy spółdzielca odprowadza ze swoich zarobków 10 procent dla prześladowanych, pozbawionych pracy, w tym dziennikarzy. Wspierał dziesiątki osób, które działały na rzecz wolności słowa. Nasz laureatka także upomniała się o naszego patriotę: Andrzeja Poczobuta. Pani głos był dobitny i głęboko słyszalny – dodał,  wygłaszając laudację, kolejny mówca Andrzej Kowalczys, pełnomocnik Marszałka Województwa Pomorskiego do spraw współpracy z organizacjami pozarządowymi.

Laudację wygłasza Andrzej Kowalczys, pełnomocnik Marszałka Województwa Pomorskiego do spraw współpracy z organizacjami pozarządowymi

– Opowieść o imigrantach jest także opowieścią o społeczeństwach, które ich przyjmują. To także test naszej gościnności. A media mogą budować most albo mur. Teresa Sygnarek buduje mosty – wspiera i integruje media i środowiska polonijne na świecie – podkreśliła Karolina Grabowicz-Matyjas, sekretarz jury i dyrektorka Muzeum Emigracji w Gdyni, które od lat gości laureatów nagrody.

W imieniu redakcji  kwartalnika „Polonia Nowa” nagrodę odebrała redaktor naczelna czasopisma Teresa Sygnarek.

– Dziennikarze polonijni to pasjonaci, w większości pracujący społecznie. Kiedy tworzyliśmy kwartalnik, nasi czytelnicy wskazali, że jest jeden temat o którym nie chcą czytać – polityka. Dlatego w naszym kwartalniku łączymy treści popularne z wartościowymi. „Polonia Nowa” to kwartalnik dwujęzyczny, trafiający także do czytelnika szwedzkiego, i wzmacniający wizerunek Polonii w tym kraju. Pisząc na tematy polonijne staramy się nie zapominać o naszych rodakach w innych krajach, dlatego pamiętajmy  i piszemy także o Andrzeju Poczobuciet. Tak długo, jak będziemy się o niego upominali, tak długo będzie, mam nadzieję, wiedział, żeśmy o nim nie zapomnieli – powiedziała laureatka dziękując jury za wyróżnienie.

Teresa Sygnarek, redaktor naczelna kwartalnika „Polonia Nowa” (Szwecja)

Odznaczenie Teresy Sygnarek „zakłóciła” miła niespodzianka. W podziękowaniu za okazywaną przez laureatkę solidarność z Polakami na Białorusi otrzymała ona z rąk Marcina Pisalnika – trzynastoletniego migranta z kraju, rządzonego przez dyktatora Łukaszenkę – bukiet róż.

Marcin Pisalnik i Teresa Sygnarek

Kategoria: dziennikarz krajowy publikujący na tematy polonijne

W kategorii dziennikarz krajowy publikujący na tematy polonijne nagrodę przyznano Karolinie Walczowskiej i Natalii Gomułce za publikację w portalu Onet.pl pt. Mają chronić pracowników w Holandii, a „tworzą obozy” – o nieprawidłowościach, których dopuszczają się wobec polskich pracowników zagranicą agencje pośrednictwa pracy.

Prezydent Gdyni Wojciech Szcczurek,laureatki w kategorii „dziennikarz krajowy publikujący na tematy polonijne” Karolina Walczowska i Natalia Gomułka oraz Jakub Płażyński, przewodniczący Jury

– Patron nagrody kojarzy się całemu pokoleniu jako człowiek niepokorny, który całe życie wybierał własną drogę. To wynikało z głębokiego przekonania, że troska o sprawy publiczne to jego podstawowe zadanie jako polityka. Czuł się szczególnie odpowiedziany za relacje z Polakami zagranicą. Rzeczywistość imigracyjna to także współczesność i łamanie stereotypów. I to zrobiły autorki nagrodzonego materiału, pokazując trudny los polskich pracowników w Holandii – powiedział wręczając nagrodę Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni.

– Kiedy miałam 20 lat, siedziałam w busie do Holandii, jadąc do pracy i mając nadzieję na lepsze jutro. Moi współpasażerowie mieli podobne nadzieje i determinację. Wiedzieliśmy także, że mamy za sobą agencję pracy, która zadbała o nasze prawa. Niestety, nie wszystkie historie Polaków kończą się w ten sposób. I nie mówimy o pojedynczych wypadkach tylko o masowej skali – powiedziała po odebraniu nagrody Karolina Walczowska.

Jury nagrody

Laureatów  tegorocznej edycji Nagrody im Macieja Płażyńskiego wyłoniło jury w składzie: Jakub Płażyński (przewodniczący jury), Jarosław Gugała (Polsat), Jerzy Haszczyński („Rzeczpospolita”), Małgorzata Naukowicz (Polskie Radio), Krzysztof Rak (dziennikarz, publicysta) oraz Karolina Grabowicz-Matyjas (dyrektor Muzeum Emigracji w Gdyni, sekretarz jury).

Więcej informacji o Nagrodzie im. Macieja Płażyńskiego dla dziennikarzy i mediów służących Polonii znajdziecie Państwo na

Stronie Nagrody

Obejrzyj transmisję z uroczystości wręczenia Nagrody im. Macieja Płażyńskiego 2023:

Znadniemna.pl na podstawie  Press Club Polska, zdjęcia: Press Club Polska

 

Dziennikarze i redakcje z Izraela, Polski i Szwecji oraz dziennikarze zagraniczni, relacjonujący wydarzenia w Polsce po rosyjskiej agresji na Ukrainę, odebrali Nagrodę im. Macieja Płażyńskiego dla dziennikarzy i mediów służących Polonii za rok 2023. - Dla nas ta nagroda jest bardzo wyjątkowa. Jury pielęgnuje wartości wyznawane

Ponad 700 lekarzy z całego świata identyfikujących się z polską kulturą obraduje w Centrum Konferencyjnym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, dzieląc się swoimi doświadczeniami i dyskutując o wyzwaniach współczesnej medycyny.

Światowe zjazdy polskich medyków połączone z Kongresem Polonii Medycznej odbywają się co trzy lata (wyjątkiem była pandemia). Za każdym razem gospodarzem jest inne miasto, a w tym roku został nim Olsztyn i Uniwersytet Warmińsko-Mazurski.

– Wyjątkowość tego wydarzenia polega na tym, że spotykają się lekarze, którzy mają rozmaite związki z Polską i którzy żyją oraz praktykują za granicą – w Ameryce, Kanadzie, Skandynawii czy w Europie Wschodniej. To dla nich szansa, aby się spotkać oraz pochwalić sukcesami i osiągnięciami, bo polscy lekarze mają wielki wkład w rozwój współczesnej medycyny – podkreśla Anna Lella, prezeska Warmińsko-Mazurskiej Izby Lekarskiej w Olsztynie i przewodnicząca komitetu organizacyjnego.

Dyskusja naukowa toczy się wokół najbardziej aktualnych problemów. Autorami wystąpień są osoby ze środowiska akademickiego zajmujące się kluczowymi i przełomowymi zagadnieniami, które w istotny sposób zmieniają możliwości leczenia najcięższych chorób w praktyce klinicznej na całym świecie. Wśród nich są oczywiście lekarze i naukowcy z Collegium Medicum UWM, którzy również mają zasługi w tym zakresie.

W drugim dniu forum, 2 czerwca, odbyła się sesja historyczna poświęcona 550-leciu urodzin Mikołaja Kopernika. Wydarzenie doskonale wpisało się w obchody Roku Kopernika, w których prężnie uczestniczy Uniwersytet Warmińsko-Mazurski.

Jednym z prelegentów był ks. dr Tomasz Garwoliński, dyrektor Biblioteki Seminarium Wyższego „Hosianum” oraz Wydziału Teologii UWM, który przyniósł bardzo interesujące i wartościowe eksponaty.

Więcej szczegółów o przebiegu XI Kongresu Polonii Medycznej, połączonego z IV Światowym  Zjazdem Lekarzy Polskich znajdziesz na

stronie Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.

Znadniemna.pl za Uwm.edu.pl, na zdjęciu: Zjazd i Kongres zgromadził ponad 700 lekarzy z całego świata, fot.: wspolnotapolska.org.pl

Ponad 700 lekarzy z całego świata identyfikujących się z polską kulturą obraduje w Centrum Konferencyjnym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, dzieląc się swoimi doświadczeniami i dyskutując o wyzwaniach współczesnej medycyny. Światowe zjazdy polskich medyków połączone z Kongresem Polonii Medycznej odbywają się co trzy lata (wyjątkiem była pandemia).

Skip to content