HomeStandard Blog Whole Post (Page 5)

Wczoraj wieczorem, 25 marca, w Białymstoku odbyła się comiesięczna akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem – dziennikarzem, jednym z liderów mniejszości polskiej na Białorusi. Mijają trzy lata od jego aresztowania. Uczestnicy manifestacji apelowali, by „nie zapadło milczenie” o Poczobucie.

25 marca 2021 roku Andrzej Poczobut został zatrzymany w Grodnie po rewizji w jego mieszkaniu, a następnie przewieziony do aresztu w Mińsku.

Od maja 2023 roku odbywa karę ośmiu lat więzienia w kolonii karnej w Nowopołocku, skazany za „wzniecanie, podżeganie do nienawiści” i „wzywanie do działań na szkodę Białorusi”. Białoruska prokuratura oskarżała go o „rehabilitację nazizmu”, a potem także o wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi.

Akcje solidarności odbywają się w Białymstoku na skwerze przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki. Stoi tam instalacja z jego wizerunkiem. Kilka dni temu została odnowiona – umieszczono na niej uaktualnione zdjęcia, m.in. z sali sądowej podczas procesu Poczobuta.

Manifestacja z udziałem kilkudziesięciu osób, w tym przedstawicieli diaspory białoruskiej i Polaków z Białorusi, zmuszonych do wyjazdu do Polski, odbyła się pod hasłem „Uwięziony za polskość”. Wzięli w niej udział również przedstawiciele władz państwowych i samorządowych. We wszystkich wystąpieniach podkreślano, jakie znaczenie mają nawet najmniejsze akcje, które nie pozwolą zapomnieć o Poczobucie i innych więźniach reżimu białoruskiego.

„Jedyne, co możemy w tej sytuacji robić, to być razem i pamiętać. Na wszystkich możliwych szczeblach mówić o tym, że nasz kolega siedzi w więzieniu, że w więzieniu siedzi ponad 1,7 tys. więźniów politycznych i ta liczba każdego dnia rośnie” – mówił wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski.

„Co możemy zrobić dla Andrzeja? Mówić o nim, nie zapominać, pisać listy, kartki, spotykać się na akcjach solidarnościowych i modlić się. Czy to jest dużo? Nie, ale dla Andrzeja to bardzo ważne” – dodała działaczka ZPB Maria Tiszkowska. Została ona zatrzymana z kilkoma innymi osobami w tym samym dniu, co Poczobut, a po wyjściu z aresztu wyjechała do Polski bez prawa powrotu na Białoruś.

„Jest niesłychanie istotne, aby po trzech latach uwięzienia wokół sprawy Andrzeja Poczobuta nie zapadło milczenie” – mówił dziennikarzom Robert Tyszkiewicz, koordynator ds. Polonii i Polaków za granicą w Senacie RP.

Przypomniał, że w ubiegłym tygodniu Senat podjął jednogłośnie uchwałę w sprawie uwolnienia Andrzeja Poczobuta; Senat zwrócił się też do PE, parlamentów i rządów państw demokratycznego świata z apelem o podjęcie działań na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta i wszystkich „więźniów sumienia” na Białorusi.

„Prześladowanie ludzi tylko z tego powodu, że przynależą do jednej z mniejszości narodowych, jest nie do zaakceptowania na poziomie cywilizacyjnym ani demokratycznym” – dodał Tyszkiewicz. Podkreślał, że ważne jest, aby taki głos, jaki płynie z akcji w Białymstoku, powielany był w innych miastach, był obecny w parlamencie. „By ten temat stale utrzymywać w agendzie spraw do załatwienia, które są jednym z priorytetów polskiej polityki zagranicznej” – zaznaczył.

Jeden z liderów opozycji białoruskiej, szef Narodowego Zarządu Antykryzysowego Paweł Łatuszka podkreślał, że Andrzej Poczobut jest bohaterem dla Polaków i dla Białorusinów. „On faktycznie nas łączy, swoją postawą pokazuje, że najważniejsza jest wolność. On nawet z więzienia daje taki przekaz, że nie można się poddać dyktatorowi Łukaszence” – powiedział Łatuszka, który wziął udział w białostockiej akcji.

„Chylę czoła przed wszystkimi, którzy upominają się, krzyczą i wołają o to, by wszyscy więźniowie polityczni na Białorusi zostali uwolnieni. Andrzej Poczobut jest symbolem walki o wolność, demokrację, prawa człowieka” – mówił wojewoda podlaski Jacek Brzozowski.

Znadniemna.pl za PAP/fot.: Joanna Sikora/radio.bialystok.pl

Wczoraj wieczorem, 25 marca, w Białymstoku odbyła się comiesięczna akcja solidarności z Andrzejem Poczobutem - dziennikarzem, jednym z liderów mniejszości polskiej na Białorusi. Mijają trzy lata od jego aresztowania. Uczestnicy manifestacji apelowali, by "nie zapadło milczenie" o Poczobucie. 25 marca 2021 roku Andrzej Poczobut został zatrzymany

Pod hasłem „Solidarni z Białorusią” w dniach 24 i 25 marca w różnych miastach Polski odbywa się świętowanie białoruskiego Dnia Wolności. Jest on obchodzony tradycyjnie w rocznicę proklamowania 25 marca 1918 roku Białoruskiej Republiki Ludowej – święta nieuznawanego przez reżim Łukaszenki.

W minioną niedzielę uciekinierzy z Białorusi, którym udało się znaleźć schronienie w Trójmieście, maszerowali ulicami Gdańska, protestując przeciwko represjom reżimu Łukaszenki wobec pozostających w kraju współobywateli.

W Gdańsku Dzień Wolności Białorusini obchodzili, domagając się uwolnienia więźniów politycznych

Uczestnicy manifestacji oprócz haseł, potępiających zbrodnicze reżimy Łukaszenki i Putina, dążącego do likwidacji białoruskiej państwowości, wykrzykiwali słowa poparcia dla bratniej Ukrainy, walczącej z putinowską Rosją o godność i niepodległość. Dziękowali też Polsce za znalezione tutaj schronienie przed wojną i represjami, skandując: „Dziękujemy, Polsko!”

W przemarszu, który miał zademonstrować solidarność Białorusinów Trójmiasta z więźniami reżimu Łukaszenki, wzięli udział redaktorzy portalu Znadniemna.pl.

Dziennikarze trzymali plakaty z podobizną swojego, więzionego przez reżim kolegi – Andrzeja Poczobuta. Został on aresztowany dokładnie trzy lata temu. Prawie dwa lata później w sfingowanym procesie sądowym reżim Łukaszenki skazał go za obronę praw polskiej społeczności na Białorusi na osiem lat pozbawienia wolności i osadził w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w Nowopołocku na północy kraju.

Do solidaryzowania się z Andrzejem Poczobutem w trzecią rocznicę jego uwięzienia, nawoływała w niedzielę w Warszawie, na wiecu z okazji 106. rocznicy proklamowania Białoruskiej Republiki Ludowej, polska działaczka z Lidy Irena Biernacka.

Również w Warszawie Białorusini domagali się uwolnienia więźniów Łukaszenki

Na wiecu w Warszawie przemawia Irena Biernacka

Podobnie jak Andrzej została ona aresztowana trzy lata temu w ramach sprawy karnej założonej przez reżim przeciwko Poczobutowi. Dwa miesiące później działaczkę wydalono do Polski bez możliwości powrotu na Białoruś.

Znadniemna.pl

Pod hasłem „Solidarni z Białorusią” w dniach 24 i 25 marca w różnych miastach Polski odbywa się świętowanie białoruskiego Dnia Wolności. Jest on obchodzony tradycyjnie w rocznicę proklamowania 25 marca 1918 roku Białoruskiej Republiki Ludowej – święta nieuznawanego przez reżim Łukaszenki. W minioną niedzielę uciekinierzy z

Radni Białegostoku przyjęli dzisiaj, 25 marca, Stanowisko w trzecią rocznicę uwięzienia jednego z liderów mniejszości polskiej na Białorusi i dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Wezwali władze białoruskie do jego uwolnienia, a rządy Polski i innych państw UE do wzmożenia działań w tej sprawie.

W przyjętym jednogłośnie Stanowisku radni napisali, że odbywa on karę „w nieludzkich warunkach noszących znamiona tortur”, pozbawiony jest możliwości widzenia z bliskimi, prawa do otrzymywania paczek żywnościowych i niezbędnych leków, od miesięcy przetrzymywany jest w specjalnej celi i karcerze, a jego stan zdrowia stale się pogarsza.

„Rada Miasta Białystok domaga się zaprzestania tych haniebnych represji i wzywa władze białoruskie do niezwłocznego uwolnienia Andrzeja Poczobuta. Rada Miasta Białystok wyraża najwyższe uznanie dla niezłomnej walki Andrzeja Poczobuta o prawo do zachowania tożsamości, języka, kultury i tradycji przez mniejszość polską na Białorusi” – napisali radni, wyrażając też solidarność z rodziną dziennikarza.

„Jako samorząd największego polskiego miasta na pograniczu z Białorusią zapewniamy o naszej nieustającej pomocy dla rodaków z Białorusi. Gwarantujemy też, iż wszyscy którzy szukają w Białymstoku schronienia przed reżimem Łukaszenki mogą czuć się w naszym mieście jak w domu” – głosi Stanowisko.

Radni zaapelowali też do polskiego rządu, rządów i parlamentów UE oraz międzynarodowych organizacji praw człowieka o „wzmożenie działań na rzecz uwolnienia Andrzeja Poczobuta oraz wszystkich bezprawnie uwięzionych na Białorusi”.

„Nie możemy pozwolić, aby nad cierpieniem niewinnych ludzi zapadło milczenie. Solidarny głos wolnego świata musi brzmieć aż do ich uwolnienia” – czytamy w dokumencie uchwalonym przez białostockich radnych.

Znadniemna.pl

Radni Białegostoku przyjęli dzisiaj, 25 marca, Stanowisko w trzecią rocznicę uwięzienia jednego z liderów mniejszości polskiej na Białorusi i dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Wezwali władze białoruskie do jego uwolnienia, a rządy Polski i innych państw UE do wzmożenia działań w tej sprawie. W przyjętym jednogłośnie Stanowisku radni

Dzisiaj – 25 marca 2024 roku – mijają trzy lata od aresztowania Andrzeja Poczobuta, działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi i dziennikarza, współpracującego z wieloma polskimi redakcjami. Za swoją działalność, skierowaną na obronę prawa polskiej mniejszości narodowej do nauczania ojczystego języka, pielęgnowania polskich tradycji oraz znajomości historii swojego narodu, Andrzej został skazany na osiem lat pozbawienia wolności. Zgodnie z wyrokiem ma je spędzić w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.

Polak, uznany przez obrońców praw człowieka za więźnia politycznego reżimu Łukaszenki, odbywa wyrok w Kolonii Karnej nr 1 w Nowopołocku na północy Białorusi. Przybył tutaj w czerwcu 2023 roku i od razu po przybyciu został przez administrację kolonii wtrącony do karceru, w którym spędził około miesiąca. Potem skazaniec został ukarany półrocznym pobytem w izolatce. Przez cały ten okres rodzina Andrzeja utrzymywała z nim nieregularny kontakt listowny. Sytuacja miała się poprawić z nadejściem marca, kiedy upływał termin kary izolatką. Żona Andrzeja, Oksana Poczobut, na początku marca poinformowała jednak, iż sytuacja znowu się pogorszyła – urwał się bowiem nawet sporadyczny kontakt z mężem.

Niedługo przed trzecią rocznicą uwięzienia Andrzeja porozmawialiśmy z jego młodszym bratem Stasem Poczobutem. Zapytaliśmy, jak wspomina dzień, w którym Andrzej został aresztowany.

– Często wspominam moment, kiedy zadzwoniła do mnie mama i powiedziała, że Andrzeja zatrzymano po rewizji, przeprowadzonej przez służby w mieszkaniu, w którym mieszkał z żoną i dziećmi – opowiada i dodaje , że z jednej strony wspomina tamten dzień, jakby przeżył go wczoraj, ale zdaje sobie sprawę z tego, że minęły już prawie tysiąc i sto dni od momentu aresztowania brata.

– Jest to czas, który reżim Łukaszenki skradł Andrzejowi i tysiącom innych więźniów politycznych na Białorusi – mówi Stas Poczobut, przyznając, iż ciężko jest się pogodzić z perspektywą zobaczenia brata dopiero po ośmiu latach jego odsiadki. – Ale czymże są te troski w porównaniu z trudnościami, które musi codziennie pokonywać Andrzej? – pyta retorycznie młodszy brat Andrzeja Poczobuta.

W ciągu trzech lat wielokrotnie słyszeliśmy o inicjatywach, mających na celu uwolnienie Andrzeja. O tym, że jest to sprawa priorytetowa mówiło niejednokrotnie polskie MSZ, a także liczni politycy zarówno rządzący, jak też opozycyjni. Czym są dla ciebie te deklaracje i jak oceniasz ich skuteczność?

-To, że w kwestii Andrzeja polska klasa polityczna mówi jednym głosem napawa mnie optymizmem. Jednak Łukaszenka, rządzący Białorusią od trzydziestu lat, już przerabiał handel więźniami politycznymi, zwodził też Zachód tak zwaną „odwilżą”. Dzisiaj sytuacja geopolityczna zmieniła się i stare metody oszukiwania Zachodu okazują się nieskuteczne. Na dodatek Andrzej, na przykład, nie ułatwia Łukaszence zadania, nie idąc z reżimem na żadne kompromisy i demonstrując niezłomną postawę. W takiej sytuacji trudno jest liczyć na to, że działania władz Polski, czy innych krajów zachodnich okażą się skuteczne.

Jak rozłąkę z Andrzejem przeżywają wasi rodzice?

– Mama i tata są już w solidnym wieku. Zdrowia i szczęścia ta sytuacja im na pewno nie dodaje. Na ile jest to możliwe starają się wspierać nawzajem, no i czekają na syna.

Jakie znaczenie dla Andrzeja i jego bliskich mają licznie przyznawane mu nagrody i wyróżnienia?

– Jestem przekonany, że Andrzej w tym co robi nie sugeruje się żadnymi nagrodami. Co się tyczy, na przykład, mnie, to każdą aktywność, związaną z Andrzejem, każde nadane mu wyróżnienie odbieram jako sygnały, wysyłane do Łukaszenki i potwierdzające, iż Andrzej nie został zapomniany. Powinno to kapitalnie wkurzać dyktatora i jego otoczenie.

Niektórzy w solidaryzowaniu się z Andrzejem idą jeszcze dalej. W pewnych środowiskach Warszawy krążył na przykład pomysł upamiętnienia go w pomniku.

– Brat zainspirował do działania bardzo wielu ludzi z różnych sfer i kręgów. Jestem daleki od tego, żeby zaakceptować koncepcję stawiania pomników. Z drugiej jednak strony również informacja o takich inicjatywach dociera do reżimu i powinna denerwować choćby funkcjonariuszy KGB.

Mijają trzy lata od dnia, w którym Andrzej został aresztowany. W perspektywie mamy kolejne długie lata jego odsiadki. Czy twoim zdaniem powinien on, gdyby było to wciąż aktualne, przyjąć wreszcie propozycję opuszczenia więzienia w zamian za wydalenie z Białorusi do Polski?

– Myślę, iż nie powinniśmy liczyć na to, że Andrzej zmieni poglądy i pod presją zgodzi się na kompromis, sprzeczny z wyznawanymi przez niego wartościami. Takim już jest człowiekiem.

Dziękujemy za rozmowę!

Znadniemna.pl, na zdjęciu: Lata 90. minionego stulecia. Bracia Stas i Andrzej Poczobutowie, jako muzycy zespołu rockowego Deviation, fot.: baj.media

Dzisiaj - 25 marca 2024 roku - mijają trzy lata od aresztowania Andrzeja Poczobuta, działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi i dziennikarza, współpracującego z wieloma polskimi redakcjami. Za swoją działalność, skierowaną na obronę prawa polskiej mniejszości narodowej do nauczania ojczystego języka, pielęgnowania polskich tradycji oraz

Dzisiaj, w Niedzielę Palmową, pragniemy przypomnieć Państwu o legendarnej twórczyni ludowej z Grodna – Dominice Kowalonok. Jest to kobieta, dzięki której w grodzie nad Niemnem przetrwała tradycja wicia palm wielkanocnych, zwanych Palmami Grodzieńskimi.

Mówiąc o Dominice Kowalonok, należy wspomnieć także o trzech jej siostrach – Wandzie, Danucie oraz Czesławie. Wszystkie urodziły się w rodzinie Dominika Sarosieka, zamożnego gospodarza, którzy wszystko potrafił zrobić swoimi rękami.

 Zdolności  zaczerpnięte z rodziny

Rodzina odegrała decydujące znaczenie, jeśli chodzi o zdolności sióstr do uprawiania rękodzieła. Najbardziej znana z nich – Dominika Kowalonok – opowiadała, że umiejętność robienia wszystkiego swoimi rękami ona i jej siostry odziedziczyły po swoich rodzicach, zarabiających na chleb rzemiosłem. Dominik Sarosiek, na przykład, był i szewcem i kowalem, a jego żona bardzo dobrze szyła, a także słynęła na całą okolicę z tego, że tkała doskonałe -przepiękne i trwałe – dywany.

Rodzice sióstr pani Dominiki przez całe życie musieli ciężko pracować, ponieważ prowadzili dużą gospodarkę. A na dodatek trzeba było wychowywać dzieci.

„Ale mama mimo wszystko znajdowała czas na to, aby posadzić obok domu kwiaty. Pielęgnowałyśmy je wszyscy razem. Zapewne to z dzieciństwa znane zajęcie stało się było początkiem naszego zafascynowania florystyką” – opowiadała Dominika Kowalonok.

Dominika Kowalonok prowadzi warsztaty rękodzieła

Z dzieciństwa wyniosły siostry także tradycję wicia palm wielkanocnych. Pani Dominika opowiadała, że dawnej ludziom w naszym klimacie służyły za „palmy” gałęzie budzącej się na wiosnę wierzby. Najpierw po prostu związywano je nicią. Potem zaczęto ozdabiać barwinkiem, szparagiem, jałowcem. Później ktoś wymyślił, aby dekorować „palmę” kwiatami z papieru.

– Jeszcze w czasach radzieckich zaczęłam tworzyć najróżniejsze warianty zdobienia gałązek wierzbowych – wspominała pani Dominika. Według niej „palmy” wówczas zdobiono potajemnie, gdyż ateistyczne władze komunistyczne prześladowały osoby wierzące, a wicie palmy przed Wielkanocą byłoodbierane jednoznacznie jako uprawianie praktyk religijnych. Nie było zatem możliwości, aby pokazać szerszemu gronu palmę wielkanocną, ozdobioną kolorowymi zasuszonymi kwiatami i ziołami.

Tradycja odrodziła się na szerszą skalę dopiero w schyłkowym okresie istnienia ZSRR. Wówczas piękne ozdobne palmy zaczęły zdobywać popularność wśród wiernych.

Wicie palm stało się wspólnym zajęciem dla wszystkich czterech córek Dominika Sarosieka. Siostry zaczęły wymieniać się pomysłami na ozdoby, wymyślać ciekawe elementy.

Czym palma grodzieńska różni się od wileńskiej

Robione przez mistrzynię rękodzieła palmy wielkanocne swym kształtem przypominają prawdziwe południowe palmy, którymi usłano drogę wjeżdżającego do Jerozolimy Chrystusa. Prosty pień z pyszną koroną jest symbolem wschodzenia i odrodzenia, a różnorodność kolorów oznacza istotę rajskich obrazów.

Dominika Kowalonok ze swoimi palmami

„Nasze palmy często porównuje się do wileńskich, które są popularne na Litwie i w Polsce, –podkreślała pani Dominika i wskazała na zasadnicze różnice między wileńskimi i grodzieńskimi palmami.

Według niej palmy wileńskie przypominają prawdziwe bukiety, grodzieńskie natomiast są płaskie. Tłumaczy się to wieloletnią tradycją „przechowywania palmy za ikoną”, a właściwie jej chowania za świętym obrazem, z którego obecnością w każdym chrześcijańskim domu władze nie mogły sobie poradzić nawet w najgorszych czasach wojującego ateizmu.

Dominika Kowalonok podkreśla, że nieodłącznym elementem grodzieńskiej palmy są trzy gałązki wierzbowe o długości ok. 50 cm. Symbolizują one Trójcę Świętą i stanowią upiększany potem trzon palmy. Powstające kompozycje są niepowtarzalne, gdyż zależą od wyobraźni i nastroju robiącego palmę mistrza.

– Ja ozdabiam gałązki wierzby kocankami, żytnimi i owsianymi kłosami, barwinkiem, jałowcem, bukszpanem, tymotką, wiechliną, różnymi ziołami i trawami, które zbieram na łąkach, polach, i w lesie. Wykorzystuję również liście kukurydzy, z których robię różnokolorowe kwiaty” – dzieliła się tajnikami swojego warsztatu grodzieńska mistrzyni podczas licznych warsztatów.

Według Dominiki Kowalonok wicie palm wymaga bycia nie tylko rękodzielnikiem, lecz także botanikiem, a nawet chemikiem

Według niej zdobienie palmy wymaga bycia nie tylko dobrym florystą, lecz także botanikiem, a nawet chemikiem: „Na swoim letniaku specjalnie hoduję kocanki. Później za pomocą barwników nadaję im różne kolory: czerwony, żółty, pomarańczowy, fioletowy, zielony. Również z tymi roślinami, które zbieram na łonie dzikiej przyrody, nie jest tak łatwo. Trzeba wiedzieć, kiedy najlepiej jest po nie pójść, jak suszyć, w jakich warunkach przechowywać. Zebranie materiałów zajmuje dużo czasu. Okazuje się więc, że udekorować palmę można w ciągu godziny, a na przygotowanie ozdób potrzeba niemalże całego roku” – ocenia pani Dominika.

Zajęcie dla duszy i palma filozoficzna

Mistrzyni, dzięki której przetrwała tradycja wicia palm grodzieńskich przyznaje, że w każdej kompozycji pozostawia cząsteczkę swojej duszy.

Pewnego dnia pani Dominice przyszła do głowy koncepcja zrobienia tak zwanej palmy filozoficznej . Jest to palma była robiona na tradycyjnym trzonie z trzech gałązek które symbolizują szlak, prowadzący do Boga. Umieszczone w środku kompozycji serce z kłosa symbolizuje z kolei miłość do Pana, do ludzi i do siebie, a ułożone w kolejności świateł drogowych kwiatki, oznaczają przystanki na naszej drodze życiowej. Zwieńczeniem palmy filozoficznej jest tęcza z kłosów. To w jej kierunku zmierza człowiek w poszukiwaniu ósmego koloru, czyli – sensu życia.

W trakcie wicia palmy filozoficznej

Według Dominiki Kowalonok grodzieńskie palmy cieszą się powodzeniem nie tylko na Grodzieńszczyźnie, ale także w innych zakątkach Białorusi oraz poza jej granicami. Pani Dominika przez wiele lat brała udział w Festiwalu Kultury Kresowej w Mrągowie. Goście wydarzenia bardzo chętnie nabywali u grodzieńskiej rękodzielniczki palmy, choć festiwal odbywał się latem i kupowanie palm wielkanocnych o tej porze roku nie wydawało się aktualne.

Wyroby rzemieślniczki, zachowującej tradycję wicia palm grodzieńskich, dzięki jej wyjazdom ze swoimi wyrobami do Polski znalazły się w kolekcjach miłośników ludowej sztuki sakralnej Anglii, Francji, USA, a nawet Chin.

Palmom grodzieńskim przyznano na Białorusi status historyczno-kulturowej wartości, a technologia ich wyrobu, zachowana i przekazywana przez panią Dominikę młodemu pokoleniu rękodzielników, została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego Białorusi.

Dominika Kowalonok cieszy się, że jej rzemiosłem interesuje się młodzież. Wraz z siostrami wychowała już w Grodnie swoich kontynuatorów, którzy tworzą własne oryginalne dzieła.

Oznacza to, że sztuka wicia palm grodzieńskich przetrwa kolejne dziesięciolecia.

Znadniemna.pl

Dzisiaj, w Niedzielę Palmową, pragniemy przypomnieć Państwu o legendarnej twórczyni ludowej z Grodna – Dominice Kowalonok. Jest to kobieta, dzięki której w grodzie nad Niemnem przetrwała tradycja wicia palm wielkanocnych, zwanych Palmami Grodzieńskimi. Mówiąc o Dominice Kowalonok, należy wspomnieć także o trzech jej siostrach – Wandzie,

Setki wiernych przeszły w sobotę 23 marca od grodzieńskiej bazyliki katedralnej św. Franciszka Ksawerego do kościoła Znalezienia Krzyża Świętego (Pobernardyńskiego), krocząc za aktorami, grającymi sceny z ostatnich chwil ziemskiego żywota Jezusa Chrystusa.

Po pandemii koronawirusa była to pierwsza Droga Krzyżowa, którą zorganizowano na ulicach grodu nad Niemnem. Z błogosławieństwa biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza wierni, licznie zgromadzeni piątkowego wieczoru przy katedrze, mieli okazję przeżywać inscenizację kolejnych stacji Męki Pańskiej w wykonaniu aktorów.

W mediach społecznościowych znaleźliśmy krótki film, przedstawiający dzisiejsze wydarzenie religijne w Grodnie:

Znadniemna.pl na podstawie facebook.com

Setki wiernych przeszły w sobotę 23 marca od grodzieńskiej bazyliki katedralnej św. Franciszka Ksawerego do kościoła Znalezienia Krzyża Świętego (Pobernardyńskiego), krocząc za aktorami, grającymi sceny z ostatnich chwil ziemskiego żywota Jezusa Chrystusa. Po pandemii koronawirusa była to pierwsza Droga Krzyżowa, którą zorganizowano na ulicach grodu nad

Towarzystwo Pamięci Historycznej „Memoria Restituta” przyznało Odznakę Honorową „Krzyż Pamięci Niezłomnych Żołnierzy Wyklętych 1944-1963” Annie Paniszewej, byłej dyrektorce Polskiej Harcerskiej Szkoły Społecznej im. Romualda Traugutta w Brześciu.

Anna Paniszewa jest Polką z Białorusi, która ucierpiała za pielęgnowanie pamięci o żołnierzach Armii Krajowej wśród młodzieży Brześcia. Od początku marca 2021 roku była przez ponad dwa miesiące więziona przez reżim Łukaszenki za organizację w szkole akademii, poświęconej żołnierzom niezłomnym. W maju tegoż roku w wyniku starań polskiego rządu i Prezydenta RP została wypuszczona z więzienia, po czym natychmiast wydalona przez reżim Łukaszenki z Białorusi do Polski bez możliwości powrotu.

Wniosek o nadanie Annie Paniszewej Odznaki Honorowej złożył do kapituły prof. Wiesław Jan Wysocki. Skład kapituły, na czele z przewodniczącym Markiem Franczakiem – synem ostatniego Żołnierza Niezłomnego, poległego z bronią w ręku Józefa Franczaka „Lalusia” – przychylił się do wniosku i postanowił odznaczyć „Krzyżem Pamięci Niezłomnych Żołnierzy Wyklętych 1944-1963″ Annę Paniszewą.

Dzięki decyzji Kapituły nasza rodaczka z Białorusi znalazła się w niezwykle ekskluzywnym gronie. Odznaczenie, które otrzymała jest bowiem przyznawane od 2021 roku i jak dotąd zostali nim wyróżnieni: ks. Stanisław Góra, mjr Ryszard Jakubowski, Zygmunt Szymanowski, kpt. Józef Bandzo – pośmiertnie, Leszek Czajkowski, Piotr Gliński, Janusz Kurtyka – pośmiertnie, gen. Wiesław Kukuła, Tomasz Łabuszewski, Tadeusz Łoziński, Karol Polejowski, Danuta Siedzikówna „Inka” – pośmiertnie, Konstanty Strus – pośmiertnie, Tomasz Strzembosz – pośmiertnie oraz Grzegorz Wąsowski.

Odznaka honorowa „Krzyż Pamięci Niezłomnych Żołnierzy Wyklętych 1944-1963” wręczana jest Żołnierzom Wyklętym, a także tym, którzy pielęgnują o nich pamięć.

Jest hołdem szczególnie dla tych żołnierzy, którzy od 1944 roku walczyli z sowieckim okupantem, również na Kresach Wschodnich.

Ustanowienie Odznaki to pomysł Towarzystwa Pamięci Historycznej „Memoria Restituta” – ono też przygotowało projekt i zabezpieczyło jego finansowanie.

Krzyż Pamięci przyznaje Kapituła, w której znalazły się znakomite osobistości, m.in. Przewodniczący Marek Franczak (syn sierż. Józefa Franczaka „Lalusia”), prof. dr hab. Piotr Niwiński, Arkadiusz Gołębiewski oraz Kajetan Rajski.

Jak wygląda Odznaka?

Awers i rewers Odznaki, fot.: muzeumzolnierzywykletych.pl

Awers to biały krzyż (nawiązujący do nagrobnego krzyża brzozowego) wpisany w wizerunek Krzyża Orderu Wojennego Virtuti Militari.

Na ramionach krzyża znalazły się symboliczne daty: „1944”, czyli początek walki Żołnierzy Niezłomnych, oraz „1963” – to data śmierci ostatniego poległego, sierż. Józefa Franczaka „Lalusia”. W środku krzyża jest ryngraf 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej z wizerunkiem Matki Boskiej Ostrobramskiej.

Rewers z kolei przedstawia wizerunek Orła Białego z okresu II RP. Na ramionach umieszczono napisy: „BÓG, HONOR, OJCZYZNA”, „1982” (data śmierci najdłużej ukrywającego się żołnierza konspiracji antykomunistycznej chor. Antoniego Dołęgi „Znicza”), „WOJSKO POLSKIE”. W środku umieszczono wizerunek orła Wojska Polskiego z okresu II RP.

Wstążka jest w kolorze czarnym z dwoma zielonymi pasami po obydwu stronach. Kolor czarny to nawiązanie do dramatycznego położenia żołnierzy, zielony symbolizuje las, najczęstsze miejsce ich życia i walki. Po środku wstążki znajduje się pasek w barwach biało-czerwonych. Jej wygląd nawiązuje do wstążki odznaczenia „Krzyż Narodowego Czynu Zbrojnego”.

Znadniemna.pl na podstawie facebook.com/anna.paniszewa oraz eostroleka.pl

Towarzystwo Pamięci Historycznej "Memoria Restituta" przyznało Odznakę Honorową "Krzyż Pamięci Niezłomnych Żołnierzy Wyklętych 1944-1963" Annie Paniszewej, byłej dyrektorce Polskiej Harcerskiej Szkoły Społecznej im. Romualda Traugutta w Brześciu. Anna Paniszewa jest Polką z Białorusi, która ucierpiała za pielęgnowanie pamięci o żołnierzach Armii Krajowej wśród młodzieży Brześcia. Od

Dzisiaj, 22 marca 2024 roku, mija 160 lat od wykonania wyroku śmierci na przywódcy Powstania Styczniowego na Litwie Wincentym Konstantym Kalinowskim, bohaterze wolnych Białorusinów, walczących z panującym w ich kraju promoskiewskim reżimem Łukaszenki.

W rocznicę egzekucji bohaterskiego powstańca w stolicy Litwy odsłonięty został pomnik, przedstawiający samego Kalinowskiego, jak też walczących u jego boku towarzyszy.

Pomnik przedstawia sobą kompozycję z czterech brązowych posągów mężczyzn, rozmieszczonych na okrągłym podeście. Jednym z nich jest franciszkanin, błogosławiący krzyżem powstańców zwróconych w stronę kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, będącego częścią kompozycji architektonicznej klasztoru franciszkanów, na którego terenie umieszczono upamiętnienie. To w tym właśnie miejscu, na sześć miesięcy przed wybuchem Powstania Styczniowego odbywały się w Wilnie pierwsze religijno-patriotyczne demonstracje antyrosyjskie.

Pozostali upamiętnieni to: klęczący na pierwszym planie Konstanty Kalinowski, stojący za nim po prawej Zygmunt Sierakowski i stojący nieco w oddali Tytus Dalewski. Kalinowski i Sierakowski trzymają ręce uniesione w geście przysięgi na wierność Bogu i Ojczyźnie.

Wszyscy trzej upamiętnieni powstańcy symbolizują – jak przypuszcza białoruska opozycyjna gazeta „Nasza Niwa” – wspólny wysiłek Białorusinów, Polaków i Litwinów w walce z Rosyjskim Imperium i carską władzą.

 Znadniemna.pl na podstawie Nashaniva.com, fot.: Nashaniva.com

Dzisiaj, 22 marca 2024 roku, mija 160 lat od wykonania wyroku śmierci na przywódcy Powstania Styczniowego na Litwie Wincentym Konstantym Kalinowskim, bohaterze wolnych Białorusinów, walczących z panującym w ich kraju promoskiewskim reżimem Łukaszenki. W rocznicę egzekucji bohaterskiego powstańca w stolicy Litwy odsłonięty został pomnik, przedstawiający samego

Co roku Sejm i Senat wybierają postaci, które będą patronami roku. Są to zazwyczaj osoby, których działania, twórczość i życie zapisały się na kartach historii Polski. Wybranych przez posłów patronów mają upamiętnić liczne wydarzenia organizowane w danym roku. Sejm RP ustalił, że rok bieżący, czyli 2024, będzie rokiem: Marka Hłaski, arcybiskupa Antoniego Baraniaka, Romualda Traugutta, Wincentego Witosa, Kazimierza Wierzyńskiego, Rodziny Ulmów, Zygmunta Miłkowskiego, Polskich Olimpijczyków oraz naszego krajana – Melchiora Wańkowicza, urodzonego na ziemiach, leżących w granicach współczesnej Białorusi.

Kim był nasz rodak z Wschodnich Kresów, uważany za „ojca polskiego reportażu”?

Dzieciństwo i lata gimnazjalne

Melchior Wańkowicz urodził się 10 stycznia 1892 we wsi Kałużyce, położonej nieopodal Mińska na Rusi Białej. Był najmłodszy z rodzeństwa. Jego ojciec, również Melchior, brał udział w powstaniu styczniowym i został zesłany na Syberię; zmarł dwa miesiące po narodzinach syna. Matka zmarła w roku 1895, kiedy ten miał trzy lata. Po śmierci matki Melchior wychowywał się u swojej babki w Nowotrzebach na Kowieńszczyźnie.

Był wychowywany w polskiej tradycji patriotycznej i w świadomości przyjacielskich powiązań członków rodziny z największymi postaciami epoki. Jednym z krewnych naszego bohatera był bowiem malarz romantyczny Walenty Wańkowicz, przyjaciel Adama Mickiewicza i autor jednego ze znanych portretów Wieszcza.

W 1903 roku, jako jedenastolatek Melchior wysłany został do warszawskiego Gimnazjum gen. Pawła Chrzanowskiego (obecnie stołeczne XVIII Liceum Ogólnokształcące im. Jana Zamoyskiego). Tutaj zaczął czynnie angażować się w działalność polityczną. Brał między innymi udział  strajkach i wstąpił do konspiracyjnej Trójzaborowej Organizacji Narodowej Młodzieży Szkół Średnich „Przyszłość”, popularnie określanej jako „Pet”. Wraz ze Związkiem Młodzieży Polskiej „Zet” – „Pet” był podporządkowany Lidze Narodowej. W latach 1909–1910 Wańkowicz był sekretarzem generalnym „Pet-u” i czynnie brał udział w akcjach,organizowanych przez młodych buntowników. W 1911 roku został aresztowany na trzy miesiące za spoliczkowanie łamistrajka Maklenburga.

Miłość do pisania Wańkowicz rozbudził w sobie już jako gimnazjalista. Zadebiutował w druku w 1906 roku na łamach szkolnego czasopisma „Osa”. W latach późniejszych redagował też czasopismo „Aaaach”, ale jego dziennikarską karierę prawdziwie rozpoczęła dopiero praca w konspiracyjnej gazecie „Wici”, do której pisał pod pseudonimem Jerzy Łużyc. Jednym z niewątpliwych sukcesów początkującego dziennikarza była przeprowadzona przez niego i opublikowana  rozmowa z Romanem Dmowskim.

 Student prawa, mąż i ojciec oraz żołnierz I korpusu Polskiego w Rosji

W 1911 roku Wańkowicz rozpoczął studia na wydziale prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Działalność polityczną kontynuował też jako student. Gdy wybuchła I wojna światowa, początkowo unikał udziału w walkach, z których zwolnił się fałszywym świadectwem zdrowia. Przez rok był pełnomocnikiem Centralnego Komitetu Obywatelskiego, który udzielał pomocy Polakom przebywającym podczas wojny w Rosji.

W 1914 roku na studiach poznał Zofię Małagowską, którą poślubił dwa lata później w Kijowie W szczęśliwym małżeństwie urodziły się dwie córki: Krystyna, urodzona w 1919 roku i dwa lata od niej  młodsza Marta. Z Zofią byli małżeństwem aż do jej śmierci w 1969 roku.

W latach 1917–1918 Wańkowicz służył jako ochotnik w I Korpusie Polskim w Rosji gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego. Wraz z bratem Witoldem (również ochotnikiem) 19 lutego 1918 roku wziął udział w ataku na  Mińsk, opanowując istotny skład broni. Kiedy w maju 1918 roku dowództwo Korpusu zawarło w Bobrujsku porozumienie z Niemcami o jego rozbrojeniu, Wańkowicz wziął udział w buncie grupy młodszych oficerów, związanych z POW, opowiadających się za walką z Niemcami i protestujących przeciwko rozbrojeniu. 23 maja został aresztowany i osadzony w areszcie. Postawiony przed sądem polowym, został uniewinniony. Wygłosił wtedy przemówienie, oskarżające generała Dowbora-Muśnickiego. Później, w 1923 roku, zostało ono opublikowane w książce „Strzępy epopei”, w której Wańkowicz opisał wspomniane wydarzenia, i w zbiorze „Przez cztery klimaty”.

Melchior Wańkowicz w okresie międzywojennym

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, od roku 1918 Wańkowicz współpracował z Towarzystwem Straży Kresowej, w którym w 1921roku objął funkcję kierownika Działu Prasy i Propagandy. W tej roli był wydawcą 24 wydawanych w 6 językach pism – w tym 5 dzienników, nadzorował 6 księgarń, drukarnię, fabrykę przeźroczy, a na dodatek pisał broszury propagandowe.

Wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej na Kresach Wschodnich, za co został odznaczony Krzyżem Walecznych. Temu wydarzeniu poświęcił książkę „Szpital w Cichiniczach”, na podstawie której w 1999 powstał film „Wrota Europy” w reżyserii Jerzego Wójcika. W 1923 roku ukończył studia na Uniwersytecie Warszawskim i objął funkcję kierownika Wydziału Prasowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Trzy lata później postanowił zrezygnować z pracy w administracji rządowej i zająć się wyłącznie działalnością wydawniczą i literacką.

W okresie międzywojennym Wańkowicz założył wydawnictwo „Rój”, którym także kierował. Wówczas była to jedna z największych oficyn wydawniczych w Polsce. Dzięki temu wydawnictwu do polskich czytelników po raz pierwszy trafiły książki wielu zagranicznych pisarzy, między innymi André Malrauxa, Thomasa Manna i Marcela Prousta. Prowadząc wydawnictwo Wańkowicz publikował też między innymi w „Kurierze Warszawskim”, „Wiadomościach Literackich” i „Kurierze Porannym”. W latach 30. działał też w reklamie. Przez niemal całe twórcze życie publikował reportaże z zagranicznych podróży i książki, dzięki którym do końca XX wieku pozostał jednym z najbardziej poczytnych autorów.

II wojna światowa

Wraz z wybuchem II wojny światowej Wańkowicz otrzymał przydział do Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej gen. Stefana Roweckiego. Obawiał się jednak aresztowania przez Niemców i udało mu się wyjechać do Rumunii. Tam działał w środowisku powrześniowej polskiej emigracji. Udało mu się nawet, pod pseudonimem Jerzy Łużyc, wydać książkę „Te pierwsze walki”. Potem został ewakuowany przez Anglików na Cypr, a w 1941 roku wyjechał do Palestyny. Od 1943 roku Wańkowicz był korespondentem wojennym II Korpusu, a w maju 1944 roku uczestniczył w bitwie pod Monte Cassino i za udział w której otrzymał Krzyż Walecznych.

Emigracja i powrót do Polski Ludowej

Po wojnie Wańkowicz pozostał na obczyźnie – najpierw we Włoszech, potem w Londynie, gdzie w grudniu 1945 dołączyła do niego żona. Ich młodsza córka Marta wyszła za mąż za polskiego dziennikarza Jana Erdmana, a starsza córka Krystyna 6 sierpnia 1944 zginęła podczas Powstania Warszawskiego, w którym walczyła jako łączniczka w oddziale Janusza Brochwicza-Lewińskiego („Gryfa”) w batalionie „Parasol”.

Wańkowicz kontynuował pracę dziennikarską i literacką. W 1956 roku przyjął obywatelstwo amerykańskie, a rok później zaczął ponownie współpracować z polską prasą. W 1957 roku na fali  „odwilży” przybył do Polski Ludowej. Podpisanie „Listu 34” w proteście przeciwko polityce kulturalnej PRL-u spowodowało, że stał się ofiarą nagonki i został skazany na trzy lata więzienia. W areszcie ostatecznie spędził pięć tygodni. Wobec powszechnego oburzenia aresztowaniem pisarza władze komunistyczne musiały wstrzymać wykonanie zasądzonego Wańkowiczowi wyroku.

Melchior Wańkowicz zmarł w Warszawie 10 września 1974. Pochowany został na Powązkach.

 Znadniemna.pl na podstawie Zwierciadlo.pl oraz Wikipedia.org, Na zdjęciu: Melchior Wańkowicz w latach 50. XX stulecia, fot.: Wikipedia/Narodowe Archiwum Cyfrowe

Co roku Sejm i Senat wybierają postaci, które będą patronami roku. Są to zazwyczaj osoby, których działania, twórczość i życie zapisały się na kartach historii Polski. Wybranych przez posłów patronów mają upamiętnić liczne wydarzenia organizowane w danym roku. Sejm RP ustalił, że rok bieżący, czyli

27 laureatów Nagrody Nobla wystosowało list otwarty, wzywający reżim Łukaszenki do uwolnienia wszystkich więźniów politycznych. Autorzy listu podkreślają, że w ostatnich latach represje polityczne dotknęły na Białorusi  50 tys. osób,  tysiące z nich zostały poddane torturom, a setki tysięcy zostało zmuszonych do emigracji w obawie przed prześladowaniami.

O inicjatywie noblistów informuje brytyjski dziennik The Independent. Według gazety nobliści w swoim liście zwrócili się także do rządów krajów Unii Europejskiej, by te podjęły działania, zmierzające do położenia kresu represjom politycznych na Białorusi. Szczególnie została przy tym podkreślona rola Polski. Zdaniem sygnatariuszy listu, jako sąsiad Białorusi ma ona  bowiem wyjątkowe możliwości do takich działań.

Autorzy listu wskazują, iż jedną z metod nacisku na władze białoruskie mogłoby być tymczasowe wstrzymanie regularnego transportu kolejowego ładunków z Białorusi do Unii Europejskiej, a także tranzytu towarów wwożonych przez Białoruś z Rosji i Chin.

„W ostatnich dziesięcioleciach w Europie nie było katastrofy humanitarnej związanej z represjami politycznymi na taką skalę w przeliczeniu na mieszkańca, jak ta mająca miejsce na Białorusi”

– czytamy w liście noblistów.

Wśród jego sygnatariuszy znalazły się nazwiska laureatów Pokojowej Nagrody Nobla, m.in. Dmitrija Muratowa, dziennikarza i byłego redaktora naczelnego niezależnej rosyjskiej „Nowaj Gaziety” oraz ukraińskiej obrończyni praw człowieka  Oleksandry Matvijchuk. List podpisała także białoruska noblistka w dziedzinie literatury Swietłana Aleksijewicz oraz  laureaci Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki, chemii, medycyny i ekonomii.

W więzieniach i koloniach karnych na Białorusi przebywa obecnie prawie półtora tysiąca więźniów politycznych. Często przebywają w pełnej izolacji nawet od bliskich. Znanych jest co najmniej pięć przypadków śmierci przebywających  w białoruskich więzieniach zakładników dyktatora. Prawie w każdym przypadku tragedię poprzedzało złe traktowanie więźnia, noszące oznaki tortur, a także brak udzielenia mu pomocy medycznej, właściwej do stanu zdrowotnego.

 Znadniemna.pl na podstawie Independent.co.uk

 

27 laureatów Nagrody Nobla wystosowało list otwarty, wzywający reżim Łukaszenki do uwolnienia wszystkich więźniów politycznych. Autorzy listu podkreślają, że w ostatnich latach represje polityczne dotknęły na Białorusi  50 tys. osób,  tysiące z nich zostały poddane torturom, a setki tysięcy zostało zmuszonych do emigracji w obawie

Skip to content