HomeStandard Blog Whole Post (Page 53)

Wczoraj, 27 kwietnia, zostało otwarte nowe biuro telewizji Biełsat w stolicy Ukrainy. Programy Biełsat TV tworzą białoruscy dziennikarze. W Ukrainie kanał można oglądać za pośrednictwem większości sieci kablowych, w Polsce transmituje go około 20 proc. kablówek. Biełsat nie jest odbierany na Białorusi i jest zakazany przez tamtejsze władze. Kanał zaczął działać w 2007 roku.

Podczas uroczystego otwarcia przemawiali między innymi prezes Telewizji Polskiej Mateusz Matyszkowicz, dyrektor TV Biełsat Agnieszka Romaszewska-Guzy, Alaksiej Dzikawicki, wicedyrektor TV Biełsat oraz ambasador Polski na Ukrainie Bartosz Cichocki.

– Obiektywna wiedza o Ukrainie jest dziś szalenie istotna. W tej chwili trwa pewnego rodzaju wojna informacyjna i my, w jakimś sensie musimy w niej uczestniczyć, nie ma innego wyjścia. Informacja jest używana jako broń. Tak jak broń, która zabija, jest też broń, którą jest informacja – powiedziała dyrektor Biełsat TV Agnieszka Romaszewska-Guzy podczas inauguracji biura Biełsatu w Kijowie.

Biełsat TV podlega pod TVP S.A. Kanał jest współfinansowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, przy udziale międzynarodowych darczyńców, takich jak SIDA (szwedzka rządowa agencja współpracy na rzecz rozwoju), Nordycka Rada Ministrów, Ministerstwa Spraw Zagranicznych Norwegii, Holandii, Kanady, Litwy, a także rządy Wielkiej Brytanii i Irlandii oraz Departament Stanu USA.

Biełsat TV poza językiem białoruskim, polskim i angielskim ma także spory segment informacji w języku rosyjskim, którą również odbiera widownia w Rosji.

Znadniemna.pl/Na zdjęciu: Nowe biuro Telewizji Biełsat w Kijowie, fot.: belsat.eu

Wczoraj, 27 kwietnia, zostało otwarte nowe biuro telewizji Biełsat w stolicy Ukrainy. Programy Biełsat TV tworzą białoruscy dziennikarze. W Ukrainie kanał można oglądać za pośrednictwem większości sieci kablowych, w Polsce transmituje go około 20 proc. kablówek. Biełsat nie jest odbierany na Białorusi i jest zakazany

Dzisiaj, 26 kwietnia, mija 104. rocznica śmierci naszego wybitnego krajana, polskiego fizjologa Napoleona Nikodema Cybulskiego, który był jednym z twórców światowej endokrynologii, współodkrywcą adrenaliny oraz prądów czynnościowych mózgu, pionierem elektroencefalografii i badaczem hipnozy. A w wolnych chwilach także – publicystą, społecznikiem, gimnastykiem i dentystą.

Napoleon Nikodem Cybulski herbu Prawdzic urodził się 14 września 1854 w Krzywonosach na Wileńszczyźnie(obecnie w rejonie dokszyckim, obwodu witebskiego na Białorusi) jako syn Józefa Napoleona i Marcjanny z Hutorowiczów.

Po ukończeniu gimnazjum w Mińsku, rozpoczął studia medyczne w petersburskiej Akademii Wojskowo-Medycznej. Nawiązał kontakty ze studiującym tam w tym samym czasie przyszłym wielkim fizjologiem rosyjskim Iwanem Pawłowem. W 1880 r. otrzymał dyplom lekarza cum eximia laude (ze szczególną pochwałą).

W latach 1877–1885 był uczniem, a następnie asystentem wybitnego fizjologa i biochemika, gruzińskiego księcia Iwana Romanowicza Tarchanowa (Tarchniszwili), potomka szesnastowiecznego bohatera narodowego Gruzji, wodza Giorgi Saakadze. W tym okresie Cybulski wynalazł fotohemotachometr – przyrząd, który pozwalał mierzyć prędkość przepływu krwi w naczyniach krwionośnych, a zarazem rejestrować ten proces fotograficznie. Jako jeden z pierwszych na świecie zarejestrował i opisał przepływ krwi w tętnicy szyjnej i udowej. Dzięki pracy dotyczącej badań nad prędkością ruchu krwi w roku 1885 otrzymał stopień doktora medycyny.

W tym samym roku, po kilkumiesięcznym prowadzeniu wykładów w petersburskiej Szkole Dentystycznej, naukowiec przeprowadził się do Krakowa, by objąć Katedrę Fizjologii, Histologii i Embriologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kierował nią do końca życia. Jak wspominał jego uczeń, profesor Adolf Beck, pomimo niechęci rządu austriackiego Cybulskiemu udało się zdobyć z różnych źródeł pieniądze, dzięki którym „rozpalił wielkie ognisko pracy naukowej”, a „przykładem swoim i wzorem obudził inne pracownie z uśpienia”. W kolejnych latach pełnił funkcję dziekana Wydziału Lekarskiego. W roku 1904 został rektorem UJ, a później prorektorem tej uczelni.

Napoleon Cybulski stworzył krakowską szkołę fizjologiczną. Jego uczniami byli między innymi Adolf Beck – współodkrywca prądów czynnościowych mózgu i pionier elektroencefalografii, histolog i embriolog – Władysław Szymonowicz, Leon Wachholz – autor pierwszych nowoczesnych podręczników medycyny sądowej, Aleksander Rosner – współtwórca polskiej ginekologii czy histolog Stanisław Maziarski. Wielką obfitością pomysłów Cybulski dzielił się z uczniami i współpracownikami, a jego odczyty w towarzystwach naukowych budziły duże zainteresowanie publiczności.

W 1890 roku Cybulski skonstruował przyrząd do mierzenia ilości ciepła wytwarzanego przez mięśnie – mikrokalorymetr. W tym samym roku jako jeden z pierwszych otrzymał on zapis EEG kory mózgowej, po czym razem z Adolfem Beckiem przeprowadził badania fal elektroencefalograficznych i zlokalizował w mózgu okolice czuciowe.

Badał zjawiska zachodzące przy nadciśnieniu śródczaszkowym, związane z czuciem smaku, z połykaniem. W roku 1895 wraz z Władysławem Szymonowiczem odkrył działanie wyciągu z rdzenia nadnerczy – „nadnerczyny”, zawierającego noradrenalinę i dopaminę. Był to wstęp do odkrycia „hormonu walki i ucieczki” – adrenaliny. Wcześniej uważano, że za wszelkie funkcje regulacyjne w organizmie odpowiada układ nerwowy.

Napoleon Cybulski jako pierwszy w Polsce podjął badania nad hipnotyzmem. W książce „O hypnotyzmie ze stanowiska fizyjologicznego” pojawiły się tezy wyprzedzające późniejszą koncepcję nieświadomości Zygmunta Freuda. W roku 1910 jako pierwszy polski badacz uzyskał zapis EKG. Rozważał możliwość zastosowania w medycynie substancji promieniotwórczych. Zajmował się również elektrofizjologią mięśnia, tworząc w tym celu dający bardziej powtarzalne wyniki sposób pobudzania mięśni i nerwów poprzez rozładowanie kondensatora. Dowiódł, że przewodzenie stanu czynnego w nerwie jest następstwem procesów chemicznych.

Profesor Cybulski był członkiem Akademii Umiejętności i członkiem honorowym wielu towarzystw lekarskich, m.in. w Wilnie, Lwowie i Petersburgu. Napisał blisko 80 prac naukowych. W latach 1891-1896 wydał podręcznik „Fizjologia człowieka”. Aby podreperować profesorski budżet, prowadził w Krakowie prywatną praktykę stomatologiczną.

Jego zainteresowania nie ograniczały się do medycyny. W roku 1890 został wiceprezesem Wydziału Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. W pewnym okresie piastował nawet funkcję prezesa Rady Nadzorczej Kółek Rolniczych w Krakowie. Dążył do podniesienia poziomu oświaty i kultury rolnej w regionie podkrakowskim, prowadząc badania nad dietą ludności wiejskiej. Z powodu ubogiej diety i braku opieki zdrowotnej Galicja miała wtedy najwyższą śmiertelność w całej monarchii Habsburgów, a długość życia należała do najniższych w Europie – 28 lat. W latach 1900–1909 połowa dzieci umierała tam przed ukończeniem piątego roku życia.

Profesor Cybulski publikował książki i artykuły takie, jak „Czy państwo i społeczeństwo mają obowiązek popierać naukę?”(1895), „W sprawie organizacyi gospodarstw włościańskich”(1896) czy „Nauka wobec wojny”(1918). Jako zwolennik dopuszczenia kobiet do studiów wyższych, w roku 1891 – wraz z pierwszym polskim bakteriologiem Odo Feliksem Kazimierzem Bujwidem oraz jego żoną Kazimierą Bujwidową (działaczką społeczną i feministką) – założył pierwsze gimnazjum żeńskie w Krakowie.

W latach 1911, 1914 i 1918 prof. Cybulski był nominowany do Nagrody Nobla, której nie otrzymał. Został za to laureatem nazywanej „polskim Noblem” nagrody im. Erazma i Anny Jerzmanowskich za rok 1918, przyznanej przez Akademię Umiejętności. Wartość tej nagrody odpowiadała wówczas 12 kilogramom złota, co w dzisiejszych czasach byłoby równowartością prawie dwóch milionów złotych.

Był żonaty z Julią Rogozińską. W roku 1916 nabył dwór „Prochownia” w Nawojowej Górze koło Krzeszowic pod Krakowem, gdzie osiedlił się wraz z rodziną.

Aktywny do ostatniej chwili, 26 kwietnia profesor Cybulski zmarł w swoim gabinecie w wyniku udaru mózgu. Pochowano go w grobie rodzinnym na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Pośmiertnie, w roku 1936 został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Polonia Restituta.

„Największą zaś nagrodą, którą za swe czyny otrzymał, było szczęście jakiego doznał przez to, że mógł za życia oglądać i zbierać owoce, bujne owoce tej błogiej siejby, którą zasiał dla nauki” – pisał we wspomnieniu pośmiertnym profesor Beck.

Znadniemna.pl za Paweł Wernicki/PAP/naukawpolsce.pl, na zdjęciu: Napoleon Cybulski, fot.: Wikipedia/ Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny – Archiwum Ilustracji, sygnatura: 1-N-104a – Narodowe Archiwum Cyfrowe

Dzisiaj, 26 kwietnia, mija 104. rocznica śmierci naszego wybitnego krajana, polskiego fizjologa Napoleona Nikodema Cybulskiego, który był jednym z twórców światowej endokrynologii, współodkrywcą adrenaliny oraz prądów czynnościowych mózgu, pionierem elektroencefalografii i badaczem hipnozy. A w wolnych chwilach także - publicystą, społecznikiem, gimnastykiem i dentystą. Napoleon Nikodem

Ustanowienie Odznaki Honorową za Zasługi dla Polonii i Polaków za Granicą przewiduje projekt rozporządzenia Rady Ministrów, opublikowany na stronach  Rządowego Centrum Legislacyjnego. Wyróżnienie ma być przyznawane m.in. za szczególne zasługi w zakresie umacniania polskiej tożsamości narodowej.

Odznaka – jak podkreślono w projekcie rozporządzenia Rady Ministrów – „jest zaszczytnym, honorowym wyróżnieniem i może być nadawana obywatelom polskim, cudzoziemcom oraz krajowym i zagranicznym osobom prawnym lub jednostkom organizacyjnym nieposiadającym osobowości prawnej”.

Projekt mówi także o tym, że  odznaczenie ma być przyznawane za szczególne zasługi w zakresie: umacniania polskiej tożsamości narodowej oraz wiedzy o Polsce wśród Polonii i Polaków za granicą; rozwijania nauczania języka polskiego i w języku polskim dzieci i młodzieży polonijnej; wspierania środowisk polonijnych w działaniach na rzecz szerzenia wiedzy oraz dobrego imienia Polski w kraju zamieszkania.

Ponadto odznakę będą mogli otrzymać szczególnie zasłużeni  w zakresie: aktywizacji środowisk polonijnych na rzecz budowania propolskiego lobby za granicą; aktywizacji środowisk polonijnych na rzecz ochrony oraz popularyzacji polskiego dziedzictwa kulturowego poza granicami, zarówno w aspekcie materialnym, jak i niematerialnym; umacniania więzi społeczności polonijnej i polskiej z Ojczyzną.

Wyróżnienie ma nadawać prezes Rady Ministrów. Będzie mógł to  robić z własnej inicjatywy lub na wniosek następujących podmiotów oraz instytucji: pełnomocnika rządu do spraw Polonii i Polaków za granicą; posłów lub senatorów; szefów resortów bądź kierowników urzędów centralnych, a także kierowników placówek dyplomatycznych lub konsularnych Rzeczypospolitej Polskiej.

Potrzeba wprowadzenia nowego odznaczenia rządowego została uzasadniona  tym, że „ustanowienie odznaki stanowi zadośćuczynienie wobec prawie 20-milionowej rzeszy Polaków oraz osób polskiego pochodzenia żyjących poza granicami Polski”.

„Osoby te, często zmuszone do emigracji wbrew swojej woli lub do zamieszkania w innym państwie ze względu na niezależne od nich zmiany granic, od wieków są niezmiennie zaangażowane w utrzymywanie polskości na całym świecie” – czytamy w projekcie rozporządzenia Rady Ministrów.

Jak napisano w uzasadnieniu, osoby, które zostaną wyróżnione nową odznaką, czynią to poprzez: umacnianie polskiej tożsamości narodowej oraz wiedzy o Polsce wśród Polonii i Polaków za granicą, nauczanie języka polskiego i w języku polskim dzieci i młodzieży polonijnej, wspieranie środowisk polonijnych w szerzeniu wiedzy oraz dbaniu o dobre imię Rzeczypospolitej Polskiej, aktywizację środowisk polonijnych na rzecz budowania propolskiego lobby za granicą, ochronę oraz popularyzację polskiego dziedzictwa kulturowego (zarówno materialnego, jak i niematerialnego), a także umacnianie więzi społeczności polonijnej i polskiej zamieszkałej za granicą, z Ojczyzną.

Wspieranie tych działań nigdy dotąd nie było docenione jako wartość sama w sobie – uważają pomysłodawcy nowego wyróżnienia rządowego.

 Znadniemna.pl na podstawie PAP/Polskie Radio, Polacy Nowego Jorku świętują Dzień Polonii i Polaków za Granicą oraz Święto Flagi RP, Fot. Instytut Kultury Polskiej w Nowym Jorku

Ustanowienie Odznaki Honorową za Zasługi dla Polonii i Polaków za Granicą przewiduje projekt rozporządzenia Rady Ministrów, opublikowany na stronach  Rządowego Centrum Legislacyjnego. Wyróżnienie ma być przyznawane m.in. za szczególne zasługi w zakresie umacniania polskiej tożsamości narodowej. Odznaka - jak podkreślono w projekcie rozporządzenia Rady Ministrów -

Napoleon Orda był człowiekiem renesansu. Muzyk i kompozytor, w którego dorobku są nie tylko kompozycje fortepianowe, lecz także ważne opracowania poświęcone teorii muzyki. Prawdziwą pasją Napoleona Ordy, która przyniosła mu najszerszą – przede wszystkim pośmiertną – sławę było jednak rysownictwo. To dzięki niemu pozostawił po sobie ponad tysiąc rysunków i akwarel, stanowiących bezcenne świadectwo obecności polskiej kultury i dziedzictwa na  terenie wszystkich trzech zaborów.

Artysta z dokładnością niemalże fotograficzną utrwalał na rysunkach wygląd nieistniejących już w większości zamków, dworów, pałaców, kościołów i innych miejsc, które odnajdywał na terenie trzech zaborów. Były one materialnym świadectwem obecności kultury polskiej, na terenach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, rozdartej przez chciwych i pazernych sąsiadów ze Wschodu, Zachodu i Południa.

Wedle niektórych źródeł ród Napoleona Ordy wywodził się od samego założyciela Imperium Mongolskiego – Czyngis-chana, jednego z największych wodzów i wojowników wszechczasów. Daleki potomek mongolskiego wodza nie był już jednak  ani żądny  władzy, ani zaborczy. Przyjaźnił się ze współczesnymi sobie geniuszami muzyki, literatury i sztuki, m.in. Chopinem, Lisztem, Moniuszką i Mickiewiczem, starając się, jeśli nie dorównać im w twórczych osiągnięciach, to przynajmniej nie uchodzić za ignoranta.

Twórczość plastyczna Napoleona Ordy wyróżnia tym, że artysta nie stosował się do obowiązującego wówczas kanonu piękna, wymagającego upiększania utrwalanej natury.  Wręcz przeciwnie, koncentrował się na malarskiej prawdzie i nie pomijał żadnych detali szpecących architekturę, przenoszoną na płótno bądź papier.

Utrwalając ten czy inny zakątek Rzeczypospolitej, rysownik zwracał uwagę nie tylko na malowniczość portretowanych miejsc, ale przede wszystkim na znaczenie malowanych motywów, stąd w jego dorobku jest wiele widoków miejsc ważnych dla Polaków ze względów historycznych lub patriotycznych.

Napoleon Orda, który żył i tworzył w okresie, kiedy Polski nie było na mapie Europy, należy do grona najciekawszych indywidualności polskiej sztuki XIX wieku. Artysta pozostawił ogromny dorobek – ponad 1000 rysunków i akwarel ukazujących widoki miejsc, które w latach 1840–1880 odwiedził podczas artystycznych podróży, najpierw po Francji, Nadrenii, Hiszpanii i Portugalii, potem po guberni grodzieńskiej, wołyńskiej, mińskiej, kowieńskiej, witebskiej, wileńskiej i mohylewskiej, a także Wielkim Księstwie Poznańskim, Prusach Zachodnich i Galicji. Dwieście sześćdziesiąt z tych prac ukazało się w Albumie widoków historycznych Polski wydanym w ośmiu seriach w latach 1873–1883.

Prace Napoleona Ordy wciąż są (często jedynym) źródłem inspiracji dla renowatorów zabytków, stanowiących polskie dziedzictwo architektoniczne i kulturowe, należące współcześnie do krajów powstałych na terenach dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów: Ukrainy, Białorusi oraz Litwy. Nie przypadkowo narody wszystkich tych państw pielęgnują pamięć o wybitnym rysowniku i korzystają z każdej okazji, aby podkreślić jego związki a nawet przynależność do swojej narodowej wspólnoty.

Napoleon Orda zmarł 26 kwietnia 1883 roku w Warszawie. Ale jego szczątki spoczęły na terenie współczesnej Białorusi – na rodzinnym dla artysty Polesiu. Został pochowany w Janowie koło Kobrynia. W miejscowym kościele znajduje się własnoręcznie wykonany przez Ordę krzyż. Został on odnaleziony w 1995 roku w podziemiach katedry pińskiej.

Cmentarz w Janowie, będący miejscem ostatniego spoczynku artysty, został doszczętnie zniszczony po 1980 roku podczas budowy miejscowej szkoły. O miejscu pochówku jednego z najwybitniejszych synów tej ziemi  przypomina  współcześnie jedynie stara morwa. Górna połowa zniszczonej przez  sowieckich budowniczych  płyty nagrobnej jest obecnie przechowywana w Muzeum Polesia w Pińsku. Wybitnego  syna ziemi poleskiej upamiętniono, stawiając w 1997 roku na rynku w Janowie pomnik artysty autorstwa Igora Gołubiewa. Rzeźba przedstawia Naopleona Ordę, siedzącego na pniu drzewa ze szkicownikiem. Ponadto na rozstaju dróg do rodzinnych dla Ordy Worocewicz stanął kamień z płaskorzeźbioną lirą i paletą.

Znadniemna.pl, portret Napoleona Ordy, źródło: pl.wikiquote.org

Napoleon Orda był człowiekiem renesansu. Muzyk i kompozytor, w którego dorobku są nie tylko kompozycje fortepianowe, lecz także ważne opracowania poświęcone teorii muzyki. Prawdziwą pasją Napoleona Ordy, która przyniosła mu najszerszą - przede wszystkim pośmiertną – sławę było jednak rysownictwo. To dzięki niemu pozostawił po

Polska staje się coraz bardziej atrakcyjnym krajem,  jako przybrana ojczyzna, dla uchodźców ze wschodu. Statystykę nadania polskiego obywatelstwa obcokrajowcom przytacza dziennik „Rzeczpospolita”. Według gazety w ciągu ostatnich pięciu lat rekordowy pod względem wzrostu naturalizowanych obcokrajowców okazał się rok 2022.

W ubiegłym roku polski paszport otrzymało blisko 10 tysięcy osób, z czego Ukraińcy, masowo osiedlający się nad Wisłą z powodu działań wojennych w ich kraju, stanowią największą grupę – 5200  nowych polskich obywateli. Na drugim miejscu, w liczbie 2985 osób, plasują się Białorusini, również szukający w Polsce schronienie,  ale już przed represjami reżimu Łukaszenki.

405 nowych obywateli pozyskała Rzeczpospolita Polska dzięki Rosjanom, którym przestał się podobać Putin i  narzucany przez jego reżim „ruski mir”.

W stosunku do poprzednich lat przyrost naturalizowanych przez Polskę sąsiadów ze wschodu wygląda następująco: w roku  2021 polskie paszporty wręczono 7,5 tys. osobom, w 2020 r. – 7 tys., w 2019 r. – 6,6 tys., a w 2018 r. – 5,1 tys. osób. W ciągu ostatnich pięciu lat polski paszport otrzymało  łącznie ok. 37 tys. cudzoziemców. Są to przede wszystkim uchodźcy z Ukrainy i Białorusi.

W ostatnich latach Polska złagodziła przepisy dotyczące przyznawania obywatelstwa cudzoziemcom.  Nie jest wymagany egzamin z historii czy systemów politycznych, jak żądają tego na przykład Niemcy czy Wielka Brytania. Jedynym obowiązkiem  osoby starającej się o polski paszport jest znajomość  języka polskiego na poziomie B1. W ubiegłym roku rząd dodatkowo rozszerzył listę szkół, które mogą wydać certyfikat językowy.

Polska może stać się jeszcze atrakcyjniejsza dla  naturalizacji obcokrajowców z  bliskich kulturowo Polakom Ukrainy i Białorusi. W niedalekiej przyszłości oczekuje się bowiem wprowadzenie dla nich  przywilejów społecznymi i politycznymi, z których korzysta w Polsce, na przykład, mniejszość niemiecka.

Mniejszości narodowe mają bowiem prawo do nauki swojego języka w szkołach i mogą mieć swoich reprezentantów w parlamencie.  Tak się stanie, jeśli rosnące w liczbie mniejszości ukraińska oraz białoruska zaczną tworzyć swoje komitety wyborcze, które, podobnie jak w przypadku mniejszości niemieckiej, zostaną zwolnione z konieczności przekroczenia 5-proc. progu wyborczego w skali całego kraju.

Mniejszość niemiecka korzystająca z tego przywileju, liczy w Polsce (według ostatniego spisu powszechnego) 133 tys. osób, ale liczba jej przedstawicieli stale się kurczy. Liczba obywateli, deklarujących niemieckie pochodzenie, zmniejszyła się w Polsce w stosunku do roku 2011 o około 13 tysięcy. Wtedy liczebność niemieckiej diaspory,  posiadająca polski paszport, wynosiła  około146 tysięcy osób.

Znadniemna.pl na podstawie rp.pl, fot.: feform.by

Polska staje się coraz bardziej atrakcyjnym krajem,  jako przybrana ojczyzna, dla uchodźców ze wschodu. Statystykę nadania polskiego obywatelstwa obcokrajowcom przytacza dziennik „Rzeczpospolita”. Według gazety w ciągu ostatnich pięciu lat rekordowy pod względem wzrostu naturalizowanych obcokrajowców okazał się rok 2022. W ubiegłym roku polski paszport otrzymało blisko

Jerzy Żywalewski, obywatel Polski z Białegostoku, został skazany przez sąd w Grodnie na cztery lata kolonii karnej z artykułu Kodeksu Karnego, przewidującego odpowiedzialność za prowadzenie działalności agenturalnej.

O wyroku poinformowało białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”.

Według obrońców praw człowieka proces Polaka, który pochodzi z Białegostoku, ale ma żonę, będącą obywatelką Białorusi, prowadził grodzieński sędzia Anatol Zajac.

Wszelkie informacje o postępowaniu sądowym wobec Jerzego Żywalewskiego zostały utajnione. Nie wiadomo na razie także, czy skazany odwołał się od wyroku.

Znadniemna.pl na podstawie hpravy.org

Jerzy Żywalewski, obywatel Polski z Białegostoku, został skazany przez sąd w Grodnie na cztery lata kolonii karnej z artykułu Kodeksu Karnego, przewidującego odpowiedzialność za prowadzenie działalności agenturalnej. O wyroku poinformowało białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”. Грамадзяніна Польшчы асудзілі ў Беларусі за «агентурную дзейнасць» 27 лютага ў Гродненскім

Pierwsza – wileńska – wersja czczonego na całym świecie obrazu Jezusa Miłosiernego, pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego, została wystawiona publicznie w Ostrej Bramie 25 kwietnia 1935 roku.

Był to obraz namalowany wedle wskazówek św. Faustyny. Zbawiciel objawił się jej cztery lata wcześniej i nakazał namalowanie obrazu, na którym miał być utrwalony w takiej postaci, w jakiej się objawił. W cudownym objawieniu Jezus obiecał przyszłej świętej, że dusza, która będzie czcić ten obraz, nie zginie. Obiecał też duże postępy na drodze chrześcijańskiej doskonałości, łaskę szczęśliwej śmierci oraz wszelkie inne łaski i doczesne dobrodziejstwa.

Na podstawie opracowań, publikowanych na portalach opoka.org.pl, Wikipedia.org  i innych, przygotowaliśmy dla Państwa zarys niezwykłych „przygód” pierwszego wizerunku Jezusa Miłosiernego. W historii „tułaczki” płótna ważne miejsce zajmuje okres, związany z  Ziemią Grodzieńską, a powrót obrazu do Wilna, wiąże się z udziałem miłościwie posługującego grodnianom biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza.

Ksiądz Michał Sopoćko zostawia obraz w Wilnie

Wileńska wersja obrazu Jezusa Miłosiernego szczęśliwie przetrwała II wojnę światową i okupację niemiecką. Po wojnie, w związku ze zmianą granic i przyjściem bezbożnej władzy komunistycznej los świętego wizerunku był niepewny. W roku 1947 ks. Michał Sopoćko, spowiednik św. Faustyny i jeden z inicjatorów powstania obrazu Jezusa Miłosiernego, został wezwany do Białegostoku przez arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego. Hierarcha powierzył wileńskiemu księdzu misję wykładowcy na Seminarium Duchownym w Białymstoku. K. Michał pierwotnie chciał przewieźć obraz Jezusa Miłosiernego z Wilna do Polski. Po modlitwie uznał jednak, że wolą Bożą jest pozostawienie obrazu w mieście, w którym został namalowany.

Tymczasem w Wilnie instalował się ustrój, zakładający powszechną ateizację, zamykanie kościołów i zamienianie ich na magazyny oraz inne obiekty, służące socjalistycznej gospodarce. Wyposażenie zamykanych i zamienianych na magazyny świątyń ulegało zniszczeniu, a co cenniejsze dzieła sztuki były wywożone. Taki sam los mógł spotkać pierwszy wizerunek Miłosierdzia Bożego, utrwalony na obrazie autorstwa Eugeniusza Kazimirowskiego według wskazówek św. Faustyny.

Obraz był znany i czczony wśród mieszkańców Wilna. W niektórych wileńskich kościołach przetrwał też zwyczaj głośnego odmawiania koronki i nowenny do Miłosierdzia Bożego. Jedną z gorliwych apostołek kultu Miłosierdzia Bożego była wówczas Janina Rodziewicz, sodaliska, znająca bardzo dobrze historię obrazu, rozpalona kultem Miłosierdzia Bożego przez samego ks. Michała Sopoćkę.

Polka i Litwinka ratują obraz przed komunistami

Od 27 lutego 1951 roku  Janina Rodziewicz pracowała w sanatoryjnym przedszkolu przy ul. Antokol, gdzie poznała Litwinkę Bronisławę Miniotaite, ogromnie zainteresowaną kultem Bożego Miłosierdzia. Obie panie przyczyniły się do ocalenia obrazu Jezusa Miłosiernego. Według relacji Janiny Rodziewicz, przechodząc latem 1951 roku obok kościoła św. Michała, zauważyły uchylone drzwi. Zaintrygowane tym zajrzały do środka świątyni. Kościół był całkowicie pusty: nie było w nim ławek, ołtarzy, obrazów — oprócz jednego — obrazu Miłosierdzia Bożego.

Wierne poczuły się odpowiedzialne za los świętego wizerunku. Bronisława Miniotaite wszczęła rozmowę z pracującym we wnętrzu robotnikiem. Zapytała, czy mogłaby zabrać obraz, gdyż stanowi on dla niej cenną pamiątkę po krewnym, który go namalował. W wyniku pertraktacji mężczyzna zgodził się oddać obraz, naturalnie odpłatnie. Obie panie zrobiły wśród swoich znajomych błyskawiczną składkę, przyniosły żądaną kwotę i w zamian otrzymały płótno, które przeniosły do mieszkania Janiny Rodziewicz. Ta jednak spodziewając się aresztowania, które rzeczywiście nastąpiło w nocy z 25 sierpnia na 26 sierpnia 1951 roku, z pomocą Bronisławy Miniotaite ukryła obraz za belką na strychu u znajomych Litwinki. Wyrokiem sądowym Janina Rozdziewicz została skazana na 10 lat zsyłki na Syberię. W czasie śledztwa zarzucono jej przede wszystkim przynależność do Sodalicji Mariańskiej (kobieta zastępowała aresztowaną wcześniej prezeskę Sodalicji – Kazimierę Werkowską) oraz przewodniczenie publicznej modlitwie do Miłosierdzia Bożego. Wyrok wydano 14 listopada 1951 roku, pobyt na Syberii skróciła amnestia, w związku z czym dnia 18 października 1954 roku Janinę Rozdziewicz zwolniono.

Jej powrót do Wilna oznaczał także rozpoczęcie nowych starań o obraz Jezusa Miłosiernego. Z obawy przed nowymi oskarżeniami Janina Rodziewicz dopiero po pewnym czasie wydobyła obraz z ukrycia. Wciśnięty pod belkę stropową i narażony na szkodliwe działania atmosferyczne był tak zniszczony, że należało go oddać do renowacji.

Boża interwencja i renowacja obrazu

Koleżanka Janiny Rodziewicz – Bronisława Miniotaite – miała znajomą, która pracowała jako konserwator zabytków i posiadała wysokie kwalifikacje zawodowe. Była nią Helena Szmigielska. Studiowała w Instytucie Sztuk Pięknych w Kownie, a w latach 1948-1954 odbyła w Moskwie studia, otrzymując tytuł konserwatora zabytków.

Helena Szmigielska była osobą wierzącą o szlachetnym charakterze, a jednocześnie – profesjonalistka w swoim zawodzie. Wzbudziła zaufanie kobiet, starających się uratować obraz Jezusa Miłosiernego. W 1955 roku lub na początku 1956 Helena Szmigielska zgodziła się, oczywiście nielegalnie, przyjąć obraz do swojej pracowni. Bożej interwencji przypisywała konserwatorka fakt, że mimo wnikliwości komisji nie zauważono obrazu Jezusa Miłosiernego. W czasie pracy nad obrazem artystka wykonała małą kopię oryginału, która do dziś znajduje się w kaplicy Sióstr Jezusa Miłosiernego w Wilnie przy ul. Rasu 6.

Obraz opuszcza Wilno i trafia na Białoruś do Nowej Rudy

2 listopada 1956 roku Janina Rodziewicz wyjechała do Polski. Niedługo przed wyjazdem przekazała odnowiony obraz  swojemu spowiednikowi, proboszczowi kościoła pw. Świętego Ducha — ks. Elertowi. Kaplan ten z obojętnością traktował kult Miłosierdzia Bożego, a więc nie przywiązywał wielkiej wagi do tej darowizny. Obraz pozostał w prywatnym mieszkaniu księdza.

Tam zobaczył go ks. Józef Grasewicz, który szukał jakiegoś obrazu do kościoła w Nowej Rudzie, gdzie był proboszczem. Proboszcz z Nowej Rudy znał wcześniej ks. Sopoćkę i wiedział o niezwykłym pochodzeniu obrazu. Ksiądz Elert łatwo zgodził się oddać obraz.

W ten sposób obraz Jezusa Miłosiernego po raz pierwszy opuścił Wilno, a nawet Litwę, zmieniając  miejsce swojego pobytu na wiejski kościółek w Nowej Rudzie w pobliżu Grodna na Białorusi. Po otrzymaniu obrazu ksiądz Grasewicz powiadomił ks. Sopoćkę o nabytku, ale dla innych zainteresowanych losem obrazu, miejsce jego przechowywania pozostawało tajemnicą.

W Polsce  tymczasem rozpowszechniano reprodukcję obrazów Jezusa Miłosiernego, namalowane przez innych artystów. Najczęściej nie opierały się one na pierwowzorze. W Nowej Rudzie obraz zawieszono wysoko na ścianie oddzielającej prezbiterium od nawy głównej. Wizerunku Jezusa Miłosiernego zaczęto odmawiać znaną na tych terenach koronkę i nowennę do Miłosierdzia Bożego. W grudniu 1957 roku ks. Józef Grasewicz został odwołany z funkcji proboszcza w Nowej Rudzie i skierowany do parafii w Krzemienicy. Przez jakiś w parafii w Nowej Rudzie posługiwał proboszcz z pobliskiego Porzecza, który jednak za odmówienie pogrzebania samobójcy wkrótce został odesłany do Odelska. Pozbawieni opieki duszpasterskiej parafianie przychodzili do kościoła i modlili się przed obrazem Jezusa Miłosiernego.

Tajna zamiana oryginału na kopię i trafienie oryginału pod opiekę księdza Kaszkiewicza

Około roku 1970 władze postanowiły zamienić kościół w Nowej Rudzie na magazyn. Mimo bohaterskiej postawy miejscowej ludności cały inwentarz wywieziony został do kościoła w Porzeczu.  W likwidowanej świątyni pozostał jedynie obraz Jezusa Miłosiernego. Był zawieszony bardzo wysoko i jego zdjęcie przysparzało dużych trudności robotnikom, dostosowującym wnętrze na potrzeby magazynu. Zatroskany o los obrazu ksiądz Grasewicz poprosił malarkę z Grodna – Marię Gawrosz, aby zrobiła kopię świętego wizerunku. Przedsięwzięcie było trudne, gdyż nie można było wzbudzić podejrzeń mieszkańców Nowej Rudy, którzy żadną miarą nie zgodziliby się oddać oryginalnego obrazu. Maria Gawrosz podjęła się wykonania kopii obrazu wielkości oryginału. Pod osłoną nocy, jesienią 1985 roku dokonano zamiany obrazów i oryginalny wizerunek Jezusa Miłosiernego przewieziono do remontowanego w tym czasie kościoła pw. Świętego Ducha w Wilnie.

Ówczesny proboszcz tej parafii ks. Aleksander Kaszkiewicz — obecnie biskup grodzieński — na prośbę ks. Grasewicza zgodził się przyjąć obraz. Bał się jednak zrobić to oficjalnie. Kazał więc zostawić płótno przy konfesjonale i dopiero po zamknięciu kościoła przeniósł je do zakrystii. Obraz zawieszono w świątyni, bez afiszowania tego faktu, w czasie remontu. Znalazł się na bocznym filarze dopasowany do wielkości miejsca. Na prośbę proboszcza na obrazie umieszczono napis: „Jezu, ufam Tobie!”

Przez dłuższy czas obraz pozostawał w kościele pw. Świętego Ducha prawie nieznany. Dopiero ostatnie czasy przyniosły wzrost zainteresowania jego historią i nim samym.

W czasie swojej pielgrzymki na Litwę 5 września 1993 roku modlił się przed obrazem Pana Jezusa Miłosiernego Papież Jan Paweł II. W swoim przemówieniu do zgromadzonych Polaków nazwał ten obraz świętym wizerunkiem. Obecnie obraz znajduje się w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego (dawnym kościele Świętej Trójcy).

Obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego jest pierwszym, ale nie jedynym i nie najpopularniejszym wizerunkiem Zbawiciela, namalowanym wedle wskazówek św. Faustyny. Najbardziej znaną wersję wizji siostry Faustyny Kowalskiej wykonał w 1944 roku Adolf Hyła. Zrobił to dla Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach.

Obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Adolfa Hyły 1944r., fot.: faustyna.pl

Kopie obrazu pędzla Hyły, podobnie jak pierwowzór wileński, opatrywane są słowami „Jezu ufam Tobie” w wielu różnorodnych językach i są szeroko rozpowszechnione na całym świecie. Pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego pędzla tego malarza powstał w 1943 roku.

Znadniemna.pl na podstawie Opoka.org.pl/Wikipedia.org, Na zdjęciu: wileński obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego  fot.: Wikipedia org

Pierwsza – wileńska - wersja czczonego na całym świecie obrazu Jezusa Miłosiernego, pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego, została wystawiona publicznie w Ostrej Bramie 25 kwietnia 1935 roku. Był to obraz namalowany wedle wskazówek św. Faustyny. Zbawiciel objawił się jej cztery lata wcześniej i nakazał namalowanie obrazu, na którym

Dzisiaj mija 239. rocznica śmierci Franciszka Bohomolca, jezuity znanego z licznych wierszy, komedii i prac dydaktycznych, dla których zawsze wymyślał arcyciekawe pseudonimy jako twórca.

Franciszek Bohomolec pierwsze lata swojego życia spędził w województwie witebskim, gdzie urodził się i wychowywał w rodzinie starosty dworzyckiego, Pawła Józefa Bohomolca, i Franciszki z Cedrowskich. Miał 6 braci, w tym Piotra Tadeusza (posła na sejmy) i Jana (jezuitę, matematyka i filozofa). Nasz bohater pobierał naukę w wileńskiej szkole jezuickiej. W wieku 17 lat wstąpił w szeregi Towarzystwa Jezusowego, a następnie rozpoczął studia filozoficzne na Akademii Wileńskiej, po których odbył praktykę nauczycielską w Wilnie i w Warszawie.

W roku 1747 został wysłany do Rzymu na 2 letnie studium retoryczne. Po powrocie do kraju osiadł w Warszawie, gdzie już na stałe pracował jako nauczyciel. Był bardzo popularny wśród ówczesnych, ceniono go bardzo szczególnie za kultywowanie ojczystego dorobku kulturalnego i owocną działalność oświatową.

Podczas inauguracji roku szkolnego w warszawskim kolegium jezuickim w 1751 roku wygłosił mowę w obronie języka polskiego, którą zatytułował „Pro ingeniis Polonorum”. Odniósł się w niej do zjawiska snobizmu językowego, który przejawiał się manierycznym stosowaniem zapożyczeń i zbędnym wykorzystywaniem obcych wyrazów. Swoją myśl rozwinął później w „Rozmowie o języku polskim”, którą wydał w roku 1758, a w której w sposób humorystyczny przedstawił potrzebę dbania o czystość języka ojczystego, a także troskę o naukę i kulturę narodową.

W roku 1752 Franciszek Bohomolec objął stanowisko profesora wymowy i poezji w jezuickim Collegium Nobilium, uczelni nowego typu, zwanej także Akademią Szlachecką. Bohomolcowi powierzono także naukowe kierownictwo konkurencyjnej względem księży pijarów szkoły.

Jako nauczyciel zwracał szczególną uwagę na zaszczepienie idei patriotycznych wśród uczniów. To właśnie w mowie ojczystej dostrzegał zalążek polskości, a miłość do Ojczyzny przejawiała się właśnie w podobnym stosunku do należytego używania języka polskiego. Tworzył liczne pomoce dydaktyczne, w których za cel postawiał sobie odpowiednie wychowanie uczniów poprzez uderzanie w nuty patriotyczne. Jego pomoce dydaktyczne „Zabawki poetyckie” i „Zabawki oratorskie” napisane w tym duchu służyły kolejnym pokoleniom uczniów.

W 1765 roku znalazł się w gronie bliskich współpracowników nowego króla, Stanisława Augusta Poniatowskiego. Stał się członkiem redakcji „Monitora”. Jego sztuki teatralne, m.in. „Małżeństwo z kalendarza”, „Staruszkiewicz”, „Marnotrawca”, „Staruszka młoda” itp. miały wymiar dydaktyczny nawiązujący do programu królewskiego obozu reform.

Sprawował też pieczę nad teatrem szkolnym w Collegium Nobilium, dla którego napisał 25 sztuk. Jego komedie stanowiły nie tylko repertuar szkolny, lecz także były propozycją dla stworzenia ogólnonarodowego programu komedii dydaktycznych.

Franciszek Bohomolec zajmował się także biblioteką Kolegium Jezuickiego, która wówczas liczyła 15 tysięcy woluminów, oraz drukarnią jezuicką w Warszawie. Był wydawcą „Kuriera Warszawskiego” i „Wiadomości Uprzywilejowanych Warszawskich”, które zmodernizował na wzór europejskich czasopism. Pisał o wydarzeniach z całego świata, oddzielał informacje zagraniczne od krajowych, unikał opisywania ciekawostek obyczajowych.

Nasz bohater zmarł 24 kwietnia 1784 roku, mając 64 lata i został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim. Cały swój majątek w postaci 3000 dukatów zapisał w testamencie ubogim mieszkańcom Warszawy.

Znadniemna.pl/wikipedia.org/Na zdjęciu Franciszek Bohomolec, fot.: wikipedia.org 

Dzisiaj mija 239. rocznica śmierci Franciszka Bohomolca, jezuity znanego z licznych wierszy, komedii i prac dydaktycznych, dla których zawsze wymyślał arcyciekawe pseudonimy jako twórca. Franciszek Bohomolec pierwsze lata swojego życia spędził w województwie witebskim, gdzie urodził się i wychowywał w rodzinie starosty dworzyckiego, Pawła Józefa Bohomolca,

Dwoje obywateli Białorusi, którym grozi prześladowanie karne w kraju rządzonym przez reżim Łukaszenki, zostali wpuszczeni przez Straż Graniczną na teren Polski. Nastąpiło to wczoraj za drugim podejściem i po interwencji prawnika, który przekonał pograniczników, że powinni wpuścić uciekinierów, aby mogli złożyć w Polsce formalne wnioski o udzielenie ochrony międzynarodowej. Historię uciekinierów opowiada portal Telewizji Biełsat.

Powodem, dla którego Białorusini zdecydowali się na ucieczkę ze swojego kraju stały się wpłaty na białoruski opozycyjny fundusz solidarnościowy „BySol” , wspierający Białorusinów, prześladowanych przez reżim Łukaszenki.

Uciekinierzy, a są to chłopak i dziewczyna, będą musieli teraz zwrócić się oficjalnie o ochronę międzynarodową. Do czasu rozpatrzenia wniosku nie mogą być deportowani.

Biełsatowi udało się porozmawiać z uciekinierami. Opowiedzieli oni, że decyzję o ucieczce poprzedziło wezwanie ich do białoruskiego Departamentu Dochodzeń Finansowych. Oboje podejrzewają, że oznacza to wszczęcie przeciwko nim postępowania karnego za datki przekazywane na fundusz „BySol” pomagający białoruskim więźniom politycznym i osobom represjonowanym.

Historia młodych ludzi to nie pierwszy przypadek prześladowania obywateli Białorusi za wpłaty na białoruskie opozycyjne fundusze solidarnościowe. Służby podejrzewający osobnika o taką działalność używają szantażu. Ma on polegać na tym, że darczyńcom każe się wpłacać „tam, gdzie zostanie im powiedziane” dziesięciokrotnie wyższą kwotę niż wynosiła suma ich darowizny „na opozycję”. W przypadku odmowy grozi się im wszczęciem postępowania karnego.

KGB może pozyskiwać informacje o wpłatach na Fundusz Solidarności od białoruskich i rosyjskich banków, w których darczyńcy posiadają konta. Dla służb bezpieczeństwa dowodem pośrednim są przelewy na Facebooka, mimo że ten portal społecznościowy nie informuje, dokąd konkretnie trafiają pieniądze.

Znadniemna.pl na podstawie Belsat.eu, fot.: Biełsat

Dwoje obywateli Białorusi, którym grozi prześladowanie karne w kraju rządzonym przez reżim Łukaszenki, zostali wpuszczeni przez Straż Graniczną na teren Polski. Nastąpiło to wczoraj za drugim podejściem i po interwencji prawnika, który przekonał pograniczników, że powinni wpuścić uciekinierów, aby mogli złożyć w Polsce formalne wnioski

Rozpoczęły się zapisy na VI edycję Światowego Kongresu Rodzin Polonijnych, który w dniach od 15 do 17 września zorganizuje  w Gdańsku Polonijna Rada Rodziny przy Delegacie Konferencji Episkopatu Polski (KEP) ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej. Wydarzenie odbędzie się pod hasłem „Zainwestuj w małżeństwo. Zainwestuj w rodzinę”.

Uczestnicy Światowego Kongresu Rodzin Polonijnych będą mieli okazję posłuchać i porozmawiać z ekspertami oraz specjalistami, którzy na co dzień towarzyszą rodzinom, zarówno w wymiarze praktycznym, jak też naukowym. W gronie prelegentów znaleźli się m.in. ks. dr Jarosław Szymczak, prezes Fundacji „Pomoc Rodzinie”, ks. dr Jan Uchwat, duszpasterz Rodziców po Stracie Dziecka z Gdańska, dr Magdalena Rokicka, biolog molekularny i bioetyk, Marta Wierzbicka-Kuczaj i Henryk Kuczaj, konsultorzy Rady ds. Rodziny KEP, Rafał Porzeziński, dziennikarz i trener terapii uzależnień.

Zachęcając do udziału w wydarzeniu bp Piotr Turzyński, delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej podkreślił, że rodziny żyjące poza granicami Ojczyzny dbają, aby zachować wiarę, chrześcijański styl życia i polskość.

„Stają przed wieloma wyzwaniami, potrzebują pomocy i formacji, aby zachować swoją tożsamość. Dlatego podczas Kongresu, poprzez wykłady, warsztaty podejmiemy zagadnienia budowania relacji małżeńskich i rodzinnych, duchowości małżeńskiej, wychowania dzieci i przezwyciężania kryzysów małżeńskich. Mam nadzieję, że będzie to wielkie i ważne wydarzenie promujące chrześcijańską wizję małżeństwa i rodziny” – twierdzi bp Turzyński, zapraszając na Kongres do Gdańska.

Delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej zauważa, iż doroczne spotkanie sprzyja także integracji środowisk polonijnych. „Pragnieniem moim i Polonijnej Rady Rodziny jest, aby w Kongresie uczestniczyli przedstawiciele Polonii ze wszystkich krajów gdzie są nasi rodacy. Jesteśmy przekonani, że od rodziny zależy szczęście i przyszłość cywilizacji. Rodzina więc jest tak ważna dla poszczególnych osób i całych społeczeństw, że trzeba w nią zainwestować bardziej niż w inne sprawy tego świata” – napisał bp Turzyński w Zaproszeniu na Kongres.

Szczegółowe informację o wydarzeniu znajdują się na  stronie Światowego Kongresu Rodzin Polonijnych. Tam też można zarejestrować się do udziału w forum, wykupując odpowiedni Pakiet Uczestnika.

Znadniemna.pl na podstawie kongresrodzinpolonijnych.pl

Rozpoczęły się zapisy na VI edycję Światowego Kongresu Rodzin Polonijnych, który w dniach od 15 do 17 września zorganizuje  w Gdańsku Polonijna Rada Rodziny przy Delegacie Konferencji Episkopatu Polski (KEP) ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej. Wydarzenie odbędzie się pod hasłem „Zainwestuj w małżeństwo. Zainwestuj w rodzinę”. Uczestnicy

Skip to content