HomeStandard Blog Whole Post (Page 67)

Historie Zesłańców na Sybir, członków Rodzin Katyńskich i innych ofiar sowieckiego reżimu prezentuje wystawa „Golgota Wschodu”, przygotowana przez Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”, działającym przy wrocławskim Centrum Historii Zajezdnia. Ekspozycja jest dostępna dla zwiedzających od 23 stycznia w miejscu dotychczasowej Izby Pamięci Sybiraków.

Prace nad wystawą trwały ponad rok. Ekspozycja zajmuje powierzchnię ponad 260 metrów kwadratowych i składa się z dwóch przestrzeni. Pierwsza wprowadza widza w tematykę represji związanych z zesłaniami na Syberię, począwszy od XVII do XIX wieku. Druga sekcja to główny trzon wystawy, dotyczący zesłań w trakcie II wojny światowej, zainicjowanych wywózką 10 lutego 1940 roku. Wystawa obejmuje ponadto inne wątki ważne dla zrozumienia martyrologii Polaków na Wschodzie, jak np. temat zbrodni katyńskiej.

We Wrocławiu od lat gromadzone były pamiątki Sybiraków, którzy po wojnie masowo się tutaj  osiedlali. W latach 90. wrocławski redemptorysta o. Stanisław Golec zgromadził ich w miejscu, które jest nazywane Sanktuarium Golgoty Wschodu przy ul. Edwarda Wittiga. Najpierw powstała tutaj symboliczna Grota Maryjna wraz ze stale rozbudowywanym Panteonem Pamięci, a następnie, w 1997 roku powstała Izba Pamięci Sybiraków – niewielkie muzeum, gromadzące m.in. pamiątki, publikacje, dokumenty, fotografie, stroje, narzędzia zesłańców, robione przez nich własnoręcznie, często bez użycia specjalnych narzędzi i maszyn.

Zbiory z wyjątkowymi pamiątkami z Sybiru doczekały się fachowego opracowania i konserwacji dzięki środkom  pozyskanym od Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”, który zdobył na ten cel odpowiednie fundusze europejskie. Praca z pamiątkami nie polegała na ich remoncie. Z ich pomocą udało się stworzyć zupełnie nową formę przekazu pamięci o zesłańcach Sybiru, co właśnie prezentuje wystawa.

Podczas jej oficjalnego otwarcia dyrektor Centrum Historii Zajezdnia Marek Mutor powiedział, że prezentowana ekspozycja jest poświęcona tematyce, która niestety dzisiaj znów staje się aktualna: przymusowe deportacje, masowe ludobójstwo, masowe zbrodnie – czyli to wszystko, co się dzieje obecnie w Ukrainie.

Wernisaż wystawy „Golgota Wschodu” zgromadził około 300 uczestników, wśród których było dużo Sybiraków i młodzieży.

– My, Sybiracy naprawdę bardzo się cieszymy, że udało się stworzyć takie miejsce. Będziemy tutaj mogli wszystkich chętnym, głównie młodzieży, w namacalny sposób przekazać naszą historię zsyłek na Sybir. Jesteśmy wdzięczni wielu osobom, którzy nam pomogli to zrealizować. Teraz nasze pamiątki przeszły odpowiednią konserwację i po profesjonalnym opisaniu można je zobaczyć w niezwykłym otoczeniu. Sami nie mogliśmy im zapewnić odpowiednich warunków, a teraz wiemy, że nie ulegną zniszczeniu. Czujemy satysfakcję, że te ważne dla nas przedmioty znalazły swoje godne miejsce i będą służyć przekazywaniu historii naszych losów następnym pokoleniom – powiedział Ryszard Janosz, Sybirak który wrócił do ojczyzny dzięki Armii gen. Andersa.

– Ta ekspozycja spełnia naprawdę wysokie standardy. Pokazuje w przekrojowym wydaniu relacje polsko-rosyjskie przez pryzmat Sybiru. Prawdopodobnie pierwszymi Polakami, którzy trafili na Sybir, byli żołnierze Stefana Batorego. Potem polscy powstańcy listopadowi, styczniowi, uczestnicy insurekcji kościuszkowskiej i tak aż do II wojny światowej – powiedział Juliusz Woźny, historyk sztuki, dziennikarz, artysta, członek Stowarzyszenia Pamięci Zesłańców Sybiru, rzecznik prasowy Centrum Historii Zajezdnia. – Dzisiaj do końca nie wiemy, ilu Polaków zostało przez carat, a potem przez Sowietów wywiezionych na wschód. Jedni eksperci mówią o 350 tysiącach ludzi, inni podają liczbę nawet prawie 2 milionów. Nie wiemy także, ilu wróciło, bo nikt nie prowadził żadnej ewidencji. Na to nałożyło się kilkadziesiąt lat milczenia po wojnie. Sybiracy zostali po raz drugi zesłani w krainę zapomnienia. W PRL-u chodziło o to, żeby zatrzeć tę część naszej wspólnej polsko-rosyjskiej historii. Do tego stopnia, że Sybiracy bali się czasem opowiadać o tym co ich spotkało nawet najbliższej rodzinie. Jeśli ktoś przyznawał się do tego, bywał nawet zwalniany z pracy. Nie wolno było wspominać o zsyłkach. Teraz trwa żmudny proces przywracania tej pamięci – dodaje rzecznik Centrum Historii Zajezdnia.

Otwarcie wystawy dla szerokiej publiczności odbyło się 23 stycznia. Jako pierwsi wystawę zwiedzili członkowie Stowarzyszenia Dolnośląska Rodzina Katyńska we Wrocławiu oraz Stowarzyszenia Pamięci Zesłańców Sybiru, partnerów projektu, którzy od ponad 10 lat dbali o dotychczasowe funkcjonowanie Izby Pamięci Golgota Wschodu. Trudno było bez wzruszenia patrzeć na to,  jak zwiedzający odnajdywali na wystawie swoje pamiątki czy fotografie rodzinne.

Ogromne wrażenie na wszystkich robią dwa zdjęcia tej samej osoby. To Waleria Fedus z domu Doroszów. Pierwsze zdjęcie wykonano w 1939 roku, drugie w 1946 roku po tym jak kobieta doświadczyła zesłania. Fotografie dzieli siedem lat, ale pozująca do nich kobieta wygląda tak, jakby tych lat minęło o wiele więcej.

Przerażające są także zdjęcia i wspomnienia innych zesłańców. Pokazują m.in. warunki w których musieli mieszkać, a także warunki, w jakich byli zmuszeni pracować, jak chociażby fotografia, zatytułowana „Polskie kobiety pracujące przy wyrębie lasu, 22.11.1940 r.”

„80 procent to polskie nauczycielki, żony oficerów, i one w tajdze są drwalami z piłami, z siekierami. […] drzewem została moja mam przywalona. Zmiażdżona ręka, zmiażdżone ramię, zmiażdżone wszystko, a tu minus 30 stopni. Ręka mamy potem była tak zrośnięta, że nie można było wyprostować. […] Tak już do końca życia zostało. Ale nadal była użyteczna dla ZSRR.” – napisała we wspomnieniach Sybiraczka Zofia Helwing.

Na wystawie można zobaczyć tematycznie związane obrazy znanych polskich malarzy: „Na etapie (aresztanci)”, „Wigilia na Syberii”, „Śmierć na etapie” Jacka Malczewskiego, „Pochód na Sybir” Artura Grottgera oraz innych. Wszędzie są druty kolczaste. Zwiedzający mają okazję zobaczyć m.in. wieżyczkę obozowa, wagon kolejowy, którym Polacy przewożeni byli na zesłanie, chatę sybiracką z wyposażeniem, oryginalną walizkę, niezwykłe witraże.

Wraz z udostępnieniem wystawy dla zwiedzających uruchomiony został specjalny program edukacyjny. Stworzył go organizator Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”. Ten bezpłatny bonus ma na celu przybliżenie dzieciom i młodzieży trudnej tematyki wywózek i zesłań na Sybir nie tylko z perspektywy dorosłych, lecz również ich rówieśników.

Podczas zwiedzania jest wyświetlany film pt. „Rozkaz 00485–Szlakiem prawdy”. Jest to film w reżyserii Radosława Poraj-Różeckiego opowiadający tragiczną i mało znaną historię zbrodni o nazwie „Operacja polska”, dokonanej przez NKWD na ludności polskiej w latach 1937–1938. Głównym bohaterem, a zarazem narratorem i przewodnikiem w wyświetlanym filmie jest prof. Mikołaj Iwanow, który w filmie odpowiada na pytania, dotyczące poznania prawdziwej historii i tego, jak dążenie do odkrycia prawdy potrafi zmienić człowieka, jego poglądy, wpłynąć na podejmowane decyzje. Ekspert opowiada też o tym, jakie wyzwania i wyrzeczenia wiążą się z dążeniem do prawdy  oraz jaką cenę trzeba zapłacić za jej poznanie.

O znaczeniu wystawy najlepiej mówią świadectwa jej bohaterów – samych Sybiraków.  Jeden z nich po obejrzeniu ekspozycji napisał: „Z jednej strony chce się krzyczeć, jak mógł człowiek drugiemu człowiekowi odbierać w ten sposób człowieczeństwo. Z drugiej strony ogarnia nas uczucie zadumy, ciszy i nadziei by nigdy więcej takie tragiczne losy naszych rodaków nie powtórzyły się”.

Na tabliczkach w Panteonie Pamięci obok wystawy są nazwiska Polaków z terenów lżących współcześnie w granicach Białorusi – polskich oficerów z Budsławia, Baranowicz, Brześcia, Nowogródka, Prużany, Pińska, Grodna.

Wystawa powstała w ramach projektu „Wrocław i Falstad nie zapomną! Polskie i Norweskie spojrzenie na totalitaryzmy. Działania edukacyjne, badawcze, wystawiennicze, wydawnicze i popularyzatorskie o różnych doświadczeniach Wrocławia i Falstad totalitaryzmu hitlerowskiego i stalinowskiego w okresie II wojny światowej”. Inicjatywa ta korzysta z dofinansowania otrzymanego od Islandii, Liechtensteinu i Norwegii ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego 2014-2021 oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP.

Wystawa będzie dostępna do zwiedzania przez wszystkich chętnych do 30 września 2023 roku.

 Obejrzyj zdjęcia z wystawy „Golgota Wschodu”:

Czerwona gwiazda – symbolem niewoli

Wystawę zwiedzają członkowie Stowarzyszenia Dolnośląska Rodzina Katyńska

Zesłaniec na Sybir generał Władysław Andres

Grota Maryjna i stale rozbudowywany Panteon Pamięci

Guziki z Katynia i Charkowa

Lilijka harcerska przechowana przez jednego z zesłańców

 

Panteon Pamięci

Autorzy wystawy nie zapomnieli o Kuropatach

Dzieci – zesłańcy

Polskie kobiety pracujące przy wyrębie lasu, 22.11.1940 r.

Obrońca ludności kresowej przed Sowietami ppor. Anatol Radziwonik „Olech”

Wspomnienie urodzonej grodnianki Marii Dutkiewicz

Na wernisażu przemawia prezydent Wrocławia Jacek Sutryk

Tak mogło wyglądać wnętrze wagonu zesłańców

Rekonstrukcja wagonu z czasów wywózek

Wykonany przez zesłańca Michała Biruta krzyż ze ściany obozowego baraku. Jest uszkodzony na skutek pospiesznego ukrywania go podczas rewizji

Wieżyczka obozowa

Z tej mapy dzieci na Sybiru uczyły się historii i geografii

Zesłanka Waleria Fedus. Pierwsze zdjęcie – zrobione w Czortkowie koło Tarnopola na Podolu, datowane jest 1939 rokiem. Drugie zostało zrobione po powrocie z zesłania w roku 1946

Marta Tyszkiewicz z Wrocławia, zdjęcia autorki

Historie Zesłańców na Sybir, członków Rodzin Katyńskich i innych ofiar sowieckiego reżimu prezentuje wystawa „Golgota Wschodu”, przygotowana przez Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”, działającym przy wrocławskim Centrum Historii Zajezdnia. Ekspozycja jest dostępna dla zwiedzających od 23 stycznia w miejscu dotychczasowej Izby Pamięci Sybiraków. Prace nad wystawą trwały

3 lutego 2023 roku, w wigilię 277. rocznicy urodzin patrona szkoły, w Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki w Ropczycach (województwo podkarpackie) zorganizowano Dzień Kresów. Z tej okazji miejscowe Koło Miłośników Kresów zaprosiło licealistów do sali Powiatowego Centrum Edukacji Kulturalnej w Ropczycach na spotkanie z Ireną Biernacką i Sławomirem Olszewskim.

Przemawia Irena Biernacka

Irena Biernacka – przed opuszczeniem Białorusi Prezes Związku Polaków na Białorusi (ZPB) w Lidzie, członek Zarządu Głównego ZPB, a także Dyrektor Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB w Lidzie, była więziona przez reżim Łukaszenki, który ostatecznie zmusił ją do opuszczenia Białorusi bez możliwości powrotu do kraju. Obecnie polska działaczka kresowa mieszka i pracuje w Białymstoku. Sławomir Olszewski  to nauczyciel, delegowany przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą do nauczania historii w Polskiej Szkole Społecznej przy ZPB w Lidzie. Po uwięzieniu Pani Dyrektor anulowano mu wizę i zmuszono do opuszczenia Białorusi w ciągu 24 godzin.

Pośrodku w pierwszym rzędzie – goście Dnia Kresów: Sławomir Olszewski i Irena Biernacka

Goście Dnia Kresów w sposób emocjonalny opowiadali o swoich dramatycznych przeżyciach. Dzięki ich wystąpieniom licealiści, interesujący się historią współczesną, mieli okazję dowiedzieć się o trudnej sytuacji polskiej mniejszości na Białorusi, a także o czynnikach jednoczących polską  społeczność na byłych kresach Rzeczypospolitej, którymi są: wiara, rodzina i przywiązanie do polskiej tradycji narodowej. Spotkanie z Ireną Biernacką i Sławomirem Olszewskim dopełniła część, podczas której młodzież miała okazję zadać Gościom pytania.

Na spotkanie z kresowianami licznie przybyła licealna młodzież

Do wizyty w Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki w Ropczycach przedstawicieli Polskiej Szkoły Społecznej przy ZPB w Lidzie – jej dyrektor Ireny Biernackiej i nauczyciela Sławomira Olszewskiego – doszło dzięki partnerstwu placówek oświatowych z Ropczyc i Lidy, które zawiązało się w 2019 roku w ramach projektu „Szkoła 6.0”, realizowanego przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”.

 Znadniemna.pl na podstawie facebook.com

3 lutego 2023 roku, w wigilię 277. rocznicy urodzin patrona szkoły, w Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki w Ropczycach (województwo podkarpackie) zorganizowano Dzień Kresów. Z tej okazji miejscowe Koło Miłośników Kresów zaprosiło licealistów do sali Powiatowego Centrum Edukacji Kulturalnej w Ropczycach na spotkanie z Ireną

4 lutego 1746 roku urodził się Tadeusz Kościuszko, uczestnik wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, generał, Naczelnik Sił Zbrojnych Narodowych w powstaniu w 1794 roku, które było próbą ratowania Rzeczpospolitej.

Tadeusz Kościuszko urodził się w Mereczowszczyźnie na Polesiu (dzisiejsza Białoruś). W wieku 14 lat przerwał naukę i wybrał karierę wojskową, wstępując do Korpusu Kadetów Szkoły Rycerskiej. W 1769 roku wyjechał do przedrewolucyjnej Francji. W Paryżu studiował w Akademii Malarstwa i Rzeźby. W tym czasie ukształtowały się jego przekonania polityczne i społeczne.

Wrócił do kraju na krótko w 1774 roku, by następnie wyruszyć na Zachód w poszukiwaniu zajęcia. Tam dowiedział się o wojnie w Stanach Zjednoczonych. Na amerykańskiej ziemi znalazł się miesiąc po ogłoszeniu Deklaracji Niepodległości w 1776 roku.

Mianowany na inżyniera amerykańskiej armii zasłynął budową fortyfikacji w wielu obozach wojskowych, m.in. w słynnym West Point, najważniejszej uczelni wojskowej USA. W uznaniu zasług awansowano go na generała brygady. Według Aleksa Starożyńskiego, dziennikarza i autora książki o Tadeuszu Kościuszce, zwycięstwo w przełomowej dla amerykańskiej rewolucji bitwie pod Saratogą było zasługą Polaka.

– Był taki genialny generał Benedict Arnold, który okazał się później zdrajcą, ale wszyscy amerykańscy historycy mówią, że ta bitwa była wygrana dzięki niemu – zaznaczał Alex Starożyński. – Ja znalazłem pamiętniki i listy kilku oficerów rewolucji amerykańskiej i oni wszyscy twierdzili, że wygraliśmy dzięki Kościuszce.

Przy okazji ponownego powrotu do Polski w 1784 roku włączył się w działalność polityczną. Po powiększeniu armii do 100 tys. decyzją Sejmu Wielkiego został mianowany generałem wojsk koronnych. Odznaczył się w walce z oddziałami rosyjskimi w 1792 roku, za co otrzymał order Virtuti Militari.

Po konfederacji targowickiej, tak jak wielu innych działaczy, udał się na emigrację. Po ogłoszeniu II rozbioru Polski przyjechał do Drezna, gdzie zaczął planować powstanie narodowe.

– Ciągle pozostawał w cieniu ks. Józefa Poniatowskiego. Czy fakt, że stanął na czele powstania, nie był drogą do wyleczenia się z kompleksu Poniatowskiego? – zastanawiał się dr Sałkowski.

Insurekcja kościuszkowska rozpoczęła się w 1794 roku. Powstanie przeszło do legendy, podobnie jak jej epizody – z najsłynniejszą bitwą pod Racławicami na czele. W historycznej perspektywie o wiele istotniejsze od zwycięstw militarnych okazało się wydanie przez władze insurekcji uniwersału połanieckiego, który przyznawał chłopom wolność osobistą. Akt ten stanowił pierwszy krok w kierunku przebudzenia narodowego włościan i stanowił kamień milowy, do którego odwoływać mogli się późniejsi przywódcy powstań narodowych liczący na poparcie chłopstwa.

– Była to najdalej idąca zmiana w położeniu chłopów w XVIII wieku. Idąca znacznie dalej, niż późniejsze rozporządzenia państw zaborczych – wyjaśniała prof. Jolanta Choińska-Mika na antenie Polskiego Radia.

Mimo heroicznej walki zakończyła się klęską i III rozbiorem Polski.

– Liczył na pomoc Francji. Wierzył, że ta idea Żyrondy jest pewnego rodzaju realnością. Poza tym miał doświadczenia amerykańskie i widział, jak wolny chłop amerykański szedł w obronie ojczyzny – broniła decyzji o powstaniu prof. Izabella Rusinowa.

Kościuszko dostał się do rosyjskiej niewoli, by po podpisaniu tzw. lojalki, którą dr Sałkowski nazwał najczarniejszą kartą jego życia, odzyskać wolność i wyjechać do Stanów Zjednoczonych, a następnie do Paryża. Do 1815 roku mieszkał w okolicach stolicy Francji, biorąc udział w tworzeniu Legionów Polskich i zakładaniu Towarzystwa Republikanów Polskich.
Czy o naszym narodowym bohaterze – bohaterze dwóch krajów i kontynentów – można powiedzieć coś złego? W audycji „Na historycznej wokandzie” Andrzeja Sowy o dokonaniach i sylwetce Tadeusza Kościuszki dyskutują historycy: dr Jan Sałkowski i prof. Izabella Rusinowa.

– Jak każdy bohater narodowy był też człowiekiem ze swoimi słabościami. Na pewno słabą stroną Kościuszki było to, że wszedł na scenę polityczną, ale nie trzymał fasonu. Był człowiekiem, który szybko załamał się i ustąpił pod wpływem zdarzeń i gdyby nie żywa legenda powstania, można by powiedzieć, że zniknął w mrokach dziejów – powiedział dr Sałkowski.

– Kościuszko miał olbrzymią ilość zalet. Przede wszystkim jego poświęcenie dla ojczyzny. Należał do grupy ludzi o „czystych rękach”. Poza tym to jednak on stanął na czele powstania, nikogo innego nie było – ripostowała prof. Rusinowa.
Zmarł  Tadeusz Kościuszko 15 października 1817 roku w Solurze w Szwajcarii. Jego ciało spoczywa w krypcie królewskiej na Wawelu.
 Znadniemna.pl za Polskie Radio

4 lutego 1746 roku urodził się Tadeusz Kościuszko, uczestnik wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, generał, Naczelnik Sił Zbrojnych Narodowych w powstaniu w 1794 roku, które było próbą ratowania Rzeczpospolitej. Tadeusz Kościuszko urodził się w Mereczowszczyźnie na Polesiu (dzisiejsza Białoruś). W wieku 14 lat przerwał naukę i wybrał karierę

Marionetka reżimu Łukaszenki w Grodzieńskim Sądzie Obwodowym, tak zwany „sędzia” Dzmitryj Bubieńczyk, który obecne prowadzi w trybie tajnym proces dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta, może zostać objęty sankcjami przez Unię Europejską i Ukrainę. Odpowiednie wnioski złożył kierownik Narodowego Zarządu Antykryzysowego białoruskiej opozycji oraz członek opozycyjnego Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego Paweł Łatuszka.

Wnioskodawca uzasadnia swoje żądanie tym, że:

„Sędzia” Grodzieńskiego Sądu Obwodowego Bubieńczyk Dzmitryj Witaliewicz (ur. 15.07.1985 r.) wydawał motywowane politycznie wyroki na obywateli, którzy potępiają wojnę przeciwko Ukrainie, demonstrują niezgodę z reżimem Łukaszenki i przemocą, stosowaną przez przedstawicieli struktur siłowych.

„Swoimi działaniami tak zwany „sędzia” poważnie gwałcił  i wciąż gwałci prawa człowieka, podważa zasadę wyższości prawa i wywiera presję na społeczność obywatelską” – uważa Paweł Łatuszka i dodaje, że Dzmitryj Bubieńczyk, już wydał bezprawne wyroki na więźniów politycznych:

Jurija Żukowskiego – 8 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze;

Marynę Sankiewicz – 7 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zwykłym rygorze;

Andreja Rażkowa – 3 lata pozbawienia wolności w kolonii karnej o zwykłym rygorze;

Alaksieja Zabirana – 3 lata pozbawienia wolności w kolonii karnej o zwykłym rygorze.

Ponadto Bubieńczyk wydał wyrok na więźnia politycznego Siarhieja Kirykowicza, bezprawnie karząc go pozbawieniem wolności na 4,5 roku  w kolonii karnej o wzmocnionym rygorze za komentarze w mediach społecznościowych.

Wydał wyrok także na 34-letniego mieszkańca Słonimia Aleksandra Pietuszkowa i bezprawnie zasądził mężczyźnie 7,5 roku pozbawienia wolności w kolonii o wzmocnionym rygorze. Podstawą do wszczęcia sprawy karnej i orzeczenia wyroku stały się reposty i komentarze nawołujące do strajku, wstrzymania pracy przedsiębiorstw oraz wznowienia protestów. Przedstawicielom organów siłowych i kierującym nimi generałom proponowano zdjąć pagony. Wobec Łukaszenki natomiast skazany używał określeń „uzurpator” i „nielegitymny”.

Osobno w wykazie „grzechów” tak zwanego „sędziego” Bubienczyka Paweł Łatuszka wskazuje na fakt, iż ten prowadzi obecnie w trybie niejawnym proces w sprawie dziennikarza, członka pozbawionego rejestracji Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta i sądzi go na podstawie oskarżeń o nawoływaniu do sankcji i rozpalania wrogości.

W związku z powyższym przedstawiciel Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego ws. tranzytu władzy i kierownik Narodowego Zarządu Antykryzysowego Paweł Łatuszka wnioskował w organach kierowniczych Unii Europejskiej oraz Ukrainy o objęcie Bubieńczyka Dzmitryja Witalijewicza  personalnymi ograniczeniami sankcyjnymi.

Wnioskodawca podkreśla także, iż w przyszłości ten „sędzia”, podobnie jak inne osoby realizujące represje i je wspierające, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej.

Znadniemna.pl na podstawie belarus-nau.org, ilustracja: hpravy.org

Marionetka reżimu Łukaszenki w Grodzieńskim Sądzie Obwodowym, tak zwany „sędzia” Dzmitryj Bubieńczyk, który obecne prowadzi w trybie tajnym proces dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta, może zostać objęty sankcjami przez Unię Europejską i Ukrainę. Odpowiednie wnioski złożył kierownik Narodowego Zarządu Antykryzysowego białoruskiej

Na dzisiaj przypada 99. rocznica urodzin naszej krajanki śp. Anny Danuty Tchórzewskiej z domu Krzętowskiej herbu Zadora, urodzonej w Nowogródku kapitan Wojska Polskiego, szefowej kompanii fizylierek Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater (zwanych Platerówkami) wydzielonego z 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki w latach 1943–1945.

Przyszła dowódczyni Platerówek urodziła się 3 lutego 1924 roku w Nowogródku jako córka Stanisława i Anieli Krzętowskich. Przyszła na świat w tym samym domu, w którym mieszkał Adam Mickiewicz. Pochodziła z inteligenckiej rodziny. Matka, Aniela z domu Krynicka, miała wykształcenie ekonomiczne i buchalteryjne. Ojciec, Stanisław Krzętowski, był wicestarostą powiatu w miejscowości Lida. W 1936 roku Ania podjęła naukę w Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Hetmana K. Chodkiewicza w Lidzie. Z chwilą wkroczenia wojsk sowieckich 17 września 1939 roku placówka oświatowa zmieniła nazwę i status stając się I Białoruską Szkołą Średnią z białoruskim językiem wykładowym. Anna Krzętowska miała wówczas ukończone 3 klasy gimnazjalne.

24 września 1939 roku ojciec naszej bohaterki Stanisław Krzętowski, który przed przyjściem Sowietów pełnił funkcję komendanta Policji Państwowej, został aresztowany przez NKWD w Lidie i wkrótce stracony. Anna wraz z matką została wywieziona 13 kwietnia 1940 roku do Kazachstanu, do Siewiero-Kazachskiej Obłasti. Tam matka i córka pracowały w kołchozie. Matkę miejscowe władze oskarżyły o rzekomą propagandę antyradziecką i zaocznie skazały na 7 lat więzienia (w 1941 roku na mocy umowy J. Stalina z gen. Wł. Sikorskim i amnestii Aniela powróciła do kołchozu).

W tym czasie szesnastoletnia Anna pracowała przy budowie torów kolejowych. 7 lipca 1943 roku dziewczyna wraz z grupą koleżanek została zmobilizowana do tworzącej się w Sielcach nad Oką 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Po odbyciu odpowiedniej kwarantanny przydzielona została do Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater. Po przeszkoleniu w Szkole Podoficerskiej na terenie Batalionu przydzielono ją do 1. Kompanii Fizylierek. 15 lipca 1943 roku, będąc zaprzysiężonym żołnierzem, wraz z 1. Dywizją Anna Krzętowska została skierowana na front. W okresie służby w 1. Dywizji była dowódcą drużyny, zastępcą dowódcy plutonu ds. liniowych, a także szefem kampanii. Nasza bohaterka przeszła cały szlak bojowy od Lenino do Warszawy. Kompania, której dowodziła, pełniła służbę wartowniczą i patrolową, ochraniając resztki mienia przed zniszczeniem.

Zdemobilizowana 20 października 1945 roku Anna Krzętowska wyjechała do Opola, gdzie rozpoczęła naukę w szkole średniej. Zdała egzamin w zakresie małej matury, następnie uczyła się w LO im. Mikołaja Kopernika, uzyskując świadectwo dojrzałości w czerwcu 1946 roku. W Opolu także nastąpiło spotkanie z matką, która powróciła z Kazachstanu. W październiku 1946 roku została przyjęta na Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Po roku przerwała studia, ponieważ wyszła za mąż za oficera 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki mjr. Bronisława Tchórzewskiego, z którym miała córkę Grażynę. Zamieszkiwała w Lublinie, później w Warszawie, Sanoku, Częstochowie, Krakowie, Ełku, aż wreszcie osiedliła się w Gdańsku.

Pracę zawodową  Anna Tchórzewska podjęła w 1947 roku. Pracowała w archiwum wojskowym, a od 1960 roku w Gdańsku w radach narodowych, w Zakładach Gazowych, pełniąc funkcje kierownicze. W 1980 roku przeszła na emeryturę. Aktywnie pracowała społecznie w Wojewódzkim Zarządzie Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Gdańsku jako prezes Klubu Środowiskowego. Brała też udział w spotkaniach z młodzieżą szkolną. Od 2003 roku była członkinią Memoriału Generał Marii Wittek, wraz z kombatantkami z Gdańska uczestniczyła w listopadowych sesjach popularnonaukowych toruńskiej Fundacji.

Odznaczona za udział w walkach m.in. Krzyżem Walecznych (1968), Brązowym Medalem „Zasłużony na Polu Chwały”, Krzyżem Bitwy pod Lenino (1988), Krzyżem Zasługi Brązowym (1949) i Srebrnym (1969), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1973), Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (1986), Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (2003) oraz wieloma odznakami wojennymi, lokalnymi i pamiątkowymi medalami.

Anna Danuta Tchórzewska z domu Krzętowska w 2009 roku, na kilka miesięcy przed śmiercią, fot.: Wikipedia

Zmarła nasza bohaterska krajanka – urodzona nowogródczanka Anna Danuta Tchórzewska z domu Krzętowska 2 sierpnia 2009 roku. Podczas pogrzebu została pożegnana z honorami wojskowymi na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku i pochowana w grobie rodzinnym (obok męża płk. Bronisława Tchórzewskiego).

Znadniemna.pl na podstawie pl.wikipedia.org oraz Biuletynu Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej

Na dzisiaj przypada 99. rocznica urodzin naszej krajanki śp. Anny Danuty Tchórzewskiej z domu Krzętowskiej herbu Zadora, urodzonej w Nowogródku kapitan Wojska Polskiego, szefowej kompanii fizylierek Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater (zwanych Platerówkami) wydzielonego z 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki w latach 1943–1945. Przyszła

Działalność w Białymstoku centrum pomocy humanitarnej dla Polaków ze Wschodu, głównie z Białorusi będzie kontynuowana – zapowiedział w piątek w Białymstoku pełnomocnik rządu ds. Polonii i Polaków za Granicą Jan Dziedziczak.

Dziedziczak wziął udział w konferencji podsumowującej drugi rok działania tego centrum.

Centrum od czerwca 2021 r. działa w siedzibie podlaskiego oddziału stowarzyszenia Wspólnota Polska w Białymstoku. Pomaga Polakom z Białorusi uciekającym z tego kraju przed represjami politycznymi ze strony reżimu Aleksandra Łukaszenki, pomaga też Białorusinom, którzy są zmuszeni z powodów politycznych uciekać z Białorusi, pomaga też Polakom na Białorusi. Przybywającym do Polski pomaga w załatwianiu np. spraw administracyjnych, nauce języka polskiego, finansowaniu na określony czas wynajmu mieszkania, w znalezieniu pracy.

Ze środków centrum finansowana jest też pomoc prawna dla represjonowanych na Białorusi liderów Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta.

Dziedziczak zadeklarował, że działalność centrum będzie kontynuowana. „Życzmy sobie, żeby kiedyś centrum zostało zamknięte z powodu tego, że nie będzie potrzeby na jego pracę i zaangażowanie. Niestety się na to nie zanosi, więc będziemy wspólnie pracować jeszcze przez długi czas, ale jesteśmy na to gotowi i to chcę bardzo mocno podkreślić, dzieją się straszne rzeczy na Ukrainie, ale to nie znaczy, że zapominamy o naszych rodakach na Białorusi. W żadnym wypadku” – powiedział minister.

Jak dodał, dla polskiego rządu sprawy Polaków poza granicami Polski, zwłaszcza na wschodzie, są ważne, Polska angażuje się w pomoc im od dawna, także po ostatnich represjach władz białoruskich wobec Związku Polaków na Białorusi po sfałszowanych przez reżim wynikach wyborów prezydenckich na Białorusi, zamykaniu polskich szkół, ośrodków kultury, represji wobec działaczy związku, niszczeniu polskich miejsc pamięci, grobów poległych.

Dziedziczak przypomniał, że temat represji władze polskie omawiały na wielu forach międzynarodowych m.in. ONZ i UE. „Bo to jest sprawa daleko wykraczająca poza relacje polsko-białoruskie, to jest sprawa tak naprawdę zakwestionowania wolności i wartości europejskich w sercu Europy” – podkreślił.

Wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski dodał, że sytuacja na Białorusi jest szczególna, nie wolno zapominać o tamtejszych Polakach, stąd pomoc państwa polskiego, realna pomoc dla uciekających, aby mogli się odnaleźć w nowym miejscu. Dodał, że tak jak Białystok był „bramą na wschód”, tak jest miastem udzielania pomocy Polakom, którzy uciekają z Białorusi przed represjami.

„Fala represji, która rozpoczęła się na Białorusi w 2020 r. do dnia dzisiejszego niestety nie staje się mniejsza” – zaznaczył wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski.

Centrum prowadzą stowarzyszenie Wspólnota Polska, Fundacja Wolność i Demokracja oraz Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie im. Jana Olszewskiego. Pomagają także przebywający w Polsce działacze nieuznawanego i represjonowanego przez władze białoruskie Związku Polaków na Białorusi.

Prezes podlaskiego oddziału stowarzyszenia Wspólnota Polska Anna Kietlińska poinformowała, że w 2022 r. centrum przeprowadziło ok. tysiąca różnych działań, z czego 197 osób dostało wsparcie finansowe w łącznej wysokości 619 tys. zł. 135 osób otrzymało łącznie prawie 240 tys. zł na pokrycie kosztów zakwaterowania (przy trzy miesiące pomoc w opłacie czynszu). 80 dzieciom sfinansowano korepetycje z języka polskiego. 48 osób dostało pomoc w uzyskaniu Karty Polaka, 30 w uzyskaniu karty stałego pobytu w Polsce. 11 rodzin dostało pomoc z znalezieniu mieszkania, a 19 osób – w znalezieniu pracy.

Około 500 osób dostało też pomoc telefoniczną, mailową w różnych sprawach. 53 osób dostało pomoc w uzyskaniu ochrony międzynarodowej, 42 osoby w tłumaczeniu dokumentów, ok. 280 skorzystało z pomocy w powielaniu wielu dokumentów. Centrum dokumentuje także losy represjonowanych i zbiera ich relacje.

W 2021 i 2022 r. na działanie centrum polski rząd przeznaczył łącznie prawie 2,4 mln zł (ok. 980 tys. w 2021 r. i ponad 1,4 mln zł w 2022 r.) – przypomniano w piątek na konferencji.

 Znadniemna.pl za PAP, fot.: Michał Zieliński/PAP

Działalność w Białymstoku centrum pomocy humanitarnej dla Polaków ze Wschodu, głównie z Białorusi będzie kontynuowana - zapowiedział w piątek w Białymstoku pełnomocnik rządu ds. Polonii i Polaków za Granicą Jan Dziedziczak. Dziedziczak wziął udział w konferencji podsumowującej drugi rok działania tego centrum. Centrum od czerwca 2021 r.

Ruszyło przyjmowanie zgłoszeń na XIX Światowy Festiwal Polonijnych Zespołów Folklorystycznych, który odbędzie się w Rzeszowie w dniach 12-18 lipca 2023 roku. Organizatorem jest – jak zawsze – Rzeszowski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Współorganizatorami: Prezydent Miasta Rzeszowa oraz Marszałek Województwa Podkarpackiego. Imprezy festiwalowe odbywać się będą na terenie Miasta Rzeszów oraz Województwa Podkarpackiego.

W 2019 roku podsumowaliśmy 50-lecie światowych festiwali polonijnych zespołów folklorystycznych w Rzeszowie, które stały się największą polonijną imprezą, prezentującą aktywność artystyczną Polonii i Polaków poza granicami kraju.

Po czteroletniej przerwie wracamy z ofertą organizacji kolejnego dziewiętnastego już festiwalu. Przypada on jednak, ze względów politycznych i ekonomicznych, na bardzo trudny czas tak dla zespołów jak i organizatorów tej imprezy. Mimo wielu przeszkód chcemy utrzymać jej ciągłość mając świadomość jak ważna jest ona zarówno dla wielu środowisk polonijnych, jak i dla Rzeszowa oraz polskiej publiczności.

Zakładamy organizację festiwalu z mniejszą niż dotąd liczbą zespołów i uczestników. Ostateczna jednak ich liczba i skład zależeć będą od liczby i kolejności nadesłanych zgłoszeń. Zastrzegamy sobie jednak wyłączne prawo kwalifikacji zespołów do udziału w festiwalu.

Zastrzegamy sobie także możliwość zmiany z przyczyn od nas niezależnych – zasad organizacyjnych w trakcie przygotowań i organizacji imprezy.

Zapraszając polonijne zespoły do Rzeszowa, przedstawiamy jego założenia programowo-organizacyjne.

Oczekując na Państwa zgłoszenia, prosimy o terminowe nadsyłanie niezbędnych materiałów.

Mariusz Grudzień
Dyrektor Festiwalu
Wiceprezes Rzeszowskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”

PORTAL FESTIWALU – ZGŁOSZENIA

***

Światowy Festiwal Polonijnych Zespołów Folklorystycznych w Rzeszowie to największa impreza polonijna organizowana od 1969 roku.

Festiwal odbywa się zazwyczaj co trzy lata, w pierwszym wakacyjnym miesiącu. Jest jedną z największych tego typu imprez na świecie i wyróżniającą się wśród innych zarówno liczbą uczestników, jak i przede wszystkim formułą artystyczną, która umożliwia wszystkim zespołom wspólne, podczas jednego koncertu, zaprezentowanie się publiczności. Wspólny występ pozwala też zintegrować się uczestnikom i poznać wzajemnie, a także poznawać kulturę kraju przodków.

Znadniemna.pl

Ruszyło przyjmowanie zgłoszeń na XIX Światowy Festiwal Polonijnych Zespołów Folklorystycznych, który odbędzie się w Rzeszowie w dniach 12-18 lipca 2023 roku. Organizatorem jest - jak zawsze - Rzeszowski Oddział Stowarzyszenia "Wspólnota Polska". Współorganizatorami: Prezydent Miasta Rzeszowa oraz Marszałek Województwa Podkarpackiego. Imprezy festiwalowe odbywać się będą

Proces działacza Związku Polaków na Białorusi i dziennikarza Andrzeja Poczobuta, więźnia politycznego przetrzymywanego w areszcie na Białorusi, zostanie wznowiony we wtorek – powiadomiono w sądzie obwodowym w Grodnie. Piątkowa rozprawa została odwołana.

W mijającym tygodniu, jak wynika z informacji przekazywanych przez kancelarię sądową w Grodnie, rozprawy odbywały się od poniedziałku do czwartku.

Andrzej Poczobut – członek Zarządu Głównego zdelegalizowanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi i znany dziennikarz, współpracujący między innymi z „Gazetą Wyborczą” i TVP Polonia – od 25 marca 2021 roku przebywa w białoruskim areszcie. Jest oskarżony z dwóch artykułów kodeksu karnego Białorusi o „wzniecanie nienawiści” oraz wzywanie do sankcji i działań na szkodę Białorusi. Grozi mu kara do 12 lat pozbawienia wolności.

Proces toczy się przed sądem obwodowym, jednak rozprawy odbywały się dotąd głównie w sądzie dzielnicy Oktiabrskiej – ze względu, jak tłumaczono, na brak wolnych sal.

Proces Poczobuta za zamkniętymi drzwiami

Rozpoczęty 16 stycznia proces toczy się za zamkniętymi drzwiami, co oznacza, że ani bliscy, ani media nie mogą w nim uczestniczyć. Adwokaci nie mogą też udzielać informacji na temat przebiegu postępowania. W politycznym procesie Poczobut, jak podaje Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna (zdelegalizowane przez władze), jest oskarżany między innymi z powodu artykułów, które publikował w mediach.

Według prokuratury „przewiny” Poczobuta miały polegać na tym, że nazywał agresją napaść ZSRR na Polskę w 1939 roku, pisał artykuły o protestach na Białorusi i działaczach polskiego podziemia w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu oraz występował w obronie polskiej mniejszości w tym kraju.

Od października działacz polskiej mniejszości jest przetrzymywany w grodzieńskim areszcie przy więzieniu nr 1. Wcześniej Poczobut przebywał w aresztach w Żodzinie i w Mińsku.

MSZ: zarzuty wobec Poczobuta nieprawdziwe i motywowane politycznie

Po rozpoczęciu procesu polskie MSZ po raz kolejny zaapelowało o uwolnienie Poczobuta i powtórzyło, że jest on niewinny, a prowadzone przeciwko niemu postępowanie jest motywowane polityczne.

„Ministerstwo Spraw Zagranicznych z rozczarowaniem przyjmuje informację o rozpoczęciu procesu Andrzeja Poczobuta przed białoruskim sądem w dniu 16 stycznia br. Andrzej Poczobut przebywa w areszcie od marca 2021 roku, a zarzuty formułowane wobec niego są nieprawdziwe i motywowane politycznie” – podano w komunikacie MSZ. Resort spraw zagranicznych zapewnia, że władze RP stale podejmują działania, w tym niepubliczne, na rzecz uwolnienia aktywisty polskiej mniejszości.

Poczobut został uznany za więźnia politycznego.

Znadniemna.pl za Justyna Prus/PAP

Proces działacza Związku Polaków na Białorusi i dziennikarza Andrzeja Poczobuta, więźnia politycznego przetrzymywanego w areszcie na Białorusi, zostanie wznowiony we wtorek - powiadomiono w sądzie obwodowym w Grodnie. Piątkowa rozprawa została odwołana. W mijającym tygodniu, jak wynika z informacji przekazywanych przez kancelarię sądową w Grodnie, rozprawy

Autorka „Dewajtis” urodziła się 160 lat temu, 2 lutego 1863 roku. U nikogo z powieściopisarzy nie znajduję tylu realiów dotyczących wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej ” – pisał Czesław Miłosz o Marii Rodziewiczównie, szufladkowanej niekiedy jako autorka sentymentalnych romansów.

Maria Rodziwiczówna

Przyszła pisarka przyszła na świat we wsi Pieniucha na Grodzieńszczyźnie. Pochodziła z rodziny ziemiańskiej. Jej rodzice za pomoc udzieloną powstańcom styczniowym zostali skazani na konfiskatę majątku i zesłanie na Syberię. Matce, będącej wówczas w ciąży z Marią, zezwolono na opóźnienie wyjazdu o kilka miesięcy.

Nieistniejący dwór Rodziewiczów w Hruszowej

Dziećmi Rodziewiczów, także malutką Marią, zajęli się krewni. W 1871 w wyniku amnestii Rodziewiczowie wrócili z zesłania i osiedli w Warszawie. Ich sytuacja materialne była bardzo trudna – ojciec został rządcą kamienicy, matka przez pewien czas pracowała w fabryce papierosów. Sytuacja poprawiła się gdy w 1875 roku Rodziewicz odziedziczył po swym bezdzietnym bracie majątek Hruszowa na Polesiu.

Maria Rodziewiczówna (pierwsza z lewej) z gośćmi na Polesiu

Maria Rodziewczówna uczyła się na pensji w Jazłowcu u sióstr niepokalanek. Ukończyła jednak naukę na piątej klasie, ponieważ w 1879 roku z powodu choroby ojca i braku pieniędzy na dalsze kształcenie musiała wrócić do domu. Po tym, jak w 1881 roku umarł ojciec Rodziewiczówny, 17-letnia Maria zajęła się gospodarowaniem w rodzinnym majątku i spłacaniem długów ojca i stryja. Prowadzenie 1600- hektarowego gospodarstwa było wyzwaniem, zwłaszcza że było zadłużone, trzeba tez było spłacać innych spadkobierców.

Maria Rodziwiczówna

W tym okresie pisarka obcięła krótko włosy i zaczęła ubierać się po męsku w grubą kurtkę z samodziału. Na zachowanych zdjęciach Rodziewiczówny widać, że miała męskie rysy twarzy i postawę. Jest prawdopodobne, że cierpiała na jakieś dolegliwości endokrynologiczne, bo na starość na jej twarzy pojawił się zarost. Nigdy nie wyszła za mąż. Krzysztof Tomasiuk pisze o niej: „Moje zainteresowanie Rodziewiczówną wzięło się stąd, że zobaczyłem jej zdjęcie i pomyślałem: to jest naprawdę transgresja. Najwięcej dla Marii Rodziewiczówny można by zrobić wydając album jej zdjęć. Zdjęcia mówią wszystko. Ciekawi mnie, jak ona była odbierana z tym swoim wyglądem?”

Maria Rodziwiczówna

Rodziewiczówna miała świadomość, że bycie kobietą w jakiś sposób ją ogranicza. W częściowo autobiograficznej powieści „Kądziel” napisała o bohaterce zarządzającej, jak ona sama majątkiem wiejskim: „Gdyby była mężczyzną, stałaby się luminarzem powiatu, ale że była kobietą, więc nie miała głosu ni w radzie, ni w sądzie, ni na zjazdach marszałkowskich – nigdzie. (…) Miała wszystkie ciężary obywatela, bez żadnych prerogatyw”.

Dąb Dewajtis w Hruszowej, zdjęcie z 1937 roku

Rodziewiczówna była dobrym gospodarzem, troszczyła się o chłopów, zapewniała im pomoc medyczną. W 1937 z okazji 50-lecia władania Hruszową (i 50-lecia pracy literackiej) hruszowscy chłopi podarowali Rodziewiczównie album z dedykacją: „Sprawiedliwej Pani i Matce za 50 lat wspólnej pracy”, kupili dzwony do jej kaplicy i za darmo zwieźli cegłę na budowany przez Rodziewiczówną w Antopolu katolicki kościół.

Z zapisków pozostawionych przez częstego bywalca domu Rodziewiczówny Henryka Skirmuntta można wnioskować, że pisarka lubiła życie spokojne, ale nie próżniacze. Ułożyła specjalny dekalog, który wisiał w sieni. Niektóre „przykazania” Rodziewiczówny to np. „Będziesz stale zajęty pracą według sił swych, zdolności i zamiłowania”, „Pamiętaj, abyś nie kaził myśli ni ust mową o złym, marności i głupstwie”.

W 1882 r. Maria Rodziewiczówna zadebiutowała drukując pod pseudonimem Mario w 3 i 4 numerze „Dziennika Anonsowego” dwie nowelki „Gamę uczuć” i „Z dzienniczka reportera”. Debiutem powieściowym Rodziewiczówny był „Straszny dziadunio”. W sumie opublikowała około 30 książek, które zdobyły wielką popularność, nazywano ją „Sienkiewiczem w spódnicy”. Podobnie jak autor „Trylogii” Rodziewiczówna pisała często „ku pokrzepieniu serc” – jej powieści afirmują polskość i ziemiańskie tradycje.

W jednej z najpopularniejszych jej książek „Między ustami a brzegiem pucharu” niemiecki hrabia próbuje zdobyć serce polskiej dziewczyny, ale przekonuje się, że droga do serca Polki prowadzi przez polskość. Pod wpływem ukochanej kobiety Wentzel – lekkoduch i utracjusz, dojrzewa i przemienia się w Wacława – polskiego patriotę, dobrego gospodarza i osobę godną szacunku. Inna popularna powieść Rodziewiczówny – „Dewajtis” – to historia walki o utrzymanie polskości na rusyfikowanych Kresach.

Rodziewiczówna krytykowana była często jako autorka sentymentalnych romansów, ale Czesław Miłosz ją doceniał. W książce „Szukanie Ojczyzny” pisał: „W moim powrocie do Rodziewiczówny ktoś może dopatrzeć się przekory czy nawet perwersji. Otóż nie. U nikogo z powieściopisarzy nie znajduję tylu realiów dotyczących wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej w drugiej połowie XIX wieku czy na początku wieku XX „. Wiele książek Rodziewiczówny nie wytrzymało próby czasu, ale „Lato leśnych ludzi” z 1920 roku wciąż pozostaje jedną z najbardziej lubianych polskich powieści dla młodzieży. Opis życia na łonie przyrody pisarka oparła na własnych przeżyciach. W kwietniu 1911 roku wraz z przyjaciółkami zamieszkały w malutkiej chatce w środku lasu. W powieści pod postaciami męskimi ukrywają się kobiety: Rosomak to Maria Rodziewiczówna, Żuraw – Jadwiga Skirmunttówna, a Pantera to Maria Jastrzębska.

Wybuch I wojny zastał Rodziewiczównę w Warszawie. Wzięła udział w organizacji szpitala wojskowego, pomagała także w organizowaniu tanich kuchni. W okresie wojny polsko-bolszewickiej pełniła obowiązki sekretarki w Komitecie Głównym PCK oraz została mianowana komendantką Kobiecego Komitetu Ochotniczej Odsieczy Lwowa na miasto Warszawę. Po zakończeniu działań wojennych wróciła do Hruszowej, gdzie zaangażowała się w działalność społeczną.

Maria Rodziewiczówna (siedzi czwarta z prawej) przed swoim domem w Hruszowie w otoczeniu nauczycieli i młodzieży z gimnazjum kupieckiego w Brześciu nad Bugiem.

Założyła kółko rolnicze, wybudowała łaźnię parową, odbudowała cheder w pobliskim Antopolu i zorganizowała tam Dom Polski. Po wybuchu II wojny światowej pisarka została wysiedlona z majątku w Hruszowej. Dwór został splądrowany. Na rozpalonym przed nim stosie spalono bibliotekę i rodzinne archiwum. Meble zostały rozkradzione przez okolicznych chłopów. Pisarka uciekła do Łodzi, potem przeniosła się do Warszawy, gdzie spędziła ostatnie lata życia w bardzo ciężkich warunkach materialnych wspomagana przez przyjaciół.

Marek Gordon wspomina epizod z okresu powstania warszawskiego, gdy Rodziewiczówna została przeniesiona na noszach z domu Wedla przy ul. Szpitalnej na Bracką pod nr 23 do mieszkania pani Zagórnej. „Wygląd Marii Rodziewiczówny był rzeczywiście niezwykły: na siwych kosmykach zwichrzonych włosów widniała wełniana szara czapeczka, a potem twarz, twarz, której nie zapomnę nigdy: pomarszczona jak białko, koloru ziemistego, a co było najdziwniejsze – okolona męskim zupełnie zarostem. Tak, Maria Rodziewicz miała brodę”.

Po upadku powstania Rodziewiczówna, kilka tygodni spędziła w Milanówku, następnie udała się do Żelaznej, majątku Aleksandra Mazarakiego. Umieszczona w pobliskiej leśniczówce, Leonowie, umarła na zapalenie płuc 6 listopada 1944 roku. Została pochowana w Żelaznej. Jej ciało przeniesiono do Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach 11 listopada 1948 roku.

Znadniemna.pl/PAP

Autorka "Dewajtis" urodziła się 160 lat temu, 2 lutego 1863 roku. U nikogo z powieściopisarzy nie znajduję tylu realiów dotyczących wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej " - pisał Czesław Miłosz o Marii Rodziewiczównie, szufladkowanej niekiedy jako autorka sentymentalnych romansów. [caption id="attachment_59696" align="alignnone" width="375"] Maria Rodziwiczówna[/caption] Przyszła pisarka przyszła

Nasza Czytelniczka z Polski Lidia Zawrot prosi o pomoc w odnalezieniu informacji o rodzinie Nosowicz, a konkretnie o Józefie i Wincentym, synach Franciszka Nosowicza i Józefy z Malewskich.
Oto treść listu, który trafił do redakcji:
Dzień dobry,
Szukam potomków Józefa i Wincentego Nosowiczów, synów Franciszka i Józefy z Malewskich.
Wincenty urodził się w 1885 w Posolczy, Józef w 1894 w Dziewgunach gmina Żyrmuny. 
Ostatnie znane miejsce zamieszkania Wincentego Nosowicza to Baranowicze ul. Słobódka w roku 1940.
Józef Nosowicz był urzędnikiem pocztowym w Łunińcu w 1934, a ostatni znany adres to Brześć nad Bugiem, ul. Żabia 1 w 1936. Brał udział w wojnie w 1918 w szeregach POW w Lidzie.
Poszukiwania prowadzę dla potomków brata Adama, który z wojskiem gen. Andersa trafił do Anglii.
Kontakt do Lidii Zawrot: [email protected]
Znadniemna.pl, na zdjęciu: Zamek w Lidzie, fot.: travelbay.pl

Nasza Czytelniczka z Polski Lidia Zawrot prosi o pomoc w odnalezieniu informacji o rodzinie Nosowicz, a konkretnie o Józefie i Wincentym, synach Franciszka Nosowicza i Józefy z Malewskich. Oto treść listu, który trafił do redakcji: Dzień dobry, Szukam potomków Józefa i Wincentego Nosowiczów, synów Franciszka i Józefy z

Skip to content