HomeHistoriaKrzyż „Olecha” zniszczyli potomkowie enkawudzistów

Krzyż „Olecha” zniszczyli potomkowie enkawudzistów

Milicji rejonu szczuczyńskiego nie udało się ustalić sprawców zniszczenia poświęconego krzyża, ustanowionego 12 maja we wsi Raczkowszczyzna przez działaczy Związku Polaków na Białorusi ku pamięci poległego tu w 1949 roku ostatniego dowódcy połączonego oddziału AK Lida-Szczuczyn Anatola Radziwonika ps. „Olech” i jego żołnierzy.

Dedykacja poległym na zniszczonym przez wandali krzyżu "Olecha"

Dedykacja poległym na zniszczonym przez wandali krzyżu „Olecha”

Podczas dochodzenia sprawdzającego, wszczętego przez milicantów na podstawie skarg, złożonych przez prezesa ZPB Mieczysława Jaśkiewicza oraz prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weroniki Sebastianowicz, śledczy rozmawiali między innymi z Anną Bekisz, przewodniczącą gminy Bakszty, na której terenie leży Raczkowszczyzna oraz innymi mieszkańcami gminy. Pani przewodnicząca w dniu popełnienia przez rzekomo nieznanych sprawców świętokradztwa na podległym jej terytorium ułatwiła dokonanie aktu wandalizmu, wzywając do siedziby władz gminy, opiekujących się krzyżem mieszkańców Raczkowszczyzny, państwo Korzeniewskich.

Właśnie pod nieobecność w domu państwa Korzeniewskich wandale, wykorzystując specjalistyczny sprzęt, przecięli metalową podstawę drewnianego krzyża i wywieźli go w nieznanym kierunku.

W rozmowie ze śledczym Anna Bekisz zaklinała się, iż nie ma pojęcia, kto na terenie jej gminy mógłby w ciągu kilku godzin (pod nieobecność wezwanych przez Bekisz do siedziby gminy gospodarzy posesji, na której stał krzyż) zdobyć specjalistyczny sprzęt do cięcia metalu i zorganizować ciężarowy transport, aby wywieźć poświęcony krzyż. W ciągu dwóch miesięcy, póki stał w Raczkowszczyźnie, krzyż „Olecha” stał się dla mieszkańców okolicznych wsi obiektem kultu religijnego i miescem spotkań dla wspólnego odmawiania modlitwy.

Według milicjantów na sprawców aktu wandalimu nie potrafili wskazać też inni przesłuchani przez nich mieszkańcy gminy. Sugerowali oni wszakże, iż sprawców należy szukać wśród potomków tych, kto zginął po zakończeniu wojny w walce z oddziałem „Olecha”. „Krzyż został ścięty przez kogoś z mieszkańców rejonu, potomków tych, kogo po wojnie zabił Radziwonik A., przecież on na terenie rejonu szczuczyńskiego zajmował się bandytyzmem” – czytamy w milicynym postanowieniu o odmowie wszczęcia sprawy karnej w związku z popełnionym w Raczkowszczyźnie świętokradztwem. Wiadomo tymczasem, iż po wojnie Anatol Radziwonik ps. „Olech” dowodził oddziałem Armii Krajowej. Jego żołnierze rozkaz generała Leopolda Okulickiego ps. „Niedźwiadek” o rozwiązaniu Armii Krajowej zrozumieli dosłownie i prowadzili „dalszą swą pracę i działalność w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą”. Innymi słowy na rozkaz gen. Okulickiego Radziwonik i jego żołnierze bronili przed komunistyczną zagładą polską ludność na ziemi szczuczyńskiej i lidzkiej. Właśnie taka misja przyświecała akowcom po wojnie, choć propaganda komunistyczna nazywała ich „bandytami”. Ofiarami, broniących ludności polskiej przed zagładą, żołnierzy AK byli najczęściej walczący z nimi funkcionariusze NKWD, później MSW i MGB.

Kierując się logiką szczuczyńskich milicjantów musimy stwierdzić, iż winnych świętokradztwa w Raczkowszczyźnie należałoby szukać wśród potomków działaczy powyższych, najbardziej zbrodniczych w minionym stuleciu, struktur państwa sowieckiego.

Według posiadanej przez nas nieoficjalnej informacji za zniszczeniem krzyża „Olecha” w Raczkowszczyźnie stoją władze obwodu grodzieńskiego.

Nie wiemy, jak dużo wśród obecnych urzędników państwowych jest potomków oprawców z NKWD, MSW i MGB. Jednak wersja szczuczyńskiej milicji, iż pamięć o powojennych obrońcach ludności polskiej przed zagładą komunistyczną zwalczają mianowicie potomkowie tychże oprawców we władzach państwa białoruskiego, wydaje nam się prawdopodobna i wiarygodna.

Andrzej Pisalnik

 

Brak komentarzy

Skomentuj

Skip to content