HomeHistoriaSzukamy potomków Józefy z domu Szachłańskiej z Brasławszczyzny

Szukamy potomków Józefy z domu Szachłańskiej z Brasławszczyzny

Witam! Od jakiegoś czasu poszukuję dzieci lub wnuków Józefy z domu Szachłańskiej, pochodzącej z Brasławszczyzny (siostry mojej Babci). Podaję wszelkie szczegóły, które znam.

Józefa z domu Szachłańska

Co o niej wiem?

Jej ojciec – Wincenty – pochodził z prawosławnej, chłopskiej rodziny. Matka natomiast – Maria – wywodziła się z herbowej familii Ryżych i Zasztofftów z Belmontu (sądzę, choć wcale nie jestem tego pewna, że moi prapradziadkowie dzierżawili któryś z folwarków majątku Platerów).

Ślub Marii i Wincentego odbył się w kościele rzymskokatolickim w Belmoncie (dawny powiat brasławski województwa wileńskiego) w lutym 1898 roku.

Po trzech latach związku na świat zaczęły przychodzić dzieci – Franciszek (1901), Stanisława (1907) i najmłodsza – Józefa (1911). Wszystkie wychowane były w wierze rzymskokatolickiej.

Moja Babcia tak wspominała swoje dzieciństwo:

„Nie znałam rodziców mojej mamy. Wiedziałam, kim są i gdzie mieszkają, ale nie odwiedziłam ich nigdy.

Biednie żyliśmy. Moja mama nie potrafiła nic zrobić. I nigdy się nie nauczyła. Zresztą tata nie pozwalał jej pracować. Całą robotę w gospodarstwie i w domu wykonywał ojciec i my, dzieci. Pieniędzy było ciągle mało. Ja i Franek musieliśmy, od najmłodszych lat, pracować u grafini (hrabiny) w Belmoncie. Nieraz widziałam moich dziadków jak przyjeżdżali do pałacu. Nie wiedzieli pewnie nawet, że ta zabiedzona służka jest ich wnuczką”

Pierwszy z domu rodzinnego odszedł Franciszek. Ożenił się i zamieszkał w Linkowszczyźnie Uklańskiej (parafia Ikaźń w powiecie brasławskim województwa wileńskiego).

Niedługo później moja babcia (Stanisława) wyszła za mąż i przeniosła się do zaścianka Zołwica nad Jeziorem Ukla.

Najmłodsza z rodzeństwa – Józefa pomieszkiwała raz u siostry, raz u brata.

Taki stan rzeczy trwał kilka lat.

W 1934 (chyba) roku Józia poznała mężczyznę, który posiadał dobrze prosperujące gospodarstwo gdzieś na południowym brzegu Jeziora Ukla (Brasławszczyzna) . Nie znam ani nazwiska tego człowieka, ani miejscowości, w której mieszkał.

Wprowadziła się do niego. Nazywało się to wówczas – prowadziła mu dom.

Niedługo (1935-1936) urodziła syna. Nie znam jego imienia i nie mam możliwości sprawdzenia, ponieważ księgi kościelne parafii Ikaźń sporządzane po 1932 roku, nie zachowały się.

Mój Tata wspominał, że odwiedzał często ciotkę Józefę. Siadali wówczas na tarasie (widać było z niego jezioro Ukla) i objadali się smakołykami (tam Tata po raz pierwszy jadł owoce cytrusowe).

Partner (sądzę, że nie mąż) Józefy – w relacji mojego Taty – był osadnikiem wojskowym w stopniu oficerskim (oczywiście mogła to być fantazja dziecka).

W lutym 1940 roku partner Józefy został wywieziony na sybir. Józia z synem została. To, moim zdaniem, dowodzi, że nie mogła być żoną ojca swojego dziecka, ponieważ gdyby nią była, zesłanie objęłoby również ją.

Dopiero w czasie okupacji niemieckiej, Niemcy wywieźli ją na tzw roboty do III Rzeszy.

Od tego czasu ślad po niej i po jej synu zaginął.

Moja Babcia bardzo długo poszukiwała siostry. Podobno po wojnie wróciła na Białoruś. Podobno wyszła za mąż. I podobno miała jeszcze, oprócz syna, inne dzieci. Wszystko to pochodzi z plotek. Niczego nie udało się ustalić konkretnie.

Ja również, od pewnego czasu, starałam się dowiedzieć  jakie były losy Józefy Szachłańskiej po 1942 roku.

Nigdzie nie mogę nic znaleźć. Ale i informacji o niej mam zbyt mało.

Łudzę się, że za pośrednictwem Znadniemna.pl uda mi się odszukać kogoś, kto będzie potrafił opowiedzieć mi o losach Józefy Szachłańskiej po 1942 roku.

A może odnajdę jej dzieci lub wnuki…

Bardzo mi na tym zależy.

Na krótko przed swoją śmiercią, Babcia wymogła na mnie przyrzeczenie, że zrobię wszystko, by dowiedzieć się, co się stało z Jej siostrą. Powiem szczerze, obiecując, nie traktowałam tego poważnie, a raczej w kategoriach uspokojenia Babci.

Ale od pewnego czasu bardzo często o tym myślę.

Chciałabym z czystym sumieniem powiedzieć sobie: „Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy”.

Pozdrawiam serdecznie,

Jolanta Iskra, e-mail: [email protected]

Brak komentarzy

Skomentuj

Skip to content